Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Po co emocje?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Po co emocje?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-06-28 20:22:07

Temat: Po co emocje?
Od: "Droid" <d...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

Hej.

Moje pytanie jest krótkie: po co człowiekowi emocje?

W końcu słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzają,
mówiące, że emocje ograniczają pole widzenia, utrudniają podjęcie
decyzji? Z drugiej strony wiadomo, że ewolucja "optymalizuje" nas,
powoduje, że jesteśmy lepiej przystosowani. Skoro emocje utrudniają nam
życie, to dlaczego zostały w nas wykształcone? A jeśli czemuś służą, to
czemu?

--
=> Marek 'Droid' Burda <=

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-06-28 20:25:28

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Vesemir" <v...@k...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Droid" <d...@p...pl> napisał w wiadomości
news:bdkt9f$anm$1@panorama.wcss.wroc.pl...
> Hej.
>
> Moje pytanie jest krótkie: po co człowiekowi emocje?
>
> W końcu słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzają,
> mówiące, że emocje ograniczają pole widzenia, utrudniają podjęcie
> decyzji? Z drugiej strony wiadomo, że ewolucja "optymalizuje" nas,
> powoduje, że jesteśmy lepiej przystosowani. Skoro emocje utrudniają nam
> życie, to dlaczego zostały w nas wykształcone? A jeśli czemuś służą, to
> czemu?

Zyciu w społeczeństwie i przetrwaniu w ewolucji. Nic nie gwarantuje
przetrwania niż wsparcie innych czlonkow grupy wynikajace z milosci i
przyiazania, a przezywaja dzieci rodzicow ktorzy je kochaja. Wsio.

Vesemir


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-28 22:02:48

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Droid" <d...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Vesemir" <v...@k...pl> napisał(a) tak:
> Zyciu w społeczeństwie i przetrwaniu w ewolucji. Nic nie gwarantuje
> przetrwania niż wsparcie innych czlonkow grupy wynikajace z milosci i
> przyiazania, a przezywaja dzieci rodzicow ktorzy je kochaja. Wsio.

No dobrze. To tłumaczy istnienie miłości i przywiązania. A co z gniewem,
rozgoryczeniem, zazdrością, nerwami?

--
=> Marek 'Droid' Burda <=

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-28 23:15:41

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Janusz H." <h...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Droid news:bdkt9f$anm$1@panorama.wcss.wroc.pl :
>
> Moje pytanie jest krótkie: po co człowiekowi emocje?
>
> W końcu słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzajš,
> mówišce, że emocje ograniczajš pole widzenia, utrudniajš podjęcie
> decyzji? Z drugiej strony wiadomo, że ewolucja "optymalizuje" nas,
> powoduje, że jesteśmy lepiej przystosowani. Skoro emocje utrudniajš nam
> życie, to dlaczego zostały w nas wykształcone? A jeśli czemuś służš, to
> czemu?

Widzisz: to, co wyżej wymieniasz, związane jest PRZEDE WSZYSTKIM z
niezrozumieniem emocji (mechanizmów/natury ich pojawiania się).

Masz jakąś fobię? Nie wiem, może boisz się (dajmy na to) pająków?
A jeśli tak, to co byś zrobił, gdybym podstawił Ci pod nos z zaskoczenia
obrazek jakiegoś paskudnego pajęczaka? Wyobrażasz sobie uczucie mrowie-
nia, odpływającej z twarzy krwi, przyspieszonego bicia serca, etc.?
Prosta reakcja: jest zagrożenie, masz spieprzać (nie kalkulować).
Ważne ewolucyjnie? No ważne...

Jednak tu pojawia się subtelny problem: zagrożenie nie było realne. Ale
emocje już są. Spojrzałeś na ekran komputera, a EMOCJONALNIE UWIERZYŁEŚ,
ŻE WIDZIAŁEŚ PAJĄKA...
W tym przypadku sprawa zaraz ucichnie, bo się opamiętasz (choć może
wstręt/strach pozostanie i na zdjęcie - jakiś rozkład pikseli! - już nie
spojrzysz). A co się stanie, jeśli wpadniesz w emocjonalny 'dołek z
zapadką' i rozum już Ci nie wróci? Nie ma przeproś: wiesz co widziałeś i
nie przekonam Cię, że to TYLKO obrazek...

Są więc emocje także czymś blokującym nasz kontakt ze światem.
Tylko, że ewolucji to rybka - mamy przetrwać jako gatunek i kropka.
Nie musisz być w tym celu świadomy wszystkiego (co w Tobie
zaimplementowane i wykonywane)... I tak też jest...

Dlatego:
<< Uważam za rzecz wskazaną, by zrozumieć innego człowieka jako zwierzę,
zanim gotów jestem poznać go jako istotę ludzką. >>
[John Steinbeck]

A zrozumienie takie w pierwszej kolejności powinno dotyczyć... SAMEGO
SIEBIE. Jasność?

Piszesz: "słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzają,
mówiące, że emocje ograniczają pole widzenia"...
Sam jeszcze nie jesteś tego wystarczająco świadomy?
No to ci zaraz wyjaśnię, kołku jeden. Bo wciąż jesteś zwykła nieświadoma
małpa. Głupi kundel na usługach instynktów, które noszą cię na
sznureczkach jak kukiełkę. Nie masz bladego pojęcia po co ci one - bo to
ty im jesteś potrzebny.
Jest kolosalna różnica między durnym psem (który nie jest w stanie
pojąć, po kiego ch* ujada za kotem znajdującym się po drugiej stronie...
balkonu) a myślącym człowiekiem, który patrząc na dowolną kwestię jest w
stanie odsunąć pierwszy 'naturalny' zestaw odczuć i odruchów i odtworzyć
w sobie zupełnie inne/różne krajobrazy emocjonalne.
A ty kim jesteś w swoim najlepszym (bo jakże by innym) mniemaniu?

Sprawa jest prosta: czy EMOCJONALNIE odróżniasz "pająka" od jego
zdjęcia???

Nie wiesz po co są emocje? Bez nich nie mógłbyś nawet napisać na tę
grupę... Ciekawość? A niech tam - spróbuj się umówić na spotkanie, mając
powalony system emocjonalnych reakcji (zdaje się, że wystarczają
uszkodzenia okolic przedczołowych)...
Por. (fragment mojego tekstu z 9 sierpnia 2002):
<< Wiesz co się dzieje na skutek uszkodzenia części mózgu (związanych z
poprawnym "zarządzaniem" emocjami)? Możesz bez cienia wahania spokojnie
wyprowadzić samochód z niebezpiecznego poślizgu (bez dociśnięcia hamulca
do dechy z przestrachu). Ale kiedy masz podjąć banalną decyzję umówienia
się na kolejne spotkanie z lekarzem... kretyniejesz, stojąc przed masą
możliwości, przed ogromem "drzwi", nie wiedząc które wybrać. Wyliczasz
na palcach wszystkie za i przeciw odnośnie każdego dnia i pory. I w os-
tatecznym rozrachunku nie jesteś w stanie zdecydować... Porównaj sobie
np. z relacją Antonio R. Damasio (w: "Błąd Kartezjusza"). A z drugiej
strony z wypowiedziami Poincare'go nt. roli intuicji w matematyce (np.
cytowanego takoż samo w "Błędzie Kartezjusza"). >>
[Message-ID: <news:3D53D978.A2F9E59D@priv.onet.pl>]

Mało tego. Bez emocji (podkreślę: ŚWIADOMYCH, tj. świadomości dlaczego
pojawiły się akurat takie i czy inne nie wniosłyby większego
zrozumienia) nie ma mowy o jakiejkolwiek twórczości (w tym ściśle
naukowej!!). Patrz:

<< Niesłusznie, zdaniem Einsteina, przypisuje się niestrudzoną wytrwa-
łość i cierpliwość, które cechowały Plancka, jego niezwykle silnej
woli i surowej dyscyplinie, ponieważ "uczuciowy stan, który pozwala
dojść do takich osiągnięć, przypomina raczej stan człowieka głęboko
religijnego albo zakochanego; codzienny wysiłek nie jest mu narzucony
ani wolą, ani programem - wypływa z wewnętrznej potrzeby". >>
(Antonina Vallentin, Dramat Alberta Einsteina)

Albo:

<< "Słowa, czy też język, tak jak występują w piśmie czy mowie, zdają
się nie odgrywać żadnej roli w moim mechanizmie myślenia. Jednostki
psychiczne, które można by określić jako elementy myśli, to są pewne
obrazy mniej lub więcej wyraźne, dające się odtwarzać i kombinować
do woli. Istnieje oczywiście pewien związek między tymi elementami i
pojęciami logicznymi, które z nich wynikają. Jest także rzeczą jasną,
że pragnienie dojścia do ostatecznych, logicznie z sobą powiązanych
koncepcji stanowi EMOCJONALNE PODŁOŻE tej dosyć swobodnej gry pole-
gającej na zestawianiu wyżej wymienionych elementów. Ale z punktu
widzenia psychologii ta gra kombinacyjna wydaje się zasadniczą cechą
myśli twórczej." [Albert Einstein]
Słowa "podłoże emocjonalne" są najbardziej rewelacyjne, jeśli idzie
o pracę Alberta Einsteina. >>
(A. Vallentin, Dramat Alberta Einteina, str. 153)

Więc? Powiedz mi "czego się nauczyłeś swoimi słowami"...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-28 23:29:20

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "tdrk" <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Emocje sa to swoiste programy zachowan, ktore powoduja jakas reakcje na
odpowiadajacy mu bodziec lub ich zestaw. Gdy nie czychaja na nas na kazdym
kroku fizyczne niebezpieczenstwa moga sie wydawac niepotrzebne. Jednak maja
one 1 podstawowa przewage nad planowymi i logicznymi dzialaniami: szybkosc.
Szybkosc wrodzonych lub wyuczonych reakcji powstalych pod wplywem emocji
jest o wiele szybsza niz odebranie bodzca---> swiadome ocenienie go ---->
zaplanowanie zaradzeniu mu ----> wprowadzenia planu w zycie. Jest to wazne
szcezgolnie tam, gdzie liczy sie szybka reakcja, np. w przypadku naglego
zagrozenia. Tym bardziej to skuteczne, ze organizm jest automatycznie
przygotowany do odpowienich reakcja (np. zmiany funkcjonowania organizmu pod
wplywem adrenaliny). To tyle jesli chodzi o emocje typu strach, lek, gniew.

Co do innych to Vesemir juz ich czesc opisal.

Zazdrosc z tego co wiem spowodowana jest checia zapewnienia sobie poczucia
bezpieczenstwa. Co moze byc na rozne sposoby osiagane. Rozgoryczenie
podobnie- oslabienie tego poczucia, a czasami powstanie dysonansu
poznawczego.

Sprawa emocji tkwi o wiele glebiej.
Organizmy przejawiaja dazenie do jak najwiekszego uniezaleznienia sie od
warunkow srodowiska (sciany komorkowe, skora, muszle, domy) itd., a zarazem
tworza mechanizmy percepcji umozliwiajace im posrednie poznawanie srodowiska
i szybsze ostrzeganie przez bezposrednim kontaktem z jego niekorzystnymi
warunkami. Wydaje mi sie, ze wlasnie stad i z lenistwa (oszczedzanie
energii) chec gromadzenia dobr i zabezpieczania sie nimi na wszelkie mozliwe
sposoby.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-29 00:07:22

Temat: Re: Po co emocje?
Od: m...@o...pl szukaj wiadomości tego autora

Autor: "Droid" <d...@p...pl> Data: 28 czerwca 2003 22:22:07

> Hej.
>
> Moje pytanie jest krótkie: po co człowiekowi emocje?
>
> W końcu słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzajš,
> mówišce, że emocje ograniczajš pole widzenia, utrudniajš podjęcie
> decyzji? Z drugiej strony wiadomo, że ewolucja "optymalizuje" nas,
> powoduje, że jesteœmy lepiej przystosowani. Skoro emocje utrudniajš nam
> życie, to dlaczego zostały w nas wykształcone? A jeœli czemuœ służš, to
> czemu?
>
> --
> => Marek 'Droid' Burda <=

emocje są sprzężeniem na styku biologiczności (świat komórek)
a fizyczności (świat mikrocząstek, chemia)

relacja:
rozumność
// \\
żywe komórki <==> martwe płyny

emocje (np. podniecenie) są cechą fauny (istot posiadających zmysły)
człowiek w odróżnieniu od zwierząt, może przewidywać/kontrolować emocje.

re:


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-29 21:11:27

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Droid" napisał:

> Hej.

Ha!

> [...] słyszałem twierdzenia, które jak na razie się sprawdzają,

Doprawdy???

> mówiące, że emocje ograniczają pole widzenia, utrudniają podjęcie
> decyzji? Z drugiej strony wiadomo, że ewolucja "optymalizuje" nas,
> powoduje, że jesteśmy lepiej przystosowani. Skoro emocje utrudniają nam
> życie, to dlaczego zostały w nas wykształcone? A jeśli czemuś służą, to
> czemu?


Twoje pytanie doskonale potwierdza to, co mi wiadomo na temat emocji.
Kompletnie nie zdajesz sobie sprawy z ich wszechogarniającego wpływu
na całe Twoje życie i życie każdego człowieka, poczynając od najmniejszych
życiowych drobiazgów aż po najbardziej przełomowe wydarzenia. Popatrz
no tylko, jak świetnie się te emocje maskują, skoro widzisz w nich tylko
"utrudnianie życia".

Podoba mi się, że zahaczyłeś o ewolucję. Pójdę tym tropem, opisując
"normalnego człowieka" w kategoriach psycho-cybernetyczno-
-ewolucyjnych. Zatem jest sobie człowiek, "konstruowany" przez miliony
lat ewolucji do wykonania określonego zadania (już mi się nie chce
powtarzać, o jakie zadanie tutaj chodzi). Coś go do wykonania tego
określonego zadania powinno popychać, nakierowywać czy sterować -
- i tym czymś są emocje. Odczuwamy je tak jak odczuwamy - jako
skłonność do czegoś (działania lub zaniechania) lub ocenę (coś jest
dobre lub złe, czyste lub brudne, miłe lub wstrętne, itp.).

W opozycji do emocji zwykle stawiamy rozumową część własnej
psychiki, traktując ją jako kwintesencję człowieczeństwa oraz czynnik
wywyższający nas - ludzi - z całej reszty świata ożywionego. Pic na
wodę i fotomontaż! ;-) Rozum to tylko "przypadkowy" wynalazek
ewolucji. Jego zaczątek stanowił kiedyś całkiem niezłe narzędzie
zwiększające szansę przetrwania w pierwotnym środowisku naturalnym.
Później komplikował się i udoskonalał, głównie z powodu konkurencji
międzyosobniczej oraz powstawania coraz bardziej złożonych relacji
i struktur społecznych (trochę na zasadzie dodatniego sprzężenia
zwrotnego).

Przez cały ten czas działanie mózgu pozostawało pod kontrolą
starszych ewolucyjnie emocjonalnych "układów sterowania". One
również musiały rozwinąć się i zmodyfikować, aby skutecznie
utrzymać rozum pod kontrolą. Równolegle z rozwijaniem się
świadomości następował proces "schodzenia do podziemia" tych
emocjonalnych mechanizmów. Chodzi o to, że manipulacja jest
najbardziej skuteczna, gdy nie zdajemy sobie sprawy z manipulacji.
Całkiem dobrze ta sztuczka Naturze się udała, bo aż do dzisiaj
większość ludzi sądzi, że rozum o wszystkim decyduje. Faktycznie,
tylko w wyjątkowych sytuacjach układ emocjonalny przestaje się
cackać - wychodzi z ukrycia i bierze rozum "za mordę". Jeśli
nie doświadczyłeś silnych emocji, to przynajmniej słyszałeś
o takich sytuacjach: "Zakochałem się w niej. Wiedziałem, że się
poniżam, że postępuję idiotycznie, ale nic nie mogłem na to poradzić".
Albo: "Zachowałem się jak kretyn, ale byłem naprawdę wściekły".
Czy też: "Przestałem kombinować, tylko sp..., aż się za mną kurzyło".

Odłóżmy na bok te najsilniejsze emocje, jest w końcu cała plejada
emocji znacznie bardziej subtelnych. Nie znam żadnego - *absolutnie
żadnego* - zachowania, które nie wypływałoby z emocji.
Nie chce Ci się nic robić, lenisz się - działa określona emocja,
będąca dyskretnym ujawnieniem się układu odpowiedzialnego
za wydatkowanie energii. Mobilizujesz się do jakiejś pracy,
bo masz na to ochotę (emocja), bo odezwało się w Tobie poczucie
obowiązku (emocja), albo w końcu znudziłeś się nic nie robiąc
(nuda - to też jakieś emocjonalne wrażenie). Przejdźmy na
wyższy poziom organizacji aktywności życiowej. Dlaczego robisz
to, co robisz? Bo cały czas popychają Cię jakieś emocje. Masz
ambicję coś osiągnąć, znaleźć sens w tym, co robisz, być
szczęśliwym, poszukujesz podniet, rozrywek, miłości. Jednocześnie
starasz się unikać nieszczęścia, cierpienia, śmierci. Rozum
jest oczywiście cały czas obecny, ale wbrew pozorom
podporządkowany - dostarcza tylko wstępnie obrobionych
informacji do niedostępnych naszej świadomości układów
emocjonalnych. Dopiero one dokonują werdyktu - ta
aktywność jest dobra, a ta nie. Tym chcę się zająć, a to mnie
nie interesuje. Naiwna świadomość to kupuje - i całkowicie się
z tym werdyktem utożsamia. "To JA tego chcę! To JA tak zrobię".

Świadomość jest tutaj adresatem sygnałów generowanych
w części emocjonalnej. W określonych momentach zdajemy
sobie sprawę z odczuwanych emocji, ale nie chodzi o to, że
emocje to taki specyficzny rodzaj myślenia. Prędzej jest to coś
w rodzaju wewnętrznego zmysłu. Tak jak odbieramy impulsy
z nerwów wzrokowych, a w efekcie widzimy obraz, tak
docierające sygnały emocjonalne interpretujemy jako na przykład
smutek lub radość.

Swoją drogą, większość tak zwanych procesów rozumowych
również dokonuje się "pod powierzchnią" świadomości. Myśląc
nad jakimś zagadnieniem dochodzimy do określonych wniosków,
ale niekiedy bardzo trudno prześledzić szczegółowo proces
prowadzący do wyciągnięcia tych wniosków. Gdyby to była
nieprawda, już dawno skonstruowalibyśmy sztuczną inteligencję!

Bardzo często obydwa aspekty działania mózgu zachodzą
jednocześnie, gdy na przykład ktoś analizuje zachowanie nie
lubianej albo kochanej osoby czy okoliczności doznanej krzywdy.
Niektórym wręcz dziwne wydaje się oddzielanie myślenia od
emocji (pewna pani na tej grupie mi to wytknęła). Być może
dokonuję trochę sztucznego albo nieprecyzyjnego podziału na
emocje oraz intelekt, ale jeśli nawet, to moim zdaniem dosyć
wygodnego w analizowaniu czy wręcz zrozumieniu omawianych
zjawisk.

Ludzie na przykład sądzą, że mają wpływ na to, czy kogoś/coś
lubią czy nie lubią. Najpierw są racjonalne argumenty, a dopiero
potem ocena człowieka. Tymczasem jest inaczej. Zwykle "mózg
emocjonalny" dokonuje dużo wcześniej (albo najpóźniej
równocześnie) oceny emocjonalnej jakiegoś zjawiska. Cała
późniejsza praca "rozumu" polega na wyszukaniu racjonalnych
argumentów uzasadniających z góry wydany werdykt. Bardzo
często pomiędzy tymi procesami nie ma żadnej sprzeczności,
dlatego sympatyczne złudzenie dotyczące nadrzędności myślenia
nad emocjami wygląda całkiem wiarygodnie. Tylko w wyjątkowych
przypadkach ludzie nie mają żadnych rozsądnych argumentów,
w końcu mówią o kimś, kto im się nie spodobał: "Bo mu tak jakoś
źle z oczu patrzyło..."

Zgodzę się oczywiście, że są sytuacje, w których wszystko zaczyna
się w świadomości. Na wspomniane przykłady powoływałem się
w dawno temu toczonych dyskusjach. Dostaje ktoś zawiadomienie
o zdiagnozowaniu śmiertelnej choroby czy wydruk stanu konta
papierów wartościowych po załamaniu się koniunktury. Najpierw
trzeba wziąć do ręki kawałek papieru, odcyfrować abstrakcyjne
symbole (przeczytać komunikat). Po chwili człowiek dokonuje
rozumowej konstatacji - "niedługo umrę" lub "zostałem bankrutem".
Jak to gdzieś kiedyś napisano, ocena (tutaj rozumowa) bodźca
stanowi podstawę do wszczęcia epizodu emocjonalnego. Wynik
działania rozumu zostaje przekazany do "mózgu emocjonalnego",
w wyniku czego uruchamiana jest określona akcja tego układu.
Zwrotnie ten ktoś odczuwa po chwili silną emocję - bunt, lęk,
depresję lub rezygnację, a "przy okazji" coś tam się dzieje
w układzie somatycznym (kołatanie serca, zimny pot).

Napisałem, że dzieje się tak po chwili od przeczytania komunikatu,
ale ta chwila bywa niekiedy dość długa. Człowiek nie może przez
dłuższy czas uwierzyć w to, co się stało - tak mu się przynajmniej
wydaje, a naprawdę chodzi o to, że musi minąć trochę czasu,
zanim pozaświadomy układ emocjonalny uruchomi odpowiednią
maszynerię neurohormonalną.

Zatem niby wszystko zaczyna się w świadomości, ale nie znaczy
to, że nad procesem uruchomienia emocji mamy w takich sytuacjach
jakąkolwiek kontrolę. Rozkręca się po prostu nieubłagany,
niepowstrzymany proces, którego jednym z końcowych efektów jest
fatalne samopoczucie delikwenta. Zresztą wiadomo, "po co" on
się tak fatalnie czuje. Otóż zechce teraz zrobić wszystko,
co w jego mocy, aby przestać odczuwać te fatalne samopoczucie.
Może to zrobić tylko w jeden sposób - próbując wyplątać się
z beznadziejnego położenia, wykorzystując między innymi
najdoskonalsze narzędzie, jakie ma do dyspozycji - mózg
"racjonalny".

OK, to nie jest jedyny sposób. Ludzie odkryli inne, łatwiejsze.
Zamiast zmieniać sytuację, można wyłączyć samo paskudne
odczucie. Wystarczą jakieś psychotropy czy narkotyki, a w
lżejszych przypadkach alkohol. Niektórzy właśnie tak sobie
radzą. I to jest jeden z nielicznych, dostępnych "normalnemu"
człowiekowi sposobów rozumowego wpływania na swoje emocje.

Chociaż są podobno "nienormalni" ludzie, którzy wyzwolili
rozum spod władzy emocji, i to bez wspomagania chemią.
Jeśli w jakiejś drobnej części jest to możliwe, to bez wątpienia
podstawowym warunkiem jest tutaj zrozumienie określonych
mechanizmów działania psychiki oraz w miarę możliwości
"przyłapywanie" swoich własnych emocji "na gorącym uczynku".
O właśnie! Przeczytałeś odpowiedź Janusza H.? Zacytuję
kawałek:

> Sam jeszcze nie jesteś tego wystarczająco świadomy?
> No to ci zaraz wyjaśnię, kołku jeden. Bo wciąż jesteś zwykła
> nieświadoma małpa. Głupi kundel na usługach instynktów, które
> noszą cię na sznureczkach jak kukiełkę. Nie masz bladego
> pojęcia po co ci one - bo to ty im jesteś potrzebny.

Wkurzył cię ten gość? Jeśli tak, to bardzo dobrze. Zastanów
się, dlaczego. Spróbuj "wglądnąć" w siebie i zastanowić się,
skąd i "po co" wzięła się ta złość. Jeśli nie wkurzyłeś się, to
coś masz porąbane w swoim układzie emocjonalnym... lub
jesteś weteranem grupy "psp", który nie dał się podpuścić na
tanie sztuczki. ;-)))

----------------------------------------------------
--------

Nadal sądzisz, że emocje to tylko utrudniające życie "zaszłości
ewolucyjne"? W żadnym wypadku. Wbrew wszelkim pozorom
jesteśmy całkiem optymalnie skonstruowani, razem z całą tą
nieszczęsną maszynerią emocjonalną. Bez sprawnie działającego
mózgu emocjonalnego nie przeżyłbyś "rozsądnie" nawet tygodnia.
Przykładowo, cała sfera kontaktów społecznych opiera się
w przeważającej części na emocjach. Prawdopodobnie
większość chorób psychicznych (o ile nie wszystkie) to jakieś
niedomagania w tym obszarze psychiki. Czym na przykład jest
samobójstwo, jeśli nie końcowym efektem potężnego rozchwiania
emocjonalnego, gdy jedne emocje (poczucie beznadziei) biorą
górę nad innymi (lęk przed śmiercią)?

Napisałeś, że "emocje ograniczają pole widzenia, utrudniają podjęcie
decyzji". A jakim cudem w ogóle doszło do sytuacji, w której dany
osobnik musi podjąć decyzję? Czy nie na skutek jakichś innych emocji?
Inwestor giełdowy, ryzykując własne pieniądze, podlega silnym,
przeciwstawnym emocjom: nadziei na osiągnięcie zysku oraz strachu
przed utratą włożonych środków. Jednak coś go kiedyś popchnęło
do spekulacji - jakaś "żądza pieniądza". Podobnie chłopak mający
dylemat "żenić się czy się nie żenić" wpakował się w ten "problem" na
skutek zadziałania wcześniej innych emocji - zakochania, zauroczenia
czy jak byśmy tego odczucia nie nazwali.

Jesteś zanurzony w oceanie emocji - i nawet nie zauważasz tego
oceanu. Niektórych, od lat "grzebiących w emocjach" to wręcz
szokuje, ale nie przejmuj się, tak to jest skonstruowane, abyśmy
nie zauważali tego oceanu. Widzę pewną analogię między emocjami
a powietrzem. Tego ostatniego też się zwykle nie zauważa, traktuje
się "jak powietrze". Czasami jednak to niezauważalne powietrze
potrafi pokazać swoją niszczycielską siłę, gdy w postaci potężnego
huraganu wyrywa drzewa z korzeniami i niszczy budynki. No i spróbuj
zabrać komuś powietrze chociaż na kilka minut...

Osobiście sądzę, że emocje, o ile dostatecznie szeroko potraktujemy
samo pojęcie emocji, stanowią o naszym człowieczeństwie. Na równi
z rozumem - skądinąd wyjątkowym zjawiskiem w dziejach świata
ożywionego. Ale takim samym wyjątkowym zjawiskiem jest szereg
bardzo wysublimowanych emocji, jakimi jest na przykład zdolność
do odczuwania szczęścia, bezsensowne pragnienie poszukiwania sensu ;-)
czy odczucia moralne.

Pozdrawiam - i życzę samych sukcesów w odkrywaniu oceanu
emocji.

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-29 21:44:54

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:bdnkn6$2ts$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Nie znam żadnego - *absolutnie
> żadnego* - zachowania, które nie wypływałoby z emocji.

Cos w tym jest, emocje to my,
no dobra, ale jak to sie stalo, ze czlowiek wspolczesny
rozdzielil te rzeczy (emocje i myslenie)?
Jak wyglada to niby nie-emocjonalne zachowanie/myslenie i
dlaczego wydaje sie ze to sa rozne rzeczy?

> Jesteś zanurzony w oceanie emocji - i nawet nie zauważasz tego
> oceanu. Niektórych, od lat "grzebiących w emocjach" to wręcz
> szokuje, ale nie przejmuj się, tak to jest skonstruowane, abyśmy
> nie zauważali tego oceanu.

Tez mi sie tak zdaje - nie zauwazamy tego ogromnego oceanu, wydaje nam sie
ze
"kalkulujemy na zimno"
Dlaczego sie tak nam wydaje? To ze nie widzimy tego ocena, to zostalo
"zakryte"
w jakims-tam celu, moze zebysmy nie zwariowali? A moze to "błąd" wlasnie?
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-29 23:18:20

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "cbnet" <c...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

<jakis_debil>:
> Nie znam żadnego - *absolutnie
> żadnego* - zachowania, które nie wypływałoby z emocji.

Udanie sie do kibla w celu oddawania moczu? ;D

Czarek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-30 01:13:54

Temat: Re: Po co emocje?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"cbnet" napisał:

> <jakis_debil>:

Nie ze mną te numery, kiedyś-biedny-dzisiaj-wredny kundelku! :-)))


> > Nie znam żadnego - *absolutnie
> > żadnego* - zachowania, które nie wypływałoby z emocji.
>
> Udanie sie do kibla w celu oddawania moczu? ;D


Słuszna uwaga, Szanowny Kolego. Można dodać sporo innych
zachowań, które z emocjami mają teoretycznie niewiele wspólnego:
udanie się do kuchni w celu zjedzenia kanapki, udanie się do
lodówki w celu łyknięcia zimnego piwka. A co powiesz o udaniu
się do sypialni w celu oddania spermy małżonce? Jak sądzisz, czy
takie zachowanie ma w sobie coś z emocji?

Ktoś nieświadomie dotyka ręką gorącego naczynia - gwałtownie
cofa oparzoną dłoń. Czy "zagrała" tutaj jakakolwiek emocja?
Powiedzmy, że nie - ot, zwykły odruch. Zrób dowcip koledze:
nadmuchaj papierową torbę i huknij mu nad głową. Zapewne
podskoczy. Zwykły odruch czy emocja? ("Podskoczył ze
strachu".)

Sprawa jest nieco bardziej złożona, niż to w pierwszym przybliżeniu
opisałem. Jeśli chcesz, baw się dalej i rozsupływaj zachowania
wynikające z fizjologii, odruchów, instynktów, emocji czy wreszcie
tak zwanych "wyższych uczuć". Ja tam idę spać. :-)

--
Sławek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

katharsis
samowystarczaloność
Spotkanie w gorach - cos juz wiadomo.
Niechciana miłość
porady online

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »