« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-04-24 14:17:02
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...
"redart" <r...@o...pl> wrote in message
news:c6cm9j$lbi$1@news.onet.pl...
> Cieszę się, że ktoś z innej tradycji potrafi to tak dobrze zrozumieć.
Ty jestes z buddyjskiej tradycji?
> Cieszę się, że Ty to potrafisz zrozumieć, bo innych przykładów mam więcej,
> choćby we własnej mamie :).
Ja z przyjemnoscia czytam bp. Zycinskiego. Pomijajac drobiazgi, jego ogolna
filozofia jest bliska mojej. Nie mowiac juz o legendarnym ks.Tischnerze.
> > Zgodzisz sie?
> A czemu nie ? :)))
A... zeby mnie nie "wkurzyc"?;););)
> No w buddyźmie model koncepcyjny jest nieco inny, ale nie aż tak jak
niektórzy
> sądzą. Nie wprowadza się pojęcia Bóg na ostatecznym poziomie, żeby nie
> wprowadzać ograniczeń. Żeby nie tworzyć obrazu. Żeby zbyt bezpośrednio
> nie przenosić cech ludzkich typu wola, itp. na wymiar, który obejmuje
wszystko,
> w tym istoty działające na zupełnie innych zasadach, niż my, dla nas
zupełnie
> niedostrzegalne, z innym poczuciem czasu. Mówi się, że na ostatecznym
> poziomie "istnieje tylko" nierozdzielne pustka i potencjał. Przyrównałbym
to do
> chrześcijańskiego Boga Ojca. Przestrzeń i spontaniczny spektakl
> przemijających form. Z tego wypływają różne oświecone manifestacje buddów
> pod postaciami bogów, bogiń i różnych innych takich - to istoty już będące
nam
> podobnymi, mającymi pewną osobowość w rozumieniu ludzkim, bo tylko coś
> nam podobnego może nawiązać z nami kontakt. Istnieje ścisłe sprzężenie
> naszej formy z tym, jak postrzegamy, czy też w jaki sposób objawia się nam
> absolut. Porównałbym wymiar tych istot do Ducha Świętego. I są ludzie z
krwi
> i kości, którzy się rodzą, jak to się mówi, oświeceni. Wymiar Syna.
Do tej pory bylo fajnie, a teraz to ja dziekuje, postoje i wybieram
judeochrzescijanska rownosc ludzi przed bogiem ( jak by go nie zwal).
(...)> O. Jesteśmy w domu. Modlitwa jako kontakt, odwołanie. ... :)
Najlepiej non stop lub przynajmniej prawie non stop. Polega to na
maksymalnym wyborze wg Wartosci. Nawet jesli tzw. rozum mowi "Nie!";)
> Piękne, piekne ... Jestem oczarowany tym.
Eee, nie wierze, ze nigdy tego nie slyszales, co najwyzej -nie dosluchales
sie.
Dlatego nie biore udzialu w dyskusjach o "istnieniu" boga. Mnie one nie sa
potrzebne, zas niedowiarkow nie przekonam, bo to nie jest dziedzina
intelektu. Kazdy musi dojsc do tego sam. Kto szuka - znajdzie. Spoko.:)
> Pewien mistrz powiedział: "Czy uwolnienie od cierpienia
> zabiera dużo czasu? Nie, oświecenie zawsze
> zdarza się tu i teraz, ale zrozumienie tego zająć
> może wiele żywotów ludzkich."
No i klops. Ja nie nazwalabym, tego "zrozumieniem" ale mozliwe, ze cos
pokreciles ty ( albo tlumacz).
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-04-26 21:52:06
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...
Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
news:c6dssv$antfo$1@ID-192479.news.uni-berlin.de...
> No i klops. Ja nie nazwalabym, tego "zrozumieniem" ale mozliwe, ze cos
> pokreciles ty ( albo tlumacz).
No tłumacz nawalił, ale najbardziej to nawala kontekst moich i Twoich wypowiedzi.
Wg. buddystów siedzibą umysłu jest serce (nie mózg), a więc zrozumienie
to też nie jest odwołanie się do procesu intelektualnego, ale do konkretnych
doświadczeń, praktyki duchowej. W buddyzmie unika się często słowa wiara,
ale to nie tak ... Wiara jest, tylko ma cześciej nazwę "zaufanie" :))) Tak widzisz,
wiele rzeczy nazywa się inaczej, ma inne zabarwienie, ale i tak słowa nie oddają
samego doświadczenia. Nie są Księżycem. :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-04-26 23:29:36
Temat: Re: Kiedy zaczynaja sie klocic...
"redart" <r...@o...pl> wrote in message
news:c6k0a8$gob$1@news.onet.pl...
> Wg. buddystów siedzibą umysłu jest serce (nie mózg), a więc zrozumienie
> to też nie jest odwołanie się do procesu intelektualnego, ale do
konkretnych
> doświadczeń, praktyki duchowej. W buddyzmie unika się często słowa wiara,
> ale to nie tak ...
Ha! Pisalam gdzies obok o spotkaniu Dalai Lamy i paru innych , ktore
ogladalam w niedziele.
Z publicznosci padlo pytanie, jaka, wielce sznowni dyskutanci widza role
Boga w osiaganiu swiatowego pokoju.
Dalai Lanma udzielil nader wymijajacej odpowiedzi ( co by nie urazic uczuc
innych zebranych, a byli wsrod nich biskupi roznych wyznan, muzulmanka i
rabin) , starajac sie jak mogl wykluczyc boga w ogole, a w pewnym momencie
bp. Tutu przerwal mu z czarujacym serdecznym usmiechem
- Alez bez obaw, przyjacielu. Zapewniam cie, ze pan Bog nie jest
chrzescijaninem!
W ogole, ogladanie Dalai Lamy z bp. Tutu to prawdziwa uczta!
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |