| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-07-03 07:48:37
Temat: Re: AlkoholizmUżytkownik "tren R" napisal:
>
> > Jak kogos poprosic/zmusic/dotrzec gdy ten
> > naduzywa alkoholu, by przestał???
> miloscia?
A czy to nie udaje sie czasem tylko w filmach? Mnie po glowie chodza teraz
przypadki gdy przykladowo dziewczyna z patologicznej rodziny poznaje
faceta, ktory pije badz ja bije (lub jedno i drugie co czesciej sie
zdarza). Ona uparcie wierzy, ze miloscia pokonaja ten problem i bedzie
miala wreszcie normalne zycie. W ilu przypadkach sie udaje?
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-07-03 10:03:43
Temat: Re: Alkoholizm
Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
Ona uparcie wierzy, ze miloscia pokonaja ten problem i bedzie
> miala wreszcie normalne zycie. W ilu przypadkach sie udaje?
Bede strzelac- 0,01....?
Pzdr. Dorota
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-03 11:08:40
Temat: Re: Alkoholizm
Użytkownik "tren R" <t...@2...pl> napisał w wiadomości
news:afu7e9$ugb$1@news2.ipartners.pl...
>
> Użytkownik "Kuba" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:afs48j$783$1@news.tpi.pl...
>
> > Jak kogos poprosic/zmusic/dotrzec gdy ten naduzywa alkoholu, by
> przestał???
>
> miloscia?
Milosc sposobem na milosc? Nie przejdzie; jesli nawet alkoholik
zdradzi wodke z czyms tak niedoskonalym jak czlowiek, to tylko
na krotko.
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-03 13:14:56
Temat: Re: Alkoholizm
Użytkownik Dorota B. <d...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:afss9s$jb8$...@n...tpi.pl...
>
> Znam kogos, kto pracuje z uzaleznionymi. On twierdzi,
ze
> ktos taki najpierw musi spasc na samo dno ( pomaga mu w tym- w
uzmyslowieniu
> sobie czym jest owo dno), unuzac sie we wlasnym lajnie, potem poczuc jakis
> grunt tego swojego dna i dobiero sie odbic. Alkoholika (i nie tylko) nie
> wolno oslaniac, trzeba dac mu odczuc konsekwencje swojego dzialania, to ma
> zabolec, jeszcze mu dokopac, a dopiero gdy zrozumie, zechce, poprosi-
pomoc.
> To nie moje doswiadczenia, nie znalam nikogo uzaleznionego- to powiedzial
mi
> ktos prowadzacy AA- sam kiedys naduzywal...
> Pzdr. Dorota
Tak?? Chcesz sie dowiedziec, jak to jest silne? Ciagne od jakiegos czasu
lekach od psychiatry, bo podobno mam depresje czy cos takiego (kilka prob,
ale
mniejsza z tym). Jestem z czlowiekiem, ktory nie pije. Caly czas powatrza,
ze sie o mnie martwi, ja mu obiecuje, ze juz nigdy wiecej, ale to i tak nic
nie daje... Nie wychodzi mi, nie umiem... Kocham go, mamy razem zalozyc
rodzine, i co? Z jednej strony wiem, ze nie chce, by moje dzieci mnie kiedys
zobaczyly w takim stanie. Nie chce, by widzialy, ze ich mama sie tnie, ze
znow chce sie zabic, ze pije... Czy to juz dno? Czy tez moze mam sie obudzic
nad ranem w jakims rynsztoku i nie wiedziec kompletnie, gdzie jestem, co
robilam poprzedniej nocy? Ja skoncze z tym sama, wiec nie gadaj glupot, ze
trzeba sie znalezc na dnie, bo
nigdy nie wiesz, co jest dnem dla danego czlowieka. Wczoraj bylo dno, jak
poszlam do lekarza i powiedzieli mi, ze mnie nie przyjma, bo lekarka, jaka
mnie prowadzi, ma akurat we wtorki wolne, wiec dzis musze isc tam znowu.
Niewazne, ze leki, jakimi mnie karmia mnie truja, że sprawiają, że jestem
otępiała, więc muszę coś zrobić, by znów funkcjonować w miarę normalnie.
Mówią: to zmiany w mózgu, a ja mówię: na @#@^% wam wszystkim dyplomy. Nie
znacie mnie, nie mówicie mi nic o sobie, bym ja mogła wam zaufać i się przed
wami otworzyć. Jak już komuś zaufam, to on znów mówi, że rani go to, co
słyszy, wiec znowu siedze cicho i sie dusze..Nie, nie chcę, krzyczeć, zbyt
czesto boli mnie glowa... Tak, gdy po raz pierwszy powiedzialam, ze jestem
alkoholiczka, gdy doszlo do mnie, ze nie trzeba koniecznie siedziec pod
sklepem i pic denaturat, to byl szok! Czasami jest mi z tym dobrze, bo za
niewielką cenę mogę sobie zafudować chwilę niepamięci (taki mały cud). Oni
juz nie pozwalaja mi sie kaleczyc, moja madra mamusia doszla do wniosku, ze
slady na nogach, to zmiany skorne i kupila mi balsam na cellulitis... Kocham
ją, jest taka nierozgarnięta... Nie mowie im o leczeniu, nie ma po co, jużod
dawna nie sa czescia mego zycia, czemu wiec teraz raptem mam ich w to
wprowadzac. Powinnam wlasnie bronic licencjata, a nadal siedze z matura.
Wyrodna coreczka tatusia, leniwa i w ogole... Jest tylko ktos, przy kim moge
sie wygadac: ja i moje procenty... Później zawsze jest moralniak, ale jak
wiele jesteście w stanie zrobić, by choć na chwilę zapomnieć o tym, co was
boli? To moja jedyna ucieczka...
Wczoraj leki znow pomieszaly mi sie z alkoholem, znow bylo tego wiele, a ja
jestem wsciekla, ze zadzwonil telefon, ze to byl jedyny dla mnie wazny
czlowiek i musialam sie pozbyc z siebie tego wszystkiego! A dziś? Dzis bylam
u lekarza i powiedzili, ze jak mi inne leki nie pomoga, to za jakies dwa
tygodnie mnie zamkną... Nie sądzę, bym wytrzymała..
JC
PS
I chyba lubie Was czytac... :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-03 14:34:16
Temat: Re: Alkoholizm
"JC"
Wiesz chyba, ze tak naprawde, to doradzic to ci moga tylko ludzie, ktorzy
sami kiedys TAM byli i z tego wyszli. Poszukaj ich,nie bedziesz mogla im
zarzucic,ze "cie nie rozumieja" - nawet jesli bedziesz uwazala, ze "cie nie
rozumieja".
Poszukaj ich, oni s a. Nie masz nic do stracenia, najwyzej sie na nich
wypniesz. Ratuj sie, nikt za ciebie tego nie zrobi, nawet gdyby bardzo
chcial.
Probuj. Za ktoryms razem sie uda, a to w tej chwili najwazniejsza sprawa w
twoim zyciu.
Jedyna naprawde wazna, mocowanie sie z przeszloscia i rodzicami - to
naprawde tylko temat zastepczy. Rodzice sa jacy sa, sama bys nie miala
zdrowia do takiego dziecka - wiesz przeciez o tym prawda? Niejedno glupie
slowo by ci sie wymknelo z zalu, rozpaczy, poczucia bezsilnosci. Znasz to, z
reszta, juz prawda?
