Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia Zawartość kofeiny w kawie

Grupy

Szukaj w grupach

 

Zawartość kofeiny w kawie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 33


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2015-01-05 08:54:39

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: bbjk <a...@b...cc> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-01-04 o 17:06, Jarosław Sokołowski pisze:

> Jeśli jest to frappé, to nie tylko popatrzeć, ale i wypić można. Niech
> i nawet lody waniliowe tam będą, nie tylko śmietanowa czapa.

No i tutaj pojawia się słynna skądinąd kwestia smaku. Dla mnie dodatek
dowolnej tłustości do kawy ją psuje. Tak, jak niektórym smak herbaty
dodatek masła z mleka jaka. Ale oczywiście wiem, że wiele osób tak lubi,
a nawet dla niektórych nie istnieje kawa bez mleka, czy śmietanki.

>Nawet mógłbym się przed piciem dać okutać w te czarne zawoje
> -- bo może dobrze brać te wypróbowane
> tuareskie sposoby na upał w całości, inaczej będą mało skuteczne.

Albo jeszcze bardziej twarzowe:
http://www.completemorocco.com/wp-content/uploads/20
11/01/Touareg-Guardians-of-the-dunes-1024x768.jpg

> Tak piszą po internetach. Ale ja uważam, że dobre w ogóle, nie tylko
> jako lekarstwo. Warto spróbować całkiem na trzeźwo, również z długim
> okresem "en-pi". Nie mówię, że akurat każdemu to musi pasować.

Znam kawę z cytryną, ale wolę bez. Kawę bez niczego, a cytryna
ewentualnie do innych napitków, najchętniej zimnych, ale to w innej
porze roku.

> Rum z kawą albo z herbatą. Do herbaty najlepszy czarny, do kawy może
> być choćby srebrny. Herbata przy tym od kawy bardziej oczywista.
> Oczywista do tego stopnia, że w cenniku jednego z tatrzańskich
> schronisk, jeszcze z czasów C.K. Monarchii, znalazłem pozycję (po
> prostu) "Herbata" i zaraz po niej "Herbata bez rumu" -- nieco tańsza
> od tej pierwszej.

Teraz to się nazywa herbatą po góralsku, a ta góralskość jest mniej lub
bardziej ochrzczona, to w knajpach. A po domach faktycznie krzepka.

> Rum z cytryną -- to dopiero jest połączenie kanoniczne! Czyli grog.
> Grog, który uratował przed szkorbutem tysiące marynarzy.

O, grog jest dobry na mróz.

> św. Jan Nepomucen zrzucony z mostu Karola do rzeki.

Abstrahując od napitków i losu JN, uwielbiam czeskie namostowe Nepomuki.
Nasze zresztą też.

>Koniaku? Do grogu
> koniaku?! Nie żebym od razu rwał się dawać komuś za to w pysk, ale to
> jednak rum ma być!

A koniak do czego? ;)

> Doceniać stołu uciechy -- rzecz mi bliska. Samoloty śmigające przez
> nieba przestwór -- też sobię cenię. Lecz wszystko to mało, bym chciał
> tylko dla porannej kawy lecieć nad Adriatyk, a potem znów gnać, by
> obiadowego indyka zjeść gdzieś w Maladze. Jak za oknem mróz, gdy zimny
> wiatr wieje, to nic mi po naparstku kawy, garści oliwek i krewetkach.

Sorry, taki mamy klimat.
Ale ja i tak chętnie spędziłabym zimę tam, gdzie cytryna dojrzewa.

> Coś by wtedy bardziej treściwego zjeść, herbatą popić mocną i gorącą.
> A i wódki trochę nie zawadzi, jeśli rumu nie stało.

W tym miejscu podpisujemy protokół rozbieżności, jako że wódki nie
tykam. Ale kusztyczek konaku? Hm, kto to wie...
--
B.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2015-01-05 20:18:57

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> Jeśli jest to frappé, to nie tylko popatrzeć, ale i wypić można.
>> Niech i nawet lody waniliowe tam będą, nie tylko śmietanowa czapa.
>
> No i tutaj pojawia się słynna skądinąd kwestia smaku. Dla mnie
> dodatek dowolnej tłustości do kawy ją psuje.

A dodatek kawy do czegoś, w tym i do tłustości? Weźmy taką kawę
w torcie, w kremach i masach do niego, czy do innych ciast. Ja
myślę, że dodatek kawy ich nie psuje. Frappé zaliczam do takich
przypadków -- bardziej odpowiednik szarlotki, niż małego espresso.

> Tak, jak niektórym smak herbaty dodatek masła z mleka jaka. Ale
> oczywiście wiem, że wiele osób tak lubi, a nawet dla niektórych
> nie istnieje kawa bez mleka, czy śmietanki.

Czy aż tak? Tak samo? Mnie się wydaje, że herbata z masłem jaka, to
potrawa całkiem inna, niż to, co znamy. Nie polega ona na zaparzeniu
torebki liptona i dodaniu kosteczki masła podsuniętej na talerzyku
razem z kostkami cukru, by każdy mógł doprawić napar wedle uznania.
Nie piłem herbaty z masłem. Zajrzałem do lokalnej biedronki -- nie
mają tam przetworów z mleka jaka, więc szybko nie spróbuję. Ale może
bym polubił, kto wie. Na pewno jednak nie w charakterze opcjonalnego
dodatku, tak jak to białe do kawy ("może tym razem skusze się na
odrobine mleka").

> Znam kawę z cytryną, ale wolę bez. Kawę bez niczego, a cytryna
> ewentualnie do innych napitków, najchętniej zimnych, ale to
> w innej porze roku.

Nie zastanawiałem się jaką wolę. Z cytryną piję rzadko, bo rzadko
taką gdzieś proponują. A samemu robić mi się nie chce. Jeśli nawet,
to o cytrynie zapominam, lub po prostu jej nie mam na stanie. Ale
teraz inna myśl mi przyszła do głowy -- jaka jest sezonowość kawy, do
jakich pór roku ona przynależy? Do innych niż te zimne z grzechoczącą
kostka lodu w szklance? Nie kojarzę kawy z napojem rozgrzewającycm.
To bardziej herbata. A jeśli kawa, to nie taka mała parzona specjalnie
dla aromatu, tylko wielki kubek. Więc niezbyt mocna -- wtedy to może
być z mlekiem. Może to jest nawet mleko z kawą -- bo do samego mleka,
ciepłego zwłaszcza, to ja atencją nie pałam, kawa jest sposobem, by
je przełknąć. A kawa letnia? Kawa letnia najlepsza taka, co się ją
pija w naczyniach mniejszych jeszcze, niż te do wódki. I nie traktuję
jej wtedy jako napój. Pije się te napitki zimne, w tym i z cytryną.
Bo pić trzeba, gdy gorąco. A naparstek kawy pod gorącym słońcem? Jak
to zakwalifikować?

>> w cenniku jednego z tatrzańskich schronisk, jeszcze z czasów C.K.
>> Monarchii, znalazłem pozycję (po prostu) "Herbata" i zaraz po niej
>> "Herbata bez rumu" -- nieco tańsza od tej pierwszej.
>
> Teraz to się nazywa herbatą po góralsku, a ta góralskość jest mniej
> lub bardziej ochrzczona, to w knajpach. A po domach faktycznie krzepka.

Albo herbatą z prądem. Z tym że to trochę co innego. Góralska elektrownia
bazuje dzisiaj na wódce. I może być jej całkiem sporo, wręcz powinno być,
aby efekt stał się zauważalny. Rum w herbacie mógł być nawet niewielkim
dodatkiem, bo o aromat chodziło. Ja sam herbatę (z rumem) znam tak długo,
jak herbatę bez rumu, choć oczywiście ma pamięć nie sięga czasów nieboszczki
Austrii.

>> Rum z cytryną -- to dopiero jest połączenie kanoniczne! Czyli grog.
>> Grog, który uratował przed szkorbutem tysiące marynarzy.
>
> O, grog jest dobry na mróz.

Gdyby mróz był dość tęgi, to człek pieszo by po lodzie ten cholerny kanał
La Manche przeszedł. Więc powiedzmy, że grog w ogóle dobry jest na każdą
okoliczność.

>> św. Jan Nepomucen zrzucony z mostu Karola do rzeki.
>
> Abstrahując od napitków i losu JN, uwielbiam czeskie namostowe Nepomuki.
> Nasze zresztą też.

Wiem przecież. Inaczej bym nie wzywał imienia świętego nadaremnie.

>> Koniaku? Do grogu koniaku?! Nie żebym od razu rwał się dawać komuś
>> za to w pysk, ale to jednak rum ma być!
>
> A koniak do czego? ;)

http://www.dailymotion.com/video/xm6uc8_czterdziesto
latek-01-toast-czyli-blizej-niz-dalej_shortfilms

38 minuta (tu się chyba nie da tego ustawić wprost w linku, jak w YT).

>> Doceniać stołu uciechy -- rzecz mi bliska. Samoloty śmigające przez
>> nieba przestwór -- też sobię cenię. Lecz wszystko to mało, bym chciał
>> tylko dla porannej kawy lecieć nad Adriatyk, a potem znów gnać, by
>> obiadowego indyka zjeść gdzieś w Maladze. Jak za oknem mróz, gdy zimny
>> wiatr wieje, to nic mi po naparstku kawy, garści oliwek i krewetkach.
>
> Sorry, taki mamy klimat.
> Ale ja i tak chętnie spędziłabym zimę tam, gdzie cytryna dojrzewa.

Zawsze uważałem, że my, jako naród, tylko przez jakąś fatalną pomyłkę
zostaliśmy umieszczeni na północy. Cechy charakteru u nas południowe,
zwyczaje także.

>> Coś by wtedy bardziej treściwego zjeść, herbatą popić mocną i gorącą.
>> A i wódki trochę nie zawadzi, jeśli rumu nie stało.
>
> W tym miejscu podpisujemy protokół rozbieżności, jako że wódki nie
> tykam. Ale kusztyczek konaku? Hm, kto to wie...

Wśród tych zwyczajów jest i taki, by nieczego o suchym pysku nie
negocjować i nie podpisywać.

Jarek

--
Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
wódka w parku wypita albo zachód słońca,
lecz pamiętaj: naprawdę nie dzieje się nic
i nie stanie się nic -- aż do końca.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2015-01-06 01:58:45

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: "Stefan" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora



Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...


>> w cenniku jednego z tatrzańskich schronisk, jeszcze z czasów C.K.
>> Monarchii, znalazłem pozycję (po prostu) "Herbata" i zaraz po niej
>> "Herbata bez rumu" -- nieco tańsza od tej pierwszej.
>
> Teraz to się nazywa herbatą po góralsku, a ta góralskość jest mniej
> lub bardziej ochrzczona, to w knajpach. A po domach faktycznie krzepka.

Albo herbatą z prądem. Z tym że to trochę co innego. Góralska elektrownia
bazuje dzisiaj na wódce. I może być jej całkiem sporo, wręcz powinno być,
aby efekt stał się zauważalny. Rum w herbacie mógł być nawet niewielkim
dodatkiem, bo o aromat chodziło. Ja sam herbatę (z rumem) znam tak długo,
jak herbatę bez rumu, choć oczywiście ma pamięć nie sięga czasów nieboszczki
Austrii.

Ujek Krzeptowski (z tych co mieli karczmę na krzeptówkach mawiał co górole
pijali dawni arbate z arakiem (harakiem), bo pany tak ją pili, potem po
wojnie (mowa o I wojnie) zaczeli rum ze Słowacji nosić...A teraz.. ech...
Kiedy można by było, to nie wolno :((((
pozdr
Stefan


---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2015-01-06 15:41:05

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pan Stefan napisał:

> Ujek Krzeptowski (z tych co mieli karczmę na krzeptówkach mawiał co górole
> pijali dawni arbate z arakiem (harakiem), bo pany tak ją pili, potem po
> wojnie (mowa o I wojnie) zaczeli rum ze Słowacji nosić... A teraz.. ech...
> Kiedy można by było, to nie wolno :((((

Był już jeden taki. Obstawał przy tem, że wszystko można, ale nic nie wolno.
Potem coś mu się odmieniło i zaczął głosić, że wszystko wolno, ale nic
nie można. Zdaje się, że to niejaki Tymbcio, kumpel Witkacego, tak został
sportretowany w jednej z powieści. Tymbcio (realny, nie powieściowy) chyba
nie pił wcale. Mimo tego znany był z dobrego kontaktu ze strzygami, co już
samo w sobie było dobrym powodem do tego, by Stanisław Ignacy był częstym
i wielodniowym gościem w tymbciowym obejściu. Mnie też się zdarzył tam
kiedyś gościć, a po troszę nawet i gospodarzyć. Bo to wtedy już rzecz
jasna był tylko dom potymbciowy. Powitkacowe łóżko skrzypiało niemożebnie.
Sny też w nim takie, że miało się wrażenie, że to te niedośnione przez
poprzednika (nie, z pomocy dra A. Rouhiera już korzystać nie było potrzeby).
A może to nie stare sny, może strzygi wciąż miały w tym bieżący udział?

Ale żeby nie zgubić tematu. Tam do nas wieczorami znajomy ze sąsiedniej
dolinki przychodził. Gwarzyliśmy sobie wspólnie na werandzie. Tak jakoś
wyszło, że Marcin na Słowensku będąć, a może nawet i aż na Węgrzech,
nieopatrznie gdzieś coś komuś narzeźbił. Tamci ujęli się honorem i chcieli
artyście zapłacić. Uradzili, że zapłacą przelewem. To znaczy, że przeleją
dwieście litrów miejscowego wina -- na tyle robota została wyceniona.
A myśmy gwarzyli o tym, jak by tu ten przelew zaksięgować. Nosić, to za
ciężko trochę. Turlać beczkę przez granicę -- widowisko owszem, ciekawe,
ale czasy były przedunijne, więc to mało realne. Zostało powołanie
miejscowej delegatury i przyjęcie przelewu na miejscu, ale do tego to
i bankierów dużo trzeba, i czasu trochę.

Jarek

--
Lubię te samotne do Tymbciów wycieczki,
Podczas których tak dziwnem wszystko się wydaje,
Ale oni wolą z Mardułą do Sieczki,
Choć im to duchowo prawie nic nie daje.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2015-01-06 18:36:43

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: bbjk <a...@b...cc> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-01-05 o 20:18, Jarosław Sokołowski pisze:

> A dodatek kawy do czegoś, w tym i do tłustości? Weźmy taką kawę
> w torcie, w kremach i masach do niego, czy do innych ciast. Ja
> myślę, że dodatek kawy ich nie psuje.

Sęk w tym, że ja słodkich mas to w ogóle nie bałdzo. Więc niestety, kawa
z tłuszczem i cukrem wzbudza we mnie wielką niechęć.

Frappé zaliczam do takich
> przypadków -- bardziej odpowiednik szarlotki, niż małego espresso.

A szarlotkę to poproszę. Byle bez śmietany.
Ile ja się natłumaczyłam w różnych kawiarniach, że szarlotkę to solo. Bo
moda wsadzić ją do mikrofali, a potem nawalić śmietany z dezodorantu.

> Czy aż tak? Tak samo? Mnie się wydaje, że herbata z masłem jaka, to
> potrawa całkiem inna, niż to, co znamy.

Dużo czytam ostatnio na temat Azji Środkowej, realiów i obyczajów. Tę
herbatę często przybysze z naszej części kontynentu określają jako
bardziej podobną do zupy, niż herbaty, zawiesistą, tłustą i sloną. I
twierdzą, że da się przyzwyczaić, a na śniadanie picie jej ma sens,
jako, że daje sporą dawkę energii i rozgrzewa po nocy w jurcie.
No, zobaczymy... być może.

> Nie zastanawiałem się jaką wolę. Z cytryną piję rzadko, bo rzadko
> taką gdzieś proponują. A samemu robić mi się nie chce.

Najbardziej tutaj smakuje mi kawa w domowym wykonaniu. Chce mi się
robić, bo to nie jest jakaś wielka mordęga.

Jeśli nawet,
> to o cytrynie zapominam, lub po prostu jej nie mam na stanie. Ale
> teraz inna myśl mi przyszła do głowy -- jaka jest sezonowość kawy, do
> jakich pór roku ona przynależy?

Co za pytanie! Do wszystkich pór. Na upał dobra, na mróz też.

Do innych niż te zimne z grzechoczącą
> kostka lodu w szklance? Nie kojarzę kawy z napojem rozgrzewającycm.
> To bardziej herbata. A jeśli kawa, to nie taka mała parzona specjalnie
> dla aromatu, tylko wielki kubek.

Wielki kubek na rozgrzewkę, to najlepiej zupy.

Więc niezbyt mocna -- wtedy to może
> być z mlekiem. Może to jest nawet mleko z kawą -- bo do samego mleka,
> ciepłego zwłaszcza, to ja atencją nie pałam, kawa jest sposobem, by
> je przełknąć. A kawa letnia? Kawa letnia najlepsza taka, co się ją
> pija w naczyniach mniejszych jeszcze, niż te do wódki. I nie traktuję
> jej wtedy jako napój. Pije się te napitki zimne, w tym i z cytryną.
> Bo pić trzeba, gdy gorąco. A naparstek kawy pod gorącym słońcem? Jak
> to zakwalifikować?

Lubię pod gorącym słońcem naparstek gorącej kawy. Wbrew pozorom, to nie
jest głupie. A w zimie lody, jak bracia Moskale.

> Albo herbatą z prądem. Z tym że to trochę co innego. Góralska elektrownia
> bazuje dzisiaj na wódce. I może być jej całkiem sporo, wręcz powinno być,
> aby efekt stał się zauważalny. Rum w herbacie mógł być nawet niewielkim
> dodatkiem, bo o aromat chodziło. Ja sam herbatę (z rumem) znam tak długo,
> jak herbatę bez rumu, choć oczywiście ma pamięć nie sięga czasów nieboszczki
> Austrii.

Ale ten rum to nie czeski?

> http://www.dailymotion.com/video/xm6uc8_czterdziesto
latek-01-toast-czyli-blizej-niz-dalej_shortfilms
>
> 38 minuta (tu się chyba nie da tego ustawić wprost w linku, jak w YT).

"Na wygląd trzeba zapracować".
"Koniaku się nie mrozi".
Obie prawdy.

> Zawsze uważałem, że my, jako naród, tylko przez jakąś fatalną pomyłkę
> zostaliśmy umieszczeni na północy. Cechy charakteru u nas południowe,
> zwyczaje także.

Mamy za to śnieg skrzypiący. Dzisiaj poskrzypiałam, a jakbyś chciał
zobaczyć, to tam, gdzie zwykle.

> Wśród tych zwyczajów jest i taki, by nieczego o suchym pysku nie
> negocjować i nie podpisywać.
Proponuję więc zacne winko.
--
B.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2015-01-06 21:02:28

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> A dodatek kawy do czegoś, w tym i do tłustości? Weźmy taką kawę
>> w torcie, w kremach i masach do niego, czy do innych ciast. Ja
>> myślę, że dodatek kawy ich nie psuje.
>
> Sęk w tym, że ja słodkich mas to w ogóle nie bałdzo. Więc niestety,
> kawa z tłuszczem i cukrem wzbudza we mnie wielką niechęć.

Przyjmijmy więc, że tłuszcz z cukrem wzbudza, nie kawa. Tak to rozumiem.

>> Frappé zaliczam do takich przypadków -- bardziej odpowiednik szarlotki,
>> niż małego espresso.
>
> A szarlotkę to poproszę. Byle bez śmietany. Ile ja się natłumaczyłam
> w różnych kawiarniach, że szarlotkę to solo. Bo moda wsadzić ją do
> mikrofali, a potem nawalić śmietany z dezodorantu.

Szarlotka z pianą, to dla mnie też nowość była, gdy tak serwowaną
ujrzałem. W porównaniu chodziło o to, że jedno i drugie, to deser.

>> Czy aż tak? Tak samo? Mnie się wydaje, że herbata z masłem jaka, to
>> potrawa całkiem inna, niż to, co znamy.
>
> Dużo czytam ostatnio na temat Azji Środkowej, realiów i obyczajów.
> Tę herbatę często przybysze z naszej części kontynentu określają jako
> bardziej podobną do zupy, niż herbaty, zawiesistą, tłustą i sloną.
> I twierdzą, że da się przyzwyczaić, a na śniadanie picie jej ma sens,
> jako, że daje sporą dawkę energii i rozgrzewa po nocy w jurcie.
> No, zobaczymy... być może.

No bo to zupa jest. Śniadaniowa. Herbata w niej głównie za przyprawę robi.
Niedawno coś piekłem, jakieś ciasto. Zamiast wody lałem napar herbaciany.
Nie umiem teraz wytłumaczyć, dlaczego tak. Coś mnie podkusiło, to u mnie
zachowanie w normie. No i dobre wyszło. Rosół gotuję rzadko. Może nawet
wcale (głowy za to nie dam -- swojej, najwyżej kurzą). W każdym razie
daty ni okoliczności takiego zajścia przypomnieć sobie nie potrafię.
Coś mnie jednak korci, by ugotować. I zrobić to na herbacie. Zielonej.
Ciekawe, czy ktoś rozpozna przyprawę. No, zobaczymy... być może.

>> Nie zastanawiałem się jaką wolę. Z cytryną piję rzadko, bo rzadko
>> taką gdzieś proponują. A samemu robić mi się nie chce.
>
> Najbardziej tutaj smakuje mi kawa w domowym wykonaniu. Chce mi się
> robić, bo to nie jest jakaś wielka mordęga.

A to domowe jest jakie? Kiedyś kawy sam w domu nie robiłem wcale. Jak
rosołu. Obiad z trzech dań, to owszem. Ciasto jakieś, albo nawet tort
zdobny masą tłustą, to też. Ale kawy jakoś nie. To stąd może, że wciąż
mnie tą kawą gdzieś pojono, więc w domu już potrzeby nie było. Trochę
to jak u Mickiewicza, że "do robienia kawy osobna niewiasta". Jak pytali
czy mocna, czy słaba, zwsze mówiłem, że mocna. Gdy szło o dodatki, to
różnie. W końcu ktoś zadał pytanie "ile łyżeczek kawy" -- wtedy musiałem
coś improwizować. Tak mi się to jakoś wdrukowało, że kawa, to albo w
kawiarni, albo robiona przez kogoś komuś.

>> Jeśli nawet, to o cytrynie zapominam, lub po prostu jej nie mam
>> na stanie. Ale teraz inna myśl mi przyszła do głowy -- jaka jest
>> sezonowość kawy, do jakich pór roku ona przynależy?
>
> Co za pytanie! Do wszystkich pór. Na upał dobra, na mróz też.

Też tak uważam. Ale sugestia była, że "napitki zimne z cytryną" są
dobre, ale "w innej porze roku". Jeśli kawa do wszystkich, to kiedy
czas na cytrynę?

>> Nie kojarzę kawy z napojem rozgrzewającycm. To bardziej herbata.
>> A jeśli kawa, to nie taka mała parzona specjalnie dla aromatu,
>> tylko wielki kubek.
>
> Wielki kubek na rozgrzewkę, to najlepiej zupy.

Herbaciana może być? Jak w jurcie zimno, to akurat. Mleczna o smaku
kawowym też bywa stosowana.

>> Bo pić trzeba, gdy gorąco. A naparstek kawy pod gorącym słońcem?
>> Jak to zakwalifikować?
>
> Lubię pod gorącym słońcem naparstek gorącej kawy. Wbrew pozorom,
> to nie jest głupie. A w zimie lody, jak bracia Moskale.

Wszak te lody, to słodka tłustość. I bywaja kawowe.

>> Ja sam herbatę (z rumem) znam tak długo, jak herbatę bez rumu,
>> choć oczywiście ma pamięć nie sięga czasów nieboszczki Austrii.
>
> Ale ten rum to nie czeski?

Też. A właściwie czechosłowacki, inaczej tuzemský. Mógł być też inny,
na przykład rumuński. Albo karaibski -- jeśli się trafił. Kiedyś nie
było wyboru, nie można było wybrzydzać. Co ciekawe, że na Bałkanach,
tych z kręgu serbsko-chorwackiego, odpowiednikiem tuzemskýego był
"čajni rum". Czyli herbaciany. Do dzisiaj nie wiem, czy oni go z herbaty
robili, herbatą barwili, czy chodziło o to, że on własnie do herbaty.
Albo wręcz, że bez herbaty nawet najtęższa głowa mu nie poradzi.

>> Zawsze uważałem, że my, jako naród, tylko przez jakąś fatalną pomyłkę
>> zostaliśmy umieszczeni na północy. Cechy charakteru u nas południowe,
>> zwyczaje także.
>
> Mamy za to śnieg skrzypiący. Dzisiaj poskrzypiałam, a jakbyś chciał
> zobaczyć, to tam, gdzie zwykle.

Już w tamtą stronę prę... hyba się udało.

>> Wśród tych zwyczajów jest i taki, by nieczego o suchym pysku nie
>> negocjować i nie podpisywać.
> Proponuję więc zacne winko.

Te dwieście litrów, co o nich pisałem wcześniej, to już dawno wypite.
Ale zawsze coś się znajdzie zamiast. W tym przypadku można nawet
powiedzieć "zacne grono".

Jarek

--
Batumi, ech Batumi
Herbaciane pola Batumi
Cykadami dźwięczący świt
Świadkiem był szczęścia chwil.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2015-01-07 07:54:42

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: bbjk <a...@b...cc> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-01-06 o 21:02, Jarosław Sokołowski pisze:

> Przyjmijmy więc, że tłuszcz z cukrem wzbudza, nie kawa. Tak to rozumiem.

Lody są wyjątkiem, który potwierdza regułę. Ale też wolę te chudsze, niż
takie Haagen-Dazs. A najlepsze jak kawa, domowe, bardzo proste.

> Szarlotka z pianą, to dla mnie też nowość była, gdy tak serwowaną
> ujrzałem. W porównaniu chodziło o to, że jedno i drugie, to deser.

Z pianą, czyli z bezą na wierzchu, taką lekko zapieczoną, jest
sympatyczna. A ze śmietaną (często z puszki)... może tak dzieje się na
zasadzie, że na bogato lepiej się sprzeda. A jeszcze jak dołożą kulkę
lodów waniliowych i kilka maziajów z czekolady, to już w ogóle.

> No bo to zupa jest. Śniadaniowa. Herbata w niej głównie za przyprawę robi.

No nie wiem, czy za przyprawę. To chyba zależy od proporcji.

> Niedawno coś piekłem, jakieś ciasto. Zamiast wody lałem napar herbaciany.
> Nie umiem teraz wytłumaczyć, dlaczego tak. Coś mnie podkusiło, to u mnie
> zachowanie w normie. No i dobre wyszło. Rosół gotuję rzadko. Może nawet
> wcale (głowy za to nie dam -- swojej, najwyżej kurzą).

Qra! Ty to widzisz i nie grzmisz?

W każdym razie
> daty ni okoliczności takiego zajścia przypomnieć sobie nie potrafię.
> Coś mnie jednak korci, by ugotować. I zrobić to na herbacie. Zielonej.
> Ciekawe, czy ktoś rozpozna przyprawę. No, zobaczymy... być może.

Ciekawa jestem efektu. Sama się nie poważę, bo choć herbata zielona
zawsze jest na tzw. stanie z uwagi na kolegę, który nie pija niczego
innego, to jednak do rosołu, jeśli już zechce mi się go robić, daję dość
sporo solidnego mięsa, które później idzie na pierogi, czy inne
naleśniki. A co z takim herbacianym mięsem? Hm. Poczekam na relację.
Czy odcedzasz tłuszcz z rosołu? W zimie ładnie zamarza "za oknem" i
można to zrobić dokładnie, a w lecie rosołu na ogół nie robię.

> A to domowe jest jakie?

Domowe jest bardzo proste. Dobra kawa (najczęściej Illy świeżo zmielona,
chyba, że trafi się lepsza) i kawiarka na dwie porcyjki dla jednej
osoby, a na cztery dla dwóch. Itd.

Kiedyś kawy sam w domu nie robiłem wcale. Jak
> rosołu. Obiad z trzech dań, to owszem. Ciasto jakieś, albo nawet tort
> zdobny masą tłustą, to też. Ale kawy jakoś nie. To stąd może, że wciąż
> mnie tą kawą gdzieś pojono, więc w domu już potrzeby nie było.

Już wiem, u kogo w gościach będąc wolę wybrać kawę, a u kogo herbatę.
Herbatę wypiję dowolną, nawet zieloną, czerwoną, żółtą (to ta z okolic
Batumi), więc pewnie i z kobylim mlekiem, czy masłem też wejdzie, ale
kawa musi być dobra lub wcale.

Trochę
> to jak u Mickiewicza, że "do robienia kawy osobna niewiasta". Jak pytali
> czy mocna, czy słaba, zwsze mówiłem, że mocna. Gdy szło o dodatki, to
> różnie. W końcu ktoś zadał pytanie "ile łyżeczek kawy" -- wtedy musiałem
> coś improwizować.

"Ile łyżeczek kawy" jakoś kojarzy mi się z dawniejszymi czasami,
szklanką i żużelkiem na jej dnie. Ale za to lubię to:
https://www.youtube.com/watch?v=k1hAilewhdY

> Wszak te lody, to słodka tłustość. I bywaja kawowe.
No i tutaj mamy wyjątek, który uświadomiłam sobie dopiero dzięki tej
wymianie zdań.

> Też. A właściwie czechosłowacki, inaczej tuzemský.

Pewnie większość z nas pamięta czasy, gdy rodacy wracając do kraju od
południowych sąsiadów zatrzymywali się w przygranicznych potravinach,
gdzie półki uginały się od alko. Ostatnio jadąc ze Słowacji, by tradycji
stało się zadość, zatrzymaliśmy się przy takim sklepiku, twardo nadal
trwającym przy nieobecnej od dawna granicy, by sprawdzić sytuację. Wciąż
króluje alko, tuzemsky, czekolady studenckie, lentilki i inne takie. Ale
i widać nowe.

> Już w tamtą stronę prę... hyba się udało.

Jasne. Choć niektórzy dodają w tym słowie c, jednak inni wtedy ich
wyzywają od nieuków. Oczywiście to dzieje się w usenecie, bo gdzieżby
indziej takie maniery.
--
B.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2015-01-07 17:57:43

Temat: Re: Zawartość kofeiny w kawie
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> Przyjmijmy więc, że tłuszcz z cukrem wzbudza, nie kawa. Tak to rozumiem.
> Lody są wyjątkiem, który potwierdza regułę. Ale też wolę te chudsze,
> niż takie Haagen-Dazs. A najlepsze jak kawa, domowe, bardzo proste.

To jeszcze ktoś kręci lody w domu?

>> Szarlotka z pianą, to dla mnie też nowość była, gdy tak serwowaną
>> ujrzałem. W porównaniu chodziło o to, że jedno i drugie, to deser.
>
> Z pianą, czyli z bezą na wierzchu, taką lekko zapieczoną, jest
> sympatyczna. A ze śmietaną (często z puszki)... może tak dzieje się na
> zasadzie, że na bogato lepiej się sprzeda. A jeszcze jak dołożą kulkę
> lodów waniliowych i kilka maziajów z czekolady, to już w ogóle.

Kiedyś dostałem naleśnik z niespodzianką. Taki z tych grubszych był,
duży, bez składania podany. Na wierzchu różne różności i maziaje.
Nawet dobre. Jabłkowe też było. A jak się z konsumpcją dotarło do
samego środka, to tam pod spodem czaiła się kulka lodów. Może nawet
waniliowych, nie pamiętam dobrze. Ale to na antypodach było. Na całym
świecie ludzie kombinują.

>> No bo to zupa jest. Śniadaniowa. Herbata w niej głównie za przyprawę robi.
>
> No nie wiem, czy za przyprawę. To chyba zależy od proporcji.

Wartości odżywczych w herbacie nie ma nijakich, więc co jak nie przyprawa?
Kofeina może ożywia, ale nie odżywia. Taka herbata z masłem, to coś jak na
przykład kurczak curry -- też w nim proporcjonalnie dużo przypraw, ale wciąż
to kurczak jest.

>> Niedawno coś piekłem, jakieś ciasto. Zamiast wody lałem napar herbaciany.
>> Nie umiem teraz wytłumaczyć, dlaczego tak. Coś mnie podkusiło, to u mnie
>> zachowanie w normie. No i dobre wyszło. Rosół gotuję rzadko. Może nawet
>> wcale (głowy za to nie dam -- swojej, najwyżej kurzą).
>
> Qra! Ty to widzisz i nie grzmisz?

Albo zobaczy i mię grzmotnie, albo... no, może chociaż rosół wyjdzie dobry.

>> W każdym razie daty ni okoliczności takiego zajścia przypomnieć
>> sobie nie potrafię. Coś mnie jednak korci, by ugotować. I zrobić
>> to na herbacie. Zielonej. Ciekawe, czy ktoś rozpozna przyprawę.
>> No, zobaczymy... być może.
>
> Ciekawa jestem efektu. Sama się nie poważę, bo choć herbata zielona
> zawsze jest na tzw. stanie z uwagi na kolegę, który nie pija niczego
> innego, to jednak do rosołu, jeśli już zechce mi się go robić, daję
> dość sporo solidnego mięsa, które później idzie na pierogi, czy inne
> naleśniki. A co z takim herbacianym mięsem? Hm. Poczekam na relację.

Jeśli rosół może być herbaciany, to czemu mięso nie? Albo pierogi.
Herbatę zioloną też mam zawsze w domu, nawet ją pijam doś regularnie.
Ale terminu eksperymentu podać z góry nie potrafię. Może nawet zacznę
od samego mięsa, by na sposobność gotowania rosołu nie czekać.

> Czy odcedzasz tłuszcz z rosołu? W zimie ładnie zamarza "za oknem"
> i można to zrobić dokładnie, a w lecie rosołu na ogół nie robię.

O swojej praktyce rosołowej już wspomniałem. Ale technikę wymrażania
tłuszczu oczywiście znam. Tu widać jaka jest niesprawiedliwość procesów
fizycznych. W zimie, to i ten tłuszczyk mniej zawadza, a tu jak na złość
tylko wtedy łatwo go odseparować.

>> Kiedyś kawy sam w domu nie robiłem wcale. Jak rosołu. Obiad z trzech
>> dań, to owszem. Ciasto jakieś, albo nawet tort zdobny masą tłustą, to
>> też. Ale kawy jakoś nie. To stąd może, że wciąż mnie tą kawą gdzieś
>> pojono, więc w domu już potrzeby nie było.
>
> Już wiem, u kogo w gościach będąc wolę wybrać kawę, a u kogo herbatę.
> Herbatę wypiję dowolną, nawet zieloną, czerwoną, żółtą (to ta z okolic
> Batumi), więc pewnie i z kobylim mlekiem, czy masłem też wejdzie, ale
> kawa musi być dobra lub wcale.

Kultura Picia Herbaty dorobiła się nie tylko specjalnej procedury jej
zaparzania, ale nawet osobnych pawilonów w ogrodzie, gdzie podejmuje
się gościa w celu odbycia całej ceremonii. Każdą myśl o skleceniu takiej
budy w ogrodzie odpędza wizja siedzenia tam przy dziesięciostopniowym
mrozie. Tak czy inaczej, herbata wrażliwa jest na ceremonię. Wrażliwa
też na wodę -- od jej rodzaju zależy więcej, niż przy parzeniu kawy.
No i przede wszystkim jest napojem, dostarcza wody do organizmu.

Kultura Kawy poszła w innym kierunku. "Kawiarka", to już nie jest
"osobna niewiasta z porządnego domu", lecz sprzęt techniczny we
fabrykach wyrabiany. Można nawet nabyć do domu taki aparat, co gdy
się pstryk zrobi, to on sam ziarno na świeżo umiele, zagrzeje co
trzeba do właściwych temperatur, a na koniec napar przyrządzi.
I nawet nie kosztuje on milionów. Pewnie są i takie, co same
potrafią przez internet ziarno zamówić w najlepszym gatunku --
wiedzą z jakiego miasta lub z której wiciny. Dobra kawa z takiego?
Myślę, że niezła. Na całym świecie po kawiarniach podobne mają,
dlatego kawa tak tania. Tylko jakoś nie u nas, u nas obyczaje
kawiarniane inne.

>> Trochę to jak u Mickiewicza, że "do robienia kawy osobna niewiasta".
>> Jak pytali czy mocna, czy słaba, zwsze mówiłem, że mocna. Gdy szło
>> o dodatki, to różnie. W końcu ktoś zadał pytanie "ile łyżeczek kawy"
>> -- wtedy musiałem coś improwizować.
>
> "Ile łyżeczek kawy" jakoś kojarzy mi się z dawniejszymi czasami,
> szklanką i żużelkiem na jej dnie.

No, dawno to było, ten pierwszy raz. Ale teraz na łyżeczki mierzą kawę
rozpustną (liofilizowaną).

> Ale za to lubię to: https://www.youtube.com/watch?v=k1hAilewhdY

Teraz sobie uświadomiłem, że dawno nie widziałem z sklepie jarmużu.
Sprzedają to gdzieś? Kiedyś też właściwie nie sprzedawali, ale był
dyżurną roślina do dekoracji lady z mięsem i wędlinami.

>> Wszak te lody, to słodka tłustość. I bywaja kawowe.
> No i tutaj mamy wyjątek, który uświadomiłam sobie dopiero dzięki
> tej wymianie zdań.

Takie wymiany są bardzo pożyteczne, potrafia wiele uświadomić. Ludzie
często mają "reguły generalne" -- a to żeby nie było słono (bo nerki),
albo bez cukru (biała śmierć), lub ani grama tłuszczu (to wiadomo).
Chyba nikt nie jest całkiem wolny od takich uprzedzeń. Ja jednak
zwykle wolę powiedzieć "nie lubię *tego* ciastka", a nie że mi nie
odpowiada słodkie i tłuste. Mam wrażenie, że takie generalne reguły
tworzymy sobie podświadomie na podstawie przekoań co do tego, co w
diecie dobre, a co złe. Później ktoś może całymi tygodniami unikać
jakjejś potrawy właśnie ze względu na to, że zawiera Coś Niedobrego.
A potem schrupie ze smakiem jakiś kąsek, który z nawiązką rekompensuje
niedobory tego CN -- bo skąd by wiedział, że tam aż takie stężenie CN.

>> Też. A właściwie czechosłowacki, inaczej tuzemský.
>
> Pewnie większość z nas pamięta czasy, gdy rodacy wracając do kraju od
> południowych sąsiadów zatrzymywali się w przygranicznych potravinach,
> gdzie półki uginały się od alko. Ostatnio jadąc ze Słowacji, by tradycji
> stało się zadość, zatrzymaliśmy się przy takim sklepiku, twardo nadal
> trwającym przy nieobecnej od dawna granicy, by sprawdzić sytuację. Wciąż
> króluje alko, tuzemsky, czekolady studenckie, lentilki i inne takie. Ale
> i widać nowe.

A co nowe widać, że spytam, bom dawno nie zaglądał?

>> Już w tamtą stronę prę... hyba się udało.
>
> Jasne. Choć niektórzy dodają w tym słowie c, jednak inni wtedy ich
> wyzywają od nieuków.

Gdy się ujmie "c", to już jest inne słowo. Z tym że czasownik "hybać"
ostał się głównie w złożeniach, jako fragment większej całości. Podobnie
jest ze słowami "hmyz" i "chmyz" -- też różne słowa, z różnych źródeł
płynące.

> Oczywiście to dzieje się w usenecie, bo gdzieżby indziej takie maniery.

Manierki -- te im mogą być tam bardziej przydatne. Albo bukłaczek.
Jego rad czasem warto posłuchać.

Jarek

--
v potravinách
nám vyprodali bahama rum
za nos mě vodila
od Apríla do Apríla

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2015-01-07 18:57:13

Temat: Re: Jarmuż
Od: Nika <w...@m...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-01-07 o 17:57, Jarosław Sokołowski pisze:
> Teraz sobie uświadomiłem, że dawno nie widziałem z sklepie jarmużu.
> Sprzedają to gdzieś? Kiedyś też właściwie nie sprzedawali, ale był
> dyżurną roślina do dekoracji lady z mięsem i wędlinami.

W Biedronce (a jakże), w pojemniczkach plastykowych takich jak
paczkowane mieszanki sałat.

- -
Nika


---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2015-01-07 19:19:10

Temat: Re: Jarmuż
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-01-07 o 18:57, Nika pisze:
> W dniu 2015-01-07 o 17:57, Jarosław Sokołowski pisze:
>> Teraz sobie uświadomiłem, że dawno nie widziałem z sklepie jarmużu.
>> Sprzedają to gdzieś? Kiedyś też właściwie nie sprzedawali, ale był
>> dyżurną roślina do dekoracji lady z mięsem i wędlinami.
>
> W Biedronce (a jakże), w pojemniczkach plastykowych takich jak
> paczkowane mieszanki sałat.

Potwierdzam. Widziałam. I pewnie nie tylko tam, w moim warzywniaku też mają.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Karp po Żydowsku
Nowa wersja programu dietetycznego Ananas
Dlaczego mak rozdyma i w jakim zestawieniu go jeść?
Piernik taki jak Babci - wreszcie.
życzeniowo

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Schabowe"
www.kingtrust.to Cloned Cards With Pin Shop Dumps Vaild Sell Good Cashapp Paypal Transfer Wu Money gram payonee
Jak zrobić lody, nie zamarzające na kamień w zamrażarce?
Olej rzepakowy
BEST DUMPS CLONING(www.kingtrust.to ) TRACK 1&2 SITE SEARCH 2023 Go to any ATM and make your cashout

zobacz wszyskie »