« poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2011-04-09 21:53:26
Temat: Re: Polędwica wołowaDnia Sat, 9 Apr 2011 17:52:44 +0000 (UTC), Gorzelnia w Pułtusku napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1r0goxbnbolud.1w1p9dvvs9cuc$.dlg@40tude.net...
> Chcę się pochwalić, że nie mam emerytury i mieć nie będę - tak samo jak ty,
>> dupku :->
>
> dowartościowałaś się?
Mało.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2011-04-10 17:37:55
Temat: Re: Polędwica wołowaIn article <inplqr$9o$1@inews.gazeta.pl>,
"Krzysztof Tabaczyński" <k...@w...pl> wrote:
> Użytkownik "Władysław Łoś" <w...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:wlalos-1C07D7.14581409042011@news.onet.pl...
> > In article <ini4e2$qj7$2@news.onet.pl>, medea <x...@p...fm> wrote:
> >
> >> Co robicie najczęściej z polędwicy wołowej?
> >>
> >> Kupiłam kilogram i się zastanawiam, co z nim począć nietypowego.
> >
> > Jeszcze mogę dorzucić boeuf a la ficelle. Podawałem już tu kiedyś
> > przepis, ale ogólna idea jest taka, że kawałek polędwicy wielkości
> > befsztyka obwiązuje się sznurkiem i zawiesza na moment w garnku w
> > wrzącym bulionem.
> >
> > Władysław
>
> No dobrze, ale po co ten sznurek?
> Nie można na łyżce albo na jakimś innym sitku?
Wtyedy nie będzie ?a la ficelle" ;-)
To potrawa z hal paryskich. Gotowano wielki gar zupy, a kto chciał, to
obgotowywał w nim swój kawałek mięsa trzymając go na sznurku.
Władysław
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2011-04-17 10:20:32
Temat: Re: Polędwica wołowa"Zwierzęta cierpią na całym świecie. Również w twoim otoczeniu. Również przez
ciebie.
Zastanów się nad twoim odżywianiem. Ludzie stwarzają sobie wiele, bardzo wiele
negatywnej karmy poprzez swój niewłaściwy sposób odżywiania.
Jedzenie mięsa jest dużym grzechem, jedzenie ryb dużym błędem.
Niezliczone zwierzęta cierpią z powodu waszego błędnego odżywiania. Wielu z was
wykorzystuje eksperymenty J.C.Bose'a, który wykazał, że również rośliny są
reagującymi istotami żywymi, aby usprawiedliwić swój niewłaściwy sposób odżywiania.
Rośliny są oczywiście istotami żywymi. Zwierzęta jednakże wyposażone są w system
nerwowy oraz dysponują ograniczoną zdolnością do myślenia, czego są pozbawione
rośliny. Dlatego zwierzęta krzyczą i płaczą kiedy są zabijane, rośliny nie.
Nie porównuj zatem zwierząt z roślinami, ponieważ nie jest to nic innego jak
błędna logika.
Zmień raczej swoje odżywianie. Trzymaj się z daleka od mięsa na ile jest to
możliwe.
Wówczas uczynisz wiele, bardzo wiele dla poprawy świata."
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2011-04-17 11:42:28
Temat: Re: Polędwica wołowaDnia Sun, 17 Apr 2011 12:20:32 +0200, r...@p...onet.pl
napisał(a):
> Dlatego zwierzęta krzyczą i płaczą kiedy są zabijane, rośliny nie.
Bo co? - nie cierpią, bo dźwięków nie wydają??? Gęby nie mają, to i nie
krzyczą - ale...
http://fakty.interia.pl/new-york-times/news/rosliny-
tez-kochaja-zycie,1610199,6806
"(...)Z kolei jeśli oderwiemy od łodygi rośliny liść albo odkroimy kawałek
jej pnia, roślina ta nie skrzywi się ani nie wyda z siebie krzyku. Wydaje
się, że roślinom obojętne jest to, czy zginą - przynajmniej na tyle, na ile
my możemy to stwierdzić. Ale na tym właśnie może polegać cały problem.
W przeciwieństwie do muczącej, uciekającej krowy, reakcja rośliny na atak
jest o wiele trudniejsza do zaobserwowania. Tymczasem "ciało" rośliny
zbożowej, wyrwane z gleby albo posiekane, rozpaczliwie walczy o ocalenie -
podobnie jak kurczak, który po odcięciu głowy przez kilka chwil biega w
kółko. Wysiłki rośliny są równie intensywne i równie bezsensowne, chociaż
mniej oczywiste dla ludzkiego oka i ucha.
Kiedy roślina zostaje zraniona, jej "ciało" natychmiast odpowiada reakcją
obronną. Uwalnia się cały wachlarz lotnych substancji chemicznych - jak
dowiedziono, u niektórych gatunków ich zadaniem jest "poinformowanie"
roślin rosnących w pobliżu, by zapobiegawczo uaktywniły swoje własne
systemy obrony chemicznej; u innych służą one temu, by zwabić w pułapkę
agresora. We wnętrzu rośliny uaktywniają się mechanizmy naprawcze i
obronne, których istotę naukowcy wciąż jeszcze rozpracowują - wiadomo
jednak, że uczestniczą w nich specjalne cząsteczki sygnalizujące, które
kursują po całej roślinie, "zwołując" na pomoc komórkowe brygady, a nawet
genom, który rozpoczyna masową produkcję białek obronnych.
Rośliny nie tylko reagują na atak. Cały czas pozostają w stanie pełnej
gotowości. Świadczą o tym niezliczone kolce, klujące włoski i śmiercionośne
trucizny, stanowiące ich uzbrojenie. Jeśli wszystkie te wysiłki nie
wskazują na to, że mamy do czynienia z organizmem walczącym o przetrwanie,
to nie wiem, co może stanowić lepszy dowód. Rośliny nie są bezwładnymi
magazynami pożywienia, które chcielibyśmy w nich widzieć.
Jeśli nieskończone wysiłki roślin mające uchronić je przed zjedzeniem nie
wystarczą, by powstrzymać was przed nierozważnym rzucaniem się na sałatki,
to być może powstrzyma was świadomość, że organizmy roślinne są zdolne do
wielu aktywności, które zazwyczaj kojarzymy ze światem zwierzęcym. Na
przykład poruszają się, reagując w sposób, którego nie można określić
mianem innym, niż zachowanie - nawet jeśli tempo tych reakcji sprawia, że
można je zobaczyć wyłącznie dzięki technice znanej jako fotografia
poklatkowa. Nie tak dawno naukowcy przedstawili nawet dowody na to, że
sposób, w jaki rośliny wzrastają i odbierają rzeczywistość, zależy od tego,
czy obok nich rosną gatunki blisko z nimi spokrewnione (takiego stopnia
behawioralnego rozwoju nie stwierdzono dotąd u większości gatunków
zwierzęcych).
Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że w organizmach zwierzęcych nie zawsze
kryją się głębokie pokłady wrażliwości, jak to czasem sobie wyobrażamy.
Gąbki to zwierzęta, ale nie posiadają one układu nerwowego ani mózgu.
Również meduza, która może być naprawdę smaczna, jeśli pokroi się ją w
paseczki i zamarynuje, nie ma mózgu, a tylko prymitywną siatkę nerwową -
prawdopodobnie mniej złożoną, niż mechanizmy sygnalizujące koordynujące
funkcje życiowe u wielu gatunków roślin. Czy zatem możliwe jest
stwierdzenie, jaki stopień wrażliwości i jaki jej rodzaj ma rozstrzygające
znaczenie?
Tym, którzy mają nadzieję uciec od tych dylematów w dietę opartą wyłącznie
na grzybach, radzę: zapomnijcie o tym. Niemal w każdej dziedzinie, jaką
wybralibyśmy do porównań, grzyby będą zdradzać większe podobieństwo do
ludzi, niż rośliny, ponieważ są bliższymi ewolucyjnymi kuzynami człowieka.
A właściwie dlaczego mielibyśmy oczekiwać, że jakikolwiek organizm
spokojnie przyjmie śmierć, by stać się naszym obiadem? Wszystkie organizmy
wyewoluowały w taki sposób, by robić wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć
unicestwienia. Jak długo przetrwałby jakikolwiek gatunek, gdyby jego
przedstawicielom nie zależało na tym, czy zginą z naszej ręki, czy nie?
Być może prawdziwy problem z argumentem, że można zabijać rośliny, ponieważ
nie czują one tak, jak my, polega na tym, że tego samego argumentu używano
niegdyś, by usprawiedliwić to, co dziś uważamy za niewybaczalne zło.
Także niewolnictwo i ludobójstwo uzasadniano za pomocą twierdzenia, że
niektóre "gatunki" człowieka nie czują bólu i nie odczuwają miłości w ten
sam sposób, co reszta ludzkości - a zatem ich przedstawiciele nie są w
pełni ludźmi. Ten sam sposób myślenia doprowadził do innych praktyk, mnie
drastycznych, ale i tak zatrważających. Na przykład - dawniej lekarze
rezygnowali z podawania niemowlętom znieczulenia podczas operacji, ponieważ
w powszechnym mniemaniu nie czuły one bólu, nie będąc jeszcze w pełni
ludźmi...
A jednak, chociaż z politowaniem kiwamy głowami, myśląc o przeszłości, sami
wciąż spieramy się o to, gdzie powinny przebiegać linie wyznaczające
granice naszego plemienia, plemienia "prawdziwych ludzi". Dyskutujemy o
tym, czy osoby kochające przedstawicieli własnej płci zasługują na
przyznanie im pełni praw. To samo pytanie zadajemy w odniesieniu do płodów
ludzkich.
Kwestia naszego menu prowadzi nas jeszcze dalej. Czy powinniśmy się liczyć
z innymi gatunkami zwierząt? Roślinami? Grzybami? Mikrobami? (...) Co każdy
z nas powinien zjeść dziś na kolację? Kto zna odpowiedź na to pytanie?
Istoty ludzkie żyją dzięki temu, że zjadają inne istoty żywe. Osobiście
zależy mi na tym, by nie tylko zjeść, ale też przetrwać. Mimo to naga
logika osądzania wartości jednych organizmów kosztem drugich - stawianie
naprzeciw siebie słuszności śmierci rośliny i zwierzęcia - jest dla mnie
czymś niepojętym.
Moje starania, by wyrzec się mięsa, wygasły po kilku latach. Nadal jednak
zastanawiam się, jak będą nas postrzegać nasze prawnuki. Czy będziemy
pokrętnie tłumaczyć im, dlaczego zabijaliśmy zwierzęta - a może nawet
rośliny - w celach konsumpcyjnych? A jeśli tak, to co, do licha, zostanie
nam do jedzenia?
Carol Kaesuk Yoon
"New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |