Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Marek" <m...@w...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Dosc nietypowy problem (dlugie)
Date: Sun, 15 May 2005 19:46:59 +0200
Organization: news.onet.pl
Lines: 57
Sender: t...@p...onet.pl@dial-2970.zgora.dialog.net.pl
Message-ID: <d681uq$7v6$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: dial-2970.zgora.dialog.net.pl
X-Trace: news.onet.pl 1116179226 8166 62.87.232.154 (15 May 2005 17:47:06 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 15 May 2005 17:47:06 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1437
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1441
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:320368
Ukryj nagłówki
Witam serdecznie,
Zwracam sie z pytaniem na grupe bo nie bardzo wiem gdzie szukac pomocy.
Okolo 3 lat temu na stwardnienie rozsiane zachorowala moja tesciowa.
Poczatki byly tragiczne, bezwlad konczyn dolnych, gornych, problemy z wymowa
i kontaktem z otoczeniem. Leki i odpowiednia rehabilitacja przyniosla
znaczna poprawe. Od okolo 2,5 lat kobieta chodzi i jest w stanie wszystko
kolo siebie zrobic. Rozmawia i normalnie funkcjonuje. Sluch troche slabszy i
koordynacja ruchow nie w 100% sprawna. Na poczatku byly duze checi powrotu
do zdrowia, ktore uwazam bardzo pomogly z odyskaniu kondycji. Niestety
nadszedl moment, w ktorym tesciowa stwierdzila, ze juz ma wszytkiego dosyc i
poprostu nie chce jej sie zyc. O swoja chorobe obwinia wszystkich czlonkow
rodziny, proby jakiejkolwiek pomocy stanowczo odrzuca. Odsunela sie od
wszystkich. Dodatkowo stala sie zlosliwa, nieznosna, ze zmianami nastrojow
przechodzacych z naglej euforii do niesamowitej zlosci. Trzeba uwazac na
wszystko co sie mowi i robi, nawet dobre rzeczy potrafi odebrac jakby byly
siekrowane przeciwko niej w efekcie czego rzuca sie z piesciami na moja zone
i szwagierke, terroryzuje psychicznie. Zdarzaly sie sytuacje, ze brala do
reki noz i z wsciekloscia w oczach pedzila do dziewczyn krzyczac, ze je
zabije. Twierdzi, ze nie chce jej sie zyc i niestety dazy do tego aby swoj
cel zrealizowac. Okolo 3 miesiecy temu probowala odebrac sobie zycie,
odkrecajac gaz, polykajac tableki i podcinajac sobie zyly. Proba
udaramniona. Akurat w pore z zona przyjechalismy. Trafila do szpitala na
oion. 2 dni i do domu. Nie dalo jej to nauczki - zachowanie takie same. W
zasadzie jeszcze gorzej bo bardziej zdesperowana. Po 4 dniach kolejna proba
samobojstwa. Tym razem suszarka i przedluzacz do wanny z woda. Poza smrodem
w lazienke nic sie nie stalo... kolejna proba udaremniona. Pytamy wiec
lekarzy o mozliwosc leczenia psychiatrycznego. Twiedza, ze chora musi
wyrazic zgode. Po wielodniowej namowie wyraza zgode. Wszystko jednak odbywa
sie w atmosferze jaka wyzej napisalem. Krzyki, rekoczyny i zlosliwosci ze
strony chorej. Trafia do szpitala psychiatrycznego. Leczenie polega na
podawaniu lekow antydepresyjnych. Chora sprytnie sie maskuje, zachowujac sie
w szpitalu zupelnie inaczej niz w domu. Po 3 tygodniach zostaje wypisana ze
szpitala. Wraca do domu. Tu ma wieksze pole do popisu. Odrazu stwierdza, ze
na zadne lecznie sie juz nigdy nie zgodzi. Caly czas mowi o samobojstwie.
Oglada programy tv o zabojstwach itp. (Proby wylaczenia TV koncza sie furia
zlosci ). Leki, ktore po powrocie ze szpitala dalej powinna brac sprytnie
przemyca pod jezykiem i zbiera. Po okolo tygodniu, jedna z corek znajduje
uzbierane tableki. Chora wpada w szal i rzuca o sciane corkę (zaznaczam, ze
waga kogucia z waga ciezka). Cale szczescie, ze akurat przyjechalem z pracy.
Dzisiaj tesciowa zabralo pogotowie .... polknela okolo 100tabletek. Proba
udaremniona. Szpital, oion.... 2 dni i wypis. Co dalej ?? To samo od nowa ??
Nie wiemy juz gdzie zwrocic sie o pomoc. Lekarze caly czas powtarzaja, ze
chora musi wyrazic zgode na leczenie. Nie do wiary. Kobieta ta jest
zagrozeniem dla rodziny. Widze, jak zona, szwagierka i tesc podupadli na
zdrowiu, ciagle zycie w stresie, niepewnosc jutra. Planowalismy z zona
dziecko, ale w takich warunkach jest to niemozliwe. Prosze o pomoc, co robic
w takiej sytuacji, czy naprawde cala rodzina jest skazana na zycie w ciaglym
stresie ??
Jesli to nie ta grupa to moze ktos skieruje na wlasciwa. Jesli za bardzo sie
rozpisalem to przepraszam ale naprawde jestem juz zdesperowany i szukam
pomocy.
pozdrawiam
Marek
|