« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-12-05 13:49:07
Temat: Asertywnosc?Inspiracja tego postu jest ponizsza reklama spotkania na czaterii z
psychologiem, w którym niestety nie bede mógl wziac udzialu. Jednak pytanie,
którym móglbym zadac pani psycholog, równie dobrze moge zadac wam - kto wie,
moze komus uda sie rozwiazac problem, który mi jawi sie jako
nierozwiazywalny.
Krótki wstep. Osobiscie slowo "asertywnosc" kojarzy mi sie nieco negatywnie.
Zwiazane jest to z tym, ze stalo sie ono slowo kluczem, kazdy chce byc
asertywnym (choc niekoniecznie wie co ono oznacza), asertywnosc jest czesto
widziana jako rozwiazanie problemów interpersonalnych swiata (zaznaczam - w
oczach niektórych).
Ja asertywnosc rozumiem jako zdawanie sobie sprawy, ze jest sie jednostka
taka sama jak inni i posiada sie taki sam zestaw praw ORAZ dazenie do
respektowania praw innych przy uwzglednieniu praw wlasnych i zwracaniu innym
uwagi na ostatnie, jesli zajdzie taka potrzeba.
I teraz problem, dla którego nie widze rozwiazania, a juz na pewno nie
asertywnego. Zalózmy, ze mamy dwoje ludzi. Obaj mieszkaja w jednym pokoju
(zalózmy, ze w akademiku). Obaj lubia sluchac muzyki. Zalózmy dalej, ze
jeden uczy sie grac na gitarze i lubi pobrzdakiwac sobie na niej,
szczególnie gdy na przyklad w radiu "leci" jakis kawalek. Zalózmy jeszcze
dalej, ze drugi nie lubi (i wyraznie to zaznacza), gdy muzyka z jednego
zródla jest zaklócana przez "muzyke" z innego zródla. Niech obaj beda
"asertywni" i obaj uwazaja, ze temu drugiemu nie stala by sie wielka
krzywda, gdyby ustapil. Oczywiscie kazdy móglby ustapic, ale czy takie
zachowanie byloby asertywne?
Jest to tylko przykladowa sytuacji, mam jednak wrazenie, ze wiele sytuacji z
zycia mozna by podciagnac pod podobny model. Dalej - mam wrazenie, ze gdyby
zawsze ludzie postepowali "asertywnie" swiat skladal by sie z jednostek,
które w ogóle nie potrafilyby sie porozumiewac.
Jak to jest? Moze zle rozumie pojecie asertywnosci?
Coenve
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-12-05 14:07:51
Temat: Re: Asertywnosc?Coenve napisał(a) w wiadomości: <90iroo$7jp$1@news.tpi.pl>...
>Ja asertywnosc rozumiem jako zdawanie sobie sprawy, ze jest sie jednostka
>taka sama jak inni i posiada sie taki sam zestaw praw ORAZ dazenie do
>respektowania praw innych przy uwzglednieniu praw wlasnych
Może inaczej, asertywnosc
Nie rozumiem, co to znaczy "jest się jednostka taka sama, jak inni"
asertywnośc nic o tym nie mówi. Ona daje nam prawo do posiadania własnych
oczekiwań, odczuć, zachowań i wcale nie musza one być "takie same jak
innych". Jednakże na tej zasadzie powinnismy szanować zachowania, postawy,
oczekiwania innych, choć mogą być zgoła odmienne od naszych.
>i zwracaniu innym uwagi na ostatnie, jesli zajdzie taka potrzeba.
Nazwałbym to inaczej. Asertywnosc polega na mówieniu o własnych
oczekiwaniach, odczuciach, emocjach i potrzebach i proszeniu innych o
respektowanie tychże potrzeb. Ktos inny może je respektować, ale nie musi,
do czego ma równierz prawo. Mechanizmy asertywnego zachowania pozwalają na
kilka gradacji o czym poniżej:
>Zalózmy, ze mamy dwoje ludzi. Obaj mieszkaja w jednym pokoju
>(zalózmy, ze w akademiku). Obaj lubia sluchac muzyki.
(...) tutaj ciach (...)
> ze temu drugiemu nie stala by sie wielka
>krzywda, gdyby ustapil. Oczywiscie kazdy móglby ustapic, ale czy takie
>zachowanie byloby asertywne?
Osoba której przeszkadza brzdąkanie może:
1) poinformować o tym współlokatora (z nadzieją, że sam zaprzestanie grania)
2) prosić ażeby nie grał w jej obecności (asertywny współlokator powinien
uszanować to prawo, zawsze może brzdąkać kiedy tej osoby nie ma w pokoju)
3) zmienić pokój (co znaczyć będzie, że współlokator nie okazał się osobą
asertywną)
>Jest to tylko przykladowa sytuacji, mam jednak wrazenie, ze wiele sytuacji
z
>zycia mozna by podciagnac pod podobny model. Dalej - mam wrazenie, ze gdyby
>zawsze ludzie postepowali "asertywnie" swiat skladal by sie z jednostek,
>które w ogóle nie potrafilyby sie porozumiewac.
A na jakiej podstawie taki wniosek wysnuwasz?
Piotrek. M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-05 18:53:36
Temat: Re: Asertywnosc?> Nie rozumiem, co to znaczy "jest się jednostka taka sama, jak inni"
> asertywnośc nic o tym nie mówi. Ona daje nam prawo do posiadania własnych
> oczekiwań, odczuć, zachowań i wcale nie musza one być "takie same jak
> innych". Jednakże na tej zasadzie powinnismy szanować zachowania,
postawy,
> oczekiwania innych, choć mogą być zgoła odmienne od naszych.
>
Wyjaśniam- każdy jest jednostką taką samą jak inni w sensie praw i w sensie
bycia człowiekiem. W każdym przypadku jestem za wolnością i prawem do bycia
innym.
> Nazwałbym to inaczej. Asertywnosc polega na mówieniu o własnych
> oczekiwaniach, odczuciach, emocjach i potrzebach i proszeniu innych o
> respektowanie tychże potrzeb. Ktos inny może je respektować, ale nie musi,
> do czego ma równierz prawo. Mechanizmy asertywnego zachowania pozwalają na
> kilka gradacji o czym poniżej:
>
Jak dla mnie, możesz się nie zgodzić, wychodzi na jedno.
> Osoba której przeszkadza brzdąkanie może:
> 1) poinformować o tym współlokatora (z nadzieją, że sam zaprzestanie
grania)
Tak, wyrażanie potrzeb jest asertywne.
> 2) prosić ażeby nie grał w jej obecności (asertywny współlokator powinien
> uszanować to prawo, zawsze może brzdąkać kiedy tej osoby nie ma w pokoju)
Małe spłycenie. Osoba, której przeszkadza brząkanie może też uszanować prawo
innej do tego brzdąkania, jeśli tylko jest ono dostatecznie ciche
(brzdąkanie, nie prawo ;)
> 3) zmienić pokój (co znaczyć będzie, że współlokator nie okazał się osobą
> asertywną)
Nie rozumiem (albo rozumiem, ale mam wątpliwości), dlaczego właśnie ta druga
powinna ustąpić. Na początku zakładamy równość potrzeb i równość praw do ich
zaspokajania.
> A na jakiej podstawie taki wniosek wysnuwasz?
>
Jeśli każdy na każdym kroku wyrażał by tylko swoje potrzeby (ciężko aby
wyrażał potrzeby innych)... Jakoś tak mi wychodzi... Mam wrażenie, że gdyby
mniej było tego wyrażania potrzeb, a więcej cieszenia się tym co jest -
byłoby jakoś tak przyjemniej. Podkreślam - mam tylko wrażenie. Nie
przedstawię tu logicznej argumentacji przemawiającej za tym, że taki właśnie
świat jest lepszy (która zresztą nie jest możliwa).
> Piotrek. M.
>
Coenve
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-05 21:24:31
Temat: Re: Asertywnosc?Użytkownik "Coenve" <c...@w...pl> napisał w wiadomości
news:90jdjl$9u$1@news.tpi.pl...
> > 1) poinformować o tym współlokatora (z nadzieją, że sam zaprzestanie
> grania)
>
> Tak, wyrażanie potrzeb jest asertywne.
>
> > 2) prosić ażeby nie grał w jej obecności (asertywny współlokator
powinien
> > uszanować to prawo, zawsze może brzdąkać kiedy tej osoby nie ma w
pokoju)
>
> Małe spłycenie. Osoba, której przeszkadza brząkanie może też uszanować
prawo
> innej do tego brzdąkania, jeśli tylko jest ono dostatecznie ciche
> (brzdąkanie, nie prawo ;)
Brzdąkanie ciche _jest _ brzdąkaniem. Osoba pierwsza nie neguje prawa
drugiej do brzdąkanie, tylkoprosi o uszanowanie prawa do ciszy.
Zapewne osoba druga czasem nie-brzdąka a zatem należy uznać brzdąkanie za
potrzebę specjalną tej drugiej. Ta druga zapewne przebywa czasem w ciszy z
własnego wyboru - zatem powinna być w stanie zrozumieć potrzebę pierwszej.
Zatem potrzeba ciszy jako potrzeba WSPÓLNA obu osób ma pierwszeństwo nad
potrzebą specjalną - brzdąkania.
Osoba druga, będąc asertywną co najwyżej powinna negocjować ewentualne
odstępstwa od reguły (np. poprosić pierwszą, by przynajmniej raz dziennie
wyszła na spacer 30 minutowy umożliwiając brzdąkanie - osoba pierwsza
mogłaby wtedy np. stwierdzić - właśnie jestem na spacerze - imożliwiając
drugiej brzdąkanie w jej obecności.
--
Krzysztof Dominko
SMSy via: 4...@t...plusgsm.pl
GG# 273489 ICQ 96064219
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-06 00:27:48
Temat: Re: Asertywnosc?Moja subiektywna opinia na temat jest taka, ze asertywnosc to umiejetnosc
wyrazania swoich pogladow, postaw, uczuc, zyczen czy tez praw w sposob
bezposredni i stanowczy, aczkolwiek bez naruszania praw i godnosci drugiego
czlowieka. Wydaje mi sie, ze w Twojej definicji i w ogole w pojeciu jako
takim o asertywnosci brakuje tego drugiego elementu, ktory mowi o naruszaniu
praw i godnosci drugiej jednostki. I to wlasnie diametralnie zmienia pojecie
o asertywnosci. Nie biorac pod uwage tego co czuje druga strona nie jestemy
asertywni, ale agresywni a to juz duza roznica. W swietle tego co napisalem
wspolokator, ktory gra na gitarze przestaje byc asertywnym wraz z chwila gdy
poproszony o przestanie gra nadal. BTW asertywnosc ma aspekt raczej
wewnetrzny i wiaze sie bardziej z naszymi odczuciami niz z zachowaniem.
Milczar_
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-06 07:36:14
Temat: Re: Asertywnosc?Coenve napisał(a) w wiadomości: <90jdjl$9u$1@news.tpi.pl>...
>Nie rozumiem (albo rozumiem, ale mam wątpliwości), dlaczego właśnie ta
druga
>powinna ustąpić. Na początku zakładamy równość potrzeb i równość praw do
ich
>zaspokajania.
Asertywność nie polega na dążeniu do zachowania swojego prawa za wszelką
ceną (a wydaje mi się, że ty tak ją pojmujesz). Wyobraź sobie sytuację, że
np. masz w pracy szefa idiotę (a tacy często się zdarzają), który nakazuje
tobie zostawać po godzinach. Ty masz prawo do odmówienia a szef ma prawo do
pozostawienia ciebie po godzinach. Wg. twojego powyższego rozumowania -
każdy ma prawo do równości potrzeb i nie musi ustępować - czyli szef ma
prawo do pozostawienia ciebie po godzinach zgodnie z własnym widzimisie.
Masz kilka wyjść:
1) zgodzić się w obawie o przyszłość pracy i cicho siedzieć (tak robi sporo
osób), pozwalasz jednakże na to, że narasta w tobie frustracja...
2) odmawiać z zachowaniem różnych stopni stanowczości, czyli mówić nie +
podanie przyczyn, (można tez zastosować metodę "zdartej płyty", ale w
przypadku szefa mogłoby to nie być najlepszym rozwiązaniem)
Wyobraź sobie, że jednak nasz szef idiota jest nieczuły na asertywna odmowę
3) mówisz co czujesz w związku ze stanowiskiem szefa
Gdy to nie skutkuje (a to zdarza się bardzo rzadko)
4) zwracasz się o pomoc do wyższej instancji ostatecznie do sądu pracy
5) zmieniasz pracę.
Albo inny przykład:
Zaczepia ciebie zalany gość w autobusie nocnym. Ma prawo do takiego
zachowania, ty masz prawo do poproszenia go ażeby dał tobie spokój. Ponieważ
alkohol przytępił jego społeczne hamulce a wyostrzył ochotę na seks, facet
nie daje za wygrana i staje się coraz bardziej natarczywy. Więc uciekasz z
autobusu - i co ustąpiłaś - czy to źle albo nieasertywnie?
>Jeśli każdy na każdym kroku wyrażał by tylko swoje potrzeby (ciężko aby
>wyrażał potrzeby innych)... Jakoś tak mi wychodzi...
Jeżeli stosujesz metody asertywnego zachowania, to na pewno zauważyłaś, że
poinformowanie otoczenia o swoich uczuciach (czuję się zmęczona ciągłym
brząkaniem, czuję się zagrożona tym że jak nie będę zostawał w pracy po
godzinach wbrew swojej woli strącę ją ....) skutkuje w 98 %.
Piotrek. M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-06 12:35:08
Temat: Re: Asertywnosc?Użytkownik Coenve <c...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:90iroo$7jp$...@n...tpi.pl...
> Ja asertywnosc rozumiem jako zdawanie sobie sprawy, ze jest sie jednostka
> taka sama jak inni i posiada sie taki sam zestaw praw ORAZ dazenie do
> respektowania praw innych przy uwzglednieniu praw wlasnych i zwracaniu
innym
> uwagi na ostatnie, jesli zajdzie taka potrzeba.
Problem z asertywnoscia jest taki, ze sam ten termin zaklada pewna uczciwosc
i umiejetnosc wyczucia sytuacji. Byc asertywnym to znaczy byc swiadomym
wlasnej wartosci - bez nadmiernej pewnosci siebie, umiec wyrazac wlasne
zdanie - bez nachalnego narzucania go innym, umiec odmawiac, kiedy ktos chce
przeforsowac cos wbrew naszej woli - bez zachowywania sie agresywnie,
wyglaszac wlasne niezalezne opinie - bez dyskredytowania opinii adwersarzy.
Wszedzie czai sie niebezpieczenstwo przekroczenia granicy, poza ktora
asertywnosc staje sie wlasnie agresja, buta i "rozpychaniem sie lokciami".
Asertywnosc to w ogole niejako odpowiedz na potrzeby przede wszystkim tych
niesmialych, cichych konformistow, ktorzy swojego zdania nie wyrazaja w
obawie o to, co pomysla inni, w strachu przed utrata swojej pozycji w grupie
etc. Asertywnosc stosowana umiejetnie pomaga zdobyc szacunek i (wbrew
pozorom) sympatie otoczenia.
> Dalej - mam wrazenie, ze gdyby
> zawsze ludzie postepowali "asertywnie" swiat skladal by sie z jednostek,
> które w ogóle nie potrafilyby sie porozumiewac.
Asertywnosc w zadnym wypadku nie wyklucza kompromisow. Pozwala tylko na
dostrzezenie koniecznosci osiagania tych kompromisow.
Pozdrawiam,
Diana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-12-06 19:18:29
Temat: Re: Asertywnosc?
Piotrek. M wrote in message <90kqjo$l5v$1@news.tpi.pl>...
>Coenve napisał(a) w wiadomości: <90jdjl$9u$1@news.tpi.pl>...
>
>Jeżeli stosujesz metody asertywnego zachowania, to na pewno zauważyłaś, że
>poinformowanie otoczenia o swoich uczuciach (czuję się zmęczona ciągłym
>brząkaniem, czuję się zagrożona tym że jak nie będę zostawał w pracy po
>godzinach wbrew swojej woli strącę ją ....) skutkuje w 98 %.
>
>Piotrek. M.
Jak slusznie zauwazyles asertywnosc polega na jawnym poinformowaniu
co Ci nie pasuje,
jednoczesnie powinno byc powszechnie uznane ze masz prawo czuc
to jako degradacje
czy to poinformowanie poskutkuje, to zalezy czy jestes szanowany czy nie
jesli tak, a jednoczesnie ty szanujesz druga strone, to mozliwy jest
jakis kompromis (poparty argumentami z dwoch stron)
aha - dyskutowac o tych 98 procentach to sorry, ale nie bede
Olek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |