« poprzedni wątek | następny wątek » |
81. Data: 2005-11-16 07:57:00
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneAgnieszka <a...@z...net> napisał(a):
> Albo można dziecku zaproponować, by pomogło tym, którzy z matematyką mają
> problemy i nie nadążają. Dziecko ma zajęcie, nie nudzi się i nie musi łazić
> po klasie,a i rozwinie się w paru kierunkach. Mój na przykład lubi,
> tłumaczyć kolegom jak zrobić zadanie.
Bysiek robił to samo. Potem przez trzy lata miał bodygarda, bo mój
taki raczej nikczemnej postury, a tamten kawał chłopa :)
Niestety w 4 klasie tamten już nie zdał.
--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:s...@j...org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
82. Data: 2005-11-16 08:02:51
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolne"siwa" <siwa@BEZ_TEGO.gazeta.pl> napisał
> Bysiek robił to samo. Potem przez trzy lata miał bodygarda, bo mój
> taki raczej nikczemnej postury, a tamten kawał chłopa :)
> Niestety w 4 klasie tamten już nie zdał.
To cienias z tego Byśka, że go nie przepchnął ;-))
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
83. Data: 2005-11-16 08:13:53
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneDnia Tue, 15 Nov 2005 22:16:15 +0100, siwa napisał(a):
> puchaty <p...@b...pl> napisał(a):
>
>> Nie wyobrażam sobie odpowiedzialnego rodzica, który wysyłałby
>> świadomie swojemu dziecku komunikaty szanuj tylko tych, którzy
>> szanują ciebie - bo do tego sprowadza się wg mnie wypowiedź Agi i
>> Twoja.
>
> Było troche odwrotnie. Poszedł do szkoły zachwycony, pani była
> doskonała, miała autorytet niepoparty systemem represji. I jedną wadę
> -- nie ciagnęła do góry. Bysiek rzucił się do nauki i utknął na
> szlaczkach i dodawaniu 1+2, kiedy on miał już pojęcie o ułamkach.
> Prosiłam -- dawać zakres z 3 klasy, zamiast z 1. Nie dało się,
> zderzyłam się ze ścianą. Bysiek był zawsze słaby manualnie -- nie
> można dać trudniejszych zadań, bo kiepsko pisze. Nie miałam manewru.
No tak, ale ja przecież nie o tym. Chodziło o stwierdzenie Agi, że
jeśli dorosły wymaga szacunku to powinien ten szacunek okazywać, do
którego się odniosłaś z niejakim zrozumieniem.
A sprawa wydaje mi się prosta:
- jeśli dzieci nie nauczą się okazywać szacunku to jako dorośli nie
będą tego umieli,
- jesteśmy IMO zbyt mocno przywiązani do słuszności własnych
ocen, do konieczności ich wydawania - niewłaściwe z punktu widzenia
wychowania wydają mi się działania, które popierają ferowanie
wyroków na temat innych (szczególnie starszych) przez nasze dzieci, co w
konsekwencji prowadzi do sytuacji, w której własna samoocena budowana
jest głównie na bazie porównań z innymi zamiast się od tych porównań
uniezależniać.
> Autorytet nauczycieli runął znacznie później, przy odpowiedzialnosci
> zbiorowej i niemozności wytłumaczenia pewych rzeczy.
Autorytet to nie jest szacunek. Skąd ten autorytet?
>> Dystans i pokora wobec starszych jest IMO bazą do docenienia
>> najlepszego nauczyciela jakiego można mieć w życiu jakim jest własne
>> doświadczenie.
>
> Autorytet nie jest rzeczą niezmienną. Do owej pani z powołaniem Bysiek
> do dzisiaj chodzi, pomaga jej z jej obecną klasą i chyba juz większego
> autorytetu nikt nie będzie miał.
jw
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
84. Data: 2005-11-16 08:15:33
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneUżytkownik "Aga B." <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dleo86$4ot$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
> news:437a6000$0$5421$f69f905@mamut2.aster.pl...
>> I ta nauczycielka z trzydziestką dzieci w klasie ma każdemu z osobna
>> tłumaczyć się ze swoich racji? Ma wydać polecenie, dowolne, choćby
>> "narysujcie czerwonego kwiatka", a potem tłumaczyć po kolei wszystkim
>> niepokornym i wygadanym, dlaczego kwiatek ma być czerwony, dlaczego ma
>> być to kwiatek i dlaczego mają rysować?
>
> Nie wszystkim, tylko ogólnie. Czy to takie trudne wydając polecenie od
> razu je uzasadnić?
Nie każde polecenie trzeba uzasadniać. Zastanawiam się właściwie czy trzeba
uzasadniać je w ogóle.
Wyjmijcie kartki, zrobię wam kartkówkę, bo właśnie sobie pomyślałam, że
fajnie by było wstawić trochę ocen do dziennika, a kartkówki zajmują mi
mniej czasu niż odpytywanie?
Wyjmijcie kredki i narysujcie łąkę, bo postanowiłam dziś na plastyce
sprawdzić, jak widzicie przestrzeń?
Jakoś to kurczę do mnie nie przemawia.
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
85. Data: 2005-11-16 08:23:19
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneUżytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
news:437ae387$0$5441$f69f905@mamut2.aster.pl...
> Nie każde polecenie trzeba uzasadniać. Zastanawiam się właściwie czy
> trzeba uzasadniać je w ogóle.
Nie każde. Ale akurat te o narysowaniu czerwonego kwiatka mozna. Ostatnio
moje dziecko zrobiło żółtego konia, co zbulwersowało panią, bo powinien być
brązowy, czarny albo biały. Gdyby wyjaśniła, że mają narysować konia w
kolorach takich, jakie są w rzeczywistości, dziecko by tak zrobiło.
--
Agnieszka
Maciek 9 lat 10/12 i Marta 6 lat 6/12
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
86. Data: 2005-11-16 08:34:02
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneUżytkownik "Aga B." <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dleq9o$bbe$1@news.onet.pl...
> Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
> news:437ae387$0$5441$f69f905@mamut2.aster.pl...
>> Nie każde polecenie trzeba uzasadniać. Zastanawiam się właściwie czy
>> trzeba uzasadniać je w ogóle.
>
> Nie każde. Ale akurat te o narysowaniu czerwonego kwiatka mozna. Ostatnio
> moje dziecko zrobiło żółtego konia, co zbulwersowało panią, bo powinien
> być brązowy, czarny albo biały. Gdyby wyjaśniła, że mają narysować konia w
> kolorach takich, jakie są w rzeczywistości, dziecko by tak zrobiło.
No jak panią zbulwersowało, ale na bulwersacji poprzestała zamiast zapytać,
dlaczego ten koń jest żółty, to to jest problem/wina tej pani. Ale nadal nie
uważam, żeby trzeba się było tłumaczyć z poleceń. Co najwyżej umieć
zareagować, gdy efekt wykonania polecenia jest inny niż się zakładało. Ale
to nauczyciel powinien umieć. Chyba...
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
87. Data: 2005-11-16 08:35:31
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolne
> U nas jest to samo.
> Bo co ma robić 7-latka, która potrafi w pamięci przeliczyc tabliczkę
Sam taki byłem, potem to się wyrównuje. Są rózne książki dla dzieci o
matematyce, takie rozwojowe, uwielbiałem je. Np. Wyprawy Kapitana Łamigłowy,
trzeba by w bibliotece popytac. A na lekcjach nabiera się dystansu dla
otoczenia i rówieśników, ale można błysnąć na olimpiadzie przedmiotowej.
Potem to przechodzi.
--
Pinio
-------------
Genialne dzieci stają się bardzo często przeciętnymi dorosłymi
-----------
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
88. Data: 2005-11-16 09:01:59
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneAgnieszka <a...@z...net> napisał:
> Nie każde polecenie trzeba uzasadniać. Zastanawiam się właściwie czy trzeba
> uzasadniać je w ogóle.
> Wyjmijcie kartki, zrobię wam kartkówkę, bo właśnie sobie pomyślałam, że
> fajnie by było wstawić trochę ocen do dziennika, a kartkówki zajmują mi
> mniej czasu niż odpytywanie?
> Wyjmijcie kredki i narysujcie łąkę, bo postanowiłam dziś na plastyce
> sprawdzić, jak widzicie przestrzeń?
> Jakoś to kurczę do mnie nie przemawia.
A do mnie tak. W ogole uważam, ze podawanie motywów swojego
postępowania bardzo pomaga w komunikacji międzyludzkiej, a zwlaszcza
rodzic/dziecko, nauczyciel/dziecko itd.
Jak sadzisz, jakie polecenie chętniej wykona dziecko:
- ubierz czapkę
- ubierz czapkę, bo jest zimno i nie chciałabym żebyś zmarzła
Pozdrowienia,
Lila
PS. I na marginesie dyskusji - przy czym nie chce w tym
momencie obrazac naszych dobrych nauczycieli, bo wiem, ze sa tacy -
przypomniala mi sie wypowiedz zdolnego chlopca, ktory dostal sie do Eton.
Pytany o roznice miedzy nauczaniem w Anglii i Polsce powiedzial tak:
i tam i tu jesli zapytam o cos nauczyciela, a on tego nie wie, to odpowiada
- sprawdzę i powiem ci na następnej lekcji. Tylko, ze nauczyciel angielski
rzeczywiscie sprawdza, a polski niestety nie :-(
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
89. Data: 2005-11-16 09:13:03
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolneKochani, dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Ustawiliście mnie trochę do
pionu, trochę, bo nie odmawiając Wam w wielu miejscach racji uważam, że mój
tok rozumowania również nie jest jej pozbawiony ;), ale zimny prysznic się
przydał, jak również Wasze pomysły.
W pierwszej klasie miał panią, która oprócz tego, że była nauczycielem, była
też psychoterapeutką i dzięki temu był możliwy z nią rzeczowy dialog,
szukanie rozwiązania istniejącego problemu. Mój pomysł na rozszerzenie
programu nauczania i etykietki: zdolny, wybitnie zdolny, czy wręcz genialny
nie wzieły się z księżyca, to była sugestia byłej nauczycielki i opinii
psycholożek z poradni. Mam świadomość, że problemy wychowawcze, które się
nasiliły, czy pojawiły nowe, nie są tylko i wyłącznie z tym związane.
Przyczyną są jeszcze moje założenia programowe (nie będę Was drażnić;) i to,
że w tym roku szkolnym trafił się, o czym specjalnie nie chciałam pisać,
wyjątkowo niedowartościowany i zakompleksiony nauczyciel, zamknięty w
ciasnej ramce własnych racji, z którym w chwili obecnej nie mam już kontaktu
i w najbliższej przyszłości raczej nie planuję, bo argumenty, że ja
wrzeszczę na wszystkich, nawet na swoją rodzinę i na panią też będę, jakoś
mnie nie przekonują, zwłaszcza że forma kłótliwego wrzasku, nie dopuszczanie
mnie do głosu, nie prowadzi do wzjaemnego zrozumienia i rozwiązania
problemu, a generuje nowe. Pani dyrektor zaproponowała zeszyt
korespondencyjny, w którym nauczyciel wpisuje swoje uwagi, a do którego ja
wpiszę Waszą propozycję, aby dziecko w oczekiwaniu, aż reszta klasy skończy
jakieś ćwiczenie mógł sobie coś pisać, liczyć, czy rysować. Z opanowaniem
odruchu chodzenia po klasie może być problem, bo po domu również sobie
drepcze rozmyślając, czy coś opowiadając. ADHD zostało stanowczo wykluczone,
do nadruchliwych też bym go nie zaliczyła. W zeszłym roku myślałam o tai chi
lub jodze, ale jeśli macie jakieś sugestie, to chętnie ich wysłucham.
Odzywki i gesty (po wysłuchaniu relacji dziecka uważam, że były wprost
proporcjonalne do zachowania nauczyciela) mam nadzieję już się nie pojawią,
bo zostało mu w sposób stanowczy, acz spokojny wytłumaczona ich
niestosowność. Tylko, że trochę to się kłóci z tym, czego uczyłam do tej
pory, że na szacunek zasługuje KAŻDY człowiek, niezależnie od tego czy ma 5,
20 czy 50 lat i czy jego zachowanie uważamy za słuszne, czy nie, że nie ma
lepszy/gorszy, bo każdy jest po prostu inny tak, jak płatki śniegu i to jest
normalne i w porządku, a wychodzi, że nauczyciel to jakiś nadgatunek
człowieka, którego te reguły nie obowiązują. Pytań już zadawać raczej nie
będzie, do szkoły wychodzi z silnym postanowieniem, że dzisiaj zasłuży sobie
(Boże , jak to brzmi, chyba zwariowałam) na czerwoną kropkę, którą pani
stawia za wzorowe zachowanie. Dobra wola jest, zrozumienie zasadności zasad
również, gorzej z konsekwencją ich przestrzegania, ale spotkałam się ze
zrozumieniem pani pedagog, że bedzie to proces, a nie dotknięcie
czarodziejską różdżką. Tylko mam jakieś dziwne uczucie, przypominając mu o
tych wszystkich zasadach przed wyjściem do szkoły, że wysyłam go do jakiejś
kolonii karnej i jeśli nawet nie będzie żadnych uwag odnośnie jego
zachowania, to będzie to wegetacja, nudna, szara egzystencja, wyrównywanie
do średniej, o czym zresztą piszecie i o czym mówiła pani pedagog, jako
uroku szkoły publicznej.
Tak mi się nasunęło jeszcze pytanie: jak wyglądają przerwy w szkołach
Waszych dzieci? Ze swojej młodości pamiętam, że na przerwach wychodziliśmy z
klasy, jak było ciepło na boisko, kiedy było zimno na korytarz. Obecnie
dzieciaki siedzą kamieniem, ciurkiem przez średnio 4 godziny w klasie ze
wzgledu na bezpieczeństwo. Jedynymi wyjściami są wyjścia do toalety lub
obiad.
pozdrawiam
Moemi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
90. Data: 2005-11-16 09:13:07
Temat: Re: dzieci (wybitnie) zdolne
Użytkownik "Iwon(k)a"
>
> uwazam, iz jesli dziecko ma szacunek
> do doroslego,
Dziecko ma szacunek do każdej formy życia i z tym przyszedł chyba na świat.
Jako dwulatek rozpłakał się, że zabiłam kwiatuszka na łące. I taka empatia
wobec wszystkiego, co żyje utrzymywała się dośc długo. Natomiast
obserwuję, że traci tę wrażliwość w procesie edukacji. Niedawno ułożył treśc
zadań matematycznych, gdzie głównymi bohaterami były rozjechane koty,
umierające z głodu przedszkolaki. Nie potrafię sobie tego wyjaśnić inaczej,
jak jakimś ukrytym, tłumionym stresem, który wychodzi (całe szczęście) w
takiej formie.
> i ma tego dosroslego za autorytet,
IMO, bycie autorytetem wyklucza bycie nauczycielem i vice versa. Nauczyciel
uczy, pozwala na swobodę myślenia, nie narzuca swojego punktu widzenia, jako
jedynie słusznego, jest rozluźniony, elastyczny w mysleniu, daje sobie prawo
do zwykłej ludzkiej pomyłki i świat mu się na głowę nie wali, gdy takową
popełni.
Autorytet jest sztywny, poważny, nadęty, nigdy się nie usmiecha, o
autoironii nie ma nawet co marzyć, tylko on ma rację i będzie jej bronił do
upadłego, nawet kosztem ośmieszenia się. O ile nauczyciela cechuje szacunek
do siebie i innych i wzbudza go w innych, to autorytet gardzi sobą i innymi.
Zastanawiałaś się kiedyś, po co autorytetowi autorytet, jakie swoje potrzeby
zaspakajają kosztem innych?
> za nic, a na pewno nie za autorytet, plus nie jest nauczone szacunku
> dla doroslego, i dla drugiej osoby, pozwala sobie na wyklocanie.
Z moich obserwacji wynika, że "szacunek dla dorosłych" jest przykrywką do
nadużyć wobec dzieci.
--
pozdrawiam
Moemi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |