Witam
Mam od dawna problemy ze stawem skokowym. W dziecinstwie dwa razy skrecilem
lewa kostke, za jednym razem mialem robione nawet jakies oklady z parafiny.
Wszystko po tych zabiegach wrocilo do normy (czyli noga przestala mnie
permanentnie bolec). Jednak pozostala pewna dolegliwosc. W momencie gdy
gwaltownie i do tego jeszcze mocno, zegne noge w kostce pojawia sie okropny
bol. W zaleznosci od tego jak gwaltownie to zrobie noga moze bolec mnie
nawet 2 tygodnie i to tak, ze przez pewien czas mam problemy z chodzeniem. W
czasie uprawiania pilki noznej czy koszykowki za kazdym razem sobie to
urazam. Jest to bardzo uciazliwe, poniewaz przytrafia sie nie tylko w czasie
uprawiania sportu ale nawet w tak prozaicznych sytuacjach jak chodzenie po
schodach czy tez wysiadanie z tramwaju. Nawet jak samemu "na sucho" zginam
noge, od pewnego miejsca czuje bol.
Bylem dzisiaj z tym u chirurga i ten powiedzial mi, ze to pozostanie mi juz
do smierci. Jakos nie chce mi sie w to wierzyc. Przyznam, ze byloby to dosc
dziwne. W dobie, w ktorej przeszczepic mozna niemal kazdy organ nie mozna
rozwiazc takiego problemu. Mam nadzieje, ze to ten lekarz byl
niekompetentny. Jesli tak to w jaki sposob moge wyleczyc noge. Bo jakos nie
usmiecha mi sie zyc ze swiadomoscia, ze kazda proba aktywniejszego spedzenia
czasu zakonczy sie tym, mniej lub bardziej bolesnym urazem. Zaznacze od
razu, ze probowalem uzywac opasek elastycznych ale niestety nic one nie
pomagaly.

Z gory dziekuje za wszelkie odpowiedzi
Pozdrawiam
Wojtek