Szukaj. Walcz o siebie. Nie wmawiaj w siebie,ze "nie masz juz sily" bo ja
masz, tylko wmiatasz pod dywanik rozwiazan dla ciebie prostszych. Nie
przejmuj sie, kazdy tak robi. Tyle, ze ty moze wiecej niz "kazdy" masz
powodow, aby te wszytskie brudy spod dywanika wyciagnac i sie z nimi
zmierzyc, wytrzepac je. To j e s t mozliwe. Wszystko co inni robia,
osiagaja, jest mozliwe dla kazdego. Potrzebujesz fachowej pomocy, to
ewidentne, ale ona nie wystarczy, nie wystarcza tez prochy. Skoncentruj sie
wylacznie na tej walce i pracowicie zbieraj sojusznikow do niej. NIC nie
jest tak wazne w tej chwili dla ciebie, dokladnie nic - nawet matura. Jesli
ja znowu umoczysz, znowu bedziesz miala powody do niezadowolenia z siebie.
Nie stawiaj sobie zbyt wysokich poprzeczek, potrzebujesz sukcesu, postaw
przed soba jakis cel mniejszy, ale ktory bedziesz mogla osiagnac. Zastanow
sie co lubisz ( a raczej co lubilas, zanim cie nalog dopadl) i wejdz w to.
Kup sobie sztalugi, plotno i farby - maluj, zapisz sie na lekcje malowania
( bedziesz musiala na nie zarobic ale to nietrudne), przelewaj piekaca sie w
tobie furie na plotno. Nie zastanawiaj sie co o tym powiedza inni, i czy
"bedzie sie podobac". Masz to robic dla siebie, a nie dla innych.
Nie jest jeszcze z toba tak zle - gdyby bylo, nie bylabys w stanie napisac
tego co napisalas. i TAK napisac jak napisalas. Jesli jednak nie zaczniesz o
siebie wlaczyc - ten moment przyjdzie. Nie jestes w niczym lepsza od
bezzebnego pijaka spod budki z piwem - to nie proba dokuczenia ci, to fakt.
Przyjrzyj sie mu uwaznie - to ty. Podejdz, pogadaj z nim.
Z tego co wiem jedynym tzw. znanym czlowikiem, ktory publicznie przyznal sie
w Polsce ze jest/byl alkoholikiem, jest Jacek Kaczmarski - poszukaj wywiadow
z nim, pomoga ci. Skojarz, ze w tej chwili jest on ciezko chory i walczy o
zycie.
A przede wszystkim - nie pij dlatego, ze sie wstydzisz, ze pijesz ( "Maly
Ksiaze")!
Wyobraz sobie, ze jestes swoja znajoma. Przyjrzyj sie "jej" i pomysl - czy
takiego kogos nie wyrzucilabyc na zbity leb ze swego zycia. Zrob to! Zrob!
Zapisz sie na joge, szukaj pomocy po kosciolach, w s z e d z i e. Sprobuj
isc na woluntariuszke do izby wytrzezwien, albo na oddzial dzieci
urodzonych z syndromem alkoholowym. Wiesz jak one krzycza? Krzycza non
stop miesiacami, bez przerwy, zanim sie ich nie odtruje z tego czego
nalykaly sie w lonie matki. Praca z nimi to koszmar, ale moze wlasnie
najlepsza praca dla ciebie.
Co jeszcze...mysl co jeszcze, to twoje zycie, na pewno cos wymyslisz.
Nie mam osobistych doswiadczen z alkoholizmem, ale dzis oceniam, ze swego
czasu pilismy w domu znacznie za duzo, zas wyroslismy w kulturze, w ktorej
"wypicie jednego" stanowi powod do radosci, choc chyba nie ma w Polsce
rodziny, ktora by sie o tragedie alkoholizmu nie otarla. Jednak, picie
alkoholu jest nadal akceptowane szeroko, oczywiscie "napicie sie troche" - a
jakze!
M.in. jest to jeden z powodow, dla ktorych nie ciagnie mnie wizyta do
Polski - wiem, ze dla niemal wszystkich moich znajomych, bedzie to okazja do
"wypicia sobie" i tego idiotycznego belkotu, nazwanego eufemistycznie
"nocnymi Polakow rozmowami" - nieuchronna towarzyszka takich imprez. Kiedys
mnie tez one bawily, ba! nawet jakby dawaly poczucie nobilitacji - patrzcie
jak ja cierpie! Za miliony!!! Wy tam zajmujecie sie swoim zapyzialym zyciem,
meblami, dorabianiem sie, ukladami, a ja tu cierpie, bom od was lepsza i
czniam na meble! "Tu szwabska kula, tam, popatrz, blizna!". Na szczescie,
mnie nikt do picia juz nie bedzie namawial - och, dzieki ci, Panie, za tego
raka! - ale marnowac czas na takie pierdoly - eee. nie chce mi sie. To
przeciez zadne rozmowy, tylko pijackie monologi.
Podejrzewam, ze ten etap to ty juz masz za soba, ze poszlas juz dalej. Ratuj
sie. To jest mozliwe.
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-03 14:54:34
Temat: Re: Alkoholizm
P.S. Do uwaznego czytania pisaniny Magdy - zwlaszcza kawalkow "w temacie" to
juz chyba nie musze cie zachecac, ale na wszelki wypadek - zachecam!
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-03 17:23:24
Temat: Re: Alkoholizm
Użytkownik Pyzol <p...@s...ca> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:IXDU8.114498$s...@n...calgary.shaw.
ca...
>
> "JC"
>
> Wiesz chyba, ze tak naprawde, to doradzic to ci moga tylko ludzie, ktorzy
> sami kiedys TAM byli i z tego wyszli. Poszukaj ich,nie bedziesz mogla im
> zarzucic,ze "cie nie rozumieja" - nawet jesli bedziesz uwazala, ze "cie
nie
> rozumieja".
>
Nie pojde do poradni, jaka dziala w moim miescie. Nie jestem w stanie
identyfikowac sie z ludzmi, jakich tam widzialam, gdy szlam do psychiatry.
> Poszukaj ich, oni s a. Nie masz nic do stracenia, najwyzej sie na nich
> wypniesz. Ratuj sie, nikt za ciebie tego nie zrobi, nawet gdyby bardzo
> chcial.
Ktos by powiedzial, ze zycie niejednemu jest w stanie dokopac, a ja Ci
mowie, ze mnie dokopalo dosc mocno. nie mam zamiaru wywlekac wszystkiego na
forum publicznym, gdyz to czas na to i nie miejsce. Zreszta po co znow
mialabym o tym wszystkim mowic? Czy chce sie ratowac? Momentami chce, gdy
widze, ze mojemu mezczyznie na mnie zalezy. On poznal mnie gdy to wszystko
juz trwalo, wiedzial, ze lubie sie bawic ostrymi zabawkami, wiedzial, ze
pije za duzo, a mimo to mnie pokochal. Sa jednak chwile, gdy nawet jego
obecnosc nie jest w stanie mnie powstrzymac przed tym, co i tak
nieuniknione...
> Probuj. Za ktoryms razem sie uda, a to w tej chwili najwazniejsza sprawa w
> twoim zyciu.
>
Probuj, probuj... A myslisz, ze nie probowalam? Moze niektorzy ludzie sa
niereformowalni? moze ja sie wlasnie taka urodzilam?
> Jedyna naprawde wazna, mocowanie sie z przeszloscia i rodzicami - to
> naprawde tylko temat zastepczy.
Wiesz o mnie tylko tyle, co napisałam w mailu. Skąd wiesz, że to temat
zastępczy? No tak, bo pewnie jeśli od czasu do czasu mam dostęp do sieci, to
muszę już siedzieć nie wiadomo na jakiej kasie, więc mam wszystko, więc
szukam sobie powodów, by się zdołować? Chcesz wiedzieć, co mnie dziś
ostatnio zdołowało? Mam wykupic receptę na leki od lekarza, a nie mam za co.
I weź się tu za siebie człowieku, ten kraj jest chory!
Rodzice sa jacy sa, sama bys nie miala
> zdrowia do takiego dziecka - wiesz przeciez o tym prawda?
Nie porównuj mnie z nimi. Nie znasz ani ich ani mnie, więc...
Niejedno glupie
> slowo by ci sie wymknelo z zalu, rozpaczy, poczucia bezsilnosci. Znasz to,
z
> reszta, juz prawda?
Słowa, nie czyny, siostro...
>
> Szukaj.
Czego?
> Walcz o siebie.
Czy 10 lat to dla Ciebie mało?
> Nie wmawiaj w siebie,ze "nie masz juz sily" bo ja
> masz, tylko wmiatasz pod dywanik rozwiazan dla ciebie prostszych.
Po takim czasie mam prawo czuć się zmęczona
Nie
> przejmuj sie, kazdy tak robi.
Jako zawodowy psycholog, albo psycholog - amator powinnaś wiedzieć, że nie
powinno się generalizować.
Ale swoją drogą, jeśli tak robi każdy, to chyba nie do końca jest to takie
złe...
Tyle, ze ty moze wiecej niz "kazdy" masz
> powodow, aby te wszytskie brudy spod dywanika wyciagnac i sie z nimi
> zmierzyc, wytrzepac je.
Jedyne, co mam więcej, to te brudy, o jakich wspomniałaś. Co do powodów, to
z dnia na dzień jest icg coraz mniej...
> To j e s t mozliwe. Wszystko co inni robia,
> osiagaja, jest mozliwe dla kazdego.
Wszyscy zatrudniają sobie prywatną służbę porządkową. Nie znasz mnie, nie
znasz moich ograniczeń. To tak jakbyś twierdziła, że mogę zdobyc złoty medal
w chodzie jak Korzeniowski, bo przecież jemu sie udało, i innym się też
udało... Moje picie nie wynika z tego, że lubię pić... Ja po prostu czasami
muszę przestać istnieć. Kilka razy chciałam tak naprawdę, ale jak się
okazało jestem na to zbyt wielkim tchórzem.... Jest deprecha, później picie,
nie odwrotnie... Alkoholiczką zostałam z powodów dołów, jakich nie umiałam
się pozbyć inaczej. A ja jestem w stanie wiele zrobić, by nie bolało...
Potrzebujesz fachowej pomocy, to
> ewidentne, ale ona nie wystarczy, nie wystarcza tez prochy. Skoncentruj
sie
> wylacznie na tej walce i pracowicie zbieraj sojusznikow do niej.
Jest tylko jeden, ale i on sie wykruszy, jak pozostali... Wszyscy tak
robili.... Tik tak, trwa odliczanie; jak długo on jeszcze wytrzyma?
NIC nie
> jest tak wazne w tej chwili dla ciebie, dokladnie nic - nawet matura.
Jesli
> ja znowu umoczysz, znowu bedziesz miala powody do niezadowolenia z siebie.
> Nie stawiaj sobie zbyt wysokich poprzeczek, potrzebujesz sukcesu, postaw
> przed soba jakis cel mniejszy, ale ktory bedziesz mogla osiagnac.
Skarbku, ja już mam maturę...
Zastanow
> sie co lubisz ( a raczej co lubilas, zanim cie nalog dopadl) i wejdz w to.
Mogę się zastanowić nad tym, co lubiłam, zanim dopadła mnie deprecha...
Wtedy chyba jeszcze bawiłam sie lalkami, nie pamiętam, to było 10 lat
temu...
> Kup sobie sztalugi, plotno i farby - maluj, zapisz sie na lekcje malowania
> ( bedziesz musiala na nie zarobic ale to nietrudne)
1. Nie umiem malować
2. Jeśli tak nietrudno zarobić, to powiedz mi, jak tego dokonać.
, przelewaj piekaca sie
w
> tobie furie na plotno. Nie zastanawiaj sie co o tym powiedza inni, i czy
> "bedzie sie podobac". Masz to robic dla siebie, a nie dla innych.
>
Nie robie niczego dla siebie. Nawet to, ze teraz znow chodze do lekarzy,
psychologow itd... tez nie jest dla mnie. Piekielnie boje sie samotnosci,
odrzucenia....
> Nie jest jeszcze z toba tak zle - gdyby bylo, nie bylabys w stanie napisac
> tego co napisalas. i TAK napisac jak napisalas. Jesli jednak nie zaczniesz
o
> siebie wlaczyc - ten moment przyjdzie.
Nie slyszysz pukania do drzwi? Co będzie, jak wyłamią je siłą?
Nie jestes w niczym lepsza od
> bezzebnego pijaka spod budki z piwem - to nie proba dokuczenia ci, to
fakt.
BZDURA!!!
> Przyjrzyj sie mu uwaznie - to ty.
BZDURA!!!
> Podejdz, pogadaj z nim.
>
> Z tego co wiem jedynym tzw. znanym czlowikiem, ktory publicznie przyznal
sie
> w Polsce ze jest/byl alkoholikiem, jest Jacek Kaczmarski - poszukaj
wywiadow
> z nim, pomoga ci. Skojarz, ze w tej chwili jest on ciezko chory i walczy
o
> zycie.
Tak, moze i mnie rak dopadnie... Jestem zbyt wielkim tchorzem, by zalatwic
wszystko szybko i skutecznie, wiec nadal tu jestem i irytuje swiat swoja
obecnoscia....
>
> A przede wszystkim - nie pij dlatego, ze sie wstydzisz, ze pijesz ( "Maly
> Ksiaze")!
>
Nie zyj dlatego, ze sie wstydzisz, ze zyjesz....
> Wyobraz sobie, ze jestes swoja znajoma. Przyjrzyj sie "jej" i pomysl -
czy
> takiego kogos nie wyrzucilabyc na zbity leb ze swego zycia. Zrob to! Zrob!
Nie mam znajomych
>
> Zapisz sie na joge, szukaj pomocy po kosciolach, w s z e d z i e.
Sprobuj
> isc na woluntariuszke do izby wytrzezwien, albo na oddzial dzieci
> urodzonych z syndromem alkoholowym. Wiesz jak one krzycza? Krzycza non
> stop miesiacami, bez przerwy, zanim sie ich nie odtruje z tego czego
> nalykaly sie w lonie matki. Praca z nimi to koszmar, ale moze wlasnie
> najlepsza praca dla ciebie.
>
Praca dla mnie? Sprzedawac sie krok po kroku za pieniadze, tracic to, co
podobno pozostało...
> Co jeszcze...mysl co jeszcze, to twoje zycie, na pewno cos wymyslisz.
nie lubię myśleć, myślenie boli....
>
> Nie mam osobistych doswiadczen z alkoholizmem, ale dzis oceniam, ze swego
> czasu pilismy w domu znacznie za duzo, zas wyroslismy w kulturze, w ktorej
> "wypicie jednego" stanowi powod do radosci, choc chyba nie ma w Polsce
> rodziny, ktora by sie o tragedie alkoholizmu nie otarla. Jednak, picie
> alkoholu jest nadal akceptowane szeroko, oczywiscie "napicie sie troche" -
a
> jakze!
>
> M.in. jest to jeden z powodow, dla ktorych nie ciagnie mnie wizyta do
> Polski - wiem, ze dla niemal wszystkich moich znajomych, bedzie to okazja
do
> "wypicia sobie" i tego idiotycznego belkotu, nazwanego eufemistycznie
> "nocnymi Polakow rozmowami" - nieuchronna towarzyszka takich imprez.
Kiedys
> mnie tez one bawily, ba! nawet jakby dawaly poczucie nobilitacji -
patrzcie
> jak ja cierpie! Za miliony!!! Wy tam zajmujecie sie swoim zapyzialym
zyciem,
> meblami, dorabianiem sie, ukladami, a ja tu cierpie, bom od was lepsza i
> czniam na meble! "Tu szwabska kula, tam, popatrz, blizna!". Na szczescie,
> mnie nikt do picia juz nie bedzie namawial - och, dzieki ci, Panie, za
tego
> raka! - ale marnowac czas na takie pierdoly - eee. nie chce mi sie. To
> przeciez zadne rozmowy, tylko pijackie monologi.
>
> Podejrzewam, ze ten etap to ty juz masz za soba, ze poszlas juz dalej.
Ratuj
> sie. To jest mozliwe.
......................
> Kaska
Joanka
Ps. Ale czytać was nadal będę. Przynajmniej najbliższy tydzień... Jak się
uda...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-04 09:07:31
Temat: Re: Alkoholizm
> A masz problemy z alkoholem? Oczywiscie nie musisz odpowiadac.
Nie.
> A teraz na powaznie - co jest najwazniejsze w leczeniu alkoholizmu? To aby
> sam chory zrozumial, ze jest chory.
> Najczesciej problemem jest to, ze taka
> osoba caly czas uwaza, ze panuje nad tym i wcale uzalezniona nie jest.
Zastanow sie co ty wlasnie powiedziales.
Na poczatku mowsz ze najwazniejsze podczas leczenia jest aby chory zrozumial
ze jest chory, ale ze niby przed leczeniem juz to rozumie?
> Gdy
> widzi wokol siebie kochajace twarze tym bardziej. Dopiero gdy wszyscy
> odwracaja sie od takiej osoby plecami ona dostrzega, ze chyba faktycznie
> cos jest nie tak. Traci po kolei wszystko. Nie tylko rzeczy materialne ale
> co wazniejsze traci oparcie w bliskich, a to strasznie boli.
No owszem i wiele osob tak zyje, zeby spasc tak nisko, zeby dalej juz nie
dalo sie upasc.
> Czlowiek chce
> tego uniknac a... tu rybka. Okazuje sie nagle, ze nie ma sie tej wladzy
> nad alkoholem i nie mozna tego od tak rzucic. Trzeba wiec o pomoc
> poprosic.
Wladza to wlasnie to co powoduje uzaleznienie moim zdaniem, albo je
poglebia.
--
Pozdrawiam
X
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-04 11:23:11
Temat: Re: Alkoholizm> Użytkownik "Kuba" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:afs48j$783$1@news.tpi.pl...
> głaskanie i tolerowanie jego chlania może się źle skończyć...
To czy w takim razie, jesli pijany znajomy (alkoholik) prosi mnie, zebym
podwiozl go autem do domu, to powinienem odmowic (np. "pijanych nie woze"), aby
zmusic go do zastanowienia sie nad soba w tej sytuacji?
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-04 12:23:05
Temat: Re: AlkoholizmUżytkownik "x" napisal(a):
>
> > A teraz na powaznie - co jest najwazniejsze w leczeniu
> > alkoholizmu? To aby sam chory zrozumial, ze jest chory.
> > (...) Najczesciej problemem jest to, ze taka osoba caly
> > czas uwaza, ze panuje nad tym i wcale uzalezniona nie jest.
> Zastanow sie co ty wlasnie powiedziales.
Caly czas milcze :)
> Na poczatku mowsz ze najwazniejsze podczas leczenia
> jest aby chory zrozumial ze jest chory,
Skrot myslowy (yskutujemy, czy czepiamy sie szczegolow? bo wydaje mi sie,
ze dobrze wiesz o co mi chodzilo). Leczenie skuteczne bedzie tylko wtedy
kiedy sam chory bedzie chcial sie leczyc, bedzie rozumial, ze choruje.
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |