« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-11-28 17:28:13
Temat: Re: Nasz pose
Użytkownik "Tomek" <d...@n...pl> napisał w wiadomości
news:dmfbq8$rmu$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com> napisał w wiadomości
> news:YsNCGBC28112005163741.nqcvrg@cbyobk.pbz...
>>
>>
>> W poniedziałek 28-listopada-2005 o godzinie 16:28:16 LM napisał/a
>>
>> >Jedyne co się próbuje się robić, to podkopywać, dewaluować te wartości w
>> >imię bliżej nieokreślonego prawa do wolności osobistej, której granic na
>> >dobrą sprawę nikt dzisiaj nie jest w stanie określić.
>>
>> Ja bym chciał SZCZEGÓLNIE podkreślić to, co powyżej, czyli zwrócić
>> uwagę na fakt że obecnie NIE MA ŻADNYCH granic tego, co dopuszczalne.
>>
>> Proszę moich adwersarzy o wyznaczenie granic czasowych aborcji i
>> uzasadnienie dlaczego akurat takie, a nie inne, oraz, tak przy okazji
>> o wyjasnienie, dlaczego te granice 30 lat temu były ustalone na 6
>> tygodni i zapewniano wówczas, że się nie zmienią.
>
> Drogi Adamie, adwersarzy tu chyba nie będzie, choć to miłe z Twojej
> strony,
> że próbujesz wezwać mi kogoś na pomoc. Tak się ciekawie lub nieciekawie (w
> stadzie jednak zawsze bezpieczniej) złożyło, że dyskusja jest w dużej
> mierze
> jednostronna, a jedynym adwersarzem jestem ja i na dobrą sprawę,
> zaniedbuję
> przez to inne obowiązki, co oczywiście musi się w końcu skończyć, bo i tak
> wiem, że pozostaniemy przy swoich stanowiskach.
> Jeśli chodzi o ustalenia czasowe aborcji, niech zajmą się tym ludzie,
> którzy
> się na tym lepiej znają lub uważają, że mają moralne prawo to zrobić.
> Meritum sprawy dotyczy czegoś całkiem innego. W jednym ze swoich postów
> napisałem wyraźnie, że dla mnie również aborcja jest złem i dramatem
> każdej
> kobiety, obojętne, czy do aborcji dochodzi bezpośrednio po zapłodnieniu
> czy
> w 12 tygodni potem.
Jeśli uważam, że coś jest złe, to chyba normalne, że dążę do tego, aby to
ograniczyć. Ty wyznajesz dziwną filozofię - to jest złe, ale niech inni się
tym zajmą...
>Różnimy się tylko w ocenie, jakimi metodami należy
> doprowadzić do ograniczenia tego zjawiska. Ja w zakazy restrykcyjne nie
> wierzę, bo doświadczenie pokazuje, że faktycznym skutkiem jest nie tyle
> ograniczenie zabiegów, ile raczej rozwój podziemia aborcyjnego. Chroniąc
> życie płodu nie możemy zapominać o życiu kobiety. Jak będzie
> zdeterminowana,
> to i tak tej aborcji dokona, tylko pokątnie z narażeniem swojego zdrowia i
> życia. Oczywiście nas to może nie obchodzić, ale czy na pewno nie powinno?
> Czy na pewno nie powinien obchodzić nas poziom oświaty seksualnej? Nie
> zgadzam się z Tobą, gdy twierdzisz, że wiara w taką oświatę jest naiwna, a
> wszystko załatwi rodzina i podwórko.
To prawda - same zakazy niczego nie załatwią. Ale prawdą jest też, że zakazy
i nakazy jako element UZUPEŁNIAJĄCY, też mają swoje znaczenie. Ustalają
pewien choćby formalny system wartości. To nie jest środek do osiągnięcia
celu, ale - moim zdaniem - istotna składowa tego środka. U nas oczywiście
poszło się na łatwiznę, bo najłatwiej coś zakazać, natomiast dużo trudniej
zadbać o pozostałe elementy. Ale to dla mnie argument za tym, żeby uzupełnić
brakujące składowe, a nie usuwać już istniejące.
>Nie zgadzam sie również, że ze środkami
> antykoncepcyjnymi w naszym kraju nie ma problemu? Problem jest, z jednej
> strony cenowy, z drugiej światopoglądowy. Znane jest wszystkim stanowisko
> Kościoła wobec stosowania takich środków, a w ślad za nim stanowisko wielu
> naszych decydentów. Oczywiście nie utrzymuję, że wszyscy słuchają
> Kościoła,
> wielu przytakuje, ale i tak robi swoje. Ale jednak znaczna część ludzi
> stara
> się to stanowisko w swoim postępowaniu uwzględniać. Jeszcze inni w ogóle o
> takich środkach (pomijając prezerwatywy) nie wiedzą, albo wstydzą się
> zapytać lekarza.
Tutaj jedno ale - bo panuje taka dziwna moda na bezsensowne oskrażanie
Kościoła w kwestiach antykoncepcji. Patrząc na to od strony społecznej
(abstrahuję od religii), to KK propaguje DWA NIEROZŁĄCZNE ELEMENTY: sprzeciw
wobec antykoncepcji i NAKAZ odpowiedniego prowadzenia się. Oba akcentowane
są równie mocno. Więc jeśli ktoś wybiera z tej nauki tylko jeden element, a
potem oskarża nauczyciela o złe skutki, to zwyczajnie nie jest uczciwy. To
tak jakby uczeń dowiedział się, że jest u zwykłe i ó z kreską, po czym
przyjął do wiadomości tylko to pierwsze, a na koniec oskarżył nauczyciela że
oblał maturę z ortografii bo wszędzie pisał u zwykłe. Można zarzucać KK że
za mało robi w dziedzinie edukacji seksualnej, nie można - że jest ślepym i
bezsensownym przeciwnikiem antykoncepcji.
LM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |