Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Mężczyzna na zakupach

Grupy

Szukaj w grupach

 

Mężczyzna na zakupach

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 236


« poprzedni wątek następny wątek »

211. Data: 2002-06-05 08:00:31

Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: Marzena Fenert <m...@f...net> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 5 Jun 2002 09:20:13 +0200, podpisując się jako "MOLNARka"
<g...@h...pl>, napisałeś (aś) :


>Kurka wodna ;-))) to dokładnie tak jak ja :-)))
>
>Ponadto (żeby nie było) mam ogród, wszystko wyprasowane, kino domowe i ...
>wychodzę za mąż :-))))))))))

Rany Boskie!!!
Jest nas więcej.
Ja na dodatek jestem szczupłą i zgrabną blondynką z długaśnymi nogami,
umiem pięknie rysować, mam fajnego męża, boskiego syna i RASOWEGO
kota. Wszystko prasuję, mam wysprzątane w domu, (nie mam ogrodu -
:(((() ale za to mam dar do hodowania roślin doniczkowych. Umiem sama
wywiercić dziurę w ścianie, mam własny zestaw narzędzi i wogle jestem
BOGIEM! ;D

Fajny ten wątek - poprzechwalać się można ;))))))))))))

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


212. Data: 2002-06-05 08:09:37

Temat: Odp: Mężczyzna na zakupach
Od: "Asiunia" <j...@p...gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik kolorowa <v...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:adj9dt$jh2$...@o...ict.pwr.wroc.pl...
>Jeżeli coś jest "zbyt", to raczej nie jest to nic dobrego. Zresztą sama
piszesz, że:

A z tym to do konca sie nie zgodze. Np. zbyt ladna, madra, inteligentna
(zeby wykonywac dana prace), bogata (w stosunku do innych) itp nie jest
niczym zlym.

> a zbyt duza pewnosc siebie na rynku pracy nie jest mile
> > widziana, bo na zbyt duzej pewnosci siebie mozna sie zdrowo przejechac
>
> To prawda. Nie rozumiem tylko, dlaczego pewność Ani określiłaś jako
zbytnią.
> Ja wiem, że nadmiar tej pewności może pociągać za sobą rozleniwienie,
> stagnację, może wiązać się z poczuciem lepszości od innych, a co za tym
> idzie - ze złudnym przekonaniem, że pracodawcy tylko marzą, żeby mnie
> zatrudnić. Ale w poście Ani niczego takiego nie znalazłam.

Nawet i nie to. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej zbyt duza pewnosc siebie
moze zniechecic pracodawce do kandydata, ktory to zostajac potencjalnym
samodzielnym pracownikiem moze móc podejmowac decyzje niekorzystne dla
firmy, bedac przekonanym ze on wie najlepiej, na przyklad.
Co do pewnosci Ani, w zasadzie takie podejcie do zycia nie jest zle, wg mnie
tylko Ania uzywa za duzo przyslowka 'zawsze', mnie to razi byc moze dlatego,
ze mialam podobne podejscie ale zycie nauczylo mnie oszczedniejszego
uzywania tego slowa, podobnie jak nigdy:-) I tu wylazl moj subiektywizm.

>Mój brat od roku bezskutecznie szuka
> czegoś w Wa-wie (mieszka w innym mieście).A ja nadal nie widzę nic złego w
> pewności, że tę pracę się znajdzie. Powiedziałabym nawet, że bywa
pomocna:)

No wlasnie i nadal jest przekonany, ze ja zawsze znajdzie? Jesli twoj brat
(teoretyzuje:-) pracuje w innym miescie, ale chce znalezc prace w wawie,
jest zapewne wiekszym optymista niz osoba bezrobotna, samotna, z 2 dzieci
pukajaca juz od ponad roku do setek firm, godzaca sie na kazda prace, ktorej
nikt jej nie chce dac (moja znajoma), ale majaca NADZIEJE na jej znalezienie
kiedys tam. Specjalnie podkreslilam kapitalikami slowo 'nadzieja' bo byc
moze w tych obu przypadkach pewnosc = nadzieja.

> OK. Ale pracy szuka się wtedy, kiedy się jej nie ma, albo ma się taką,
która
> z jakichś powodów nie satysfakcjonuje. Anię jej praca satysfakcjonuje.

Z tego co wiem Ania nie pracuje, chyba ze nie wszystkie posty do mnie
dotarly.

> Maksymalne wykorzystanie możliwości tak umysłowych jak i fizycznych oraz
> pewność własnych sił, własnego losu czy własnego poczucia wartości nie
> wykluczają się wzajemnie.

Nie, a nawet sie wspomagaja:-)

> A bedac calkowicie pewną, ze zawsze znajdziesz prace nie stresujesz
> > sie dodatkowo?
>
> W jaki sposób?
>
Majac bardzo wysokie mniemanie o swoich kwalifikacjach i mozliwosciach, a
bedac odsylanym z kwitkiem od drzwi x firm, dziekujacych z usmiechem za
zainteresowanie ich firma i obiecujacych odezwac sie pozniej. To jest wtedy
stresujace, ja z takim doswiadczeniem, z zagranicznym stazem, z takim
potencjalem, a oni mnie nie chca? I wtedy u osob o slabszej konstrukcji
psych. moze zaczac rozwijac sie pomalutku stresik, potem stres, a w koncu
super stresisko i... depresja. A przy podejsciu bardziej luzackim, jestem
dobra, nie ci to inni, nie teraz to pozniej, moze koniunktura sie poprawi,
poducze sie jeszcze, nie jestem przeciez taka alfa i omega, bywaja lepsi,
trudno, IMO latwiej zlapac drugi oddech.

> mojego doświadczenia wynika, że stres działa pozytywnie
> wtedy, kiedy nagle trzeba się spiąć, kiedy natychmiast trzeba zareagować.
Na
> dłuższą metę stres jest zabójczy. Hamuje, nie pozwala się rozwijać.

Dokladnie.

> Może są, ale nie zgodzę się, że "są snobami i tyle":-)))

:-)))))

> Tak, właśnie o tę precyzję mi chodziło, bo teraz już mogę zapytać:
dlaczego
> zakładasz, że nie włożyło się w ich zarobienie tak dużego wysiłku? Skąd
> przekonanie o tym, że praca, za którą dostaje się kasę, jest cięższa niż
ta,
> którą wykonuje się nieodpłatnie?

To jeszcze raz. Absolutnie nie neguje tego, ze pieniadze zarabiane przez
jednego TZta sa wspolnie i basta. Osoba zajmujaca sie domem 'za darmo', jak
najbardziej ciezko pracuje i z czystym sumieniem ma prawo a nawet obowiazek
wydawac wspolne pieniadze.
Na skladowe wynagrodzenia mojego meza (abstrahujac od podatkow i innych
obicazen) sklada sie wielki stres, zwiazany z rodzajem wykonywanej pracy.
Moj maz praktycznie caly czas (5-6 dni w tygodniu) musi miec nerwy napiete
jak postronki, musi miec jasny umysl, podejmowac decyzje zwiazane z
transferem lub nie setek tysiecy i milionow dolarow (szkoda ze nie
wlasnych), za co jest pozniej rozliczany, musi blyskawicznie kalkulowac,
podejmowac czasami ciezkie decyzje w kilka minut itd To powoduje, ze po
tygodniu pracy jest wypalony i sflaczaly jak pekniety balonik (no moze nie
caly jest sflaczaly:-) i musi szybko zregenerowac sily. Ja nie mam tak
strsujacej pracy, zreszta nie wiem czy bym to wytrzymala, jemu to sie
podoba. Dlatego reasumujac i biorac pod uwage wysilek wlozony w nasze
wspolne zarobki i moj drugi domowy etat i tak uwazam, ze on daje z siebie
wiecej, choc wkurza mnie to, o czym pisalam na grupie w watkach, w ktorych
sie narzekalo na TZtow, ze powinien mi pomagac w pracach domowych i bardziej
docenic moje wysilki.
Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


213. Data: 2002-06-05 08:40:26

Temat: Odp: Mężczyzna na zakupach
Od: "Asiunia" <j...@p...gda.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik MOLNARka <g...@h...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:adj7u8$8qf$...@n...tpi.pl..
> Sorki bo nie rozumiem .... jak ktoś zarabia i kupuje sobie samochód,
urządza
> mieszkanie, ma kino domowe i wieżę - to dla Ciebie oznacza, że jest
_snobem

Mialam na mysli li tylko _meski_ snobizm. Mianowicie panowie wydaja kupe
kasy na zabawki wylacznie dla siebie i na siebie, rozliczajac malzonki z
zuzytych przez nie impulsow telefonicznych na przyklad. Jak wszyscy to
wszyscy, babcia tez. Nie mam nic naprzeciwko temu wszystkiemu co wymienilas
jesli sluzy to ich potrzebom, natomiast wymiana prawie nowego samochodu na
jeszcze nowszy z powodu nowej mody na zlocone klamki w drzwiach, bo kumpel
taki zakupil i rownoczesnie robienie malzonce wyrzutow w zwiazku z
przekroczeniem jakiegos tam limitu tel. lub zakup bluzki uwazam za
snobowanie sie.

> Chyba nie zrozumiałam ... albo Ty się źle wyraziłaś - albo mamy całkiem
inne
> podejście do tematu (i w takim wypadku ja jestem snobką ;-)))

Odkryj sie przede mna a powiem Ci kim jestes :-)))

> A jeśli chodzi o problem, że faceci sobie kupują zabawki a później
> rozliczają żony ... to IMHO jest to ich wewnętrzny małżeński problem, że
> żony nie umieją sobie wywalczyć kasy na coś co je cieszy i do czego dążą
> (może czegoś takiego po prostu nie mają? ).
> Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że każdy chce _sobie_ zrobić dobrze więc
> mężczyżni kupuja sobie te zabawki ...........

Nie wszystko jest takie proste, jakby sie wydawalo.

> Pozdrówka

Rowniez pozdrowka

> MOLNARka z ogromną ilością takich własnych zabawek :-)

Nie ty jedna.
Asia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


214. Data: 2002-06-05 12:21:07

Temat: pewność ; było: Mężczyzna na zakupach
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nawet i nie to. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej zbyt duza pewnosc siebie
> moze zniechecic pracodawce do kandydata, ktory to zostajac potencjalnym
> samodzielnym pracownikiem moze móc podejmowac decyzje niekorzystne dla
> firmy, bedac przekonanym ze on wie najlepiej, na przyklad.

Pod warunkiem, że jest to faktycznie nadmiar pewności związany z poczuciem
lepszości. Jeśli jest to jednak świadomość własnych możliwości i atutów i
potencjalnemu pracodawcy nie podoba się taka postawa pracownika, bo np.
potrzebuje wyrobników ślepo wykonujących polecenia bądź sam ma kompleksy
tudzież obawia się, że kandydat może stać się rywalem - nieprzyjęcie do
pracy wydaje mi się dla szukającego pracy korzystne.
A jeszcze inną sprawą jest poczucie pewności, że pracę zawsze się znajdzie,
co wcale nie musi się wiązać z nadmiarem pewności siebie a nawet ze zdrowym
poczuciem własnej wartości.

> Co do pewnosci Ani, w zasadzie takie podejcie do zycia nie jest zle, wg
mnie
> tylko Ania uzywa za duzo przyslowka 'zawsze', mnie to razi

Przejrzałam pobierznie posty Ani i znalazłam je tylko 3 razy: kiedy pisała,
że mąż nosi wodę, coś o swojej koleżance i że mąż zawsze pomagał innym:-)))
To z przymróżeniem oka.
Tak poważnie to domyślam się, co Cię irytuje w postach Ani, a właściwie w
jej pierwszych postach: Ania przedstawiła obraz swojego związku z sugestią,
że jest to sytuacja najlepsza z możliwych, niemalże wzór do naśladowania
(szczególnie dla tych kobiet, które od swoich zapracowanych połówek domagają
się rzeczy niemożliwych, jakimi są zakupy czy gotowanie;-)))

byc moze dlatego,
> ze mialam podobne podejscie ale zycie nauczylo mnie oszczedniejszego
> uzywania tego slowa, podobnie jak nigdy:-) I tu wylazl moj subiektywizm.

Kumam czaczę:-))

> >Mój brat od roku bezskutecznie szuka
> > czegoś w Wa-wie (mieszka w innym mieście).A ja nadal nie widzę nic złego
w
> > pewności, że tę pracę się znajdzie. Powiedziałabym nawet, że bywa
> pomocna:)
>
> No wlasnie i nadal jest przekonany, ze ja zawsze znajdzie?

Ale ja nie napisałam, że mój brat ma tę pewność, bo ja nawet tego nie
wiem:-))) Na pewno ma nadzieję. Pewność, to ja mam:-))) Ale nie, że znajdzie
pracę, ale że otrzyma to, co w danej chwili jest dla niego najlepsze:-)

> > Anię jej praca satysfakcjonuje.
>
> Z tego co wiem Ania nie pracuje, chyba ze nie wszystkie posty do mnie
> dotarly.

He, he, Ania pracuje, ale nie zarabia:-)))


> > A bedac calkowicie pewną, ze zawsze znajdziesz prace nie stresujesz
> > > sie dodatkowo?
> >
> > W jaki sposób?
> >
A przy podejsciu bardziej luzackim, jestem
> dobra, nie ci to inni, nie teraz to pozniej, moze koniunktura sie poprawi,
> poducze sie jeszcze, nie jestem przeciez taka alfa i omega, bywaja lepsi,
> trudno, IMO latwiej zlapac drugi oddech.

Ale ja to właśnie nazywam pewnością:-)))
Jeśli jestem odsyłana od drzwi do drzwi, to bez wzgledu na to, jakie mam
mniemanie o sobie, deprecha może się rozwinąć. Jeśli jestem przekonana, że
mam niskie kwalifikacje, jestem kiepska, to odmowa przyjecia mnie do pracy
tylko potwierdzi mój pogląd i wtedy nic tylko sznurek na szyję;-)) Chyba że
jestem przekonana, że tak czy inaczej tę pracę znajdę i będę próbować do
skutku, jednocześnie podnosząc swoje kwalifikacje. O ile nie jestem
przekonana, że znajdę pracę bez względu na kwalifikacje
Jeśli mam wysokie mniemanie o swoich kompetencjach, a nikt nie będzie chciał
mnie przyjąć, to albo przyjdzie otrzeźwienie i zacznę się sobie bardziej
obiektywnie przyglądać, albo będę się upierać, że jestem świetna, a reszta
to barany, co się nie umieją na mnie poznać - i tak dopóki nie przyjdzie
otrzeźwienie;-)
Jeśli umiem obiektywnie ocenić własne przymioty, to bez pewności, że znajdę
w końcu tę pracę, też można się załamać, bo przecież obiektywnie to
bezrobocie jest duże i istnieje takież prawdopodobieństwo, że mogę tak
szukać i szukać...

Absolutnie nie neguje tego, ze pieniadze zarabiane przez
> jednego TZta sa wspolnie i basta. Osoba zajmujaca sie domem 'za darmo',
jak
> najbardziej ciezko pracuje i z czystym sumieniem ma prawo a nawet
obowiazek
> wydawac wspolne pieniadze.
> Na skladowe wynagrodzenia mojego meza (abstrahujac od podatkow i innych
> obicazen) sklada sie wielki stres, zwiazany z rodzajem wykonywanej pracy.
> Moj maz praktycznie caly czas (5-6 dni w tygodniu) musi miec nerwy napiete
> jak postronki, musi miec jasny umysl, podejmowac decyzje zwiazane z
> transferem lub nie setek tysiecy i milionow dolarow (szkoda ze nie
> wlasnych), za co jest pozniej rozliczany, musi blyskawicznie kalkulowac,
> podejmowac czasami ciezkie decyzje w kilka minut itd To powoduje, ze po
> tygodniu pracy jest wypalony i sflaczaly jak pekniety balonik (no moze nie
> caly jest sflaczaly:-) i musi szybko zregenerowac sily. Ja nie mam tak
> strsujacej pracy, zreszta nie wiem czy bym to wytrzymala, jemu to sie
> podoba.

Myślę, że napisałaś bardzo istotną rzecz: jemu się to podoba. Mój mąż też ma
stresującą i odpowiedzialną pracę. Czasem jak przychodzi, to mu się czacha
dymi. Ale on lubi ten sport:-))
Ja już od dłuższego czasu nie pracuję, ale zaczynam stawiać kroki (nie
pierwsze raczej wtórne, ale po długiej przerwie i w innej dziedzinie) jako
tancerka. Będę zarabiać;-) czyli będę naprawdę pracować. A przecież ta
praca, którą uwielbiam, która daje mi radochę (ale która jest oczywiście
stresująca i wymagająca wielu ćwiczeń), wcale nie będzie cięższa od tej,
którą wykonywałam w domu przy dzieciach.
Wspominam te czasy, kiedy chłopcy byli mali - i pamiętam, że to była
harówka, jakich mało. Nawet szukanie pracy i zbieranie truskawek w zimnej
Szwecji było mniej dołujące, bo były chwile przerwy, no i jakiś kontakt z
drugim człowiekiem;-))
Teraz moje dzieci są już dość duże, ale ja wciąż czuję się odpowiedzialna
za ich zdrowie. Wciąż budzę się na najlżejszy kaszel, podwyższona
temperatura spędza mi sen z powiek, bo dzieci trzeba przecież obserwować.
Mój mąż oczywiście martwi się o dzieci, ale on zaczyna się denerwować wtedy,
kiedy sytuacja staje się naprawde poważna. Na co dzień ja noszę ze sobą
stres o zdrowie fizyczne, o zdrowie psychiczne całej rodziny, to na mnie
głównie dzieci uczą się swoich emocji, to ja czytam, szukam odpowiedzi na
czym to życie polega, co warto, czego nie warto, gdzie jest sens, co jest
jeszcze nawykiem, a co już słusznym rozwiązaniem...
To ma mniejszą wartość niż projekt mojego męża w NBP?

Małgosia

Asiu, mam już niewiele czasu, nie jestem pewna czy będę mogła jeszcze
pisać - już i tak kilka tematów odpuściłam. Ale będę się starać:-)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


215. Data: 2002-06-05 13:01:00

Temat: Odp: pewność ; było: Mężczyzna na zakupach
Od: "Asiunia" <j...@p...gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik kolorowa <v...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:adkvg5$3ed$...@o...ict.pwr.wroc.pl...>
> Asiu, mam już niewiele czasu, nie jestem pewna czy będę mogła jeszcze
> pisać - już i tak kilka tematów odpuściłam. Ale będę się starać:-)

To przybijaj piataka :-)) bo poglady, mezow, klopoty i rozterki zwiazane z
dziecmi mamy takie same:-)) a napewno podobne, a ja juz zaczynam sie gubic w
tym watku:-))).
Pozdrowienia
Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


216. Data: 2002-06-05 13:16:27

Temat: Re: pewność ; było: Mężczyzna na zakupach
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> To przybijaj piataka :-)) bo poglady, mezow, klopoty i rozterki zwiazane z
> dziecmi mamy takie same:-)) a napewno podobne, a ja juz zaczynam sie gubic
w
> tym watku:-))).

:-)))


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


217. Data: 2002-06-05 14:11:50

Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: Eponina <e...@j...net> szukaj wiadomości tego autora

Ania napisał(a) tak:

> W podstawówce i liceum uchodziłam za jedną z
> najładniejszych dziewczyn w szkole.

> Urodę otrzymałam od Matki
> Natury i po rodzicach.

> Warkocz mam do pasa

> Kolor włosów mam naturalnie oryginalny

> Brwi i rzęsy mam
> naturalnie ciemne

"Zdolna jestem niesłychanie
najpiękniejsze mam ubranie.
Moja buzia tryska zdrowiem.
Jak cos powiem to już powiem.
Jak odpowiem to roztropnie,
w szkole mam najlepsze stopnie.
Śpiewam lepiej niż w operze,
świetnie jeżdżę na rowerze.
Znakomicie muchy łapię,
wiem gdzie Wisła jest na mapie.
Jestem mądra, jestem zgrabna,
wiotka, słodka i powabna. (...)"


--
pozdrawiam
Monika z podłogi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


218. Data: 2002-06-05 14:46:47

Temat: Odp: Mężczyzna na zakupach
Od: "Sandra" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Eponina <e...@j...net> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:X...@1...168.0.1...
> Ania napisał(a) tak:
>
> > W podstawówce i liceum uchodziłam za jedną z
> > najładniejszych dziewczyn w szkole.
>
> > Urodę otrzymałam od Matki
> > Natury i po rodzicach.
>
> > Warkocz mam do pasa
>
> > Kolor włosów mam naturalnie oryginalny
>
> > Brwi i rzęsy mam
> > naturalnie ciemne
>
> "Zdolna jestem niesłychanie
> najpiękniejsze mam ubranie.
> Moja buzia tryska zdrowiem.
> Jak cos powiem to już powiem.
> Jak odpowiem to roztropnie,
> w szkole mam najlepsze stopnie.
> Śpiewam lepiej niż w operze,
> świetnie jeżdżę na rowerze.
> Znakomicie muchy łapię,
> wiem gdzie Wisła jest na mapie.
> Jestem mądra, jestem zgrabna,
> wiotka, słodka i powabna. (...)"

hehehe kiedy pierwszy raz wędrowałam po sieci poznawałam internet to czuje
sie ,że powyższy tekst jest mój hihi

To samo powiedziałam o sobie na jakimś czacie :-))) Zabawę miałam
świetną...

Sandra


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


219. Data: 2002-06-05 15:34:45

Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora


> Mialam na mysli li tylko _meski_ snobizm. Mianowicie panowie wydaja kupe
> kasy na zabawki wylacznie dla siebie i na siebie, rozliczajac malzonki z
> zuzytych przez nie impulsow telefonicznych na przyklad.

Mam wrażenie, że to nie snobizm, tylko skąpstwo+ egocentryzm.
O.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


220. Data: 2002-06-05 15:37:31

Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: "Ania" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"> Znam gust mojego męża i kupuję mu to co lubi.
> Gdy on sobie kupuje garderobę - też kupuje to co lubi.

A jestes tego zupełnie pewna? Bo ja do końca nie. Mogę powiedzieć, że wydaje
mi się, że wiem, co mu sie podoba. Ale naprawdę wiedziałabym dopiero, gdyby
sam mi to powiedział - oczywiście przed zakupem. Ja oduczyłam wszystkich
kupować mi ubrania w prezencie. Dawno temu, jeszcze jak byłam w szkole, mama
czasami starała się zrobić mi jakiś prezent gwiazdkowy, bywały lata, że cos
tam jej się udało na gwiazdkę odlożyć, i kupowała mi jakiś ciuch. I potem
szła to oddać, bo ja dziękowałam, ale tłumaczyłam, że chodzić w tym nie
będę, bo to nie jest ciuch w moim stylu. Jakims cudem kolejny ciuch wcale
mnie nie uszczęśliwiał ani nie poprawial humoru. Podobno większość kobiet
uszczęśliwia. Ale ja już tak mam z ciuchami, jak z jedzeniem. Jak czytam
jakiś przepis, to już wtedy wiem, że będzie mi to smakować i chcę to zrobić.
Albo nie. I tak samo z ciuchami. Widzę coś na wystawie i od razu wiem, że
chcę to mieć. Tylko, ze wtedy okazuje się, że nic z tego, bo to i tak nie
mój rozmiar. Firmy odzieżowe uważają, że jak kobieta ma ponad 170cm wzrostu
to musi mieć najmniej 100 cm w biodrach:)))) A ja niestety lubię sukienki i
spódnice do samej ziemi, a nie takie o 10 cm za krótkie:)))) A może już
przestały tak uważać, dawno nie byłam w sklepie z ubraniami? Ale takie
momenty zdarzają mi się raz na kilka lat. Kiedyś zdarzały się częściej, ale
moda się zmieniła i obecnie projektowane ciuchy nie robią na mnie żadnego
wrażenia.
Więc nigdy nie wiem, czy coś się naprawdę komuś spodoba. Może być podobne do
tego, co sam wybiera, ale skąd mam wiedzieć, czy chciałby dokładnie tę
koszulę w tym kolorze? A moze wolałby w innym? Niech sobie wybiera sam.Mnie
diabli biorą, kiedy muszę udawać, że cieszę z prezentow, ktore mi się nie
podobają (miałam ten problem z teściową, zanim mąz nie wytłumaczył jej, że
ma mi nie kupować ubrań:))))))
> >A ja uważam, że mój mąż
> >ma bardzo dobry gust i niech wybiera sobie sam.
>
> No i?
> Zaczynasz się zapętlać ;-P

A powiesz mi gdzie? Cały czas piszę, że nnie umie kupować żarcia. Ubrania
dla siebie umie. Dla mnie i dla dziecka nie musi.
> Ja pisalam, ze skoro nie umie kupic sobie koszuli to mu napisz na
> kartce i jak pojdzie z ta kartka to mu sprzedawczyni poda dobry
> rozmiar - jezyka nie trzeba znac obcego zeby sobie koszule kupic.

A po co mam mu pisać? Jak będzie mu potrzebna koszula to sobie poradzi.
Liczebniki polskie świetnie zna.
Jak dotąd przez cztery lata mieszkania w Polsce nie potrzebował kupować
sobie u nas koszul. On też uważa, że kilka mu wystarczy, a nowe kupuje jak
mu się statre zniszczą. Nie wiem, może to lokalny patriotyzm? Ja kupuję
wszystkie ubrania i kosmetyki w Polsce, a on w Anglii:))))
>
> Pisalam gdzies o jakiś prezentach?????????
>
Sorry, nie. To ja cię źle zrozumiałam. Po prostu są żony, które kupuja mężom
koszule w prezencie. Skoro ty mu kupujesz bez okazji, to przepraszam.


> Nawet nie wiesz ile Twoj maz ma wzrostu - niebywale!!!
> Bo do kupna koszuli potrzebny jest wzrost faceta oraz obmierzyc mu
> szyje zwyklym centymetrem krawieckim i gotowe.

I jeszcze raz powtarzam, co mnie to obchodzi. Mój mąż swoje wymiary zna w
calach. Wzrost w stopach i calach. Wagę w "kamieniach" i funtach. A co mnie
to wszystko obchodzi? Na pierwszy rzut oka widać, że ma odpowiednie:)))) A
czy jest wyższy ode mnie o jedenascie czy dwanaście czy dziesięć centymetrów
czy jeszcze tam ileś to nie ma dla mnie najmniejszego zanczenia. Sensu
mierzenia go nie widzę. Przeliczać tego nam się nie chce. Jam mąż poprosi
mnie, żebym kupiła mu spodnie albo koszulę to nie bój się - na pewno mi
przeliczy. Na razie jeszcze nie poprosił:))))


Ciach.

O tobie też wiemy sporo. I na przykład to,że dokładnie znasz rozmiar swojego
męża
> paskudnie cyniczna Marzena


Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 21 . [ 22 ] . 23 . 24


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Majtasy
prośba o wypełnienie ankiety
zmiana partnera
Miłość ???
majowka z Malyszem w Wisle

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »