Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!news.rmf.pl!agh.edu.
pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!newsgate.pl
From: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Porozmawiac odepresji - czarna dziura
Date: 4 Jun 2002 10:07:53 +0200
Organization: email<>news gateway
Lines: 146
Message-ID: <2...@j...chello.fr>
Reply-To: "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr>
NNTP-Posting-Host: newsgate.test.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 7bit
X-Trace: newsgate.onet.pl 1023178073 12837 192.168.240.245 (4 Jun 2002 08:07:53 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 4 Jun 2002 08:07:53 GMT
X-Mailer: PMMail 2000 Professional (2.20.2475) For Windows 98 (4.10.2222)
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep11-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Tue, 4 Jun 2002 10:07:28 +0200
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep11-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Tue, 4 Jun 2002 10:07:28 +0200
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep11-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Tue, 4 Jun 2002 10:07:28 +0200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:140084
Ukryj nagłówki
POROZMAWIAC O DEPRESJI
(wpasc i wyjsc z czarnej dziury)
"Poczatek choroby. To jest bardzo interesujacy moment. Jak
do tego doszlo, ze wypuscila Pani z rak te, jak je Pani nazywa,
wewnetrzne cugle?"
Trzy tygodnie po przyjezdzie do Francji stracilam z winy
niedopatrzenia lekarzy dziecko przy porodzie. Mowie na ten
temat troche wiecej w felietonie "Trudne poczatki".
Autobiograficznym zapisem mojej emigracji jest ksiazka "Po
drugiej stronie teczy".
"Co przychodzi najpierw - zdrowienie, a za nim poczucie
odpowiedzialnosci, czy raczej - wziecie odpowiedzialnosci,
czego rezultatem jest zdrowienie?"
Odpowiadam Panu oczywiscie jako byla pacjentka.
Nieskutecznie leczono mnie przez tyle dlugich lat, nieskuteczne
byly wszelkie proby, wysilki z mojej strony, by przejac
kontrole nad wlasnym zyciem. Jestem osoba myslaca, dosyc
inteligentna, o psychice ludzkiej mialam niejakie pojecie, czy
Pan nie wierzy, ze w tak przeciagajacej sie chorobie usilowalam
zrobic wszystko ze swojej strony, by sobie pomoc? Wszystko na
marne! Dopiero, gdy poczulam sie ogolnie lepiej: poprawa snu,
powrocenie apetytu, wyciszenie wewnetrzne, stalam sie zdolna do
refleksji, wyciagniecia nieodpartych wnioskow, do konstruowania
zarysu przyszlego zycia. Nie byl to oczywiscie zaden
jednorazowy magiczny pstryk, byl to zaledwie poczatek dalszych
wnikliwych poszukiwan i jeszcze baaaardzo dlugiej drogi.
"Dlaczego uwaza Pani poczucie winy jako cos bardzo zlego,
jako wspolwinowajce depresji? Poczucie winy jest naturalna
reakcja, jesli zrobilo sie cos niedobrego, prowadzi do pokuty.
Czlowiek zaluje, czasem stara sie zadoscuczynic tym, ktorych
skrzywdzil, jesli jest to mozliwe - to oczyszczajacy,
korygujacy mechanizm?"
Ale mowimy o depresji - chorobie! Co innego poczucie winy
i chec zadoscuczynienia u zdrowego psychicznie czlowieka, a
zupelnie inaczej to wyglada, gdy czlowiek zyje pod znakiem
wyolbrzymien, samobiczowania sie, wypaczen. Czlowiek chory jest
przekonany, ze zrobil i wciaz robi wiele zlego. Zaluje tak
goraco, ze juz chyba bardziej nie mozna. Chcialby
zadoscuczynic, chocby cena zrezygnowania z wlasnego zycia
(mysli samobojcze). I jest to jak walenie glowa w mur - co by
nie zrobil, wszystko na nic, a nawet jest jeszcze gorzej niz
bylo. Bo prawda jest taka - dopoki on jest zdesperowany,
zrozpaczony, nieszczesliwy, bedzie unieszczesliwial wszystkich
wokol. Mowi Pan o pokucie. Depresja jest chyba najciezsza
pokuta, jaka sam czlowiek moze sobie zadac. To bol moralny.
Bol, ktory tak trudno usmierzyc.
"Czy Pani jest ateistka?"
Nie! :-)
"Pomogla Pani medycyna. Czy ma Pani na mysli pomoc
farmakologiczna czy psychoterapie?"
To jest ciekawe, bo sama do dzisiaj nie jestem co do tego
pewna. Bylam poddana jednemu i drugiemu. Na psychotropy
wykazywalam wprost niebywala, niezrozumiala odpornosc. Musi byc
cos dziwnego w moim metabolizmie, bo kilkakrotnie nawet po
operacji chirurgicznej ku ogromnemu zdziwieniu lekarzy wybudzam
sie z narkozy natychmiast i tak skutecznie, ze o wlasnych
silach wstaje z operacyjnego stolu. Narkozie poddanna bylam w
moim zyciu pieciokrotnie i za kazdym razem jest to samo. Kiedys
po operacji guza w piersi w pietnascie minut po wybudzeniu
opuscilam pooperacyjny pokoj, by z podlaczona kroplowka zjechac
winda z czwartego pietra do przyszpitalnego ogrodu... na
papierosa! Nie musze mowic, co to byla za panika wsrod
personelu. :-)
Jest cos w moim organizmie, co toleruje albo i moze
odrzuca srodki farmaceutyczne, pewnie stad tak dlugo nic na
mnie nie dzialalo. Poddano mnie terapii snem. Po konskich
dawkach, jakie mi podano mialam spac przez tydzien non stop.
Nie spalam nawet w nocy. Kiedys jeden chinski lekarz - madry,
brodaty i w kimonie - gdy tylko mnie zobaczyl w poczekalni, z
miejsca mi powiedzial, co mnie do niego przyprowadza (smierc
brata) i jaki jest moj problem (wielodniowa calkowita
bezsennosc). Probowal mnie poddac hipnozie, potem stwierdzil,
ze jeszcze nigdy nie widzial kogos, kto by sie przed nia tak
bronil. W sumie mnie uspil, przepisal jakies straszliwie
skomplikowane, arytmetycznie dozowane leczenie. Wszystko
pomieszalam! Za to zasnelam, by spac bez przerwy ciurkiem pelne
dwie doby.
A psychoterapia? Gdy ja zaczynalam, znalam francuski
jeszcze bardzo slabo. Nienawidzilam Francji, zatrzasnelam sie
przed tym obcym jezykiem, a mimo wszystko z psychiatrami jakos
sie dogadywalam, jak to nazywam, w sposob werbalno-migowy.
Lekarze nigdy nie chcieli na przyklad mojego meza jako
tlumacza. Moze wiec, teraz tak mysle, nie tyle wazne jest, co
sie mowi, co sie z siebie wyrzuca, ale sam fakt, ze zaczelo sie
mowic, ze jest sie wysluchanym? Poszukiwanie, sam proces?
"Czy czulaby sie Pani bezpieczna, by napisac troche o tym
"duchowym zagubieniu"?
Wybaczy Pan, ale nie. To nie jest kwestia bezpieczenstwa,
nie czuje sie zagrozona. :-) Uwazam jednak, ze sprawa
duchowych, mam na mysli - religijnych poszukiwan stanowi o
najbardziej osobistej, najglebiej wewnetrznej istocie
czlowieka... i tak powinno zostac. To jest sprawa miedzy mna i
moim Bogiem. Mam nadzieje, ze Pan jako osoba gleboko wierzaca
zrozumie takie moje podejscie, na pewno sie nie myle?
"Nazwala Pani depresje "szkola zycia". To w istocie bardzo
piekna lekcja, jesli prowadzi do takiej pieknej konkluzji:
afirmacji zycia. Nie bylbym jednak pewien, czy ta lekcja jest
juz skonczona."
To nie konczaca sie lekcja, jak mowi aforyzm: "W szkole
zycia nie ma wakacji"... i dluga jeszcze droga przede mna. Tyle
ze, teraz juz zdrowa, jestem tej lekcji ciekawa, zlakniona i
czynnie w niej uczestnicze. Pieknie powiedzial Oscar Wilde:
"Stan sie obserwatorem wlasnego zycia, a unikniesz cierpien." I
na to troche licze. ;-)))
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|