| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-01-11 17:42:34
Temat: co robic dalej...(dlugie)Wyszlam za maz mlodo, mialam 20 lat. Zycie uplywalo mi spokojnie, maz zawsze
dbal o mnie, opiekowal sie jak dzieckiem. Usuwal mi wszelkie przeszkody spod
nog. Bylo idealnie, z wyjatkiem tego, ze czulam ze trzyma mnie troche pod
kloszem. Minely dwa lata, zaczelismy miec problemy finansowe, on zawsze
trzymal wszystko w sobie, o niczym mi nie mowil zebym sie nie martwila.
Nigdy nie chcial dzielic sie ze mna co go trapi. Po jakims czasie nasze
zycie seksualne praktycznie przestalo istniec. Pytalam dlaczego, on
twierdzil ze ma depresje i nie ma ochoty. Probowalam z nim rozmawiac,
wysylac na terapie, nic z tego. Wkrotce calkiem przestalismy sie
komunikowac. Sama wpadlam w depresje, zycie nabralo szarych kolorow i
zapachnialo stechlizna. Chcialam sie wyrwac, chcialam cos zmienic. Wtedy
zjawil sie on. Bylo pieknie, idealnie. Byl dla mnie bardzo dobry i czul sie
ze mna szczesliwy. Maz wierzyl we wszystko co mu mowilam. Uciekalam do
tamtego. Chcialam byc z nim, zalozyc rodzine.Trwalo to ponad rok. Balam sie
jednak mysli o rozwodzie. Zeby spotykac sie z tamtym musialam oklamywac
meza, bylo to dla mnie niszczace. Powiedzialam cala prawde.On strasznie to
przezyl, ale wybaczyl. Chcial za wszelka cene abysmy probowali ratowac nasze
malzenstwo. Mi juz na tym nie zalezalo. Stracilam do meza pociag fizyczny,
pragnelam i myslalam tylko o tamtym. Przez nastepne 3 miesiace nadal
spotykalam sie z tamtym, a maz wiedzial o tym. Postanowilam sie wyprowadzic.
Znow bylo pieknie, teraz mialam tamtego co noc, moglam sie do niego
przytulac. Ale nagle zaczelam byc zazdrosna, o jego kolegow, jego okazyjne
spotkania z nimi w barze. Chcialam miec go tylko dla siebie. Przez ten caly
czas mialam kontakt z mezem, ktory blagal mnie bym wrocila do niego. Pewnego
razu, wrocil z baru a we mnie cos wstapilo. Spakowalam manatki i
oswiadczylam, ze wracam do meza, tamten byl zrozpaczony, blagal mnie na
kolanach bym zostala. Ale odeszlam. Teraz stracilam z nim kontakt, siedze z
mezem a moje zycie znow zalatuje stechlizna. Nie mam ochoty na seks z mezem,
nie mam ochoty na czulosci. Mysle tylko o tamtym, o naszych chwilach razem.
Wiem ze go stracilam, on twierdzi, ze strasznie go zranilam, bo czekal tyle
czasu az z nim zamieszkam.Prosilam go o szanse, wylam przez telefon pytajac
sie, czy tojuz definitywny koniec. Nie odpowiedzial mi na to pytanie,
powiedzial, ze ma balagan w glowie i musi sobie wszystko jeszcze raz
poukladac. Nie wiem co robic dalej. Maz wie , ze to przezywam, pomaga mi jak
moze, mowi ze mnie kocha. Ja nie wiem co zrobic zeby odwzajemnic jego
uczucie, moje serce nalezy to tamtego Gdybym mogla cofnac czas...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-01-11 18:05:24
Temat: Czekać [Re: co robic dalej...(dlugie)]Margaret wrote:
[..]
> uczucie, moje serce nalezy to tamtego Gdybym mogla cofnac czas...
Ale czas jest najprostszą rzeczą - cofnąć się go nie daje.
Możesz go tylko zatrzymać lub iść z jego duchem.
Czyli mówią zwięźle - czas zagoi rany, rozejdziesz się z mężem,
znajdziesz kogoś innego i znowu wyjdziesz za mąż i będziesz żyła
długo i mniej lub bardziej szczęśliwie.
Twój mąż i tamten podobnie.
Także zostaw to wszystko czasowi - rozwiąże on to i tak po swojemu.
pozdrawiam
Arek
--
http://www.sti.org.pl/0-700_XXX.htm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 18:11:52
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie)Dorosnac!
> Wyszlam za maz mlodo, mialam 20 lat. Zycie uplywalo mi spokojnie, maz zawsze
> dbal o mnie, opiekowal sie jak dzieckiem. Usuwal mi wszelkie przeszkody spod
> nog. Bylo idealnie, z wyjatkiem tego, ze czulam ze trzyma mnie troche pod
> kloszem. Minely dwa lata, zaczelismy miec problemy finansowe, on zawsze
> trzymal wszystko w sobie, o niczym mi nie mowil zebym sie nie martwila.
> Nigdy nie chcial dzielic sie ze mna co go trapi. Po jakims czasie nasze
> zycie seksualne praktycznie przestalo istniec. Pytalam dlaczego, on
> twierdzil ze ma depresje i nie ma ochoty. Probowalam z nim rozmawiac,
> wysylac na terapie, nic z tego. Wkrotce calkiem przestalismy sie
> komunikowac. Sama wpadlam w depresje, zycie nabralo szarych kolorow i
> zapachnialo stechlizna. Chcialam sie wyrwac, chcialam cos zmienic. Wtedy
> zjawil sie on. Bylo pieknie, idealnie. Byl dla mnie bardzo dobry i czul sie
> ze mna szczesliwy. Maz wierzyl we wszystko co mu mowilam. Uciekalam do
> tamtego. Chcialam byc z nim, zalozyc rodzine.Trwalo to ponad rok. Balam sie
> jednak mysli o rozwodzie. Zeby spotykac sie z tamtym musialam oklamywac
> meza, bylo to dla mnie niszczace. Powiedzialam cala prawde.On strasznie to
> przezyl, ale wybaczyl. Chcial za wszelka cene abysmy probowali ratowac nasze
> malzenstwo. Mi juz na tym nie zalezalo. Stracilam do meza pociag fizyczny,
> pragnelam i myslalam tylko o tamtym. Przez nastepne 3 miesiace nadal
> spotykalam sie z tamtym, a maz wiedzial o tym. Postanowilam sie wyprowadzic.
> Znow bylo pieknie, teraz mialam tamtego co noc, moglam sie do niego
> przytulac. Ale nagle zaczelam byc zazdrosna, o jego kolegow, jego okazyjne
> spotkania z nimi w barze. Chcialam miec go tylko dla siebie. Przez ten caly
> czas mialam kontakt z mezem, ktory blagal mnie bym wrocila do niego. Pewnego
> razu, wrocil z baru a we mnie cos wstapilo. Spakowalam manatki i
> oswiadczylam, ze wracam do meza, tamten byl zrozpaczony, blagal mnie na
> kolanach bym zostala. Ale odeszlam. Teraz stracilam z nim kontakt, siedze z
> mezem a moje zycie znow zalatuje stechlizna. Nie mam ochoty na seks z mezem,
> nie mam ochoty na czulosci. Mysle tylko o tamtym, o naszych chwilach razem.
> Wiem ze go stracilam, on twierdzi, ze strasznie go zranilam, bo czekal tyle
> czasu az z nim zamieszkam.Prosilam go o szanse, wylam przez telefon pytajac
> sie, czy tojuz definitywny koniec. Nie odpowiedzial mi na to pytanie,
> powiedzial, ze ma balagan w glowie i musi sobie wszystko jeszcze raz
> poukladac. Nie wiem co robic dalej. Maz wie , ze to przezywam, pomaga mi jak
> moze, mowi ze mnie kocha. Ja nie wiem co zrobic zeby odwzajemnic jego
> uczucie, moje serce nalezy to tamtego Gdybym mogla cofnac czas...
>
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 18:42:01
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie)
Użytkownik "Margaret" <g...@h...com> napisał w wiadomości
news:eIYT9.16233
Hej,
jak dla mnie wszystko jest jasne do pewnego momentu,
tzn. Twoje dobre malzenstwo - ok,
Twoj maz ktory troche chce kontrolowac Cie (pod kloszem) i byl zamkniety w
sobie
to wynik tego samego stylu zycia - taki macho? - to jest jasne
Potem jego depresja - jego sposob zycia sie ine sprawdzil, on cos ignorowal
(powiedzmy),
ale nie chcial sie otworzyc, potem Twoj marazm i ucieczka do idealu.
Potem zamieszkalas z idealem i -
> Pewnego
> razu, wrocil z baru a we mnie cos wstapilo. Spakowalam manatki i
> oswiadczylam, ze wracam do meza
tu zaczyna sie cos dziwnego - nie umiem wyobrazic sobie co sie dzialo.
Moze to klucz do sprawy?
Moze tylko "nowy" mial jakos wade i tez Cie wkurzyl?
A moze bylas z nim bo chcialas rozegrac jakas gre z wlasnym mezem (dobrze!),
i gdy juz zamieszkalas z nowym, poczulas ze gra wymyka sie z pod kontroli?
Szkoda tylko Nowego, ale powinno sie wiedziec ze wchodzenie w tego typu
"sprawy malzenskie"
moze sie tak skonczyc...
"Powinnas" sie roznac o co tak naprawde chodzilo - a czym to polegalo...
Ludzie czesto czujac sie zakleszczenie, czujac ze milosc jest gdzies
uwieziona
rozpetuja piekielko, zeby wsrod calego placzu i rozpaczy dostac sie "do
zrodel",
znalesc sens, ale to dosc ryzykowny sposob.
Zdrowia, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 19:56:01
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie)
Użytkownik "Margaret" <g...@h...com> napisał w wiadomości
news:eIYT9.16233$sV3.800589@news3.calgary.shaw.ca...
Ja na Twoim miejscu mimo wszystko próbowałabym ratować małżeństwo.
Czy jesteś absolutnie pewna że NIC już do męża nie czujesz? Musiałaś go
kochać skoro za niego wyszłaś, a uczucie nie znika ot tak sobie. Nigdy nie
wiesz, jak byłoby z tamtym na dłuższą metę. Jak długo z nim mieszkałaś?
Jesteś pewna że to jest prawdziwa miłość, a nie zauroczenie? A jeśli po
jakimś czasie okaże się, że to jego barowe życie jest ważniejsze od Ciebie?
Jest to bardzo prawdopodobne. Albo jeśli pojawią się jakieś inne problemy,
wyjdą na jaw jego wady, których nie będziesz mogła zaakceptować? Z mężem
masz przynajmniej pewną sytuację i żadne niespodzianki Ci raczej nie grożą,
sądząc przynajmniej z opisu jego charakteru.
Sama mówisz że mąż darzy Cię ogromnym uczuciem, jest troskliwy, potrafi
wybaczać. Nie wierzę, że przy odrobinie dobrej woli z obu stron nie da się
znaleźć jakichś wspólnych zainteresowań, płaszczyzny porozumienia, czegoś co
moglibyście tworzyć razem.
To jest w końcu Twój mąż, ślubowałaś mu że będziesz przy nim jak to się mówi
'na dobre i na złe'. Jeżeli wróciłaś do męża po pojawieniu się pierwszych
problemów z tamtym, to dla mnie oznacza że jeszcze coś do niego czujesz. A
jednocześnie ta wyprowadzka po zaistnieniu konfliktów stawia pod znakiem
zapytania przyszłość związku z tym drugim.
Ja bym spróbowała jeszcze raz. No chyba że się nie uda, nie ma sensu ciągnąć
na siłę czegoś co nie ma przyszłości. Ale spróbuj.
Elle.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 19:59:29
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie) - do Andrzeja Litewki
Użytkownik <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:1b70.00000171.3e205e68@newsgate.onet.pl...
Andrzejku!
Jest pilna praca dla Ciebie - patrz post wyżej :-)
Pozdrawiam :-)
Elle.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 20:04:45
Temat: Re: TNIJ CYTATY !!!"tuvox" news:1b70.00000171.3e205e68@newsgate.onet.pl
> Dorosnac!
[CIACH !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]
Dorośnij do CIĘCIA CYTATÓW i odpowiadania POD CYTATEM !!!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 20:08:06
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie) - do Andrzeja Litewki"Elle" news:BI_T9.116718$Gg2.1113343@news.chello.at
> Jest pilna praca dla Ciebie - patrz post wyżej :-)
Już tam byłem i dolałem trochę oliwy do ognia.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 21:11:31
Temat: Re: Czekać [Re: co robic dalej...(dlugie)]"Elita.pl" w news:3E205CE4.E7360F1@elita.pl napisał(a):
>
> Także zostaw to wszystko czasowi - rozwiąże on to i
> tak po swojemu.
Czas sam niczego nie rozwiaze. Swoje problemy rozwiazuja ludzie tyle
tylko, ze czasem potrzebuja czasu aby rozwiazanie znalezc.
pozdrawiam
--
Greg
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-11 23:37:14
Temat: Re: co robic dalej...(dlugie)"Margaret" <g...@h...com> opisała historię połowy
swojego życia.
Pewnie nie pocieszy Cię stwierdzenie, że w dziejach świata były
już miliony podobnych, pogmatwanych losów. Nie jest to zresztą
szczyt możliwych komplikacji, bo na swoje cholerne szczęście nie
masz jeszcze dziecka.
Doradzanie przez Internet to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie,
niemniej z pewnych względów czuję się zobowiązany do zabrania
głosu w Twojej sprawie. Na początek napiszę tak: będzie, jak ma
być. Niezależnie od tego, co przeczytasz tu czy obok w odpowiedzi,
zbyt wielkie emocje już tutaj zadziałały oraz zbyt długo trwały, aby
kilka słów "przypadkowych" osób na "przypadkowej" grupie
dyskusyjnej mogły znacząco wpłynąć na Twoje życie. Zatem to, co
ja - "przypadkowa" osoba - dalej napiszę, sformułuję raczej w formie
prognozy niż porady.
Wbrew temu, co napisała Elle, nie daję dużych szans Twojemu
małżeństwu. Z nieuzasadnionych moralnie, ale uzasadnionych
emocjonalnie powodów odeszłaś od męża. Po jakimś czasie
wróciłaś, ale przekonałaś się, że nadal go nie kochasz. Ile razy
chcesz to jeszcze testować? Braku miłości nie zastąpi żadna
proteza, ciągnąc na siłę lub na zasadzie bezwładności aktualny
stan rzeczy powiększysz tylko bezmiar przyszłych rozczarowań.
Czasami warto za wszelką cenę walczyć o utrzymanie małżeństwa,
ale to nie jest ten przypadek.
Masz za to ogromne szanse związać się na dłużej z "tym drugim".
Uspokój się tylko, nie musisz wyć do telefonu ani robić nic podobnie
dramatycznego, bo takie gesty utrudniają mu tylko uporządkowanie
"bałaganu w głowie". Daj mu po prostu nieco czasu, ograniczając się
do delikatnych i sporadycznych form kontaktów (telefon? liścik?).
Będzie dobrze.
Mogło Cię ewentualnie zaniepokoić to sformułowanie - "związać
się na dłużej". Ostatnią rzeczą, o jakiej teraz marzysz, byłoby
przeżywanie w przyszłości zawirowań ponownych do tych, które
obecnie są Twoim udziałem. Widzę jednak pewne niebezpieczeństwo.
Piszesz tak:
> [..............] Postanowilam sie wyprowadzic.
> Znow bylo pieknie, teraz mialam tamtego co noc, moglam sie do niego
> przytulac. Ale nagle zaczelam byc zazdrosna, o jego kolegow, jego okazyjne
> spotkania z nimi w barze. Chcialam miec go tylko dla siebie. [......]
Na moje blade pojęcie o całej sprawie wygląda na to, że trafiłaś
na chłopaka, któremu jeszcze pstro w głowie. Określę to ulubionym
na tej grupie ;-))) określeniem - jest on niedojrzały. Bo Twoja
zazdrość (o ile nie jest jakimś patologicznym przypadkiem) to w tym
wypadku głos tak zwanej "kobiecej intuicji", która zwykle dość
dobrze potrafi ocenić mężczyznę pod kątem jego umiejętności
budowania trwałego związku. Zresztą cała Twoja historia wygląda
na miotanie się między dwoma niedojrzałymi facetami. Jednak
zafundowałaś temu "barowemu" chłopakowi przyspieszony kurs
dojrzewania. Tak potężna huśtawka emocji, jakiej był poddany,
zdecydowanie go rozwinęła. Sprawiłaś, że namacalnie, aż do bólu,
zrozumiał, co jest w życiu najważniejsze. Teraz o wiele spokojniej
możesz się z nim wiązać, a różnicę w jakości wzajemnych relacji
natychmiast zauważysz.
Będzie zatem lepiej, niż było, ale...
W międzyczasie może się jeszcze dużo wydarzyć. Nie zdziw się
na przykład, jeśli w akcie desperacji lub Tobie "na złość" będzie
wplątywał się w jakieś "przygody" z innymi. W razie czego nie
szarp się, nie dramatyzuj - to nic nie da. Nie pozwól tylko o sobie
zapomnieć (delikatnie!). Prawdopodobnie znaczysz dla niego więcej,
niż te wszystkie inne. Niech się sam o tym przekona, a wtedy
osiągniecie pełnię szczęścia i harmonii. Dopiero wtedy, ale za to
aż po grób.
Napisałem, jak widzę Twoją sytuację na podstawie zdawkowego
w sumie opisu. Jeśli zechcesz coś jeszcze napisać, nie zdziw się,
że swoje prognozy zechcę nieco zmodyfikować. W "normalnych
warunkach" warto byłoby przegadać ze trzy wieczory, aby mieć
naprawdę rzetelny obraz sytuacji. Zresztą i tak nie daję gwarancji! ;-)
Jeśli w tej chwili nic nie masz więcej do powiedzenia, to przynajmniej
bądź tak miła i napisz tu jeszcze za jakiś czas, gdy coś istotnego
zmieni się w Twoim życiu. Trzymaj się tymczasem,
--
Sławek
Odspamiony adres:
s...@p...onet.pl
lub s...@p...gazeta.pl
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |