Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Pralnia Spółdzielni Socjalnej Pasja - czy zniszczone?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pralnia Spółdzielni Socjalnej Pasja - czy zniszczone?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2018-06-24 18:10:25

Temat: Pralnia Spółdzielni Socjalnej Pasja - czy zniszczone?
Od: LeoTar Gnostyk <l...@l...net> szukaj wiadomości tego autora

Pralnia Spółdzielni Socjalnej Pasja - czy zniszczono już modelowe
przedsiębiorstwo przyszłości?

Powiatowy Dom Pomocy Społecznej w Ostrowinie dawno już temu został
wyposażony w pralnię pracującą na jego potrzeby. Nie wiem dokładnie
kiedy ale w głowach decydentów powstała koncepcja oddzielenia pralni od
PDPS jako oddzielnego podmiotu gospodarczego w celu zidentyfikowania
kosztów obsługi pralniczej Domu i następnie ich "optymalizowania"
(minimalizowania). Takie informacje docierały do mnie od Prezesa
Spółdzielni, Krzysztofa Leszczyńskiego. Oficjalnym celem była
resocjalizacja mieszkańców PDPS przez zaangażowanie w pracę. Cel ze
wszech miar zbożny i należało go maksymalnie wspierać. Chętnie więc
zaangażowałem się w tę pracę nie podejrzewając, że istnieje jeszcze
inny, ukryty cel operacji "Spółdzielnia Socjalna Pasja w Ostrowinie".
Myślę, że inteligentni Czytelnicy, wspomagani moimi opisami ostatnich
wydarzeń w Ostrowinie, samodzielnie zidentyfikują ten cel.

Pierwsze zaangażowanie Spółdzielni Pasja w pralni to wiosna 2016 r. Od
połowy maja 2016 pierwszych dwóch mieszkańców Domu, Artur F. i Stanisław
N. zostało w pralni stażystami finansowanymi przez 6 miesięcy przez
Powiatowy Urząd Pracy w Oleśnicy. Ponieważ Artur F. poszukiwał pracy i
był zarejestrowany w PUP jako osoba bezrobotna więc Spółdzielnia
postanowiła stworzyć dla niego stanowisko pracy w zamian za co otrzymała
dofinansowanie w kwocie 20 tys. zł, z którego częściowo został
sfinansowany zakup nowej pralnico-wirówki, pierwszego środka trwałego
Spółdzielni. Ponieważ pralnica kosztowała w Pramazucie ponad 40 tys. zł
brutto więc w sierpniu 2016 r. Spółdzielnia zaciągnęła dodatkowo
pożyczkę w kwocie ponad 13 tys. zł w Pozarządowym Funduszu Pożyczkowym a
resztę, około 10 tys. zł, Krzysztof Leszczyński pożyczył prywatnie od
Stanisława Ch., członka Zarządu Spółdzielni. 1 września 2016 Artur F.
rozpoczął pracę w Spółdzielni na pełny etat i w tym samym mniej więcej
czasie zostało dostarczone zakupione urządzenie.

Drugim etatowym pracownikiem Spółdzielni został Stanisław N., z którym
umowę o pracę Spółdzielnia podpisała 15 listopada 2016, zaraz po
zakończeniu jego stażu. Warunkiem rozliczenia stażu było bowiem
zatrudnienie stażysty na co najmniej 1/2 etatu. Tego samego dnia Prezes
Spółdzielni podpisał również ze mną umowę o pracę na stanowisko
koordynatora, na 1/12 etatu. Wszyscy pracownicy zatrudniani byli z
wynagrodzeniem minimalnym, które w roku 2016 wynosiło 1850 zł brutto.
Stanisław N. i Artur F. pracowali w sekcji tzw. "mokrej" pralni
obsługując, pod nadzorem pani Angeliki K., pralnice oraz wirówkę.

Na 1 lutego 2017 Spółdzielnia rozpoczął pracę na pełny etat pan Piotr N.
Pojawiła sie również możliwość pozyskania dodatkowych środków
finansowych na kolejne urządzenia z projektu pod tytułem ,,Dolnośląski
Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej - Wrocław"
RPDS.09.04.00-02-0004/15 (zwany dalej ,,Projektem") realizowanym w ramach
Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego 2014-2020
współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego,
którego Realizatorami są Regionalne Centrum Wspierania Inicjatyw
Pozarządowych z siedzibą we Wrocławiu oraz Stowarzyszenie Centrum
Wspierania Przedsiębiorczości. " Spółdzielnia wytypowała 6 osób spośród
pracowników lub potencjalnych pracowników. Na każdą z tych osób
Spółdzielnia miała otrzymać 20 tys. zł dofinansowania na zakup środków
trwałych czyli łącznie 120 tys. zł. Lista uczestników projektu ze strony
Spółdzielni podlegała wielokrotnym chaotycznym zmianom aż ostatecznie w
projekcie pozostali: Henryk B.,Artur J., Andrzej L., Wioletta M.,
Stanisław N., i Władysław T., czyli ja. Każdy z uczestników podpisał z
RCWIP zobowiązanie, że dopełni warunków Umowy, którą podpisał, pod
rygorem zwrotu 20 tys. zł. Ostatnią osobą, które dołączyła do projektu,
była Wioletta M., z którą Spółdzielnia podpisała Umowę o pracę na pełny
etat 6 grudnia 2017 r. Z ostatnim dniem 2017 r. z projektu wycofał się
natomiast Andrzej L., który w Spółdzielni przepracował tylko 3 miesiące.
Z perspektywy czasu widzę teraz, że celem Projektu RCWIP była finansowe
uzależnienie i uwikłanie pracowników Spółdzielni w taki sposób by stali
się karnymi niewolnikami jej Prezesa. Ciekawa jest w tym wszystkim rola
RCWIP, organizacji pozarządowej, której celem ma być wspieranie jasnej i
klarownej przedsiębiorczości społecznej a z perspektywy doświadczeń z tą
organizacją postrzegam ją jako siedlisko mnożenia biurokracji i chaosu.

W ramach Projektu RCWIP Spółdzielnia zakupiła: nową prasownicę walcową
G-2600/325 E firmy Unimac, która zastąpiła stary, należący do PDPS
magiel SE-3, nową wirówkę 30 kg zmontowaną w Pramazucie oraz samochód
Fiat Doblo Cargo. Równocześnie utworzyliśmy nowe miejsce pracy dla
bezrobotnego, dzięki czemu pozyskaliśmy 20 tys. zł z PUP, z których to
pieniędzy kupiliśmy suszarkę bębnową 34 kg firmy Unimac. I chociaż
suszarkę miał obsługiwać formalnie bezrobotny Zbigniew O., to faktycznie
jest on kierowcą znakomicie zapewniającym obsługę klientów zewnętrznych
pralni spoza PDPS w Ostrowinie.

Z dniem 31 maja 2017 r. Spółdzielnia rozwiązała Umowę o pracę ze
Stanisławem N., który musiał zostać zatrudniony po stażu finansowanym
przez PUP, i zatrudniła go ponownie 14 czerwca 2017 r. na pełny etat dla
celów realizacji projektu RCWIP. Podobnie i ja zostałem zatrudniony 14
czerwca 2017 r. na pełny etat i dopisany do projektu RCWIP, ze
wszystkimi finansowymi zobowiązaniami. Od 1 lipca 2017 r. zatrudnieni
zostali również na pełny etat Artur J. i Henryk B., Artur J. pracował w
pralni od listopada 2016 r. na początku jako wolontariusz a następnie
otrzymując drobne zlecenia natomiast Henryk B. wykonywał prace jako
wolontariusz od marca 2017 r.

Do końca stycznia 2018 r. Spółdzielnia działała w pralni, rzec by można,
gościnnie pomimo tego, że zostało zainstalowanych kilka urządzeń
będących wyłączną własnością Spółdzielni. Ale wówczas nikt na to uwagi
nie zwracał; wszyscy byliśmy zafascynowani wizją ergoterapii budowana
systematycznie przez Prezesa, czyli odzyskiwania ludzi niepełnosprawnych
(lub skrzywdzonych przez los) do samodzielnego życia przez pracę.
Sytuacja zaczęła się komplikować, gdy w styczniu 2018 r. Spółdzielnia
wygrała przetarg na pranie z PDPS w Ostrowinie i od 1 lutego 2018 r.
stała się operatorem pralni użyczonej Spółdzielni przez PDPS. Pierwszym
problemem było przeniesieni dwóch pracownic pralni wcześniej
zatrudnionych w PDPS do Spółdzielni. Ostatecznie urlopowano je z PDPS na
okres 1 roku, na próbę i ustanowiono je praczkami-instruktorkami
wspomagającymi w pracy osoby niepełnosprawne. Trzecim wspomagającym
został Piotr N. organizujący pracę szwalni, która - w zasadzie - jest
zabawką i dwie osoby zatrudnione w niej na pełny etat pozostają na
utrzymaniu pralni. Czwartym wspierającym miałem być ja, ale ze względu
na znaczną niepełnosprawność intelektualną (sic!) sprawę skierowano do
Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w celu uzyskania
rozstrzygnięcia czy osoba po doświadczeniu choroby psychicznej (?) może
wspierać w pracy inne osoby niepełnosprawne. Sprawa na razie wisi.

Ponadto pojawił się nagle problem ilości prania przyjmowanego przez
pralnię w ciągu miesiąca z PDPS; zamiast przewidywanych 6 ton praliśmy
ponad 7 ton miesięcznie. Pan Piotr N., który miał się zajmować
początkowo pralnią i marketingiem wycofał się do tzw. szwalni i Prezes
scedował na mnie prowadzenie pralni. Początkowo, poza ilością prania z
PDPS ponad przewidywany poziom oraz problemami z wodą, która czasami
była mocno zabarwiona na żółto, wszystko szło z pozoru dobrze. Zdarzało
się, że Henryk B. popełniał błędy przy składaniu rzeczy wypranych a
Stanisław N. pomieszał wsady do pralnic ale uważaliśmy, że są to
zjawiska normalne w docierającym się zespole. Coś jednak nie grało.
Prezes zaczął naciskać na mnie abym się rozejrzał za GPS-em do naszego
Fiata gdyż miał rzekomo podejrzenia, że nasz kierowca, Zbigniew O.,
zużywa za dużo paliwa, w domyśle robi lewe kursy. Ponadto pod koniec
kwietnia pojawił się problem z niezapłaconymi fakturami marcowymi za
paliwo na stacji paliw, z którą mamy podpisaną stałą umowę na tankowanie
ON. Gdy 18 maja zagrożono nam, że następnego tankowania nie będzie
jeżeli nie uregulujemy zaległych faktur marcowych (!) zacząłem coś
podejrzewać. Poprosiłem kierowcę o udostępnienie mi wszystkich jego
zapisów na temat tankowań, skonfrontowałem to z moimi kopiami faktur
oraz dowodami wpłat, o które poprosiłem Prezesa i okazało się, że w
dwóch fakturach marcowych podał błędne numery a trzeciej nie zapłacił w
ogóle (Prezes sam decyduje o finansach i nikomu nie pozwala na operacje
bankowe. Udzielił mi wprawdzie pełnomocnictwa do konta Spółdzielni ale
dla płatności do kwoty 50 zł (!). Poniżające dla kogoś, kogo nazywa
swoją prawa ręką, i zarazem śmiechu warte.). Szybka interwencja
zapobiegła katastrofie logistycznej ponieważ w maju gwałtownie przybyło
nam prania zewnętrznego a - jak wiadomo - klient nasz pan i trzeba być
gotowym na każde jego zawołanie. Bez samochodu ani rusz.

W międzyczasie 10 maja zrezygnowałem z przyjmowania leków a 11 maja
poszedłem na głodówkę ,,tylko o wodzie", którą po 8 dniach zamieniłem na
dietę z surowych warzyw i owoców. Odstawiając lekarstwa oraz podejmując
ostrą dietę chciałem sprawdzić czy moja świadomość jest w stanie
całkowicie kontrolować moje ciało. Miałem również cele bardziej
prozaiczne takie jak zlikwidowanie opuchliny lewej nogi, która sięgała
od kolana aż po palce stopy i uniemożliwiała mi założenie buta oraz
chociaż częściowe pozbycie się nadwagi. Po dwóch tygodniach kuracji
opuchlizna zniknęła całkowicie a po miesiącu czasu badanie TSH (hormon
tarczycy) wykazało, że moja tarczyca działa bez zarzutu a wyniki
mieszczą się w środku przedziału oczekiwanego. W ciągu miesiąca
zrzuciłem 13 kg z wagi. Wraz z odtruwaniem ciała doskonalił się mój
wgląd w rzeczywistość i rosła jasność spostrzegania składników tej
rzeczywistości, których dotychczas nie widziałem. Z korytarza na 3
piętrze Domu zrobiłem sobie pole obserwacyjne o niesprecyzowanym
początkowo celu i prowadziłem obserwacje o różnych porach dnia, od
wczesnego świtu do póżnej nocy. I to co zobaczyłem zjeżyło mi włosy na
głowie: wszechobecne poniżanie pensjonariuszy przez personel Domu.
Poniżanie, które zamienia tych pokrzywdzonych ludzi w niewolników
żebrzących o wszystko: o papierosa, o kubek picia, o możliwość wyjścia
na zewnątrz budynku lub wejścia do pokoju. Pokoje są zamykane pod
różnymi pretekstami podobnie jak i drzwi do klatek schodowych. Po
rzekomym wypadku z Pawłem Thomasem, który po bójce z Kaziem Zaprawą był
zastraszany przez Marka Zielińskiego, że pójdzie siedzieć więc ,,wyszedł"
przez okno trzeciego piętra na rusztowanie i znaleziono go na glebie.
Świadków tego, co się naprawdę stało, nie było więc sprawę zatuszowano.
O innych wyczynach Marka Zielińskiego pisałem w wątku ,,Przemoc
psychiczna i seksualna w PDPS w Ostrowinie"
http://leotar.net/year_2018/przemoc-psychiczna-i-...
.html.

Od wielu dni prowadziłem z Prezesem Spółdzielni rozmowy na temat
mechanizmów generujących przemoc w społeczeństwie. Ja sprowadzałem
problem pochodzenia przemocy do sprawy wszelkiego zakazu występującego w
obowiązującym modelu wychowawczym dzieci, w tym również tabu seksualnego
panującego w rodzinie natomiast Prezes bronił tezy o wielości żródeł
przemocy, których wszystkich nie da się zdefiniować. A ponieważ nie da
się ich wszystkich zidentyfikować więc, według niego, wniosek jest
jasny, że przemocy nie da się wyeliminować z życia ludzi i trzeba się z
tym faktem pogodzić. Starałem się mu wyjaśnić, że dominacja jednego z
rodziców w życiu dziecka przy wykluczeniu rodzica drugiego zawsze
prowadzi do wypaczeń i patologii przez uzależnienie dziecka od rodzica
dominującego. A uzależnienie oznacza ograbienie dziecka z wolności, brak
wiary we własne siły i dążenie do... sprawowania władzy, by mając władzę
nad innymi zrzucać na nich odpowiedzialność za własne decyzje, gdyż
człowiek, któremu brakuje wiary we własne siły, człowiek, który nie ufa
samemu sobie, nie jest w stanie udżwignąć odpowiedzialności za decyzje,
które w życiu podejmować musi. I jest to stan dążenia do unikania
odpowiedzialności na wszelkie możliwe sposoby z których
najpopularniejszym jest manipulacja. Przy czym manipulacją jest również
ucieczka w tzw. chorobę. Choroba jest więc stanem umysłu wykluczającym
przyjęcie odpowiedzialności za własne życie ponieważ na skutek zakazów
wychowawczych ograniczono kształtującemu się dziecku wiedzę niezbędną do
podejmowania samodzielnych i odpowiedzialnych decyzji w życiu dorosłym.
Brak wiedzy o tym jak żyć w rodzinie, o tym jakie mają być relacje
między kobietą i mężczyzną, których dziecko uczy się obserwując i
naśladując swoich wychowawców, prowadzi do ,,ucieczki od
odpowiedzialności". Zarazem człowiek nieświadomy, któremu brakuje wiedzy
,,ucieka od wolności" i ten swój lęk projektuje na swoje otoczenie
dlatego poczuciem winy za własne postępowanie obciąża innych.

Skrajnie odmiennym stanem jest pełnia wiedzy osiągnięta dzięki
doświadczeniu otwartych i niczym niezakłóconych relacji między
członkami rodziny. Powszechna pełnia wiedzy (gnoza) czyni ze wszystkich,
którzy jej doznali, ludzi sobie równych, wolnych i odpowiedzialnych
ponieważ dzięki wspólnej wiedzy są sobie równi i nie mają oni żadnych
ograniczeń co do podejmowania decyzji, które powodowałyby niepewność co
do słuszności tych decyzji oraz strach przed ich konsekwencjami.

Ale wróćmy do pralni. Dnia 28 maja b.r. w pralni miał miejsce pewien
drobny incydent, który w efekcie doprowadził do załamania mojej
dotychczasowej wiary w dobre intencje Prezesa. Otóż Henryk B. od
poniedziałkowego rana był w bardzo złym nastroju. Psuł robotę i z
wściekłą miną burczał na wszystkich. Nie bardzo wiedziałem jak sobie z
tym dać radę. Wiedziałem, że przynosił do pracy ciasteczka i cukierki,
którymi starał się przekupić kobiety (uzależnić je od siebie). W
rozmowie z paniami zwróciłem na to uwagę i prosiłem by miały się na
baczności bo może być awantura. Panie wróciły do pracy, ja też wróciłem
do swojej pracy i za jakiś czas zajrzałem do pralni ponownie. Atmosfera
była aż gęsta od emocji więc próbowałem interweniować ale dostałem
burzliwą ripostę od Angeliki, że niesłusznie posądzam Henryka o celowe
psucie roboty. Ponieważ atak był bardzo niespodziewany, że aż mnie
zatkało, więc się wycofałem i wróciłem do budynku głównego DPS. Po
drodze spotkałem Stanisława Ch. członka Zarządu Spółdzielni, któremu
powiedziałem, że mam konflikt w pralni, na co on z uśmiechem odrzekł, że
za piorunochron to powinien robić Krzysztof (Prezes) bo to ponoć jego
specjalność. Po tej krótkiej wymianie zdań rozstaliśmy się. Następnego
dnia, we wtorek, poszedłem do pralni i jakimś dziwnym trafem udało mi
się rozładować napiętą atmosferę. Fakt faktem, że przez cały prawie maj
roboty z zewnątrz było moc a i PDPS nas nie oszczędzał; do tego dołożyła
się sytuacja osobista Henryka, którego pokój był remontowany od bardzo
juz długiego czasu i on się musiał szwendać po różnych innych
lokalizacjach. Ponadto manipulowano nim nie udostępniając mu pełni
wiedzy o stanie jego konta w Banku Pocztowym. Henryk jest emerytem i bez
żadnych ograniczeń w sferze praw. Zarabia pieniądze pracując w
Spółdzielni a Spółdzielnia przelewa jego wypłaty na wskazane konto, do
którego on sam nie ma dostępu a jego kontem rządzi księgowa. I nie
tylko, że nie ma dostepu do tego konta ale jeszcze ogranicza się mu
wielkość jego comiesięcznych wypłat na żądanie. Chciał kupić sobie
meble, za swoje pieniądze, więc odwlekano ten moment rzekomo ze względu
na fakt niezakończonego remontu w jego pokoju - brak ludzi, więc działa
siła wyższa. Henryk, człowiek łatwo pobudliwy dawał się podkręcać i
swoją bezsilną wściekłość wywalał w pralni psując nieświadomie robotę. I
nagle po awanturze 18 czerwca ze zwołanym na 19 czerwca zebraniem w
sprawie przemocy w PDPS w Ostrowinie, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki wszystko uległo gwałtownej zmianie, gdyż już 21 czerwca pokój
Henryka stał wykończony i umeblowany. Trzeba się podlizać niewolnikowi
by przestał dawać świadectwo przeciwko wcześniejszemu gnębieniu go.

Ale wróćmy na chwilę do 28 maja po południu. Po awanturze w pralni
póznym popołudniem miało miejsce zdarzenie z Brykowiczem, o którym
pisałem w tekście ,,Przemoc psychiczna i seksualna w PDPS Ostrowina"
http://leotar.net/year_2018/przemoc-psychiczna-i-...
.html, kiedy to
Marek Zieliński próbował doprowadzić Brykowicza do samobójczego skoku
przez okno w pokoju Mirgi. Gdy 29 maja udało mi się chwilowo rozwiązać
konflikt w pralni poszedłem do Prezesa i opowiedziałem mu dokładnie o
tych dwóch zdarzeniach i o wnioskach, które z nich wyciągnąłem. Prezes
zachował kamienną twarz ale zaprosił mnie na wizytę do pralni. A w
pralni praca wrzała w najlepsze i wszyscy ze sobą znakomicie
współpracowali co wywołało u Prezesa lekki szok. Gdy wyszliśmy z pralni
zacząłem mu tłumaczyć, że osiągnąłem to dzięki prostemu zabiegowi
polegającemu na tym, że po prostu zaufałem ludziom i przekazałem w ich
ręce odpowiedzialność za organizację całego procesu, w którym ja nie
uczestniczę zajmując się innymi sprawami. Zaufanie oznacza okazanie
szacunku a to oznacza u człowieka wzmocnienie jego poczucia godności,
jakości relacji. Prezes tego nie zaakceptował i następnego dnia zaczął
mnie atakować żądając mnóstwa pozornie istotnych informacji.
Dostarczyłem mu je i zaczął się gubić widząc moją skrupulatność oraz
dokładność. Normalnie ganiał mnie z jednego miejsca na drugie chcąc mnie
złapac na jakimś błędzie by mógł doznać satysfakcji z pokonania
(poniżenia) mnie. Już wtedy wiedziałem, że jego chorobą jest władza
absolutna, którą musi sprawować szerząc chaos, zamieszanie i destrukcję,
wszak w mętnej wodzie grube ryby pływają. Powoli zaczynałem też kojarzyć
zdarzenia z nieodległej przeszłości i postanowiłem działać. Prezes
obiecywał pracownikom pralni premie za dobrą robotę w maju więc 2
czerwca poprosiłem go o to by wskazał kwoty którymi ma zamiar nagrodzić
poszczególnych pracowników. Sprawę omawialiśmy 5-6 czerwca ale bez
jakichkolwiek rezultatów ponieważ Prezes chciał sam rozdysponować premie
ale w taki sposób bym ja to zakomunikował pracownikom i by
odpowiedzialność za zgrzyty w zespole, które by sie pojawiły po takim
podziale, spadła na mnie. Zaoponowałem też zdecydowanie przeciwko
instalowaniu GPS w naszym samochodzie argumentując to całkowitym
zaufaniem do naszego kierowcy. Sprawa premii nie została ostatecznie
rozstrzygnięta do 20 czerwca b.r. kiedy zostałem odsunięty od stanowiska
pracy za zgłoszenie dzień wcześniej do Prokuratury podejrzenia dokonania
przestępstwa na szkodę materialną Spółdzielni oraz jej pracowników
http://leotar.net/year_2018/files/20180619-Doniesien
ie-do-Prokuratury-Rejonowej-na-Prezesa.pdf.
Dokonałem równocześnie zgłoszenia podejrzenia popełnienia przestępstwa z
zagrożeniem mojego życia przez Dyrektorkę PDPS Iwonę Siemińską
http://leotar.net/year_2018/files/20180619-Doniesien
ie-do-Prokuratury-Rejonowej.pdf.
A wszystko tutaj http://leotar.net/year_2018/przemoc-psychiczna-i-...
.html.

Dnia 8 czerwca miało miejsce zatrzymanie pracy jednej z pralnic. Po
obserwacji i krótkiej analizie okazało się, że trzeba było odciąć od
niej całkowicie zasilanie by błąd zniknął. Ale też wydarzyło się coś
bardzo intrygującego. Do Stasia N. ktoś wydzwaniał. naliczyłem 6 SMS-ów
z tego samego numeru. Miałem wcześniejsze informacje, że Stanisław N.
bardzo często konferuje ze swoim byłym szwagrem, ,,kominiarzem". Ponieważ
SMS-y wskazywały, że ten ktoś może wkrótce zadzwonić więc pod
pretekstem, ze muszę uchronić Stasiowe konto od naciągacza wziąłem
telefon i poszedłem do pokoju socjalnego. I w sama porę, bo ledwie gdy
tylko usiadłem zadzwonił telefon. Wyświetliło się nazwisko: Mirosław
Pyż, czyli ,,kominiarz". Podniosłem słuchawkę nic nie mówiąc; jechał
samochodem i początkowo nie mógł się zdecydować czy powiedzieć, ale w
końcu wyrzucił: ,,Sprawa załatwiona. Mnóstwo alkoholu". Skojarzylem
następujące fakty z dni poprzednich. Staś korzystał z mojego sygnału
wi-fi w swoim laptopie. Gdy dowiedziałem sie, że udostępnia laptopa
Markowi Zielińskiemu pozwalając mu ściągać różne rzeczy zdecydowałem
odłączyć Stasiowi wi-fi. Ale równocześnie dowiedziałem się, że dzień
wcześniej Marek korzystał z telefonu Stasia. Sprawdziłem dokąd dzwonił i
okazało sie, że dzwonił do Orange, Stasiowego operatora i chciał kupić
gry, ale nie dokonał transakcji ponieważ nie znał kodu dostępu. Wyszła
jeszcze jedna rzecz - Marek wyłudził ostatnio od Stasia 200 zł, a nie
wiadomo ile takich ,,razów" było wcześniej. Po odłączeniu mojego wi-fi
Stasiu intensywnie poszukiwał rozwiązania i ostatecznie wymyślił, że
stanie się niezależnym abonentem u lokalnego dostawcy internetu.
Poprosił bym mu napisał pismo do Pani Dyrektor, która sprawę zawiesiła
na jakiś czas, więc wiedząc, że mam również modem z BDI wykombinował bym
mu go pożyczył. Odmówiłem więc prosił bym mu taki dostęp pomógł uzyskać
na co odpowiedziałem, że tylko za zgodą kierownictwa. Ale wówczas
poprosił bym napisał nazwę modemu ,,kominiarzowi" to on mu na pewno taki
modem kupi. W efekcie 2 dni póżniej odebrałem telefon od ,,kominiarza", z
informacją, że sprawa jest załatwiona. A hasło ,,mnóstwo alkoholu" było
dla Stasia sygnałem do robienia ,,kreciej roboty" w pralni. Stasiu
wcześniej był programowany przez Krzysztofa Leszczyńskiego, psychologa
na usługach PDPS w Ostrowinie i Prezesa Spółdzielni Socjalnej Pasja. Gdy
tylko psycholog przyjeżdżał do Ostrowiny we wtorki i w środy Stasiu
biegł do niego po pracy i gawędzili sobie o różnych sprawach. A mówiąc
najprościej psycholog obiecywał Stasiowi złote góry I używał NLP do
takiego zaprogramowania Stasia by ten, będąc niewyleczonym alkoholikiem,
na hasło ,,Mnóstwo alkoholu" reagował rozkojarzeniem i przez nieuwagę
psuł robotę.

O tej Stasiowej ,,wpadce" 8 czerwca b.r. poinformowałem resztę załogi
pralni z prośbą o to by bacznie zwracali uwagę na Stasiowe rozmowy
telefoniczne. W sobotę, 9 czerwca, mieliśmy odwiedziny studentów i
studentek Szkoły Bankowej we Wrocławiu. Pan Leszczyński wcześniej
zagroził mi, że będą mnie oni atakować za moje wolnościowe poglądy
wychowawcze, których efektem ma być przywracanie zaufania i szacunku w
stosunku do siebie oraz innych, szczególnie między kobietami i
mężczyznami. I że niby jestem ,,małpim królem", którego jeden strzelec
wprawdzie nie trafił ale jak będzie tych strzelców ze trzydziestu to i
,,małpi król" nie uniknie kilku strzał. Pomimo jego gróżb nic mi się w
ową sobotę nie stało pomimo tego, że atakowali mnie ci młodzi niewolnicy
pieniądza, żądni władzy, którą tak hołubi Pan Leszczyński zwolennik von
Clausewitza i jego dzieła ,,O wojnie", zwolennik władzy absolutnej i
apologeta arystokracji.

W dniach 11-12 czerwca udało mi się perfekcyjnie porozumieć z załogą
pralni i pralnia normalnie furczała pasją do pracy, w której każdy wie
co do niego należy i stara się robotę wykonać najlepiej jak tylko
potrafi. A człowiek, któremu przywrócono poczucie godności potrafi
przenosić góry. Ale szczęście trwało krótko bo gdy tylko Dyrektorka i
psycholog zdali sobie sprawę z tego, że stracili kontrolę nad tym
zorganizowanym przez nich obozem koncentracyjnym natychmiast zaczęli sie
do ludzi podlizywać, przekupywać ich bądż zastraszać. I wprawdzie na 3
piętrze PDPS panuje nadal spokój ale matriarchalna władza otrząsnęła sie
z pierwszego szoku i zaczyna ponownie podnosić głowę. Pralnię
zastraszono i odcięto mi całkowicie komunikację z ludżmi. Psycholog
pojawił się nawet w piątek, 23 czerwca, usłużnie odwożąc dyrektorkę do
Wrocławia uruchomiwszy wcześniej w pralni strach i antagonizmy, które
istnieją nadal wśród ludzi nieświadomych tego, w jaki sposób uwolnić się
od braku poczucia własnej wartości. Ciekawość jak długo władza
odpowiedzialna za ściganie przestępców będzie czekać aż ci przywrócą
poprzedni stan swego posiadania. Kryminał, kryminałem i kryminał
pogania. Bo przecież ,,wymiar sprawiedliwości" wprawdzie nierychliwy i
niezdolny do odróżnienia Prawdy od Fałszu ale wyroki feruje chętnie. A
że w tym czasie załamie się pierwsza oaza prawdziwej wolności to nikogo
przecież nie obchodzi, a szczególnie... władzę.

Duet Siemińska-Leszczyński chce upokorzyć wszystkich od nich
uzależnionych. I najbardziej chodzi o zależności ekonomiczne bo w
obecnym świecie w ten sposób można najłatwiej zniszczyć człowieka
niepokornego. Ja na przykład pod koniec 2016 i w 2017 roku dałem się
wciągnąć w handel walutami na tzw. binary options i straciłem ok 12 tys.
zł. Do spłacenia pozostało mi jeszcze około 5,5 tys. zł i pozbawiając
mnie pracy chcą mnie zniszczyć ekonomicznie gdyż nie będę w stanie
spłacić zaciągniętego długu jeżeli tę pracę stracę. A interes załogi,
poczucie zaufania, szacunku i godności...A koguż to w tym kraju
obchodzi? Światełko wolności gaśnie tak samo jak zgasło w 1994 roku, gdy
hetera Teresa Mierzwiak po powrocie do świętojebliwej - o Matko bosko -
Polski, zrobiła z naszych dzieci niewolników pragnących tylko przeżyć za
wszelka cenę, pomimo skrajnego upodlenia. Szczególnie boleśnie odczuła
to nasza córka Kasia, która urodziła syna z wadami rozwojowymi.
Dokładnie to samo dzieje się teraz w PDPS i Spółdzielni Pasja w
Ostrowinie pod nadzorem hetery Siemińskiej i psychologa Leszczyńskiego
skrajnie uzależnionego od swojej matki, które to uzależnienie Siemińska
sprytnie i bezwzględnie wykorzystuje. Łańcuch przemocy stworzony i
uruchomiony na Początku przez kobiety nadal nie został rozerwany.

--
Pozdrawiam
LeoTar Gnostyk

Świat według LeoTar'a - http://leotar.net/
Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju - Piotr Kropotkin

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

,,Upadek" wiary w Polsce.
I znów księżniczka Anna spadła z konia!
A o takiego!
Polski Złoty gwarancją niezależności.
Włoskie przebudzenie.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »