Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 7


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2008-01-15 00:36:11

Temat: Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????
Od: "Anonim" <a...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

To będzie smutny list...

Mam 25 lat, tylko i aż tyle...


Miłość, słowa "Kocham na zawsze", które powtarzaliśmy sobie nieustannie
przez kilkanaście miesięcy...
Później było ich mniej, aż przyszedł koniec. Trzy lata razem. Koniec.

Minęły już trzy lata jak nie jesteśmy ze sobą.
Chłopak, z którym była później, zranił ją najbardziej na świecie.

Teraz mówi, że przez najbiższe 4 lata nie chce mieć nikogo, rzuciła się w
wir pracy...
Przez 4 lata, na pewno pozna kogoś, z kim będzie, pomimo, że teraz mówi co
innego...
Gdy wyjdzie za mąż, a ja nadal będę sam, to nie wiem co zrobię.


Dzieli nas 200 km, ale mógłbym jeździć co tydzień, gdyby tylko chciała...
Mógłbym nawet zrezygnować z tej pracy, wrócić w rodzinne strony...
Choć nie myślę w ogóle o ślubie, gdybym wiedział że chce, wiem co bym
zrobił.

A Ona pisze "Nie widzę sensu, nie mam teraz czasu na randki"...

Gdyby spotkała się ze mną choć raz, na dłuższą rozmowę, może wtedy
zrozumiałbym, że jednak nie jesteśmy dla siebie.


Niedawno skończył się mój drugi związek, ponieważ zbyt często wracałem
myślami do Niej, mojej pierwszej miłości. Ja chyba już nie potrafię kochać
innej.

Bardzo się starałem zapomnieć, pochowałem wszystkie zdjęcia, podarunki, ale
teraz widzę, że mam ogromny problem. Wspomnień nie da się ukryć.

Żyje sam w tym mieście, wyjechałem do pracy. Po rozpadzie ostatniego związku
nie potrafie dojść do siebie. Chyba zwariuję. Raz tylko miałem myśli
samobójcze - wtedy gdy odeszła.


Jeśli podoba mi się jakaś dziewczyna, to najczęściej jest podobna do Niej.
Niestety tylko podobna.

Co ja mam zrobić ze sobą, gdy nie potrafię się prawdziwie cieszyć oraz
skupić się na pracy ? Jak tak dalej pójdzie, nie będę miał ani pracy, ani
radości w ogóle.


Ciągle miewam huśtawki nastrojów.
Byłem z tym u psychologa, powiedziała żebym o Niej nie myślał, żebym
wyobrażał sobie jakieś drzewa itp...

Gdyby to było takie proste... Takie rady to ja sam mógłbym dawać...

Tyle rzeczy mi Ją przypomina, gdy usłyszę gdzieś jej imię, gdy puszczą w
radio jej ulubiony zespół, gdy jestem na koncertach, gdy myślę o morzu, gdy
zobaczę podobną dziewczynę, gdy... Setki powodów, natłok myśli, to jest tak
silne, że przebija wszystko inne.


Mieszkam teraz w dużym mieście, zawsze jest gdzie wyjść, zawsze jest co
robić. Mam bardzo wiele zainteresowań, pasji. Bardzo dużo pracy, często
nocami. Teraz mniej pracuję, nie mogę się skupić.

Pomimo to w ciągu tych 3 lat mało było miesięcy, a może i tygodni, żebym o
Niej choć przez chwilę nie pomyślał. To siedzi we mnie zbyt głęboko.

Rozstaliśmy się w zgodzie. W zasadzie nigdy się nie kłóciliśmy. Dlatego
każda sprzeczka z inną partnerką przypomina mi, że Ona była "lepsza". Choć
może to jeden z powodów rozstania, może było zbyt monotonnie.

Tak chciałbym z Nią być.
Nie mogę uwierzyć w to, że Ona nic już do mnie nie czuje. Nie wierze jej,
gdy to mówi.
A może boi się znów zakochać.

Raz tylko rozmawialiśmy po rozstaniu, 2 lata po nim. Tylko kilka minut.


Nie wiem co robić. Nie potrafię pracować w takim stanie psychicznym.

Jakoś nie wierzę w pomoc psychologów, ale może nie powiniennem opierać się
na jednym przypadku.

Niech ktoś mi da jakiś mądry pomysł jak się uwolnić albo jak sprawić żeby
chociaż mnie lubiła, bo tego, że kiedyś byłem dla Niej całym światem jestem
pewien. Za to dałbym się zabić.

Pisaliśmy do siebie listy, bardzo dużo, bardzo często. Dostawała zawsze
najpiękniejszą różę, jaką udało mi się kupić.

Mógłbym wysyłać kwiaty, piękne róże, setki kwiatów... Tylko to chyba nie ma
sensu.

Chciałbym Jej to wszystko powiedzieć, i wiele, wiele więcej. Rozum
podpowiada mi, żebym nigdy tego nie robił.

Gdyby jednak zgodziła się na spotkanie, a sądzę że gdybym bardzo nalegał,
zgodziła by się, to czy powiniennem powiedzieć wprost, że jest
najwspanialszą dziewczyną świata, czy też rozmawiać, jak kolega z koleżanką
i liczyć, że znów za jakiś czas porozmawiamy ???

Czy może pokłócić się z Nią, tak ostro, jak nigdy, i uwolnić się na zawsze?
Jakoś wątpię że mi się to uda...


Może powiniennem iść do psychiatry?

Właściwie to już mam dość takiego życia, jakoś muszę to rozwiązać. Tylko nie
umiem... Albo wydaje mi się że nie umiem.

Chciałbym iść do psychologa, ale prywatnie już nie pójdę.
A w publicznej służbie zdrowia to z tego co się dowiedziałem - są spotkania
grupowe. Co ja powiem przy tych obcych ludziach z poważnymi problemami: "Nie
mogę się odkochać?". Przecież dla kogoś to śmieszne...

Pomóżcie mi jakoś... Nie piszcie że to musi trwać latami, bo w tym
zawieszeniu, już nie wytrzymam.

M.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2008-01-15 01:18:56

Temat: Re: Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????
Od: assembler <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Współczuję, stary. Nic sie nie da z tym zrobić raczej,
tak od razu. Chemia. Musi minąc trochę czasu.
Moim zdaniem - nie rozmawiać, nie dzwonić,
żadne tam kolega-koleżanka (najgorsza sytuacja jak
jedna strona coś czuje, a druga nic). Spytaj jej
"czy mam to coś?". Jak z jej ust usłyszysz, że nie
to będzie ci się pewnie łatwiej pogodzić.
Mam wrażenie, że ty myślisz, że ona chce z Tobą być,
ale o tym nie wie. Coś w tym rodzaju. Albo że
nagle będzie chciała wrócić. I ta nadzieja podtrzymuje chemię.
"nie widzę sensu" to za mało. Ona ci to musi dobitniej
powiedzieć. Wtedy pewnie zrozumiesz i za jakiś czas minie.
--
assembler

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2008-01-15 01:55:33

Temat: Re: Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????
Od: "Bluzgacz" <p...@w...org> szukaj wiadomości tego autora


"Anonim" <a...@a...pl> wrote in message
news:fmgv67$1v5$1@news.onet.pl...

> Miłość, słowa "Kocham na zawsze", które powtarzaliśmy sobie nieustannie
> przez kilkanaście miesięcy...
> Później było ich mniej, aż przyszedł koniec. Trzy lata razem. Koniec.

To nieustanne powtarzanie jak rutyna.
Mniej mowic, pierdolic a wiecej okazywac. Slowa to jedno, ale wazne sa jak
nie mozna okazac bezposrednio tego co sie nimi wyraza.
Czesto sa puste, a jak powtarzane nieustannie traca na znaczeniu.

> Teraz mówi, że przez najbiższe 4 lata nie chce mieć nikogo, rzuciła się w
> wir pracy...
> Przez 4 lata, na pewno pozna kogoś, z kim będzie, pomimo, że teraz mówi co
> innego...

Tez sie leczy. Z ciebie i z tego debila. Jezeli myslisz, ze zapieprz w pracy
ja tak szybko uwolni od mysli, to sie cholernie mylisz.
Dlugo takie rzeczy siedza w kobietach. Czesto tak mocno, ze po nieudanym
zwiazku zmieniaja postepowanie tak diametralnie, ze kazdy nastepny spotkany
facet, jest zupelnie inny od tych, ktorych miala wczesniej. Zeby nie
pamietac z jednej strony, a z drugiej zeby sie nie nakrecac, zeby to
wyplenic z psychiki.

> Gdy wyjdzie za mąż, a ja nadal będę sam, to nie wiem co zrobię.

Zapytaj, czy moglbys swiadkowac.
Skoncz kurwa sie uzalac nad soba.

> Dzieli nas 200 km, ale mógłbym jeździć co tydzień, gdyby tylko chciała...
> Mógłbym nawet zrezygnować z tej pracy, wrócić w rodzinne strony...
> Choć nie myślę w ogóle o ślubie, gdybym wiedział że chce, wiem co bym
> zrobił.

Moglbym i moglbym. Ale kurwa nie mozesz, przyjmij to do wiadomosci.
Nie mozesz i najprawdopodobniej moc nie bedziesz, skonczylo sie.
Skup sie na sobie, stan sie chociaz na krotko pierdolonym egoista i mysl
tylko i wylacznie o sobie.
Rozwijaj sie, zajmij sie czyms, wyjedz gdzies, zerznij jakas inteligentke
albo studenciare.

> A Ona pisze "Nie widzę sensu, nie mam teraz czasu na randki"...

Nie chce i uszanuj to. Nie narzucaj sie, bo tylko zaognisz sprawe i jeszcze
bardziej ja zniechecisz, nie tylko do siebie.
URWIJ kontakt, calkowicie. I kiedy bedzie myslala, ze ja olales, odezwij sie
2 razy w roku - na swieta. Krotkie i suche zyczenia, zeby widziala, ze masz
klase i pamietasz o ZNAJOMYCH.
Staraj sie byc pierwszy, nie pozwol, zeby to ona wczesniej zadzwonila z
zyczeniami.

> Gdyby spotkała się ze mną choć raz, na dłuższą rozmowę, może wtedy
> zrozumiałbym, że jednak nie jesteśmy dla siebie.

Powinienes zrozumiec i uszanowac to po jej zachowaniu. Tu rozmowy nie
trzeba, jeno tego abys sie odczepil od niej, odpierdolil po prostu.
Urwij sie i tyle.

> Niedawno skończył się mój drugi związek, ponieważ zbyt często wracałem
> myślami do Niej, mojej pierwszej miłości. Ja chyba już nie potrafię kochać
> innej.

Zwykle pierdolenie. Minie pare miesiecy/lat i wrocisz do formy.
Nie marnuj czasu, w tym czasie jak wspomnialem pracuj nad soba, nad
charakterem.

> Bardzo się starałem zapomnieć, pochowałem wszystkie zdjęcia, podarunki,
> ale teraz widzę, że mam ogromny problem. Wspomnień nie da się ukryć.

Nie chowaj, tylko spal to gowno.
Pusc z dymem cala ta swoja pieprzona przeszlosc.
Raz tak zrobilem i pomoglo. Zapros najlepszych przyjaciol i zrobcie to
razem, jak rytual i odciecie sie od niezbyt pomyslnej przeszlosci.
Takie zamkniecie pewnego etapu - chodzi o symbolike i pozegnanie sie.
Bedziesz mial ich wsparcie do tego alkohol i szczera rozmowa. Pomaga.

> Żyje sam w tym mieście, wyjechałem do pracy. Po rozpadzie ostatniego
> związku nie potrafie dojść do siebie. Chyba zwariuję. Raz tylko miałem
> myśli samobójcze - wtedy gdy odeszła.

Tez zyje sam w obcym miescie, dwa lata i pierdole takie problemy.
Co jakis czas poznawalem niezla kolezaneczke, spedzalem z nia czas i rznalem
do upadlego.
Kazda musiala spelniac jednakze warunek: byc wartosciowa osoba, bo lubilem
sobie w tej samotnosci zamienic z nia pare zdan. Miedzy wspolnym
pierdoleniem sie spedzalem czas na rozmowach, takze tych nielekkich i
pomagalo. Jak nie ma uczuc, to nie zestawiasz tych dziewczyn ze swoja byla,
powoli buduje sie pancerz i charakter staje sie twardszy, bardziej dojrzaly.
Po jakims czasie, sam zauwazysz, ze inaczej patrzysz na kobiety, ze wzrosly
wymagania i twoja ex, tak naprawde nie jest jakas wyjatkowa lacha, ale w
tlumie ciekawych kobiet jest co najwyzej przecietna.
Mysli samobojcze? Nie, to maksymalna dolina, w ktorej mysl o skonczeniu ze
soba przeszla ci przez glowe - to wszystko w tym temacie, nic wiecej, wiec
nie dorabiaj sobie bzdurnej filozofii.

> Jeśli podoba mi się jakaś dziewczyna, to najczęściej jest podobna do Niej.
> Niestety tylko podobna.

Normalka, teraz bedziesz porownywal. 2-3 lata jeszcze, moze nieco wiecej -
ale mam na mysli te, ktore bedziesz mial na stale.
Te do jebania, beda sluzyc (jak wiekszosc kobiet) wylacznie do tego, zeby
zerznac i sie spuscic, bo nie sa wiecej warte.

> Co ja mam zrobić ze sobą, gdy nie potrafię się prawdziwie cieszyć oraz
> skupić się na pracy ? Jak tak dalej pójdzie, nie będę miał ani pracy, ani
> radości w ogóle.

Wiecej pracowac, zapisz sie na cos. Podobno sport pomaga, wybierz taki,
gdzie sie skatujesz, ze nie bedzie sil na myslenie.
Moze przy okazji taki, zeby sie wyzyc, boks, krav maga, albo praca na
platformach na Polnocnym.

> Ciągle miewam huśtawki nastrojów.
> Byłem z tym u psychologa, powiedziała żebym o Niej nie myślał, żebym
> wyobrażał sobie jakieś drzewa itp...

Powiedz jej, ze niech zalozy se te hustawke na drzewie, rozpedzi i niech
pierdolnie sie w ten durny czerep.
Olej takie rady. Drzewo to ona sobie wyobraza (mega-korzenia) ale w dupie.

> Gdyby to było takie proste... Takie rady to ja sam mógłbym dawać...

Lepiej bylo te pieniadze juz przepic, tak szczerze.

> Tyle rzeczy mi Ją przypomina, gdy usłyszę gdzieś jej imię, gdy puszczą w
> radio jej ulubiony zespół, gdy jestem na koncertach, gdy myślę o morzu,
> gdy zobaczę podobną dziewczynę, gdy... Setki powodów, natłok myśli, to
> jest tak silne, że przebija wszystko inne.

Kurwa, normalna rzecz - po raz kolejny masz symptom nieszczescia i chuj.
Nawet jakbys puscil Napalm Death i np plyte Utopia banished, tez bys znalazl
cos co ja przypomina.

> Mieszkam teraz w dużym mieście, zawsze jest gdzie wyjść, zawsze jest co
> robić. Mam bardzo wiele zainteresowań, pasji. Bardzo dużo pracy, często
> nocami. Teraz mniej pracuję, nie mogę się skupić.

Zacznij wychodzic. Nie z ludzmi, ale do ludzi. Poznawaj nowe dupy.
Jak jestes pasztetem to masz przejebane, bo bedziesz szukal jakiegos
potwora.
Jak nie, to jestes w domu. Sympatyczna i inteligentna dupencja jest w stanie
bardzo poprawic humor i niekoniecznie mowie tu o zrobionej lasce z
przelknieciem nasienia, czy ostrym jebaniem od tylu. Jak dobrze rozegrasz,
to przenocuje cie a rano obudzi sniadaniem no i porzadnym obciagiem
oczywiscie. Duze miasto = duzo studentek = duzo okazji.

> Pomimo to w ciągu tych 3 lat mało było miesięcy, a może i tygodni, żebym o
> Niej choć przez chwilę nie pomyślał. To siedzi we mnie zbyt głęboko.

Hehehe!
Czyli bywaly tygodnie, a moze nawet miesiace kiedy jednak o niej nie
myslales.
Zatem mozesz byc spokojny, minie szybciej nawet niz sie spodziewalem.

> Rozstaliśmy się w zgodzie. W zasadzie nigdy się nie kłóciliśmy. Dlatego
> każda sprzeczka z inną partnerką przypomina mi, że Ona była "lepsza". Choć
> może to jeden z powodów rozstania, może było zbyt monotonnie.

Bardzo mozliwe. Hormony musza sie wyszalec w zwiazku. Brak temperamentu u
obu stron jest czesto przyczyna rozjebania zwiazku i wpadniecia w rutyne.
Klotnie - takie na poziomie, bez rzucania kurwami - sa wskazane, ale u mnie
jezeli juz sie jakas zdarzala to konczyla sie szybkim rznieciem kobiety na
stole metoda "az Ci sie odechce" i zawsze skutkowalo.

> Tak chciałbym z Nią być.
> Nie mogę uwierzyć w to, że Ona nic już do mnie nie czuje. Nie wierze jej,
> gdy to mówi.
> A może boi się znów zakochać.

Chuja sie boi. Zwiazek sie wypalil, nie kocha cie juz - to sie zdarza i
przestan myslec ze jest inaczej.
Mysl tak, jakbys nigdy jej nie mial zobaczyc, spotkac. Pomoze bardziej
przejsc przez to.

> Raz tylko rozmawialiśmy po rozstaniu, 2 lata po nim. Tylko kilka minut.

Sam jestes sobie winny, bo roztrzasasz to wszystko, wracasz do tego i sam
sie katujesz.
Dystans trzeba miec. Dobrze ze ten zwiazek ci sie rozpierdolil, nauczy cie
czegos, chociaz bolesna to nauka bedzie, ale z perspektywy czasu sam sie
przekonasz.
Na takich sytuacjach czlowiek sie uczy i nabiera dojrzalosci.

> Nie wiem co robić. Nie potrafię pracować w takim stanie psychicznym.

Zmien prace, albo stan sie jebanym szczurem, ktory nie ma czasu aby myslec o
czymkolwiek innym niz o slupkach i liczbach, zapierdalajac 15-20h na dobe

> Jakoś nie wierzę w pomoc psychologów, ale może nie powiniennem opierać się
> na jednym przypadku.

Olej ich, to co masz przezyl spory procent ludzi. I jakos nie musieli
korzystac z pomocy psychologow.

> Niech ktoś mi da jakiś mądry pomysł jak się uwolnić albo jak sprawić żeby
> chociaż mnie lubiła, bo tego, że kiedyś byłem dla Niej całym światem
> jestem pewien. Za to dałbym się zabić.

Zapomnij o niej. Skoncz o tym myslec. Zacznij kurwa zyc, bo wegetujesz jak
na razie.
Nawet nie mysl o niej podczas zjezdzania na recznym, wykluczone.

> Pisaliśmy do siebie listy, bardzo dużo, bardzo często. Dostawała zawsze
> najpiękniejszą różę, jaką udało mi się kupić.

Jednym badylem za czesto dawanym tez mozesz spierdolic wiele.
Po chuj pisales, bez sensu.

> Mógłbym wysyłać kwiaty, piękne róże, setki kwiatów... Tylko to chyba nie
> ma sensu.

Ta cala historia nie ma sensu. Uzalasz sie nad soba, spojrz na to wlasnie z
tej strony.

> Chciałbym Jej to wszystko powiedzieć, i wiele, wiele więcej. Rozum
> podpowiada mi, żebym nigdy tego nie robił.

No to jeszcze zachowales jakas odrobine zdrowego rozsadku.
Podsycaj go, zeby wypelnil twoj mozg, moze w koncu przejrzysz na oczy.

> Gdyby jednak zgodziła się na spotkanie, a sądzę że gdybym bardzo nalegał,
> zgodziła by się, to czy powiniennem powiedzieć wprost, że jest
> najwspanialszą dziewczyną świata, czy też rozmawiać, jak kolega z
> koleżanką i liczyć, że znów za jakiś czas porozmawiamy ???

Nie spotykac sie, nie rozmawiac, urwac kontakt - JAKIKOLWIEK.
Zero telefonow, emaili, listow, golebi i skurwialych smsow czy tzw
"gluchaczy"

> Czy może pokłócić się z Nią, tak ostro, jak nigdy, i uwolnić się na
> zawsze? Jakoś wątpię że mi się to uda...

Zabij ja moze - powinno pomoc.

> Może powiniennem iść do psychiatry?

Jezeli pozwoli sie zerznac - jak najbardziej.
Na kobiety idz, ale nie na dziwki czy szmaty, tylko takie, gdzie sie trzeba
postarac, gdzie poczujesz swoja wartosc jak uda sie ja poderwac a tym
bardziej przepierdolic.

> Właściwie to już mam dość takiego życia, jakoś muszę to rozwiązać. Tylko
> nie umiem... Albo wydaje mi się że nie umiem.

Zamiast wydawania sie, stan przed lustrem i powiedz: "jestem pizda, to sie
musi zmienic".

> Chciałbym iść do psychologa, ale prywatnie już nie pójdę.
> A w publicznej służbie zdrowia to z tego co się dowiedziałem - są
> spotkania grupowe. Co ja powiem przy tych obcych ludziach z poważnymi
> problemami: "Nie mogę się odkochać?". Przecież dla kogoś to śmieszne...

To kurewsko smieszne, olej to. Z przyjaciolmi sie spotkaj, powinni pomoc -
jak nie, to chuje - nie przyjaciele.

> Pomóżcie mi jakoś... Nie piszcie że to musi trwać latami, bo w tym
> zawieszeniu, już nie wytrzymam.

Wytrzymasz.
Zawsze wytrzymujemy.

I pamietaj - ZERO kontaktu.
Moze nawet do konca pierdolonego zycia.
Sama przyjdzie, na kolanach - wszystkie wracaja i prosza.
Ale wtedy bedziesz w trakcie urzadzania pokoju dla 3 dziecka.
--

Bluzgacz
bluzgacz(at)gmail.com
alt.pl.zbluzgaj - kultura alternatywna
http://www.trolling.pl/trolling.htm
Przylacz sie: http://plsocpolityka.blog.onet.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2008-01-15 04:10:54

Temat: Re: Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Anonim; <fmgv67$1v5$1@news.onet.pl> :

> Dzieli nas 200 km, ale mógłbym jeździć co tydzień, gdyby tylko chciała...
> Mógłbym nawet zrezygnować z tej pracy, wrócić w rodzinne strony...
> Choć nie myślę w ogóle o ślubie, gdybym wiedział że chce, wiem co bym
> zrobił.

Właśnie - mógłbyś, a tak naprawdę nic nie robisz. To nie namawianie do
robienia, ale stwierdzenie faktu, że przy tej miłości zapewne nie trzyma
Ciebie "miłość", ale poczucie "niezrobienia".

Pozdrawiam w zrozumieniu
Flyer
--
gg: 9708346; jabber:f...@j...pl
http://www.flyer36.republika.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2008-01-15 15:04:47

Temat: Re: Jak się odkochać (albo jak J? przekonać) ??????????????
Od: "Chwilozof" <...@0...com> szukaj wiadomości tego autora


"Anonim" <a...@a...pl> wrote in message news:fmgv67$1v5$1@news.onet.pl...
> To będzie smutny list...

Najlepsze lekarstwo to inna kobieta, ale nikle szanse ze znajdziesz podobna.
Swiat zmienisz zmieniajac tylko siebie. Ja odradzam sie zokochiwac drugi raz.
To raczej nie wychodzi i lepiej niestety odczekac z roczek. Wazne abys mial klase.
Najlepiej wyjedz z kraju tam gdzie jest duzo Polonii. Zarobisz i na pewno poznasz
ciekawych ludzi.

Pozdrawiam




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2008-01-16 14:34:45

Temat: Re: Jak się odkochać (albo jak Ją przekonać) ??????????????
Od: "Mirosław Backa" <b...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Może powiniennem iść do psychiatry?
>
> Właściwie to już mam dość takiego życia, jakoś muszę to rozwiązać. Tylko
> nie umiem... Albo wydaje mi się że nie umiem.
>
> Chciałbym iść do psychologa, ale prywatnie już nie pójdę.
> A w publicznej służbie zdrowia to z tego co się dowiedziałem - są
> spotkania grupowe. Co ja powiem przy tych obcych ludziach z poważnymi
> problemami: "Nie mogę się odkochać?". Przecież dla kogoś to śmieszne...
>
> Pomóżcie mi jakoś... Nie piszcie że to musi trwać latami, bo w tym
> zawieszeniu, już nie wytrzymam.
>
> M.
mialem nic nie pisac, bo co tu pisac. kazdy to przezyl kto kochal. z czasem
minie ale cosik musisz zrobic z tym. grupy sa bardzo dobre by sie zaznajomic
z wlasnymi problemami poprzez sluchanie innych, ludzie tez tak maja i daja
rade. moze warto sprobowac...
ale najwazniejsze by nie siedziec w miejscu i szukac innej, jesli Twoja
ukochana nie widzi z Toba przyszlosci, inaczej nie da rady nie zmusi sie
kogos by go kochal...
pozdrawiam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2008-01-23 21:42:06

Temat: Dzieki :)
Od: "Anonim" <a...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Bluzgacz" <p...@w...org> napisał w wiadomości
news:fmh3ql$r8i$1@news.albasani.net...

> To nieustanne powtarzanie jak rutyna.
> Mniej mowic, pierdolic a wiecej okazywac. Slowa to jedno, ale wazne sa jak
> nie mozna okazac bezposrednio tego co sie nimi wyraza.
> Czesto sa puste, a jak powtarzane nieustannie traca na znaczeniu.

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

Odpisuje pod tą bo... coś jest w tym wszystkim.

W kazdym razie przeszło mi. Nie wiem czy po przeczytaniu czy po rozmowie z
kolezanka. Pewnie i to i to.

W kazdym razie znow chce mi sie zyc. Niech spada w cholere, jak nie chce to
nie.
Niedługo wiosna, u mnie już wiosna.

Jeszcze raz dzieki, sory ze nie odnosze sie do poszczegolnych akapitow ale
nie chce juz do tego wracac.


Pozdrawiam
M.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

A w ogóle to idę spać :-D
XL wiosenna
Choroba afektywna dwubiegunowa a pobór do wojska
NIHIL NOVI
ZOSTALEM ULECZONY

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »