« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-02-07 14:35:35
Temat: kryzys?Jesteśmy razem od 7 lat. Kiedy się poznaliśmy, były rozmowy o małżeństwie, o
dzieciach...Wszystko jednak - nie teraz. Później. Godziłam się na to, byłam
świeżo po rozwodzie, sama chciałam się zastanowić nad swoim życiem. Z
poprzednim mężem nie miałam ślubu kościelnego. Z moją wiarą też różnie bywa.
Jednak nie byłam do komunii już tyle lat... brakuje mi tego.
Po dwóch latach znajomości mój mężczyzna dopuścił się flirtu. Niewinnego -
jak zwykło się to nazywać. Pisali tylko do siebie maile co dwie godziny
przez kilka tygodni. Zabolało. Zażądałam decyzji, co dalej. On mówił, że
kocha... Ale nie chciał się zdecydować na poważniejsze kroki. Minęło pół
roku. W końcu dałam mu tydzień na decyzję, czy chce tworzyć rodzinę i
decydować się na dziecko, czy przestajemy sobie mydlć oczy. Wyjechałam. Po
powrocie on byłzdecydowany na dziecko. Poszło nam bardzo szybko. Mamy syna.
Kiedy syn miał kilka miesięcy, mój mężczyzna wyjechał na kilka tygodni za
granicę. Potem siedział cąłymi wieczorami w internecie, skrzętnie ukrywając
co robi. Podejrzewałam romans, płakałam, on był wobec mnie arogancki i
opryskliwy. W końcu sprawa się uspokoiła. Nie na długo. Dwa lata później
odkryłam, ze znów ma romans. Tym razem nie dałam spokoju, skontaktowałam się
z tą kobietą, potem także z poprzednią. Wiedziałam już wszystko. Po kilku
tygodniach rozmów zdecydowałam, że zostanę. Muszę dodać, że mój mężczyzna
jest dobrym ojcem i ma świetny kontakt z synem. To był powód, dla którego
postanowiłam spróbować. Chodziliśmy do psychologa naterapię, ale on się nie
otworzył. Więcej rozmawialiśmy.
Po kilku miesiącach, po kolejnym wyjeździe służbowym - nowa koleżanka. Coś
we mnie pękło. Nawet, jeśli nie byo między nimi nic fizycznego, on jednak
koniecznie musiał się komuś podobać i się potwierdzić w czyichś oczach.
Chciałam odejść - on dopiero wtedy podjął walkę o związek. Teraz to on
przeprasza, gdy coś jest nie tak, ale tez często ma za co pzrepraszać, gdyż
traktuje mnie lekceważąco i niemiło. Okazuje mi więcej uczucia, ale po
dawnemu jest wobec mnie opryskliwy i niemiły w sprawach konfliktogennych.
Kiedy próbuję rozmawiać, ucina mnie bardzo niegrzecznie. POtem przeprasza,
ale...
Minął rok. On nie chce podejmować rozmów o małżeństwie, a ja od jakichś
dwóch miesięcy też straciłam ochotę. Po ostatniej rozmowie, ze gdybym go
postawiła przed ultimatum, małżeństwo albo rozstanie, on wybiera to drugie.
Mam dosć. Przstało mi się chcieć o to walczyć. Nasz syn ma cztery lata. Czy
mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona, nie mam
ochoty rozmawiać, nie chcę juz nczego ciągnąć, że moja miłość po drodze
rozwiała się, zniknęła... Czy jest powód, by to odbudować, szansa, że się
uda...? Czy te różnice między nami: moje dążenie do kultury, jego
nonszalancja, nasze nieporozumienie w kwestii kształtowania wrażliwosci
dziecka, moje przejęcie ról męskich w tym związku - dają jeszcze jakąkolwiek
nadzieję?
Mam dosć. Chciałabym odejść.
Małgorzata
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2006-02-07 15:26:29
Temat: Re: kryzys?Użytkownik "Małgorzata" <m...@v...pl> napisał
> Nasz syn ma cztery lata. Czy
> mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona, nie mam
> ochoty rozmawiać, nie chcę juz nczego ciągnąć, że moja miłość po drodze
> rozwiała się, zniknęła...
Czy masz prawo skazywać jego (i siebie) na życie w 'niekochanym' domu?
Za młoda jesteś na niszczenie sobie życia ... nie warto.
> Czy jest powód, by to odbudować, szansa, że się
> uda...?
Gdyby była - już byś ją wykorzystała ... i on też.
Nie ma. Już lepiej w tym związku nie będzie ... Bądz silna i odejdz.
Pozdrawiam
MOLNARka ... wiem
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2006-02-07 15:32:25
Temat: Re: kryzys?Małgorzata napisał(a):
> Minął rok. On nie chce podejmować rozmów o małżeństwie, a ja od jakichś
> dwóch miesięcy też straciłam ochotę. Po ostatniej rozmowie, ze gdybym go
> postawiła przed ultimatum, małżeństwo albo rozstanie, on wybiera to drugie.
I dobrze. Niech wybierze. Na siłę nie utrzymasz. Każdy ma wolną wolę.
> Mam dosć. Przstało mi się chcieć o to walczyć. Nasz syn ma cztery lata. Czy
> mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona, nie mam
> ochoty rozmawiać, nie chcę juz nczego ciągnąć, że moja miłość po drodze
> rozwiała się, zniknęła... Czy jest powód, by to odbudować, szansa, że się
> uda...?
Ale jak chcesz budować? Sama?
>
> Mam dosć. Chciałabym odejść.
Zajmij się sobą. Przeżyj sama własne życie. Tak, jakbys je przeżyć
chciała. Widzisz... czasem nam, kobietom, epoki się pierniczą. Niby
jesteśmy wolne, niezależne, a jak wchodzimy w związki uzależniamy się od
facetów, materialnie, emocjonalnie, zapominając, że to nie te czasy.
Nie musisz koniecznie być mężatką. Model rodziny mąż, żona, dziecko nie
jest obowiązkowy. I chyba nie powinien być celem samym w sobie.
Bo właściwie co chcesz uzyskać?
Ten papier niczego między Wami nie zmieni, papiery nie mają takiej mocy.
Zastanów się czego chcesz, potem oceń ile za to możesz zapłacić tym
czymś, co się nazywa Twoje życie. I nie daj za to ani grama więcej.
Nie musisz czekać na niego. Możesz żyć swoim zyciem, niezależnie. To
Twój wybór.
"Między bodźcem a reakcją istnieje przestrzeń.
Tam znajduje się nasza wolność
i możliwość dokonywania wyboru reakcji.
Od tych wyborów zależą nasz rozwój i szczęście".
Naprawdę TEN facet jest JEDYNYM, który może dać Ci szczęście?
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2006-02-07 15:36:24
Temat: Re: kryzys?Małgorzata napisał(a):
> Minął rok. On nie chce podejmować rozmów o małżeństwie, a ja od jakichś
> dwóch miesięcy też straciłam ochotę. Po ostatniej rozmowie, ze gdybym go
> postawiła przed ultimatum, małżeństwo albo rozstanie, on wybiera to drugie.
Ja nie rozumiem nad czym Ty się w ogóle zastanawiasz. Facet ma Cię w
głębokim poważaniu a Ty masz jakieś wątpliwości co zrobić?
> Nasz syn ma cztery lata. Czy
> mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona, nie mam
> ochoty rozmawiać, nie chcę juz nczego ciągnąć, że moja miłość po drodze
> rozwiała się, zniknęła...
Prędzej czy później tak się stanie. Albo znienawidzisz faceta a on
Ciebie a tego żadnemu dziecku bym nie życzyła. Wtedy dopiero zniszczysz
mu rodzinę.
--
Elske
*Ludwik XIV był samolubem. Twierdził, że Francja to ja.*
http://profiles.yahoo.com/elske_2003
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2006-02-07 15:43:04
Temat: Re: kryzys?"Malgorzata" <m...@v...pl> wrote in message
news:05be.000001cd.43e8b037@newsgate.onet.pl...
(...)
> Mam dosć. Chciałabym odejść.
i zrob to jak najszybciej. idz do psychologa, zeby Ci pomogl z uporaniem
sie w podjeciu tej decyzji i po niej, i zwiewaj poki mozesz.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2006-02-07 16:12:00
Temat: Re: kryzys?Użytkownik "Małgorzata" <m...@v...pl> napisał w wiadomości
news:05be.000001cd.43e8b037@newsgate.onet.pl...
> Minął rok. On nie chce podejmować rozmów o małżeństwie, a ja od jakichś
> dwóch miesięcy też straciłam ochotę.
Małżeństwo nie rozwiązuje problemów w magiczny sposób. Wprost przeciwnie...
> Po ostatniej rozmowie, ze gdybym go
> postawiła przed ultimatum, małżeństwo albo rozstanie, on wybiera to
> drugie.
I nad czym ty się jeszcze zastanawiasz??
> Mam dosć. Przstało mi się chcieć o to walczyć. Nasz syn ma cztery lata.
> Czy
> mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona, nie mam
> ochoty rozmawiać, nie chcę juz nczego ciągnąć, że moja miłość po drodze
> rozwiała się, zniknęła...
A masz prawo wychowywać go w domu, w którym ojciec bywa gościem, lekceważy
mamę, która płacze po kątach i ma smutne oczy?
Dziecku potrzebni są przede wszystkim szczęsliwi rodzice. A bycie razem na
siłę, dla tzw. 'dobra dziecka' jest czymś kompletnie odwrotnym.
> Czy jest powód, by to odbudować, szansa, że się
> uda...?
To już sprawa dla wróżki. ;-)
Szansa jest zawsze. Ale niekoniecznie musi zostać wykorzystana.
> Mam dosć. Chciałabym odejść.
To teraz odpowiedz sobie na pytanie, czy tego chcesz.
I.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2006-02-07 17:00:00
Temat: Re: kryzys?Małgorzata <m...@v...pl> napisał(a):
> Nasz syn ma cztery lata. Czy
> mam prawo rozbijać mu dom tylko dlatego, że jestem już zmęczona,
/.../
> Mam dosć. Chciałabym odejść.
Dziecko ma prawo miec ojca, niemniej nie ma takiego obowiązku. Jeśli w
związku czujesz się źle i chcesz odejść, zostawanie ze względu na
dziecko jest nieporozumieniem.
Co zapewnisz dziecku? Zdenerwowaną matkę, nieobecnego ojca i kolejne
ciocie z których istnienia dziecko zda sobie sprawę szybciej niz
myślisz.
Rodzina musi być rodziną, a ilość w niej osób to kwestia umowna.
--
s i w a
z modelu rodziny 1+1+1
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2006-02-07 19:26:27
Temat: Re: kryzys?
Użytkownik "Eulalka" <e...@l...net.pl> napisał w wiadomości
news:dsaeho$vdv$1@theone.laczpol.net.pl...
> Małgorzata napisał(a):
> "Między bodźcem a reakcją istnieje przestrzeń.
> Tam znajduje się nasza wolność
> i możliwość dokonywania wyboru reakcji.
> Od tych wyborów zależą nasz rozwój i szczęście".
I tego się trzymajmy
> Naprawdę TEN facet jest JEDYNYM, który może dać Ci szczęście?
Uważam, że kiedy pozbywamy się strachu tak naprawdę odzyskujemy wolność a
wtedy wspaniale jest być blisko takiej osoby
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2006-02-07 21:18:48
Temat: Re: kryzys?Dnia Tue, 7 Feb 2006 20:26:27 +0100, Jacek napisał(a):
> Uważam, że kiedy pozbywamy się strachu tak naprawdę odzyskujemy wolność
Rzekłbym, odzyskujemy zdolność do kochania.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2006-02-08 03:38:52
Temat: Re: kryzys?"puchaty" <p...@g...pl> wrote in message
news:1ew9sk5h7bedv.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov
...
> Dnia Tue, 7 Feb 2006 20:26:27 +0100, Jacek napisał(a):
>
>> Uważam, że kiedy pozbywamy się strachu tak naprawdę odzyskujemy wolność
>
> Rzekłbym, odzyskujemy zdolność do kochania.
siebie.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |