« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-11-24 23:05:45
Temat: 3 sekundyPoniewaz od lipca strona moja na CLANie nie jest aktywna i nie mogę go
umiecić jak to bywało, zapraszam do poczytania artykułu, który ukazał
sie w naszej lokalnej prasie.
http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?Avis=KP&
Dato=20011122&Kategori=MAGAZYN&Lopenr=11122028&Ref=A
R
troche skomplikowany adres ale warto poczytać
-Wojtek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2001-11-25 09:55:27
Temat: Re: 3 sekundy| Poniewaz od lipca strona moja na CLANie nie jest aktywna i nie
mogę go
| umiecić jak to bywało, zapraszam do poczytania artykułu, który
ukazał
| sie w naszej lokalnej prasie.
|
|
http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?Avis=KP&
Dato=2001112
2&Kategori=MAGAZYN&Lopenr=11122028&Ref=AR
|
| troche skomplikowany adres ale warto poczytać
|
| -Wojtek
Czołem,
Zastanawiam się, czy ktoś bezmyślnie ustala wielkość liter,
czy eliminuje ludzi słabowzrocznych, bo obejrzałem - Wojtku -
stronę, którą polecasz, ale szkoda mi oczu na tak drobny druk
(nie da się, niestety, powiększyć).
Pozdrawiam,
Dariusz Cichocki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2001-11-25 10:26:01
Temat: Re: 3 sekundy
Użytkownik "DARIUSZ CICHOCKI" <c...@s...pl> napisał w wiadomości
news:9tqer0$c77$1@news.tpi.pl...
> | Poniewaz od lipca strona moja na CLANie nie jest aktywna i nie
> mogę go
> | umiecić jak to bywało, zapraszam do poczytania artykułu, który
> ukazał
> | sie w naszej lokalnej prasie.
> |
> |
> http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?Avis=KP&
Dato=2001112
> 2&Kategori=MAGAZYN&Lopenr=11122028&Ref=AR
> |
> | troche skomplikowany adres ale warto poczytać
> |
> | -Wojtek
>
> Czołem,
>
> Zastanawiam się, czy ktoś bezmyślnie ustala wielkość liter,
> czy eliminuje ludzi słabowzrocznych, bo obejrzałem - Wojtku -
> stronę, którą polecasz, ale szkoda mi oczu na tak drobny druk
> (nie da się, niestety, powiększyć).
>
Twórca strony chciał mieć pełną kontrolę nad wyglądem strony i w stylach
ustawił stałą wielkość czcionek. Niestety.
Ale mogłeś zaznaczyć ten tekst i skopiować do edytora (a chociażby do
wordpada w windowsie) i tam powiększyć czcionkę i przeczytać. Trochę jest
przy tym zachodu, ale da się wykonać.
Jak mówi stare przysłowie: dla chcącego nic trudnego.
Pozdrawiam
Prusak
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2001-11-25 12:58:21
Temat: Re: 3 sekundy| Twórca strony chciał mieć pełną kontrolę nad wyglądem strony i
w stylach
| ustawił stałą wielkość czcionek. Niestety.
| Ale mogłeś zaznaczyć ten tekst i skopiować do edytora (a
chociażby do
| wordpada w windowsie) i tam powiększyć czcionkę i przeczytać.
Trochę jest
| przy tym zachodu, ale da się wykonać.
| Jak mówi stare przysłowie: dla chcącego nic trudnego.
| Pozdrawiam
| Prusak
To wszystko prawda, Prusaku, ale chodzi właśnie o "trochę
zachodu". Przecież wystarczy, kiedy autor strony przedstawi
chociaż pierwsze akapity większą czcionką. Można się wtedy
zorientować, czy dany artykuł mnie interesuje. Wyobraź sobie, że
kopiujesz do edytora tekstu wszystko, co potencjalnie może nadać
się do przeczytania. Szkoda zachodu.
Pozdrawiam,
Dariusz Cichocki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2001-11-25 13:23:00
Temat: Re: 3 sekundyW takim razie przerobiłem to na txt i poniżej wklejam, to co mówisz to
faktycznie - czy ktos mysli o osobach słabowidzacych w tym kraju.
Stronka jak najbardiej profesjonalna ale co z tego....
ponizej ten text -troche długie
---------------------------
TRZY SEKUNDY
Każdego dnia powtarzała: "żeby być najlepszym nie można poprzestać na
tym, co się ma. Nie można zadowolić się zdobytą górą i osiąść na
laurach. Żeby spełniać marzenia, cały czas trzeba biec do przodu". Dziś
myśli inaczej. Nie wybiega w przyszłość. Boi się marzeń. Na zimno
wytycza cele. W prezencie od losu dostała
cierpienie. Próbuje zrozumieć, dlaczego. Dziś powtarza: "cieszę się
chwilą i dziękuję Bogu za
każdy przeżyty dzień".
x x x
Anna ma dziewiętnaście lat i ładnie się uśmiecha. Czasami z uśmiechem
mieszają się łzy.
Wtedy przeprasza i mówi, że już niedługo przestanie płakać. Wyjmuje
chusteczkę,
wyciera policzki..
- Czas zatrze wspomnienia, wyleczy rany - usprawiedliwia. Odgarnia do
tyłu włosy i znów się uśmiecha. Zaprasza do swojego pokoju. Jeszcze
niedawno dzieliła go z młodszą siostrą. Magda ma siedemnaście lat i
chciała pójść w ślady Anny. Nie pójdzie, bo już nie chce. Dlaczego?
Milczy. Zaczyna płakać.
Na ścianie wiszą marzenia Anny. Magda ich nie zdjęła. Dzięki temu stale
czuje w pokoju obecność
siostry. Anna do domu przyjeżdża rzadko. Studiuje ekonomię w odległym
Toruniu, mieszka
w akademiku. Do Torunia nie zabrała marzeń. Zostawiła je na ścianie w
małym pokoju na piętrze
przy Broniewskiego w Łomży.
xxx
Anna Arnister - srebrna medalistka mistrzostw Makroregionu Mazursko -
Warszawskiego w biegu na
300 metrów. Rekordzistka województwa na "setkę". Mistrzyni województwa w
biegach na 100 i 300
metrów. Rekordzistka szkoły na "dwieście", "trzysta" i "czterysta"
metrów. Posiadaczka kółka
olimpijskiego przyznanego przez Polski Komitet Olimpijski. Zawodniczka z
II klasą sportową.
Należy do ścisłej czołówki młodych polskich lekkoatletek. Startuje w
Mistrzostwach Polski
Młodzików w Poznaniu i MP Juniorów młodszych we Wrocławiu. Biega na
halowych Mistrzostwach
Polski w Spale. Wiele razy staje na podium. Wielki talent. Nadzieja
polskiej lekkoatletyki.
Zaproszenie do warszawskiej szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Janusza
Kusocińskiego,
zagwarantowane studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie...
Anna marzy: najpierw złoty medal na mistrzostwach Polski, potem Europy,
świata. No i olimpiada.
Ma czternaście lat i ciężko pracuje na sukcesy. Trenuje po kilka godzin
dziennie.
Biega na boisku, w lesie, wracając ze szkoły do domu, idąc po zakupy...
"Moje życie to jeden
wielki bieg" - mawiała.
- Każde popołudnie spędzałam na boisku szkolnym albo stadionie. Zimą
trenowałam w okolicznych
lasach, często jeździłam do hali w Warszawie lub w Białymstoku. Nie
miałam czasu na dyskoteki,
spotkania z przyjaciółmi, na zabawę. Życie postawiłam na sport.
Na sukcesy nie czekała długo. Tartanowa bieżnia w Suwałkach: I miejsce
na 300 metrów.
Kolejne medale przywoziła z Warszawy, Siedlec, Białegostoku. Kończyła
podstawówkę w Łomży
i była czołową zawodniczką Łomżyńskiego Klubu Sportowego. Uczyła się. I
trenowała. Materiał
do "ogólniaka" powtarzała na stadionie SKRY w Warszawie. "rozgrzewając
poszczególne partie
mięśni". Zdała bez problemów. Została uczennicą II LO w Łomży. Z roku na
rok pięła się coraz
wyżej, Była dumą szkoły, trenera, rodziców.
- Nie ukrywam, chciałem, żeby w sporcie osiągnęła najwięcej. Nie po to,
by spełniła moje
ambicje, ale swoje marzenia. Chciała być najlepsza i była. Ale to nie ja
namawiałem ją do
sportu. To nauczyciel wuefu odkrył w niej talent - mówi Wojciech
Arnister, ojciec Anny, były
zawodnik Jagiellonii Białystok, mistrz województwa łomżyńskiego w
biegach.
x x x
To był dzień w którym runęły marzenia: 15 czerwca 2000r. Trzy sekundy w
których zawalił
się świat, zmieniło życie. Jechała do Sopotu po kolejny medal. Czuła, że
znów stanie
na podium. Ona - mistrzyni Polski w biegach na "setkę". Tak siebie
widziała.
- Może byłam zbyt pewna, zbyt dumna i dlatego zamiast nagrody, spotkała
mnie kara? - zastanawia
się dzisiaj. Ale zaraz tłumaczy: "przecież Bóg jest miłosierny. Skoro
tak mnie doświadczył,
widać czegoś ode mnie chce. Czego? Jeszcze nie wiem".
Pamięta, siedziała obok trenera. Jak zwykle. Z tyłu dwie koleżanki, też
zawodniczki.
Było brzydko i mgliście. Pamięta że trener jechał szybko, że wyprzedzał
samochód, że wpadł
w poślizg, że zaczęli wirować na jezdni. Pamięta, z naprzeciwka
nadjeżdżał biały tir. I nic
już więcej. - Kiedy potem oglądałam zdjęcie naszego samochodu, dziwiłam
się, że w ogóle żyję.
Obudziła się w szpitalu. Nad jej głową pochylone twarze: rodzice, Magda,
brat Tomek. Ale
dlaczego mają łzy w oczach - dziwiła się. Nie mogła mówić, nie mogła się
ruszać.
- Po kilku godzinach dotarło do mnie, że mieliśmy czołowe zderzenie z
tirem. Kiedy próbowałam
spytać, co z trenerem, z koleżankami nie mogłam otworzyć ust. Tata
zrozumiał. Powiedział,
że trener ma połamane żebra, a dziewczyny są lekko poturbowane -
opowiada. Chciała zobaczyć
jak wygląda, ale nikt nie podał lusterka. "Będzie dobrze, będzie dobrze
córuś" - powtarzała
mama. Dopiero chora kobieta z sąsiedniego łóżka podała Annie lusterko.
- Spojrzałam... i zamarłam. Nie wierzyłam, że to ja. Nie poznałam
siebie. W prawym policzku
miałam dziurę, wystawało z niej mnóstwo szkła. Oko było zakrwawione i
opuszczone.
Żuchwa wisiała... O czym wtedy myślałam? Że za miesiąc znów stanę na
bieżni - wspomina.
Jeszcze wtedy nie wiedziała, że na bieżni już nigdy nie stanie. Że nie
będzie miała siły
podbiec nawet do autobusu.
Miała złamany kręgosłup i perspektywę życia na wózku inwalidzkim. Miała
złamaną żuchwę,
kości policzkowe, pęknięty bębenek w lewym uchu, uszkodzone kanały
łzowe. Przeszła ciężką
operację. Złożono jej żuchwę, pozszywano twarz. Za kilka dni czeka ją
operacja ucha.
- Te szumy i trzaski, które słyszę są dla mnie koszmarem. Nie mogę spać,
nie mogę się
skoncentrować ...
Myśli o operacji plastycznej. Była u specjalistów. Kazali czekać. Może z
latami blizny znikną?
- Do dziś wyjmuję z twarzy okruchy szkła. Myję się i czuję jak w prawym
policzku to szkło
chrzęści. Ale to dobrze. To znaczy, że naskórek się odnawia.
x x x
Pogodziła się z losem. Nie ma wyjścia. Nie chce pytać dlaczego. Wierzy w
przeznaczenie.
Jest pewna, że nic nie dzieje się bez powodu. Mówi, że Bóg wybrał dla
niej inną drogę.
Jeszcze nie wie jaką, ale inną. Bóg dał jej nowe życie, dał siłę i
przemówił, gdy leżała w
szpitalu.
- To dziwne doświadczenie. Pamiętam była noc. Nie mogłam spać, obolała
leżałam na łóżku.
Lekarze zabronili ruszać nawet nogą. Nie mogłam przewracać się na boki.
I nagle w tej ciszy
słyszę silny, męski, doniosły głos, jakby nie z tego świata. Głos
powiedział: "podnieś się".
Próbuję i nie mogę. Próbuję drugi raz - nic. Za trzecim poderwałam się
do góry i usiadłam na
łóżku - wspomina.
To był szok dla wszystkich: lekarzy, pielęgniarek, pacjentów. To był
cud, że się podniosła.
Drugi raz doświadczyła Boga kilka dni później. W biały dzień. Przed
oczami stanęła Annie twarz
Jezusa. Taka sama, która wisi nad wersalką, w pokoju gościnnym jej
rodzinnego domu.
- To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Jezus, którego zobaczyłam w
szpitalu to dobry
znak. Ten widok dał mi tyle wiary, że góry mogłabym wtedy przenosić. Ta
wiara pozwoliła mi
przejść przez moje piekło. Wiara i rodzina.
Przyznaje: dzięki wsparciu dziadków, rodziców i rodzeństwa nie załamała
się. - Zrozumiałam,
e w życiu ważne są sukcesy, kariera i marzenia, ale najważniejsza jest
rodzina, przyjaciele...
Dali mi tyle otuchy, tyle miłości... Dziś ważne jest, by każdy dzień
przeżywać jak najpełniej.
xxx
Jest silna. Siłę dał jej sport. Nie myślała o samobójstwie, nie załamała
się. "Muszę żyć"
- powtarzała patrząc w szpitalny sufit. Tak myśli do dziś.
Klasę maturalną przechodziła w gorsecie ortopedycznym. Walczyła z sobą.
Przestała marzyć.
Usiadła i z chłodną kalkulacją wytyczyła cele: Po pierwsze: zdać maturę.
Zdała.
Po drugie: dostać się na uniwersytet w Toruniu. Dostała, choć o jedno
miejsce na "ekonomię"
ubiegało się ośmiu kandydatów ("sama nie wiem, jak przez to wszystko
przeszłam").
Po trzecie: zaliczać egzaminy w terminie. Zalicza. Po czwarte: skończyć
studia. Skończy.
Po piąte: czerpać z życia.
- Zaczynam dochodzić do siebie. O przeszłości staram się nie myśleć,
ciągle boli.
Na pamiątkę zostawiłam sobie buty z kolcami i dresy. Leżą w szafie.
Staram się cieszyć, tym co
mam. A mam cudowną rodzinę, nowych przyjaciół, nowe środowisko...
- To dzielna dziewczyna, szczerze ją podziwiam - dodaje Ewa Arnister,
mama Anny.
W pokoju, który do niedawna Anna dzieliła z młodszą o dwa lata Magdą,
wiszą medale, na szafce
stoją puchary... "To moje spełnione marzenia" - zamyśla się na moment.
W oczach znów pojawia się łza. Przeprasza i mówi, że nie będzie płakać.
Magda wyciera dłonią
wilgotne oczy. Też zrezygnowała z marzeń. Też była na dobrej drodze do
sukcesów sportowych.
Po wypadku siostry, odeszła z klubu
Danuta P. Mystkowska
22. Listopad 2001 13:39
---------------------------------
chyba niczego nie ominąłem.
Pozdrawiam Wojtek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2001-11-25 14:46:14
Temat: Re: 3 sekundy
| chyba niczego nie ominąłem.
|
|
| Pozdrawiam Wojtek
Ogromnie Ci dziękuję. Warto było. Zrobiłeś mi w tę niedzielę
wielką przyjemność.
Dariusz Cichocki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |