Jest od chorób zakaźnych, profesor, popularyzator wiedzy o HCV.

Na wstępie pyta czego oczekuję. Chcę być zdrowa i mieć diagnozę
odpowiedziałam.
W trakcie wizyty niezwykle chaotyczny. Wielokrotnie nie da skończyć zdania,
ciągle przerywa. Wielokrotnie wraca do badań, które już widział, nie wiem
czy nie czytał dokładnie, czy dążył do celu by mi się te badania pomieszały,
czego nie osiągnął.
Z trudem i z szybkością samolotu odrzutowego, by nie mógł mi przerwać,
bliżej końca wizyty powiedziałam, że mogłam mieć kontakt z takimi a siakimi
chorobami zakaźnymi (wymieniłam 3), wcześniej nie dał mi tej szansy.

No i jest bezczelny.
Nie dostałam zaleceń ani lekarstw, co powiedział wprost.
Dostałam za to "orzeczenie" nie wiem po co, do czego i dla kogo w którym na
piśmie, mimo mojego sprzeciwu, stwierdza bezczelnie nieprawdę: "Nie
stwierdzam podwyższonej aktywności enzymów wątrobowych z wyjątkiem jednego
oznaczenia ze stycznia 2016 "
Pokazywałam wyniki badań także z czerwca 2016 i grudnia 2016 w których także
enzym wątroby wychodzi poza normę. W trakcie wizyty wcześniej, zdaje się
powiedział, że "nie uznaję tych wyników".
Rozumiem, że mógłby tak powiedzieć, gdyby wyniki były zalane kawą i
nieczytelne, albo pochodziły np z zagranicznego jakiegoś "nie atestowanego"
laboratorium,
skoro jednak wynik jest z tego samego laboratorium co uznany, a automat
wyraźnie zaznaczył strzałeczką wzrost, a parametr wychodzi poza normę podaną
na samym wyniku na tej samej kartce, z zaleceniem od tego laboratorium, to
"nie uznanie" wyniku jest czystą bezczelnością i działaniem identycznym z
NFZowskim uzdrawianiem pacjenta, mimo, że wizyta była płatna 250zł.

Wiem, że medycy porozumiewają się między sobą na szkodę dla pacjenta.

Wiem, że podane orzeczenie zawiera także drobne, jednoznaczne błędy
wskazujące, które zdania w treści są nieprawdziwe.

Takie postępowanie medyka, zwłaszcza ze stopniem profesorskim uznaję jako
niezwykle naganne. Mam prawo do leczenia, leków, wiedzy o swoim stanie
zdrowia itp.

Podobne problemy mają ludzie zwalniani z pracy. Świadectwo Pracy często
zawiera dodatkowe dane (kreski, kropki, błędy) przekazujące pewne dane
pomiędzy kadrowymi - ci prawie zawsze mają związek z służbami
bezpieczeństwa - te praktyki są nielegalne. Na pewno był wyrok, w ostatnim
kapitalistycznym 25leciu, obowiązujący, (może nawet wpisany do ustawy),
zabraniający tego, a nie wykluczam, że związany z odpowiedzialnością karną.
Wiem, że mam wilczy bilet w robocie,
teraz mam pewność, że także w lecznictwie.
Miałam nadzieję, że wyjeżdżając poza województwo (do Poznania) ucieknę od
tego. Nie udało się.

Postępowanie lekarzy sprowadza się do odciągania leczenia, by nie nastąpiło
ono nigdy, pod pretekstem np bo przecież tobie to leczenie nie jest
potrzebne,
faktycznie zaś celem jest zatajenie nielegalnych szkodliwych działań lekarzy
(mi dewiantka ginekolog wykonując USG dopochwowe bez mojej zgody rozerwała
zrosty i zaraziła nie wiadomo czym)
a może także chodzić o nielegalne doświadczenia na ludziach.
Np celowe zarażanie w celu testowania szczepionek (np WZB),
lub celowe zarażanie "żywicielem pośrednim" by wykluła się choroba utajona,
nie dająca wcześniej żadnych objawów.
A za to powinni natychmiast wsadzać do więzienia.
Kodeks karny zawiera takie paragrafy.

--
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. ( ortografia . pev . pl )