> Przepraszam, jeśli namieszam coś w szczegółach, ale generalnie chodzi o to,
> że w trakcie życia płodowego pewne komórki organizmu wędrują przez kanały
> (tam nazwane bodajże kosmami, czy coś takiego), nim trafią na swoje miejsce.
Tak na chłopski rozum (nie czytałem żadnych artykułów konkretnie w tym
temacie), teoria nie do końca trzyma się kupy, chociaż oczywiście
nigdy nic nie wiadomo...
A to dlatego, że jeśli byłoby to od zabłąkanych komórek, to nowotwory
wydzielające gonadotropinę
występowałyby wszędzie w organizmie, a występują chyba tylko w jednym
miejscu, może dwóch. Chyba że tylko w jądrach mają dobre warunki do
zagnieżdżenia się i spowodowania raka. Ale jeszcze jeden fakt temu
zaprzecza.
Gonadotropina produkowana przez te nowotwory jest nie takiej budowy,
jak normalna gonadotropina - nowotwór produkuje formę zdegenerowaną,
albo tylko jedną z części gonadotropiny (tzw. subunit alfa albo beta),
którą wykrywają także normalne testy na gonadotropinę.
Teorie, które są bardziej prawdopodobne, dlaczego wydzielana jest
gonadotropina to nieprawidłowa produkcja hormonu z powodu mutacji,
których w nowotworze pełno. Dlaczego jądra tak mutują, a nie inaczej
stanowi chyba nadal zagadkę, może dlatego że jądra produkują także
testosteron, co stanowi także czynność wydzielniczą i wystarczy
niewielka zmiana w maszynerii produkującej i już mamy gonadotropinę.
Inna teoria (uzupełniająca pierwszą) jest taka, że gonadotropina
pomaga w uniknięciu apoptozy, więc na drodze selekcji, przeżywają
komórki rakowe, które produkują gonadotropinę, inne są usuwane przez
układ odpornościowy.

Możesz sprawdzić podane przeze mnie fakty, bo ja sprawdzałem to już
dość dawno, po obejrzeniu "Grey's Anatomy", gdzie facet miał ciążę
urojoną i nawet miał napuchnięty brzuch. Jakież było zdziwienie i
ogólna wesołość w filmie (nawet z raka sobie żartują), gdy się
okazało, że facet ma dodatnią próbę ciążową. W końcu okazało się, że
próba ciążowa wykrywała gonadotropinę, napuchnięty brzuch to był taki
duży nowotwór i facet nie jest w ciąży.