« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-04-30 09:47:15
Temat: Przyjaciel własnych dzieci.Jestem ciekaw, co sądzicie w kwestii bycia
przyjacielem własnego dziecka.Czy przyjaciel
mieści się w znaczeniu dobrego rodzica, czy jest
to coś jakby dodatkowego?
Pozdrawiam przed-weekendowo wszystkich
Darek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2002-04-30 10:14:17
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik Sokrates <d...@w...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aalouu$4fe$...@n...tpi.pl...
> Jestem ciekaw, co sądzicie w kwestii bycia
> przyjacielem własnego dziecka.Czy przyjaciel
> mieści się w znaczeniu dobrego rodzica, czy jest
> to coś jakby dodatkowego?
> Pozdrawiam przed-weekendowo wszystkich
Ha, ha. :-))))))
Napisałam o tym w wątku "wyjazd na długi weekend....". Ale mogę tak długo,
dla mnie temat rzeka......Można to jakoś tu przenieść? :-)
Pozdrawiam. Variete.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2002-04-30 10:21:44
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalqi0$ldn$1@news.tpi.pl...
>
> Ha, ha. :-))))))
> Napisałam o tym w wątku "wyjazd na długi weekend....".
I jak się okazuje ojcowsko-matczyny cross myślowy
:-)))))))))))))) Darek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2002-04-30 10:23:11
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik Variete <a...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:aalqi0$ldn$...@n...tpi.pl...
> Napisałam o tym w wątku "wyjazd na długi weekend....". Ale mogę tak długo,
> dla mnie temat rzeka......
Więc cytuję wypowiedz z tamtego wątku. Będzie łatwiej.
Sztuką jest własnie odnalezienie tego złotego srodka w kontakcie między
nami, a naszym dzieckiem, To bardzo indywidualna sprawa, bo zależna od
charakteru wielu osób, od środowiska itd...
Moja córka ma dopiero 2 latka. Ale juz teraz staram się o tym myśleć. Wiem,
że łatwo się o tym wszystkim mówi, później jest trochę trudniej.
Od samego początku nalęzy starać się by dziecko widziało w nas przyjaciela.
I na pewno nie można tego zdobyć poprzez mówienie mu "jestem Twoim
przyjacielem, możesz mi mówić o wszystkim". Ja raczej widzę to w inny
sposób: mówienie dziecku o własnych problemach, myślach itd. Wszystko
oczywiście w granicach rozsądku "Jestem smutna bo mi praca nie wyszła i
jutro bedę musiała poprawić i wrócę do Ciebie później". Takie wyznania
sprowokują dziecko do własnych wyznań. A to buduje więź między rodzicami, a
dzieckiem. Poza tym ważne jest wspólne spędzanie czasu. I to nie tylo tak
jak chcą tego rodzice. czasem trzeba zrobić coś co sprawi satysfakcje przede
wszystkim dziecku. I to nie tylko wtedy jak ma lat 5, 7 czy 10. Ale przede
wszytskim jak ma lat właśnie 15 czy 18.
N30 raczej tego od rodziców nie zaznał - wręcz "nikt cie nie pytał o
zdanie". I nie dziwię się, że się buntuje, ze nie ma ochoty jechać na nudną
działkę.
Inna sytuacja jest opisywana przez Joannę i Basię. One robiły to co i
dziecko (ależ dziecko - stare chłopy:-)) ) chciało i liczyły się z ich
zdaniem.
Trzeba też zrozumieć, że na każdego z nas przychodzi pora usamodzielnienia
się. Taki jest proces, instynkt... przeżywaliśmy to sami, uszanujmy to u
innych. szczególnie gdy są naszymi dziećmi.
Pozdrawiam. Variete.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2002-04-30 10:29:02
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik "Sokrates" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aalrcg$hd$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:aalr2m$qkr$1@news.tpi.pl...
> >. Poza tym ważne jest wspólne spędzanie czasu. I to nie tylo tak
> > jak chcą tego rodzice. czasem trzeba zrobić coś co sprawi satysfakcje
> przede
> > wszystkim dziecku. I to nie tylko wtedy jak ma lat 5, 7 czy 10. Ale
przede
> > wszytskim jak ma lat właśnie 15 czy 18.
> Czyli np. kino, przejażdzka rowerowa, z dyskoteki
> dałoby się chyba wykręcić;-). Co jeszcze?
Przejażdżka rowerowa? ;-)
Mój syn mnie wyciąga na rower, jak się nie może z kolegami umówić, bo coś
tam, a córka woli nie iść, niż iść z mama... Hmm... Znaczy zawsze ma wtedy
coś ważniejszego do roboty... a to polatać na podwórku, a to poczytać, w
ostateczności oświadcza, że właśnie musi koniecznie poćwiczyć na
fortepianie...
Kino i owszem, ale jak ma 12-15... Taki 18 latek to już z panienką idzie, a
nie z mamusią...
A już iść z mama/tatą na dyskotekę to kompletny obciach... A nawet jakby nie
był, to tak bardzo się nie poświęcę - nie znoszę hałasu... (w odróżnieniu od
muzyki) Na szczęście moje dzieciaki też nie za bardzo, ale pewnie niedługo
to się zmieni...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2002-04-30 10:29:26
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalr2m$qkr$1@news.tpi.pl...
>. Poza tym ważne jest wspólne spędzanie czasu. I to nie tylo tak
> jak chcą tego rodzice. czasem trzeba zrobić coś co sprawi satysfakcje
przede
> wszystkim dziecku. I to nie tylko wtedy jak ma lat 5, 7 czy 10. Ale przede
> wszytskim jak ma lat właśnie 15 czy 18.
Czyli np. kino, przejażdzka rowerowa, z dyskoteki
dałoby się chyba wykręcić;-). Co jeszcze?
Darek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2002-04-30 10:36:54
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik Sokrates <d...@w...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aalrcg$hd$...@n...tpi.pl...
> Czyli np. kino, przejażdzka rowerowa, z dyskoteki
> dałoby się chyba wykręcić;-). Co jeszcze?
Niekoniecznie trzeba wszystko robić razem, bo tak nie wykształcimy człowieka
samodzielnego, odpowiedzialnego itd.
Ale jak szykuje się spólny weekend i rodzice chcą poleżeć na leżaczkach to
nie powinni na siłę zabierać ze sobą małotata. A jak chcą jechać z dzieckiem
to niech jadą z tymi leżaczkami nad morze, gdzie młody skoczy sobie na
bandzi, a nie gdzieś gdzie będzie się nudził.
Generalnie chodzi o to, żeby wszyscy czuli się zadowoleni, wspóldecydowali o
rodzinnym życiu, byli wspólodpowiedzialni za wyjazd. Czy tez inne sytuacje
zyciowe - bo tak się czepiłam tego wyjazdu weekendowego N30 :-)))).
Pozdrawiam. Variete.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2002-04-30 10:46:50
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik "Sokrates" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aalouu$4fe$2@news.tpi.pl...
> Jestem ciekaw, co sądzicie w kwestii bycia
> przyjacielem własnego dziecka.Czy przyjaciel
> mieści się w znaczeniu dobrego rodzica, czy jest
> to coś jakby dodatkowego?
> Pozdrawiam przed-weekendowo wszystkich
> Darek
Ja byłabym skłonna uznać, że bycie przyjacielem własnego dziecka to coś
dodatkowego. Można być IMHO dobrym rodzicem, a niekoniecznie być
przyjacielem. Może to śmieszne, ale na mój dzisiejszy pogląd na sprawę miał
wpływ pewien film, nawet nie pamietam o czym był, ale była taka sytuacja że
matka "na siłę" chciała być przyjaciółką córki i w końcu córka (nastolatka)
wykrzyczała jej, że ona nie potrzebuje w jej osobie przyjaciółki, bo ma
przyjaciółki, ale potrzebuje matki. I to do mnie przemówiło tzn. że dziecku
przede wszystkim potrzeba rodziców w rodzicach, a dodatkowo fajnie by było
mieć przyjacielskie z nimi stosunki. Czytałam też jakąś wypowiedź psychologa
na podobny temat i wniosek też był taki, że rodzic przede wszystkim musi być
rodzicem, a nie kumplem. I też to do mnie przemawia. To rodzic wyznacza od
początku pewne granice, reguły dzięki którym dziecko czuje się bezpieczne,
ma pewną stabilizację. Ale też dziecko buntuje się przeciwko tym regułom i
na pewno trudno mu w takich chwilach uważać rodziców za przyjaciół.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2002-04-30 11:00:52
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik toporek <s...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aalsi8$i3n$...@h...uw.edu.pl...
> Ja byłabym skłonna uznać, że bycie przyjacielem własnego dziecka to coś
> dodatkowego.
Tak, bo przede wszystkim jesteśmy rodzicami. A to wyjątkowa rola.
>To rodzic wyznacza od
> początku pewne granice, reguły dzięki którym dziecko czuje się bezpieczne,
> ma pewną stabilizację. Ale też dziecko buntuje się przeciwko tym regułom i
> na pewno trudno mu w takich chwilach uważać rodziców za przyjaciół.
Tylko rodzic-przyjaciel taki bunt postara się zrozumieć i zaakceptować.
Załagodzić... A tylko_rodzic przejdzie z tym do porządku dziennego, nie
będzie liczył się ze zdaniem nastolatka, kadegorycznie zabroni czegoś tam,
bedzie stawiał wymagania. Trzymajc się stereoptypów nie pozwoli na nic
oryginalnego, co kazdemu dorastającemu człowiekowi jest potrzebne.
Rodzic-przyjaciel bedzie w bezpicznej odległości (psychologicznej)
kontrolował sytuację.
Przy okazji taka rodzicielska przyjaźń nam samym pozwoli poznać własne
dziecko i dzięki temu będziemy bardziej spokojni, ponieważ będziemy
wiedzieli czego możemy się po nim spodziewać gdy idzie na dyskotekę.
Pozdrawiam. Variete.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2002-04-30 11:05:15
Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalrse$5u3$1@news.tpi.pl...
> Niekoniecznie trzeba wszystko robić razem, bo tak nie wykształcimy
człowieka
> samodzielnego, odpowiedzialnego itd.
Przepraszam ale chyba ciebie nie rozumiem widząc sprzeczność
z tym co pisałaś wcześniej (cytat poniżej). :-)
>Poza tym ważne jest wspólne spędzanie czasu...itd
Chciałbym z ciebie wyciągnąć twoje pomysły
na wspólne spędzanie czasu z nastolatkiem
takie, żeby nie wyszło, że to rodzice chcą.
Darek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |