Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Ranigast dla dziecka?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ranigast dla dziecka?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 12


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-04-11 11:31:38

Temat: Ranigast dla dziecka?
Od: "GosiaS." <g...@s...lub.pl> szukaj wiadomości tego autora

gastrolog przypisał mojemu dziecku Ranigast 150mg + 75mg,
ale wyczytałam w ulotce, że nie nalezy go podawać dzieciom ponizej 12 lat
a moje ma 8,
skontaktowac się jeszcze raz z lekarzem? to uznany specjalista dzieciecy,
moze nie powinnam podwazac jego decyzji?
gosiaS.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-04-11 18:53:21

Temat: Re: Ranigast dla dziecka?
Od: "L'e-szczur" <l...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora


"GosiaS." <g...@s...lub.pl> wrote in message
news:a93s4n$p7q$1@news.lublin.pl...
> gastrolog przypisał mojemu dziecku Ranigast 150mg + 75mg,
> ale wyczytałam w ulotce, że nie nalezy go podawać dzieciom ponizej 12 lat
> a moje ma 8,
> skontaktowac się jeszcze raz z lekarzem? to uznany specjalista dzieciecy,
> moze nie powinnam podwazac jego decyzji?

Skonsultowałbym się z innym specjalistą bez żadnych skrupułów, ostatecznie
chodzi o Twoje dziecko. Czym jest miłość własna lekarza w porównaniu ze
zdrowiem i bezpieczeństwem pociechy ??? Możesz też skotaktować się z Działem
Medycznym producenta leku (w tym wypadku o ilę pamięteam to Polpharma -
centrala - 0 58 563 16 00).

Pozdro

L'e-szczur


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-04-14 18:36:47

Temat: Re: Ranigast dla dziecka?
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

"GosiaS." wrote:

> gastrolog przypisał mojemu dziecku Ranigast 150mg + 75mg,
> ale wyczytałam w ulotce, że nie nalezy go podawać dzieciom ponizej 12 lat
> a moje ma 8,
> skontaktowac się jeszcze raz z lekarzem? to uznany specjalista dzieciecy,
> moze nie powinnam podwazac jego decyzji?

Już podważasz. A L'e-szczur ci pomaga:

> Skonsultowałbym się z innym specjalistą bez żadnych skrupułów, ostatecznie
> chodzi o Twoje dziecko. Czym jest miłość własna lekarza w porównaniu ze
> zdrowiem i bezpieczeństwem pociechy ???

Tu miłość własna lekarza nie ma nic do rzeczy. A co będzie, jeżeli
skonsultujesz się z nie-specjalistą, który - nie mając odpowiedniej wiedzy -
na wszelki wypadek podda w wątpliwość albo wręcz otwarcie skrytykuje? Zamiast
leczenia choroby zacznie się szamotanina: wzywanie kolejnego konsultanta,
potem superkonsultanta, itd. A jeżeli dziecko ma owrzodzenie żołądka i w
trakcie tej szamotaniny, dość przecież stresującej, rozwinie krwotok albo
perforację???

Muszę powiedzieć, że nie rozumiem takiej postawy: wybiera się "uznanego
gastrologa DZIECIĘCEGO", a potem kwestionuje jego decyzje? Jeżeli tak, to
najwłaściwszą drogą jest zadzwonić do tego właśnie lekarza i powiedzieć:
"przepraszam, doktorze, ale w ulotce wyczytałam, że leku nie należy podawać
dzieciom poniżej 12 roku życia - trochę mnie to zaniepokoiło, synek (córka)
ma 8 lat - proszę mi wyjaśnić, dlaczego producent tak pisze". To prawda, że z
poziomem polskiej medycyny nie jest najlepiej i pacjenci czasem wychodzą
dobrze na krytycznym nastawieniu do zaleceń lekarza, ale nie może to się
sprowadzać do krążenia od konsultanta do konsultanta, aż wreszcie trafi się
na takiego, który wyda opinię odpowiadającą oczekiwaniom pacjenta.

Co do samego problemu, to popytałem na wszelki wypadek i odpowiadam:

1) producenci podejmują różne działania, aby odpowiedzialność za wybór leku
przerzucić na lekarza. W tym przypadku mamy do czynienia z asekurancką
postawą producenta, gdyż nie wykazano, aby ten lek miał szczególną
toksyczność u dzieci. W Polsce lek ten można stosować u dzieci (rejestracja
leku zezwala na takie stosowanie).
Na marginesie: sprawdź ulotki różnych leków - na każdym będzie zastrzeżenie,
że nie należy stosować u kobiet w ciąży. Tylko w części przypadków
stwierdzono jednak ewidentne działanie toksyczne na płód, pozostałe przypadki
to asekuranctwo producentów i dmuchanie na zimne - skądinąd słuszne. Tylko że
w niektórych przypadkach kobietę w ciąży TRZEBA leczyć i wtedy trzeba jej
podać lek, w którego ulotce będzie zapis: "nie należy podawać kobietom w
ciąży"

2) jeżeli nie ranigast, to co podać dziecku?
- czy podać inny lek z tej samej grupy H2-blokerów (np. famotydynę)? Będzie
miał prawdopodobnie to samo spektrum działań niepożądanych (nie bierzemy pod
uwagę cimetydyny, która ma rzeczywiście dużo więcej działań niepożądanych niż
inne H2-blokery, ale nie jest już stosowana - właśnie z tego powodu).
- czy podać lek jeszcze skuteczniejszy od H2-blokerów? - czyli inhibitory
pompy protonowej? W Polsce - wg moich wiadomości - tylko jeden z nich jest
dopuszczony do stosowania u dzieci: omeprazol produkcji Astry (czyli Losec).
Lek jest drogi, obecnie przesunięty na listę objętą większą refundacją. Wcale
nie ma gwarancji, że dziecku będzie mniej szkodził niż ranitydyna - ponieważ
od obu oczekuje się, że będą prawie nieszkodliwe.


Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-04-15 07:32:07

Temat: Re: Ranigast dla dziecka?
Od: "L'e-szczur" <l...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Lech Trzeciak" <l...@i...gov.pl> wrote in message
news:3CB9CC3F.111291C5@iimcb.gov.pl...
> "GosiaS." wrote:
>
> > gastrolog przypisał mojemu dziecku Ranigast 150mg + 75mg,
> > ale wyczytałam w ulotce, że nie nalezy go podawać dzieciom ponizej 12
lat
> > a moje ma 8,
> > skontaktowac się jeszcze raz z lekarzem? to uznany specjalista
dzieciecy,
> > moze nie powinnam podwazac jego decyzji?
>
> Już podważasz. A L'e-szczur ci pomaga:

I IMO nic w tym złego. _Nikt_ nie jest nieomylny - nawet uznany pediatra.

> > Skonsultowałbym się z innym specjalistą bez żadnych skrupułów,
ostatecznie
> > chodzi o Twoje dziecko. Czym jest miłość własna lekarza w porównaniu ze
> > zdrowiem i bezpieczeństwem pociechy ???
>
> Tu miłość własna lekarza nie ma nic do rzeczy.

Czy aby napewno ? Naprawdę nigdy nie widziałeś człowieka idącego "w zaparte"
(nawet wtedy, gdy wie że jest na straconej pozycji) tylko dlatego, że nie
umie przyznać się do popełnienia błędu ?

>A co będzie, jeżeli skonsultujesz się z nie-specjalistą, który - nie mając
odpowiedniej wiedzy -
> na wszelki wypadek podda w wątpliwość albo wręcz otwarcie skrytykuje?

A czy ktokolwiek mówił o skonsultowanu się w tej sprawie z zielarzem, albo
jakimś innym cudotwórcą "nie-specjalistą" ? Na szczęście w Polsce nie ma
_jednego specjalisty_ ds chorób dzieci i każdy pacjent przy odrobinie
wysiłku może spróbować znaleźć kontakt z kim innym. A jeżeli okazałoby się
to trudne, albo wręcz niemożliwe w Państwowej Służbie Zdrowia, to od czego
są kliniki prywatne ? Dobrze jest czasami sprawdzić poprawność danch z
jednego źródła informacji, danymi pochodzącymi z innych źródeł.

> Zamiast leczenia choroby zacznie się szamotanina: wzywanie kolejnego
konsultanta,
> potem superkonsultanta, itd. A jeżeli dziecko ma owrzodzenie żołądka i w
> trakcie tej szamotaniny, dość przecież stresującej, rozwinie krwotok albo
> perforację???

Hej, nie przesadzaj. Nikt tu nie mówi o poszukiwaniu lekarza, który
zaordynuje kurację taką, która spodoba się rodzicom. Poza tym widać, że
GosiaS. nie ma zaufania do tego specjalisty u którego była ze swoim
dzieckiem. Po co leczyć się u kogoś komu się nie ufa ? Aż za dobrze znam ten
typ lekara, który przepisuje leki, każe pobierać, ale gdy się zapyta o
cokolwiek, to ze świętym oburzeniem konstatuje, że "JAKO SPECJALISTA" ma
widać swoje powody, ale pacjentowi ich nie poda. Ilu jest takich lekarzy,
którzy "wiedzą lepiej" i walą chorym na astmę diprofilinę (mającą ze 30
obajwów nieporządanych) zamiast nowszych i bezpieczniejszych leków ? Jest
ich naprawdę dużo.
Dlatego warto jest sprawdzać swojego lekarza - tak na wszelki wypadek.

> Muszę powiedzieć, że nie rozumiem takiej postawy: wybiera się "uznanego
> gastrologa DZIECIĘCEGO", a potem kwestionuje jego decyzje?

Być może ten uznany gastrolog dziecięcy nie wzbudza zaufania przez "zbytnią
tajemniczość".

>Jeżeli tak, to najwłaściwszą drogą jest zadzwonić do tego właśnie lekarza i
powiedzieć:
> "przepraszam, doktorze, ale w ulotce wyczytałam, że leku nie należy
podawać
> dzieciom poniżej 12 roku życia - trochę mnie to zaniepokoiło, synek
(córka)
> ma 8 lat - proszę mi wyjaśnić, dlaczego producent tak pisze".

Zgoda - jest to oczywiście jedno z wyjść.

>To prawda, że z poziomem polskiej medycyny nie jest najlepiej i pacjenci
czasem wychodzą
> dobrze na krytycznym nastawieniu do zaleceń lekarza,

Yup. Vide astma i metyloksantyny.

> Na marginesie: sprawdź ulotki różnych leków - na każdym będzie
zastrzeżenie,
> że nie należy stosować u kobiet w ciąży.

I tu się mylisz. Na wielu lekach jest napisane: "W ciąży i w okresie
karmienia piersią - należy rozważyć ryzyko dla płodu i możliwe korzyści dla
matki wynikające ze stosowania leku.". Asekuranctwo ? Może, ale często
poparte badaniami naukowymi.

> Lek jest drogi, obecnie przesunięty na listę objętą większą refundacją.
Wcale
> nie ma gwarancji, że dziecku będzie mniej szkodził niż ranitydyna -
ponieważ
> od obu oczekuje się, że będą prawie nieszkodliwe.

Rozumiem, że niezależnie od dawki ? Oto objawy nieporządane ranigastu:
"Uczulenie na lek, bóle i zawroty głowy, objawy znużenia, omamy wzrokowe,
nudności, wymioty, biegunki, zaparcia, zapalenie trzustki, zapalenie
wątroby, przejściowe zaburzenia czynności wątroby, podwyższenie poziomu
kreatyniny, ginekomastia, zaburzenia libido, leukopenia, trombocytopenia,
pancytopenia, anemia aplastyczna, śródmiąższowe zapalenie nerek, wysypki,
cholestaza wewnątrzwątrobowa."

Niemało prawda ? Zwłaszcza jak na lek "prawie nieszkodliwy". Oczywiście
zdaję sobie sprawę, że powyższe objawy wystąpiły u może ledwie kilku,
kilkunastu osób spośród przebadanych. Tak czy inaczej można się przestraszyć
nawet, gdy jest się pacjentem mającym więcej niż 12 lat. A co można
powiezieć o możliwych objawach nieporządanych u 8-latka ? Jaka jest właściwa
dawka leku ? Czy taka jak dla dorosłych, czy może o połowę mniejsza ? Pytań
mógłbym tu dołożyć jeszcze pewnie kilkanaście. Gwoli ścisłości, nie chodzi
mi o wytworzenie lekofobii u kogokolwiek, ale o wykazanie, że stwierdzenie
"prawie nieszkodliwy" nie musi być prawdziwe absolutnie dla wszystkich. I
może dlatego warto jest zasięgnąć opinii innego specjalisty.

Pozdro

L'e-szczur


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-04-15 08:53:54

Temat: Re: Ranigast dla dziecka?
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

L'e-szczur wrote:

> Na wielu lekach jest napisane: "W ciąży i w okresie
> karmienia piersią - należy rozważyć ryzyko dla płodu
> i możliwe korzyści dla matki wynikające
> ze stosowania leku.". Asekuranctwo ? Może, ale
> często poparte badaniami naukowymi.

Nieczęsto, ponieważ takich badań naukowych NIE PROWADZI SIĘ, gdyż uważane są za
nieetyczne. Prowadzi się tylko testy teratogenności (czyli wywoływania uszkodzeń
płodu) na zwierzętach, ku rozpaczy obrońców praw zwierząt. Testy te dają bardzo
duże prawdopodobieństwo wykrycia teratogenności leku, ale niestety nie 100%
pewność. Z kolei w badaniach leków u ludzi wymaga się na ogół, aby kobiety
biorące udział w badaniu były odpowiednio zabezpieczone przed zajściem w ciążę,
przez co rozumie się stosowanie antykoncepcji hormonalnej lub wkładek
wewnątrzmacicznych (IUD). Nie ma więc możliwości zbadania wpływu na ciążę u
ludzi, bo nie ma ciąż. O szkodliwości leku dla płodu wiadomo wtedy, gdy
wystąpiły liczne przypadki uszkodzeń płodu u ciężarnych stosujących dany lek
albo wtedy, gdy lek wykazuje silne działanie teratogenne u zwierząt. Gdy
wiadomo, że lek jest teratogenny, to zastrzeżenie na ulotce ma o wiele
silniejszą formę niż "rozważenie ryzyka", a w skrajnych przypadkach (np.
talidomid) wymaga się, aby pacjentka przyjmująca lek była chroniona przed
zajściem w ciążę za pomocą antykoncepcji hormonalnej lub IUD.

Tak więc pozostaję przy swoim: jest to asekuranctwo, wymuszone przez bzdurne
regulacje prawne. W USA brak ostrzeżenia o możliwej szkodliwości oznacza
przecież automatyczne wygranie procesu o odszkodowanie.


Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-04-15 09:12:15

Temat: Re: Ranigast dla dziecka?
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

L'e-szczur wrote:

> > > gastrolog przypisał mojemu dziecku Ranigast 150mg + 75mg,
> > > ale wyczytałam w ulotce, że nie nalezy go podawać
> > > dzieciom ponizej 12 lat
> > > a moje ma 8,
> > > skontaktowac się jeszcze raz z lekarzem?
> > > to uznany specjalista dzieciecy,
> > > moze nie powinnam podwazac jego decyzji?
> >
> > Już podważasz. A L'e-szczur ci pomaga:
>
> I IMO nic w tym złego. _Nikt_ nie jest nieomylny - nawet uznany pediatra.

Ale czy ten pediatra popełnił w tym wypadku błąd?

Proponuję przedyskutować osobno sprawę braku zaufania do lekarza, a osobno
sprawę stosowania ranitydyny u dzieci.

Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-04-15 09:30:02

Temat: Re: Ranigast dla dziecka? - zaufanie
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

Lech Trzeciak wrote:

> Proponuję przedyskutować osobno sprawę braku zaufania do lekarza, a osobno
> sprawę stosowania ranitydyny u dzieci.

Z zaufaniem sprawa nie wymaga długiej dyskusji, tak sądzę. Nie ma sensu leczyć
się u lekarza, do którego nie ma się zaufania. Jeżeli każdą decyzję lekarza X
przed wdrożeniem konsultujesz z lekarzem Y, to daruj sobie wizyty u lekarza X i
przenieś się do lekarza Y. Tobie wyjdzie taniej, a X nie będzie tracił czasu.

Sądziłem, że Gosia starannie wybrała tego gastrologa dziecięcego jako uznanego
specjalistę, i z tego powodu powinna okazać mu zaufanie, a przynajmniej dać mu
szansę na to zaufanie zapracować. Natychmiastowa konsultacja u innego lekarza -
bez próby wyjaśnienia wątpliwości u pierwszego lekarza - takiej szansy nie
daje.

Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-04-15 10:02:35

Temat: Re: Ranigast dla dziecka? - zaufanie
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

Lech Trzeciak wrote:


> Proponuję przedyskutować osobno sprawę braku zaufania do lekarza, a osobno
> sprawę stosowania ranitydyny u dzieci.

L'e-szczur napisał:

> > Tu miłość własna lekarza nie ma nic do rzeczy.
>
> Czy aby napewno ? Naprawdę nigdy nie widziałeś człowieka idącego "w zaparte"
> (nawet wtedy, gdy wie że jest na straconej pozycji) tylko dlatego, że nie
> umie przyznać się do popełnienia błędu ?

Wygląda na to, że nie zrozumiałem twojej wypowiedzi. Oczywiście że człowiek
idący w zaparte to widok znany wszystkim. Jednak miłość własna lekarza nie ma
tu nic do rzeczy, bo ona nic nie ucierpi, gdy pacjentka pójdzie do innego
lekarza podważać kompetencje poprzedniego lekarza. Miłość własna może
ucierpieć, gdyby pacjentka poszła do tego samego lekarza, ale ty proponowałeś
co innego.



> Dobrze jest czasami sprawdzić
> poprawność danych z jednego źródła informacji,
> z danymi pochodzącymi z innych źródeł.

Czasami.



> A czy ktokolwiek mówił o skonsultowanu się w tej sprawie
> z zielarzem, albo jakimś innym cudotwórcą "nie-specjalistą" ?
> Na szczęście w Polsce nie ma _jednego specjalisty_ ds chorób dzieci

Mnie też nie chodziło o zielarza, tylko o innego lekarza. Gastroenterologów
dziecięcych nie znajdziesz jednak na pęczki. I nie chodzi tu nawet o fakt
posiadania specjalizacji, tylko o rzetelną nowoczesną wiedzę, w tym zwłaszcza
wiedzę o leczeniu u dzieci. Zorientuj się chociażby, ilu pediatrów wykonuje
gastroskopie u dzieci, to będziesz miał wstępną orientację, jaki jest wybór
specjalistów w twoim mieście. Mogę się mylić, ale sądziłem, że Gosia nie poszła
do pierwszego z brzegu lekarza, tylko do lekarza którego wybrała.



> A jeżeli okazałoby się to trudne, albo wręcz niemożliwe
> w Państwowej Służbie Zdrowia, to od czego są
> kliniki prywatne ?

Właściwie powinienem to popierać - o ile więcej kasy trafi do kieszeni lekarzy
- ale uważam takie działanie za szkodliwe dla pacjenta. I to nie z uwagi na
straty finansowe, ale z uwagi na opóźnienia rozpoznania i leczenia oraz
chaotyczność podejmowanych działań.



> > Zamiast leczenia choroby zacznie się szamotanina:
> > wzywanie kolejnego konsultanta, potem superkonsultanta, itd.
> > A jeżeli dziecko ma owrzodzenie żołądka i w trakcie tej
> > szamotaniny, dość przecież stresującej, rozwinie
> > krwotok albo perforację???
>
> Hej, nie przesadzaj.

Chyba nie przesadzam. Ja już wyraziłem swoją opinię, że ranitydyna jest cacy, a
ty nadal mówisz, że ona jest be (taki sygnał otrzymuje pacjent po przeczytaniu
litanii działań niepożądanych, którą załączyłeś). Teraz biedna Gosia musi
znaleźć kolejnego konsultanta, bo nadal nie wie, komu wierzyć. A tymczasem
dziecko od czwartku czeka na leczenie. Gdyby nie daj Boże przez te parę dni
doszło do powikłań choroby, to kto poniesie odpowiedzialność? Matka???



> Nikt tu nie mówi o poszukiwaniu lekarza, który
> zaordynuje kurację taką, która spodoba się rodzicom.

Ależ taki właśnie może być efekt, niezależnie od intencji!



> Poza tym widać, że GosiaS. nie ma zaufania
> do tego specjalisty u którego była ze swoim dzieckiem.
> Po co leczyć się u kogoś komu się nie ufa ?

> Być może ten uznany gastrolog dziecięcy
> nie wzbudza zaufania przez "zbytnią tajemniczość".

W tej sprawie zgoda - jeżeli utraciła zaufanie albo go nigdy nie miała, to
trudno. Chociaż warto zauważyć, że szkoda byłoby zrezygnować z dobrego lekarza
tylko dlatego, że ulotka brzmi groźnie. Ja nie wiem, u kogo była Gosia S (na
pewno nie u mnie, więc nie jest to obrona mojego stanowiska) - ale jeżeli
specjalista uznany, to raczej starałbym się wyjaśnić wątpliwości i pozostać
jego pacjentem, niż wybrać lekarza z książki telefonicznej. Trzeba też wziąć
pod uwagę, że nie każdy pacjent chce wysłuchać wszystkich uwag pana doktora,
więc pan doktor nie każdemu wszystko wyjaśnia. Nie każdy pacjent czyta ulotki
leków, a lekarz to już na pewno nie czyta ich wszystkich, bo dla niego nie są
one źródłem wiedzy. Dlatego jeśli pojawią się wątpliwości (a mają prawo się
pojawić) to należy najpierw spróbować wyjaśnić je z lekarzem prowadzącym (o co
zresztą Gosia pytała).



> Aż za dobrze znam ten typ lekara,
> który przepisuje leki, każe pobierać, ale gdy się zapyta
> o cokolwiek, to ze świętym oburzeniem konstatuje,
> że "JAKO SPECJALISTA" ma widać swoje powody,
> ale pacjentowi ich nie poda.

To oczywiście zły typ lekarza dla ciebie (i dla mnie też), ale swoją drogą są
pacjenci, którzy takiego właśnie lekarza oczekują (lubią podejście
paternalistyczne, które przez nowoczesną medycynę jest krytykowane). A
najlepszy jest taki, który umie indywidualnie dobrać taktykę postępowania
odpowiadającą oczekiwaniom i potrzebom pacjenta.


Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-04-15 11:38:32

Temat: Re: Ranigast dla dziecka? - wybór leku
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl> szukaj wiadomości tego autora

Lech Trzeciak wrote:


> Proponuję przedyskutować osobno sprawę braku zaufania do lekarza, a osobno
> sprawę stosowania ranitydyny u dzieci.

I tu będzie jeszcze o leku.

L'e-szczur napisał:

> > [LT:]
> > Wcale nie ma gwarancji, że [omeprazol]
> > dziecku będzie mniej szkodził niż ranitydyna -
> > ponieważ od obu oczekuje się,
> > że będą prawie nieszkodliwe.
>
> Rozumiem, że niezależnie od dawki ?

A nie wiem, skąd takie rozumienie, nic takiego nie pisałem. Nawiasem mówiąc, we
wspomnianym podsumowaniu nie stwierdzono działań niepożądanych zależnych od
dawki przy ośmiokrotnej rozpiętości stosowanych dawek ranitydyny. Innymi słowy,
jest bardzo dobra tolerancja leku, pozwalająca stosować maksymalne sensowne
dawki bez wzrostu liczby działań niepożądanych. Przez maksymalne sensowne
rozumiem tu dawki, których przekraczanie nie daje już istotnego wzrostu
skuteczności leku. W dzisiejszych czasach nie ma zresztą żadnego powodu, by
podwyższać dawkę - w sytuacjach nieskuteczności ranitydyny trzeba po prostu
przejść na inhibitory pompy protonowej.



> Oto objawy nieporządane ranigastu:
> "Uczulenie na lek, bóle i zawroty głowy, objawy znużenia, omamy wzrokowe,
> nudności, wymioty, biegunki, zaparcia, zapalenie trzustki, zapalenie
> wątroby, przejściowe zaburzenia czynności wątroby, podwyższenie poziomu
> kreatyniny, ginekomastia, zaburzenia libido, leukopenia, trombocytopenia,
> pancytopenia, anemia aplastyczna, śródmiąższowe zapalenie nerek, wysypki,
> cholestaza wewnątrzwątrobowa."
>
> Niemało prawda ? Zwłaszcza jak na lek "prawie nieszkodliwy". Oczywiście
> zdaję sobie sprawę, że powyższe objawy wystąpiły u może ledwie kilku,
> kilkunastu osób spośród przebadanych.

Zależy, o których objawach mowa, i ile osób przebadano. W przeglądzie Mills JG
i wsp., Alim Pharmacol & Therap 1997; 11(1):129-37 (praca firmowana przez
Glaxo, producenta leku) - podsumowanie 189 klinicznych prób z użyciem
ranitydyny (łącznie 26000 pacjentów) - działania niepożądane zgłaszało 20% osób
otrzymujących ranitydynę i 27% osób otrzymujących placebo. Samo to powinno dać
dużo do myślenia. Większość często występujących działań niepożądanych jest
niecharakterystyczna, występuje po bardzo wielu lekach a nawet po placebo:
uczulenie (w tym wysypki) , bóle głowy, uczucie znużenia, nudności i wymioty,
bóle brzucha, biegunki, zaparcia. Zaburzenia libido u 8-letniego dziecka są
raczej niegroźne ;-) Te działania niepożądane są odwracalne, tj ustępują
całkowicie po odstawieniu leku.

Pozostają poważne powikłania - te zdarzają się bardzo rzadko. Ranitydynę
wprowadzono do leczenia w latach osiemdziesiatych i od tego czasu na świecie
stosowały ją miliony ludzi. Są sporadyczne doniesienia o różnego typu skutkach
ubocznych, w tym śmiertelnych (!) lub zagrażających życiu (!). Ryzyko tych
efektów jest bardzo małe, i praktycznie można przyjąć, że jest ono takie, jak w
wypadku większości innych leków. To, że te efekty się pojawiły, należy
rozpatrzeć w kontekście powszechnego stosowania ranitydyny. Ryzyko podania
ranitydyny jest niewspółmiernie małe w stosunku do ryzyka oczekiwania na to, że
choroba sama przejdzie (nadal nie wiemy, co to za choroba).



> Tak czy inaczej można się przestraszyć

Przeczytaj sobie o działaniach niepożądanych aspiryny, ampicyliny czy
tetracyklin, to umrzesz ze strachu.



> A co można powiezieć o możliwych objawach
> nieporządanych u 8-latka ?

Nic konkretnego, badań na dzieciach na razie nie prowadzi się. Przypuszczać
można, że działania niepożądane u dzieci są podobne do działań u dorosłych, a
praktyka stosowania tego leku u dzieci nie wskazuje, by było inaczej.



> Jaka jest właściwa dawka leku ?

Prawdopodobnie taka jak u dorosłych, przy przeliczeniu na m2 powierzchni ciała
(lub na kg m.c., co jest gorszym sposobem).



> Czy taka jak dla dorosłych, czy może o połowę mniejsza ?

Dawka dla dorosłych to 300-1200 mg / dziennie.



> Gwoli ścisłości, nie chodzi mi o wytworzenie
> lekofobii u kogokolwiek

Chyba ci się nie udało :-(


Przypominam raz jeszcze, że milcząco zakładamy tutaj, że dziecko wymaga
leczenia (lub że przynajmniej leczenie jest wskazane). W tej sytuacji musimy
zdecydować się na jakiś lek, a wybór jest niewielki. Co do mojego stwierdzenia,
że inhibitory pompy protonowej będą miały podobne spektrum działań ubocznych,
to potwierdza to przegląd Freston JW i wsp., Drug Safety. 1999; 20(2):195-205 -
podsumowano dane z wielu badań w USA, łącznie 3281 pacjentów, i stwierdzono, że
omeprazol, lansoprazol, ranitydyna i placebo wykazują podobną częstość i
spektrum działań niepożądanych (z wyjątkiem podwyższenia poziomu gastryny, żeby
być dokładnym).


Leszek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-04-15 17:40:24

Temat: Re: Ranigast dla dziecka? - zaufanie
Od: "L'e-szczur" <l...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Lech Trzeciak" <l...@i...gov.pl> wrote in message
news:3CBAA53B.3B55BDAD@iimcb.gov.pl...
> Lech Trzeciak wrote:
>
>
> > Proponuję przedyskutować osobno sprawę braku zaufania do lekarza, a
osobno
> > sprawę stosowania ranitydyny u dzieci.
>
> L'e-szczur napisał:
>
> > > Tu miłość własna lekarza nie ma nic do rzeczy.
> >
> > Czy aby napewno ? Naprawdę nigdy nie widziałeś człowieka idącego "w
zaparte"
> > (nawet wtedy, gdy wie że jest na straconej pozycji) tylko dlatego, że
nie
> > umie przyznać się do popełnienia błędu ?
>
> Wygląda na to, że nie zrozumiałem twojej wypowiedzi. Oczywiście że
człowiek
> idący w zaparte to widok znany wszystkim. Jednak miłość własna lekarza nie
ma
> tu nic do rzeczy, bo ona nic nie ucierpi, gdy pacjentka pójdzie do innego
> lekarza podważać kompetencje poprzedniego lekarza. Miłość własna może
> ucierpieć, gdyby pacjentka poszła do tego samego lekarza, ale ty
proponowałeś
> co innego.

Właśnie dlatego proponowałem weryfikację u innego lekarza, żeby absolutnie
wykluczyć prawdopodobieństwo "pójścia w zaparte".

> > Dobrze jest czasami sprawdzić
> > poprawność danych z jednego źródła informacji,
> > z danymi pochodzącymi z innych źródeł.
>
> Czasami.

Dobrze że chociaż tu się zgadzamy.

> > A czy ktokolwiek mówił o skonsultowanu się w tej sprawie
> > z zielarzem, albo jakimś innym cudotwórcą "nie-specjalistą" ?
> > Na szczęście w Polsce nie ma _jednego specjalisty_ ds chorób dzieci
>
> Mnie też nie chodziło o zielarza, tylko o innego lekarza.
Gastroenterologów
> dziecięcych nie znajdziesz jednak na pęczki. I nie chodzi tu nawet o fakt
> posiadania specjalizacji, tylko o rzetelną nowoczesną wiedzę, w tym
zwłaszcza
> wiedzę o leczeniu u dzieci. Zorientuj się chociażby, ilu pediatrów
wykonuje
> gastroskopie u dzieci, to będziesz miał wstępną orientację, jaki jest
wybór
> specjalistów w twoim mieście. Mogę się mylić, ale sądziłem, że Gosia nie
poszła
> do pierwszego z brzegu lekarza, tylko do lekarza którego wybrała.

Wybór lekarza często oparty jest o opinię cioci Frani albo wujka Wacka. "Idź
do X, to dobry lekarz". Rzadziej dzieje się to z polecenia lekarza
rodzinnego (chociaż w tym wypadku ze względu na wąską specjalizację prędzej
tak mogło być). Po badaniu lekarz okazał się Gosi "podejrzany", bo nie
opatrzył kuracji stosownym komentarzem. Wybór mógł okazać się nietrafny,
prawda ? Nigdzie nie są dostępne rankingi fachowości specjalistów, więc
częto wybór lekarza do którego się udajemy jest przypadkowy. Dlatego wzrasta
prawdopodobieństwo potrzeby weryfikacji zleconego leczenia u innego
specjalisty.

> > A jeżeli okazałoby się to trudne, albo wręcz niemożliwe
> > w Państwowej Służbie Zdrowia, to od czego są
> > kliniki prywatne ?
>
> Właściwie powinienem to popierać - o ile więcej kasy trafi do kieszeni
lekarzy
> - ale uważam takie działanie za szkodliwe dla pacjenta. I to nie z uwagi
na
> straty finansowe, ale z uwagi na opóźnienia rozpoznania i leczenia oraz
> chaotyczność podejmowanych działań.

Jakie opóźnienia rozpoznania ? Do rozpoznania wrzodów żołądka nie potrzeba
rezonansu magnetycznego, czy tomografii i można je zrobić w większości
klinik prywatnych. Jeżeli mówiłeś o innych badaniach, to uściślij, proszę, o
które ci chodziło i jaki ma to związek z poruszonym przypadkiem.
Ja osobiście uważam, że leczenie prywatne jest wyrazem rozpaczy pacjentów
nie mogących doprosić się należytej "obsługi" w jednostkach państwowych (nie
wliczam tu grupy snobów leczących się prywatnie "bo ich na to stać"). Wiesz
ile czasu trzeba czekać do pulmonologa "państwowego", a ile do tej samej
osoby przyjmującej prywatnie ? Mam wrażenie że wiesz. Poza tym nie widzę
związku między leczeniem prywatnym a opóźnianiem i chaotycznością
podejmowanych działań. Sam wolę pójść do Medicovera gdzie załatwią mnie
szybko, na czas i kompleksowo niż latać po lekarzach rodzinnych, brać
dziesiątki skierowań i wyczekiwać w kolejkach do specjalistów.

> > > Zamiast leczenia choroby zacznie się szamotanina:
> > > wzywanie kolejnego konsultanta, potem superkonsultanta, itd.
> > > A jeżeli dziecko ma owrzodzenie żołądka i w trakcie tej
> > > szamotaniny, dość przecież stresującej, rozwinie
> > > krwotok albo perforację???
> >
> > Hej, nie przesadzaj.
>
> Chyba nie przesadzam. Ja już wyraziłem swoją opinię, że ranitydyna jest
cacy, a
> ty nadal mówisz, że ona jest be (taki sygnał otrzymuje pacjent po
przeczytaniu
> litanii działań niepożądanych, którą załączyłeś). Teraz biedna Gosia musi
> znaleźć kolejnego konsultanta, bo nadal nie wie, komu wierzyć. A tymczasem
> dziecko od czwartku czeka na leczenie. Gdyby nie daj Boże przez te parę
dni
> doszło do powikłań choroby, to kto poniesie odpowiedzialność? Matka???

Podałem listę działań nieporządanych stawiając się w sytuacji pacjenta,
który dostał lek, czyta ulotkę (co trzeba podobno zrobić zawsze) i widzi, że
to może nie być lek dla niego (różnica wieku) oraz, że lek ten ma dużo
działań nieporządanych. Te dwa fakty mogą jedynie wzbudzić podejrzenia do
osoby lekarza.
Nie twierdzę, że ranitydyna jest be, tylko, że może być be jeśli ma się
pecha i w dodatku jest się 8-latkiem.
Nie wiem co jest gorsze - nie leczyć się w ogóle, czy leczyć się źle. Za to
wiem że jest to kwestia nierozstrzygalna w sporze akademickim.

> > Nikt tu nie mówi o poszukiwaniu lekarza, który
> > zaordynuje kurację taką, która spodoba się rodzicom.
>
> Ależ taki właśnie może być efekt, niezależnie od intencji!

W sytuacji skrajnej, tak, ale chyba nie mówimy wyłącznie o ekstremach ?

> > Poza tym widać, że GosiaS. nie ma zaufania
> > do tego specjalisty u którego była ze swoim dzieckiem.
> > Po co leczyć się u kogoś komu się nie ufa ?
>
> > Być może ten uznany gastrolog dziecięcy
> > nie wzbudza zaufania przez "zbytnią tajemniczość".
>
> W tej sprawie zgoda - jeżeli utraciła zaufanie albo go nigdy nie miała, to
> trudno. Chociaż warto zauważyć, że szkoda byłoby zrezygnować z dobrego
lekarza
> tylko dlatego, że ulotka brzmi groźnie. Ja nie wiem, u kogo była Gosia S
(na
> pewno nie u mnie, więc nie jest to obrona mojego stanowiska)

A praktykujesz gdzieś czy tylko IIMCB ?

> - ale jeżeli
> specjalista uznany, to raczej starałbym się wyjaśnić wątpliwości i
pozostać
> jego pacjentem, niż wybrać lekarza z książki telefonicznej.

Oczywiście że nie należy zdawać się na ślepy los, ale zawsze można posłuchać
kolejnej rady.

>Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie każdy pacjent chce wysłuchać wszystkich
uwag pana doktora,
> więc pan doktor nie każdemu wszystko wyjaśnia. Nie każdy pacjent czyta
ulotki
> leków, a lekarz to już na pewno nie czyta ich wszystkich, bo dla niego nie

> one źródłem wiedzy.

A co (albo kto) jest ? Dodam, że jest jest to pytanie podchwytliwe.

>Dlatego jeśli pojawią się wątpliwości (a mają prawo się
> pojawić) to należy najpierw spróbować wyjaśnić je z lekarzem prowadzącym
(o co
> zresztą Gosia pytała).

Zgoda. Straszny ze mnie raptus. Ale umówmy się, że grupy dyskusyjne są
prędzej ostatnim niż pierwszym miejscem, w które należy przychodzić po radę
zwłaszcza medyczną.

> > Aż za dobrze znam ten typ lekara,
> > który przepisuje leki, każe pobierać, ale gdy się zapyta
> > o cokolwiek, to ze świętym oburzeniem konstatuje,
> > że "JAKO SPECJALISTA" ma widać swoje powody,
> > ale pacjentowi ich nie poda.
>
> To oczywiście zły typ lekarza dla ciebie (i dla mnie też), ale swoją drogą

> pacjenci, którzy takiego właśnie lekarza oczekują (lubią podejście
> paternalistyczne, które przez nowoczesną medycynę jest krytykowane). A
> najlepszy jest taki, który umie indywidualnie dobrać taktykę postępowania
> odpowiadającą oczekiwaniom i potrzebom pacjenta.

Faktycznie. Najlepiej by było, gdyby było najlepiej.

Pozdro

L'e-szczur


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

zapalenie zyl
ENCEPUR- b. pilne
Zboże to trucizna!!!
Ginekologia
Schizofrenia POMOCY!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »