« poprzedni wątek | następny wątek » |
151. Data: 2005-06-20 13:24:01
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 13.46.01, na pl.soc.rodzina, Jolanta Pers
napisał(a):
>> Stara 35-letnia panna też nie.
> Proponuję wprowadzić taką nową świecką tradycję - niezamężne kobiety w 35-te
> urodziny odwiedzają kolegę Habecka i dają mu ceremonialnie po ryju.
A ja nie o wszystkich. Tylko o niektórych - tych co to faceta nie miały. :)
> Jakby co to ja chętnie, ale na mnie to se jeszcze trochę poczeka, może ktoś
> wcześniej się łapie?
Zapraszam. Nie ma to jak dostać po ryju od starej 35-letniej panny. ;P
BTW Marchewka jest samotną matką? Jeżeli tak, to przepraszam za porównanie.
I jeszcze jedno BTW - znam 20 letnie stare panny - to nie jest synonim
samotnej kobiety, ale pewnego rodzaju zachowania.
--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
152. Data: 2005-06-20 13:56:16
Temat: Re: Sąsiadki :-(Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> napisał(a):
> A ja nie o wszystkich. Tylko o niektórych - tych co to faceta nie miały. :)
Znaczy "stara panna" = "35-letnia dziewica"? Czyli zakonnice się łapią, a
wystarczy się raz przespać z facetem, żeby się już nie łapać?
> Zapraszam. Nie ma to jak dostać po ryju od starej 35-letniej panny. ;P
Jak zapamiętam do odpowiedniej daty, to czemu nie. (Może ustawię w
organizerze. ;-P)
> BTW Marchewka jest samotną matką? Jeżeli tak, to przepraszam za porównanie.
A co to miałoby do rzeczy, gdyby? I jak zdefiniujesz samotną matkę - żyjąca w
wolnym związku też się łapie?
> I jeszcze jedno BTW - znam 20 letnie stare panny - to nie jest synonim
> samotnej kobiety, ale pewnego rodzaju zachowania.
20-letnie? O pardą, nie wiedziałam, że poruszamy się w kręgach kultury
buszmeńskiej albo średniowiecznej.
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
153. Data: 2005-06-20 14:02:40
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 13.49.17, na pl.soc.rodzina, Marchewka
napisał(a):
>>> Nie do końca. Inaczej treseuje się delfiny, inaczej lwy.
>> A ten kawałek o piesku przegapiłaś, czy specjalnie nie zwróciłaś na niego
>> uwagi i ciągniesz po swojemu?
> Podobnie, jak z kotkiem, przyrównywanie dziecka do pieska jest żałosne.
To może, skoro rozumiesz wszystkie słowa zawarte w tym porównaniu,
postarasz się zrozumieć kontekst wypowiedzi? Proszę o zbyt wiele?
>> Za Twoją radą nie odnoszę do siebie tego co piszesz. Więc nie skomentuję i
>> postaram się takich banałów jak powyższe na Twój temat nie wypisywać.
> Banałów? No, cóż, taki jest mój pogląd... Na sprawy wychowywania.
> Generalnie. Nie piszę o Tobie, bo Cię nie znam.
Rozumiem, że w tym cytacie nie chodziło o mnie:
"
>> Fajnie. Tyle tylko, że nie rozmawiamy, o Twoim dziecku, ale o problemie.
> Jakim problemie? Wychowawczy,m? Jeśli masz taki, to najlepiej zwrócić si eod
> ekspertów. Albo przynajmniej przeczytać kilka książek. W końcu nikt z nas
> nie rodzi się z nadprzyrodzonym darem właściwego wychowywania dzieci. Tego
> trzeba się zwyczajnie nauczyć. I ile się chce, oczywiście.
"
i doszukuję się nieistniejących aluzji. I na pewno przypadkiem napisałaś
"Jeśli masz taki, to...". No tak... przecież założyłaś z góry, że problemu
nie mam. :P
>>>>> Ale
>>>>> podam Ci 'hint': są odpowiednie podręczniki, które uczą rodziców, jak
>>>>> zapanować nad dziećmi o różnych temperamentach.
>>>> Dzięki Marchewko. I tam są oczywiście odpowiedzi na _wszystkie_
>>>> pytania.
>>> Ja znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania + mnóstwo podstawowej
>>> wiedzy, której brakuje większości rodziców.
>> Zapomniałaś dodać, że mnie także. Z kurtuazji, czy co? :P
> J. w. Nie znam Cię. Jednak skoro to napisałeś, to pewnie uważasz, że i
> Ciebie też ten pogląd dotyczy...
