« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-03-26 00:24:43
Temat: Re: Skąd wziąć dzieci?
Użytkownik "Duch" <n...@n...com> napisał w wiadomości
news:dvs14b$iaj$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Sky" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:dv6fvu$f7q$1@news.onet.pl...
>
> Bardzo ciekawe, szkoda ze nie pusciłeś tego na psychologie.
> Pozdrawiam,
> Duch
Nie ma problema! ;)
---------------
Jeszcze nigdy w niemieckiej historii piramida demograficzna nie była tak
postawiona na głowie
W Niemczech stały się dobrem nader rzadkim, rodzi się ich coraz mniej. Ma to
wpływ nie tylko na finansowe zabezpieczenie przyszłości. Społeczeństwo, w
którym zanika rodzina, a dzieci czują się osamotnione, oducza się miłości.
Zawsze w porze obiadowej czeka przed bramą szkoły im. Sophie Barat w
Hamburgu, jednej z najlepszych w landzie, na swojego syna. (. ) Dziś stoi w
mżącym deszczu. Wreszcie spostrzega swą latorośl. Odgarnia mu włosy z
twarzy, patrzy pytająco. Chłopak nie spieszy się. "Mamo - mówi w
końcu -odpręż się, dostałem piątkę".
Wsiadają do samochodu, przez migające wycieraczki na jej twarzy widać
szczęście. Za chwilę jednak powraca spojrzenie zagonionej kobiety. Nie ma
czasu do stracenia. Szybko do domu, do książek. Czekają następne zadania.
Takie matki są wszędzie. Dobre, pełne lęku, nadmiernie troskliwe. Matki,
które zapełniają terminarz swych pociech niczym sekretarki szefów zarządu
firmy.
Owe odbierane ze szkół dzieci to rzeczywiście czołowe siły. Mają uratować
ojczyznę. To one będą poszukiwane przypuszczalnie już od 2012 roku i będzie
ich za mało. W dłuższej perspektywie zabraknie milionów z nich - gdy całe
pokolenie przejdzie na emeryturę.
Tym dzieciom musi się powieść, za wszelką cenę. Z pomocą prywatnych
nauczycieli angielskiego i trenerów hokeja przygotowywane są do maratonu
życia. Przetrwają go tylko ci, którzy są w najlepszej formie. W
rzeczywistości jest to obraz żałosny: ci młodzi uosabiają ostatnią nadzieję
zniszczonego od wewnątrz społeczeństwa, które pod koniec lat 60. zdecydowało
się ograniczyć młode pokolenie do minimum.
"Minimum" to tytuł nowej książki Franka Schirrmachera, współwydawcy
dziennika "Frankfurter Allgemeiner Zeitung". Książka jest kontynuacją
szokującego demograficznego bestsellera "Das Methusalem-Komplott" (Spisek
Matuzalema). Opisuje psychiczne i socjologiczne skutki katastrofy, która już
dawno się zaczęła. "Pełnego jej rozmiaru nie da się jeszcze oszacować".
Wiadomo jednak tyle, że uczniowie siedzący dziś w szkolnych ławkach w
przyszłości będą musieli wyżywić nie tylko swoje dzieci oraz być może
wspierać własnych rodziców, ale także wielu, wielu innych starych ludzi. To
obciążenie większe niż mogą unieść.
Jeszcze nigdy w niemieckiej historii piramida demograficzna nie była tak
postawiona na głowie. W pewnym momencie liczba starych przewyższy liczbę
młodych - czegoś takiego nie było nawet w czasach zarazy ani po zakończeniu
wojen światowych. (.)
Codziennie słychać, jak rozdziera się sieć socjalna, oczko po oczku. "Do
roku 2016 renty i emerytury nie będą podwyższane" - to doniesienie z
ostatniego tygodnia. Kasy są puste, pieniądze przejedzone przez dominującą
obecnie powojenną generację.
W prawie żadnym innym kraju w Europie nie rodzi się tak mało dzieci, jak w
Niemczech: wskaźnik dzietności wynosi tylko 1,3 na jedną kobietę, podczas
gdy we Francji 1,9, w Wielkiej Brytanii 1,7, a dla porównania w USA - 2,1.
Jeszcze w 1980 r. matki wydawały na świat pierwsze dziecko w wieku 25 lat i
z biologicznego punktu widzenia miały czas na dalsze potomstwo. Dziś kobiety
zaczynają pragnąć szczęścia macierzyństwa przeważnie w wieku 30 lat i często
zostaje ono zorganizowane niczym wyprawa wojenna między dwoma etapami
kariery. Dzieci są teraz planowane, jak nigdy dotąd w historii ludzkości.
Musi im się udać. Te, które rodzą się teraz, z dużym prawdopodobieństwem
pozostaną jedynakami. Ich matki i ojcowie postawili wszystko na jedną kartę
i musi ona wygrać.
Trzydzieści procent absolwentek szkół wyższych "przygodzie zwanej dzieckiem"
mówi: nie. U starszych mężczyzn wygląda to podobnie. Strajkowi "porodowemu"
kobiet towarzyszy strajk "zapłodnieniowy" mężczyzn oraz wspólny strajk w
dziedzinie zawierania małżeństw.
Dzieci utożsamiane są z utrudnieniem indywidualnego planowania życia. (.)
Model: każdy dla siebie, zapatrzony we własny pępek, stał się kulturą
wiodącą. Logiczne, że coś musiało odpaść, coś, co wcześniej w oczywisty
sposób miało związek z rozwojem osobowości. Właśnie rodzina.
Pokolenie stawiające na przyjemność i konsumpcję jest elastyczne, jeśli
chodzi o argumenty. Według ministerstwa ds. rodziny (.) wielu doszło już do
tego, że nie czuje się na siłach podołać wychowywaniu potomstwa. Mówiąc
jasno, nasze społeczeństwo jest na drodze do oduczenia się postępowania z
dziećmi. (.)
Wsparcia instytucji pomocy socjalno-pedagogicznej wymagało w 2004 r. w sumie
45,2 tys. rodzin ze 101,1 tys. dzieci i młodzieży - o osiem procent więcej
niż w roku ubiegłym. (.) Rośnie również liczba rodzin z problemami
spowodowanymi biedą i trudną sytuacją życiową.
Ale problemy z potomstwem mają także ludzie na drugim krańcu społecznego
spektrum. Matki z wyższej klasy średniej po urodzenia dziecka zwracają się o
porady do placówek specjalistycznych. (.) Terapeutka Sabine Kirsch mówi:
"Wiedzą wszystko o wychowaniu i badaniach mózgu, chcą dla swojego dziecka
bardzo dużo i żyją w ogromnym napięciu". Na malców, którzy dziś przychodzą
na świat, otoczenie i ich rodzice patrzą jak na pozaziemskich przybyszów.
(.)
Do terapeutki z Monachium, Gabrieli von Winda leczącej dorosłych,
zdenerwowane matki coraz częściej przyprowadzają swoje pociechy. "Niejako do
naprawy" - ponieważ podobno nie potrafią się one odprężyć. Rosnąca liczba
dzieci cierpi na zaburzenia ruchowe i koordynacji, a także, już w wieku
przedszkolnym, na bóle głowy. Około 20 procent ma nadwagę - to ponad dwa
razy więcej niż pod koniec lat 80. Prawie 27 procent wykazuje zaburzenia
zachowania - donosi pismo lekarskie "Deutsches Ärzteblatt".
Psycholog dziecięcy z Hanoweru, Wolfgang Bergmann w swojej książce "Drama
des modernen Kindes" (Dramat współczesnego dziecka) analizuje przyczyny
zespołu deficytu uwagi połączonego z nadruchliwością, anoreksji i
samookaleczeń, zaburzeń dziecięcych, które jego zdaniem przybierają
gwałtownie na sile. Niemiecka rodzina jest w złym stanie. Przede wszystkim
rodzice jedynaka chcą, by był on dla otoczenia dowodem, że rodzina jest
szczęśliwa i doskonale funkcjonuje. Jest to molestowanie w dobrych
zamiarach, taki "dobrobytowy" wariant zaniedbywania z ignorancji.
(.) Starzejące się społeczeństwo próbuje wyhodować cudowne dzieci, w smutnej
świadomości, że brakuje czegoś, co jest decydujące dla życia, a przepadło
gdzieś po drodze. Społeczeństwo zachodnie spogląda wówczas na tureckie
dzielnice miasta, jak berliński Kreuzberg, czy na grillowe trawniki w
Tiergarten. I wie już, co to było: duża rodzina. (.)
Nie chodzi przy tym tylko o deficytowe zasoby, jakimi stały się dzieci.
Chodzi również o zasoby określane słowem "miłość". To jedno z najbardziej
zadziwiających odkryć książki Schirrmachera: "Potrzebujemy pewnego minimum
powiększających się rodzin, aby bezinteresowność, jaka jest w nich
rozwijana, stała się odczuwalna w społeczeństwie". I jeszcze: "Być może
jesteśmy w trakcie tworzenia społeczeństwa, w którym coraz więcej ludzi jest
niezdolnych do miłości i troski o dzieci i krewnych".
Nie jest to język romantycznych iluzji, lecz instynktu samozachowawczego,
biologii! Właśnie rodzina - ta najbardziej wytrzymała forma, potrzebna dla
przeżycia gatunku została rozbita przez naszą generację wyżu demograficznego
lat 50. Pozbawiliśmy się własnych podstaw życia.
Jeszcze w latach 60. posiadanie trojga i więcej dzieci było czymś normalnym.
Jednak w końcu tej dekady kolidowało to już z prestiżem społecznym. Duże
rodziny coraz bardziej przestawały być "trendy". W dobrym guście była dobrze
zarabiająca, bezdzietna parka, która mogła pozwolić sobie na to wszystko, co
akurat było na topie i co jej wpadło w oko, nakręcając przy tym boom
gospodarczy. Dla młodych Niemców, jacy kształtowali wówczas klimat
społeczny, bezdzietność stanowiła najbardziej kuszącą opcję. (.) Potem model
unikania dzieci został przekazany następnemu pokoleniu, które ma ich jeszcze
mniej, bo jak dowiedziono, potrzeba dzieci, żeby zachęcić do ich posiadania.
Walka przeciwko mieszczańskiej rodzinie jest u nas zakotwiczona mocno w
kodzie kulturowym. (.) Komuna 1 głosiła w 1967 r., że mała mieszczańska
rodzina to źródło wszelkiego zła, bastion uciemiężenia, zaprzeczenie
instynktów i wylęgarnia małych nazistów. Z pewnością rodzenie dzieci
nadużywane było we wszystkich czasach jako narzędzie zbrojeń. Narody
potrzebują żołnierzy, potrzebne im mięso armatnie. Także u nazistów ten
rodzaj polityki rodzinnej stanowił element codziennej propagandy. (.)
Członkowie Komuny 1, skupionej wokół Rainera Langhansa i Fritza Teufela
(czołowych postaci ruchu studenckiego 1967 r. - przyp. Onet) wyciągnęli z
tego błędny wniosek. Powiedzieli: nigdy więcej rodziny, nigdy więcej
Niemiec! Chcieli zrewolucjonizować społeczeństwo w jego najgłębszej sferze,
zlikwidować własność, zwalczyć egoizm i żyć w wolności, równości i
braterstwie.
Ale jak żyć w braterstwie bez braci? Podstawowe wyposażenie - takie atrybuty
człowieka, jak umiejętność dawania i brania, odpowiedzialność, zdolność do
poświęcenia i pomocy, można wykształcić tylko w rodzinie. Komuna 1 i
późniejsze wspólnoty manipulowały przy nowym modelu, mianowicie "rodzinie
opartej na sympatii". (.) Wiadomo, co stało się z tymi "rodzinami": rozpadły
się. (.)
Społeczeństwo ulega atomizacji. Rodzina bowiem potrzebuje przede wszystkim
trwałości. Tylko ona gwarantuje dogłębne wzajemne zaufanie jej członków. We
współczesnym społeczeństwie, gdzie rozwody są na porządku dziennym i wszyscy
mają zawsze wiele możliwości, trudno jest wygenerować ten cementujący
związki kapitał. Tylko co drugiemu małżeństwu z dużego miasta udaje się w
ogóle przetrwać. Przybywa dzieci z rozbitych rodzin i w coraz większym
stopniu stają się one obiektem troski urzędów socjalnych oraz władz
szkolnych.
W dzisiejszym świecie "minimum" bycie dzieckiem stało się piekielnie trudne.
(.) Coraz częściej jest ono tylko ryzykiem w utrzymaniu lub "zakładnikiem"
ekonomicznym. (.) Dzieci z rodzin rozwiedzionych mają większe trudności z
nauką, nawiązywaniem kontaktów, przejawiają skłonność do narkotyków i
popełniania przestępstw. A ponieważ dorastają najczęściej bez ojców, wzorów
osobowych szukają na ulicy. (.)
Często jedynymi, które wydają się w miarę normalne i dają jakieś oparcie, są
wzorowe rodziny z filmów telewizyjnych. Jednak rzeczywiste modele ról
prezentowane przez gwiazdy showbiznesu są nie do pojęcia. Madonna, ikona
współczesnej kobiety, demonstrowała w swoim czasie postawę, że ojcowie nie
są już potrzebni do wychowywania dzieci. Po zapłodnieniu przez trenera
fitnessu odprawiła go z kwitkiem na siedmiocyfrową sumę w dolarach. (.)
Dzieci mają jednak ekstrawagancki gust w naszym naznaczonym słabymi więzami
społeczeństwie. Chcą mieć rodzinę. Tak dużą, jak to możliwe. (.)
Wydaje się, że także dla SPD rodzina przestała być represyjnym,
mieszczańskim piekłem. Stanowi ze wszech miar pożądany stan, szczególnie
tam, gdzie państwo nie może wywiązać się już ze swych przyrzeczeń opieki i
zaopatrzenia. Nie ma to jak rodziny, w których wychowuje się dzieci i
pielęgnuje dziadków. Teraz wszystkie partie jednocześnie próbują prowadzić
politykę prorodzinną. Kraj potrzebuje dzieci! (.)
--
Polecam: www.niebianska.republika.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2006-03-26 12:48:21
Temat: Re: Skąd wziąć dzieci?
Użytkownik "Sky" <s...@o...pl> napisał w wiadomości
news:e04n04$6fd$1@news.onet.pl...
> Takie matki są wszędzie. Dobre, pełne lęku, nadmiernie troskliwe. Matki,
> które zapełniają terminarz swych pociech niczym sekretarki szefów zarządu
> firmy.
I które sprawują rząd dusz. Uważają, że w zamian za ich troskliwość należy
się
im pełnia władzy . I biorą tę władzę w swoje ręce bez wiedzy i zgody tych,
którym tak się rzekomo podporządkowują.
.........
> Tym dzieciom musi się powieść, za wszelką cenę. Z pomocą prywatnych
> nauczycieli angielskiego i trenerów hokeja przygotowywane są do maratonu
> życia. Przetrwają go tylko ci, którzy są w najlepszej formie.
Matki dbają głównie o stronę materialną dzieci stwarzajać złudzenie, że
dbają
o ich rozwój duchowy. Duch jest ich bardzo słabą stroną w przeciwieństwie do
emocji, którymi manipulują znakomicie. Materializm i manipulacja to domeny
kobiet.
> W rzeczywistości jest to obraz żałosny: ci młodzi uosabiają ostatnią
> nadzieję
> zniszczonego od wewnątrz społeczeństwa, które pod koniec lat 60.
> zdecydowało
> się ograniczyć młode pokolenie do minimum.
W dzieciach była i jest nadzieja na uratowanie ludzkości. Jezeli
społeczeństwo
pozbawia się dobrowolnie dzieci traci nadzieję na przetrwanie. Dzieci są
motorem
napędowym zmian świadomości społeczeństw i ludzkości. To one stwarzają
starym szansę na wyrwanie się z niszczycielskiego koła przemocy
.....................
> Codziennie słychać, jak rozdziera się sieć socjalna, oczko po oczku. "Do
> roku 2016 renty i emerytury nie będą podwyższane" - to doniesienie z
> ostatniego tygodnia. Kasy są puste, pieniądze przejedzone przez dominującą
> obecnie powojenną generację.
I bardzo dobrze. Państwo uzależnionych socjalnie musi upaść. Kazdy musi
zadbać
indywidualnie o samego siebie a nie patrzec na innych i wyciągać ręce po
pomoc.
Każdy samodzielnie musi podejmować decyzje o własnym bezpieczenstwie i
przyszłości.
.............................
> Jeszcze w 1980 r. matki wydawały na świat pierwsze dziecko w wieku 25 lat
> i
> z biologicznego punktu widzenia miały czas na dalsze potomstwo. Dziś
> kobiety
> zaczynają pragnąć szczęścia macierzyństwa przeważnie w wieku 30 lat i
> często
> zostaje ono zorganizowane niczym wyprawa wojenna między dwoma etapami
> kariery. Dzieci są teraz planowane, jak nigdy dotąd w historii ludzkości.
> Musi im się udać. Te, które rodzą się teraz, z dużym prawdopodobieństwem
> pozostaną jedynakami. Ich matki i ojcowie postawili wszystko na jedną
> kartę
> i musi ona wygrać.
Materializm a najczystszej formie. I jak perfidny, rzekomo w interesie
dziecka, a
tak naprawde we własnym interesie, by niczego nie ryzykować.
.......................
> Dzieci utożsamiane są z utrudnieniem indywidualnego planowania życia. (.)
> Model: każdy dla siebie, zapatrzony we własny pępek, stał się kulturą
> wiodącą. Logiczne, że coś musiało odpaść, coś, co wcześniej w oczywisty
> sposób miało związek z rozwojem osobowości. Właśnie rodzina.
Rodzina stwarza szansę na wyzwolenie z matriarchatu, a kobieta zasmakowawszy
dominacji nad mężczyzną nie chce z tej dominacji zrezygnować. Jest bardzo
zachowawcza i przez to bardo niebezpieczna dla gatunku. Jest materialistką
handlującą seksem. Trzeba ją z tego wyzwolić by nie zniszczyła wszystkiego.
> Pokolenie stawiające na przyjemność i konsumpcję jest elastyczne, jeśli
> chodzi o argumenty. Według ministerstwa ds. rodziny (.) wielu doszło już
> do
> tego, że nie czuje się na siłach podołać wychowywaniu potomstwa.
Człowiek jest tak potężny w swoim umyśle, ze jest w stanie wymyślić rowniez
doskonałe oszustwa, które zaciemniają obraz spraw, ich istotę. A kobietczymi
to w sposób szczególnie niebezpieczny i perfidny.
> Ale problemy z potomstwem mają także ludzie na drugim krańcu społecznego
> spektrum. Matki z wyższej klasy średniej po urodzenia dziecka zwracają się
> o
> porady do placówek specjalistycznych. (.) Terapeutka Sabine Kirsch mówi:
> "Wiedzą wszystko o wychowaniu i badaniach mózgu, chcą dla swojego dziecka
> bardzo dużo i żyją w ogromnym napięciu". (.)
Ale zapominają o tym, zeby nauczyc sie wsluchiwac w glos dziecka. Glos,
ktory
jest glosem potrzeb dziecka, potrzeb emocjonalnych. Tego nie nauczyli nas
nasi
rodzice, a rodzicow nie nauczyli dziadowie. Bo po prostu nie wiedzieli jak
to
robic i nie wiedzieli czego oczekuja dzieci.
> naprawy" - ponieważ podobno nie potrafią się one odprężyć. Rosnąca liczba
> dzieci cierpi na zaburzenia ruchowe i koordynacji, a także, już w wieku
> przedszkolnym, na bóle głowy. Około 20 procent ma nadwagę - to ponad dwa
> razy więcej niż pod koniec lat 80. Prawie 27 procent wykazuje zaburzenia
> zachowania - donosi pismo lekarskie "Deutsches Ärzteblatt".
Wszystko z powodu zaburzeń emocjonalnych prowokowanych przez matki, ktore
nie czujac sie wartosciowymi (czytaj na temat: prostytucja małżenska)
kompensują
sobie tę niedogodność podporządkowując sobie dzieci, uzależniają dzieci od
siebie.
> rodzice jedynaka chcą, by był on dla otoczenia dowodem, że rodzina jest
> szczęśliwa i doskonale funkcjonuje. Jest to molestowanie w dobrych
> zamiarach, taki "dobrobytowy" wariant zaniedbywania z ignorancji.
Matki molestują bezwzględniej niż ojcowie. I znęcają się emocjonalnie
znacznie
bardziej uzależniając dzieci od siebie. I co gorsza wykorzystuja w tym celu
sferę
seksualną.
...............
> Nie jest to język romantycznych iluzji, lecz instynktu samozachowawczego,
> biologii! Właśnie rodzina - ta najbardziej wytrzymała forma, potrzebna dla
> przeżycia gatunku została rozbita przez naszą generację wyżu
> demograficznego
> lat 50. Pozbawiliśmy się własnych podstaw życia.
Przemoc emocjonalna stosowana przez kobiety wobec swoich nbajblizszych
mozna pokonac tylko przemoca polegajaca na wskazaniu kobiecie czego sie
dopuszcza w rodzinie. Kazirodztwo emocjonalne i manipulacja emocjami to
najgorsze formy uzalezniania. Kobieta zdobyla wladze uzywajac do tego celu
seksu
i nie chce z tej władzy zrezygnowac bo obawia sie, ze wszystko wymknie sie
jej
spod kontroli, ze bedzie musiala byc autentycznie odpowiedzialna za swoje
wytwory
czyli dzieci. Dlatego stwarza materialna iluzje opieki.
..........
> Walka przeciwko mieszczańskiej rodzinie jest u nas zakotwiczona mocno w
> kodzie kulturowym. (.) Komuna 1 głosiła w 1967 r., że mała mieszczańska
> rodzina to źródło wszelkiego zła, bastion uciemiężenia, zaprzeczenie
> instynktów i wylęgarnia małych nazistów. Z pewnością rodzenie dzieci
> nadużywane było we wszystkich czasach jako narzędzie zbrojeń. Narody
> potrzebują żołnierzy, potrzebne im mięso armatnie. Także u nazistów ten
> rodzaj polityki rodzinnej stanowił element codziennej propagandy. (.)
Polecam przeczytac książkę "Bóg i Kobieta" Georga Baudlera. Można ją
znaleźć na mojej stronie www.geocities.com/Athens/Forum/5921 . Zapraszam
> Członkowie Komuny 1, skupionej wokół Rainera Langhansa i Fritza Teufela
> (czołowych postaci ruchu studenckiego 1967 r. - przyp. Onet) wyciągnęli z
> tego błędny wniosek. Powiedzieli: nigdy więcej rodziny, nigdy więcej
> Niemiec! Chcieli zrewolucjonizować społeczeństwo w jego najgłębszej
> sferze,
> zlikwidować własność, zwalczyć egoizm i żyć w wolności, równości i
> braterstwie.
Można to wszystko zbudować ale najpierw trzeba wyzwolić kobiete z seksualnej
niewoli, w ktora zapedzila sie nieswiadomie sama.
> Ale jak żyć w braterstwie bez braci? Podstawowe wyposażenie - takie
> atrybuty
> człowieka, jak umiejętność dawania i brania, odpowiedzialność, zdolność do
> poświęcenia i pomocy, można wykształcić tylko w rodzinie. Komuna 1 i
> późniejsze wspólnoty manipulowały przy nowym modelu, mianowicie "rodzinie
> opartej na sympatii". (.) Wiadomo, co stało się z tymi "rodzinami":
> rozpadły
> się. (.)
Rodzina musi byc oparta na bezwzględnym zaufaniu, szacunku wzajemnym, a
przede
wszystkim na szacunku rodzicow do dzieci. Nie ma zadnej roznicy miedzy
dziecmi
i doroslymi. Szanuj bliźniego swego jak siebie samego to pierwsze i jedyne
przykazanie.
Jezeli tego nie zrozumie sie to nie zrozumie sie jakie bledy popelniaja
rodzice w
stosunku do dzieci.
> Społeczeństwo ulega atomizacji.
To akurat dobrze. Bo dopoki wszyscy maja wglad w sprawy innych i moga
wplywac na te indywidualne doswiadczenia dopoty nie ma szans na pokonanie
zbiorowej nieswiadomosci tego jak byc powinno. Jezeli pozwoli sie ludziom
prowadzic indywidualne eksperymenty to wowczas znajdzie sie sposob na
wyzwolenie czlowieka z zakletego kregu przemocy.
> W dzisiejszym świecie "minimum" bycie dzieckiem stało się piekielnie
> trudne.
> (.) Coraz częściej jest ono tylko ryzykiem w utrzymaniu lub
> "zakładnikiem"
> ekonomicznym. (.) Dzieci z rodzin rozwiedzionych mają większe trudności z
> nauką, nawiązywaniem kontaktów, przejawiają skłonność do narkotyków i
> popełniania przestępstw. A ponieważ dorastają najczęściej bez ojców,
> wzorów
> osobowych szukają na ulicy. (.)
I tak bedzie dopoty dopoki kobieta bedzie rzadzic i dzielic wykorzystujac do
tego celu seks. Cierpi z powodu braku poczucia wlasnej wartosci i oddzialuje
na
mezczyzne podporzadkowujac go sobie przez kupczenie wlasnym cialem, seksem.
Robi to rowniez w stosunku do synow a gotowa jest przehandlowac corke byle
tylko utrzymac wladze.
Pozdrawiam
LeoTar
> --
> Polecam: www.niebianska.republika.pl
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |