« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-02-04 13:16:38
Temat: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Poznaliśmy się w dość dziwny przynajmniej jak dla mnie sposób - internet.
Odkryłem właśnie, co to jest komunikator internetowy (to było wtedy icq) no
i zaczepiła mnie pewna dziewczyna.
Od jakiegoś czasu mieszkam za granicą i w komunikatorze miałem wpisane dane
kraju gdzie mieszkam, ale
imię było typowo polskie - Jarek. Ona zwróciła się do mnie po angielsku i
była chyba przekonana, że jestem
Anglikiem. Postanowiłem więc że się z niej trochę ponabijam bo wkurzają mnie
takie dziewczyny, które
jadą za granicę z myślą aby znaleźć faceta. Dla mnie to jest okropne. No w
każdym razie rozmawialiśmy długo
po angielsku. Oczywiście powiedziałem jej od samego początku, że jestem
Polakiem no i trochę się z niej
naigrywałem że chyba nie trafiła tak jak chciała. Ostatecznie rozmawialiśmy
tak przez jakiś miesiąc bo
dziewczyna okazała się interesująca. Jak mi później powiedziała myślała że
jestem jakimś cwaniakiem, który
to lubi się naigrywać choć nie ma racji. Postanowiła więc sobie, że "mi
pokaże". Było coraz milej. W końcu
któregoś dnia przeszliśmy na język polski. Odtąd zacząłem czuć, że coś nas
łączy, że mamy podobne zapatrywania
na pewne sprawy a szczególnie na to jaka powinna być miłość, jak powinno
wyglądać partnerstwo między
dwojga ludzi i wiele innych. Cudownie się z nią rozmawiało. Często
siedzieliśmy tak do późnych godzin rannych.
Przez jakiś czas niemal codziennie. Wiedziałem, że coś się może z tego
wywiązać. Obawiałem się tego, bo miałem
złe doświadczenia z kobietami. Bałem się zostać znowu zranionym.
Po jakimś pół roku ona wyznała, co do mnie czuje. Byłem bardzo szczęśliwy,
że ktoś mnie tak szczerze pokochał.
Sam nie byłem wtedy jeszcze zakochany. Chyba ze względu na moje obawy. Ale
ona potrafiła mnie przekonać
że nie muszę się jej obawiać. Ona miała wcześniej chłopaka, ale rozeszli
się, bo on rozglądał się za innymi a ona
czegoś takiego nie toleruje. Ma bardzo ugruntowaną opinię na takie sprawy
jak niewierność i zdrada. Może
powinienem jeszcze dodać że miała wtedy 23 lata i nigdy nie była z
mężczyzną. Jej chłopak zbytnio nalegał i
wtedy jak powiedziała zrozumiała że mu tylko o to chodzi.
Bardzo się przed sobą otworzyliśmy. Wiedziałem o niej wszystko. No może
niemal wszystko bo jedną rzecz wyznała
mi dopiero niedawno. Ona od małego mieszkała tylko z mamą, bo jej ojciec ich
zostawił. Kiedy miała 8 lat mama znalazła
innego i został jej ojczymem. Oni jednak prawie nie mają kontaktu i niemal
nie rozmawiają ze sobą. Miała z nim przejścia.
Chyba nie muszę wyjaśniać. O tym dowiedziałem się dopiero niedawno.
W każdym razie otworzyłem na nią serce i była dla mnie najważniejszą osobą
na tym świecie. Często rozmawialiśmy o tym
jak to będzie kiedy w końcu będziemy razem. Ja nie za bardzo mogłem wtedy
jechać do Polski, bo było duże prawdopodobieństwo
że nie był bym z powrotem wpuszczony do Anglii. Ustaliliśmy, więc że to ona
przyjedzie. Często mówiła, że ma ochotę uciec,
uwolnić się z domu w którym mieszka. Ona jednak studiowała. Prosiłem ją żeby
najpierw dokończyła studia a wtedy nie będzie
już nic co mogło by nam stać na drodze. Miała przyjechać tu na wakacje. To
było ponad rok od czasu kiedy się poznaliśmy.
Nie mogłem się doczekać. Dla mnie każdy dzień był torturą. Ale ona jakoś
zwlekała. Miałem wrażenie, że dla niej tydzień w tą
czy w tamtą to żadna różnica. Ona mieszka w małej miejscowości niedaleko
miasteczka. To mnie martwiło. W końcu okazało
się że nic z tego nie wyszło. Byłem zdruzgotany, bo wiedziałem, że teraz
znowu będę musiał nie wiadomo jak długo czekać.
Byłem strasznie zły, bo miała dużo czasu żeby wszystko przygotować. A tu się
okazało na ostatnią chwilę, że ona nie ma
wyrobionego paszportu ale dla niej to nie problem bo szybko sobie wyrobi.
Zanim wyrobiła minął chyba miesiąc.
Wydawało mi się, że ona jest kompletnie nie zaradna. Każdy dzień, kiedy
czekałem kiedy w końcu będzie miała ten paszport
był dla mnie strasznie ciężki bo po prostu fizycznie czułem jak moje serce
wyrywa się do niej a ona jakby nie zdawała
sobie sprawy że to wszystko nie jest takie proste. Kiedy w końcu dostała
paszport myślałem że teraz to już tylko kilka dni
i kupi bilet i przyjedzie. Znowu wyczekiwanie... Niecierpliwość mnie
wykańczała. Bardzo chciałem z nią być. Może zbyt
bardzo. Był już niemal koniec wakacji, kiedy napisała mi, że kupiła bilet.
Po tych męczarniach wyczekiwania i niemożności
zrozumienia dlaczego to dla niej takie skomplikowane kupić głupi bilet
(zajęło jej to ze 2 tygodnie) w końcu byłem pewien
że teraz już wszystko będzie dobrze. Okazało się przeciwnie. W dniu, kiedy
miała wyjeżdżać, wracałem w tedy z pracy,
napisała mi że paszport miała na wierzchu i jej mama zanim wyszła do pracy
schowała go. Jej rodzice o mnie nic
nie wiedzieli bo bała się że jeśli powie o mnie mamie ona nigdy jej do mnie
nie puści. Byłem załamany, kiedy dowiedziałem się
o paszporcie. O mało nie wpadłem wtedy pod samochód. Po prostu wszystko dla
mnie momentalnie przestało istnieć.
Szedłem przed siebie bez życia i sił. Ona mi pisała, że strasznie płakała,
że nienawidzi za to mamy, że chce uciec z domu.
Ja po prosty wybuchłem z rozpaczy i bezsilności, jaką czułem. Byłem wściekły
na siebie, że nie mogę nic z tym zrobić, bo
jestem zbyt daleko. Byłem wściekły na nią, że jest tak niezaradna, że nic
nie potrafi zrobić. Zwymyślałem ją wtedy. Złość
we mnie pękła bo nie potrafiłem zrozumieć jak i dlaczego mogła nam coś
takiego zrobić. Wiedziałem, że na jej miejscu
nie było by to dla mnie żadnym problemem a dla niej okazało się
niewykonalne. Nie spotkaliśmy się przez takie banalne
drobiazgi które stały na jej drodze. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Miałem
wrażenie, że ona się tylko mną bawiła, że
nigdy nie miała zamiaru tutaj przyjechać a tylko wykorzystywała moją
naiwność. Powiedziałem jej, że jej nie kocham
i że nie chce o niej już nic słyszeć, że nienawidzę ją za to co nam zrobiła.
Odesłałem jej wszystkie listy i zdjęcia które mi przysłała.
Zbyt mocno chciałem z nią być.
Po kilku tygodniach nie wytrzymała i znowu się do mnie odezwała. Prosiła o
wybaczenie. Przekonywała mnie, że
ja nie mogłem jej przestać kochać bo miłość jest wieczna i jeśli jej nie
kocham to znaczy że nigdy nie kochałem. Wyjaśniałem
jej że miłość wcale nie jest taka bezwarunkowa jak jej się to wydaje, że ona
przekroczyła granicę. Cieszyłem się jednak
że się do mnie odezwała. Ja nadal ją kochałem. Zaczęliśmy znowu rozmawiać.
Ciężko mi się jednak rozmawiało, bo ona
niewiele pisała. Tylko jakieś proste odpowiedzi, podczas gdy ja zapisywałem
całe strony. To mnie strasznie irytowało.
Nie wiedziałem już, co ona czuje. Nie miałem pewności, że mnie kocha. Chyba
nigdy nie miałem tej pewności... Mijały
miesiące. Prosiłem ją o jakieś drobne rzeczy, jak na przykład żeby kupiła
mikrofon do komputera żebyśmy mogli ze sobą
rozmawiać. Znowu jednak to trwało tygodnie i też nie potrafiła tego
załatwić. Coraz bardziej mnie to złościło.
Nic jej o tym nie mówiąc wysłałem jej pieniądze aby mogła kupić następny
bilet i przyjechać. Ona się jednak zarzekała
że musi sama na to zarobić. Mi nie zależało na pieniądzach tylko na czasie.
Chciałem móc z nią być tak szybko jak tylko się da.
Prosiłem ją żeby kupiła za nie chociaż kamerę internetową, którą jeśli jej
nie będzie chciała to przywiezie mi tutaj potem.
Znowu trwało to chyba ze 2 miesiące zanim ostatecznie zrezygnowałem z próśb.
Tego też nie potrafiła załatwić. Byłem
wściekły. Przede wszystkim z bezsilności. Traciłem z nią kontakt. Obawiała
się do mnie pisać kiedy rozmawialiśmy żebym
znów się za coś nie złościł. Nasze rozmowy były więc niemal moim monologiem.
Nigdy nie wiedziałem przez to, co ona naprawdę
czuje. To mnie wykańczało. Niby mówiła jak szalenie kocha i jak ważny dla
niej jestem i że przekona mnie, że w końcu przyjedzie.
Ja po prostu szalałem z rozpaczy. Później dowiedziałem się, że jakoś w
styczniu poznała jakiegoś chłopaka, którego rzuciła
dziewczyna i był załamany i ona chciała mu pomóc. Często się kontaktowali.
Rozmawiali ze sobą. Mówiła, że powiedziała
mu o mnie i że on był dla niej przez prawie cały czas tylko przyjacielem.
Pamiętam, że coś o nim wspomniała nie powiedziała
jednak nic o tym że utrzymują taki kontakt. Ukryła go przede mną. Mówiła, że
ja byłem dla niej zawsze najważniejszy.
Nadszedł maj. W końcu mogłem jechać do Polski. Umówiliśmy się, że się
spotkamy, ale żeby ona zorganizowała gdzie mamy
się spotkać. Proponowałem mniej więcej w połowie drogi między miejscem gdzie
ja mieszkam i gdzie ona. Wyszedł tak jakoś
Konin. Dopytywałem się z miesiąc wcześniej czy już wie jak dojedzie, gdzie
się spotkamy i takie tam, ale ona twierdziła zawsze
że jeszcze jest dużo czasu. Sam miałem już plan awaryjny i wszystko
sprawdzone. Ona do końca nic nie załatwiła, więc
ostatecznie to ja ustaliłem co i jak a ona się zgodziła. Najpierw
odwiedziłem rodzinę. Pozałatwiałem, co miałem do załatwienia
no i potem miałem się do niej wybierać. Na dwa dni przed moim wyjazdem do
niej okazało się, że umarł jej dziadek. I że nie
będzie mogła przyjechać. Byłem wściekły. Zawsze tak było. Zawsze coś jej
wypadało. Zaklinałem ją, że musimy się spotkać
choćby to miało być kilka godzin. Znowu poczułem wątpliwości, co do jej
uczuć. W końcu umówiliśmy się, że jednak przyjedzie.
Powiedziałem jednak, że jeśli nie przyjedzie to ja pojadę do niej ale tylko
po to żeby spojrzeć jej w oczy odwrócić się i odejść
już na zawsze. Pojechałem do Konina. Zajęło mi to z pół dnia. Ona nie
przyjechała. Traciłem zmysły. Zdecydowałem
się jechać do niej cokolwiek miało by się stać. Połączenie było fatalne. Na
miejscu byłem ok 5. Przez całą podróż miałem
dziwne myśli. Że ona tylko się mną bawiła, że wcale mnie nie kocha, że
pewnie, kiedy mnie zobaczy wybuchnie śmiechem.
Czułem się okropnie, ale podjąłem decyzję. Zbyt daleko zaszedłem żeby się
teraz wycofać. Nie rozumiałem, czemu ja ją
tak kocham. Czułem, że nie jest warta moich uczuć, ale nie potrafiłem
przestać. Pamiętałem ją taką, jaką ją poznałem. Wydawała
mi się jedyną kobietą z którą mógłbym być. Miała bardzo dobre serce. Kiedy
mówiła mi jak jej się śniły nasze dzieci i jak
bardzo je już kocha... łzy napływały mi do oczu.
W końcu dojechałem. Znalazłem tą miejscowość. Podjeżdżał tam miejski
autobus. Nikt jednak nie był mi w stanie powiedzieć
gdzie jest ulica o której ona mi mówiła że mieszka. Niektórzy mówili nawet,
że mieszkają tam całe życie, ale nigdy o takiej ulicy ani
nazwisku nie słyszeli. Myślałem, że zwariuję..., że okrutnie sobie ze mnie
zażartowała. Na poczcie dowiedziałem się jednak gdzie to jest.
Kiedy stanąłem przed jej domem byłem pełen wątpliwości. Bałem się jej
śmiechu. Bałem się, że powie mi jak mogłem być takim
głupcem żeby tu przyjechać. Jej mama ją zawołała. Kiedy ją zobaczyłem
poczułem się dziwnie. Wyglądała trochę inaczej niż
na zdjęciach. Miałem wrażenie, że to dziewczyna całkiem z innego świata niż
mój, że chyba nigdy bym z taką nie był. Do dziś
jednak nie mogę zapomnieć smutku w jej niebieskich oczach. Przez jakiś czas
był cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć ona chyba też.
Zacząłem pierwszy. Zaproponowała żebym wszedł do środka. Odmówiłem.
Powiedziałem, że ostatnią szansą jest, jeśli pojedzie ze mną
teraz do tego miasteczka jeśli nie odejdę. Ona na to jeszcze raz poprosiła
żebym wszedł. Powiedziałem nie, odwróciłem się i doszedłem.
Czułem spokój. Byłem zbyt spokojny. Kiedy doszedłem na przystanek dostałem
od niej sms'a żebym poczekał. Przyszła po dość
długim czasie, siadła za mną na przystanku i nie odzywaliśmy się. Nie
patrzyłem na nią. Wsiedliśmy do autobusu. Siadła przy mnie.
Długo nie zamieniliśmy słowa. W końcu przemogłem się i zacząłem z nią
rozmawiać. Przynajmniej próbowałem. Widziałem jak
ociera łzy. Ale milczała. Dużo mówiłem tego dnia. Nie obraziłem jej jednak
ani razu. Ja nie krzyczę. Nawet, kiedy jestem zły mówię
spokojnie. Była tym chyba trochę zaskoczona. Kiedy wysiedliśmy chciałem iść
na stację i odjechać. Poprosiła jednak żebym nie jechał.
Zmiękczyło mnie to. Miała tak smutne oczy. Objąłem ją i zapytałem czy możemy
to nasze spotkanie zacząć od nowa. Dziwnie się
jednak poczułem. Nie odwzajemniła mojego uścisku. Była całkiem sztywna.
Później powiedziała mi, że była pewna że chcę ją uderzyć
i była strasznie zszokowana kiedy zamiast tego ją objąłem i przytuliłem.
Poprosiłem żeby zaproponowała gdzie możemy pójść.
Poszliśmy w kierunku centrum. Byłem głodny, więc chciałem coś zjeść.
Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona tylko patrzyła w ziemię
i się prawie nie odzywała. Byłem zły. Cały czas jednak zachowywałem spokój.
W końcu poszliśmy do jakiegoś parku. Przez całą drogę
próbowałem z nią rozmawiać. Pytałem o ogólne rzeczy. O miasto, jak tu jest,
gdzie jest jej szkoła. Wtedy mówiła. Kiedy tylko
zaczynałem mówić o nas ona milczała. Nie potrafiłem z niej wydusić słowa.
Siedliśmy na ławce. Zacząłem znowu rozmawiać o nas.
Mówiłem jak bardzo się cieszę, że jednak się spotkaliśmy pomimo tego, w
jakich okolicznościach do tego doszło. Powoli zaczynała
ze mną rozmawiać. Zrobiło się miło. Wziąłem ją za rękę, ale czułem, jaka
jest sztywna. Cały czas wydawała się bardzo zimna i jakby
myślała o czymś innym. Ale było naprawdę miło. Znowu ją przytuliłem a ona
znowu nie odpowiedziała na ten uścisk. Było mi przykro.
W końcu musiała iść, bo ostatni autobus miał niedługo odjeżdżać. Mieliśmy
dla siebie może 3-4 godziny. Byłem szczęśliwy i zarazem
smutny. Było już za późno żebym wracał. Musiałem przenocować w jakimś
hotelu. Odprowadziłem ją na autobus. Liczyłem że chociaż
pocałuje mnie na pożegnanie. Dostałem tylko buziaka w policzek i to tak
szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować, po czym od razu
uciekła do autobusu. Czułem się strasznie niepewnie. Potem już w hotelu
dostałem od niej smsa, że jest bardzo szczęśliwa i że jest jej
strasznie przykro że jestem tam sam w hotelu. Poczułem się lepiej. Wróciłem
do Anglii. Znów rozmawialiśmy. Znów mówiliśmy o uczuciach
i oboje przekonywaliśmy się że niedługo skończy się nasze cierpienie. W
końcu będziemy razem. Już na zawsze.
Kończyła studia. Wychodziłem z siebie z radości. Wiedziałem, że to jeż
teraz... Pojawił się jednak znowu problem. Nie wiedziała, kiedy
dostanie dyplom. Miała go odebrać na uroczystej inauguracji w Łodzi.
Wiedziałem, że to jeszcze długo zanim go dostanie. Ona jednak
twierdziła że musi czekać, że musi go odebrać koniecznie i że ma się
niedługo dowiedzieć kiedy. Prosiłem żeby przyjechała, choć na kilka dni.
Że może wykorzystać pieniądze, które jej wysłałem na podróż. W końcu po to
je wysyłałem. A kiedy dowie się, że może już odebrać dyplom
wtedy pojedzie z powrotem. Był jakoś czerwiec a ona dowiedziała się, że
prawdopodobnie będzie do pod koniec września. Prosiłem, więc
znowu żeby przyjechała na tydzień czy dwa. Nie byłem w stanie dłużej czekać.
Wszystko się we mnie paliło. Ona jednak zwlekała.
Ja każdego dnia przechodziłem męczarnie. W końcu dowiedziała się że jeszcze
dłużej musi czekać na dyplom. Ponowiłem moją prośbę.
Nie uzyskałem jednak odpowiedzi. Byłem wściekły. Zadzwoniłem i zapytałem czy
ma mi coś do powiedzenia. Odpowiedziała, że nie!
A potem zaczęła coś mówić, że ma problemy z komputerem. To było zbyt wiele.
Nie mogłem znieść już więcej. Odłożyłem słuchawkę.
Postanowiłem, że nie wolno mi się do niej odezwać dopóki nie przyjedzie, bo
inaczej znowu mógłbym ją zwymyślać a tego bardzo nie chciałem.
Za bardzo mi na niej zależało. Zamilkłem. W październiku, kiedy wiedziałem
już, że dostała dyplom, bo znalazłem jej szkołę i dowiedziałem się
kiedy będzie rozdanie, dostałem od niej kilka sygnałów na telefon. Potem
zdjęcie z rozdania dyplomów. Potem przyszedł list.
Jej listy zawsze mnie druzgotały, bo tak jak nie potrafiła ze mną już od
dawna rozmawiać, tak jej listy wprost kwitły elokwencją do tego
stopnia że do dziś pamiętam ja przeraził mnie jej pierwszy list. Czułem, że
jest zbyt dobra jak na kogoś takiego jak ja. List zakończyła
skrótem KC od kocham cię. Byłem w niebo wzięty. Nie potrafię opisać słowami
radości, jaką czułem w sercu. Skontaktowałem się z nią.
Doznałem szoku. Jakby mi ktoś wbił nóż w plecy. Powiedziała, że po moim
ostatnim telefonie rozzłościła się i pieniądze, które uzbierała
na wyjazd przeznaczyła na kurs francuskiego. Do tego powiedziała, że szuka
pracy. Zawsze się tego obawiałem, że kiedy skończy studia za
które jej rodzice musieli słono płacić wyślą ją do pracy a kiedy to się
stanie wszystko przepadnie. Na tym się jednak nie skończyło. Najlepsze
dopiero nadchodziło. Powiedziała mi o tym chłopaku, którego poznała w
styczniu i z którym miała taki kontakt. W końcu zaczął po nią przyjeżdżać
do szkoły i do niej do domu. Zabierał ją na spacery. Był wszystkim, czym ja
nie mogłem. Mówiła, że dla niej była cały czas tylko przyjacielem i
że cały czas ja byłem dla niej najważniejszy. Jednak jakoś w lipcu coś w
niej pękło. Zaczęła do niego coś czuć. Pocałowała go. Byłem
zdruzgotany kiedy mi o tym powiedziała. Łzy lały mi się potokiem. Ja na ten
pocałunek czekałem ponad dwa lata i nigdy go nie dostałem...
Rozumiałem ją jednak. Potrzebowała kogoś, kto może być przy niej i
zrozumieć, co się z nią dzieje. Mówiła mi, że przede mną musiała się
zamknąć bo bała się że cokolwiek zrobi nie tak to będę na nią zły. Przecież
poznała moją złość. Byłem wściekły, kiedy do niej jechałem i kiedy
próbowałem tam u niej z nią rozmawiać a ona tylko milczała, ale nie byłem
nigdy agresywny. Nie jestem taki. Wiem, że potrzebowała oparcia
i choć bardzo mnie to bolało powiedziałem jej że to rozumiem. Powiedziała,
że z tym chłopakiem jednak nic nie było, bo był zbyt nerwowy i
zaborczy i nie mogła się nigdzie ruszyć bo zaraz musiał wszystko dokładnie
wiedzieć co z kim i dlaczego. Poza tym jak to powiedziała dzieliła
ich zbyt duża odległość. On był z Warszawy. Na Boga! Znowu odległość...
Dlaczego jest to dla niej takim problemem. Na tym jednak się
nie skończyło... niestety... Powiedziała mi że wygasły w niej uczucia do
mnie. Że już nie kocha. Bardzo lubi i uważa za wspaniałego człowieka
ale nie czuje już tego co czułe kiedyś. Mówiła, że zmusiłem ją żeby to
zaakceptowała. Kontaktowała się z psychologiem i jakoś ją ze mnie
wyleczył nawet mnie nie znając i tak naprawdę nie znając też jej. Mówiła że
teraz nic nie czuje, żadnych uczuć, że ma w sobie pustkę i nic na to
nie poradzi... że nie chce mnie ranić. Chce jednak żebyśmy byli
przyjaciółmi. Byłem załamany. Znowu prawie nie wpadłem pod samochód, bo
idąc zamyśliłem się. Zawsze, kiedy o niej pomyślę łzy napływają mi do oczu.
Głupio mi, bo to się dzieje gdziekolwiek i kiedykolwiek. Rozmawiam
z kimś czy jestem w pracy - jedna myśl i już czuję że mam łzy w oczach. To
bardzo bolało. Ten przypadek z samochodem podsunął mi pomysł.
Chciałem to dokończyć. Chciałem żeby tym razem nie było prawie. Chciałem ze
sobą skończyć. Nie widziałem już sensu w moim życiu.
Moja największa miłość. Wszystko zniszczone...
Ratował mnie jedynie promyk nadziei, którego nie mogłem się pozbyć.
Powiedziałem jej jednak, co mam zamiar zrobić i pożegnałem się z nią.
Powiedziałem, że jedynym ratunkiem dla mnie było by gdybyśmy się spotkali i
mieli dla siebie trochę czasu żeby dała mi szansę przekonać ją
że nie jestem złym człowiekiem i że mogła by się czuć przy mnie szczęśliwa.
Ona się jednak nie zgodziła. To dla mnie znaczyło tyle, co to że
pozwoliła mi umrzeć. Na święta jednak przyjechał mój brat i musiałem odłożyć
swój zamiar. Zacząłem znowu myśleć o tym, co mi się przydarzyło.
W końcu przekonałem się, że ona nie jest tego warta. Przynajmniej próbowałem
się przekonać, tak jak kiedyś próbowałem się przekonać, że jej
nie kocham i że nienawidzę za to co mi robiła. Napisałem jej, co o tym
wszystkim myślę. Nie używałem jednak żadnych ostrych słów. Po prostu
pisałem jak to wszystko wygląda z mojego punktu widzenia. Raz to były bardzo
miłe maile innym razem niezbyt przyjemne. Zależnie od mojego
nastroju i nadziei jaką z danym mailem wiązałem lub jej braku. Jakoś
odzyskaliśmy kontakt. Ona traktuje mnie jak przyjaciela a ja nadal za nią
szaleję choć wiem że to beznadziejne. Nie potrafię jednak wykorzenić tej
resztki nadziei która gdzieś tam we mnie tkwi. Powiedziała mi wtedy
co ją spotkało ze strony ojczyma. Mi to kiedyś przeszło przez myśl ale nic
nie mówiłem bo to drażliwy temat i bałem się że to mogła być prawda.
Nie wiem, dlaczego mi o tym powiedziała. Mówiła, że nikt o tym nie wie. Że
ona też nie chce o tym wiedzieć żeby mogła żyć normalnie i stworzyć
normalny związek. Jedynie sny jej przypominają. Mam nadzieję, że mówiąc o
tym nie wyjawiam jej tajemnicy, bo w końcu i tak nikt tu nie będzie
wiedział o kim mowa. Mówię o tym, bo może to ma jakiś wpływ na to, co się
między nami stało i może można jej jakoś z tym pomóc. Pisałem jej
że dla mnie jest bohaterką skoro przeszła coś takiego i nadal jest tak
wspaniałą kobietą. Pisałem jak wiele mam do niej szacunku i jak czuję
się wyróżniony że właśnie mi o tym powiedziała. Pisałem, że uważam, iż o tym
powinien wiedzieć każdy mężczyzna, którego ona pokocha, bo
inaczej on nigdy nie będzie rozumiał jej zachowań i nie będzie wiedział
dlaczego na pewne sprawy ona reaguje tak a nie inaczej i że to wtedy
zawsze będzie stwarzać niebezpieczeństwo rozpadnięcia się związku bo prędzej
czy później ona na kogoś takiego się zamknie bo on nie będzie
nawet wiedział że ją rani. Wysłuchała tego uparła się jednak, że ona to musi
wymazać z pamięci. Że musi w końcu wyrwać się z tego domu.
Teraz planuje rozpocząć studia doktorskie. W ten sposób uwolni się od domu.
Nie wiem jednak czy to dla niej dobre wyjście. Ona nie liczy na
karierę zawodową a jedynie na naukę czegoś co ją interesuje. Nie wiąże tego
z jakimiś planami na przyszłość. Jej chyba jedynym planem na dalszą
przyszłość jest mieć trójkę dzieci. Niestety to nie będą już raczej te, o
których kiedyś śniła...
Wróciliśmy do rozmów przez internet. Próbuję ją wypytać czy w jej sercu nie
została choć iskra uczuć dla mnie ale ona twierdzi że nie, że teraz nic
nie czuje, ale zależy jej na kontaktem ze mną. Boi się tylko, że może mnie
zranić. Wie, co ja do niej czuję ale ona nie potrafi poradzić nic na to że
ona
już tego nie czuje. Liczę na to, że jeśli będziemy utrzymywać kontakt może
znowu dostrzeże we mnie mężczyznę, którego kochała, bo twierdzi, że
Zawsze była ze mną szczera jeśli o to chodzi i naprawdę szalenie mnie
kochała. Martwi mnie, że proponuje mi abym rozejrzał się za inną dziewczyną.
Nie wiem czy moje nadzieje są całkiem bezcelowe. Ciężko mi o niej nie
myśleć. Co wieczór kiedy kładę się spać o niej myślę. Ciężko mi zasypiać.
Czy moja sytuacja jest już całkiem beznadziejna? Czy myślicie że jest
jeszcze jakaś szansa żeby ją odzyskać. Żeby odzyskać jej zaufanie i aby
poczuła, że może być przy mnie bezpieczna i szczęśliwa. Co mógłbym zrobić
żeby choć spróbować odzyskać jej uczucia? Bardzo mi na niej
zależy. Bardzo mi ciężko z tym, że choć jak mówiła tak bardzo mnie kochała
to teraz jestem dla niej jedynie bliskim kolegą? Jak można miłość
zamienić w coś takiego?
Proszę poradźcie jak mógłbym to naprawić i czy uważacie że są jakieś szanse?
Tak bardzo chciałbym wiedzieć, że nie jest niemożliwym aby jej uczucia
powróciły.
Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość w czytaniu.
Yaro
P.S. Mam nadzieję że nie zostanę zbanowany za zbyt długie posty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2005-02-04 13:50:15
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)*Yaro* wrote in <news:ctvsjk$2hs$1@news.onet.pl> :
> Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość w czytaniu.
Jaką cierpliwość, a kto to by czytał?
pytanie naprowadzające do tematu: a po jaki huj?
--
Związki są jak opony - na niektórych można zrobić więcej kilometrów,
ale w końcu i tak wszystkie się ścierają.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 13:55:39
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)To bardzo konstruktywna odpowiedź jak na kogoś z grupy sci.psychologia.
To co napisałem nie było kierowane do każdego. Ty, jak widzę bardzo szybko
się zorientowałeś,
że nie jest to do ciebie. Wystarczy więc nie czytać a komentarze pozostaw
dla kogoś bardziej dojrzałego.
Proponuję też zmienić grupę na rec.przedszkole. Może jeszcze nie jest za
późno.
Pozdrawiam
Yaro
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 14:24:04
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Dnia Fri, 4 Feb 2005 13:16:38 -0000, Yaro napisał(a):
>(...)
Przeczytałam. Całość. I...nie wiem co powiedzieć. Nie jestem psychologiem,
nie pomogę Ci fachowo...chciałam tylko żebyś wiedzieł, że ktoś to
przeczytał. Że rozumie co przeżywasz. Nie umiem dać Coi odpowiedzi których
szukasz. Mimi ponad 500-linijkowego postu za mało wiem, żeby móc się
wypowiadać. Mogę jedynie życzyć wytrwałości w ratowaniu jej-jesli naprawdę
ją kochasz i masz dość siły żeby to wszystko znieść...
--
"Prawdziwie kochasz tylko wtedy, gdy nie wiesz dlaczego..."
pozdrawiam serdecznie, Magda
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 14:29:56
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)*Yaro* wrote in <news:ctvusp$f9m$1@news.onet.pl> :
> To bardzo konstruktywna odpowiedź jak na kogoś z grupy sci.psychologia.
thx, zawsze wiedzialem ze jestem zdolny.
> To co napisałem nie było kierowane do każdego. Ty, jak widzę bardzo szybko
Jeśli nie do każdego to dlaczego wylądowało na newsach....
> że nie jest to do ciebie. Wystarczy więc nie czytać a komentarze pozostaw
> dla kogoś bardziej dojrzałego.
dojrzałe komentarze można pisać tylko do dojrzałych tekstów.
> Proponuję też zmienić grupę na rec.przedszkole. Może jeszcze nie jest za
> późno.
Tam nie ma takich fajnych 25 kilobajtowych tekstów, pisanych na jakimś
kwasie.
Jeśli ktoś pisze 25 kilo tekstu z powodu zostawienia przez kobietę,
opatrza to do tego takim tematem, i wysyła to w świat to sam sugeruje
że jest skończonym dupkiem. Pewnie ta dziewczyna nie lubiła takich
jęczących bab, bo jest hetero.
--
Związki są jak opony - na niektórych można zrobić więcej kilometrów,
ale w końcu i tak wszystkie się ścierają.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 14:48:19
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Yaro napisał(a):
> Odkryłem właśnie, co to jest komunikator internetowy (to było wtedy icq) no
> i zaczepiła mnie pewna dziewczyna.
A teraz odkryles co to jest usenet.
Skopiuj to do schowka i wyslij na alt.pl.zbluzgaj to sie zajmiemy na
powaznie tym postem. Bez pierdolenia!
Pzdr,
HS.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 15:10:36
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Yaro napisał(a):
> To bardzo konstruktywna odpowiedź jak na kogoś z grupy sci.psychologia.
Przypomniala mi sie sytuacja, jak student czegos wypowiadal sie, ze
napadlo go kilka osob celem ukradniecia telefonu. Skarzyl sie, ze
uzywali przy tym niecenzuralnych slow! :)
Chyba jestes taka ciota jak on! A jesli tak to dziewczyna kopnie cie
predzej czy pozniej w dupe. Trzeba zachowywac sie jak mezczyzna, a
wrazliwym byc od 18stej do 20stej w kazdy piatek i wtorek.
> To co napisałem nie było kierowane do każdego. Ty, jak widzę bardzo szybko
> się zorientowałeś,
> że nie jest to do ciebie. Wystarczy więc nie czytać a komentarze pozostaw
> dla kogoś bardziej dojrzałego.
Jak widzisz sami dojrzali tutaj siedza.
> Proponuję też zmienić grupę na rec.przedszkole. Może jeszcze nie jest za
A ja na alt.pl.zbluzgaj lub alt.pl.kopnela-mnie-w-dupe-a-ja-placze
Pzdr,
HS.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 15:41:53
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Dziękuję Magda.
Yaro
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 15:45:41
Temat: Re: Czy mozna odzyskac milosc kobiety (bardzo dlugie i pewnie nudne)Yaro napisal(a):
Ja przeczytalem
Wiesz nie mozna nikogo zmusic do uczucia, to po pierwsze
po drugie sam nie wiesz czy to cokolwiek czy zauroczenie - milosc? , i mam wrazenie
ze
chcialbyc by ktos Ci na to odpowiedzial, niestety nikt tego nie zrobi, mimo tak
dlugachnego
tekstu ;)
Zastanow czy to nie jest jedynie uzaleznienie do pisania, do tej osoby, pragnienie
kontaktu
(prawdopodobnie tylko wirtualnego)
Opisywales te spotkania z ktorych jednoznacznie wynika ze to nic, zarowno z twojej
strony jak i
Jej, wiec po co sie meczyc, a tak to mniej wiecej wyglada
Wiec co teraz chcesz siebie zmuszac i ja
bo kiedys sobie wyznawaliscie wielka milosc
-przecholowaliscie i to rowno
zastanow sie.... i daj sobie spokoj - sprobuj wyciszyc umys, (:P) od czegos co nie
istnieje, i
nigdy nie bedzie istnialo
(wiem co pisze)
tyle bo mnie wyganiaja z przed ekranu
ps. straszny z Ciebie grafoman, marnujesz sie
;)
wrzuc troche na luz
--
Mixxos
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2005-02-04 16:00:51
Temat: Re: Czy można odzyskać miłość kobiety (bardzo długie i pewnie nudne)Yaro wrote:
> To bardzo konstruktywna odpowiedź jak na kogoś z grupy sci.psychologia.
> To co napisałem nie było kierowane do każdego. Ty, jak widzę bardzo szybko
> się zorientowałeś,
> że nie jest to do ciebie. Wystarczy więc nie czytać a komentarze pozostaw
> dla kogoś bardziej dojrzałego.
> Proponuję też zmienić grupę na rec.przedszkole. Może jeszcze nie jest za
> późno.
> Pozdrawiam
> Yaro
>
>
>
>
Ja też przeczytałem całość, i w zasadzie popieram pierwszego posta
osobnika imieniem _Valter_. Życie jest krótkie, ja sam przeżyłem
kilka nieudanych związków, na szczęście potrafiłem sobie powiedzieć
" po ch.." i teraz nie żałuję :-)
Tomek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |