« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2003-12-02 23:37:53
Temat: Re: Re: ochraniacze na obuwie...Pamiętnego dnia Tue, 2 Dec 2003 22:16:09 +0100, "Joanna Duszczyńska"
<j...@p...onet.pl> wystukał/a złowieszcze słowa:
>Wiesz... na epidemiologii się nie znam... dlatego napisałam tego posta...
>Rozumiem, że z tymi ochraniaczami to są moje urojenia...
Wyobraz sobie... Wchodzisz na zwykly oddzial szpitalny - nie mowie o
zakaznym. Masz na butach ochraniacze. Poza tym - oddychasz tamtym
powietrzem, kaszlesz - wyrzucajac - byc moze - cale stado wirusow i
bakterii, kichasz, inni kichaja. Siadasz na krzesle lub lozku -
dotykajac ubraniem wszystkiego. Na Twoich wlosach i skorze - tez
osiada co chce. Byc moze nawet idziesz do toalety.
Logicznie myslac - jesli chce sie uchronic kogos przed zakazeniem lub
przeniesieniem zakazenia - to powinno sie go ubrac w szczelny
kombinezon. Bo spody butow jako takie... To chyba najmniejsze
zagrozenie.
Pomijam drobny fakt ze jadac tramwajem lub autobusem, w godzinach
szczytu- czy np. w sklepie - jest sie pewnie milion razy bardziej
narazonym na jakies infekcje niz w szpitalu, podczas normalnej wizyty.
A jesli chodzi o mozliwosc zarazenia kogos - to wiekszosc zarazkow
jest w wydychanym powietrzu i na skorze - nie na spodach butow.
A gdyby ktos tak bardzo chcial te buty odkazac - to pewnie
skuteczniejsze byloby polozenie maty z jakims srodkiem dezynfekujacym
przed wejsciem na oddzial niz nakazywanie zakladania ochraniaczy na
buty za zlotowke - z czego prawie kazdy sie wymiguje a co jest
absolutnie nieskuteczne jako profilaktyka przed zakazeniami.
Pozdrawiam
Agnieszka Mockałło
http://www.zwierzeta.cisza.pl/
Odpisujac na priv, usun "wytnij_to" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2003-12-03 21:17:36
Temat: Re: Re: ochraniacze na obuwie...
Użytkownik "La Luna" <blueluna@wytnij_to.poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:1a7qsvgp37m771pig7j6r56l0m42gj88fr@4ax.com...
> Pamiętnego dnia Tue, 2 Dec 2003 22:16:09 +0100, "Joanna Duszczyńska"
> <j...@p...onet.pl> wystukał/a złowieszcze słowa:
>
> >Wiesz... na epidemiologii się nie znam... dlatego napisałam tego posta...
> >Rozumiem, że z tymi ochraniaczami to są moje urojenia...
>
> Wyobraz sobie... Wchodzisz na zwykly oddzial szpitalny - nie mowie o
> zakaznym. Masz na butach ochraniacze. Poza tym - oddychasz tamtym
> powietrzem, kaszlesz - wyrzucajac - byc moze - cale stado wirusow i
> bakterii, kichasz, inni kichaja.
Jak kaszlę to nie idę nikogo odwiedzać na zwykłym oddziale szpitalnym, bo
stwarzam bezpośrednie zagrożenie dla chorych. Pacjentom szpitala naprawdę
wystarczy powód z jakiego się w szpitalu znaleźli dodatkowe infekcje nie są
im potrzebne.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2003-12-04 14:29:31
Temat: Re: Re: Re: ochraniacze na obuwie...Pamiętnego dnia Wed, 3 Dec 2003 22:17:36 +0100, "Joanna Duszczyńska"
<j...@p...onet.pl> wystukał/a złowieszcze słowa:
>Jak kaszlę to nie idę nikogo odwiedzać na zwykłym oddziale szpitalnym, bo
>stwarzam bezpośrednie zagrożenie dla chorych. Pacjentom szpitala naprawdę
>wystarczy powód z jakiego się w szpitalu znaleźli dodatkowe infekcje nie są
>im potrzebne.
Ty nie pojdziesz przeziebiona do szpitala - ale inni pojda. Chodzilo
mi o ryzyko zalapania czegos w samym szpitalu i bezsens noszenia
ochraniaczny na obuwie jako sposobu zapobiegania infekcjom.
Pozdrawiam
Agnieszka Mockałło
http://www.zwierzeta.cisza.pl/
Odpisujac na priv, usun "wytnij_to" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2003-12-04 17:55:33
Temat: Odp: ochraniacze na obuwie...
Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:bqhig5$dia$...@n...onet.pl...
> Witam...
> Niestety miałam ostatnio okazję bywać w różnych szpitalach. Już chyba nie
ma
> takiego, który by przynajmniej teoretycznie nie wymagał od wszystkich
> zakładania ochraniaczy na obuwie. Zawsze kupuję i przy wyjściu wyrzucam...
> Wczoraj zostałam zszokowana widokiem ludzi, którzy grzebali w koszu celem
> zdobycia nie bardzo zużytych ochraniaczy... i to przy wyjściu ze szpitala,
a
> nie przy wejściu. Ochroniarz zwrócił i uwagę, ze nie powinni tego robić...
> Zastanawiam się jaka część pacjentów, czy też odwiedzaczy zdaje sobie
> sprawę, po co są ochraniacze... Czy ludzie zdają sobie sprawę, ze w
> szpitalach żyją szczepy bakterii niezniszczalnych dostępnymi na rynku
> antybiotykami, a chodząc po szpitalu, te bakterie mogą pojawić się na
> ochraniaczach? Jak się zabiera do domu ochraniacze, to być może z tymi
> bakteriami. Czy to naprawdę nie przychodzi ludziom do głowy?!
> --
Ochraniacze na buty maja takie znaczenie dla ochrony przed zakazeniami jak
slynne koryta na granicach majace nas chronic przed roznymi zwierzecymi i
nie tylko zarazami.
Natomiast pozwalaja zaoszczedzic na sprzataniu. Niestety czesc
odwiedzajacych wyglada jakby ich wlasnie oderwano od pługa. A po drugie
pozwalaja dorobic np szatniarzom.
Piotr Maksymowicz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2003-12-04 19:28:06
Temat: Re: Re: Re: ochraniacze na obuwie...
Użytkownik "La Luna" <blueluna@wytnij_to.poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:n1vssvoaa7ue9euj5mvi9ace1hs86nskbe@4ax.com...
> Pamiętnego dnia Wed, 3 Dec 2003 22:17:36 +0100, "Joanna Duszczyńska"
> <j...@p...onet.pl> wystukał/a złowieszcze słowa:
>
> >Jak kaszlę to nie idę nikogo odwiedzać na zwykłym oddziale szpitalnym, bo
> >stwarzam bezpośrednie zagrożenie dla chorych. Pacjentom szpitala naprawdę
> >wystarczy powód z jakiego się w szpitalu znaleźli dodatkowe infekcje nie
są
> >im potrzebne.
>
> Ty nie pojdziesz przeziebiona do szpitala - ale inni pojda. Chodzilo
> mi o ryzyko zalapania czegos w samym szpitalu i bezsens noszenia
> ochraniaczny na obuwie jako sposobu zapobiegania infekcjom.
Ale mi nie chodziło o infekcje typu zwykłe przeziębienie, a zakażenia
szpitalne...
Hmm... Może inny przykład - nieochraniaczowy. Dawno temu (8 lat) moja mama
miała operację ginekologiczną. Przyszłam raz w odwiedziny z synem (wtedy 8
lat). Lekarz przypadkowo spotkany na korytarzu ochrzanił mnie za zabranie
dziecka do szpitala. Rozmowa trwała chwilę. Pokazałam mu inne odwiedzające
dzieci - powiedział, ze z nimi już rozmawiał i nie pomogło. Powiedziałam, że
nic nie ma w regulaminie odwiedzania, żeby dzieci nie przyprowadzać.
Dowiedziałam, że regulaminy nie zwalniają z myślenia. Powiedziałam, że
przecież to jest szpital położniczy tu się też rodzą dzieci, w prawie każdej
sali pojawiały się przynajmniej do karmienia noworodki. Dowiedziałam się, że
dzieci to się muszą rodzić w szpitalu, bo tak jest bezpieczniej, ale
przychodzić w odwiedziny nie muszą, bo się do czegoś dotkną złapią jakąś
bakterie szpitalną i na to nie ma lekarstwa... Nie pamiętam dokładnie
rozmowy, ale mniej więcej taki był sens i przebieg... Jakoś te szpitalne
infekcje utrwaliły...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |