Strona główna Grupy pl.soc.rodzina ile alimentów?

Grupy

Szukaj w grupach

 

ile alimentów?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 105


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2001-12-26 00:15:12

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "Kami" <k...@j...net> szukaj wiadomości tego autora


"Konrad Brywczyński" <b...@w...pdi.net> wrote in message
news:a0b4q7.1e0.1@Konrad.Brywczynski...

> No nie do końca masz tu rację. Do XIX w. ojciec wprowadzał syna (córki
> były wychowywane raczej przez matki) w dorosłe życie - sklep, warsztat,
> jakieś wspólne wyjścia do baru...

Mądrze prawisz.
Ale po pierwsze - od jakiego wieku tych synów tatusiowie brali w obroty?
A po drugie - dziewczynki jednak mamusie wychowywały.
Kurcze, tak jeszcze mi teraz przyszło do głowy, że ci ojcowie wtedy
przekazywali tylko (albo "aż") umiejętności "zawodowe", związane z życiem
zewnętrzny. A to kobiety-matki uczą wrażliwości, umiejętności współżycia z
ludźmi... Takich rzeczy, jakby to rzec - bardziej społecznych.

[ciach o zmianach]
Masz rację. Ale co było przed rodzinnymi zakładami i manufakturami?
Dziećmi zajmowały się kobiety. W którymś momencie one osiągały (umowną)
dojrzałość, przechodziły obrzęd inicjacji, i chłopców przechodzili pod
opiekę mężczyzn, którzy uczyli ich umiejętności niezbędnych
wojownikowi/łowcy, a dziewczynki stawały się z kobietami.
Czyli (chyba?) już wtedy dzieciństwo (którego, jak już pisałam, granica była
umowna) dziei spędzały z matką.

> Ten sam układ utrwala polityka przydzielania dzieci matce po rozwodzie
> (nie twierdzę, że w większości przypadków nie jest to słuszne - sam
> nie chciałem po rozwodzie rodziców iść do taty),

A właśnie... automatyzm jest zły, ale u jego podstaw tkwiły dobre intencje
przecież.

> tylko niech się potem
> nikt nikt nie dziwi, że są np. konflikty matka-ojciec o komptenencje,
> o prestiż.

Wiesz, zastanawiam się, na ile to wynika z tego, że ludzie rozwodząc się
zaczynają ze sobą walczyć, agresja, żal, złość zaślepiają ich, i dobro
dziecka przestaje być wartością nadrzędną.

> Marek pisze, że dzieci są zachwycone, jak się z nim widzą,
> ale jak się nie jest potworem, to czemu mają nie być zachwycone kimś,
> kogo widzą raz na tydzień czy rzadziej, a jak widzą, to nie dostają
> bury za pałę z matematyki, rozdarte spodnie i bijatykę z Jasiem z
> 3c, a dostają prezent, idą na "Shreka" itd.

Troszkę chyba umniejszasz jego rolę w tym wszystkim. Przecież oprócz
przeróżnych gratyfikacji (wlaśnie tego "Shreka" czy braku kazania za złe
stopnie) istnieje też coś takiego, jak zwykła miłość dzieciaka do ojca i
przywiązanie jakieś... Prawda?

--
Kami (świątecznie)
_________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2001-12-26 00:16:57

Temat: Re: ile alimentów?
Od: Konrad Brywczyński <b...@w...pdi.net> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marek W." <m...@t...pl> napisał w wiadomości
news:3c290ae7$1@news.vogel.pl...
> Jak pierwsze zdanie 4letniej córki brzmi "Tata przyjechał wreszcie zabrać
> nas z mamą do domu" to tylko czujesz rosnącą w gardle gulę i nie wiesz co
> powiedzieć, bo co mozna - źle o matce czy źle o sobie
> Jak wytłumaczyć coś takiego 4letniemu dziecku

Delikatnie i spokojnie?

--
Konrad J. Brywczyński "Mijaj zdrów
b...@w...pdi.net Otwarte okna"
www.kjb.w.pl John Irving
UIN:27412398 Hotel New Hampshire

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2001-12-26 00:29:02

Temat: Re: ile alimentów?
Od: Konrad Brywczyński <b...@w...pdi.net> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Kami" <k...@j...net> napisał w wiadomości
news:a0b4m7$6j9$1@news.tpi.pl...
> Mądrze prawisz.
> Ale po pierwsze - od jakiego wieku tych synów tatusiowie brali w obroty?

Pewnie od dość młodego. Ile lat mógł mieć taki Pan Jezus, jak zaczął Józefowi
pomgać w ciesielce.

> A po drugie - dziewczynki jednak mamusie wychowywały.

Bo były przygotowywane do różnych ról społecznych! Dziś wszyscy są do wszystkiego,
choć z kolei w pewnych zawodach utrwalają się pewne schematy, niektóre IMHO
b. szkodliwe (nauczycielki! wrrr...), zwykle o podłożach finansowych.

> Kurcze, tak jeszcze mi teraz przyszło do głowy, że ci ojcowie wtedy
> przekazywali tylko (albo "aż") umiejętności "zawodowe", związane z życiem
> zewnętrzny. A to kobiety-matki uczą wrażliwości, umiejętności współżycia z
> ludźmi... Takich rzeczy, jakby to rzec - bardziej społecznych.

To społecznych, to powinno być może "rodzinnych", bo przecież uczenie zawodu,
kontaktu z klientami, współpracownikami, dostawcami... to też umiejętności
społeczne.

> Masz rację. Ale co było przed rodzinnymi zakładami i manufakturami?

Rodzinne to były raczej karczmy, zajazdy... Manufaktury to późniejsza sprawa.
Dawniej zakłady były raczej jednoosobowe (poza rolnictwem, gdzie byli pracownicy
najemni lub niewolnicy).

> Czyli (chyba?) już wtedy dzieciństwo (którego, jak już pisałam, granica była
> umowna) dziei spędzały z matką.

Jasne. Nikt kobiecie karmienia piersią nie odbierze. :-)

> A właśnie... automatyzm jest zły, ale u jego podstaw tkwiły dobre intencje
> przecież.

Raczej kobiety-sędziowie. :-)
Automatyzm w wymiarze sprawiedliwości zawsze jest zły.


> Wiesz, zastanawiam się, na ile to wynika z tego, że ludzie rozwodząc się
> zaczynają ze sobą walczyć, agresja, żal, złość zaślepiają ich, i dobro
> dziecka przestaje być wartością nadrzędną.

Nie miałem na myśli sytuacji w trakcie i po rozwodzie, ale "normalne"
życie, kiedy ojciec zajmuje się wychowywaniem dzieci z doskoku, przez
co np. nieumyślnie nawet łamie zasady ustalone przez matkę, lub - co
gorsza - rodzice wydają sprzeczne polecenia...

> Troszkę chyba umniejszasz jego rolę w tym wszystkim. Przecież oprócz
> przeróżnych gratyfikacji (wlaśnie tego "Shreka" czy braku kazania za złe
> stopnie) istnieje też coś takiego, jak zwykła miłość dzieciaka do ojca i
> przywiązanie jakieś... Prawda?

No jasne, ale nie zmienia to faktu, że dziecko jest łatwo "kupić" - nawet
bezwiednie, bez takiej intencji. I ojciec "dochodzący" powinien być tego
świadom, a nie każdy zachwyt dziecka brać za przyczynek do tego, że
równie dobrze by się zajął dzieckiem.

Naturalnie w drugą stronę będzie identycznie.

--
Konrad J. Brywczyński No use to complain
b...@w...pdi.net If you're caught out in the rain
www.kjb.w.pl Your mother's quite insane
UIN:27412398 Cat food cat food cat food again

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2001-12-26 00:29:03

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "Marek W." <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Bo ja wiem? Kurcze, ja nie jestem przekonana co do tej równości szans...
:-\

))))))))))))))))) kiedyś się przekonasz moze ))))) ależy od drugiej
połowy )))))


> Eeej... Ale nie o tym rozmawiamy, a po drugie powiedziałeś, że mężczyźni
też
> takowy posiadają, a teraz temu zaprzeczasz :-)

Posiadają tylkzo z konieczniości musza wg mnie zając się czym innym i to
sprawia ze patrzy się na nich tak jak patrzy -= poprostu swiat się tak
ułozył

>
> > P.S. tak apropos jestes mi milcząco znana z innych grup tylko tam sie
nie
> > udzielałem ))) ale z czytania i owszem ))

> He he he - jak Artur napisał - PSS czytujesz? ;-P

ano zaglądam ))) nawet strone widziałem ))))

Marek ))

> Kami (świątecznie)
> _________________________
> k...@p...net
> ICQ: 81442231 - GG# 436414
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


45. Data: 2001-12-26 00:53:22

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "Kami" <k...@j...net> szukaj wiadomości tego autora


"Konrad Brywczyński" <b...@w...pdi.net> wrote in message
news:a0b94v.rc.1@Konrad.Brywczynski...
> > Mądrze prawisz.
> > Ale po pierwsze - od jakiego wieku tych synów tatusiowie brali w obroty?
>
> Pewnie od dość młodego. Ile lat mógł mieć taki Pan Jezus, jak zaczął
Józefowi
> pomgać w ciesielce.

7? 9?

> > A po drugie - dziewczynki jednak mamusie wychowywały.
>
> Bo były przygotowywane do różnych ról społecznych! Dziś wszyscy są do
wszystkiego,

Nieeee... dalej dziewczynki bawią się w dom i w sklep, a chłopcy w wojnę...!

> choć z kolei w pewnych zawodach utrwalają się pewne schematy, niektóre
IMHO
> b. szkodliwe (nauczycielki! wrrr...), zwykle o podłożach finansowych.

Aaaale o co chodzi? Że nauczycielki to złe? Wiesz, powiem Ci, że trafiłam na
multum złych nauczycielek, ale i na kilka dobrych (konkretnie 3), ale
nauczyciela dobrego żadnego nie pamiętam. Ciekawe, że ten zawód tak często
wybierają ludzie, którzy młodzieży nie cierpią... :-\
Z drugiej strony można by się zastanawiać, na ile to, że te nauczycielki są
takie, jakie są/bywają wynika z tego, że obracają się przede wszystkim w
towarzystwie kobiet...?

[...]
> To społecznych, to powinno być może "rodzinnych",

Nieee...

> bo przecież uczenie zawodu,
> kontaktu z klientami, współpracownikami, dostawcami... to też umiejętności
> społeczne.

Zgadzam się. Źle dobrałam słówko. "Społeczne" ma zbyt szeroki zakres, ale
"rodzinne" zbyt wąski.
Bo ja wiem? Chodzi mi o umiejętność funkcjonowania w małej nieformalnej
grupie, bezpośrednich interakcji, wrażliwość, empatia...

> > Masz rację. Ale co było przed rodzinnymi zakładami i manufakturami?
>
> Rodzinne to były raczej karczmy, zajazdy... Manufaktury to późniejsza
sprawa.

No to o czym mówisz? Gdzie ten tatuś zabierał synka? Bo ten "zakład" to taki
w cudzysłowie był, nie dosłowny zakład pracy.

> Dawniej zakłady były raczej jednoosobowe (poza rolnictwem, gdzie byli
pracownicy
> najemni lub niewolnicy).

No to gdzie tatuś z synkiem?

> > Czyli (chyba?) już wtedy dzieciństwo (którego, jak już pisałam, granica
była
> > umowna) dziei spędzały z matką.
>
> Jasne. Nikt kobiecie karmienia piersią nie odbierze. :-)

I dzięki Bogu ;-)))

> > A właśnie... automatyzm jest zły, ale u jego podstaw tkwiły dobre
intencje
> > przecież.
>
> Raczej kobiety-sędziowie. :-)

Eeee... :-) od kiedy kobiet-sędziów jest tak dużo? Czy moment, w którym
nastapił wzrost liczby kobiet na stanowiskach sędziów zbiega się w czasie z
momentem, w którym dzieci zaczęto przyznawać matkom? A jak było wcześniej?

> Automatyzm w wymiarze sprawiedliwości zawsze jest zły.

Uhmmm... Łatwo przekroczyć granicę między schemtem modyfikowalnym w
zależności od sytuacji, a ślepym automatyzmem. Tu została przekroczona.

> > Wiesz, zastanawiam się, na ile to wynika z tego, że ludzie rozwodząc się
> > zaczynają ze sobą walczyć, agresja, żal, złość zaślepiają ich, i dobro
> > dziecka przestaje być wartością nadrzędną.
>
> Nie miałem na myśli sytuacji w trakcie i po rozwodzie, ale "normalne"
> życie, kiedy ojciec zajmuje się wychowywaniem dzieci z doskoku, przez
> co np. nieumyślnie nawet łamie zasady ustalone przez matkę, lub - co
> gorsza - rodzice wydają sprzeczne polecenia...

Nie ma chyba nic gorszego, niż niekonsekwencja i podważanie autorytetu
drugiego z rodziców.

> > Troszkę chyba umniejszasz jego rolę w tym wszystkim. Przecież oprócz
> > przeróżnych gratyfikacji (wlaśnie tego "Shreka" czy braku kazania za złe
> > stopnie) istnieje też coś takiego, jak zwykła miłość dzieciaka do ojca i
> > przywiązanie jakieś... Prawda?
>
> No jasne, ale nie zmienia to faktu, że dziecko jest łatwo "kupić" - nawet
> bezwiednie, bez takiej intencji. I ojciec "dochodzący" powinien być tego
> świadom, a nie każdy zachwyt dziecka brać za przyczynek do tego, że
> równie dobrze by się zajął dzieckiem.

Oooo... i wiesz, obawiam się (samotni ojcowie - bez urazy!), że to też
często tak bywa. Że oni źle interpretują ów zachwyt dziecka. Że tacy ojcowie
spędzając mało czasu z dzieckiem (nie z własnej winy/chęci) po pierwsze mogą
mieć kłopoty z interpretacją zachowań dzieciaczka, a po drugie mogą mieć
mętne pojęcie o tym, jak owa opieka naprawdę - nie tylko raz na jakiś czas,
"z doskoku" - wygląda. I intencje mają jak najlepsze, ale w praktyce mogłoby
się okazać, że nie zda to egzaminu jednak.

--
Kami (świątecznie)
_________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414

> Naturalnie w drugą stronę będzie identycznie.
>
> --
> Konrad J. Brywczyński No use to complain
> b...@w...pdi.net If you're caught out in the rain
> www.kjb.w.pl Your mother's quite insane
> UIN:27412398 Cat food cat food cat food again
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


46. Data: 2001-12-26 01:08:44

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "Kami" <k...@j...net> szukaj wiadomości tego autora


"Marek W." <m...@t...pl> wrote in message
news:3c2919c2$1@news.vogel.pl...
> > Bo ja wiem? Kurcze, ja nie jestem przekonana co do tej równości szans...
> :-\
>
> ))))))))))))))))) kiedyś się przekonasz moze ))))) ależy od drugiej
> połowy )))))

Wierzę, że moja druga połowa jest najlepszą z możliwych :-)
I nie chcę się przekonywać w taki sposób, o jakim mówimy.
Natomiast wiem, które z nas pójdzie na wychowawczy ;-))) I wiem, że nie
będzie to mój Mężczyzna.

> > Eeej... Ale nie o tym rozmawiamy, a po drugie powiedziałeś, że mężczyźni
> też
> > takowy posiadają, a teraz temu zaprzeczasz :-)
>
> Posiadają tylkzo z konieczniości musza wg mnie zając się czym innym i to
> sprawia ze patrzy się na nich tak jak patrzy -= poprostu swiat się tak
> ułozył

To mnie nie przekonuje. A co z samotnymi matkami? Muszą zarobić, więc im
mija talent opiekuńczy mija? Bo to jest tak, że wydaje mi się, że Ty na siłę
niejako usiłujesz udowodnić, że różnice między kobietami a mężczyznami w
szeroko rozumianym aspekcie "dzieci" kończy się z chwilą porodu, bo tego
facet niejak nie zrobi... A potem to już po równo. To przecież nieprawda
(IMHO oczywiście).

> > He he he - jak Artur napisał - PSS czytujesz? ;-P
>
> ano zaglądam ))) nawet strone widziałem ))))

No to wiesz o nas wszystko ;-)

--
Kami (świątecznie)
_________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


47. Data: 2001-12-26 01:40:37

Temat: Re: ile alimentów?
Od: Konrad Brywczyński <b...@w...pdi.net> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Kami" <k...@j...net> napisał w wiadomości
news:a0b6tq$mo2$1@news.tpi.pl...
> > Pewnie od dość młodego. Ile lat mógł mieć taki Pan Jezus, jak zaczął
> Józefowi
> > pomgać w ciesielce.
> 7? 9?

Może wcześniej?

> Nieeee... dalej dziewczynki bawią się w dom i w sklep, a chłopcy w wojnę...!

Bawią się - tak, ale wychowywane są w zasadzie do wyfrunięcia z gniazda
przez matki. Dobrze jeszcze, jeśli dzięki temu nauczą się szyć i gotować,
gorzej, jeśli staną się maminsynkami, którym wszystko pod dzióbek jest
podstawione, a potem jak mają zmyć podłogę, to pytają, czy do tej wody,
to można aby na pewno płyn do mycia naczyń wlać (autentyczny przypadek!).

> Aaaale o co chodzi? Że nauczycielki to złe? Wiesz, powiem Ci, że trafiłam na
> multum złych nauczycielek, ale i na kilka dobrych (konkretnie 3), ale
> nauczyciela dobrego żadnego nie pamiętam.

Może miałaś pecha, ale jest to dość prawdopodobne - negatywna selekcja i
niskie płace odstraszają od zawodu nauczyciela mężczyzn, a przyciągają
kobiety, które obiektywnie rzecz biorąc są słabo do tego przystosowane,
co odbija się np. na oscylacji ocen w związku z cyklem miesięcznym pani
nauczycielki. Tylko się - proszę - nie obraź. Tak po prostu jest, a
przypadki skrajne są baaardzo trudne do wytrzymania. Facet w pracy
emocje i problemy np. z domu zostawia za drzwiami, co uczniom daje
korzyść ze stabilności i przewidywalności zachowań, ocen i reakcji.

> Bo ja wiem? Chodzi mi o umiejętność funkcjonowania w małej nieformalnej
> grupie, bezpośrednich interakcji, wrażliwość, empatia...

Okay, kojarzę. Zgadzam się.

> > > Masz rację. Ale co było przed rodzinnymi zakładami i manufakturami?
> >
> > Rodzinne to były raczej karczmy, zajazdy... Manufaktury to późniejsza
> sprawa.
> No to o czym mówisz? Gdzie ten tatuś zabierał synka? Bo ten "zakład" to taki
> w cudzysłowie był, nie dosłowny zakład pracy.

Chyba się nie do końca dogadaliśmy. Sądziłem, że pytasz o rodzinne jako takie,
gdzie poza tatą pracuje i mama, i córka, i syn. I w tym sensie te karczmy.
A "jednoosobowy" warsztat nie oznacza przecież, że nie może tam być syna
czy nawet jakiegoś pomocnika.

> > Raczej kobiety-sędziowie. :-)
> Eeee... :-) od kiedy kobiet-sędziów jest tak dużo?

Pewnie od tego momentu, od kiedy tyle kobiet-nauczycielek - czyli od początków
PRLu i pauperyzacji tych grup zawodowych.

Czy moment, w którym
> nastapił wzrost liczby kobiet na stanowiskach sędziów zbiega się w czasie z
> momentem, w którym dzieci zaczęto przyznawać matkom? A jak było wcześniej?

Ciężko powiedzieć. Czy przed wojną już było prawo rodzinne, bo Kodeks rodzinny
jest z '64 dopiero, a wtedy to już chyba było, jak dzisiaj.

> Uhmmm... Łatwo przekroczyć granicę między schemtem modyfikowalnym w
> zależności od sytuacji, a ślepym automatyzmem.

Jaki - do cholery - schemat?! Tu chodzi o życie i zdrowie - fizyczne
i psychiczne - co najmniej trojga ludzi za każdym razem. Tu nie ma
miejsca na schematy.

> Nie ma chyba nic gorszego, niż niekonsekwencja i podważanie autorytetu
> drugiego z rodziców.

Jasne, tylko że jeśli model rodziny wygląda tak, że tatuś bywa w domu
wieczorami i w weekendy, to konflikty na tej linii są niemal nieuniknione,
bo matka nie zawsze ma nawet możliwość przekazania mu, jakie ustalenia
ma z dziećmi.

--
Konrad J. Brywczyński

"Nie tylko rozmiar sie liczy! Każda dziewczyna ci to powie."
Ł. Jakubowski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


48. Data: 2001-12-26 02:32:11

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "Kami" <k...@j...net> szukaj wiadomości tego autora


"Konrad Brywczyński" <b...@w...pdi.net> wrote in message
news:a0bdb6.1g0.1@Konrad.Brywczynski...

> > 7? 9?
>
> Może wcześniej?

Młodsze dziecko by sobie paluszki poobcinało i inną krzywdę zrobiło... Moim
zdaniem... To przecież kwestia rozwoju motorycznego, jaki się osiąga w
którymś momencie życia.

> > Nieeee... dalej dziewczynki bawią się w dom i w sklep, a chłopcy w
wojnę...!
>
> Bawią się - tak, ale wychowywane są w zasadzie do wyfrunięcia z gniazda
> przez matki. Dobrze jeszcze, jeśli dzięki temu nauczą się szyć i gotować,
> gorzej, jeśli staną się maminsynkami, którym wszystko pod dzióbek jest
> podstawione, a potem jak mają zmyć podłogę, to pytają, czy do tej wody,
> to można aby na pewno płyn do mycia naczyń wlać (autentyczny przypadek!).

No ale co z tego? Wiesz, znam faceta - 28 lat, wykształcony, makler, zarabia
sporo... Mieszka z rodzicami i niechętnie robi sobie herbatę (mamusia!), a z
jedzenia szczytem osiągnięć są kanapki i parówki. I NIC więcej. Jego mama
przesadziła z ukierunkowywaniem go na zawód...

[...]
> Może miałaś pecha, ale jest to dość prawdopodobne - negatywna selekcja i
> niskie płace odstraszają od zawodu nauczyciela mężczyzn,

Bo mężczyzna znajdzie lepszą pracę... A kobieta często nie ma szans i
niezależnie od predyspozycji/ich braku po studium nauczycielskim _musiała_
iść za ciosem.

> a przyciągają
> kobiety, które obiektywnie rzecz biorąc są słabo do tego przystosowane,

Z tym obiektywnym brakie przystosowania to bym nie przesadzała... Niżej
powiem, czemu...

> co odbija się np. na oscylacji ocen w związku z cyklem miesięcznym pani
> nauczycielki. Tylko się - proszę - nie obraź.

Nie obrażam :-)

> Tak po prostu jest, a
> przypadki skrajne są baaardzo trudne do wytrzymania. Facet w pracy
> emocje i problemy np. z domu zostawia za drzwiami, co uczniom daje
> korzyść ze stabilności i przewidywalności zachowań, ocen i reakcji.

Masz rację. Ale nie w 100% (moim zdaniem). Bo po pierwsze - ten facet
nauczyciel jest dalej tylko człowiekiem i wszystkiego, co złe w domu się
dzieje - za drzwiami nie zostawi. To człowiek, nie maszyna. Po drugie -
hmmm... Was też testosteron rozwala - hormony działają na ludzi, prawda?
Niezależnie od płci. I można by teraz snuć teorię, jak zachowuje się facet,
któremu na przykład żona odmawia seksu w określonych fazach cyklu - czy on
nie będzie "wyżywał" się na uczniach?
Przyznaję, że u kobiet to _znacznie_ bardziej widowiskowe jest (czego
doświadczyłam również osobiście), ale... Ale kobieta _zawsze_ jest przed
miesiączką, w jej trakcie, albo po (albo w ciąży, ale dopiero wtedy jest
cyrk :-). Więc czym niby możemy się zajmować, żeby nie szkodzić? Rozumiesz,
co mam na myśli? <Kami_feministka>
Wydaje mi się, że oprócz tego, że mężczyźni mogą być wspaniałymi
nauczycielami z powodu tej swojej stabilności, wspaniałymi nauczycielkami
mogą być również kobiety, jeśli tylko ich kobiece podejście do wychowanków
(instynkt) będzie w równowadze z wymogami zawodu.

[...]

> Chyba się nie do końca dogadaliśmy. Sądziłem, że pytasz o rodzinne jako
takie,
> gdzie poza tatą pracuje i mama, i córka, i syn. I w tym sensie te karczmy.
> A "jednoosobowy" warsztat nie oznacza przecież, że nie może tam być syna
> czy nawet jakiegoś pomocnika.

OK, jasne.

> > > Raczej kobiety-sędziowie. :-)
> > Eeee... :-) od kiedy kobiet-sędziów jest tak dużo?
>
> Pewnie od tego momentu, od kiedy tyle kobiet-nauczycielek - czyli od
początków
> PRLu i pauperyzacji tych grup zawodowych.

A wcześniej? Nie było guwernantek, specjalistek od "nauczania początkowego"?

> Czy moment, w którym
> > nastapił wzrost liczby kobiet na stanowiskach sędziów zbiega się w
czasie z
> > momentem, w którym dzieci zaczęto przyznawać matkom? A jak było
wcześniej?
>
> Ciężko powiedzieć. Czy przed wojną już było prawo rodzinne, bo Kodeks
rodzinny
> jest z '64 dopiero, a wtedy to już chyba było, jak dzisiaj.

Hmmm... nie wiem :-( Ale to do sprawdzenia...

> > Uhmmm... Łatwo przekroczyć granicę między schemtem modyfikowalnym w
> > zależności od sytuacji, a ślepym automatyzmem.
>
> Jaki - do cholery - schemat?! Tu chodzi o życie i zdrowie - fizyczne
> i psychiczne - co najmniej trojga ludzi za każdym razem. Tu nie ma
> miejsca na schematy.

W idealnym życiu nie powinno ich być. Ale w rzeczywistości sądy są takie,
jakie są. Spraw jest tyle, ile jest. Ludzie "odwalają" robotę i ułatwiają ją
sobie. To z tych negatywnych...
A tak naprawdę - każde Twoje powtórne w jakiejś dziedzinie zachowanie jest
przecież generowane na podstawie jakiegoś wypracowanego schematu
postępowania. Trudno więc w tym realnym zyciu wymagać od pracowników sądu,
żeby do _każdego_ przypadku podchodzili zupełnie na czysto, bez żadnej
schematyzacji postępowania, żeby traktowali go jako zupełnie odrębny. Bo
przecież pewne elementy działań się powtarzają: pani Zosia wypełnie
rubryczki i przepisuje akta, stosuje się taki i taki paragraf, postępowanie
na okreslony przepisami przebieg. A dalej zaczyna się godna potępienia
rutyna, często bezmyślna - która unieszczęśliwia.

[...]
> Jasne, tylko że jeśli model rodziny wygląda tak, że tatuś bywa w domu
> wieczorami i w weekendy, to konflikty na tej linii są niemal nieuniknione,
> bo matka nie zawsze ma nawet możliwość przekazania mu, jakie ustalenia
> ma z dziećmi.

Masz oczywiście rację. Ale to bardzo niedobrze.

--
Kami (świątecznie i sennie)
_________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


49. Data: 2001-12-26 10:17:34

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "aRt" <w...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Marek W." <m...@t...pl> napisał w wiadomości
news:3c288e30$1@news.vogel.pl...
>
> tak ale jeśli on jest bezrobotny to z czego będzie miał to oddać
> przecież fundusz i tak zażada tych pieniędzy od niego
> Chyb że je odsiedzi za kratkami
> No tak ale dla kobet liczą się tylko pieniądze jak zawsze
_____________________________________________
Marek a na czym ma zalezec, skoro rodzina nie moze byc pelna.....? chodzi mi
o taka sytuacje, kobieta rodzi dziecko, ojciec ucieka.
Niestety trzeba poniesc tego konsekwecje, i jesli sie zrobilo dziecko to
trzeba lozyc na jego utrzymanie , ono samo nie prosilo sie na swiat, a zycie
sprawia rozne niespodzianki np.: matka traci prace, i z czego ma utrzymac
swoja pocieche, z marnych 200zl, ta suma jest wrecz smieszna, nieraz za
kawalera mi sie zdarzylo ze w jedna noc to przechlalem na dyskotece, a tu
maja za to wyzyc 2-wie osoby.

--
aRt
GG: 1194188 # w...@p...wp.pl
Strona systemu operacyjnego WINDOWS
NEWS: Dziurawy Windows XP
www.windowsxx.prv.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


50. Data: 2001-12-26 10:19:38

Temat: Re: ile alimentów?
Od: "aRt" <w...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Marek W." <m...@t...pl> napisał w wiadomości
news:3c2897b3$1@news.vogel.pl...
>
> "Kami" <k...@j...net> wrote in message news:a0a4hg$1q9$1@news.tpi.pl...
> >
> > "Marek W." <m...@t...pl> wrote in message
> > news:3c288e30$1@news.vogel.pl...

> Wszystko zależy od sytuacji tak naprawde. Jeżeli kobieta odchodzi a potem
> żada pieniędzy od byłego męża który ich nie ma ni dlatego że jest
pijakiem,
> nierobem itd ale dlatego ze w Polsce jest bezrobocie i nie moze znaleźć
> pracy - to uważasz że wsadzając go do więzienia jest w porządku??
___________________________________________________
A co...........?
on jest przeciez ojcem tego dziecko, i rowniez ma je utrzymac, nie wazne czy
rodzice sa razem czy nie, i panstwo ma utrzymywac jego dziecko?
Jednakze uwazam ze powinna byc jakas alternatywa, jakies prace spoleczne
itp.

--
aRt
GG: 1194188 # w...@p...wp.pl
Strona systemu operacyjnego WINDOWS
NEWS: Dziurawy Windows XP
www.windowsxx.prv.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 ... 11


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

witam jeszcze ja
pozdrawiam swiatecznie:-)))
Cześć Wszystkim
Witajcie
Witam i już mam pytanie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »