Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 30


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2014-07-21 17:12:26

Temat: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


http://tiny.pl/qsxkq
"(...)
- A zatem, paradoksalnie, można powiedzieć, że na podstawie ustawy i
orzeczenia administracyjnego uznajemy kogoś za zmarłego, tymczasem ludzie
ze śpiączki wychodzą. Według najnowszych badań, ok. 70 proc. chorych może
być z niej wybudzanych przy zastosowaniu hipotermii. Natomiast kontrola
bezdechu... może powodować u chorego śmierć.

- Właśnie, _badanie bezdechu ma służyć postawieniu diagnozy, a tymczasem to
badanie nie jest obojętne dla pacjenta. Wręcz przeciwnie - może być bardzo
szkodliwe. Doprowadza bowiem do zapaści krążenia mózgowego. Może też
spowodować zatrzymanie akcji serca. Ale przede wszystkim uszkadza mózg.
Paradoksalnie więc, żeby stwierdzić uszkodzenie mózgu, de facto najpierw
się go uszkadza, a później stwierdza, że... jest uszkodzony!_ Przy czym
oficjalnie celem tego badania jest stwierdzenie, czy ten bezdech jest
rzeczywisty. A więc: Czy chory będzie próbował oddychać? Czy będziemy
widzieli jakieś skurcze mięśni klatki piersiowej i nadbrzusza, co by
świadczyło o tym, że ośrodek oddechowy w mózgu działa? A jeśli działa, to
uznajemy, że mózg nie jest martwy. Jeśli natomiast bezdechu nie ma,
zakładamy, że mózg jest uszkodzony bądź martwy. Jednak w rzeczywistości
ośrodek oddechowy nie działa wskutek niedokrwienia i wskutek niskiego
poziomu hormonów tarczycy. A zatem to badanie, według wielu specjalistów,
jest kompletnie niemiarodajne.

- Dlaczego więc staje się ono podstawą do przyjęcia, że człowiek nie żyje,
mimo iż kryteria diagnostyczne są niemiarodajne i sama definicja jest
podejrzana?

- Trudno powiedzieć. Bez wątpienia jednak znaczący jest kontekst
powstawania tej definicji: pierwsza transplantacja, przeszczep serca,
którego dokonał w 1967 r. Christiaan Barnard. Trzeba było zalegalizować
śmierć dawcy serca. Wówczas to komisja na Harwardzie sporządziła raport
tzw. ,,Ad hoc", inaczej zwany ,,Raportem Harwardzkim", w którym znajduje się
jedno znamienne zdanie: ,,(...) Naszym zadaniem jest zdefiniowanie
nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka". Tymczasem jest to zdanie
całkowicie nienaukowe, bo nie formułuje się tak zadań dla zespołu
naukowego. Jest to natomiast zdanie świadczące o arbitralnym założeniu, że
coś takiego jak ,,nieodwracalna śpiączka" można uznać za śmierć człowieka.
To może być tylko postulatem, bo tak naprawdę nie wiemy, jaka ta śpiączka
jest. Nieodwracalność nie jest kategorią empiryczną. W Japonii po
społecznej dyskusji uznano, że jeśli ktoś nie ma pozytywnego wpisu do
,,Karty dawcy", nie wolno u niego przeprowadzać badania bezdechu ani
podejmować żadnych innych działań w kierunku stwierdzenia śmierci pnia
mózgu.

- A jak ta sytuacja wygląda w Polsce?

- _Uważam, że w Polsce powinna zostać wycofana domniemana zgoda na
oddawanie organów. Należy ją zastąpić wyrażeniem na to zgody. Powinna być
również, jak w Japonii, pytana o to rodzina. Tam, jeśli nie ma wyraźnej
zgody rodziny, nie wolno przystępować do badania bezdechu, ponieważ to
uszkadza mózg pacjenta. To jest taki program minimum. Tymczasem w Polsce, i
nie tylko, badanie bezdechu robi się często bez zgody rodziny. Kontekst
tego ,,badania" jest przy tym wyjątkowo ponury: ogromny nacisk na to, by
zwiększać liczbę ,,pobrań" do transplantacji. Często wręcz stosuje się leki,
które podwyższają ciśnienie i zmniejszają krzepliwość krwi, żeby polepszyć
ukrwienie narządu, który chce się pobrać. Tymczasem leki te równocześnie
powodują wzmożenie krwotoku do mózgu chorego, u którego istnieje
podejrzenie krwotoku bądź nawet istnieje pewność, że ten krwotok ma
miejsce._

- A zatem szkodzi się pacjentowi, a troszczy się o narządy dla biorcy.
Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z ustawowym zabijaniem człowieka?

- Można powiedzieć, że _to, co komisja stwierdza, to niedokrwienie mózgu, a
nie śmierć człowieka._ A sama operacja pobrania narządu wiąże się już z
odebraniem życia pacjentowi.(...)"



Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!



--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2014-07-21 17:37:09

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:12:26 +0200, Ikselka napisał(a):

> http://tiny.pl/qsxkq
> "(...)
> - A zatem, paradoksalnie, można powiedzieć, że na podstawie ustawy i
> orzeczenia administracyjnego uznajemy kogoś za zmarłego, tymczasem ludzie
> ze śpiączki wychodzą. Według najnowszych badań, ok. 70 proc. chorych może
> być z niej wybudzanych przy zastosowaniu hipotermii. Natomiast kontrola
> bezdechu... może powodować u chorego śmierć.
>
> - Właśnie, _badanie bezdechu ma służyć postawieniu diagnozy, a tymczasem to
> badanie nie jest obojętne dla pacjenta. Wręcz przeciwnie - może być bardzo
> szkodliwe. Doprowadza bowiem do zapaści krążenia mózgowego. Może też
> spowodować zatrzymanie akcji serca. Ale przede wszystkim uszkadza mózg.
> Paradoksalnie więc, żeby stwierdzić uszkodzenie mózgu, de facto najpierw
> się go uszkadza, a później stwierdza, że... jest uszkodzony!_ Przy czym
> oficjalnie celem tego badania jest stwierdzenie, czy ten bezdech jest
> rzeczywisty. A więc: Czy chory będzie próbował oddychać? Czy będziemy
> widzieli jakieś skurcze mięśni klatki piersiowej i nadbrzusza, co by
> świadczyło o tym, że ośrodek oddechowy w mózgu działa? A jeśli działa, to
> uznajemy, że mózg nie jest martwy. Jeśli natomiast bezdechu nie ma,
> zakładamy, że mózg jest uszkodzony bądź martwy. Jednak w rzeczywistości
> ośrodek oddechowy nie działa wskutek niedokrwienia i wskutek niskiego
> poziomu hormonów tarczycy. A zatem to badanie, według wielu specjalistów,
> jest kompletnie niemiarodajne.
>
> - Dlaczego więc staje się ono podstawą do przyjęcia, że człowiek nie żyje,
> mimo iż kryteria diagnostyczne są niemiarodajne i sama definicja jest
> podejrzana?
>
> - Trudno powiedzieć. Bez wątpienia jednak znaczący jest kontekst
> powstawania tej definicji: pierwsza transplantacja, przeszczep serca,
> którego dokonał w 1967 r. Christiaan Barnard. Trzeba było zalegalizować
> śmierć dawcy serca. Wówczas to komisja na Harwardzie sporządziła raport
> tzw. ,,Ad hoc", inaczej zwany ,,Raportem Harwardzkim", w którym znajduje się
> jedno znamienne zdanie: ,,(...) Naszym zadaniem jest zdefiniowanie
> nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka". Tymczasem jest to zdanie
> całkowicie nienaukowe, bo nie formułuje się tak zadań dla zespołu
> naukowego. Jest to natomiast zdanie świadczące o arbitralnym założeniu, że
> coś takiego jak ,,nieodwracalna śpiączka" można uznać za śmierć człowieka.
> To może być tylko postulatem, bo tak naprawdę nie wiemy, jaka ta śpiączka
> jest. Nieodwracalność nie jest kategorią empiryczną. W Japonii po
> społecznej dyskusji uznano, że jeśli ktoś nie ma pozytywnego wpisu do
> ,,Karty dawcy", nie wolno u niego przeprowadzać badania bezdechu ani
> podejmować żadnych innych działań w kierunku stwierdzenia śmierci pnia
> mózgu.
>
> - A jak ta sytuacja wygląda w Polsce?
>
> - _Uważam, że w Polsce powinna zostać wycofana domniemana zgoda na
> oddawanie organów. Należy ją zastąpić wyrażeniem na to zgody. Powinna być
> również, jak w Japonii, pytana o to rodzina. Tam, jeśli nie ma wyraźnej
> zgody rodziny, nie wolno przystępować do badania bezdechu, ponieważ to
> uszkadza mózg pacjenta. To jest taki program minimum. Tymczasem w Polsce, i
> nie tylko, badanie bezdechu robi się często bez zgody rodziny. Kontekst
> tego ,,badania" jest przy tym wyjątkowo ponury: ogromny nacisk na to, by
> zwiększać liczbę ,,pobrań" do transplantacji. Często wręcz stosuje się leki,
> które podwyższają ciśnienie i zmniejszają krzepliwość krwi, żeby polepszyć
> ukrwienie narządu, który chce się pobrać. Tymczasem leki te równocześnie
> powodują wzmożenie krwotoku do mózgu chorego, u którego istnieje
> podejrzenie krwotoku bądź nawet istnieje pewność, że ten krwotok ma
> miejsce._
>
> - A zatem szkodzi się pacjentowi, a troszczy się o narządy dla biorcy.
> Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z ustawowym zabijaniem człowieka?
>
> - Można powiedzieć, że _to, co komisja stwierdza, to niedokrwienie mózgu, a
> nie śmierć człowieka._ A sama operacja pobrania narządu wiąże się już z
> odebraniem życia pacjentowi.(...)"
>
> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!



http://tiny.pl/qsxkq

"(...)- Istnieje wśród lekarzy pojęcie ,,zwłoki z bijącym sercem". Co to
brutalne pojęcie oznacza?

- Oficjalnie w dokumentach transplantatu mówi się, że z chwilą stwierdzenia
śmierci mózgowej respirator wentyluje zwłoki. Krew ciągle jeszcze
przepływa, serce człowieka bije. W tym czasie dwukrotnie zbiera się
trzyosobowa komisja lekarska. I jeśli podpis zostanie złożony przez
trzeciego lekarza z komisji, to w tym momencie... ,,umiera człowiek". W
sensie prawnym, bo w jego ciele nic się nie zmienia. Lecz w sensie prawnym
ciało pacjenta, któremu przysługują wszystkie prawa obywatela, zmienia się
w zwłoki, które są własnością państwa. Zwłoki z bijącym sercem.

- Z czego to wynika? Z upadku moralności?

- To czysty utylitaryzm. To jest myślenie, że z tego człowieka już pewnie
nic nie będzie. Najwyżej będzie on gdzieś uciążliwym pacjentem w jakimś
hospicjum, a tak to ,,pomożemy wielu potrzebującym ludziom". I ,,przy okazji"
pozbędziemy się kłopotów. Myślę, że jest to decydujący moment, na którym
opiera się także zgoda społeczna na tę praktykę. Przy czym - u podstaw tej
zgody często leży niewiedza. Ludzie nie wiedzą o tym, że ponad połowę
pacjentów, u których stwierdza się śmierć pnia mózgu, można wyleczyć przy
zastosowaniu hipotermii. Podam tu przykłady rzekomo beznadziejnych
przypadków, gdzie stwierdzono śmierć mózgową, a ludzie żyją. Jak choćby u
nas: dwudziestoletnia już Agnieszka Terlecka, której nie dawano szans na
życie, a dzięki uporowi rodziców żyje i w zeszłym roku zdawała maturę.
Lekarze stwierdzili śmierć pnia mózgu. Tymczasem jej ojciec zorientował
się, że są jakieś szanse wyleczenia w klinice prof. Talara, i wymógł zmianę
diagnozy. Któryś z lekarzy zmienił słowo ,,śmierć" pnia mózgu na słowo
,,stłuczenie" pnia mózgu. W związku z tym można było zabrać dziewczynę z
tego szpitala i przewieźć do innego, bo zwłok nie wolno przewozić do innego
szpitala. Zwłok z bijącym sercem również. Agnieszkę wybudzono po pięciu
dniach, a z czasem całkowicie wróciła do zdrowia - do świata żywych. Inny
przykład - to przypadek Zachariasza Danlopa z USA, który słyszał, jak
komisja orzeka, że nie żyje. Zrządzeniem Bożej Opatrzności na jego
,,pogrzebie" było dwoje pielęgniarzy, jego kuzynostwo. Dokonali prostych
badań dotykowych i stwierdzili, że ,,zmarły" żyje. Wymogli wycofanie ,,zwłok"
z kolejki dawców. Danlop został wybudzony po kilku dniach, a po kilku
miesiącach zrehabilitowany. Inny przypadek - Val Thomas z USA, której już
miano pobierać narządy, a tymczasem ona się wybudziła i zaczęła
mówić.(...)"


Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!

--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2014-07-21 19:20:49

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka
Śmierć mózgowa to śmierć pacjenta a nie śpiączka. Za cholere nie wierze że byłaś
buraku nauczycielką bo to podstawówka, jak ktoś śmierci od śpiączki nie odróżnia to
albo debil albo choroba psychiczna która powoduje regresje umysłową.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2014-07-21 19:30:29

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Tak więc cała groteska polega na tym że katolskie protesty to przekonywanie że trup
się obudzi, szkoda tylko że inni ludzie czekając na organy w tym czasie umierają.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2014-07-21 20:19:09

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:37:09 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:12:26 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> http://tiny.pl/qsxkq
>> "(...)
>> - A zatem, paradoksalnie, można powiedzieć, że na podstawie ustawy i
>> orzeczenia administracyjnego uznajemy kogoś za zmarłego, tymczasem ludzie
>> ze śpiączki wychodzą. Według najnowszych badań, ok. 70 proc. chorych może
>> być z niej wybudzanych przy zastosowaniu hipotermii. Natomiast kontrola
>> bezdechu... może powodować u chorego śmierć.
>>
>> - Właśnie, _badanie bezdechu ma służyć postawieniu diagnozy, a tymczasem to
>> badanie nie jest obojętne dla pacjenta. Wręcz przeciwnie - może być bardzo
>> szkodliwe. Doprowadza bowiem do zapaści krążenia mózgowego. Może też
>> spowodować zatrzymanie akcji serca. Ale przede wszystkim uszkadza mózg.
>> Paradoksalnie więc, żeby stwierdzić uszkodzenie mózgu, de facto najpierw
>> się go uszkadza, a później stwierdza, że... jest uszkodzony!_ Przy czym
>> oficjalnie celem tego badania jest stwierdzenie, czy ten bezdech jest
>> rzeczywisty. A więc: Czy chory będzie próbował oddychać? Czy będziemy
>> widzieli jakieś skurcze mięśni klatki piersiowej i nadbrzusza, co by
>> świadczyło o tym, że ośrodek oddechowy w mózgu działa? A jeśli działa, to
>> uznajemy, że mózg nie jest martwy. Jeśli natomiast bezdechu nie ma,
>> zakładamy, że mózg jest uszkodzony bądź martwy. Jednak w rzeczywistości
>> ośrodek oddechowy nie działa wskutek niedokrwienia i wskutek niskiego
>> poziomu hormonów tarczycy. A zatem to badanie, według wielu specjalistów,
>> jest kompletnie niemiarodajne.
>>
>> - Dlaczego więc staje się ono podstawą do przyjęcia, że człowiek nie żyje,
>> mimo iż kryteria diagnostyczne są niemiarodajne i sama definicja jest
>> podejrzana?
>>
>> - Trudno powiedzieć. Bez wątpienia jednak znaczący jest kontekst
>> powstawania tej definicji: pierwsza transplantacja, przeszczep serca,
>> którego dokonał w 1967 r. Christiaan Barnard. Trzeba było zalegalizować
>> śmierć dawcy serca. Wówczas to komisja na Harwardzie sporządziła raport
>> tzw. ,,Ad hoc", inaczej zwany ,,Raportem Harwardzkim", w którym znajduje się
>> jedno znamienne zdanie: ,,(...) Naszym zadaniem jest zdefiniowanie
>> nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka". Tymczasem jest to zdanie
>> całkowicie nienaukowe, bo nie formułuje się tak zadań dla zespołu
>> naukowego. Jest to natomiast zdanie świadczące o arbitralnym założeniu, że
>> coś takiego jak ,,nieodwracalna śpiączka" można uznać za śmierć człowieka.
>> To może być tylko postulatem, bo tak naprawdę nie wiemy, jaka ta śpiączka
>> jest. Nieodwracalność nie jest kategorią empiryczną. W Japonii po
>> społecznej dyskusji uznano, że jeśli ktoś nie ma pozytywnego wpisu do
>> ,,Karty dawcy", nie wolno u niego przeprowadzać badania bezdechu ani
>> podejmować żadnych innych działań w kierunku stwierdzenia śmierci pnia
>> mózgu.
>>
>> - A jak ta sytuacja wygląda w Polsce?
>>
>> - _Uważam, że w Polsce powinna zostać wycofana domniemana zgoda na
>> oddawanie organów. Należy ją zastąpić wyrażeniem na to zgody. Powinna być
>> również, jak w Japonii, pytana o to rodzina. Tam, jeśli nie ma wyraźnej
>> zgody rodziny, nie wolno przystępować do badania bezdechu, ponieważ to
>> uszkadza mózg pacjenta. To jest taki program minimum. Tymczasem w Polsce, i
>> nie tylko, badanie bezdechu robi się często bez zgody rodziny. Kontekst
>> tego ,,badania" jest przy tym wyjątkowo ponury: ogromny nacisk na to, by
>> zwiększać liczbę ,,pobrań" do transplantacji. Często wręcz stosuje się leki,
>> które podwyższają ciśnienie i zmniejszają krzepliwość krwi, żeby polepszyć
>> ukrwienie narządu, który chce się pobrać. Tymczasem leki te równocześnie
>> powodują wzmożenie krwotoku do mózgu chorego, u którego istnieje
>> podejrzenie krwotoku bądź nawet istnieje pewność, że ten krwotok ma
>> miejsce._
>>
>> - A zatem szkodzi się pacjentowi, a troszczy się o narządy dla biorcy.
>> Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z ustawowym zabijaniem człowieka?
>>
>> - Można powiedzieć, że _to, co komisja stwierdza, to niedokrwienie mózgu, a
>> nie śmierć człowieka._ A sama operacja pobrania narządu wiąże się już z
>> odebraniem życia pacjentowi.(...)"
>>
>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>
> http://tiny.pl/qsxkq
>
> "(...)- Istnieje wśród lekarzy pojęcie ,,zwłoki z bijącym sercem". Co to
> brutalne pojęcie oznacza?
>
> - Oficjalnie w dokumentach transplantatu mówi się, że z chwilą stwierdzenia
> śmierci mózgowej respirator wentyluje zwłoki. Krew ciągle jeszcze
> przepływa, serce człowieka bije. W tym czasie dwukrotnie zbiera się
> trzyosobowa komisja lekarska. I jeśli podpis zostanie złożony przez
> trzeciego lekarza z komisji, to w tym momencie... ,,umiera człowiek". W
> sensie prawnym, bo w jego ciele nic się nie zmienia. Lecz w sensie prawnym
> ciało pacjenta, któremu przysługują wszystkie prawa obywatela, zmienia się
> w zwłoki, które są własnością państwa. Zwłoki z bijącym sercem.
>
> - Z czego to wynika? Z upadku moralności?
>
> - To czysty utylitaryzm. To jest myślenie, że z tego człowieka już pewnie
> nic nie będzie. Najwyżej będzie on gdzieś uciążliwym pacjentem w jakimś
> hospicjum, a tak to ,,pomożemy wielu potrzebującym ludziom". I ,,przy okazji"
> pozbędziemy się kłopotów. Myślę, że jest to decydujący moment, na którym
> opiera się także zgoda społeczna na tę praktykę. Przy czym - u podstaw tej
> zgody często leży niewiedza. Ludzie nie wiedzą o tym, że ponad połowę
> pacjentów, u których stwierdza się śmierć pnia mózgu, można wyleczyć przy
> zastosowaniu hipotermii. Podam tu przykłady rzekomo beznadziejnych
> przypadków, gdzie stwierdzono śmierć mózgową, a ludzie żyją. Jak choćby u
> nas: dwudziestoletnia już Agnieszka Terlecka, której nie dawano szans na
> życie, a dzięki uporowi rodziców żyje i w zeszłym roku zdawała maturę.
> Lekarze stwierdzili śmierć pnia mózgu. Tymczasem jej ojciec zorientował
> się, że są jakieś szanse wyleczenia w klinice prof. Talara, i wymógł zmianę
> diagnozy. Któryś z lekarzy zmienił słowo ,,śmierć" pnia mózgu na słowo
> ,,stłuczenie" pnia mózgu. W związku z tym można było zabrać dziewczynę z
> tego szpitala i przewieźć do innego, bo zwłok nie wolno przewozić do innego
> szpitala. Zwłok z bijącym sercem również. Agnieszkę wybudzono po pięciu
> dniach, a z czasem całkowicie wróciła do zdrowia - do świata żywych. Inny
> przykład - to przypadek Zachariasza Danlopa z USA, który słyszał, jak
> komisja orzeka, że nie żyje. Zrządzeniem Bożej Opatrzności na jego
> ,,pogrzebie" było dwoje pielęgniarzy, jego kuzynostwo. Dokonali prostych
> badań dotykowych i stwierdzili, że ,,zmarły" żyje. Wymogli wycofanie ,,zwłok"
> z kolejki dawców. Danlop został wybudzony po kilku dniach, a po kilku
> miesiącach zrehabilitowany. Inny przypadek - Val Thomas z USA, której już
> miano pobierać narządy, a tymczasem ona się wybudziła i zaczęła
> mówić.(...)"
>
> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!



http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20
131007/REGION/131009509

"Były szef rehabilitacji w bydgoskim "Juraszu" wywołał skandal na
sympozjum. Ogłosił, że nie istnieje śmierć pnia mózgu, więc narządy
pobierane są od żywych.

Prof. Jan Talar, specjalista w dziedzinie rehabilitacji, obecnie dziekan
wydziału nauk o zdrowiu na Elbląskiej Uczelni Humanistyczno- Ekonomicznej
uczestniczył w sympozjum pt. "Znieczulenie i intensywna terapia chorych z
obrażeniami mózgowia - najnowszy stan wiedzy". Jego wykład "Gdzie się
kończy nadzieja w rehabilitacji obrażeń OUN" (ośrodkowy układ nerwowy -
przyp. red.) wywołał powszechne oburzenie. Profesor powiedział, nie
przedstawiając na swoją tezę żadnych dowodów, że nie istnieje śmierć mózgu.
I że w XXI wieku nie udało się pobrać narządów od osoby zmarłej.
- Co więc robimy? - pytał przed kamerą TVN prof. Talar i odpowiadał: -
Pobieramy narządy od osoby żywej!"



Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2014-07-21 20:29:33

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 21 Jul 2014 20:19:09 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:37:09 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:12:26 +0200, Ikselka napisał(a):
>>
>>> http://tiny.pl/qsxkq
>>> "(...)
>>> - A zatem, paradoksalnie, można powiedzieć, że na podstawie ustawy i
>>> orzeczenia administracyjnego uznajemy kogoś za zmarłego, tymczasem ludzie
>>> ze śpiączki wychodzą. Według najnowszych badań, ok. 70 proc. chorych może
>>> być z niej wybudzanych przy zastosowaniu hipotermii. Natomiast kontrola
>>> bezdechu... może powodować u chorego śmierć.
>>>
>>> - Właśnie, _badanie bezdechu ma służyć postawieniu diagnozy, a tymczasem to
>>> badanie nie jest obojętne dla pacjenta. Wręcz przeciwnie - może być bardzo
>>> szkodliwe. Doprowadza bowiem do zapaści krążenia mózgowego. Może też
>>> spowodować zatrzymanie akcji serca. Ale przede wszystkim uszkadza mózg.
>>> Paradoksalnie więc, żeby stwierdzić uszkodzenie mózgu, de facto najpierw
>>> się go uszkadza, a później stwierdza, że... jest uszkodzony!_ Przy czym
>>> oficjalnie celem tego badania jest stwierdzenie, czy ten bezdech jest
>>> rzeczywisty. A więc: Czy chory będzie próbował oddychać? Czy będziemy
>>> widzieli jakieś skurcze mięśni klatki piersiowej i nadbrzusza, co by
>>> świadczyło o tym, że ośrodek oddechowy w mózgu działa? A jeśli działa, to
>>> uznajemy, że mózg nie jest martwy. Jeśli natomiast bezdechu nie ma,
>>> zakładamy, że mózg jest uszkodzony bądź martwy. Jednak w rzeczywistości
>>> ośrodek oddechowy nie działa wskutek niedokrwienia i wskutek niskiego
>>> poziomu hormonów tarczycy. A zatem to badanie, według wielu specjalistów,
>>> jest kompletnie niemiarodajne.
>>>
>>> - Dlaczego więc staje się ono podstawą do przyjęcia, że człowiek nie żyje,
>>> mimo iż kryteria diagnostyczne są niemiarodajne i sama definicja jest
>>> podejrzana?
>>>
>>> - Trudno powiedzieć. Bez wątpienia jednak znaczący jest kontekst
>>> powstawania tej definicji: pierwsza transplantacja, przeszczep serca,
>>> którego dokonał w 1967 r. Christiaan Barnard. Trzeba było zalegalizować
>>> śmierć dawcy serca. Wówczas to komisja na Harwardzie sporządziła raport
>>> tzw. ,,Ad hoc", inaczej zwany ,,Raportem Harwardzkim", w którym znajduje się
>>> jedno znamienne zdanie: ,,(...) Naszym zadaniem jest zdefiniowanie
>>> nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka". Tymczasem jest to zdanie
>>> całkowicie nienaukowe, bo nie formułuje się tak zadań dla zespołu
>>> naukowego. Jest to natomiast zdanie świadczące o arbitralnym założeniu, że
>>> coś takiego jak ,,nieodwracalna śpiączka" można uznać za śmierć człowieka.
>>> To może być tylko postulatem, bo tak naprawdę nie wiemy, jaka ta śpiączka
>>> jest. Nieodwracalność nie jest kategorią empiryczną. W Japonii po
>>> społecznej dyskusji uznano, że jeśli ktoś nie ma pozytywnego wpisu do
>>> ,,Karty dawcy", nie wolno u niego przeprowadzać badania bezdechu ani
>>> podejmować żadnych innych działań w kierunku stwierdzenia śmierci pnia
>>> mózgu.
>>>
>>> - A jak ta sytuacja wygląda w Polsce?
>>>
>>> - _Uważam, że w Polsce powinna zostać wycofana domniemana zgoda na
>>> oddawanie organów. Należy ją zastąpić wyrażeniem na to zgody. Powinna być
>>> również, jak w Japonii, pytana o to rodzina. Tam, jeśli nie ma wyraźnej
>>> zgody rodziny, nie wolno przystępować do badania bezdechu, ponieważ to
>>> uszkadza mózg pacjenta. To jest taki program minimum. Tymczasem w Polsce, i
>>> nie tylko, badanie bezdechu robi się często bez zgody rodziny. Kontekst
>>> tego ,,badania" jest przy tym wyjątkowo ponury: ogromny nacisk na to, by
>>> zwiększać liczbę ,,pobrań" do transplantacji. Często wręcz stosuje się leki,
>>> które podwyższają ciśnienie i zmniejszają krzepliwość krwi, żeby polepszyć
>>> ukrwienie narządu, który chce się pobrać. Tymczasem leki te równocześnie
>>> powodują wzmożenie krwotoku do mózgu chorego, u którego istnieje
>>> podejrzenie krwotoku bądź nawet istnieje pewność, że ten krwotok ma
>>> miejsce._
>>>
>>> - A zatem szkodzi się pacjentowi, a troszczy się o narządy dla biorcy.
>>> Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z ustawowym zabijaniem człowieka?
>>>
>>> - Można powiedzieć, że _to, co komisja stwierdza, to niedokrwienie mózgu, a
>>> nie śmierć człowieka._ A sama operacja pobrania narządu wiąże się już z
>>> odebraniem życia pacjentowi.(...)"
>>>
>>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>>
>> http://tiny.pl/qsxkq
>>
>> "(...)- Istnieje wśród lekarzy pojęcie ,,zwłoki z bijącym sercem". Co to
>> brutalne pojęcie oznacza?
>>
>> - Oficjalnie w dokumentach transplantatu mówi się, że z chwilą stwierdzenia
>> śmierci mózgowej respirator wentyluje zwłoki. Krew ciągle jeszcze
>> przepływa, serce człowieka bije. W tym czasie dwukrotnie zbiera się
>> trzyosobowa komisja lekarska. I jeśli podpis zostanie złożony przez
>> trzeciego lekarza z komisji, to w tym momencie... ,,umiera człowiek". W
>> sensie prawnym, bo w jego ciele nic się nie zmienia. Lecz w sensie prawnym
>> ciało pacjenta, któremu przysługują wszystkie prawa obywatela, zmienia się
>> w zwłoki, które są własnością państwa. Zwłoki z bijącym sercem.
>>
>> - Z czego to wynika? Z upadku moralności?
>>
>> - To czysty utylitaryzm. To jest myślenie, że z tego człowieka już pewnie
>> nic nie będzie. Najwyżej będzie on gdzieś uciążliwym pacjentem w jakimś
>> hospicjum, a tak to ,,pomożemy wielu potrzebującym ludziom". I ,,przy okazji"
>> pozbędziemy się kłopotów. Myślę, że jest to decydujący moment, na którym
>> opiera się także zgoda społeczna na tę praktykę. Przy czym - u podstaw tej
>> zgody często leży niewiedza. Ludzie nie wiedzą o tym, że ponad połowę
>> pacjentów, u których stwierdza się śmierć pnia mózgu, można wyleczyć przy
>> zastosowaniu hipotermii. Podam tu przykłady rzekomo beznadziejnych
>> przypadków, gdzie stwierdzono śmierć mózgową, a ludzie żyją. Jak choćby u
>> nas: dwudziestoletnia już Agnieszka Terlecka, której nie dawano szans na
>> życie, a dzięki uporowi rodziców żyje i w zeszłym roku zdawała maturę.
>> Lekarze stwierdzili śmierć pnia mózgu. Tymczasem jej ojciec zorientował
>> się, że są jakieś szanse wyleczenia w klinice prof. Talara, i wymógł zmianę
>> diagnozy. Któryś z lekarzy zmienił słowo ,,śmierć" pnia mózgu na słowo
>> ,,stłuczenie" pnia mózgu. W związku z tym można było zabrać dziewczynę z
>> tego szpitala i przewieźć do innego, bo zwłok nie wolno przewozić do innego
>> szpitala. Zwłok z bijącym sercem również. Agnieszkę wybudzono po pięciu
>> dniach, a z czasem całkowicie wróciła do zdrowia - do świata żywych. Inny
>> przykład - to przypadek Zachariasza Danlopa z USA, który słyszał, jak
>> komisja orzeka, że nie żyje. Zrządzeniem Bożej Opatrzności na jego
>> ,,pogrzebie" było dwoje pielęgniarzy, jego kuzynostwo. Dokonali prostych
>> badań dotykowych i stwierdzili, że ,,zmarły" żyje. Wymogli wycofanie ,,zwłok"
>> z kolejki dawców. Danlop został wybudzony po kilku dniach, a po kilku
>> miesiącach zrehabilitowany. Inny przypadek - Val Thomas z USA, której już
>> miano pobierać narządy, a tymczasem ona się wybudziła i zaczęła
>> mówić.(...)"
>>
>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>
> http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20
131007/REGION/131009509
>
> "Były szef rehabilitacji w bydgoskim "Juraszu" wywołał skandal na
> sympozjum. Ogłosił, że nie istnieje śmierć pnia mózgu, więc narządy
> pobierane są od żywych.
>
> Prof. Jan Talar, specjalista w dziedzinie rehabilitacji, obecnie dziekan
> wydziału nauk o zdrowiu na Elbląskiej Uczelni Humanistyczno- Ekonomicznej
> uczestniczył w sympozjum pt. "Znieczulenie i intensywna terapia chorych z
> obrażeniami mózgowia - najnowszy stan wiedzy". Jego wykład "Gdzie się
> kończy nadzieja w rehabilitacji obrażeń OUN" (ośrodkowy układ nerwowy -
> przyp. red.) wywołał powszechne oburzenie. Profesor powiedział, nie
> przedstawiając na swoją tezę żadnych dowodów, że nie istnieje śmierć mózgu.
> I że w XXI wieku nie udało się pobrać narządów od osoby zmarłej.
> - Co więc robimy? - pytał przed kamerą TVN prof. Talar i odpowiadał: -
> Pobieramy narządy od osoby żywej!"
>
> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!


http://wolnemedia.net/prawo/o-legalnej-eutanazji-czy
li-transplantacjach/


"(...) zanim znajdziecie się na stole sekcyjnym, pozbawieni możliwości nie
tylko ucieczki, ale nawet wydania szeptu protestu. Twoje narządy nie są
potrzebne w niebie, tam ich po śmierci nie zabierzesz, bo tam nie
zabierzesz nic, one są potrzebne TOBIE, tu i teraz. A obowiązkiem lekarzy
jest ratować TWOJE zagrożone życie, a nie kombinować, ile szpital zarobi
pozyskując podroby do przeszczepów. Twoje życie jest równie ważne, jak
życie biorców, czekających na przeszczep. Najpierw zadbaj o siebie, a
dopiero potem myśl o bliźnim. Nawet w Biblii jest napisane ,,kochaj
bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO". Dlaczego więc miałbyś nie kochać siebie
i swojego ciała? To nie jest zabronione!

Jak zwykle przypomnę moje credo: piszę to jako osoba całkowicie neutralna
światopoglądowo, nienależąca do żadnego jednomyślnego stada (ani
religijnego, ani ateistycznego). Wychowano mnie raczej liberalnie (w
dosłownym, a nie obecnym, politycznie poprawnym znaczeniu tego słowa),
czyli pozwolono mi dochodzić do rozumu własnymi drogami. Dzięki temu mogłam
zapoznać się z poglądami wszystkich frakcji i odłamów, zarówno z prawa, jak
i z lewa, a następnie przepuścić to wszystko przez swój własny rozum. A to,
co z tego wyszło przedstawię w niniejszym wpisie.

Zacznę jak Alfred Hitchcock od trzęsienia ziemi, a potem postaram się, żeby
napięcie wzrosło jeszcze bardziej.

A więc trzymajcie się krzesła...

Wiadomość pierwsza: wszystkie narządy, jakie można pobrać od jednego dawcy
mają wartość 2 mln USD!

Druga wiadomość jest taka, że nie wszystkie pobrane narządy przeznaczone są
do ratowania życia.

Często wykorzystywane są one w operacjach plastycznych, a to naprawdę
wielki i przynoszący krociowe zyski biznes. Z tego powodu kwitnie (i coraz
bardziej rośnie w siłę) potężne podziemie transplantacyjne, które pod
względem dochodów już niedługo może dorównać mafii narkotykowej. W każdym
razie FBI ma coraz więcej zgłoszeń afer z tym związanych. Nigdy o tym nie
słyszeliście? Ale pewnie wiecie ile ważą Grycanki i co powiedział Jacykow?

Trzecia wiadomość: narządy pobrane ze zwłok (mówiąc kolokwialnie: od trupa)
nie nadają się do przeszczepu. Narządy muszą być pobrane od żywego
człowieka.

Z tego powodu pojawiło się takie budzące makabryczne skojarzenia pojęcie
jak ,,zwłoki z bijącym sercem". Kiedy rodzina widzi swojego krewnego, który
jest ciepły, oddycha (najczęściej z pomocą respiratora) i wygląda jakby
mocno spał nie jest w stanie uwierzyć, że to są ,,zwłoki".

Jeszcze zupełnie niedawno za kryterium śmierci uznawano ustanie krążenia i
oddychania. Człowiek wydawał tzw. ,,ostatnie tchnienie" i wtedy był uznawany
za zmarłego. Ale wraz ze śmiercią ciała umierają również narządy, a do tego
nie można przecież dopuścić, bo światem rządzi bóg Mamon, a gdzie mówią
pieniądze, tam prawda i moralność milczą.

W 1968 roku na Uniwersytecie Harwardzkim w USA zwołano komisję, która tak
oto powiedziała o tym czego od niej oczekiwano: ,,Naszym zadaniem jest
uznanie nieodwracalnej śpiączki za śmierć człowieka". Dlaczego komisja
otrzymała takie zadanie? Chodziło o uchronienie dr Christiaana Barnarda z
RPA przed zarzutem zamordowania pacjenta, od którego pobrał serce do
przeszczepu. Nota bene pacjent z przeszczepionym sercem długo się nim nie
nacieszył, bo żył zaledwie 18 dni. Pokazany we ,,Faktach" lekarz czekający
na serce otrzymał je, ale po miesiącu również zmarł. Na raka. Nie bądźmy
jednak tak pesymistyczni, niektórym udaje się pożyć dłużej.

I tu przechodzimy do kontrowersyjnego tematu: czy lekarz ma prawo
zrezygnować z ratowania życia pacjenta, żeby pobrać od niego narządy? Czy
,,dawca" nie ma prawa żyć, a ,,biorca" takie prawo ma? Kto o tym decyduje?

Jeszcze do niedawna byłam ,,racjonalistką" i wierzyłam w lekarzy i naukę.
Niestety, przeżyłam ostry kryzys wiary, a zamiast tego zaczęłam myśleć.
Samodzielnie! To nie boli, naprawdę. Zamiast ślepo ufać autorytetom lepiej
kierować się własnym rozumem, zwłaszcza w cywilizacji, w której rządzi
pieniądz i karierowiczostwo. Dziś za kasę kupuje się wszystko, z wyjątkiem
inżynierów. Bo gdyby inżynierowie byli przekupni zaczęłyby się walić te
wszystkie wspaniałe wieżowce, będące pomnikami bogactwa i potęgi elit
świata, a do tego dopuścić nie można. Ludzie mogą umierać, ale wieżowce
walić się nie mogą. Na chorobach i śmierci można przecież dobrze (a nawet
bardzo dobrze) zarobić, choćby handlując pigułkami i narządami. I karierę
można wielką zrobić: PIERWSZY NA ŚWIECIE który przeszczepił nerkę, PIERWSZY
NA ŚWIECIE który przeszczepił serce, PIERWSZY NA ŚWIECIE który przeszczepił
mózg... ups, przepraszam, mózgów jeszcze nie przeszczepiają, ale to tylko
kwestia czasu. I jeszcze: NAJLEPSZY CHIRURG w mieście, NAJLEPSZY CHIRURG w
kraju, NAJLEPSZY CHIRURG w świecie...
A teraz, drogi czytelniku, uważaj:

,,Zgodnie z prawem polskim, obowiązuje domniemana zgoda na bycie dawcą, co
oznacza, iż w przypadku braku sprzeciwu, uznaje się daną osobę potencjalnym
dawcą narządu. Jednak w Polsce jak i na Świecie promuje się noszenie
oświadczenia woli, które jest wyrażeniem woli osoby, który taki dokument
posiada. Dawcą pośmiertnym może zostać osoba, która za życia nie wyraziła
sprzeciwu w formie wpisu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów" (źródło:
https://www.dawca.pl/jak-zostac-dawca/dawstwo-narzad
ow).

Czyli, jeśli trafisz do szpitala w stanie ciężkim, z uszkodzonym mózgiem,
nieprzytomny, nie mogący mówić, a tym samym wyrazić sprzeciwu, staniesz się
potencjalnym dostarczycielem części zamiennych dla innych. Ciebie
wypatroszą, a twoje podroby uszczęśliwią tych, którzy z jakiegoś powodu
doprowadzili swoje serca, nerki, wątroby i trzustki do stanu nie nadającego
się do dalszej używalności. Może jedli za tłusto, może za kołnierz nie
wylewali, może żarli jakieś frankenfoody GMO i popijali je Colą Light, a
może biedacy byli całkiem niewinni, tyle tylko, że mieli pecha i urodzili
się z niewłaściwym zestawem genów. Ale czy to twoje zmartwienie? Czy ty nie
masz prawa do swoich narządów, skoro tak o nie dbałeś, że aż stały się
cennym obiektem pożądania dla innych?

A teraz przyjrzyjmy się ,,kryteriom orzekania śmierci". Aby stwierdzić zgon
potrzebni są 3 lekarze, w tym anestezjologi i neurolog. Do momentu złożenia
przez nich podpisu na karcie zgonu pacjent uważany jest za żywego. A po
złożeniu tegoż podpisu staje się martwy. Jakim cudem? Na zasadzie
konsensusu. Lekarze jednogłośnie orzekają ,,śmierć mózgową". Problem jednak
w tym, że nikt nie wie, co to takiego ta ,,śmierć mózgowa". Nawet
najnowocześniejsze urządzenia badawcze nie są w stanie stwierdzić zgonu.
Jest to rzecz subiektywna, i właśnie dlatego komisja harwardzka otrzymała
(na zlecenie transplantologów!) zadanie stworzenia definicji, która będzie
obowiązywała wszystkich lekarzy. Wszyscy słyszeliśmy o przypadkach ludzi
uznanych za zmarłych, odstawionych do kostnicy, a po kilku godzinach
wracających do świata żywych, co stanowi najlepszy dowód na to, że śmierć
jest rzeczą względną i trudno diagnozowalną.

Na świecie żyje i cieszy się pełnym zdrowiem, zarówno fizycznym, jak i
psychicznym mnóstwo ludzi, u których orzeczono śmierć pnia mózgu. W Polsce
najbardziej znany jest przypadek Agnieszki Terleckiej i Zachariasza Dunlopa
z USA. Oba przypadki opisuje Elżbieta Isakiewicz w ,,Tygodniku Powszechnym"
(gorąco polecam ten znakomity artykuł!).

A co się dzieje, jeśli w końcu uda się pobrać i przeszczepić narząd? Czy
przeszczep radykalnie i pozytywnie zmienia sytuację chorego?

Niestety nie. Ryzyko zgonu po przeszczepie, nawet nerki, o sercu nie
mówiąc, jest znaczne. Przeszczep nerki kosztuje ok. 70 tysięcy złotych i
wprawdzie zwalnia z dializ, co przynosi jakieś oszczędności (w królestwie
boga Mamona wszystko przeliczamy na pieniądze), ale w tym czasie biorca
stale walczy ze swoim organizmem, który dąży do odrzucenia obcego organu, a
to wymaga stałego przyjmowania leków immunosupresyjnych, które mają bardzo
poważne skutki uboczne (podwyższone ryzyko infekcji, większe ryzyko
zachorowania na nowotwory i nadciśnienie) i oczywiście również dużo
kosztują. Najgorsza wiadomość jest taka, że przeszczepiona nerka przetrwa
maksymalnie 15 lat. Następna nerka przetrwa już tylko kilka lat, a kolejna
jeszcze krócej. To rodzi stałe zapotrzebowanie na nerki, a więc potrzebni
są kolejni dawcy, żywi lub martwi, a w końcu pacjent (jeśli przeżyje) i tak
wraca do punktu wyjścia, czyli na dializy.

Wróćmy jeszcze na chwilę do sytuacji dawcy. Lekarze, którzy ślubowali
pomagać w cierpieniu i ratować życie nie powinni zachowywać się jak hieny
cmentarne, wyrywające z ciał pacjentów narządy. Kto ma prawo skazywać na
śmierć jedną osobę, żeby ratować życie innej, a choćby nawet i kilku osób?
Wydaje się to wyjątkowo niemoralne i niszczy zaufanie pacjentów i ich
rodzin do lekarzy i szpitali. Lekarze narzekają, że pacjenci ich nie
słuchają, że im nie wierzą i że coraz częściej nie godzą się na leczenie i
zabiegi i że z tego powodu odechciewa się pracować w tym zawodzie - jest to
tendencja światowa. Uruchomiono nawet linię telefoniczną dla lekarzy
zmagających się z ,,trudnymi" pacjentami, a popularne seriale telewizyjne
(dr House, Ostry dyżur) zostały zaprzęgnięte w akcję ośmieszania
zbuntowanych pacjentów. Czyż to wszystko nie świadczy o zaniku prestiżu
tego zawodu? Czas najwyższy zrobić z tym porządki, ale nie metodą siłową,
bo to przyniesie jeszcze gorsze efekty.

Zamiast zabijać ludzi w celu pozyskania narządów lekarze zrobią dużo
lepiej, jeśli skoncentrują swoje wysiłki na ratowaniu ich życia. Zamiast
czytać foldery reklamowe firm farmaceutycznych lepiej dokształcać się na
własną rękę i dowiedzieć się, że np. hipotermia pozwala uratować 60%
skazanych na śmierć, a tromboliza zapobiega obrzękowi mózgu spowodowanemu
zatorami w tętniczkach. Zamiast tego, bez wiedzy i zgody rodziny, na 2 do
10 minut wyłącza się respirator, żeby sprawdzić, czy pacjent podejmie
samodzielne oddychanie. Jeśli nie podejmie, następuje nieodwracalne
uszkodzenie mózgu. Uszkadza się mózg po to, żeby orzec, że mózg jest
uszkodzony! Ale gdyby pozwolić pacjentowi na spokojne dojście do siebie pod
respiratorem przez kilka dni mogłoby się okazać, że oddech samoistnie
powrócił, a stan pacjenta się poprawia. Kolejny poważny problem, o którym
pacjenci, a więc potencjalni dawcy narządów nie mają pojęcia, to sam proces
pobierania narządów. Przy rozcinaniu ciała ,,zmarłego" i w czasie pobierania
narządów odnotowuje się skok ciśnienia, przyspieszony puls oraz reakcje
bólowe. Z tego powodu 1/3 brytyjskich lekarzy podaje ,,zwłokom" środki
przeciwbólowe.

W latach 90 prof. Andrews udowodnił, że ,,wegetatywni" pacjenci są świadomi,
wiedzą jak się nazywają, ile mają dzieci, jaką muzykę lubią, a jakiej nie,
a mimo to są lekarze, którzy twierdzą, że ci ludzie nie żyją lub że są
,,warzywami". Takich ludzi są tysiące, tysiące narządów się marnują, więc
rodzi się pokusa, żeby uznać ,,trwałą utratę ŚWIADOMOŚCI" jako nowe
kryterium orzeczenia śmierci.

Transplantologia rodzi też inne problemy, np. terror transplantacyjny,
polegający na żądaniu tkanek i narządów od krewnych i przyjaciół, a nawet
poczynanie dzieci po to, żeby dzięki ich szpikowi lub komórkom macierzystym
ratować życie starszego rodzeństwa.

Medycyna zabrnęła w ślepy zaułek. Z powodu niepohamowanej żądzy pieniądza i
kultu technologii nie informuje się pacjentów, że mogą uniknąć przeszczepu
serca przechodząc na dietę warzywno-owocową, dzięki której wyleczą się z
nawet najbardziej zaawansowanej choroby wieńcowej. Zdecydowanie lepiej jest
zachować swoje własne serce, niż żyć z przeszczepem. Zamiast polować na
cudze nerki należy zatroszczyć się o własne. Dieta sokowa, raw food, dieta
Alleluja, dieta makrobiotyczna czy terapia doktora Gersona wyleczą każdą
chorobę i pozwolą uniknąć amputacji nerek oraz każdego innego narządu.
Wyleczą też z cukrzycy, nowotworów i wszelkich innych plag współczesnego
świata.

Autor: Maria Sobolewska
Źródło: Jestem za, a nawet przeciw

LEKTURA UZUPEŁNIAJĄCA

1. Tabu śmierci mózgowej
http://www.bibula.com/?p=49353

2. Chcą odrzucenia zasady, że lekarz nie może zabijać
http://www.piotrskarga.pl/ps,9363,2,0,1,I,informacje
.html

3. Horror transplantacji. "Śmierć mózgowa" nie istnieje!
http://www.pch24.pl/horror-transplantacji--smierc-mo
zgowa-nie-istnieje-,11726,i.html

4. Jego mózg miał wegetować, a odpowiedział. Przełomowe odkrycie
http://www.tvn24.pl/internet-hi-tech-media,40/jego-m
ozg-mial-wegetowac-a-odpowiedzial-przelomowe-odkryci
e,288470.html"





Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2014-07-21 21:12:44

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka
Jak to śmierć mózgu nie istnieje, no dobrze mam giwere postrzeli ci czaszkę zobaczymy
jak nie umrzesz, podpiszesz katolicką deklaracje bez mózgu można żyć i jedziemy z
kosem. Zamiast siedzieć za zabójstwo prokurator powie- ona jest tylko w śpiącce.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2014-07-21 22:28:10

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Tak na marginesie, ile razy pisałem że katolicy to zombie co? No i macie bezpośrednie
trafienie już bez metafory, katolik bez mózgu żyje, no i co nie zombie, im mózg nie
jest potrzebny jak zombim, czyli żywe trupy. Sami do tego doszli kim są. A że zombie
gryzą i chcą innych zeżreć to wiecie jaka jest metoda na likwidacje. Jest wysyp fimów
o zombie bo horrory oddają lęki społeczne, fascynuje nas to czego się boimy i boimy
się...fanatyzmu religijnego, czyli agresywnych bezmózgowych zombie które chcą nas
zeżreć.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2014-07-21 22:43:21

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 21 Jul 2014 20:29:33 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Mon, 21 Jul 2014 20:19:09 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:37:09 +0200, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Mon, 21 Jul 2014 17:12:26 +0200, Ikselka napisał(a):
>>>
>>>> http://tiny.pl/qsxkq
>>>> "(...)
>>>> - A zatem, paradoksalnie, można powiedzieć, że na podstawie ustawy i
>>>> orzeczenia administracyjnego uznajemy kogoś za zmarłego, tymczasem ludzie
>>>> ze śpiączki wychodzą. Według najnowszych badań, ok. 70 proc. chorych może
>>>> być z niej wybudzanych przy zastosowaniu hipotermii. Natomiast kontrola
>>>> bezdechu... może powodować u chorego śmierć.
>>>>
>>>> - Właśnie, _badanie bezdechu ma służyć postawieniu diagnozy, a tymczasem to
>>>> badanie nie jest obojętne dla pacjenta. Wręcz przeciwnie - może być bardzo
>>>> szkodliwe. Doprowadza bowiem do zapaści krążenia mózgowego. Może też
>>>> spowodować zatrzymanie akcji serca. Ale przede wszystkim uszkadza mózg.
>>>> Paradoksalnie więc, żeby stwierdzić uszkodzenie mózgu, de facto najpierw
>>>> się go uszkadza, a później stwierdza, że... jest uszkodzony!_ Przy czym
>>>> oficjalnie celem tego badania jest stwierdzenie, czy ten bezdech jest
>>>> rzeczywisty. A więc: Czy chory będzie próbował oddychać? Czy będziemy
>>>> widzieli jakieś skurcze mięśni klatki piersiowej i nadbrzusza, co by
>>>> świadczyło o tym, że ośrodek oddechowy w mózgu działa? A jeśli działa, to
>>>> uznajemy, że mózg nie jest martwy. Jeśli natomiast bezdechu nie ma,
>>>> zakładamy, że mózg jest uszkodzony bądź martwy. Jednak w rzeczywistości
>>>> ośrodek oddechowy nie działa wskutek niedokrwienia i wskutek niskiego
>>>> poziomu hormonów tarczycy. A zatem to badanie, według wielu specjalistów,
>>>> jest kompletnie niemiarodajne.
>>>>
>>>> - Dlaczego więc staje się ono podstawą do przyjęcia, że człowiek nie żyje,
>>>> mimo iż kryteria diagnostyczne są niemiarodajne i sama definicja jest
>>>> podejrzana?
>>>>
>>>> - Trudno powiedzieć. Bez wątpienia jednak znaczący jest kontekst
>>>> powstawania tej definicji: pierwsza transplantacja, przeszczep serca,
>>>> którego dokonał w 1967 r. Christiaan Barnard. Trzeba było zalegalizować
>>>> śmierć dawcy serca. Wówczas to komisja na Harwardzie sporządziła raport
>>>> tzw. ,,Ad hoc", inaczej zwany ,,Raportem Harwardzkim", w którym znajduje się
>>>> jedno znamienne zdanie: ,,(...) Naszym zadaniem jest zdefiniowanie
>>>> nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka". Tymczasem jest to zdanie
>>>> całkowicie nienaukowe, bo nie formułuje się tak zadań dla zespołu
>>>> naukowego. Jest to natomiast zdanie świadczące o arbitralnym założeniu, że
>>>> coś takiego jak ,,nieodwracalna śpiączka" można uznać za śmierć człowieka.
>>>> To może być tylko postulatem, bo tak naprawdę nie wiemy, jaka ta śpiączka
>>>> jest. Nieodwracalność nie jest kategorią empiryczną. W Japonii po
>>>> społecznej dyskusji uznano, że jeśli ktoś nie ma pozytywnego wpisu do
>>>> ,,Karty dawcy", nie wolno u niego przeprowadzać badania bezdechu ani
>>>> podejmować żadnych innych działań w kierunku stwierdzenia śmierci pnia
>>>> mózgu.
>>>>
>>>> - A jak ta sytuacja wygląda w Polsce?
>>>>
>>>> - _Uważam, że w Polsce powinna zostać wycofana domniemana zgoda na
>>>> oddawanie organów. Należy ją zastąpić wyrażeniem na to zgody. Powinna być
>>>> również, jak w Japonii, pytana o to rodzina. Tam, jeśli nie ma wyraźnej
>>>> zgody rodziny, nie wolno przystępować do badania bezdechu, ponieważ to
>>>> uszkadza mózg pacjenta. To jest taki program minimum. Tymczasem w Polsce, i
>>>> nie tylko, badanie bezdechu robi się często bez zgody rodziny. Kontekst
>>>> tego ,,badania" jest przy tym wyjątkowo ponury: ogromny nacisk na to, by
>>>> zwiększać liczbę ,,pobrań" do transplantacji. Często wręcz stosuje się leki,
>>>> które podwyższają ciśnienie i zmniejszają krzepliwość krwi, żeby polepszyć
>>>> ukrwienie narządu, który chce się pobrać. Tymczasem leki te równocześnie
>>>> powodują wzmożenie krwotoku do mózgu chorego, u którego istnieje
>>>> podejrzenie krwotoku bądź nawet istnieje pewność, że ten krwotok ma
>>>> miejsce._
>>>>
>>>> - A zatem szkodzi się pacjentowi, a troszczy się o narządy dla biorcy.
>>>> Inaczej mówiąc, mamy do czynienia z ustawowym zabijaniem człowieka?
>>>>
>>>> - Można powiedzieć, że _to, co komisja stwierdza, to niedokrwienie mózgu, a
>>>> nie śmierć człowieka._ A sama operacja pobrania narządu wiąże się już z
>>>> odebraniem życia pacjentowi.(...)"
>>>>
>>>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>>>
>>> http://tiny.pl/qsxkq
>>>
>>> "(...)- Istnieje wśród lekarzy pojęcie ,,zwłoki z bijącym sercem". Co to
>>> brutalne pojęcie oznacza?
>>>
>>> - Oficjalnie w dokumentach transplantatu mówi się, że z chwilą stwierdzenia
>>> śmierci mózgowej respirator wentyluje zwłoki. Krew ciągle jeszcze
>>> przepływa, serce człowieka bije. W tym czasie dwukrotnie zbiera się
>>> trzyosobowa komisja lekarska. I jeśli podpis zostanie złożony przez
>>> trzeciego lekarza z komisji, to w tym momencie... ,,umiera człowiek". W
>>> sensie prawnym, bo w jego ciele nic się nie zmienia. Lecz w sensie prawnym
>>> ciało pacjenta, któremu przysługują wszystkie prawa obywatela, zmienia się
>>> w zwłoki, które są własnością państwa. Zwłoki z bijącym sercem.
>>>
>>> - Z czego to wynika? Z upadku moralności?
>>>
>>> - To czysty utylitaryzm. To jest myślenie, że z tego człowieka już pewnie
>>> nic nie będzie. Najwyżej będzie on gdzieś uciążliwym pacjentem w jakimś
>>> hospicjum, a tak to ,,pomożemy wielu potrzebującym ludziom". I ,,przy okazji"
>>> pozbędziemy się kłopotów. Myślę, że jest to decydujący moment, na którym
>>> opiera się także zgoda społeczna na tę praktykę. Przy czym - u podstaw tej
>>> zgody często leży niewiedza. Ludzie nie wiedzą o tym, że ponad połowę
>>> pacjentów, u których stwierdza się śmierć pnia mózgu, można wyleczyć przy
>>> zastosowaniu hipotermii. Podam tu przykłady rzekomo beznadziejnych
>>> przypadków, gdzie stwierdzono śmierć mózgową, a ludzie żyją. Jak choćby u
>>> nas: dwudziestoletnia już Agnieszka Terlecka, której nie dawano szans na
>>> życie, a dzięki uporowi rodziców żyje i w zeszłym roku zdawała maturę.
>>> Lekarze stwierdzili śmierć pnia mózgu. Tymczasem jej ojciec zorientował
>>> się, że są jakieś szanse wyleczenia w klinice prof. Talara, i wymógł zmianę
>>> diagnozy. Któryś z lekarzy zmienił słowo ,,śmierć" pnia mózgu na słowo
>>> ,,stłuczenie" pnia mózgu. W związku z tym można było zabrać dziewczynę z
>>> tego szpitala i przewieźć do innego, bo zwłok nie wolno przewozić do innego
>>> szpitala. Zwłok z bijącym sercem również. Agnieszkę wybudzono po pięciu
>>> dniach, a z czasem całkowicie wróciła do zdrowia - do świata żywych. Inny
>>> przykład - to przypadek Zachariasza Danlopa z USA, który słyszał, jak
>>> komisja orzeka, że nie żyje. Zrządzeniem Bożej Opatrzności na jego
>>> ,,pogrzebie" było dwoje pielęgniarzy, jego kuzynostwo. Dokonali prostych
>>> badań dotykowych i stwierdzili, że ,,zmarły" żyje. Wymogli wycofanie ,,zwłok"
>>> z kolejki dawców. Danlop został wybudzony po kilku dniach, a po kilku
>>> miesiącach zrehabilitowany. Inny przypadek - Val Thomas z USA, której już
>>> miano pobierać narządy, a tymczasem ona się wybudziła i zaczęła
>>> mówić.(...)"
>>>
>>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>>
>> http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20
131007/REGION/131009509
>>
>> "Były szef rehabilitacji w bydgoskim "Juraszu" wywołał skandal na
>> sympozjum. Ogłosił, że nie istnieje śmierć pnia mózgu, więc narządy
>> pobierane są od żywych.
>>
>> Prof. Jan Talar, specjalista w dziedzinie rehabilitacji, obecnie dziekan
>> wydziału nauk o zdrowiu na Elbląskiej Uczelni Humanistyczno- Ekonomicznej
>> uczestniczył w sympozjum pt. "Znieczulenie i intensywna terapia chorych z
>> obrażeniami mózgowia - najnowszy stan wiedzy". Jego wykład "Gdzie się
>> kończy nadzieja w rehabilitacji obrażeń OUN" (ośrodkowy układ nerwowy -
>> przyp. red.) wywołał powszechne oburzenie. Profesor powiedział, nie
>> przedstawiając na swoją tezę żadnych dowodów, że nie istnieje śmierć mózgu.
>> I że w XXI wieku nie udało się pobrać narządów od osoby zmarłej.
>> - Co więc robimy? - pytał przed kamerą TVN prof. Talar i odpowiadał: -
>> Pobieramy narządy od osoby żywej!"
>>
>> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
>
> http://wolnemedia.net/prawo/o-legalnej-eutanazji-czy
li-transplantacjach/
>
> "(...) zanim znajdziecie się na stole sekcyjnym, pozbawieni możliwości nie
> tylko ucieczki, ale nawet wydania szeptu protestu. Twoje narządy nie są
> potrzebne w niebie, tam ich po śmierci nie zabierzesz, bo tam nie
> zabierzesz nic, one są potrzebne TOBIE, tu i teraz. A obowiązkiem lekarzy
> jest ratować TWOJE zagrożone życie, a nie kombinować, ile szpital zarobi
> pozyskując podroby do przeszczepów. Twoje życie jest równie ważne, jak
> życie biorców, czekających na przeszczep. Najpierw zadbaj o siebie, a
> dopiero potem myśl o bliźnim. Nawet w Biblii jest napisane ,,kochaj
> bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO". Dlaczego więc miałbyś nie kochać siebie
> i swojego ciała? To nie jest zabronione!
>
> Jak zwykle przypomnę moje credo: piszę to jako osoba całkowicie neutralna
> światopoglądowo, nienależąca do żadnego jednomyślnego stada (ani
> religijnego, ani ateistycznego). Wychowano mnie raczej liberalnie (w
> dosłownym, a nie obecnym, politycznie poprawnym znaczeniu tego słowa),
> czyli pozwolono mi dochodzić do rozumu własnymi drogami. Dzięki temu mogłam
> zapoznać się z poglądami wszystkich frakcji i odłamów, zarówno z prawa, jak
> i z lewa, a następnie przepuścić to wszystko przez swój własny rozum. A to,
> co z tego wyszło przedstawię w niniejszym wpisie.
>
> Zacznę jak Alfred Hitchcock od trzęsienia ziemi, a potem postaram się, żeby
> napięcie wzrosło jeszcze bardziej.
>
> A więc trzymajcie się krzesła...
>
> Wiadomość pierwsza: wszystkie narządy, jakie można pobrać od jednego dawcy
> mają wartość 2 mln USD!
>
> Druga wiadomość jest taka, że nie wszystkie pobrane narządy przeznaczone są
> do ratowania życia.
>
> Często wykorzystywane są one w operacjach plastycznych, a to naprawdę
> wielki i przynoszący krociowe zyski biznes. Z tego powodu kwitnie (i coraz
> bardziej rośnie w siłę) potężne podziemie transplantacyjne, które pod
> względem dochodów już niedługo może dorównać mafii narkotykowej. W każdym
> razie FBI ma coraz więcej zgłoszeń afer z tym związanych. Nigdy o tym nie
> słyszeliście? Ale pewnie wiecie ile ważą Grycanki i co powiedział Jacykow?
>
> Trzecia wiadomość: narządy pobrane ze zwłok (mówiąc kolokwialnie: od trupa)
> nie nadają się do przeszczepu. Narządy muszą być pobrane od żywego
> człowieka.
>
> Z tego powodu pojawiło się takie budzące makabryczne skojarzenia pojęcie
> jak ,,zwłoki z bijącym sercem". Kiedy rodzina widzi swojego krewnego, który
> jest ciepły, oddycha (najczęściej z pomocą respiratora) i wygląda jakby
> mocno spał nie jest w stanie uwierzyć, że to są ,,zwłoki".
>
> Jeszcze zupełnie niedawno za kryterium śmierci uznawano ustanie krążenia i
> oddychania. Człowiek wydawał tzw. ,,ostatnie tchnienie" i wtedy był uznawany
> za zmarłego. Ale wraz ze śmiercią ciała umierają również narządy, a do tego
> nie można przecież dopuścić, bo światem rządzi bóg Mamon, a gdzie mówią
> pieniądze, tam prawda i moralność milczą.
>
> W 1968 roku na Uniwersytecie Harwardzkim w USA zwołano komisję, która tak
> oto powiedziała o tym czego od niej oczekiwano: ,,Naszym zadaniem jest
> uznanie nieodwracalnej śpiączki za śmierć człowieka". Dlaczego komisja
> otrzymała takie zadanie? Chodziło o uchronienie dr Christiaana Barnarda z
> RPA przed zarzutem zamordowania pacjenta, od którego pobrał serce do
> przeszczepu. Nota bene pacjent z przeszczepionym sercem długo się nim nie
> nacieszył, bo żył zaledwie 18 dni. Pokazany we ,,Faktach" lekarz czekający
> na serce otrzymał je, ale po miesiącu również zmarł. Na raka. Nie bądźmy
> jednak tak pesymistyczni, niektórym udaje się pożyć dłużej.
>
> I tu przechodzimy do kontrowersyjnego tematu: czy lekarz ma prawo
> zrezygnować z ratowania życia pacjenta, żeby pobrać od niego narządy? Czy
> ,,dawca" nie ma prawa żyć, a ,,biorca" takie prawo ma? Kto o tym decyduje?
>
> Jeszcze do niedawna byłam ,,racjonalistką" i wierzyłam w lekarzy i naukę.
> Niestety, przeżyłam ostry kryzys wiary, a zamiast tego zaczęłam myśleć.
> Samodzielnie! To nie boli, naprawdę. Zamiast ślepo ufać autorytetom lepiej
> kierować się własnym rozumem, zwłaszcza w cywilizacji, w której rządzi
> pieniądz i karierowiczostwo. Dziś za kasę kupuje się wszystko, z wyjątkiem
> inżynierów. Bo gdyby inżynierowie byli przekupni zaczęłyby się walić te
> wszystkie wspaniałe wieżowce, będące pomnikami bogactwa i potęgi elit
> świata, a do tego dopuścić nie można. Ludzie mogą umierać, ale wieżowce
> walić się nie mogą. Na chorobach i śmierci można przecież dobrze (a nawet
> bardzo dobrze) zarobić, choćby handlując pigułkami i narządami. I karierę
> można wielką zrobić: PIERWSZY NA ŚWIECIE który przeszczepił nerkę, PIERWSZY
> NA ŚWIECIE który przeszczepił serce, PIERWSZY NA ŚWIECIE który przeszczepił
> mózg... ups, przepraszam, mózgów jeszcze nie przeszczepiają, ale to tylko
> kwestia czasu. I jeszcze: NAJLEPSZY CHIRURG w mieście, NAJLEPSZY CHIRURG w
> kraju, NAJLEPSZY CHIRURG w świecie...
> A teraz, drogi czytelniku, uważaj:
>
> ,,Zgodnie z prawem polskim, obowiązuje domniemana zgoda na bycie dawcą, co
> oznacza, iż w przypadku braku sprzeciwu, uznaje się daną osobę potencjalnym
> dawcą narządu. Jednak w Polsce jak i na Świecie promuje się noszenie
> oświadczenia woli, które jest wyrażeniem woli osoby, który taki dokument
> posiada. Dawcą pośmiertnym może zostać osoba, która za życia nie wyraziła
> sprzeciwu w formie wpisu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów" (źródło:
> https://www.dawca.pl/jak-zostac-dawca/dawstwo-narzad
ow).
>
> Czyli, jeśli trafisz do szpitala w stanie ciężkim, z uszkodzonym mózgiem,
> nieprzytomny, nie mogący mówić, a tym samym wyrazić sprzeciwu, staniesz się
> potencjalnym dostarczycielem części zamiennych dla innych. Ciebie
> wypatroszą, a twoje podroby uszczęśliwią tych, którzy z jakiegoś powodu
> doprowadzili swoje serca, nerki, wątroby i trzustki do stanu nie nadającego
> się do dalszej używalności. Może jedli za tłusto, może za kołnierz nie
> wylewali, może żarli jakieś frankenfoody GMO i popijali je Colą Light, a
> może biedacy byli całkiem niewinni, tyle tylko, że mieli pecha i urodzili
> się z niewłaściwym zestawem genów. Ale czy to twoje zmartwienie? Czy ty nie
> masz prawa do swoich narządów, skoro tak o nie dbałeś, że aż stały się
> cennym obiektem pożądania dla innych?
>
> A teraz przyjrzyjmy się ,,kryteriom orzekania śmierci". Aby stwierdzić zgon
> potrzebni są 3 lekarze, w tym anestezjologi i neurolog. Do momentu złożenia
> przez nich podpisu na karcie zgonu pacjent uważany jest za żywego. A po
> złożeniu tegoż podpisu staje się martwy. Jakim cudem? Na zasadzie
> konsensusu. Lekarze jednogłośnie orzekają ,,śmierć mózgową". Problem jednak
> w tym, że nikt nie wie, co to takiego ta ,,śmierć mózgowa". Nawet
> najnowocześniejsze urządzenia badawcze nie są w stanie stwierdzić zgonu.
> Jest to rzecz subiektywna, i właśnie dlatego komisja harwardzka otrzymała
> (na zlecenie transplantologów!) zadanie stworzenia definicji, która będzie
> obowiązywała wszystkich lekarzy. Wszyscy słyszeliśmy o przypadkach ludzi
> uznanych za zmarłych, odstawionych do kostnicy, a po kilku godzinach
> wracających do świata żywych, co stanowi najlepszy dowód na to, że śmierć
> jest rzeczą względną i trudno diagnozowalną.
>
> Na świecie żyje i cieszy się pełnym zdrowiem, zarówno fizycznym, jak i
> psychicznym mnóstwo ludzi, u których orzeczono śmierć pnia mózgu. W Polsce
> najbardziej znany jest przypadek Agnieszki Terleckiej i Zachariasza Dunlopa
> z USA. Oba przypadki opisuje Elżbieta Isakiewicz w ,,Tygodniku Powszechnym"
> (gorąco polecam ten znakomity artykuł!).
>
> A co się dzieje, jeśli w końcu uda się pobrać i przeszczepić narząd? Czy
> przeszczep radykalnie i pozytywnie zmienia sytuację chorego?
>
> Niestety nie. Ryzyko zgonu po przeszczepie, nawet nerki, o sercu nie
> mówiąc, jest znaczne. Przeszczep nerki kosztuje ok. 70 tysięcy złotych i
> wprawdzie zwalnia z dializ, co przynosi jakieś oszczędności (w królestwie
> boga Mamona wszystko przeliczamy na pieniądze), ale w tym czasie biorca
> stale walczy ze swoim organizmem, który dąży do odrzucenia obcego organu, a
> to wymaga stałego przyjmowania leków immunosupresyjnych, które mają bardzo
> poważne skutki uboczne (podwyższone ryzyko infekcji, większe ryzyko
> zachorowania na nowotwory i nadciśnienie) i oczywiście również dużo
> kosztują. Najgorsza wiadomość jest taka, że przeszczepiona nerka przetrwa
> maksymalnie 15 lat. Następna nerka przetrwa już tylko kilka lat, a kolejna
> jeszcze krócej. To rodzi stałe zapotrzebowanie na nerki, a więc potrzebni
> są kolejni dawcy, żywi lub martwi, a w końcu pacjent (jeśli przeżyje) i tak
> wraca do punktu wyjścia, czyli na dializy.
>
> Wróćmy jeszcze na chwilę do sytuacji dawcy. Lekarze, którzy ślubowali
> pomagać w cierpieniu i ratować życie nie powinni zachowywać się jak hieny
> cmentarne, wyrywające z ciał pacjentów narządy. Kto ma prawo skazywać na
> śmierć jedną osobę, żeby ratować życie innej, a choćby nawet i kilku osób?
> Wydaje się to wyjątkowo niemoralne i niszczy zaufanie pacjentów i ich
> rodzin do lekarzy i szpitali. Lekarze narzekają, że pacjenci ich nie
> słuchają, że im nie wierzą i że coraz częściej nie godzą się na leczenie i
> zabiegi i że z tego powodu odechciewa się pracować w tym zawodzie - jest to
> tendencja światowa. Uruchomiono nawet linię telefoniczną dla lekarzy
> zmagających się z ,,trudnymi" pacjentami, a popularne seriale telewizyjne
> (dr House, Ostry dyżur) zostały zaprzęgnięte w akcję ośmieszania
> zbuntowanych pacjentów. Czyż to wszystko nie świadczy o zaniku prestiżu
> tego zawodu? Czas najwyższy zrobić z tym porządki, ale nie metodą siłową,
> bo to przyniesie jeszcze gorsze efekty.
>
> Zamiast zabijać ludzi w celu pozyskania narządów lekarze zrobią dużo
> lepiej, jeśli skoncentrują swoje wysiłki na ratowaniu ich życia. Zamiast
> czytać foldery reklamowe firm farmaceutycznych lepiej dokształcać się na
> własną rękę i dowiedzieć się, że np. hipotermia pozwala uratować 60%
> skazanych na śmierć, a tromboliza zapobiega obrzękowi mózgu spowodowanemu
> zatorami w tętniczkach. Zamiast tego, bez wiedzy i zgody rodziny, na 2 do
> 10 minut wyłącza się respirator, żeby sprawdzić, czy pacjent podejmie
> samodzielne oddychanie. Jeśli nie podejmie, następuje nieodwracalne
> uszkodzenie mózgu. Uszkadza się mózg po to, żeby orzec, że mózg jest
> uszkodzony! Ale gdyby pozwolić pacjentowi na spokojne dojście do siebie pod
> respiratorem przez kilka dni mogłoby się okazać, że oddech samoistnie
> powrócił, a stan pacjenta się poprawia. Kolejny poważny problem, o którym
> pacjenci, a więc potencjalni dawcy narządów nie mają pojęcia, to sam proces
> pobierania narządów. Przy rozcinaniu ciała ,,zmarłego" i w czasie pobierania
> narządów odnotowuje się skok ciśnienia, przyspieszony puls oraz reakcje
> bólowe. Z tego powodu 1/3 brytyjskich lekarzy podaje ,,zwłokom" środki
> przeciwbólowe.
>
> W latach 90 prof. Andrews udowodnił, że ,,wegetatywni" pacjenci są świadomi,
> wiedzą jak się nazywają, ile mają dzieci, jaką muzykę lubią, a jakiej nie,
> a mimo to są lekarze, którzy twierdzą, że ci ludzie nie żyją lub że są
> ,,warzywami". Takich ludzi są tysiące, tysiące narządów się marnują, więc
> rodzi się pokusa, żeby uznać ,,trwałą utratę ŚWIADOMOŚCI" jako nowe
> kryterium orzeczenia śmierci.
>
> Transplantologia rodzi też inne problemy, np. terror transplantacyjny,
> polegający na żądaniu tkanek i narządów od krewnych i przyjaciół, a nawet
> poczynanie dzieci po to, żeby dzięki ich szpikowi lub komórkom macierzystym
> ratować życie starszego rodzeństwa.
>
> Medycyna zabrnęła w ślepy zaułek. Z powodu niepohamowanej żądzy pieniądza i
> kultu technologii nie informuje się pacjentów, że mogą uniknąć przeszczepu
> serca przechodząc na dietę warzywno-owocową, dzięki której wyleczą się z
> nawet najbardziej zaawansowanej choroby wieńcowej. Zdecydowanie lepiej jest
> zachować swoje własne serce, niż żyć z przeszczepem. Zamiast polować na
> cudze nerki należy zatroszczyć się o własne. Dieta sokowa, raw food, dieta
> Alleluja, dieta makrobiotyczna czy terapia doktora Gersona wyleczą każdą
> chorobę i pozwolą uniknąć amputacji nerek oraz każdego innego narządu.
> Wyleczą też z cukrzycy, nowotworów i wszelkich innych plag współczesnego
> świata.
>
> Autor: Maria Sobolewska
> Źródło: Jestem za, a nawet przeciw
>
> LEKTURA UZUPEŁNIAJĄCA
>
> 1. Tabu śmierci mózgowej
> http://www.bibula.com/?p=49353
>
> 2. Chcą odrzucenia zasady, że lekarz nie może zabijać
> http://www.piotrskarga.pl/ps,9363,2,0,1,I,informacje
.html
>
> 3. Horror transplantacji. "Śmierć mózgowa" nie istnieje!
> http://www.pch24.pl/horror-transplantacji--smierc-mo
zgowa-nie-istnieje-,11726,i.html
>
> 4. Jego mózg miał wegetować, a odpowiedział. Przełomowe odkrycie
> http://www.tvn24.pl/internet-hi-tech-media,40/jego-m
ozg-mial-wegetowac-a-odpowiedzial-przelomowe-odkryci
e,288470.html"
>
> Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!




Wytłuszczam z powyższego ku uwadze:

"(...)Przy rozcinaniu ciała ,,zmarłego" i w czasie pobierania
narządów odnotowuje się skok ciśnienia, przyspieszony puls oraz reakcje
bólowe. Z tego powodu 1/3 brytyjskich lekarzy podaje ,,zwłokom" środki
przeciwbólowe.(...)"


--
XL "Nie należy mylić prawdy z opinią większości." Jean Cocteau

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2014-07-22 00:01:09

Temat: Re: Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...!
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka
Było już że kobietom mózgi puchną, pisane przez skorumpowaną lekarkę na zlecenie
kleru, już syndromy które nie istnieją też "udowodnili" ci z sumieniem od Gebelsa,
specjalistów katolickich brzozy non stop atakują, a teraz głosicie że trupy żyją. Tak
więc nie ma rady, wiadomo ziemia płaska, a żydzi pracują w prosektorium, łopata w
łapki i na cmentrz, wszyscy tam są w stanie śmierci mózgowej, ale ty wykryjesz z
dominikanami spisek lobby żydowsko-homoseksualnego i okażą się żywi, a nawet rudy
jamnik od dziesięciu lat martwy zacznie ponownie szczekać. Tak więc kierunek cmentarz
i kopiesz.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

prof. Chazanowi
Hej, kto Polak...
Przysłowia mądrością narodów
Czy jest taka mozliwosc ze psychopata bardzo kocha swoje dziecko?
Gdy odchodzą źli ludzie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »