Strona główna Grupy pl.soc.rodzina apropos wątku

Grupy

Szukaj w grupach

 

apropos wątku

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 84


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2006-05-24 10:58:06

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "kolorowa" :

>
> Kobieta to słaba mimoza. Ale użalający Ci się na ramieniu facet jest ok.
>

Bo facet się użalał z konkretnych powodów.
Właśnie takich, że żona nie była przy nim i nie wspierała go w chwilach na
prawdę trudnych.

Zresztą czy ja opisałam że jest OK ?
Tez uważam że prawda pewnie leżała po środku.

A poza tym cały czas pisze o tym, że wydaje mi się ze ludzie (zarówno
kobiety jak i faceci) nie mają rozeznania co jest tak na prawdę ważne i w
gruncie rzeczy mają pretensje o bzdury, które są absolutnie pomijalne.
A jak przychodzi chwila trudniejsza - to nie są w stanie tego przetrwać.

> Nie wiem, na czym polegały te sygnały, o których pisze wk - być może na
> sugestywnym milczeniu;) ale być może jego żona mówiła konkretnie, co jej
się
> nie podoba, a wk w tym czasie robił sobie dziurę w ścianie i wyskakiwał na
> piwo. A być może podchodził do tego gadania podobnie jak Ty i zamiast
> słuchać tego, co mówi żona, stwierdzał, że to błahostka. Gdyby mój mąż
> decydował o tym, co dla mnie jest ważne, a co nie, to byśmy długo ze sobą
> nie pobyli.

Tego nie wiemy.
Ale z tego co pisał mi wynikało że raczej na sugestywnym milczeniu.

Ale mogę się mylić.

Pozdrowienia.

Basia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2006-05-24 11:01:36

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qrczak" :

>
> O czym oczywiście mówisz mu codziennie, prawda. :-)
> >

Codziennie to nie - ale co jakiś czas - tak.

> Za dobrze czy za źle. W tej chwili to nieważne. WK chce, aby żona została,
> żona nie chce. Nad tym się raczej powinni zastanowić. Bo siłą ani
> rejtanowskich darciem szat chyba jej nie zatrzyma.
>

Poradnia jednak zdecydowanie by się przydała.
Nawet tylko samotnie.

Pozdrowienia.

Basia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2006-05-24 11:02:39

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> napisał(a):

> wk wrote:
>
> > przez 4 lata dawała mi sygnały, że jest źle a ja ich nie
> > rozszyfrowałem, chodzi m. inn. o:
>
> Dawała sygnały. Obawiam się, że Twoja żona nie ma pojęcia o
> tym jak należy komunikować się z meżczyznami. Sygnał, który
> trzeba *rozszyfrowywać* - po prostu nie istnieje dla typowego
> mężczyzny (nie dotyczy psychologów itp). Mówię bez nawet
> odrobiny złośliwości: powinna sobie kilka razy przeczytać
> http://www.gildor.ikp.pl/manifest.html . Mężczyzna potrzebuje
> dużo pracy włożonej _przez_kochającą_go_kobietę_, by nauczył
> się odczytywać choćby zgrubnie "subtelne, pośrednie prośby"
> i sygnały. Sam nie jest w stanie tego się nauczyć. IMHO.

O ile w ogóle chce. Znam przypadki niereformowalne.
>
> > - że ją krytykuję, że np. źle się ubiera, obgryza paznokcie
> > itp.
> > - nie mówiłem jej, że ją kocham, że pięknie wygląda itp.
> > - że nie może nic robić po swojemu,
> > - że jej za mało pomagam w domu,
> > - że mamy takie same dominujące, uparte charaktery.
>
> Pewnie Ty też popełniłeś jakieś błędy, trzeba o tym rozmawiać
> z żoną. Obawiam się jednak, że są to _najbardziej_ typowe
> błędy popełniane przez mężczyzn na początku trwania poważnego
> związku - kiedy minęło już pierwsze zauroczenie, a miłość
> powinna się przeradzać w bardziej dojrzałą formę.

Nie tylko na początku. Czasem rutyniarze popełniają takie same błędy. Bo
przecież już ma tę żonę z 5 lat, więc już się okres tokowania zakończył
definitywnie i na laurach osiąść można.

> Do tego jest
> potrzebna jednak współpraca obojga stron. Albo duże przeciwności
> któym mogą się wspólnie przeciwstawić - uważam, że wbrew pozorom
> "życie jak po maśle" (dobra praca, nowe mieszkanie, samochód,
> brak poważnych konflików, jak sam pisałeś) wcale nie przyczynia
> sie do scementowania małżeństwa. Czasem potrzebny jest problem,
> przez który małżonkowie muszę sie wspólnie przedrzeć.

Zgadza się. Ale i tak bywa, że właśnie problem pokazuje, jak głęboka jest
przepaść pomiędzy _tak się kiedyś bardzo kochającymi_ ludźmi.

> > Naprawdę ją kocham i zrobię co tylko się da by to naprawić,
> > ale ona twierdzi,
> > że juz za późno. Wszelkie kuracje w paradniach też nie wchodzą
> > w grę, bo mnie nie kocha i nie chce się męczyć...
>
> Nie wiem na jakiej stopie żyjesz z teściami, ale może warto ich
> prosić o pomoc.

IMO nie warto wplątywać rodziców, teściów. To są przede wszystkim sprawy
pomiędzy dwojgiem ludzi. Dorosłych. Chyba dojrzałych.
A Ty chciałbyś, aby Twoja żona była z Tobą, bo jej mamusia z tatusiem
"kazali"?

Pozdrawiam
Qra

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2006-05-24 11:41:10

Temat: Re: apropos wątku
Od: Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> szukaj wiadomości tego autora

Qrczak wrote:

> O ile w ogóle chce. Znam przypadki niereformowalne.

Zakładasz że powinien chcieć. Może powinien. A może
wcale niekoniecznie, choć dobrze by to o nim świadczyło.
A może chce, ale po prostu nie potrafi. To jak ze ślepym
rozmawiać o kolorach - po prostu mężczyźni mają czasem
o jeden zmysł mniej niż kobiety i kropka, nic z tym nie
można zrobić. Zaś niektóre kobiety nie chcą tego zrozumieć,
albo obwiniają faceta za to, że tego mankamentu nie
zauważyły kiedy jeszcze był czas po temu. Trudno, "widziały
gały co brały".

> Bo przecież już ma tę żonę z 5 lat, więc już się okres
> tokowania zakończył definitywnie i na laurach osiąść można.

Owszem, czasem tak może być. Aczkolwiek takie sformuowanie
zdania jak to zrobiłaś powyżej odczytuję jako sugestię złej
woli ze strony mężczyzny. Wcale tej złej woli nie musi
być, tylko zwykła codzienna rutyna, szara rzeczywistość
i pogoń za zdążeniem ze wszystkimi codziennymi sprawami -
dokładnie tak jak w przypadku kobiety, która w pewnym
momencie przestaje już być zalotna i uwodzicielska.

>> Do tego jest potrzebna jednak
>> współpraca obojga stron. Albo duże przeciwności
>> któym mogą się wspólnie przeciwstawić (...)
>
> Zgadza się. Ale i tak bywa, że właśnie problem pokazuje,
> jak głęboka jest przepaść pomiędzy _tak się kiedyś bardzo
> kochającymi_ ludźmi.

Nazwałbym to inaczej. Moim całkiem osobistym zdaniem,
powodem znacznej części konfliktów w tak zwanych "dobrych
domach" (tj. normalnych, niepatologicznych rodzinach) jest
brak dobrych przykładów ze strony rodziców młodych małżonków
(też samych zabieganych), brak doświadczenia w rozwiązywaniu
konfliktów, przykład rozwodów we własnej rodzinie, czasem
niedojrzałość emocjonalna, brak poczucia odpowiedzialności za
własne dzieci, albo zwykły niedostatek wyobraźni. Czasem do
rozpadu związku wystarczy, by te mankamenty miała jedna strona.

> IMO nie warto wplątywać rodziców, teściów. To są przede
> wszystkim sprawy pomiędzy dwojgiem ludzi. Dorosłych.

Może warto, może nie warto. Ja bym na pewno nie poprosił
w takiej sytuacji mojej teściowej o pomoc. Ale jeśli żona
jest niedojrzała emocjonalnie, może właśnie matka do niej
będzie umiała przemówić.

> Chyba dojrzałych.

Mam wątpliwości co do dojrzałości żony WK, dlatego o tym
wspomiałem.

> A Ty chciałbyś, aby Twoja żona była z Tobą, bo jej mamusia
> z tatusiem "kazali"?

IMHO mylisz chronologię. Tak decyzja była podejmowana w momencie
ślubu. Teraz nie chodzi o decyzję "żeby żona była ze mną", bo
małżeństwo to nie ziemniaki [1] i taką decyzję podejmuje się
tylko raz[2].

Teraz chodzi o decyzję, czy warto niszczyć to co się wspólnie
zbudowało, czy warto ryzykować przyszłość swoją i swoich dzieci
(dziecka). I w takim wypadku nie miałbym nic przeciwko temu,
by moja teściowa uświadomiła żonie, że nie warto zrywać związku
dlatego, że mąż zwraca jej uwagę by nie obgryzała paznokci czy
nie pozwala podejmować decyzji - bo dużo mniej kosztuje przestać
obgryzać ta głupie paznokcie, a męża urobić, żeby nauczył się
kompromisów przy podejmowaniu decyzji.


Pozdrawiam,
--
ŁK

[1] "co kartofel to decyzja".
[2] Wiem, że mówię o sytuacji idealnej. A raczej _normalnej_.
Ale tak właśnie rozumiem małżeństwo - a nie tak jak w
telenoweli z udziałem "gwiazd".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2006-05-24 11:51:04

Temat: Re: apropos wątku
Od: "kolorowa" <v...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Lukasz Kozicki" napisał
> Może warto, może nie warto. Ja bym na pewno nie poprosił
> w takiej sytuacji mojej teściowej o pomoc. Ale jeśli żona
> jest niedojrzała emocjonalnie, może właśnie matka do niej
> będzie umiała przemówić.

Ja tylko w tej jednej kwestii: słuchanie (w sensie słyszenia i rozważania
tego, co się usłyszało, nie posłuszeństwa) własnych rodziców jest IMO raczej
objawem dojrzałości niż niedojrzałości emocjonalnej.

Małgosia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2006-05-24 11:52:40

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:e51ha7$g69$1@news.onet.pl...
> "Lukasz Kozicki" napisał
>> Może warto, może nie warto. Ja bym na pewno nie poprosił
>> w takiej sytuacji mojej teściowej o pomoc. Ale jeśli żona
>> jest niedojrzała emocjonalnie, może właśnie matka do niej
>> będzie umiała przemówić.
>
> Ja tylko w tej jednej kwestii: słuchanie (w sensie słyszenia i rozważania
> tego, co się usłyszało, nie posłuszeństwa) własnych rodziców jest IMO
> raczej objawem dojrzałości niż niedojrzałości emocjonalnej.

Ja pisząc co napisałam miałam na myśli raczej posłuszeństwo wobec rodziców,
posłuszeństwo wynikające z każdych innych powodów poza własną osobistą zgodą
z rodzicielskimi radami

Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2006-05-24 11:53:52

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Lukasz Kozicki" <R...@v...cy.invalid> napisał w
wiadomości news:44742cf8@news.home.net.pl...
> wk wrote:
>
>> przez 4 lata dawała mi sygnały, że jest źle a ja ich nie
>> rozszyfrowałem, chodzi m. inn. o:
>
> Dawała sygnały. Obawiam się, że Twoja żona nie ma pojęcia o
> tym jak należy komunikować się z meżczyznami. Sygnał, który
> trzeba *rozszyfrowywać* - po prostu nie istnieje dla typowego
> mężczyzny (nie dotyczy psychologów itp). Mówię bez nawet
> odrobiny złośliwości: powinna sobie kilka razy przeczytać
> http://www.gildor.ikp.pl/manifest.html . Mężczyzna potrzebuje
> dużo pracy włożonej _przez_kochającą_go_kobietę_, by nauczył
> się odczytywać choćby zgrubnie "subtelne, pośrednie prośby"
> i sygnały. Sam nie jest w stanie tego się nauczyć. IMHO.

Bo z mężczyznami trzeba krótko i zwięźle:

Wynieś śmieci. TERAZ!
Napraw zamek. TERAZ!
Wyłącz telewizor i oddaj mi pilota. TERAZ!

W sumie dużo pracy przy tym nie ma, a efekty są widoczne. Zwłaszcza jak się
odpowiednio dobierze głośność i wysokość głosu przy "TERAZ" ;-)

Agnieszka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2006-05-24 11:56:26

Temat: Re: apropos wątku
Od: Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Lukasz Kozicki" <R...@v...cy.invalid> napisał w
wiadomości news:44742cf8@news.home.net.pl...
> [...]Obawiam się, że Twoja żona nie ma pojęcia o
> tym jak należy komunikować się z meżczyznami.

Być może Cię to zaskoczy, ale kobiety _też_ nie mają wbudowanego modułu
telepatycznego. A legendarne "mówienie wprost" również jest solidnie
przereklamowane, niestety.

> [...]Mężczyzna potrzebuje dużo pracy włożonej
> _przez_kochającą_go_kobietę_,
> by nauczył się odczytywać choćby zgrubnie "subtelne, pośrednie prośby"
> i sygnały. Sam nie jest w stanie tego się nauczyć. IMHO.

Mujborze, biedna nieprzystosowana do życia dorosła mężczyzna.

Pozdrawiam
H. (Nie, nie neguję istnienia kobiet zachowujących się jak upadnięte na
głowę pytie, widywałam takie na własne oczy. Ale do białej gorączki
doprowadza mnie postawa niektórych facetów, którzy potrzebują dyrektyw na
piśmie z okrągłą pieczęcią i dwutomową instrukcją obsługi, żeby pojąć
elementarne kwestie - a i to po warunkiem, że im akurat nie wypadnie z
głowy. Na wszelki wypadek zaznaczam, że powyższe nie odnosi się bezpośrednio
do żadnego z bohaterów wątku.)
--
Hanka Skwarczyńska Hurtowemu robieniu z facetów
i kotek Behemotek niedorozwiniętych ciapciaków
KOTY. KOTY SĄ MIŁE. nasze stanowcze NIE!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2006-05-24 12:03:58

Temat: Re: apropos wątku
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Lukasz Kozicki" <R...@v...cy.invalid> napisał w
wiadomości news:447445ee$1@news.home.net.pl...
> Qrczak wrote:
>
>> O ile w ogóle chce. Znam przypadki niereformowalne.
>
> Zakładasz że powinien chcieć. Może powinien. A może
> wcale niekoniecznie, choć dobrze by to o nim świadczyło.
> A może chce, ale po prostu nie potrafi. To jak ze ślepym
> rozmawiać o kolorach - po prostu mężczyźni mają czasem
> o jeden zmysł mniej niż kobiety i kropka, nic z tym nie
> można zrobić. Zaś niektóre kobiety nie chcą tego zrozumieć,
> albo obwiniają faceta za to, że tego mankamentu nie
> zauważyły kiedy jeszcze był czas po temu. Trudno, "widziały
> gały co brały".

Ja to mam wrażenie, że używacie tego _mankamentu_ jako tarczy... hihi
Równie dobrze można powiedzieć, że z kobietą to się nie da dogadać, bo jej w
miesiącu hormony się wahają ;-)))

>
>> Bo przecież już ma tę żonę z 5 lat, więc już się okres
>> tokowania zakończył definitywnie i na laurach osiąść można.
>
> Owszem, czasem tak może być. Aczkolwiek takie sformuowanie
> zdania jak to zrobiłaś powyżej odczytuję jako sugestię złej
> woli ze strony mężczyzny.

Każdy ma taki światopogląd, jaki tobół z doświadczeniami na plecach dźwiga.

> Wcale tej złej woli nie musi
> być, tylko zwykła codzienna rutyna, szara rzeczywistość
> i pogoń za zdążeniem ze wszystkimi codziennymi sprawami -
> dokładnie tak jak w przypadku kobiety, która w pewnym
> momencie przestaje już być zalotna i uwodzicielska.

Ale ja wcale nie twierdzę, że to tylko mężczyzna musi tokowac całe życie.
Kobiety też miewają tendencję do odpuszczania sobie, kiedy już mąż jest,
kiedy dzieci, kiedy jakaś tam stabilizacja. No i jak nie widać w okolicy
żadnej wolnej samicy ;-)

>> IMO nie warto wplątywać rodziców, teściów. To są przede
>> wszystkim sprawy pomiędzy dwojgiem ludzi. Dorosłych.
>
> Może warto, może nie warto. Ja bym na pewno nie poprosił
> w takiej sytuacji mojej teściowej o pomoc.

Ponieważ?
A może teściowa WK jest podobna? O teściach nic nie pisał...

>> Chyba dojrzałych.
>
> Mam wątpliwości co do dojrzałości żony WK, dlatego o tym
> wspomiałem.

Ja mam w ogóle całą masę watpliwości, których WK chyba nie rozwieje. Zapodał
temat i tylko zza słupa zagląda :-)

>> A Ty chciałbyś, aby Twoja żona była z Tobą, bo jej mamusia
>> z tatusiem "kazali"?
>
> IMHO mylisz chronologię. Tak decyzja była podejmowana w momencie
> ślubu.

Nie mylę. Znam przypadki, kiedy to właśnie rodzice i teście _przemawiali do
rozsądku_ i wręcz mówili, że sobie nie życzą rozwodu w rodzinie. Z różnych
powodów.

> Teraz nie chodzi o decyzję "żeby żona była ze mną", bo
> małżeństwo to nie ziemniaki [1] i taką decyzję podejmuje się
> tylko raz[2].
>
> Teraz chodzi o decyzję, czy warto niszczyć to co się wspólnie
> zbudowało, czy warto ryzykować przyszłość swoją i swoich dzieci
> (dziecka). I w takim wypadku nie miałbym nic przeciwko temu,
> by moja teściowa uświadomiła żonie, że nie warto zrywać związku
> dlatego, że mąż zwraca jej uwagę by nie obgryzała paznokci czy
> nie pozwala podejmować decyzji - bo dużo mniej kosztuje przestać
> obgryzać ta głupie paznokcie, a męża urobić, żeby nauczył się
> kompromisów przy podejmowaniu decyzji.

Ale wiesz, żona może być wredota i zadziałać przekornie ;-)

> [2] Wiem, że mówię o sytuacji idealnej. A raczej _normalnej_.
> Ale tak właśnie rozumiem małżeństwo - a nie tak jak w
> telenoweli z udziałem "gwiazd".
W przyrodzie znacznie częściej niż stan idealny zdarzają się patologie.
Niestety.

Pozdrawiam
Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2006-05-24 12:04:09

Temat: Re: apropos wątku
Od: "zona alberta" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

W artykule news:e51bko$1bkj$1@news2.ipartners.pl,
niejaki(a): Basia Z. z adresu
<bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> napisał(a):

> Co za słabe mimozy te biedne kobiety.
> Też byłam w domu 2,5 roku po urodzeniu Michała, mąż był wtedy niemal
> bezustannie w pracy i nie miał mi czasu prawić komplementów, ale
> przecież jak widziałam że wraca do domu skonany to nie wymagałam tego
> od niego. Przeciez pracował na nasze utrzymanie.

Ale Basiu prawienie komplementów to IMO żaden wysiłek. Oczywiście jeśli
wychodzą same z siebie. Obojętnie jak styrana bym nie była zawsze znajdę
czas, żeby powiedzieć mężowi coś miłego. Jeśli mi coś nie odpowiada to
też mówię prosto z mostu, bo mam świadomość, że jeśli nie powiem teraz
to ze mnie przy najbliższej kłótni wylezie. I nikt się u nas nie obraża
o zwracanie uwagi.

--
Ewa (30), Julka (3.9), Zuza (1.10)
http://julka.gourl.org , http://zuza.gourl.org
Nie ma Muriel, nie ma kolacji, nic nie ma.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 9


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Earn up to 1000 $ per month only for reading your Mails!!!!!!!!
Praca od zaraz
Samotność (takie sobie rozważania)
Eurowizja
Moze nie calkiem temat na te grupe ale sprobuje!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »