Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-05-06 18:13:11

Temat: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Witam serdecznie !

(Tym, dla których ten post będzie totalnie niezjadliwy, chociaż-
by z powodu niemożliwości skupienia się nad czymś co ma więcej
niż dwa zdania, proponuję /konkretnie w tym nawiasie/ przedy-
skutować tekst Schopenhauera 'sam w sobie' (przytoczony przez
Evę 29.04), miast _siłowo_ poniewierać nieszczęsne 'holokausty'
vel zygoty... I PRZED dogłębnym przedyskutowaniem/przemyśleniem
onego tekstu _zrezygnować_ z _jakiegokolwiek_ komentowania poniż-
szego postu !)

p...@p...onet.pl napisała
w <3...@n...onet.pl>...
> Witam wszystkich grupowiczow,
>
> Mam troche ponad 30 lat, meza i 3 dzieci. Od sierpnia ubieglego roku mieszkamy
> z moja matka, ktora jest bardzo autorytarna osoba. Liczylam na to, ze
> przeprowadzajac sie do niej, ona zyska dom pelen kochajacych ludzi, a moje
> dzieci kochajaca babcie, a ja w koncu zblize sie do niej.
[...]
> To sprawa rodzinna, troche sie obawiam, ze psycholog lub terapeuta mnie
> wysmieje. Nie wiem, czy takie sprawy trafiaja do gabinetow. Bardzo potrzebuje
> chociaz porozmawiac o tej sytuacji.

Padło tutaj (nieco wcześniej, przed 'Twoim' wątkiem) właściwe rozwiąza-
nie, a raczej zostało przepisane (i nie bez wielce istotnych i równie
głębokich powodów zrobiła to Eva).

Subject: Re: Po co (długie)? Date: Sun, 29 Apr 2001 16:54:50 +0200
Message-ID: <9cha59$ce9$1@news.tpi.pl>

Wiele mówiący jest fakt, że do tego tekstu 'wystąpiło zero komenta-
rza' ze strony grupy... 'Załoganci', zamiast się siłowo przepychać
w wątku o Holocaust'cie mogliby przeczytać i ZROZUMIEĆ choć pierwsze
zdanie z §2 tego tekstu... Dopóki tego nie pojmą - będą wiecznie acz
bezrozumnie machać piąstkami... i być DOKŁADNIE tak pustymi 'ludźmi',
jakie "definicje człowieka" dla siebie wydumali... (i teraz siłowo
wciskają innym). Swoją drogą wątek przepiękny, bo ślicznie obrazują-
cy... psychiczne mechanizmy powstawania fanatyzmu... i praktycznie
całkowite nierozumienie tych mechanizmów...

(Evo! Dalej myślisz o psychoterapii? Jeśli 'sama z siebie' intuicyjnie
wychwytujesz takie teksty, to ... dłuuuugo będziesz musiała szukać lep-
szego i _zdrowszego_ od siebie psychoterapeuty... Ale napisałem "prze-
pisane", bo wychwyciłaś go IMO intuicyjnie/'duchowo'. Parę dni temu w TV
w jakimś mignięciu pokazywali mistrzynię tańca japońskiego. Powiedziała:
"w swoim tańcu staram się połączyć ducha z rozumem". IMO Evo - INTUICJĘ
vel 'ducha' masz duuużo lepszą niż przeciętną (znaczy się: ze świecą ta-
kich szukać...), potrzeba jeszcze lepiej ZGRAĆ ją z rozumem /i to nauko-
wo 'najtwardszym z twardych'/ a wtedy po depresji nie będzie nawet śla-
du... A jeśli 'koniecznie musisz' - to albo naprawdę _mądry_ psychotera-
peuta, albo _żaden_, w żadnym przypadku taki, który na ten tekst Schopen-
hauera lub inny, ale takiego samego rzędu będzie się patrzył jak ciele
na malowane wrota, albo komentował niczym 'studentka' _zawodowej_ szkoły
gastronomicznej przepis z książki kucharskiej... dla kawalerów...)

Przeczytaj Parrotku dokładnie (kilka razy z przerwami!) ów tekst, ciekaw
jestem Twoich wrażeń (jakie by one nie były, bez najmniejszego 'owijania
w bawełnę' i komercyjnego "przedstawiania towaru w najlepszym świetle"!
Bo jeśli jakieś warte wyszukania i uzmysłowienia błędy tkwią w Tobie
(choćby niemożliwość dogłębnego zrozumienia onego 'Schopenhauera'), to
afirmacyjna autoreklama doskonale je schowa przed Tobą... tak samo, jak
dogłębnie poukrywała je (w pozornie 'innych tematach') przed choćby Two-
ją rodzicielką...).
To naprawdę _genialny_ tekst, i opisuje dokładnie to, czego Tobie potrze-
ba do rozwiązania problemu (a nie ucieczki od niego). Tutaj żadna wiedza
nie pomoże, potrzebna jest prawdziwa MĄDROŚĆ (a filozofia to inaczej umi-
łowanie mądrości, to znaczy rzeczywista umiejętność poprawnego myślenia
a nie wiedza bibliotekarki, gdzie i co/kto w 'tym temacie' napisał a'la
dyplomowana p..terazwstopce.ninka)...

Przejrzałem cały 'Twój' wątek, i w zasadzie wniosek może być tylko je-
den...: Gdyby Twój problem był trwale rozwiązywalny (była znana trwale
skuteczna metoda 'naprawy' - w takim sensie w jakim jest znana skutecz-
na 'technologia' naprawiania np. uszkodzonych silników), to po prostu
tej listy by nie było... bo nie byłoby większości 'tutejszych' wiecz-
nych problemów... z którymi dyskutanci 'walczą' (i chwała im za to) ale
ze skutecznością Don Kichota... vel Syzyfa... Z perspektywy ponad trzech
lat mojego wnikliwego studiowania tej listy (ostatnio biernie) wnioski
mam nienajciekawsze - niestety tylko bardzo wąska grupa jej uczestników
rozwija się w pokazanym przez Schopenhauera kierunku, reszta tkwi na
'stałym' i bardzo "pospolitym" poziomie... I niestety z tutejszymi 'pro-
fesjonalnymi fachowcami' włącznie... (p. końcowe zdanie z §2 owego tek-
stu).
Cóż, wydawałoby się, że wystarczy spojrzeć na krzywą rozkładu normalne-
go Gaussa, by zrozumieć, że niezależnie od tego, co wszyscy o sobie są-
dzą (i krzyczą), tylko 'prawy rant' tego 'kapelusza' poprawnie rozumie,
o czym mówi... ("Wszystko, co mówisz, świadczy o tobie - szczególnie je-
śli mówisz o innych" [Paul Valery]; to działa również w przypadku 'pra-
wego rantu' - którego przedstawiciele b. często DOBITNIE traktowali 'ko-
legów po fachu' - w ZGODZIE Z PRAWDĄ a nie bardzo fałszywie rozumianą
'kulturą' - per np. "muzyczni idioci" (cytuję Amadeusza Formana)...
Zauważ, w jaki sposób typowy 'idiota' ze środka k.Gaussa zinterpretuje/
wywróci na opak sens zdania Valery'ego, byle wyszło 'na jego korzyść'...)

Ktoś mądry powiedział (nie pamiętam kto i nie chce mi się teraz szukać):

"By rozwiązać problem, trzeba zejść na poziom, na którym on powstaje".

A akurat Twój powstaje bardzo, bardzo nisko (lub raczej głęboko).
Jak w _każdym_ przypadku istnieją dwa skuteczne (chwilowo lub trwale)
podejścia (teraz myśl o dowolnym problemie a najmniej o konkretnie
Twoim):
1. 'Zniszczyć' problem, w sensie: _fizycznie_ unieszkodliwić 'przyczynę'
lub _uciec_ od niego, tj. wyrzucić problem poza granicę 'swojego świa-
ta' (wygodniej) lub 'siebie wynieść' do 'świata', gdzie tego problemu
nie ma/nie występuje (lub raczej - nie widać go) - PROBLEM JEST w tym
przypadku TRAKTOWANY JAKO CAŁOŚĆ - w sensie: coś/ktoś mnie denerwuje/
nie odpowiada mi, to się do danej osoby/rzeczy nie dotykam - jak naj-
dalej, a zwalczam czysto siłowo, gdy tylko osoba/rzecz wchodzi na 'mój
teren').
2. Rozwiązać problem docierając do jego faktycznych PRZYCZYN.

Punkt 1. jest typowym (pseudo)rozwiązaniem, gdy chodzi o _rzeczy_ 'pro-
dukowane' na masową skalę PRZEZ INNYCH (lub dostępne 'za darmo' bez więk-
szego wysiłku), które po prostu, w razie nie spełniania wymagań (uszkodze-
nia, 'nieprzydatności' czy znalezienia 'lepszego' egzemplarza) zwyczajnie
się _wyrzuca_.
Niestety większość 'porad', w tym Twojego męża sprowadza się do tej 'me-
tody'. Co gorsza, ten sposób 'rozwiązywania' problemów gwałtownie zaczy-
na brać górę _wszędzie_/staje się powszechny i jedyny - w rodzinach, pra-
cy, W SZKOŁACH i w ogóle w organizacji społeczeństwa, co musi prowadzić
i prowadzi - po okresie bardzo złudnej i krótkotrwałej EKSTENSYWNEJ 'pro-
sperity' - do katastrofalnych skutków. Musi, bo to w istocie jest wieczna
ucieczka od problemów zamiast ich rzeczywistego rozwiązywania i zdobywa-
nia przez to mądrości...

Chwała Ci za to, że intuicyjnie _próbowałaś_ zbliżyć się do 'problemu'
(by mieć jakiekolwiek szanse na rozwiązanie go), ale - jak widać - w
całej okazałości wychodzi na jaw, że miast oczekiwanego sukcesu -
potwierdziło się powiedzonko: 'dobrymi chęciami' jest wybrukowane pie-
kło (i "nadgorliwość gorsza od faszyzmu"). Jednak "bad situation is
good situation" jak mawiają nauczyciele Zen [cyt. J. Santorski], czy-
li: "nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło"... co _wiedzą_ (nie-
stety bez głębszego zrozumienia) 'po paniach' w przedszkolu nawet na-
sze dzieciaki... bez grzebania po 'francuszczańskich' zenach...

Winny jest (jak zawsze) BRAK wiedzy, lub raczej MĄDROŚCI adekwatnej
do trudności/złożoności problemu. Wiedza to dla mnie te wszystkie
umiejętności, które umożliwiają produkcję i naprawę rzeczy (i nieste-
ty 'leczenie' osób) w trybie tzw. organizacji modułowej, tj. podzia-
łu zagadnienia na 'moduły' i obsługę/wymianę 'niedziałających' bloków
- BEZ WNIKANIA w istotę elementów i naturę uszkodzenia. Dobitniej naz-
wałem to kiedyś "filozofią słuchawki" - jak coś jest 'nie tak', to ła-
piemy za telefon i szukamy specjalisty/serwisu lub napisanej przez fa-
chowca _instrukcji_ 'naprawy' (czyt. przepisu na lokalizację i wymianę
'złego'_modułu_), którą da się wykonać - specjalnie powtórzę - bez ja-
kiekiegokolwiek wnikania w niskopoziomową naturę uszkodzenia/proble-
mu... czyli bez rzeczywistego, poprawnego rozumienia! (Nota bene - czyż
nie tak właśnie postąpiłaś 'po cichu' licząc tu na 'szybką receptę'?
Właśnie ten tryb postępowania zarówno u Ciebie jak i Twojej matki - w
pierwszym przybliżeniu można podejrzewać o główny acz najbardziej ogól-
ny powód Waszych i nie tylko Waszych kłopotów.)
Oczywiście taka 'wiedza' niewiele ma wspólnego z rzeczywistym rozumie-
niem _działania_czegokolwiek_ (o poprawnym rozumieniu natury ludzkiej
nawet nie wspominam /w tym miejscu wszyscy "pospolici" pseudofachowcy
z natury rzeczy straszliwie 'się wzburzą' lub 'politycznie oślepną'/),
stwarza bardzo złudne pozory 'fachowości', ale jest (pozornie, tzn.
'do czasu') bardzo 'specyficznie skuteczna' (w technice i twardych nau-
kach, ale w żadnym razie nie w psychologii czy filozofii).
Do czasu, bowiem gdy zaczyna brakować tych b. nielicznych fachowców,
faktycznie dogłębnie rozumiejących istotę _działania_ danej rzeczy/
zagadnienia (lub stają się zbyt rozchwytywani a przez to drodzy) - na-
stępuje gwałtowne i zupełnie nieoczekiwane/zaskakujące a totalne zała-
manie.
Specjalnie powtórzę tylko kawałeczek wzmiankowanego Schopenhauera:
<< Tylko ludzie wyżej uzdolnieni widzą, w coraz większej mierze,
zależnie od skali swej znamienitości, w jednostkowych przedmiotach
ich wymiar ogólny. Jest to istotna różnica, która do tego stopnia
przenika zdolności poznawcze, że rozciąga się na ogląd przedmiotów
najbardziej codziennego użytku; stąd w znamienitym umyśle już ten
ogląd przedstawia się inaczej niż w pospolitym. >>
Porównaj:
<< Osoby samoaktualizujące się, które osiągnęły wysoki poziom doj-
rzałości, zdrowia i samorealizacji, mogą tak wiele nas nauczyć, że
niekiedy wydają się być wprost odmienną rasą ludzką.
Jednak ze względu na swą nowość eksploracja najdalszych granic na-
tury ludzkiej i jej ostatecznych możliwości i aspiracji to zadanie
trudne i zawiłe.
Wymagało ono ode mnie ustawicznego obalania cenionych pewników, ciąg-
łego zmagania się z pozornymi paradoksami, sprzecznościami i niejas-
nościami, a od czasu do czasu zawalania się tuż pod moim nosem od
dawna ustalonych głęboko wyznawanych i pozornie niepodważalnych praw
psychologii, w które święcie się wierzyło. Często okazywało się, że
te prawa bynajmniej nie są prawami, lecz regułami na życie w stanie
łagodnej i chronicznej psychopatologii i bojaźni, zahamowań, ułomno-
ści i niedojrzałości; stanów tych nie zauważamy, gdyż większość in-
nych osób cierpi na te same co my schorzenia.>>
[Abraham Maslow, "W stronę psychologii istnienia", str. 75]

Jest wielce prawdopodobne, że możesz postrzegać podobne teksty nawet
tak (to przykładowe, tutejsze, bardzo charakterystyczne reakcje na
_inne_ teksty - z bredzeniem nie mające _niczego_ wspólnego):
<< juz z tego co powyzej napisane wsnioskuje ze cyztanie tej ksiazki
to strata czasu po jej autor mowiac lagodnie - bredzi. >>
Albo równie charakterystyczny opis 'doznań' innej, a równie 'niekuma-
jącej ni w ząb' jeszcze innego (z pewnością dobrego) tekstu osoby:
<< Po prostu te "wielkie uniesienia" i "wrażliwość" w tej książce, to
nic więcej niż przejaw choroby. Trzeba być ślepym, by tego nie widzieć.>>

Cóż, wielce trafnym komentarzem do podobnych 'opinii' jest np.:
<< Uchodzić za idiotę w oczach kretyna - to rozkosz dla smakosza >>
(c)Georges Courteline
Porównaj z sensem aforyzmu Valery'ego. Koniecznie !

Cóż, "umysły pospolite" i "pospolicie" edukowane po prostu nie są w sta-
nie wyczytać właściwej treści z tekstów 'górnej półki' i albo 'rozumie-
ją' je diametralnie źle (czego bezpośrednią przyczyną jest percepcja
świata w całości i jego poszczególnych zagadnień/elementów przez "wymiar
jednostkowy"), albo odbierają jako czysty bełkot vel bredzenie.

Jeśli w "pospolity" sposób odebrałaś powyższe cytaty (i wtedy - nie mam
najmniejszych złudzeń - takoż samo postrzeżesz cały mój tekst) to może
Ci się wydawać, że poza tym jednym 'felerem', który aktualnie ostro Cię
'gryzie' wszystko jest w całkowitym porządku. Oby, ale ... patrz nie ja,
a Maslow (o 'chronicznej psychopatologii'). Niestety jest tak, że niero-
związany problem (fałszywie 'zapatchowany') ... wcześniej czy później...
powraca jak piłka na gumce. (W istocie 'nadgryza' psychikę cały czas
w sposób całkowicie niezauważalny, i prowadzi do często gwałtownego 'zni-
szczenia' tak samo, jak katastrofy wywołane tzw. zmęczeniem materiału (w
technice, _banalnej_ przy psychologii...)

Rada dla Ciebie może być tylko jedna - ktoś ją bardzo mądrze ujął:
"rzeczy (i osoby) nierozumiane należy trzymać na odległość wyciągniętej
pięści". Tak samo jak przy 'podchodzeniu' przez rzeczywistego badacza
do zupełnie nieznanej (nawet co do form przenoszenia), niebezpiecznej
i groźnej w skutkach choroby lub nowego, potencjalnie niebezpiecznego
związku w chemii (p. np. niezbyt wzorcowa historia badań Skłodowskiej
czy Fermiego).
Nie ucieczka w stylu 'skasować&forget', ale _jak_najpilniej_ obserwować
(i myśleć o tym, szukać rozwiązań!) z ... najmniejszej ale _bezpiecznej_
dla Twoich dzieci, Ciebie i Twojego męża odległości (kolejność b. celo-
wa - tak samo jak w jajku: zarodek, żółtko z białkiem + skorupa...).

Gdybym był pewien, że trwale postrzeżesz ten post jako bełkot (i pisał
wyłącznie do Ciebie) to ... po prostu bym go nie napisał.
Ale jeśli jednak właśnie tak go odbierzesz, to spróbuj (po chwili 'odde-
chu') podejść z (pozornie) zupełnie innej beczki i odpowiedzieć na (b.
ważne) pytania:

Po co dajemy dzieciom zabawki? Jak dziecko postrzega 'ukochaną' zabawkę,
np. ulubionego misia czy lalkę? Czym jest w rzeczywistości ów miś? Skąd
zatem bierze się 'dusza misia', którą dziecko WIDZI w 'ukochanej' zabaw-
ce ?
Co powinni robić (obserwować - w jaki sposób I PO CO ) rodzice, gdy pat-
rzą na bawiące się ulubioną zabawką własne dziecko? Co wtedy dziecko
_czarno_na_białym_ POKAZUJE? I dlaczego większość dorosłych w ogóle one-
go 'czarno na białym' nie dostrzega ? A w drugiej kolejności: czy aby
dorośli postrzegają rzeczy i 'swoje sprawy' jakoś jakościowo INACZEJ,
niż dzieci postrzegają swoje ukochane zabawki? IMO nie, i właśnie na
tym polega powszechna psychopatologia... a przy okazji prawdziwe źródło
wszelkiej bezrozumnej agresji. Nie pomyl jej z postępowaniem/(prowoka-
cją?) w stylu crash testu z motoryzacji w celach 'badawczych'... Obydwa
rodzaje 'agresji' łatwo rozróżnić po ... dążeniu do 'fizycznego' zni-
szczenia/'załatwienia'/ZNIEWOLENIA/PODPORZĄDKOWANIA przeciwnika cał-
kowicie do własnych celów (tak, to właśnie schopenhauerowski "wymiar
jednostkowy"... albo _to_samo_ u Maslowa: "percepcja braku").
Kłótnia kłótni baaaardzo nierówna... choć mogą identycznie z wierzchu
wyglądać... (Przemyśl dokładnie, czym się różni 'kłótnia' specjalistów
od crash testów z setkami nowiusieńskich samochodów od zwykłych wypad-
ków wywołanych np. głupotą kierowcy... Badanie samochodów tym się różni
od badania własnej (przede wszystkim!) psychiki (= sztuka myślenia!),
że owe crashtesty wykonuje się NA ZEWNĄTRZ własnej głowy...)

Pozdrawiam
JeT.

P.S.
<< (*) "Uczuciowy ton" jest ulubionym terminem Heada; używa go on nie
tylko w odniesieniu do afazji, ale także do uczuciowych wartości wrażeń,
które mogą ulec zmianie w zaburzeniach wzgórzowych lub obwodowych. Zresz-
tą wydaje się, że Heada bezustannie - z czego tylko częściowo zdaje sobie
sprawę - pociągają badania "uczuciowego tonu", pociąga go, by tak rzec,
neurologia uczuciowego tonu, jako przeciwieństwo lub uzupełnienie klasycz-
nej neurologii procesów. Tak się składa, że jest to popularne wyrażenie
w USA, przynajmniej wśród Murzynów na Południu, żywe i niezbędne.
"Widzisz, jest taka rzecz jak uczuciowy ton... Jeśli go nie masz, dzie-
cinko, dostaniesz za swoje" (cytowane przez Studsa Terkela jako motto do
jego ustnej historii z 1967 r. pt. Division Street: America). >>
[Fragmencik z O. Saks "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem"]

Twojej mamie 'po prostu' ostro brakuje, bo zawsze brakowało (jak każdej
"osobie autorytarnej") owego "uczuciowego tonu" i ... z żelazną konsekwen-
cją "DOSTAJE ZA SWOJE". Saksa polecam gorąco i w całości... (Kilka rozdzia-
łów z tej książki cytowałem, ale dawno temu, jeśli ktoś zechciałby je prze-
czytać, proszę poszukać w altaviście lub na 'privie' poprosić...)

Na marginesie:
Odnoszę się nie do Twojego przypadku (bo jego ZUPEŁNIE NIE ZNAM), ale
do podobnych - rzeczywiście i wprost, interaktywnie zaobserwowanych...
I jeszcze jedno, co sama napisałaś:
<< Ale, choc wiem, ze to niepopularne, to moje dzieci kocham bardziej niz
matke i jesli sie wyniose to przede wszystkim dla nich, potem dla meza,
a potem dla siebie. >>
Właśnie z powodu tego zdania zmusiłem się i napisałem po pierwsze do Cie-
bie ten długaśny tekst... Niestety wygląda rzeczywiście na to, że takie
słowa i taka filozofia stają się dziwnie 'niemodne', 'nie na czasie'.
Ale ja kobiety wyznające tu najwyraźniej 'politycznie poprawną' głupotę -
'cenię' znacznie niżej od samic... zwierząt. "Mniej niż zero..." Również
takie, które dzieci mają, ale traktują je niewiele sensowniej, niż _uko-
chane_ lalki ze swego dzieciństwa. W moim przypadku "ten typ [tzn. ja]
tak ma i już"...

> Pozdrawiam
> Parrot


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2001-05-07 10:06:26

Temat: Re: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl> szukaj wiadomości tego autora

Z § 3 tekstu Schopenhauera (przytoczony przez Evę 29.04) fragment:

" Profesorowie filozofii natomiast mają na uwadze swe osobiste korzyści i wszystko,
co do nich prowadzi: na tym polega ich powaga."

potraktuję jak motto moich tu trzech groszy - nędznego dodatku do tekstu mego guru -
Jerzego Turyńskiego, który napisał był w news:01c0d656$84feda80$0b01a8c0@jtt...

> Witam serdecznie !

Witaj gościu w pospolitych progach codzienności!
Pozwolę sobie w imieniu własnym, Evy i kilku nielicznych jak sądzę, podziękować Ci
za sprowadzanie nad tę mętną odchłań, światła tunelu, co nam jedynie na chwilę
ukazuje
jak niezmierzone jeszcze przestrzenie przed nami do pokonania... Dobre i to, choć tak
łatwo się o tym zapomina ulegając szarości!

Przywołujesz tekst Schopenhauera mówiąc:

> Wiele mówiący jest fakt, że do tego tekstu 'wystąpiło zero komenta-
> rza' ze strony grupy... 'Załoganci', zamiast się siłowo przepychać
> w wątku o Holocaust'cie mogliby przeczytać i ZROZUMIEĆ choć pierwsze
> zdanie z §2 tego tekstu... Dopóki tego nie pojmą - będą wiecznie acz
> bezrozumnie machać piąstkami... i być DOKŁADNIE tak pustymi 'ludźmi',
> jakie "definicje człowieka" dla siebie wydumali...

Aby przyblizyc sprawę zacytuje tutaj to przywołane zdanie:
> Niemal każdy stale MA NA UWADZE, że jest tym oto człowiekiem i że wynikają z tego
określone
> następstwa, natomiast rzadko wpada na myśl, jakkolwiek jest to najważniejsza
okoliczność,
> że W OGÓLE JEST człowiekiem i że wynikają z tego jakieś następstwa. [podkreslenie
moje]

Jak juz uczyniłem kiedys w podobnych okolicznościach, przywołuję znów krzywą Gaussa.
Zastanawia mnie bowiem dysonans jaki objawia się w świetle tekstu filozofa z
pospolitością
myślenia i problematyki poruszanej przez ogromną większość "załogantów". Niemniej to
my
właśnie, stanowimy tę masę nadającą życiu forum, kształt taki a nie inny. Kształt
magmy
z grawitacyjnym, bełkotliwym centrum i plamkami jasności na obrzeżach... Plamkami
ledwie
widocznymi i niezdecydowanymi... No bo jakiejż energii trzeba aby oświetlić masę! Nie
wystarczy Twoja mądrość, która jedynie wyprowadza z równowagi, rozdrażnia, wzbudza
bezradność niezrozumienia, której najprostszym przełożeniem jest agresja. Co więcej,
na zasadzie
domina, agresja wyzwala agresję, gdyz magma nie znosi odszczepieńców, musi ich
wchłonąć,
pożreć, zneutralizować. Każde takie światło z boku jest jak sztylet w serce umysłu -
wbrew
temu co mozna wyczytać w § 3 tekstu cytowanego przez Evę:
"duch ponadto musi mieć na względzie prawdę: nie może dążyć do jakiegokolwiek celu,
zatem dawać się nęcić woli, lecz niepodzielnie musi przyjmować pouczenia, których
udziela
mu zarówno świat naoczny, jak i jego własna świadomość".
A Twoje pouczenie, choc ma nie dwie a trzysta linii jest błyskiem jedynie światła z
odległej
galaktyki! Błyskiem paralizującym na moment, wytrącającym ze śpiączki... na chwilę,
gdyż
już Cię nie ma! A magma wstrząśnięta brutalnie, prychnie jedynie i zapomni...

Czy może być inaczej?! Moim zdaniem nie może. Twoje światło musi padać z daleka!
Spróbuj tylko zostać, spróbuj wejść w jakikolwiek bliższy kontakt z magmą, a
natychmiast
zostaniesz pobrudzony, ochlapany, obryzgany niechęcią.

I tym różni sie strateg od filozofa, że zamiast błyszczeć jaskrawo, nakłada na siebie
skórę
włochatą wilka, wdziera się do wnętrza, nurza stopy i dłonie w błocie...

> Swoją drogą wątek przepiękny, bo ślicznie obrazujący... psychiczne
> mechanizmy powstawania fanatyzmu... i praktycznie
> całkowite nierozumienie tych mechanizmów...

Cóż nam po rozumieniu mechanizmów jesli rozumiemy je przez szkiełko i oko
obserwatora z odległej galaktyki. Jaki jest cel schodzenia w dół jeden raz...
chocby i trzystuszczeblową drabiną!? Cóż można osiagnąć takim jednym zejściem!? ...
Niewątpliwie lepsze to niż nic.

> Przeczytaj Parrotku dokładnie (kilka razy z przerwami!) ów tekst, ciekaw
> jestem Twoich wrażeń (jakie by one nie były, bez najmniejszego 'owijania
> w bawełnę' i komercyjnego "przedstawiania towaru w najlepszym świetle"!

Aż chciałoby sie zakrzyknąć - jeżeli juz schodzisz Jerzy w dół, to przynajmniej
posmaruj twarz błotem dla niepoznaki, dla zamaskowania...
Ale wiem, ze to niemozliwe. W Twojej galaktyce chodzi się w białych rękawiczkach
i tak też tutaj musisz wyglądać. To tak, jakbyś zaglądał z ulicy do mrocznego otworu
w rynsztoku... z niechęcia i obrzydzeniem...

> Przejrzałem cały 'Twój' wątek, i w zasadzie wniosek może być tylko je-
> den...: /.../ Z perspektywy ponad trzech
> lat mojego wnikliwego studiowania tej listy (ostatnio biernie) wnioski
> mam nienajciekawsze - niestety tylko bardzo wąska grupa jej uczestników
> rozwija się w pokazanym przez Schopenhauera kierunku, reszta tkwi na
> 'stałym' i bardzo "pospolitym" poziomie... I niestety z tutejszymi 'pro-
> fesjonalnymi fachowcami' włącznie... (p. końcowe zdanie z §2 owego tek-
> stu).

Nie zgadzam sie z Tobą Jerzy. To co nazywasz stałym i bardzo pospolitym poziomem,
stanowi wymieniającą się co do swego składu magmę większości. Obok niej krąży
w miarę stabilnie kilka obiektów niereformowalnych - nie rozumiejących lekcji
Schopenhauera. Ale wśród tego wszystkiego krążą jeszcze Czarne Dziury, obiekty
niewidoczne i wbrew pozorom nieruchomości stanowiące ostatnie stadium wtajemniczenia.
A nie były to obiekty od wieków wtajemniczone! One ewoluują, ewoluuja stale -
niestety kierunek dla nich jest jeden - Czarna Dziura. Jako ostatnie stadium
uogólnienia właśnie.

> Ktoś mądry powiedział (nie pamiętam kto i nie chce mi się teraz szukać):
> "By rozwiązać problem, trzeba zejść na poziom, na którym on powstaje".

Rozmawialiśmy o tym zastanawiając się czy aby zrozumieć szaleńca trzeba byc
szaleńcem...

Ale nie zamierzam rozpraszać Cię w Twoim dziele Jerzy. Zachęcam wszystkich
a szczególnie Parrot do uważnego przestudiowania wykładu Jerzego...
Gdybyż ten wykład był mniej emocjonalny, mniej drastycznie rozprawiający się z
głupotą,
byc może byłby i bardziej zrozumiały. A tak, jak znam zycie, wywoła znów falę
agresji...

Ale przyznaję, że frajdę sprawia mi przypomnienie...

> << Uchodzić za idiotę w oczach kretyna - to rozkosz dla smakosza >>
> (c)Georges Courteline

gdyż juz trzydzieści lat temu rozkoszowałem się jego smakami...:)).
Co wcale nie znaczy że dzis uważam się za Czarną Dziurę...;)



Dla Parrot - polecam:
> Nie ucieczka w stylu 'skasować&forget', ale _jak_najpilniej_ obserwować
> (i myśleć o tym, szukać rozwiązań!) z ... najmniejszej ale _bezpiecznej_
> dla Twoich dzieci, Ciebie i Twojego męża odległości (kolejność b. celo-
> wa - tak samo jak w jajku: zarodek, żółtko z białkiem + skorupa...).

/.../
> Pozdrawiam
> JeT.

--
serdeczności
Allfređ
~~~~~~~~~

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-07 13:03:54

Temat: Odp: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Darek" <d...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Jerzy Turynski" <j...@p...com> napisał:

[...]
> Jak w _każdym_ przypadku istnieją dwa skuteczne (chwilowo lub trwale)
> podejścia (teraz myśl o dowolnym problemie a najmniej o konkretnie
> Twoim):
> 1. 'Zniszczyć' problem, w sensie: _fizycznie_ unieszkodliwić 'przyczynę'
> lub _uciec_ od niego, tj. wyrzucić problem poza granicę 'swojego świa-
> ta' (wygodniej) lub 'siebie wynieść' do 'świata', gdzie tego problemu
> nie ma/nie występuje (lub raczej - nie widać go) - PROBLEM JEST w tym
> przypadku TRAKTOWANY JAKO CAŁOŚĆ - w sensie: coś/ktoś mnie denerwuje/
> nie odpowiada mi, to się do danej osoby/rzeczy nie dotykam - jak naj-
> dalej, a zwalczam czysto siłowo, gdy tylko osoba/rzecz wchodzi na 'mój
> teren').
> 2. Rozwiązać problem docierając do jego faktycznych PRZYCZYN.
[...]

Minęło wiele dni i jeszcze więcej przegadanych ... słów zanim na swój użytek
"odkryłem"
że kobiety:

z ogromną trudnoscią
* wyciagają wnioski wobec SIEBIE jeśli wynikają z cudzych doswiadczeń
* akceptują zmianę swojego postępowania i myślenia
( albo reagowania ... ) jesli wynika wyłącznie z rozumowania
- NAWET jeśli przedstawione rozwiązanie jest korzystne dla
wszystkich
z latwoscią
* akceptują to, że ich reakcje zmienia ( a myslenie warunkuje )
niesprawiedliwy szef, niedobra koleżanka, zaborcza
matka
( co nie oznacza, że nie cierpią z powodu efektow ubocznych
takiego postępowania )

Niestety jeśli przychodzą do nas ze swoimi problemami, to
ostatnie czego oczekują to odkrycie ich PRZYCZYN !

One pragną aby je po prostu ktoś wysłuchał i powiedział
kilka ciepłych słów.

pozdrowienia
Darek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-07 19:52:18

Temat: Re: Re: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrze bna mi pomoc?
Od: Nina Mazur Miller <n...@p...ninka.net> szukaj wiadomości tego autora

"... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl> writes:

> Z § 3 tekstu Schopenhauera (przytoczony przez Evę 29.04) fragment:
>
> " Profesorowie filozofii natomiast mają na uwadze swe osobiste korzyści i wszystko,
> co do nich prowadzi: na tym polega ich powaga."

Szanuje Shopenhauera za to co napisal, ale nie traktuje jako wyroczni.
Piszac to zdanie mial na mysli okreslona epoke i uniwersytety... nie
mozna tego rozciagac na wszystkich profesorow filozofii i wszedzie.

To zaznaczam tak na wszelki wypadek...

--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-08 04:18:56

Temat: Re: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Darek" <d...@p...com> napisał w wiadomości
news:9d66cc$s35$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...

> Niestety jeśli przychodzą do nas ze swoimi problemami, to
> ostatnie czego oczekują to odkrycie ich PRZYCZYN !
>
> One pragną aby je po prostu ktoś wysłuchał i powiedział
> kilka ciepłych słów.

Dociekanie przyczyn, Darku, to tylko sposob, IMO, na racjonalizacje,
oswojenie odczuc.
To one sa pierwotne i prawdziwe:
zero-jedynkowe.
Reszta to juz jest nadbudowa.
Nie dziw sie wiec, ze KOBIETY pragna, czego pragna - to ich prawo -byc
wysluchaną i przytuloną;)
Potem juz moga z Wami - Mezczyznami racjonalizowac.

Pozdrowienia dla Wszystkich w tym temacie:)
Eva

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-08 12:25:49

Temat: Re: Do wszystkich od Parrot! Bylo RE: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Darek wrote:
> Minęło wiele dni i jeszcze więcej przegadanych ... słów zanim na swój użytek
> "odkryłem"
> że kobiety:(...)
> Niestety jeśli przychodzą do nas ze swoimi problemami, to
> ostatnie czego oczekują to odkrycie ich PRZYCZYN !
>
> One pragną aby je po prostu ktoś wysłuchał i powiedział
> kilka ciepłych słów.

To ja Parrot.

Dziekuje wszystkim za wyrazenie swoich opinii. Szczegolnie JT, ktory bardzo
powaznie potraktowal moj post i zadal sobie wiele trudu przygotowujac
odpowiedz, o ktorej musze powiedziec, ze kosztowala mnie sporo czasu, aby ja
dokladnie przetrawic. ostatnio z filozofia mialam do czynienia na studiach, a
to bylo jakis czas temu...

Wracajac do postu Darka:

Tak naprawde to pragne odszukac samo zrodlo tej sytuacji. W pierwszej chwili
moj post byl glosem rozpaczy i bezsilnosci. Zdaje sobie sprawe, ze dopiero po
rozebraniu calej tej sytuacji na czesci pierwsze (tak, jak w silniku ;))
dotrzemy do tego, co spowodowalo taka a nie inna sytuacje w mojej rodzinie. Nie
chce uciekac, ale nie wiem, czy w imie swojego "spokoju sumienia" nie krzywdze
moich dzieci i meza.

Po czasie i dzieki lekturze WSZYSTKICH postow (i maili na priva, za ktore
dziekuje) sklaniam sie do podjecia raz jeszcze walki o szczesliwy dom dla moich
dzieci, dla nas i dla mojej matki. Nie wiem, czy poradze sobie z tym sama.
Naprawde wiele dalo mi porozmawianie z wami i mam nadzieje, ze w chwilach
slabosci bede nadal mogla na was liczyc.

Serdecznie dziekuje i pozdrawiam

Parrot

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-08 14:21:47

Temat: Re: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "ajtne" <a...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl> napisał w wiadomości
news:9d5sc8$png$1@news.tpi.pl...

> Gdybyż ten wykład był mniej emocjonalny, mniej drastycznie rozprawiający
się z głupotą,
> byc może byłby i bardziej zrozumiały. A tak, jak znam zycie, wywoła znów
falę agresji...

> Aż chciałoby sie zakrzyknąć - jeżeli juz schodzisz Jerzy w dół, to
przynajmniej
> posmaruj twarz błotem dla niepoznaki, dla zamaskowania...
> Ale wiem, ze to niemozliwe. W Twojej galaktyce chodzi się w białych
rękawiczkach
> i tak też tutaj musisz wyglądać. To tak, jakbyś zaglądał z ulicy do
mrocznego otworu
> w rynsztoku... z niechęcia i obrzydzeniem...

...z niechęcią i obrzydzeniem. Z niechęci i obrzydzenia odwraca się
głowę, zatyka się nos, a przez białe rękawiczki nigdy nie dotknie się tak,
jak nagą skórą. Masz rację Alfredzie - frustracja budzi agresję: że nie ma
się białych rekawiczek, nie błyszczy elokwencją, nie zna zbyt wielu
odpowiedzi. Tylko się kocha, nienawidzi, czasem marzy i prawie zawsze ma się
nadzieję. I słucha się z otwartymi ustami lub nieprzeniknionym wyrazem
twarzy prawd nieosiągalnych i potoczystych wywodów. Patrzy się na odległe
światło, które jest zbyt jasne i odległe, żeby cokolwiek zmieniło. I
wypełnia się środek kapelusza Gaussa.

Tylko starajmy się nie pomylić tego kapelusza z człowiekiem. A nie jest to
łatwe. To kwestia inteligencji. Inteligencji emocjonalnej.

joanna

PS.
Dzięki Ci, Wampiryczny:

"Chcę przecież zdjąć togę i biret, przycupnąć w każdym miejscu tego
świata, kłaść się na trawie i asfalcie i osłuchiwać świat, obmacywać go,
opukiwać, wgryzać się weń, a potem z nim się zgadzać, nieskończenie długo i
całkowicie -
Aż pojmę prawdę o trawie i o deszczu i o nas."





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-10 15:26:57

Temat: Odp: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Darek" <d...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Eva <e...@p...onet.pl> w

> Dociekanie przyczyn, Darku, to tylko sposob, IMO, na racjonalizacje,
> oswojenie odczuc.
> To one sa pierwotne i prawdziwe:
> zero-jedynkowe.

Co to oznacza ?
Dla zbliżenia pojęć z męskiego punktu widzenia spust pistoletu jest
zerojedynkowy -
tzn pistolet albo wypalil albo nie. Czy w/g Ciebie z kobietami jest podobnie
?


> Reszta to juz jest nadbudowa.
> Nie dziw sie wiec, ze KOBIETY pragna, czego pragna - to ich prawo -byc
> wysluchaną i przytuloną;)
> Potem juz moga z Wami - Mezczyznami racjonalizowac.

Evo. Jesli się dziwie to tylko dlaczego zawsze pomijają w dyskusji
niewygodne
wyniki rozmyślań.

Z drugiej strony dociekanie przyczyn - to nie to samo co racjonalizacja.
Wydaje mi się, że dla wiekszość rozmyślań dostępne są wszystkie przeżycia
na wszystkich płaszczyznach. Nie ma chyba kobiecego monopolu na emocje ?

pozdrowienia
Darek




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-12 09:29:07

Temat: Re: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Eva" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Darek" <d...@p...com> napisał w wiadomości
news:9debt1$iok$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...
> Użytkownik Eva <e...@p...onet.pl> w
>
> > Dociekanie przyczyn, Darku, to tylko sposob, IMO, na racjonalizacje,
> > oswojenie odczuc.
> > To one sa pierwotne i prawdziwe:
> > zero-jedynkowe.
>
> Co to oznacza ?
> Dla zbliżenia pojęć z męskiego punktu widzenia spust pistoletu jest
> zerojedynkowy -
> tzn pistolet albo wypalil albo nie. Czy w/g Ciebie z kobietami jest podobnie
> ?

Alez to proste, Darku:

Ufam - nie ufam.
Mam nadzieję - nie mam nadziei.
Kocham - nie kocham.
A swoją drogą.....



> > Reszta to juz jest nadbudowa.
> > Nie dziw sie wiec, ze KOBIETY pragna, czego pragna - to ich prawo -byc
> > wysluchaną i przytuloną;)
> > Potem juz moga z Wami - Mezczyznami racjonalizowac.
>
> Evo. Jesli się dziwie to tylko dlaczego zawsze pomijają w dyskusji
> niewygodne
> wyniki rozmyślań.

Byc moze chca sie jeszcze upewnic i nie chca byc wysmiane.
To przeciez podobno mezczyzni sa tymi, ktorzy "wiedzą lepiej" ;).
Tylko, że....

> Z drugiej strony dociekanie przyczyn - to nie to samo co racjonalizacja.
> Wydaje mi się, że dla wiekszość rozmyślań dostępne są wszystkie przeżycia
> na wszystkich płaszczyznach. Nie ma chyba kobiecego monopolu na emocje ?

Tego nie wiem.
Ale emocje mezczyzn sa inne.
Są jak kopie - falsyfikaty kobiecych.
Czesto nie do odroznienia, do czasu...

...az stwierdza, ze przegrali zycie.
ale przeciez nic to, bo..


"Wiele zawdzięczam
tym, których nie kocham.

Ulgę,z jaką się godzę,
że bliżsi są komu innemu.

Radość, ze nie ja jestem
wilkiem ich owieczek.

Pokój mi z nimi
i wolność mi z nimi,
a tego miłość ani dać nie może,
ani brać nie potrafi.

Nie czekam na nich
od okna do drzwi.
Cierpliwa
prawie jak słoneczny zegar,
rozumiem,
czego miłość nie rozumie,
wybaczam,
czego miłość nie wybaczyłaby nigdy.

Od spotkania do listu
nie wieczność upływa,
ale po prostu kilka dni albo tygodni.

Podróźe z nimi zawsze są udane,
koncerty wysłuchane,
katedry zwiedzone,
krajobrazy wyraźne.

A kiedy nas rozdziela
siedem gór i rzek,
sa to góry i rzeki
dobrze znane z mapy.

Ich jest zasługą,
jezeli żyję w trzech wymiarach,
w przestrzeni nielirycznej i nieretorycznej,
z prawdziwym, bo ruchomym horyzontem.

Sami nie wiedzą,
ile niosa w rękach pustych.

"Nic im nie jestem winna" -
powiedziałaby miłość
na ten otwarty temat."

PODZIĘKOWANIE
W.Szymborska

Eva





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2001-05-12 11:32:13

Temat: Odp: Wymiar ogolny u Schopenhauera ! było: Re: Czy potrzebna mi pomoc?
Od: "Marek N." <m...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Eva <e...@p...onet.pl> napisała m.in.:
> Ale emocje mezczyzn sa inne.
> Są jak kopie - falsyfikaty kobiecych.
> Czesto nie do odroznienia, do czasu...

Evo !
Czy mozna prosic o rozwiniecie tego watku?
A moze jeszcze i o uzasadnienie :-)
Serdecznie pozdrawiam
Marek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

rozstania i powroty
pomoc
Re: A moze by tak spotkac sie na jakims kanale ?
strona www
Ust.o zawodzie psychologa

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »