Kilka miesiecy temu koalicjanci zmienili ustawe o sluzbie cywilnej i
wedle nowych zasad obsada stanowisk nie miala juz odbywac sie na
zasadzie konkursu tylko wprowadzono (jak za komuny) zasade mianowanie,
czyli de facto rozdawania stanowisk z klucza partyjno-prywatnego.
Tak wiec w Ministerstwie Edukacji Roman wymienil prawie wszystkich
dyrektorow i wicedyrektorow departamentow. I w sumie moze i nie byloby
nawet skadalem to, ze sa to sami znajomi i zaufani ministra gdyby nie
fakt, ze _zaden_ z nich nie ma stosownego przygotowania ani
doswiadczenia do penienia powierzonych obowiazkow !
Za Rzeczpospolita: Departament Ksztalcenia Ogolnego (decydujac m.in. o
maturach) jest pod kierownictwem bylego dyrektora Szkoly Podstawowej.
Departamentem Wspolpracy Miedzynarodowej kieruje czlowiek nie wladajacy
_zadnym_ jezykiem obcym, plus wuefisci czy byli handlowcy na posadach
wicedyrektorow, itp. Podobnie zachowuje sie Samoobrona robiac czystki
w Ministerstwie Pracy.
PiS robi swoje gdzie sie tylko da. To nie jest zadna wymiana "elit",
ani polowanie na agentow. To zwyczajny polityczny nepotyzm gdzie nie
liczy sie wiedza, ale licza sie znajomosci.

Oczywiscie "prawo zdobywcy" o ktorym pisalem juz wielkorotnie dalej
jest motywem przewodnim rzadow PiS-LPR-SO. Wymieniaja wszystkich
"nie_swoich" na lojalnych legionistow Jarka, Romana i Andrzeja.
Co jak jakis pieprzony triumwirat nam sie trafil - niedlugo znowu o
wszystkim beda decydowac wylacznie znajomosci, a nie to kim sie jest.
Chrzanie to i nie wracam - bede obserwowal z boku, spoza UE i wroce gdy
Polska bedzie normalniejszym krajem srodkowoeuropejskim a nie
dwudziestopierwszowieczna wersja republiki bananowej z Karaibow.

Pozdro

L'e-szczur