Tak. Sugerują to zdania skierowanie _bezpośrednio_ do mnie i o mnie a nie
opisujące problemu ogólnie. :P
>> Dobrze. Ja tylko patrzyłem ze strony kogoś, kto chce mieć ciszę w domu.
>> Nic
>> o _wielogodzinnym_ hałasowaniu dotychczas nie pisaliśmy. Ale fajnie, że w
>> końcu się wyjaśniło. :)
> Pisałam, tylko w innym miejscu.
Malutki Message-ID by nie zawadził. Oczywiście z dyskusji ze mną - tak,
żeby zachować ciągłość wypowiedzi.
> Jeszcze raz podkreślę - nie chodzi o
> wszystkie dźwięki, generowane przez dzieci.
I dlatego się tak dopytywałem. Bo bieganie i inne, to jedynie maleńki
wycinek możliwości dźwiękowych dziecka. A nie każdy reaguje tylko na
bieganie i skakanie.
>>>> Także to jest wyjaśnione? Jak sprawić, żeby
>>>> dziecko nie hałasowało, bo przeszkadza sąsiadom?
>>> Zabronić biegania i skakania?
>> Marchewko - uznasz to pewnie za złośliwość - ale czy to jedyne hałasogenne
>> zachowania? Bo cały czas dążę do tego, aby się dowiedzieć.
> Nie, nie jedyne, jasne. Ale tylko _te_, generowane przez dzieci naszych
> sąsiadów, które to 'muszą sie wyszaleć' (jak usłyszałam od sąsiadki), naszej
> rodzinie niewiarygodnie uprzykrzają życie.
Widzę, że po prostu odnosisz się bardzo osobiście do tego co piszesz, ale
ja nie jestem kimś, kto uważa, że dzieci "musza się wyszaleć" w domu i tym
samym pozwala na przeraźliwe hałasowanie. Ja próbuję (może błędnie) odnieść
się do tego co mógłbym czuć gdybym znalazł się w otoczeniu sąsiadów
mających dzieci, które co prawda nie skaczą i nie biegają, ale robią
tysiące innych rzeczy.
>> Taką wybrałem ze względu na resztę akapitu. :) Czasem chcę zapanować nad
>> dzieckiem, ale zupełnie nie zależy mi na tym, aby hałas się zmniejszył,
>> albo zapanować nad hałasem (czyli podłożyć kocyk pod stukające dziecko,
> czy
>> zabrać mu ciężką łyżkę i dać coś miękkiego), a nie nad maluchem.
> Piszesz teraz o swoim 5-miesięczniaku, tak?
14-miesięczniaku gwoli ścisłości (i ten akurat przeżył bez kolek i nocnych
awantur).
> Nad takimi maluszkami
> rzeczywiście trudno zapanować.
IMO nad roczniakiem trudniej - tym bardziej, że już biega i wie o co mu
chodzi. Dodam, że mam także 3-letnią córkę, o której już nie raz
wspominałem. Czasem info można znaleźć w sigu.
> Jest to wręcz niewykonalne często. Ale nie o
> takich dzieciach piszę. Chodzi mi o kilkuletnie dzieci - takie, co już
> skakać z kanapy potrafią.
I nad 2-latkiem też ciężko zapanować. I 3-latkiem. Z tym, że są to inne
rzeczy do zapanowania.
>> Rozumiem, że uporczywe to są te, które Ty za takie uważasz, a nie
>> upierdliwy sąsiad? :)
> Dobrze riozumiesz. Gdyby sąsiad tak uważał, jak my, to nie byłoby w ogóle
> tematu. :-) Ale sąsiedzi z tych, co im mało przeszkadza. W ogóle się dziećmi
> raczą czasami nie przejmować...
Są i tacy co nie i tacy co rozumieją rodziny z dziećmi. Ja nie wiem o co
walczymy? Mi chodzi o to, że tak wąsko postrzegasz hałasowanie dzieci i
uważasz, że płakanie dziecka nie powinno przeszkadzać (tak to zrozumiałem
:) ). Ja uważam, że przeszkadzać może wszystko - nawet te rzeczy, które
dzieci muszą robić, bo nie mają wyboru. I rodzic nic na to nie poradzi mimo
narzekań współblokowiczów. Dla hałasobiorcy, tłumaczenie "że dzieci
hałasują" są równoznaczne z tłumaczeniem "że pies szczeka" - skutek się
liczy w postaci np. niemożności wypoczęci.
>>> Wiem, że nad kolkowym 5-miesięczniakiem nie da się zapanować.
>> Ale 20-latek już tego wiedzieć nie musi. Stara 35-letnia panna też nie.
>> Dla
>> niektórych to mogą być dźwięki maltretowania malucha. Wiem, bo takie
>> plotki
>> rozsyłała moja sąsiadka zza ściany.
> Domyślam się, że takie sytuacje mogą zaistnieć. Jesli ktoś naprawdę nie
> rozumie, co to kolkowy malec, to trudno...
I tyle chciałem Ci przekazać. "Trudno" nie jest jednak kategorią takich
osób. One chcą ciszy, bo np. się uczą, bo wstają wcześnie spać itd.
>> I nie pisz mi proszę, że nie obchodzi Cię jakiś sąsiad - że interesuje Cię
>> tylko Twoje mieszkanie i Twoi sąsiedzi. :)
> No, akurat takie mam doświadczenia. Trudno mi 'wejść w Twoje buty'.
Ale jakie buty? Stoimy po tej samej stronie. Mamy dzieci co hałasują i
przeszkadza nam czasem hałas zza ściany.
> I nie
> chcę tu teoretyzować. Wiem jednak, że współżycie sąsiedzkie łatwe nie jest.
> Wiem także, że każdy z nas ma tutaj prawa i obowiązki, i staram się o tym
> pamiętać, nie utrudniając życia innym.
OK. Rozumiem, że to radio co nie chciało się ściszyć, jest przykładem
nieutrudniania życia. ;)
>> Iwonka, napisałaś jedynie o bieganiu i skakaniu. Mnie zastanowiło, że w
> tej
>> liście nie było innych, równie głośnych czynności, które mogą być bardziej
>> uporczywe np. ze względu na długość trwania, a nie tylko hałas.
> Dla nas akurat te są najgorsze, z całej gamy hałasów, które nas w tym
> mieszkaniu, gdzie przyszło nam mieszkać (już niedługo, mam nadzieję!)
> otaczają.
OK. Życzę lepszego lokum. Domku najlepiej. :)
>> I wielokrotnie otrzymuję te same odpowiedzi. Może EOT?
> Jak chcesz. :-)
Tu jest coraz milej, więc może ciągnijmy? :)
--
Pozdrawiam,
*Habeck* + Asia (28.02.2002) + Daniel (28.04.2004)
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
154. Data: 2005-06-20 14:14:06
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 13.58.05, na pl.soc.rodzina, Marchewka
napisał(a):
>>> Ja 'ostrzegam'? Skąd Ty to wziąłeś? Po prostu uważam, że jest
>>> niebezpieczne.
>> Tak jak napis "Przechodzenie pod linią wysokiego napięcia jest
>> niebezpieczne". To nie jest ostrzeżenie przecież. Albo trójkątne żółte
>> znaki z czerwoną obwódką - to tylko takie widzimisię tych, którzy je
>> postawili, prawda?
>
> To jedynie mój pogląd. Skoro go potraktowałeś jako 'ostrzeżenie'...
Komunikat lawinowy to też tylko informacja. :)
A to, że trzeba zapinać pasy, to też jedynie pogląd tych, którzy wiedzą,
czym może się skończyć ich niezapinanie.
I jeżeli mówisz dziecku (daruj sobie linię obrony, że ja dzieckiem nie
jestem), że podchodzenie do gorącego żelazka jest niebezpiecznego, to przy
okazji dodajesz, że to Twój pogląd, czy raczej ma to traktować jako
ostrzeżenie?
Sama informacja o niebezpieczeństwie niesie ze sobą ostrzeżenie. Nie musi
to być opatrzone słowem "UWAGA!".
>> Kanty ścian? Próbuję sobie wyobrazić kanty ścian i z reguły są wklęsłe.
>> Rozumiem, że chodzi Ci o futryny, drzwi, kanty mebli, itp... :)
> Nie. O kanty ścian mi chodzi. Czasmi sa tak postawione, że tworzą kąt
> prosty, do wnętrza pomieszczenia. U nas tak jest, u tych znajomych też. To,
> co Ty opisujesz, to zwykłe rogi są. :-)
Róg ma dwa końce - że tak się wyrażę. :) Nie jest to ważne dla sporu. :)
>> Na placyku
>> jest sporo rzeczy równie niebezpiecznych, a do tego kupa dzieci, które
>> trzeba szybko ominąć (i wpakować się na jakąś rurę).
> Byle nie 'starą' rurę. ;-)
35-letnią? ;)
>> I dochodzi do tego
>> jeszcze znajomość środowiska jakim jest dom, a które dziecko z wiekiem zna
>> tak dobrze, że mogłoby bez problemu biegać z zawiązanymi oczami.
> Chłopcy znajomych tak sie zatracali w tych swoich biegach, że znajomośc
> domowej topografii nic tu nie pomagała. Ale nie twierdzę, że wszystkie
> dzieci tak mają. Dzieci sąsiadów z góry b. często płaczą, właśnie w wyniku
> upadku podczas biegania. Słychać po prostu.
Iwonka, przecież na ulicy też można się potknąć. Czy aby nie chodzi Ci
raczej o hałas jaki wydają sąsiedzi przy upadku i po a nie o troskę o ich
bezpieczeństwo? :)
>> To będę się wystrzegał albo tych dobry, albo tych zwykłych? Jaki dziś
> jest?
>> :)
> Normalny, tylko poniedziałek. ;-)
Czyli zły. ;)
Na przyszłość: Nie dyskutuj z Marchewką w pn, bo się czepia jak "stara"
rura i stara panna. ;)
--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
155. Data: 2005-06-20 14:21:07
Temat: Re: Sąsiadki :-(Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w
wiadomości news:d96cgl$43e$1@inews.gazeta.pl...
> Agnieszka <a...@z...net> napisał(a):
>
> > "Stara panna" to - jak parę innych rzeczy - stan umysłu, a nie
wiek +
> > stan cywilny. Ale nie podejmuję się dyskutować, czy objawia się
> > nadwrażliwością na kombinację słów stara + panna + hipotetyczny
wiek.
>
> Dlaczego od razu "nad-"? Określenie jest chamskie, buraczaste i
> kategoryzujące. Czy 38-letnia biznesłoman zaspokajająca potrzebę
kontaktów
> damsko-męskich sypianiem z 24-letnim asystentem to stara panna? A
niezamężna
> 35-latka w stałym związku z jednym dzieckiem? A jedna moja znajoma,
lat
> obecnie circa 50, która całe życie podporządkowała specyficznemu
hobby i
> zasadniczo w związki nie bawiła się w ogóle?
Ale przeczytałaś co napisałam, czy wykazałaś się nadwrażliwością i
musiałaś, po prostu musiałaś się czepnąć? Napisałam, wydawało mi się
że wyraźnie, że jest to stan umysłu, a nie wiek + stan cywilny. Co w
tym kontekście mają prezentować sobą przytoczone przykłady? Jeżeli owe
panie nie mają "syndromu starej panny" to po prostu starymi pannami
nie są. Na szczęście mamy już takie czasy, kiedy jedynym słusznym
celem w życiu kobiety nie jest szczęśliwe (bądź nie) zamążpójście.
Moja znajoma w wieku 40+ w ogóle nie reaguje na zwrot "stara panna",
po prostu go nie zauważa. On po prostu jej nie dotyczy. Mieszka sama,
ale nie czuje się samotna ani nie ma żadnych ciągot w kierunku
"odpannienia się", nigdy ich nie miała, po prostu realizuje się w
życiu inaczej. Za to razem ze wszystkimi obgadywała pewną panią
dyrektor, która syndromem starej panny aż kipiała, a że robiła to
(pania dyrektor) w firmie i w stosunku do mężczyzn o ponad ćwierć
wieku młodszych od siebie, to było to bardzo widoczne i zwyczajnie
niesmaczne.
Nic, zupełnie nic tych dwóch osób nie łączy poza zbliżonym wiekiem. O
ile o tej drugiej zawsze z niesmakiem będę myśleć jako o właśnie
"starej pannie", o tyle o tej pierwszej w życiu tak nie pomyślałam i w
życiu by mi do głowy nie przyszło pomyśleć.
I wcale nie uważam, że jest to "chamskie, buraczaste i
kategoryzujące". Dla mnie opisuje właśnie pewien stan umysłu i tyle.
Chyba, że jest się nadwrażliwym jednak.
>
> JoP (za mąż się póki co nie wybieram, statystycznie mam spore szanse
na
> dożycie 35. roku życia)
Ale masz potrzebę tłumaczenia się z tego?
Pozdrawiam,
Agnieszka, EOTowo chyba jednak, bo latem się nieciekawie wygląda z
ranami po pazurach...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
156. Data: 2005-06-20 14:39:39
Temat: Re: Sąsiadki :-("Jolanta Pers" <j...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał(a):
> puchaty <p...@b...pl> napisał(a):
>
>> Cóż za bezmyślność - dwoje (przynajmniej) w kawalerce...
>
> Jako dziecko wychowane z rodzicami w jednym pokoju uważam, że na to
> powinien być jakiś paragraf.
i obowiazkowe szkolenia psychologiczno-pedagogiczne dla kandydatow na
rodzicow mieszkajacych w bloku.
probka komunikacji rodzicielsko-dzieciecej u moich sasiadow:
- co ty robisz?!!! co ja powiedzialam?!!!
- aaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!
- nie wolno tego ruszac!!!! do jasnej %^&^&*##@@&*!!!!!
- aaaaaaaaaa!!!!!!!! iiiiiiiii!!!!!!
- nie drzyj sie!!!!!!
a propos - sa gdzies "restauracje przyjazne bezdzietnym"?
-- kasica
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
157. Data: 2005-06-20 14:42:35
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 15.56.16, na pl.soc.rodzina, Jolanta Pers
napisał(a):
>> A ja nie o wszystkich. Tylko o niektórych - tych co to faceta nie miały. :)
> Znaczy "stara panna" = "35-letnia dziewica"?
Jeżeli _zawsze_ tak to rozumiesz...
Bo ja nie. Czasem jednak taka równość występuje, ale to nie reguła. :)
> Czyli zakonnice się łapią, a
> wystarczy się raz przespać z facetem, żeby się już nie łapać?
To nie o stan cywilny chodzi, ale o stan umysłu. O zachowanie.
>> Zapraszam. Nie ma to jak dostać po ryju od starej 35-letniej panny. ;P
> Jak zapamiętam do odpowiedniej daty, to czemu nie. (Może ustawię w
> organizerze. ;-P)
Koniecznie. Jeżeli będziesz charakterem podpadać po określenie "stara
panna" to możesz mnie walnąć dwa razy. Ba... trzy przyjmę z dumą.
>> BTW Marchewka jest samotną matką? Jeżeli tak, to przepraszam za porównanie.
> A co to miałoby do rzeczy, gdyby?
Nic - poza niefortunnym porównaniem.
> I jak zdefiniujesz samotną matkę - żyjąca w
> wolnym związku też się łapie?
A pasuje Ci do stereotypu "starej panny"?
>> I jeszcze jedno BTW - znam 20 letnie stare panny - to nie jest synonim
>> samotnej kobiety, ale pewnego rodzaju zachowania.
> 20-letnie? O pardą, nie wiedziałam, że poruszamy się w kręgach kultury
> buszmeńskiej albo średniowiecznej.
Nie ma za co przepraszać, skoro nagle zaczęłaś myśleć powyższymi
kategoriami. Jeszcze mi wyjaśnij o co chodzi z tą kulturą buszmeńską, bo
jeżeli chodzi o "średniowiecze" to rozumiem i jak na razie do kręgów tej
kultury nie wkroczyłem.
Wybacz, ale nie postrzegam tego w kategoriach stanu cywilnego, odbytych
stosunków, ale specyficznego zachowania. Tak jak określenie "blondynka",
"wieśniak" albo "słoma z butów" nie mówią o wyglądzie, ale o zachowaniu.
--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
158. Data: 2005-06-20 14:43:13
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 15.18.25, na pl.soc.rodzina, Lia napisał(a):
>>> Proszę nie przywoływać na daremno.
>> Ale można zamknąć, prawda? :)
> Kota? Można, ale i tak śmignie jak się tylko będzie chciało wejśc do
> pomieszczenia... Jak kot ma wizję to właściwie nie ma sposobu na
> powstrzymanie i okiełznanie potFora.
Dobra... A na poważnie. Da się nauczyć kota, żeby jadał tylko ze swojej
miski?
--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
159. Data: 2005-06-20 14:46:54
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 2005-06-20 16:43:13 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Habeck Colibretto* skreślił te oto słowa:
>> Kota? Można, ale i tak śmignie jak się tylko będzie chciało wejśc do
>> pomieszczenia... Jak kot ma wizję to właściwie nie ma sposobu na
>> powstrzymanie i okiełznanie potFora.
> Dobra... A na poważnie. Da się nauczyć kota, żeby jadał tylko ze swojej
> miski?
Dopóki wie, że na niego patrzysz, może udawać że się nauczył. Serio.
--
Lia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
160. Data: 2005-06-20 14:53:32
Temat: Re: Sąsiadki :-(Dnia 20.06.2005, o godzinie 16.46.54, na pl.soc.rodzina, Lia napisał(a):
>>> Kota? Można, ale i tak śmignie jak się tylko będzie chciało wejśc do
>>> pomieszczenia... Jak kot ma wizję to właściwie nie ma sposobu na
>>> powstrzymanie i okiełznanie potFora.
>> Dobra... A na poważnie. Da się nauczyć kota, żeby jadał tylko ze swojej
>> miski?
> Dopóki wie, że na niego patrzysz, może udawać że się nauczył. Serio.
Ale z pieskiem już się da. :)
I z dzieckiem. ;)
--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |