Data: 2018-10-25 21:21:07
Temat: Re: To.
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Stokrotka <o...@i...pl> wrote:
>
> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:5bd05530$0$520$65785112@news.neostrada.pl...
>> Stokrotka <o...@i...pl> wrote:
>>>
>>>
>>>> Mój sąsiad ma kawałek lasu przy wyjeździe z tzw. działek rekreacyjnych i
>>>> notorycznie po weekendzie znajduje tam worki ze śmieciami. Kilka razy
>>>> założył rekawiczki i zadał sobie niezbyt przyjemny trud przejrzenia
>>>> tego.
>>>> W
>>>> kilku przypadkach znalazł korespondencję - z kieleckimi i podkieleckimi
>>>> adresami - obfotografował sprawę, po czym ponownie zebrał śmieci w worki
>>>> i
>>>> pofatygował się pod te adresy. Nie, nie robił awantur. Po prostu wysypał
>>>> śmieci pod drzwiami ich właścicieli.
>>>
>>>
>>> Dużo za dużo roboty.
>>>
>>
>> Ale śmieci już się nie pojawiają!
>> To się nazywa skuteczność. Oczywiście Ty byś je wolała latami tylko
>> sprzątać po brudasach?
>> A nie, Ty przecież w bloku mieszkasz i nie wiesz, co to własny kawałek
>> ziemi.
>
> Co do spszątania, to dawniej, za komuny, miastowe dzieci jesiesienią,
> gdy wiejskie dzieci pracowały pomagając pszy wykopkah ziemniaka,
> miastowe dzieci łaziły z kijkami po lesie i spszątały.
> Uważam, że to był bardzo dobry, zdrowy dla dzieci zwyczaj,
To był paskudny, niepedagogiczny, niebezpieczny i bezprawny ,,zwyczaj" -
jako nauczycielka i jako rodzic zawsze byłam przeciw niemu.
Jako nauczycielka matematyki - uważałam takie marnowanie czasu (przepadanie
lekcji) za niedopuszczalne, zwłaszcza wobec słabszych uczniów, którzy
najbardziej na tym tracili. Demoralizacja nauczycieli poprzez takie
nieformalne ,,wolne" też była dla mnie oczywista - nauczyciele mieli i nadal
mają o wiele za dużo ustawowego wolnego (ferie świąteczne i zimowe, letnie
wakacje, Dzień Nauczyciela), do czego jeszcze dochodziły tzw. zielone i
białe szkoły, podczas których jakakolwiek sensowna praca dydaktyczna była
fikcją. W dodatku takie wyjazdy były (z powodu ograniczonej opieki oraz
niemożliwości jej nalezytego sprawowania całodobowo) niebezpieczne, o czym
świadczą przykre przypadki i wypadki, nawet śmiertelne, zdarzające się co
jakiś czas i szeroko komentowane w mediach.
Wracając do sprzatania śmieci przez dzieci - też uważam i uważałam je za
niedopuszczalne, gdyż tym powinna się zajmować gmina i nadleśnictwo,
dysponując odpowiednimi środkami finansowymi i technicznymi. Dzieciom
dawano tylko worki, bez zapewnienia np. rękawiczek - a poza tym i tak to
byłoby niewystarczające zabezpieczenie, bo w przypadku niebezpiecznych
(chemikalia, opakowania po lekach lub odpady z krwią) czy ostrych
przedmiotów... Lepiej nie myśleć. Oprócz tego to sprzątanie zwykle odbywało
się w lesie wzdłuż dróg, aby dzieci mogły przy drodze zostawić napełnione
śmieciami worki. Tym samym dochodziło następne niebezpieczeństwo - ruch
samochodowy. Wiadomo, co to znaczy - rozproszona klasa w lesie, nauczyciel
niemogący każdego z osobna dopilnować. A wiadomo, co dzieci potrafią lub,
co gorsza, czego NIE potrafią (przewidzieć skutków i sytuacji przy drodze -
potrącenia, a nawet porwania chwilowo samotnego dziecka przez
przejeżdżającego pedofila).
> bo tuż pszed zasmogowaną jesienią i zimą istatnie się dotleniły.
Od dotlenienia nie jest czas lekcji matematyki ani historii, tylko ew. wf -
a przede wszystkim od tego są rodzice i zajęcia pozaszkolne.
> Trawło to corocznie około tygodnia.
> Uważam, że ramah dbałości o młode pokolenie zwyczaj powinien powrucić.
Nie. Używanie dzieci do prac, od których są odpowiednie służby mające
doświadczenie i stosowne wyposazenie jest bezprawne. Kiedy moje dzieci
przybiegały ze szkoły z wiadomością, że ,,jutro sprzątamy las!" - następnego
dnia dzwoniłam do dyrekcji, że nie wyrażam zgody na ich udział w tym oraz
aby zapewniono im opiekę w szkole lub że nie przyjdą w ogóle i mają mieć tę
nieobecność usprawiedliwioną, bo w przeciwnym wypadku zawiadomię
odpowiednie organy o bezprawnym wykorzystaniu dzieci do prac
niebezpiecznych.
Sama jako nauczyciel też zawsze odmawiałam uczestniczenia w tej farsie a
zarówno w ,,sprzątaniu lasu", jak i w tych wszystkich kolorowych szkołach.
Co do tych ostatnich - pamiętam, jak w mojej ostatniej pracy na wywiadówce
rodzice spytali mnie, dlaczego jako wychowawczyni odmówiłam takiego
wyjazdu. Odpowiedziałam zgodnie z faktami, że mój zakres obowiązków jako
nauczyciela matematyki i jako wychowawcy nie zawiera pracy i zapewniania
opieki uczniom poza terenem szkoły w godzinach nocnych, a na rodzicielskie
miny zapytałam o chętnych do opieki nad dwojgiem moich małych dzieci przez
te dwa tygodnie, kiedy mnie nie bedzie, bo będę z ich dziećmi.
Chętnych nie było.
>
> A blokersi , wbrew pozorom mają czasem kawełek ziemi typu działka
> pracownicza, standardowo zwykle 3 ary.
> (1 ar = 10m x 10 m czyli 100 m kwadratowych, czyli 1/100 ha)
>
No to już widzę, jak godzą się na zaśmiecanie im tych skrawków.
--
XL
|