Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Jak by tu przed soba uciec

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak by tu przed soba uciec

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-13 08:39:41

Temat: Jak by tu przed soba uciec
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


JAK BY TU PRZED SOBĄ UCIEC


"Żaden człowiek nigdy w zupełności nie rozumie swych własnych
chytrych wykrętów, mających na celu ucieczkę od ponurego cienia
samowiedzy."
- Joseph Conrad



Straszliwie wykrętna jestem. Zrozumiałam to dopiero ostatnio
dzięki psychoanalizie, na którą się zdecydowałam. Nie jest to,
oczywiście, "fałsz" wykalkulowany, zamierzony. Każda psychika ma
swoje mniej lub bardziej świadome mechanizmy ochronne, by lżej jej
było znosić lęki, konflikty i napięcia trudnej rzeczywistości.
Trochę o moich.

Perfekcjonizm. Będę idealnie grzeczna, miła, użyteczna,
uczynna, na sto procent skuteczna w swych działaniach, ogólnie -
bez zarzutu. Nic złego nie może mi się przytrafić. Iluzja! Jestem
słaba, nie chcę jednak do tego się przyznać, a poza tym nie mam
najmniejszej chęci być zawsze na najwyższych obrotach.

Unicestwić zagrożenie! Magiczne zaklinanie losu, anulowanie.
Życie kopie znienacka, gdy najmniej się tego spodziewamy.
Przygotować się zawczasu, bać się na zapas, być nastawionym na
najgorsze, może wtedy życie mnie oszczędzi, nic złego się nie
przydarzy. Wykręt. Nic mi nie pomogą moje irracjonalne, jakby
wykalkulowane lęki. Życie może mi znowu przywalić. Jest to
chowanie głowy w piasek, ucieczka od realnego ryzyka, zagrożenia.
Nie zdaje się na nic.

Są myśli, uczucia bulwersujące, gorszące, niewygodne,
niewskazane, krotko mówiąc, "źle widziane". Zakazujemy ich sobie.
Przykład. O Mój Boże, ileż to razy we wzbierającej wściekłości
miałabym przeogromną chęć rzucić dajmy na to takim półmiskiem z
wyzwalającą mocą o podłogę. W życiu niczego w amoku nie stłukłam!
Za wszelką cenę trzeba się kontrolować i jeszcze raz kontrolować,
tłuczenie talerzy jest prymitywnym odreagowaniem silnych emocji,
nie wypada, a zresztą, kto by, jak nie ja sama, potem ten cały
bałagan posprzątał.

Moje zbyt dobrze "wychowane" superego. Staje się ono moim
własnym dyktatorem, tyranem. Żyję według jego rozkazów. A
potencjał "władzy" w nim ogromny. Moje autentyczne, spontaniczne
odczucia i myśli są stłumione, nie przeżyte tak, jak przeżyte być
powinny, wyrzekam się ich. A skutek? Zbierają się gdzieś tam
traktowane po macoszemu, by kiedyś dać znać o sobie lub wręcz się
zemścić. Przybiorą formę gwałtownej, ostrej depresji. Depresji,
której za wszelką cenę chciałabym uniknąć.

Projekcja. Czy to ja jestem agresywna, przewrażliwiona, słaba,
leniwa, itp.? Nie, wszystkiemu winny ktoś poza mną: niesprzyjające
okoliczności, wredny sąsiad, krytyczny adwerser, upierdliwy
życiowy kompan. Wszyscy i wszystko, aby nie ja. Nawet Jarosław
Iwaszkiewicz zapyta:, "Co to jest piekło? Piekło - inny człowiek."
A ja już wiem, że niekoniecznie tak jest. Odkryłam swoje "piekło"
w mojej najgłębszej psychice.

Fantazjowanie. Tu jestem niebywale mocna. Gdy napotykam
przeciwności, gdy moje potrzeby nie mogą być w rzeczywistości
zaspokojone, gdy doskwierają mi przezywane aktualnie konflikty czy
frustracje w sposób automatyczny, mniej lub bardziej świadomy
uciekam w świat dobrotliwej fantazji. Dopiero tam, chociaż
symbolicznie, ale za to niezmiernie dziarsko rozprawiam się z
życiowymi problemami. Wszystko upiększam, ułatwiam, kłamię jak z
nut. Mitomanka jedna.

Negacja. Spadają mi na łeb groźne przykrości, fakty
niesprzyjające psychicznej równowadze. Są namacalne, oczywiste,
lecz ja im zaprzeczam. Nie chce o nich nic wiedzieć, nie przyjmuję
ich do wiadomości. Na jak długo?

Mam z sobą kłopoty, szukam autorytetów, osób znaczących, z
którymi mogłabym, chciałabym się identyfikować. Niestety
najczęściej te "autorytety" są pożal się Boże, lecz ja je
akceptuje na zasadzie: lepiej byle, co niż wcale.

Racjonalizacja. To moja silna strona. Za wszelką cenę szukam
celowości, logiki, usprawiedliwienia tam, gdzie moje postępowanie
jest dla mnie niespójne, nieadekwatne, niezrozumiale. Wszystko
chcę umotywować, wytłumaczyć. Niestety, moje wysiłki najczęściej
idą na marne. Zostaję głupia i zdezorientowana, a to takie
przykre.

Regresja? Czy ja wiem, być może? Jakże często zachowuję się
jak mała, nieświadoma, bezradna dziewczynka. Baba, która osiągnęła
tak zwany średni wiek! Nie ma czym się chwalić.

Oczywiście to jeszcze nie wszystko, ale i tak wystarczy, by
zatruć nasze życie. Dlaczego tak boimy się prawdy o sobie? Skąd
tyle w nas lęku, psychicznych zabezpieczeń? Ten kamuflaż,
zahamowania i "przekręty" to źródło wszelakich nerwic. Tłamszą,
fałszują naszą spontaniczną osobowość. Trzeba je zdemaskować,
chociażby zdawać sobie z nich sprawę, jeżeli nie da się ich
odrzucić, by żyć wreszcie prawdziwie.



Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka












--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-13 18:20:10

Temat: Re: Jak by tu przed soba uciec
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Wyznania Młodego Mistyka" robią wrażenie. Moim zdaniem to duży krok.
Zdobycie się na odwagę i stawienie czoła faktom, oczyszczenie mózgu z fikcji
to niezwykle cenna rzecz. Myślę, że zaowocuje przyrostem lepszego
samopoczucia.

Jedna tylko rzecz budzi moje zastanowienie:

> Są myśli, uczucia bulwersujące, gorszące, niewygodne,
> niewskazane, krotko mówiąc, "źle widziane". Zakazujemy ich sobie.
> Przykład. O Mój Boże, ileż to razy we wzbierającej wściekłości
> miałabym przeogromną chęć rzucić dajmy na to takim półmiskiem z
> wyzwalającą mocą o podłogę. W życiu niczego w amoku nie stłukłam!
> Za wszelką cenę trzeba się kontrolować i jeszcze raz kontrolować,
> tłuczenie talerzy jest prymitywnym odreagowaniem silnych emocji,

- oto moje spojrzenie na tę kwestię: Uczucia/emocje są wyrazem interpretacji
i przekonań o rzeczywistości. [tylko nie mówcie że to jest dla wszystkich
jasne, bo w życiu nie widziałem na tej grupie podobnego zdania]. Samo
blokowanie permanentnych uczuć, czyli nie kierowanie na nie świadomości -
jest obiektywnie szkodliwe. Dlatego panuje pogląd, żeby uczucia kontrolować.
To brzmi sensownie. Niestety tradycyjny sposób kontroli emocji polegający po
prostu na wyparciu jest nieporozumieniem.

Innym sposobem jest kontrolowanie poprzez niekontrolowanie. Brzmi to
idiotycznie, ale bynajmniej tak nie jest. Osoba może samoświadomie
stwierdzić, że przydałoby się emocje skontrolować, bo grozi to wejściem w
konflikt z prawem, albo wrzodami żołądka (element kontroli). W takim wypadku
kontrola emocji może polegać na skierowaniu świadomości na przekonania
(element kontroli). Drugim czynnikiem kontroli jest skierowanie uwagi na
same powstałe emocje i na pozwoleniu im na dowolne wybryki (element "braku"
kontroli)- wówczas emocje znikają. Paradoksalnie odzyskuje się kontrolę.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-17 13:46:59

Temat: Re: Jak by tu przed soba uciec
Od: "Kromek Turlanek" <k...@p...invalid> szukaj wiadomości tego autora


>Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr>

>...
>Oczywiście to jeszcze nie wszystko, ale i tak wystarczy, by
>zatruć nasze życie. Dlaczego tak boimy się prawdy o sobie? Skąd
>tyle w nas lęku, psychicznych zabezpieczeń? Ten kamuflaż,
>zahamowania i "przekręty" to źródło wszelakich nerwic. Tłamszą,
>fałszują naszą spontaniczną osobowość. Trzeba je zdemaskować,
>chociażby zdawać sobie z nich sprawę, jeżeli nie da się ich
>odrzucić, by żyć wreszcie prawdziwie.
Kiedy tak właśnie wygląda prawdziwe życie. Lepsza może być tylko nieświadomość.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pomoc Dorosłym Dzieciom Alkoholików - mini info - w Warszawie
Re[2]: [bylo: Porozmawiac o..] ...mistycyzmie?
"Chyba można już iść spać...
[OT]Czy masz talent .... ?
Re: Pani M. N.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »