« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-02-19 09:51:40
Temat: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?Dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Ociągają się zwłaszcza
mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły. Co ich powstrzymuje?
Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane,
odparł: "Dla mojej żony z pewnością". Mężczyźni z młodszego pokolenia, by
uniknąć tego rodzaju gorzkiej konstatacji, odwlekają ślub, jeśli w ogóle
zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość
młodych kobiet lubiłaby wyjść za mąż, i to niekoniecznie dlatego, że męskie
szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu
treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe), ale
raczej ze względu na to, że są bystre i widzą, jak jest: małżeństwo jest
układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety, jeśli tylko umie się ona w nim
przytomnie umościć.
Matrymonialny odwrót
Z kolei dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Jeśli wierzyć
antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej
strategii prokreacyjnej samca bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby
partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja
przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i
ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o
mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To
sytuacja dla kobiet bardzo korzystna.
Niestety, od jakiegoś czasu mężczyźni są w matrymonialnym odwrocie. Wprawdzie
nie wszyscy - życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego posłuch
w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez obaw.
Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, ci,
którzy szanują i lubią kobiety i zostali wyedukowani w kulturze związku
partnerskiego.
Co ich powstrzymuje?
Pit bez zobowiązań
W dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, dzieci przestały się
dzielić na małżeńskie i inne, a legalna żona nie jest gwarantowanym bezpłatnym
robotnikiem do obsługi wspólnego gospodarstwa. Mężczyzna może mieć więc
poważną wątpliwość, czy małżeństwo jest mu do czegokolwiek potrzebne.
Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą
dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia,
samorealizacja), ale też tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo
materialne i społeczne, oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty
związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki,
odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych
obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być
dyspozycyjne seksualnie na żądanie. Ale z drugiej strony oczekują, że mąż
wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700
zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, by otworzyć drzwi.
My, współczesne kobiety, chcemy mieć wszystko natychmiast, bez wysiłku i
poświęceń. Zastawiamy więc na naszych mężczyzn liczne pułapki, tyle że w
ostatecznym rozrachunku same w nie wpadamy.
Politykę finansową ustalamy w duchu zasady: "Co moje, to moje, a co twoje, to
jeszcze zobaczymy". Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej ("Zrób dzieciom
kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro"), ale jej finansowe owoce
traktujemy jako prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi
potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą.
W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę: "Mój brzuch należy do
mnie". Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie,
ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu ("No tak, to fakt,
mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę. Ale zapomniałam, że akurat
zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś
zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam"), ani o
tym, czy dziecko ma się urodzić ("Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do
tego").
Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne - laleczki dostępne na
życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy
naszych partnerów jak misie pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest
nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym: "Chcę się tylko przytulić... Taka
jestem nieszczęśliwa... Na nic nie mam siły". Żądamy, by nasz nowoczesny
partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień
seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że
konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni czysto
platonicznych przytulanek. Otóż takie numery wypada robić tylko tatusiowi,
który musi znieść stoicko, że w pełni rozwinięta nastolatka pakuje mu się do
łóżka, szlochając: "Tato, boję się, miałam taki zły sen...". Jednak na tatusia
miało się tylko jedną szansę w życiu, a mąż zasadniczo służy do czego innego.
Oczekujemy, że - zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych - nasz partner
zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne
punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym
będzie jak po viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby
rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać
się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej
podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne
defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni.
Nękanie codzienne
Uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć we wszystkich obowiązkach
domowych, również (a może zwłaszcza) tych, których nie lubi: zmywaniu, praniu
czy zmianie pieluch, a same się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie
pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą ("Ja miałam to
zrobić? Chyba żartujesz! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem,
gdzie jest warsztat").
Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco
zbywał: "Przecież i tak to cię nie interesuje", ale po trzech minutach relacji
o negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy: "To Marek
też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona
chyba kogoś ma?".
Sądzimy, że powinien spędzać więcej czasu z rodziną, nie pracować wieczorami i
w weekendy, ale gdy mówi, że wobec tego zrezygnuje z dodatkowego zlecenia i
zarobi mniej, niepokoimy się: "A co z naszą działką? Przecież mieliśmy ją w
tym roku ogrodzić, wykarczować i rozejrzeć się za jakimś niedrogim projektem".
Gdy znękany małżonek próbuje nas przekonać, że nie da się jednocześnie
pracować mniej i zarabiać więcej, mówimy znacząco, że inni jakoś potrafią,
pozostawiając jego domyślności, czy uważamy go za niedołęgę, czy raczej za
cwaniaczka sprytnie wymigującego się od bycia z dziećmi.
Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet
modelu relacji męsko-
-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka
pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich
bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru rozmnażających się przez
klonowanie.
Zofia Milska-Wrzosińska 03-01-2003 10:00
Zofia Milska-Wrzosińska psycholog, psychoterapeuta z Laboratorium
Psychoedukacji. Wydała książkę "Bezradnik. O kobietach, mężczyznach, miłości,
seksie i zdradzie"
http://www2.gazeta.pl/kobieta/1,24465,1229406.html
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-02-19 10:40:44
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?Użytkownik wrote:
> Dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Ociągają się
> zwłaszcza mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły. Co ich
> powstrzymuje?
>
> Znajomy czterdziestolatek na pytanie, czy uważa swoje małżeństwo za udane,
> odparł: "Dla mojej żony z pewnością". Mężczyźni z młodszego pokolenia, by
> uniknąć tego rodzaju gorzkiej konstatacji, odwlekają ślub, jeśli w ogóle
> zamierzają go brać. Tymczasem, jak wynika z badań, zdecydowana większość
> młodych kobiet lubiłaby wyjść za mąż, i to niekoniecznie dlatego, że
> męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa
> ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki
Tego nie rozumiem? Być może się mylę, albo czegoś nie zrozumiałem..
Obserwuję różne rodziny i nie zauważyłem szczególnego parcia, tych "męskich
szowinistów" na zakup "gumowych słodkich .....". To raczej Mamusie: "patrz
Słonko! Jaka śliczna lala! Jaki wózeczek!". Z moich obserwacji wynika, że w
takim przypadku "męski szowinista" ogranicza się wyłącznie do roli "biernego
zaklepywacza" podjętych przez swoje Panie decyzji.
Z drugiej strony, myślę, że w przypadku permanentnego obdarowywania córeczki
przez tatę "gumowymi, słodkimi....itp." nie można uwypuklać jakiegokolwiek
szowinizmu - raczej pozytywne cechy.
> jak prawdziwe), ale raczej ze względu na to, że są bystre i widzą, jak
> jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety,
> jeśli tylko umie się ona w nim przytomnie umościć.
Co do reszty artykułu - powiem krótko - rewelacja! Bardzo obiektywnie - tym
bardziej, że napisane przez Kobietę.
Sporo mogę potwierdzić z autopsji.
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 10:56:08
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?
Użytkownik <f...@o...pl> napisał w wiadomości
news:6472.000004b5.3e5353ab@newsgate.onet.pl...
> Dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Ociągają się
zwłaszcza
> mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły. Co ich powstrzymuje?
>Wprawdzie
> nie wszyscy - życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego
posłuch
> w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie i bez
obaw.
> Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły, ci,
> którzy szanują i lubią kobiety i zostali wyedukowani w kulturze związku
> partnerskiego.
Ten fragment jest tylko głupim stereotypem. Przecież nie wszyscy faceci
którzy chcą wziąć ślub później biją swoje partnerki.
Pozdrawiam.
Rafael (van der vaart).
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 11:05:28
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?> Tego nie rozumiem? Być może się mylę, albo czegoś nie zrozumiałem..
> Obserwuję różne rodziny i nie zauważyłem szczególnego parcia, tych "męskich
> szowinistów" na zakup "gumowych słodkich .....".
Bo to nie przekłada się tak bezpośrednio. Są pewne na przykład oczekiwania itd.
> Co do reszty artykułu - powiem krótko - rewelacja! Bardzo obiektywnie - tym
> bardziej, że napisane przez Kobietę.
A mnie się właśnie nie podobało :( Po prostu nie widzę tego wokół siebie i jak
dla mnie to jest jakaś karykaturalna nieprawda...
Bardzo mnie zdenerwował ten artykuł. Uprzedzam pytanie - mojemu facetowi też
się nie podobał. Nie widzimy się w tym modelu i nie mamy ochoty wysłuchiwać, że
jak "wszystkie kobiety" - to wszystkie, a jak "wszyscy mężczyźni", to wszyscy,
jak "zawsze" to zawsze itd...
A już najbardziej nie lubię, gdy ktos mówi: "My, współczesne kobiety..."
kohol
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 11:27:50
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?Użytkownik wrote:
>> Tego nie rozumiem? Być może się mylę, albo czegoś nie zrozumiałem..
>> Obserwuję różne rodziny i nie zauważyłem szczególnego parcia, tych
>> "męskich szowinistów" na zakup "gumowych słodkich .....".
>
> Bo to nie przekłada się tak bezpośrednio. Są pewne na przykład
> oczekiwania itd.
Gdybyś mogła rozwinąć będę wdzięczny...
>
>> Co do reszty artykułu - powiem krótko - rewelacja! Bardzo obiektywnie -
>> tym bardziej, że napisane przez Kobietę.
>
> A mnie się właśnie nie podobało :( Po prostu nie widzę tego wokół siebie
> i jak dla mnie to jest jakaś karykaturalna nieprawda...
OK, szanuję Twoje zdanie - powiem więcej, jeżeli tak myślisz, tzn.
"karykaturalna nieprawda", to b. dobrze wróży o przyszłości Twojego związku.
> Bardzo mnie zdenerwował ten artykuł. Uprzedzam pytanie - mojemu facetowi
> też się nie podobał. Nie widzimy się w tym modelu i nie mamy ochoty
Uprzedziłaś :-)
> wysłuchiwać, że jak "wszystkie kobiety" - to wszystkie, a jak "wszyscy
> mężczyźni", to wszyscy, jak "zawsze" to zawsze itd...
> A już najbardziej nie lubię, gdy ktos mówi: "My, współczesne kobiety..."
Tak jak pisałem, może b. nieszczęśliwie, ale sporo z tego co tam zostało
opisane trafia w moje spostrzeżenia.
(o autopsji 2 raz nie wspomnę). Coraz częściej obserwuję pewnego rodzaju
wyrachowanie w podejmowaniu ślubnych decycji przez moich znajomych (w
większości przez facetów). Żonata pozostałość skarży się np. na "jej kasa,
to jej, a moja, to nasza", "ma pretensje, że za mało czasu spędzam... a jak
przyniosłem połowę kasy, to też były pretensje", "sama chce decydować co i
kiedy urodzi" - z tym "co" to żart :-) itd. itd. itd. itd.
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 11:36:28
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?> > Bo to nie przekłada się tak bezpośrednio. Są pewne na przykład
> > oczekiwania itd.
>
> Gdybyś mogła rozwinąć będę wdzięczny...
Wydaje mi się, że od kobiet oczekuje się takiego "pysiania", hołdowania
schematom dziecięcości. Że "szwinistyczne społeczeństwo" moze oznaczać po
prostu patriarchalne społeczeństwo. Szukam wyjaśnień :).......
> Coraz częściej obserwuję pewnego rodzaju
> wyrachowanie w podejmowaniu ślubnych decycji przez moich znajomych (w
> większości przez facetów). (...)
:(
Pozostaje mi się tylko cieszyć, że sie wkurzam na widok tego typu artykułów.
kohol
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 11:37:37
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?Rafael van der vaart wrote:
> Użytkownik <f...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:6472.000004b5.3e5353ab@newsgate.onet.pl...
>> Dla mężczyzny ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Ociągają się
>> zwłaszcza mili chłopcy, za których chętnie byśmy wychodziły. Co ich
>> powstrzymuje?
>
>> Wprawdzie
>> nie wszyscy - życie pokazuje, że tradycjonaliści, którzy w razie czego
>> posłuch w łóżku i w domu wymuszą pięścią, żenią się akurat dość chętnie
>> i bez obaw. Ociągają się raczej mili chłopcy, za których chętnie byśmy
>> wychodziły, ci, którzy szanują i lubią kobiety i zostali wyedukowani w
>> kulturze związku partnerskiego.
>
> Ten fragment jest tylko głupim stereotypem. Przecież nie wszyscy faceci
> którzy chcą wziąć ślub później biją swoje partnerki.
Nie wszyscy! Dlatego (tak mi się wydaję) autorka dzieli facetów na:
- tradycjonalistów - tych złych, bijących kobiety
- miłych chłopców - szanujących kobiety
Ale, mimo wszystko, zgadzam się z tym "stereotypem" - moim zdaniem podział
tylko na 2 kategorie jest przesadnie ubogi.
Tradycjonalista lub nawet "tradycjonalista" nie może być substytutem
agresora. W wielu przypadkach tradycja może wynikać z innych pobudek - np.
religja, wychowanie itp. - "damski bokser" naprawdę pasuje mi tu jak "pięść
do oka".
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 11:59:45
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?cześć,
wrzuciłem ten tekst bo bardzo mi się od razu spodobał.
ok. moze jest tu trochę spłycania na tych i tych, ale parę mądrych
niewypowiedzianych wcześniej tez tu pada.
juz to widziałem na ostatnich latach studiów. ludzie sie parowali już raczej
nie z miłości, nie zauroczenia ale jakby z wyrachowania.bo:
- wszyscy inni już są sparowani,
- jak nie teraz to kiedy,
- i tak mnie to kiedyś czeka,
- moze ta osoba to nie ideał, ale ma więcej zalet niż wad,
oczywiście bogatsi mieli lepsze wzięcie...;) ciekawe dlaczego
nie wyobrażam sobie czy spacerowali kiedyś za ręce z niewytłumaczalnej ochoty,
uprawiali seks na imprezce w sypialni obok bawiących się ludzi itp.
raczej była to spółka dwojga ludzi z celami. mieszkanie (najlepiej
najwieksze), meble (nieśmiertelna ikea - wtedy), samochód, dziecko + najlepsze
wózki, ubranka ...),
ich 'miłość' to raczej kwestia wmówienia sobie tego i nie zastanawiania się
nad tym bo po co wyciagać psychicznego trupa z szafy - 'jesteśmy idealnym (do
bólu)małżeństwem'
patrzcie przykład kochol'a (a Twój facet cóż miał stwierdzić z Tobą nad
ramieniem, że w tym tekscie jest troszke racji ? ;) przed obiadem ? )
pozdrawiam,
fino
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 12:05:37
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?tycztom:
> ... autorka dzieli facetów na:
> - tradycjonalistów - tych złych, bijących kobiety
> - miłych chłopców - szanujących kobiety
>
> ... W wielu przypadkach tradycja może wynikać z innych
> pobudek - np. religja, wychowanie itp. - "damski bokser"
> naprawdę pasuje mi tu jak "pięść do oka".
A moze autorce chodzi najbardziej o nastawienie kobiet?
Jesli facet powiedzmy trafia na kobiete ktora mu nie calkiem odpowiada
(czyli: zle trafia), to jeden wycofa sie, a drugi bedzie 'walczyl'... moze
i z piesciami wlacznie...
Wiec moze chodzi o pewien uogolniony, coraz czesciej spotykany problem
z kobietami, ktore w jakis sposob zawodza oczekiwania wspolczesnych
mezczyzn...?
Przynajmniej ja odebralem ten artykul bardziej w taki sposob.
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-19 12:08:16
Temat: Re: Czy mężczyzna potrzebuje małżeństwa?Użytkownik wrote:
>>> Bo to nie przekłada się tak bezpośrednio. Są pewne na przykład
>>> oczekiwania itd.
>>
>> Gdybyś mogła rozwinąć będę wdzięczny...
>
> Wydaje mi się, że od kobiet oczekuje się takiego "pysiania", hołdowania
> schematom dziecięcości. Że "szwinistyczne społeczeństwo" moze oznaczać po
Tam było "męskie szowinistyczne społeczeństwo" :-)
Zgadzam się jednak z tym "hołdowaniem schematom dziecięcości" - chociaż, tak
się zastanawiam, czy to nie jest aby jakieś nieporozumienie.. Wymaganie tego
"hołdowania" podchodzi pod jakiś skrajny infantylizm - a mężczyznom (wg
mnie) bardziej zależy na jakiejś bezinteresownej (jak najbardziej
"pysiowatej", "dziecięcej=słodkiej" :-), kobiecej empatii.
> prostu patriarchalne społeczeństwo. Szukam wyjaśnień :).......
OK, OK - doceniam :-)
>> Coraz częściej obserwuję pewnego rodzaju
>> wyrachowanie w podejmowaniu ślubnych decycji przez moich znajomych (w
>> większości przez facetów). (...)
>
> :(
> Pozostaje mi się tylko cieszyć, że sie wkurzam na widok tego typu
> artykułów.
Dokładnie :-)
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |