Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Przyjaciel własnych dzieci.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Przyjaciel własnych dzieci.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 48


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2002-04-30 11:13:27

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalt9b$l0t$1@news.tpi.pl...

> Przy okazji taka rodzicielska przyjaźń nam samym pozwoli poznać własne
> dziecko i dzięki temu będziemy bardziej spokojni, ponieważ będziemy
> wiedzieli czego możemy się po nim spodziewać gdy idzie na dyskotekę.
Tutaj mamy coś ciekawego.
Jeśli chce się jak najlepiej zrozumieć dziecko (abstrachując od tego, że
samemu nim się było), to łatwiej to zrobić stając się jego przyjacielem
niż pozostając tylko rodzicem. OK. Jak stać się przyjacielem, na czym
to polega?
Darek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2002-04-30 11:13:27

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "asek" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalqi0$ldn$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik Sokrates <d...@w...pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:aalouu$4fe$...@n...tpi.pl...
> > Jestem ciekaw, co sądzicie w kwestii bycia
> > przyjacielem własnego dziecka.Czy przyjaciel
> > mieści się w znaczeniu dobrego rodzica, czy jest
> > to coś jakby dodatkowego?
> > Pozdrawiam przed-weekendowo wszystkich
>
>
> Ha, ha. :-))))))
> Napisałam o tym w wątku "wyjazd na długi weekend....". Ale mogę tak długo,
> dla mnie temat rzeka......Można to jakoś tu przenieść? :-)
> Pozdrawiam. Variete.
>
Faktycznie temat rzeka i przeczytałam z ciekawości wątek "wyjazd..."
Wydawało mi się, że nie da się oddzielić pojęcia "dobry rodzic" od pojęcia
"przyjaciel swwojego dziecka". Dopóki nie zaczęłam myśleć o moich rodzicach.
Tu się pogubiłam. Zawsze uważałam, że mam dobrych rodziców ale nigdy (do
dzisiaj) nie uważałam ich za swoich przyjaciół. To prawdopodobnie kwestia
wieku i zmiany punktu widzenia. Dziś widzę, że są moimi przyjaciółmi, a w
przeszłości też starali się. Natomiast mieli również okresy swoich porażek
rodzicielskich. Być może z powodu braku umiejętnoścu nawiązywania kontaktu z
nami - dziećmi, ale też z powodu własnych słabości problemów życiowych
i.t.d. Każdy ma przecież trudne chwile, czasem lata. Dziś potrafię to
zrozumieć, jednak nie zmienia to faktu, że w tych okresach nie byli moimi
przyjaciółmi... ani dobrymi rodzicami. Przychylam się więc do mojej
pierwszej tezy: pojęcia "dobry rodzic" i przyjaciel swojego dziecka" są
nierozerwalne, może nawet tożsame.
Ja już się boję o to, żeby nie zbłądzić i nauczyć się być przyjacielem mojej
dzidzi (na razie w brzuchu). Kiedyś, gdy zaczęłam już pracować i zauważyłam
przewartościowywanie mojego systemu wartości na "dorosły" zdązyłam
powiedzieć sobie STOP. Nie będę rozwijała wątku "młodzieńczego i dorosłego"
systemu wartości. Powiem tylko, że zauważyłam to dzięki kontaktowi z moim 6
lat młodszym bratem. Powiedziałam sobie wówczas, że nie chcę "przystosować
się" i stracić młodzieńczego buntu. Na razie jestem wierna tej dewizie i mam
nadzieję, że ona pomoże mi kiedyś zrozumieć moje dzieci.
Anka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2002-04-30 11:15:52

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Sokrates <d...@w...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aaltif$o2m$...@n...tpi.pl...

> > Niekoniecznie trzeba wszystko robić razem, bo tak nie wykształcimy
> człowieka
> > samodzielnego, odpowiedzialnego itd.
> Przepraszam ale chyba ciebie nie rozumiem widząc sprzeczność
> z tym co pisałaś wcześniej (cytat poniżej). :-)
> >Poza tym ważne jest wspólne spędzanie czasu...itd

To nie jest spreczność tylko umiar, rozsądek i nic_na_siłę.
Ważne jest wspólne spędzanie czasu (dla stworzenia więzi), ale niekoniecznie
trzeba wszystko robić razem, bo tak nie wykształcimy
człowieka samodzielnego, odpowiedzialnego itd.

> Chciałbym z ciebie wyciągnąć twoje pomysły
> na wspólne spędzanie czasu z nastolatkiem
> takie, żeby nie wyszło, że to rodzice chcą.

Tak naprawdę nie myślałam o konkretnych pomysłach na spędzanie czasu z
córką, bo nie wiem jeszcze co ją będzie interesowało. A to przeciez bardzo
ważne, żeby rozbić coś co inetersuje i dziecko i nas. No i nastolatek to
11-latek o 18-latek - różnica wieku ogromna więc to zależy też od tego w
którym okresie nastolatkowania interesuje Cię spędzanie czasu z dzieckiem.
Ktoś już pisał o jeżdzeniu na roweże, wycieczce w góry, wypadzie do kina, a
ja myślę: na ryby, na zawody sportowe, na lot balonem, na skok na bandzi, do
fryzjera, na grzyby, na koncert, do teatru, na basen, na zakupy, na rejs
statkiem, na .......... 1000 i jeden drobiazgów :-))))).

Pozdrawaim. Variete.





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2002-04-30 11:17:40

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Sokrates <d...@w...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aaltv1$sc5$...@n...tpi.pl...

> Jeśli chce się jak najlepiej zrozumieć dziecko (abstrachując od tego, że
> samemu nim się było), to łatwiej to zrobić stając się jego przyjacielem
> niż pozostając tylko rodzicem. OK. Jak stać się przyjacielem, na czym
> to polega?

A czym dla Ciebie jest przyjaźń?
Variete.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2002-04-30 11:32:25

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalt9b$l0t$1@news.tpi.pl...
> A tylko_rodzic przejdzie z tym do porządku dziennego, nie
> będzie liczył się ze zdaniem nastolatka, kadegorycznie zabroni czegoś tam,
> bedzie stawiał wymagania.

Dlaczego słowo rodzic praktycznie zrównujesz z despota?
To o czym piszesz to jest wypaczenie.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2002-04-30 11:33:43

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "toporek" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalt9b$l0t$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik toporek <s...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:aalsi8$i3n$...@h...uw.edu.pl...

> >To rodzic wyznacza od
> > początku pewne granice, reguły dzięki którym dziecko czuje się
bezpieczne,
> > ma pewną stabilizację. Ale też dziecko buntuje się przeciwko tym regułom
i
> > na pewno trudno mu w takich chwilach uważać rodziców za przyjaciół.
>
> Tylko rodzic-przyjaciel taki bunt postara się zrozumieć i zaakceptować.
> Załagodzić... A tylko_rodzic przejdzie z tym do porządku dziennego, nie
> będzie liczył się ze zdaniem nastolatka, kadegorycznie zabroni czegoś tam,
> bedzie stawiał wymagania. .....
> Pozdrawiam. Variete.
>
Dokładnie tak, ale rozdzielając te dwie "funkcje" miałam na myśli, że w
niektórych sytuacjach dziecko będzie dalekie od tego by uważać nas za
przyjaciół (za kilka lat w danej chwili moja córcia pożali się pewnie swojej
wiekowo odpowiedniej przyjaciółce "jak ma źle", a tamta jej przytaknie), ale
mam nadzieję, że nawet w takich sytuacjach będzie nas odbierać jako dobrych
rodziców. Ja jako rodzic nade wszystko chcę stanowić dla córki bazę
bezpieczeństwa, ostoi itd. To czego nie dadzą jej inni przyjaciele. Może
właśnie o to chodzi, że rodzic daje więcej niż może dać kto inny, oczywiście
dobry rodzic :-)
pozdrawiam
Ewa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2002-04-30 11:34:10

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Variete" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:aalt9b$l0t$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik toporek <s...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:aalsi8$i3n$...@h...uw.edu.pl...
[ciach wszystko] celem połączenia wypowiedzi

Teraz sobie pomyślełam, że może złotym środkiem
byłoby nie bycie czy nie bycie przyjacielem dziecka
tylko bywanie nim w różnych sytuacjach.
W sytuacjach, gdy dziecko potrzebuje takiego właśnie
przyjaciela a nie jako przejaw "nadgorliwości"
rodzicielskiej.
Chciałem tutaj podać jakieś przykłady ale
każdy z nich można podciągnąc również jako
przykład "fajowego" rodzica.Nie ma tutaj
określonej granicy. Temat rzeka jak Oka
szeroka :-)
Darek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2002-04-30 11:37:06

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Variete <a...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:aalr2m$qkr$...@n...tpi.pl...
>
> Od samego początku nalęzy starać się by dziecko widziało w nas
przyjaciela.
> I na pewno nie można tego zdobyć poprzez mówienie mu "jestem Twoim
> przyjacielem, możesz mi mówić o wszystkim". <ciach> Poza tym ważne jest
wspólne spędzanie czasu. I to nie tylo > tak
> jak chcą tego rodzice. czasem trzeba zrobić coś co sprawi satysfakcje
przede
> wszystkim dziecku. I to nie tylko wtedy jak ma lat 5, 7 czy 10. Ale przede
> wszytskim jak ma lat właśnie 15 czy 18.


Bardzo mądre i ważne jest to co napisałaś :-) Również to, że nie należy się
ograniczać wyłącznie do jakiegoś wybranego okresu w życiu dziecka.

Dla mnie zawsze było głupie, powtarzane przez babcię mojego dziecka,
chińskie przysłowie, że dzieci w jakimś tam wieku trzeba traktować jak
cesarza, potem jak służącego, a dopiero (chyba od 16 roku życia, o ile
dobrze pamiętam) jak przyjaciela. Myślę, że tym przysłowiem można tłumaczyć
trzykrotne niepowodzenie wychowawcze tej kobiety ;-)))

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2002-04-30 11:44:43

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:aalvfi$1in$...@n...onet.pl...

> > A tylko_rodzic przejdzie z tym do porządku dziennego, nie
> > będzie liczył się ze zdaniem nastolatka, kadegorycznie zabroni czegoś
tam,
> > bedzie stawiał wymagania.
>
> Dlaczego słowo rodzic praktycznie zrównujesz z despota?
> To o czym piszesz to jest wypaczenie.

Nie miałam takiego zamiaru.
Staram się przedstawić dwie skrajne postawy dla lepszego zrozumienia mojego
punktu widzenia.
Poza tym mam chyba jeszcze w mysli wyjazd na weekend N30 z rodzicami. A tam
panował despotyzm, przynajmnej z punktu widzenia opisanego nam przez N30.
Zdaję sobie sprawę, że ten sam problem opisany przez jego rodziców nabrałby
innych wymiarów, ale to inna sprawa.
Pozdrawiam. Variete.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2002-04-30 11:45:56

Temat: Re: Przyjaciel własnych dzieci.
Od: "toporek" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aalv7e$db9$1@news.tpi.pl...
>
> Teraz sobie pomyślełam, że może złotym środkiem
> byłoby nie bycie czy nie bycie przyjacielem dziecka
> tylko bywanie nim w różnych sytuacjach.
> W sytuacjach, gdy dziecko potrzebuje takiego właśnie
> przyjaciela a nie jako przejaw "nadgorliwości"
> rodzicielskiej.
> Chciałem tutaj podać jakieś przykłady ale
> każdy z nich można podciągnąc również jako
> przykład "fajowego" rodzica.Nie ma tutaj
> określonej granicy. Temat rzeka jak Oka
> szeroka :-)
> Darek
>
Całkiem dobre podsumowanie :-))
Ewa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pozycze pilnie 3000 zl na 30 %...
szukam statystyk
Potrzebujesz jakiegos programu, gry, algorytmu lub po prostu cos napisac...
piękne sentencje
Co zrobić

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »