Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.internetia.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for
-mail
From: "Roxio" <r...@n...spam.please>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
Subject: FWD: Smierc przechodnia w poblizu szpitala
Date: Wed, 3 Jul 2002 09:40:03 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 79
Message-ID: <afvkk4$nao$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: pj30.krakow.cvx.ppp.tpnet.pl
X-Trace: news.tpi.pl 1025725893 23896 217.99.210.30 (3 Jul 2002 19:51:33 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 3 Jul 2002 19:51:33 +0000 (UTC)
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2417.2000
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2314.1300
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:76247
Ukryj nagłówki
http://wyborcza.gazeta.pl/info/artykul.jsp?xx=909523
&dzial=krk010100
Śmierć przechodnia w pobliżu szpitala
200 m od dwóch szpitali zmarł wczoraj w centrum Krakowa mężczyzna. Pogotowie
nie zdążyło - jechało do leżącego na ulicy człowieka kilkadziesiąt minut.
Nie powiadomiło też o wypadku szpitali
Zdarzenie miało miejsce po g. 10. Na skrzyżowaniu ul. Królewskiej z al.
Kijowską zasłabł i stracił przytomność 52-letni zbieracz złomu. Dookoła
mężczyzny zebrał się tłum gapiów, wezwano pogotowie. Starszy człowiek
próbował zatrzymać karetkę, która właśnie przejeżdżała ul. Królewską. -
Ominęła mnie bokiem! - opowiadał nam oburzony. Później okazało się, że
została wezwana do innego chorego.
Przechodnie zgodnie mówią, że nieprzytomny mężczyzna czekał na pomoc 40 min,
a pracownicy pogotowia twierdzili, że byli na miejscu po 20 min. Pewne jest
natomiast, że karetka jechała aż z Podgórza, bo w bliżej położonych stacjach
pogotowia nie było wolnego auta. Mimo reanimacji mężczyzna zmarł. - To jakiś
szczególnie pechowy dzień - tłumaczył tuż po wypadku Jacek Pachota,
koordynator krakowskiego pogotowia. - Zabrakło karetek, bo ludzie źle znoszą
upał. Mamy mnóstwo interwencji.
Niecałe 200 m od miejsca tragedii znajdują się aż dwa szpitale i
przychodnia. Ich pracownicy mówią, że nie zanotowali żadnego zgłoszenia. -
Gdyby ktoś nas poinformował, moglibyśmy po prostu podbiec, nie byłoby mowy o
lekceważeniu - twierdzi pielęgniarka dyżurna ze szpitala kolejowego. - Mamy
łączność z pogotowiem ratunkowym, więc jeżeli w pobliżu szpitala dochodzi do
wypadku, możemy interweniować. Takiej informacji nie otrzymaliśmy - dodają
dyżurni ze Szpitala MSWiA.
- To są tylko puste deklaracje - odpowiada Jacek Pachota. Ten człowiek
mógłby równie dobrze umrzeć pod drzwiami szpitala, obowiązują bowiem
niekiedy wewnętrzne regulacje, które zabraniają lekarzom interweniowania
poza budynkiem. Ta sytuacja zmieni się dopiero w przyszłym roku, kiedy w
szpitalach powstaną oddziały ratunkowe.
Z kilkudziesięciu osób, które przyglądały się umierającemu mężczyźnie, żadna
nie udzieliła mu pierwszej pomocy.
Czuję się bardzo źle
Michał Olszewski: Dwieście metrów od szpitala umiera człowiek. Dyspozytor
wie, że karetka może mieć kłopoty z szybkim dojazdem. Dlaczego nie zadzwonił
do szpitala?
Dr Małgorzata Popławska, kierownik krakowskiego pogotowia ratunkowego: Mógł.
Jak dotąd w Krakowie nie praktykowaliśmy jednak takich zwyczajów. Odkąd
pamiętam, nie zdarzyła się podobna sytuacja. Dlatego dyspozytor zachował się
prawidłowo.
Prawidłowo? Przecież ten człowiek umarł. Może gdyby szpital...
- No właśnie. Może. Człowiek, który zadzwonił na pogotowie, nie potrafił
określić, czy ma do czynienia ze zwykłym omdleniem czy też z zatrzymaniem
układu krążenia. Do takich zdarzeń wyjeżdżaliśmy wczoraj cały dzień. Nie
sposób było przewidzieć, że akurat to na zbiegu Królewskiej i Kijowskiej
zakończy się śmiercią. Poza tym, skąd ta pewność, że lekarz szpitalny
zostawi pacjentów i pobiegnie te 200 metrów, żeby sprawdzić, czy komuś
zrobiło się słabo? To wcale nie jest oczywiste.
Lekarzy w szpitalu było zapewne kilkudziesięciu. Może znalazłby się jeden,
który podjąłby interwencję...
- Na tej samej zasadzie można pytać, dlaczego większość ludzi nie zatrzymuje
się, przechodząc obok leżącego. Mieliśmy szukać po szpitalach jednego
sprawiedliwego? Dlaczego nikt z tłumu nie podjął interwencji, ograniczając
się do zgłaszania pretensji i uwag do działalności pogotowia. Powtórzę:
zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Taka interwencja nie należy do
lekarzy szpitalnych, tylko do nas. Dlatego nie było telefonu do szpitala
kolejowego czy MSWiA.
Konkluzja jest oczywista: z prawnego punktu widzenia działaliście bez
zarzutu. A z etycznego?
- Czuję się bardzo źle.
|