« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2007-01-19 11:48:49
Temat: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.Mam 28 lat. Od trzech lat jestem małżonkiem wyrozumiałej, pracowitej
i kochanej kobiety. Nie mieszkamy razem do ponad 19 miesięcy. Powodem
rozstania nie jest rozwód ani rozpad rodziny, ale praca zawodowa.
Doszliśmy do wniosku żeby na przyszłość nie mieć problemów z
pracą potrzebne jest doświadczenie i staż pracy. Dlatego ja mieszkam
ponad 200 km od mojej żony i na weekendy dojeżdżam do niej.
Zauważyłem jednak, że coraz więcej zaczyna nas dzielić niż
łączyć.
Tyle po wkrótce. Jak uważacie czy małżeństwo po 19 miesiącach
rozłąki ma sens? Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czy komuś
Sie udało? Jaka była Wasza sytuacja (mieliście gdzie mieszkać,
mieliście dzieci, jakieś wspólne fundusze?. Co stało się po
ponownym połączeniu rodziny? Czy jest tak jak myśleliście, że
będzie?
Zapraszam do dyskusji. Na wszystkie pytanie odpowiem. Pozdrawiam.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2007-01-19 12:49:56
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.sirVeeher napisał(a):
> Mam 28 lat. Od trzech lat jestem małżonkiem wyrozumiałej, pracowitej
> i kochanej kobiety. Nie mieszkamy razem do ponad 19 miesięcy. Powodem
> rozstania nie jest rozwód ani rozpad rodziny, ale praca zawodowa.
> Doszliśmy do wniosku żeby na przyszłość nie mieć problemów z
> pracą potrzebne jest doświadczenie i staż pracy. Dlatego ja mieszkam
> ponad 200 km od mojej żony i na weekendy dojeżdżam do niej.
> Zauważyłem jednak, że coraz więcej zaczyna nas dzielić niż
> łączyć.
>
> Tyle po wkrótce. Jak uważacie czy małżeństwo po 19 miesiącach
> rozłąki ma sens? Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czy komuś
> Sie udało? Jaka była Wasza sytuacja (mieliście gdzie mieszkać,
> mieliście dzieci, jakieś wspólne fundusze?. Co stało się po
> ponownym połączeniu rodziny? Czy jest tak jak myśleliście, że
> będzie?
>
Ja miałem tak przez około 2 lata z miesięczną przerwą. Żyłem pomiędzy
Warszawą i 3city. W chwili wyjazdu byliśmy ze sobą już 3 lata. Fundusze
mieliśmy wspólne prawie "od zawsze". Pobieraliśmy się w połowie
"zesłania" (na ślub dostałem 1 dzień urlopu, miesiąc miodowy nie
istniał). Jesteśmy 4 lata po ślubie. Mieszkanie i dziecko pojawiły się
po moim "powrocie" - też nie od razu :). Syn urodził się 3mce temu.
Rozwodu nie planujemy.
Tyle suchych faktów. Było ciężko - ale nie ze względu na powstające
różnice a po prostu ze względu na rozłąkę. Tęskniliśmy za sobą. Kwestia
rozstania nie pojawiła się jednak w naszych głowach. Nie wiem jak długo
moglibyśmy tak wytrzymać - dobijające było to, że termin powrotu był
stale przesuwany - na początku to miało być 3mce :/ - na szczęście się
skończyło.
Według mojej oceny taki związek ma więc szanse powodzenia. Nas ratowały
częste (a wieczorami długie) rozmowy telefoniczne i wzajemne zaufanie. W
firmie w której pracuję, takich sytuacji jak moja było kilka (moja+3).
Wszystkie pary nadal są ze sobą.
Coby jednak nie było zbyt optymistycznie - sądzę, że nie wszystkim się
musi udać :)
P.S. To niestety codzienność wielu wdrożeniowców.
Pozdrawiam
Krzysiek
--
.::s_krzychu[maupa]poczta[kropka]onet[kropka]pl::.
>> Jeżeli problem można rozwiązać - nie ma się czym martwić <<
>> Jeżeli problemu nie można rozwiązać - nie ma się po co martwić. <<
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2007-01-19 16:34:45
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.Krzychu napisał(a):
>
>> Mam 28 lat. Od trzech lat jestem małżonkiem wyrozumiałej, pracowitej
>> i kochanej kobiety. Nie mieszkamy razem do ponad 19 miesięcy. Powodem
>> rozstania nie jest rozwód ani rozpad rodziny, ale praca zawodowa.
>> Doszliśmy do wniosku żeby na przyszłość nie mieć problemów z
>> pracą potrzebne jest doświadczenie i staż pracy. Dlatego ja mieszkam
>> ponad 200 km od mojej żony i na weekendy dojeżdżam do niej.
> Według mojej oceny taki związek ma więc szanse powodzenia. Nas ratowały
> częste (a wieczorami długie) rozmowy telefoniczne i wzajemne zaufanie. W
> firmie w której pracuję, takich sytuacji jak moja było kilka (moja+3).
>
> P.S. To niestety codzienność wielu wdrożeniowców.
Ano.
W mojej firmie niczym dziwnym nie jest, że sie wyjeżdża z domu w
poniedziałek a wraca w piątek. Sama staram sie spędzać poza domem max 3
dni w tygodniu, udaje się, ale przyznaję - mam fory.
Moi koledzy pracują całe 5 dni w terenie, od wielu, wielu lat są żonaci
i do głowy by im nie przyszło sie rozwodzić. Wszystko jest kwestią
milości i zaufania.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2007-01-19 18:41:54
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.sirVeeher napisał(a):
>
> Tyle po wkrótce. Jak uważacie czy małżeństwo po 19 miesiącach
> rozłąki ma sens? Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czy komuś
> Sie udało? Jaka była Wasza sytuacja (mieliście gdzie mieszkać,
> mieliście dzieci, jakieś wspólne fundusze?. Co stało się po
> ponownym połączeniu rodziny? Czy jest tak jak myśleliście, że
> będzie?
Moi znajomi żyli przez 5 lat w rozłące, tzn. ona wyjechała zaraz po
ślubie, wcześniej byli ze sobą około roku. Byli w dwóch krajach,
dolatywali do siebie raz na dwa-trzy tygodnie.
Do dziś są kochającym się małżeństwem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2007-01-20 15:03:39
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.sirVeeher napisał/wrote dnia/on 2007-01-19 12:48:
> Mam 28 lat. Od trzech lat jestem małżonkiem wyrozumiałej, pracowitej
> i kochanej kobiety.
I to powinno być najważniejsze.
> Nie mieszkamy razem do ponad 19 miesięcy. Powodem (...)praca zawodowa.
> Doszliśmy do wniosku żeby na przyszłość nie mieć problemów z
> pracą potrzebne jest doświadczenie i staż pracy. Dlatego ja mieszkam
> ponad 200 km od mojej żony i na weekendy dojeżdżam do niej.
To należy chyba traktować jak przejściową trudność. Ostatecznie
wiele małżeństw przeżywało czy wciąż przeżywa wieloletnią rozłąkę,
a dawniej nawet nie można było się czasem spotkać czy zadzwonić.
Kilkanaście-kilkadziesiąt lat temu ludzie wyjeżdzali na roczne czy
dwuletnie kontrakty za granicę, teraz też tak się dzieje, to
mimo wszystko gorzej niż odległość 200km i "weekendowe widzenia".
> Zauważyłem jednak, że coraz więcej zaczyna nas dzielić niż
> łączyć.
>
> Tyle po wkrótce. Jak uważacie czy małżeństwo po 19 miesiącach
> rozłąki ma sens?
Przeciwnie, IMVHO rozważanie na temat rozpadu związku po kilkunastu
miesiącach rozłąki nie ma sensu. Tylko trzeba sobie postawić jakąś
granicę, bo jeśli ta sytuacja miałaby trwać jeszcze 5 czy 10 lat -
to może być trudno mówić np. o wychowaniu dzieci czy wspólnym domu.
> Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czy komuś
> Sie udało? Jaka była Wasza sytuacja (mieliście gdzie mieszkać,
> mieliście dzieci, jakieś wspólne fundusze?. Co stało się po
> ponownym połączeniu rodziny? Czy jest tak jak myśleliście, że
> będzie?
Ja miałem z moją Żoną krótszą rozłąke - 6 m-cy. Ale dzieci już w
miarę duże były wtedy: 5 i 11 lat. Żona siedziała za granicą, ja
poza swoją pracą, zajmowałem się też domem i dziećmi. Odległość
przyczyniła się do ożywienia naszego związku - zobaczyliśmy oboje
jak nam bez siebie źle ;-). Teraz zresztą znów jestem słomianym
wdowcem, ale tym razem tylko kilka tygodni, no i teraz komunikacja
- choćby przez skype - jest dużo lepsza. Moi Rodzice z kolei mieli
rozłąkę 2-letnią, mój Ojciec wyjechał do pracy gdy ja miałem
kilkanaście lat. Też się nic wielkiego nie stało, za to wszyscy
mieliśmy świetne wakacje jak pojechaliśmy go odwiedzić.
Pozdrawiam,
i powodzenia
--
Łukasz Kozicki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2007-01-20 16:40:49
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.Lukasz Kozicki napisał(a):
> sirVeeher napisał/wrote dnia/on 2007-01-19 12:48:
> > Mam 28 lat. Od trzech lat jestem małżonkiem wyrozumiałej, pracowitej
> > i kochanej kobiety.
>
> I to powinno być najważniejsze.
>
> > Nie mieszkamy razem do ponad 19 miesięcy. Powodem (...)praca zawodowa.
> > Doszliśmy do wniosku żeby na przyszłość nie mieć problemów z
> > pracą potrzebne jest doświadczenie i staż pracy. Dlatego ja mieszkam
> > ponad 200 km od mojej żony i na weekendy dojeżdżam do niej.
>
> To należy chyba traktować jak przejściową trudność. Ostatecznie
> wiele małżeństw przeżywało czy wciąż przeżywa wieloletnią rozłąkę,
> a dawniej nawet nie można było się czasem spotkać czy zadzwonić.
> Kilkanaście-kilkadziesiąt lat temu ludzie wyjeżdzali na roczne czy
> dwuletnie kontrakty za granicę, teraz też tak się dzieje, to
> mimo wszystko gorzej niż odległość 200km i "weekendowe widzenia".
>
> > Zauważyłem jednak, że coraz więcej zaczyna nas dzielić niż
> > łączyć.
> >
> > Tyle po wkrótce. Jak uważacie czy małżeństwo po 19 miesiącach
> > rozłąki ma sens?
>
Wszystko jest cacy tylko mam wrażenie że wszyscy nie mieli problemów
i liczyli że nie będą ich mieć podczas trwania jak ktoś to ładnie
ujął zesłania. W moim przypadku sczere rozmowy i bycie stanowczym
nie wychodzi. Mam wrażenie że jest cos pomiędzy nami, pewna
różnica poglądów której nie jesteśmy wstanie przenegocjować
ponieważ ani jedno ani drugie nie odpuści i raczej przemilczamy to co
powinniśmy sobie już dawno powiedzieć.
> Przeciwnie, IMVHO rozważanie na temat rozpadu związku po kilkunastu
> miesiącach rozłąki nie ma sensu. Tylko trzeba sobie postawić jakąś
> granicę, bo jeśli ta sytuacja miałaby trwać jeszcze 5 czy 10 lat -
> to może być trudno mówić np. o wychowaniu dzieci czy wspólnym domu.
>
> > Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Czy komuś
> > Sie udało? Jaka była Wasza sytuacja (mieliście gdzie mieszkać,
> > mieliście dzieci, jakieś wspólne fundusze?. Co stało się po
> > ponownym połączeniu rodziny? Czy jest tak jak myśleliście, że
> > będzie?
>
> Ja miałem z moją Żoną krótszą rozłąke - 6 m-cy. Ale dzieci już w
> miarę duże były wtedy: 5 i 11 lat. Żona siedziała za granicą, ja
> poza swoją pracą, zajmowałem się też domem i dziećmi. Odległość
> przyczyniła się do ożywienia naszego związku - zobaczyliśmy oboje
> jak nam bez siebie źle ;-). Teraz zresztą znów jestem słomianym
> wdowcem, ale tym razem tylko kilka tygodni, no i teraz komunikacja
> - choćby przez skype - jest dużo lepsza. Moi Rodzice z kolei mieli
> rozłąkę 2-letnią, mój Ojciec wyjechał do pracy gdy ja miałem
> kilkanaście lat. Też się nic wielkiego nie stało, za to wszyscy
> mieliśmy świetne wakacje jak pojechaliśmy go odwiedzić.
>
> Pozdrawiam,
> i powodzenia
> --
> Łukasz Kozicki
Wszyscy ponadto którzy opisywali swoje przeżycia mają stan rozłąki
za sobą i raczej nie pozwolą sobie na podobne przejścia. Wyjazd na
kilka dni (3 w tygodniu ) może nawet nie być zauważony przez
domowników jeśli taki stan rzeczy utrzymuje się od bardzo długiego
czasu. Mnie raczej chodzi o Tych którzy sie poddali, którzy przestali
wierzyć w sens małżeństwa na odległość i postanowili albo
zakończyć małżeństwo albo rozłąkę. Z jakimi problemami
borykaliście sie podczas waszej rozłąki, czy pojawił się w waszym
swiecie ktoś trzeci niekonieczenie kocahnka/ kochanek. Czy pojawily
się problemy w rodzinie które wymagały życia razem??
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2007-01-20 19:06:21
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.sirVeeher napisał/wrote dnia/on 2007-01-20 17:40:
> Mnie raczej chodzi o Tych którzy sie poddali, którzy przestali
> wierzyć w sens małżeństwa na odległość i postanowili albo
> zakończyć małżeństwo albo rozłąkę.
Może nie dość jasno się wyraziłem: taki stan rzeczy nie może
trwać na stałe. Dla mnie oczywiste jest, że w końcu małżeństwo
musi mieszkać razem, inaczej nie ma sensu. I powiem, że jeśli
2 ludzi się kocha, to lepiej by któreś zrezygnowało z pracy
niż oboje miałoby rezygnować z rodziny, która imho jest
wartością nieporównywalnie ważniejszą od pracy.
Pozdr,
--
ŁK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2007-01-21 23:08:20
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.
Użytkownik "sirVeeher" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:1169311249.537660.293430@51g2000cwl.googlegroup
s.com...
no to sie rozwiedz albo nie po co pytasz grupe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2007-01-24 09:18:09
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.sirVeeher napisał(a):
> Wszyscy ponadto którzy opisywali swoje przeżycia mają stan rozłąki
> za sobą i raczej nie pozwolą sobie na podobne przejścia. Wyjazd na
> kilka dni (3 w tygodniu ) może nawet nie być zauważony przez
> domowników jeśli taki stan rzeczy utrzymuje się od bardzo długiego
> czasu. Mnie raczej chodzi o Tych którzy sie poddali, którzy przestali
> wierzyć w sens małżeństwa na odległość i postanowili albo
> zakończyć małżeństwo albo rozłąkę. Z jakimi problemami
> borykaliście sie podczas waszej rozłąki, czy pojawił się w waszym
> swiecie ktoś trzeci niekonieczenie kocahnka/ kochanek. Czy pojawily
> się problemy w rodzinie które wymagały życia razem??
>
Powiem tak - kochanek/kochanka nie bierze się z nikąd. I zwykle jest to
dłuższy proces niż jeden wyjazd i uzależniony od zupełnie innych czynników.
Jeśli jest tak, że jedna osoba nie jest w stanie utrzymac rodziny i
oboje musza pracować, to "wyjazdowa" praca jest niedogodnością z
konieczności.
Jeśli obie strony tę koniecznośc rozumieją, łatwiej im to zaakceptować.
Gorzej jak nieakceptują, bo wtedy dochodzi do sytuacji patowych. Praca -
źle, bez pracy - jeszcze gorzej.
Problem może zacząć się wtedy, gdy nie ma do czego wracać, bo po
powrocie żona/mąż czeka od drzwi z pretensjami.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2007-01-24 09:20:01
Temat: Re: Małżeństwo na odległość...czy ma to sens.Lukasz Kozicki napisał(a):
> Może nie dość jasno się wyraziłem: taki stan rzeczy nie może
> trwać na stałe. Dla mnie oczywiste jest, że w końcu małżeństwo
> musi mieszkać razem, inaczej nie ma sensu. I powiem, że jeśli
> 2 ludzi się kocha, to lepiej by któreś zrezygnowało z pracy
> niż oboje miałoby rezygnować z rodziny, która imho jest
> wartością nieporównywalnie ważniejszą od pracy.
I będą w zgodzie zajadac sucharki...
Pieniądze może i szczęścia nie dają ale ich brak zwykle niesie masę
nieszczęść. Miłością dzieci nie wyleczysz, jak nie masz na lekarstwa.
Jeśli 2 ludzi się kocha to się wspierają i w tych korzystnych i
niekorzystnych okolicznościach.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |