Strona główna Grupy pl.soc.rodzina nauki przedmalzenskie -platne???

Grupy

Szukaj w grupach

 

nauki przedmalzenskie -platne???

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 301


« poprzedni wątek następny wątek »

261. Data: 2006-03-11 15:14:33

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: "Margola" <malgos@spamowi_precz.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam Moczulski" <a...@d...pl> napisał w wiadomości
news:duum5t$g8$1@nemesis.news.tpi.pl...
>> Nie. MIałam bardzo kiepską panią od francuskiego, nie znosiłam jej zajęć,
>> uważałam je za stratę czasu, a piszę i działam w tym języku niemal
>> bezbłędnie.
>
> To jaką przyczyne obstawiasz ?

Przyczynę czego? Różnic w hierarchii wartości? Czy podejścia młodzieży i
ludzi dojrzałych do nauk przedmałżeńskich? Czy czego? Bo chyba nie piszemy o
błędach ortograficznych, drogi Adamie?

>> No a jak w kraju, gdzie statystycznie 80% deklaruje się jako katolicy?
>
> W kraju gdzie niemal 100% deklaruje się jako Polacy napisałaś
> niezrozumiałe zdanie. Przypuszczam że chciałaś powiedzieć "I zakładam że z
> dużym prawdopodobieństwem ...".

Wykaż mi niezrozumiałość tego zdania i jego niepoprawność stylistyczną,
jeżeli uważasz oczywiście, że nie popieprzasz bełkotliwie pod nosem, tylko
nadal trzymasz się wątku, nie bawiąc się w zbędną erytrystykę.
Zakładam przy tym optymistycznie, że masz przynajmniej przeciętne IQ.

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


262. Data: 2006-03-11 15:16:04

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: "Margola" <malgos@spamowi_precz.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Topino" <t...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:duum4t$cof$1@news.onet.pl...
> No bo zwyczajnie ciezko mi jest.Juz 4y rok probuje sie przekonac. A z
> wiekszosci postow i tak wynika to ze albo jest sie super oddanym
> perfekcyjnym katolikiem albo wara od kosciola hipokrytko jedna

jest jeszcze trzecia opcja, której z uporem nie zauważasz: przyjmij z
pokorą, że są sprawy, które nie zakładają kompromisów z rzeczywistością.
Kluczowym jest słowo "pokora", podpowiem.

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


263. Data: 2006-03-11 15:29:08

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Adam Moczulski <a...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Lia napisał(a):

>>>No to musiałbyś wykazać, że dla tego katolika nauki przedmałzenskie sa tak
>>>istotna sprawą, że ważą na całej hierarchii.
>>
>> Mówimy o naukach jako czasie spędzonym czy treściach jakie są tam
>>przekazywane ? Bo jeśli mówisz o tym drugim to chyba oczywistym jest że
>>treści owe ważne dla katolika być muszą, gdyż w innym wypadku dochodzi
>>do sprzeczności z doktryną.
>
> No ale na naukach słuchają o sakramentalności małżeństwa (istotne, ale czy
> to na hierarchii waży?), liturgii ślubnej (jw), etyce małzenskiej,
> rodzicielstwie, a potem te nieszczesne wykłady o planowaniu rodziny...
>
> Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
> hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...

A co (w kontekście małżeństwa) jest ważniejsze ?

>>>Z obserwacji i z tego co czytam, dla większości przygotowujących się do
>>>ślubu kościelnego nie są one tak bardzo istotne, a niektórzy to nawet mają
>>>czelność publicznie, złośliwie komentować "zawartość" tych nauk...
>>
>> Znaczy złośliwie komentujących jest więcej niż tych którzy nie
>>komentują ?
>
> Czy "niektórzy" sugeruje, że jest ich 50%+1?

Sugeruje słowo "większość".

>>Jesteś pewna że Twoje pole widzenia wystarcza do sensownego
>>opisu zjawiska ?
>
> Piszę o tym co widze i czego doświadczam - co zaznaczyłam, prawda?
> I stwierdzam, że w takim razie, skoro n katolików w taki sposób traktuje
> nauki, oznacza to, że nie jest to coś co stanowi o ich hierarchii wartości
> w taki sposób, że możemy pisac o "skrajności hierarchii".

Jeśli czytasz że w Indiach śmierdzi to to świadczy o hierarchii
wartości Hindusów czy o hierarchii wartości tego kto to napisał ?

>>>>Dla wykazania że
>>>>krowa to nie to samo co drzewo chyba wystarczy opisanie jednej istotnej
>>>>odróżniającej cechy, a nie wymienianie wszystkich ?
>>>
>>>Chybiona analogia. Ja nie prosze o pokazanie róznic między hierarchią
>>>wartości A a fenotypem B, ale o pokazanie istotnych róznic między jedną
>>>krową a druga krową.
>>
>> Niech tak będzie - czy wystarczy opisanie różnic w kolorze, abyś mogła
>>odróżnić jedną od drugiej ?
>
> W sprzyjających okolicznościach.

W omawianej sprawie raczej wszystko powinno Ci sprzyjać.

>>>Myślę, że mógłbyś jednak przynajmniej pokrótce opisac jak skrajna
>>>rozbieżnośc hierarchii oparta na ważności nauk przedmałżeńskich wpływa na
>>>codzienne rozwiązywanie napotkanych problemów. Tzn jak uniemożliwia ich
>>>rozwiązanie, skoro w związku jest miłosć, wzajemny szacunek i umiejętnośc
>>>wypracowywania kompromisów. Bo chyba jednak wyobraźnia mnie zawodzi.
>>
>> Na przykład kwestia aborcji omawiana na naukach. Obaj partnerzy
>>niewątpliwie będą się zgadzać co do tego by nie zabijać, ale za rok lub
>>dwa może dojść do konfliktu wartości - kariera czy "niechciana ciąża".
>
> Hmmm, a to przepraszam - myślałam że to się wyjasnia i ustala zanim
> beztrosko założy się rodzinę...
> I mam wrażenie, że uczestniczenie w naukach niewiele zmienia w tym temacie.

No jak Wy nic o życiu nie wiecie. Otóż właśnie na tym to wszystko
polega, że nauki przedmałżeńskie są dla większości uczestników pierwszą
i jedyną okazją do _wspólnej_ refleksji na te tematy. Oczywiście wcale
to nie oznacza, że oni z tej okazji skorzystają. Ale jakąś szansę mają.

> Bo chyba nie sugerujesz, że niechęc do uczestnieczenia w naukach implikuje,
> że się będzie stroną żądającą aborcji.
> Bo to, że jako ateistka akurat jestem za aborcją nie oznacza, ze sama bym
> jej dokonała.

Aborcja jest właśnie głównym problemem wśród tych którzy na jakąś
głębsza refleksję się nigdy nie zdobyli. Szkoda że nie wiesz jak jest
ich wielu.

> Ale jak pisałam, o sprawach takiej wagi moralno-etycznej rozmawia się dużo,
> dużo wcześniej. Nawet ateiści o takich rzeczach rozmawiają, bo nie potrzeba
> im wiary w Boga, żeby o takich rzeczach myśleć i się nad nimi zastanawiać.

Jasne. Albo wierzysz że nastolatki nie uprawiają seksu, albo że w
Polsce nauka filozofii zaczyna się już w podstawówce.

>>Lekceważenie istotnych wartości partnera nie jest na pewno "szacunkiem",
>>na pewno nie prowadzi do "umiejętności wypracowywania kompromisów" i
>>potrafi wykończyć każdą miłość.
>
> Generalnie lekceważenie partnera i jego potrzeb do tego prowadzi.
> Tyle, że ja nie pisałam o lekceważeniu jego potrzeb (wartości) - heh,

Nazwałaś to "bełkotem". Moi zdaniem to właśnie oznaka lekceważenia.

> nawet rozumiem jego potrzebe posiadania (przyjęcia?) sakramentu ślubu. Ale
> najnormalniej w świecie, nie chcę się denerwowac jak będę słuchać o tym, że
> antykoncepcja jest szkodliwa (no tak mam, że sie denerwuję, jak mi ktoś
> bajki opowiada).

To musiałaś być trudnym dzieckiem.

> Uprzedzając - dla partnera taka opowieść nie będzie nieśc
> niczego waznego dla jego hierarchii wartości, bo na pewno nie będzie
> prawiczkiem.
> Teraz można znowu podyskutowac o tym, czy jest on prawdziwym katolikiem i
> dlaczego mu zależy na slubie kościelnym skoro olewa podejscie Koscioła do
> życia seksulanego człowieka ;)

Dlaczego "olewa" ? Może z tym walczy z coraz lepszym skutkiem ?

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


264. Data: 2006-03-11 15:33:20

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: "Xena" <ttatianka@blabla_poczta.fm> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości:dusltv$dpv$...@a...news.tpi.pl,
Elske <k...@o...pl> napisał(a):
> krys napisał(a):
>
>> A moje IMHO odnosi się do "kto jest bez winy niech pierwszy rzuci
>> kamień". Znieczulica to jest tam, gdzie widzisz, że komuś dzieje się
>> krzywda i nie reagujesz.
>
> albo że ktos robi źle i samo przed soba sie tłumaczy że to jest w
> porządku.

Oooo. O to dokładnie mi chodziło. Czyżbyś załapała?

pozdrawiam Tatiana
--
Czas wzmaga przyjaźń, lecz osłabia miłość
/La Bruyere/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


265. Data: 2006-03-11 15:34:41

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Adam Moczulski <a...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Margola napisał(a):

>>>Nie. MIałam bardzo kiepską panią od francuskiego, nie znosiłam jej zajęć,
>>>uważałam je za stratę czasu, a piszę i działam w tym języku niemal
>>>bezbłędnie.
>>
>>To jaką przyczyne obstawiasz ?

> Przyczynę czego? Różnic w hierarchii wartości? Czy podejścia młodzieży i
> ludzi dojrzałych do nauk przedmałżeńskich? Czy czego? Bo chyba nie piszemy o
> błędach ortograficznych, drogi Adamie?

Piszemy o przyczynach powstawania błędów. Twierdzisz że podejscie do
nauki nie ma wpływu na ich powstawanie. Proszę byś to wykazała na
przykładzie np. ortografii.

>>>No a jak w kraju, gdzie statystycznie 80% deklaruje się jako katolicy?
>>
>>W kraju gdzie niemal 100% deklaruje się jako Polacy napisałaś
>>niezrozumiałe zdanie. Przypuszczam że chciałaś powiedzieć "I zakładam że z
>>dużym prawdopodobieństwem ...".
>
> Wykaż mi niezrozumiałość tego zdania i jego niepoprawność stylistyczną,
> jeżeli uważasz oczywiście, że nie popieprzasz bełkotliwie pod nosem, tylko
> nadal trzymasz się wątku, nie bawiąc się w zbędną erytrystykę.
> Zakładam przy tym optymistycznie, że masz przynajmniej przeciętne IQ.

Pochwal się swoim, bo powyższy tekst dość dosadnie sugeruje że próżny
byłby mój trud.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


266. Data: 2006-03-11 15:48:49

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Lia <i...@p...org> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2006-03-11 16:29:08 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Adam Moczulski* skreślił te oto słowa:


>> Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
>> hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...
>
> A co (w kontekście małżeństwa) jest ważniejsze ?

A ja nie wiem. Ja nie mam hierarchii w kontekscie małżeństwa, w kontekście
bycia córką w kontekscie robienia zakupów. Ja mam tak normalnie jakąś
hierarchie wartości - dośc uniewersalną jeśli idzie o przerózne aspekty
mojego życia.


>>>>Z obserwacji i z tego co czytam, dla większości przygotowujących się do
>>>>ślubu kościelnego nie są one tak bardzo istotne, a niektórzy to nawet mają
>>>>czelność publicznie, złośliwie komentować "zawartość" tych nauk...
>>>
>>> Znaczy złośliwie komentujących jest więcej niż tych którzy nie
>>>komentują ?
>>
>> Czy "niektórzy" sugeruje, że jest ich 50%+1?
>
> Sugeruje słowo "większość".

Słowo większosc nie padło w kontekście złośliwie komentujących, których to
wątek pociągnąłeś.
Przeanalaziowałam swoje zdanie, i wynika z niego dokładnie to co chciałam
przekazac. Tak więc nie czuję się zobowiązana do dyskusji o czymś co
jedynie Ty wyczytałes.

>
>>>Jesteś pewna że Twoje pole widzenia wystarcza do sensownego
>>>opisu zjawiska ?
>>
>> Piszę o tym co widze i czego doświadczam - co zaznaczyłam, prawda?
>> I stwierdzam, że w takim razie, skoro n katolików w taki sposób traktuje
>> nauki, oznacza to, że nie jest to coś co stanowi o ich hierarchii wartości
>> w taki sposób, że możemy pisac o "skrajności hierarchii".
>
> Jeśli czytasz że w Indiach śmierdzi to to świadczy o hierarchii
> wartości Hindusów czy o hierarchii wartości tego kto to napisał ?

Nie, to świadczy o tym, że w Indiach śmierdzi. Albo o tym, że osoba która
tam pojechała i to opisuje, odczuwała wszechobezny smród.
W żaden sposób nie swiadczy to o czyjejkolwiek hierarchii wartości.


>
>>>>>Dla wykazania że
>>>>>krowa to nie to samo co drzewo chyba wystarczy opisanie jednej istotnej
>>>>>odróżniającej cechy, a nie wymienianie wszystkich ?
>>>>
>>>>Chybiona analogia. Ja nie prosze o pokazanie róznic między hierarchią
>>>>wartości A a fenotypem B, ale o pokazanie istotnych róznic między jedną
>>>>krową a druga krową.
>>>
>>> Niech tak będzie - czy wystarczy opisanie różnic w kolorze, abyś mogła
>>>odróżnić jedną od drugiej ?
>>
>> W sprzyjających okolicznościach.
>
> W omawianej sprawie raczej wszystko powinno Ci sprzyjać.

Tzn co mi sprzyja?

>
>>>>Myślę, że mógłbyś jednak przynajmniej pokrótce opisac jak skrajna
>>>>rozbieżnośc hierarchii oparta na ważności nauk przedmałżeńskich wpływa na
>>>>codzienne rozwiązywanie napotkanych problemów. Tzn jak uniemożliwia ich
>>>>rozwiązanie, skoro w związku jest miłosć, wzajemny szacunek i umiejętnośc
>>>>wypracowywania kompromisów. Bo chyba jednak wyobraźnia mnie zawodzi.
>>>
>>> Na przykład kwestia aborcji omawiana na naukach. Obaj partnerzy
>>>niewątpliwie będą się zgadzać co do tego by nie zabijać, ale za rok lub
>>>dwa może dojść do konfliktu wartości - kariera czy "niechciana ciąża".
>>
>> Hmmm, a to przepraszam - myślałam że to się wyjasnia i ustala zanim
>> beztrosko założy się rodzinę...
>> I mam wrażenie, że uczestniczenie w naukach niewiele zmienia w tym temacie.
>
> No jak Wy nic o życiu nie wiecie.

No rzeczywiście. My to tylko komedie romantyczne oglądamy.

> Otóż właśnie na tym to wszystko
> polega, że nauki przedmałżeńskie są dla większości uczestników pierwszą
> i jedyną okazją do _wspólnej_ refleksji na te tematy.

Aha. Sugerujesz, ze większośc ludzi w ogole ze sobą nie rozmawia o niczym
poza tym, ze zmarł Krzysztof, a Rysiowi trafiła się fantastyczna stała
fucha na taksówce?
Coś na poparcie tezy, że ludzie ze sobą nie rozmawiają?

> Oczywiście wcale
> to nie oznacza, że oni z tej okazji skorzystają. Ale jakąś szansę mają.

To ja dziękuję. Ja sama potrafię znaleźc sobie tematy do rozmowy,
niepotrzebne mi są do tego osoby trzecie.

>
>> Bo chyba nie sugerujesz, że niechęc do uczestnieczenia w naukach implikuje,
>> że się będzie stroną żądającą aborcji.
>> Bo to, że jako ateistka akurat jestem za aborcją nie oznacza, ze sama bym
>> jej dokonała.
>
> Aborcja jest właśnie głównym problemem wśród tych którzy na jakąś
> głębsza refleksję się nigdy nie zdobyli. Szkoda że nie wiesz jak jest
> ich wielu.

No rzeczywiscie... nigdy nie pomyślałam, ze w większości małżeństw
informacja, że się zaszło w ciąże implikuje rozmowe nt rodzic czy usuwać.

>
>> Ale jak pisałam, o sprawach takiej wagi moralno-etycznej rozmawia się dużo,
>> dużo wcześniej. Nawet ateiści o takich rzeczach rozmawiają, bo nie potrzeba
>> im wiary w Boga, żeby o takich rzeczach myśleć i się nad nimi zastanawiać.
>
> Jasne. Albo wierzysz że nastolatki nie uprawiają seksu, albo że w
> Polsce nauka filozofii zaczyna się już w podstawówce.

Normalnie jakiś inny matrix. U mnie to nawet w podstawówce się rozmawiało o
aborcji, bo akurat jakoś wtedy ustawy zaostrzali.
Nie wierzę, że w obecnej dobie natłoku wręcz informacji ludzie o aborcji
zaczynają rozmyslac albo na naukach albo jak zajdą w ciążę...
Na litośc boską, w końcu współczynnik skolaryzacji mamy imponująco wysoki.

>
>>>Lekceważenie istotnych wartości partnera nie jest na pewno "szacunkiem",
>>>na pewno nie prowadzi do "umiejętności wypracowywania kompromisów" i
>>>potrafi wykończyć każdą miłość.
>>
>> Generalnie lekceważenie partnera i jego potrzeb do tego prowadzi.
>> Tyle, że ja nie pisałam o lekceważeniu jego potrzeb (wartości) - heh,
>
> Nazwałaś to "bełkotem". Moi zdaniem to właśnie oznaka lekceważenia.

Bo dla mnie to bełkot - informacje albo dla mnie niezrozumiałe, albo
zbyteczne.
Takim samym bełkotem jest dyskusja nt wyższosći jednego OS nad drugim...
Przy facecie informatyku to pewnie byłoby strasznym lekceważeniem ;>



>> nawet rozumiem jego potrzebe posiadania (przyjęcia?) sakramentu ślubu. Ale
>> najnormalniej w świecie, nie chcę się denerwowac jak będę słuchać o tym, że
>> antykoncepcja jest szkodliwa (no tak mam, że sie denerwuję, jak mi ktoś
>> bajki opowiada).
>
> To musiałaś być trudnym dzieckiem.

Brat był trudniejszym, więc na mnie rodzice nie narzekali ;>

>
>> Uprzedzając - dla partnera taka opowieść nie będzie nieśc
>> niczego waznego dla jego hierarchii wartości, bo na pewno nie będzie
>> prawiczkiem.
>> Teraz można znowu podyskutowac o tym, czy jest on prawdziwym katolikiem i
>> dlaczego mu zależy na slubie kościelnym skoro olewa podejscie Koscioła do
>> życia seksulanego człowieka ;)
>
> Dlaczego "olewa" ? Może z tym walczy z coraz lepszym skutkiem ?

Aaaaa, widzicie... jak nagle facet przestaje mieć ochotę na spontaniczny,
częsty seks to pewnie dlatego, że dązy do tego by seks był ściśle związany
z prokreacją, a nie dlatego że pojawiają się jakieś problemy ;]

--
Lia GG 1516512 ICQ 166035154 JID i...@j...org

nie wie nic o usenecie, kto nie pisał na teście /KAnusia/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


267. Data: 2006-03-11 16:50:22

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Adam Moczulski <a...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Lia napisał(a):
>
>>>Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
>>>hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...
>>
>> A co (w kontekście małżeństwa) jest ważniejsze ?
>
> A ja nie wiem. Ja nie mam hierarchii w kontekscie małżeństwa, w kontekście
> bycia córką w kontekscie robienia zakupów. Ja mam tak normalnie jakąś
> hierarchie wartości - dośc uniewersalną jeśli idzie o przerózne aspekty
> mojego życia.

Wydaje mi się że jednak np sprawa wyższości nart nad rakietami
śnieżnymi istotna w kontekscie zimowego wypoczynku nie wchodzi do zbioru
wartości istotnych dla funkcjonowania małżeństwa. Skoro uważasz że
treści przekazywane podczas omawianych nauk są mało istotne, to
chciałbym poznać te które uważasz za istotne bardziej.

>>>>>Z obserwacji i z tego co czytam, dla większości przygotowujących się do
>>>>>ślubu kościelnego nie są one tak bardzo istotne, a niektórzy to nawet mają
>>>>>czelność publicznie, złośliwie komentować "zawartość" tych nauk...
>>>>
>>>> Znaczy złośliwie komentujących jest więcej niż tych którzy nie
>>>>komentują ?
>>>
>>>Czy "niektórzy" sugeruje, że jest ich 50%+1?
>>
>> Sugeruje słowo "większość".
>
> Słowo większosc nie padło w kontekście złośliwie komentujących, których to
> wątek pociągnąłeś.
> Przeanalaziowałam swoje zdanie, i wynika z niego dokładnie to co chciałam
> przekazac. Tak więc nie czuję się zobowiązana do dyskusji o czymś co
> jedynie Ty wyczytałes.

Zauważ że owi "niektórzy" byli w jakiś sposób związani przez Ciebie z
ową "większością". Nie sądzę byś dodała ich w tym samym zdaniu zupełnie
bez związku. Chyba kontrolujesz co piszesz.

>>>>Jesteś pewna że Twoje pole widzenia wystarcza do sensownego
>>>>opisu zjawiska ?
>>>
>>>Piszę o tym co widze i czego doświadczam - co zaznaczyłam, prawda?
>>>I stwierdzam, że w takim razie, skoro n katolików w taki sposób traktuje
>>>nauki, oznacza to, że nie jest to coś co stanowi o ich hierarchii wartości
>>>w taki sposób, że możemy pisac o "skrajności hierarchii".
>>
>> Jeśli czytasz że w Indiach śmierdzi to to świadczy o hierarchii
>>wartości Hindusów czy o hierarchii wartości tego kto to napisał ?
>
> Nie, to świadczy o tym, że w Indiach śmierdzi. Albo o tym, że osoba która
> tam pojechała i to opisuje, odczuwała wszechobezny smród.
> W żaden sposób nie swiadczy to o czyjejkolwiek hierarchii wartości.

Zapach i jego odczuwanie nie jest wartością ? Może i mało istotną, ale
to był tylko przykład.

>>>>>>Dla wykazania że
>>>>>>krowa to nie to samo co drzewo chyba wystarczy opisanie jednej istotnej
>>>>>>odróżniającej cechy, a nie wymienianie wszystkich ?
>>>>>
>>>>>Chybiona analogia. Ja nie prosze o pokazanie róznic między hierarchią
>>>>>wartości A a fenotypem B, ale o pokazanie istotnych róznic między jedną
>>>>>krową a druga krową.
>>>>
>>>> Niech tak będzie - czy wystarczy opisanie różnic w kolorze, abyś mogła
>>>>odróżnić jedną od drugiej ?
>>>
>>>W sprzyjających okolicznościach.
>>
>> W omawianej sprawie raczej wszystko powinno Ci sprzyjać.
>
> Tzn co mi sprzyja?

Pogoda, która sprawia że rozmowa ze mną jest atrakcyjniejsza od spaceru.

>>>>>Myślę, że mógłbyś jednak przynajmniej pokrótce opisac jak skrajna
>>>>>rozbieżnośc hierarchii oparta na ważności nauk przedmałżeńskich wpływa na
>>>>>codzienne rozwiązywanie napotkanych problemów. Tzn jak uniemożliwia ich
>>>>>rozwiązanie, skoro w związku jest miłosć, wzajemny szacunek i umiejętnośc
>>>>>wypracowywania kompromisów. Bo chyba jednak wyobraźnia mnie zawodzi.
>>>>
>>>> Na przykład kwestia aborcji omawiana na naukach. Obaj partnerzy
>>>>niewątpliwie będą się zgadzać co do tego by nie zabijać, ale za rok lub
>>>>dwa może dojść do konfliktu wartości - kariera czy "niechciana ciąża".
>>>
>>>Hmmm, a to przepraszam - myślałam że to się wyjasnia i ustala zanim
>>>beztrosko założy się rodzinę...
>>>I mam wrażenie, że uczestniczenie w naukach niewiele zmienia w tym temacie.
>>
>> No jak Wy nic o życiu nie wiecie.
>
> No rzeczywiście. My to tylko komedie romantyczne oglądamy.

Nawet i to nie. Przecie głównym założeniem takich komedii jest
nieporozumienie zakochanych bohaterów.

>>Otóż właśnie na tym to wszystko
>>polega, że nauki przedmałżeńskie są dla większości uczestników pierwszą
>>i jedyną okazją do _wspólnej_ refleksji na te tematy.
>
> Aha. Sugerujesz, ze większośc ludzi w ogole ze sobą nie rozmawia o niczym
> poza tym, ze zmarł Krzysztof, a Rysiowi trafiła się fantastyczna stała
> fucha na taksówce?
> Coś na poparcie tezy, że ludzie ze sobą nie rozmawiają?

Kilkadziesiąt ton makulatury doradzającej że jednak warto porozmawiać z
partnerem ? A może przeanalizujemy korespondencję na psr ?

>>Oczywiście wcale
>>to nie oznacza, że oni z tej okazji skorzystają. Ale jakąś szansę mają.
>
> To ja dziękuję. Ja sama potrafię znaleźc sobie tematy do rozmowy,
> niepotrzebne mi są do tego osoby trzecie.

Genetyczne, czy jednak jakieś osoby trzecie miały wpływ na takie
podejście ?

>>>Bo chyba nie sugerujesz, że niechęc do uczestnieczenia w naukach implikuje,
>>>że się będzie stroną żądającą aborcji.
>>>Bo to, że jako ateistka akurat jestem za aborcją nie oznacza, ze sama bym
>>>jej dokonała.
>>
>> Aborcja jest właśnie głównym problemem wśród tych którzy na jakąś
>>głębsza refleksję się nigdy nie zdobyli. Szkoda że nie wiesz jak jest
>>ich wielu.
>
> No rzeczywiscie... nigdy nie pomyślałam, ze w większości małżeństw
> informacja, że się zaszło w ciąże implikuje rozmowe nt rodzic czy usuwać.

A to "większości" skąd wzięłaś ? Ja tam nie wiem ile osób skorzystało z
nauk by taką rozmowę ze sobą przeprowadzić wczesniej.

>>>Ale jak pisałam, o sprawach takiej wagi moralno-etycznej rozmawia się dużo,
>>>dużo wcześniej. Nawet ateiści o takich rzeczach rozmawiają, bo nie potrzeba
>>>im wiary w Boga, żeby o takich rzeczach myśleć i się nad nimi zastanawiać.
>>
>> Jasne. Albo wierzysz że nastolatki nie uprawiają seksu, albo że w
>>Polsce nauka filozofii zaczyna się już w podstawówce.
>
> Normalnie jakiś inny matrix. U mnie to nawet w podstawówce się rozmawiało o
> aborcji, bo akurat jakoś wtedy ustawy zaostrzali.

I to "bo" nie budzi Twojej refleksji nad rozmowami w podstawówce w
czasie gdy akurat nic nie zaostrzają ?

> Nie wierzę, że w obecnej dobie natłoku wręcz informacji ludzie o aborcji
> zaczynają rozmyslac albo na naukach albo jak zajdą w ciążę...
> Na litośc boską, w końcu współczynnik skolaryzacji mamy imponująco wysoki.

Ja w poprzednim liście coś podkreśliłem. To że ktoś rozmyśla
(aczkolwiek i tu mam wątpliwości co do powszechnosci zjawiska) wcale
jeszcze nie oznacza że owoce tych rozmyslań są takie same jak u jego
partnera seksualnego.

>>>>Lekceważenie istotnych wartości partnera nie jest na pewno "szacunkiem",
>>>>na pewno nie prowadzi do "umiejętności wypracowywania kompromisów" i
>>>>potrafi wykończyć każdą miłość.
>>>
>>>Generalnie lekceważenie partnera i jego potrzeb do tego prowadzi.
>>>Tyle, że ja nie pisałam o lekceważeniu jego potrzeb (wartości) - heh,
>>
>> Nazwałaś to "bełkotem". Moi zdaniem to właśnie oznaka lekceważenia.
>
> Bo dla mnie to bełkot - informacje albo dla mnie niezrozumiałe, albo
> zbyteczne.
> Takim samym bełkotem jest dyskusja nt wyższosći jednego OS nad drugim...
> Przy facecie informatyku to pewnie byłoby strasznym lekceważeniem ;>

Wyobraź sobie że tak. I że nie na takich tekstach partnerstwo polega.

>>>nawet rozumiem jego potrzebe posiadania (przyjęcia?) sakramentu ślubu. Ale
>>>najnormalniej w świecie, nie chcę się denerwowac jak będę słuchać o tym, że
>>>antykoncepcja jest szkodliwa (no tak mam, że sie denerwuję, jak mi ktoś
>>>bajki opowiada).
>>
>> To musiałaś być trudnym dzieckiem.
>
> Brat był trudniejszym, więc na mnie rodzice nie narzekali ;>

Naprawdę był trudniejszy czy tylko się gorzej krył ?

>>>Uprzedzając - dla partnera taka opowieść nie będzie nieśc
>>>niczego waznego dla jego hierarchii wartości, bo na pewno nie będzie
>>>prawiczkiem.
>>>Teraz można znowu podyskutowac o tym, czy jest on prawdziwym katolikiem i
>>>dlaczego mu zależy na slubie kościelnym skoro olewa podejscie Koscioła do
>>>życia seksulanego człowieka ;)
>>
>> Dlaczego "olewa" ? Może z tym walczy z coraz lepszym skutkiem ?
>
> Aaaaa, widzicie... jak nagle facet przestaje mieć ochotę na spontaniczny,
> częsty seks to pewnie dlatego, że dązy do tego by seks był ściśle związany
> z prokreacją, a nie dlatego że pojawiają się jakieś problemy ;]

Nim pojawili się seksuologowie to facet który tracił ochotę na seks
nawet nie wiedział że ma problemy.
--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


268. Data: 2006-03-11 17:15:48

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Lia <i...@p...org> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2006-03-11 17:50:22 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Adam Moczulski* skreślił te oto słowa:

> Lia napisał(a):
>>
>>>>Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
>>>>hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...
>>>
>>> A co (w kontekście małżeństwa) jest ważniejsze ?
>>
>> A ja nie wiem. Ja nie mam hierarchii w kontekscie małżeństwa, w kontekście
>> bycia córką w kontekscie robienia zakupów. Ja mam tak normalnie jakąś
>> hierarchie wartości - dośc uniewersalną jeśli idzie o przerózne aspekty
>> mojego życia.
>
> Wydaje mi się że jednak np sprawa wyższości nart nad rakietami
> śnieżnymi istotna w kontekscie zimowego wypoczynku nie wchodzi do zbioru
> wartości istotnych dla funkcjonowania małżeństwa.

Jakby Ci to. Kwestia nart w ogóle nie wchodzi w zakres mojego systemu
wartości.
Myślę, że masz jakąś chybioną definicje wartości.


> Skoro uważasz że
> treści przekazywane podczas omawianych nauk są mało istotne, to
> chciałbym poznać te które uważasz za istotne bardziej.

Cytacik poprosze, w ktorym napisałam, ze te treści sa mało istotne.
Nie chce mi sie dyskutowac o czymś co nie zostało napisane czy zostało
wyrwane z kontekstu.


>>>>>>Z obserwacji i z tego co czytam, dla większości przygotowujących się do
>>>>>>ślubu kościelnego nie są one tak bardzo istotne, a niektórzy to nawet mają
>>>>>>czelność publicznie, złośliwie komentować "zawartość" tych nauk...
>>>>>
>>>>> Znaczy złośliwie komentujących jest więcej niż tych którzy nie
>>>>>komentują ?
>>>>
>>>>Czy "niektórzy" sugeruje, że jest ich 50%+1?
>>>
>>> Sugeruje słowo "większość".
>>
>> Słowo większosc nie padło w kontekście złośliwie komentujących, których to
>> wątek pociągnąłeś.
>> Przeanalaziowałam swoje zdanie, i wynika z niego dokładnie to co chciałam
>> przekazac. Tak więc nie czuję się zobowiązana do dyskusji o czymś co
>> jedynie Ty wyczytałes.
>
> Zauważ że owi "niektórzy" byli w jakiś sposób związani przez Ciebie z
> ową "większością". Nie sądzę byś dodała ich w tym samym zdaniu zupełnie
> bez związku. Chyba kontrolujesz co piszesz.

Kontroluję. I było napisane tak jak powinno.
Nie bedę przepraszać, za to, że potrafię używac zdania złożone. A nie tylko
proste.
Ale jeśli Ci wygodniej wstaw sobie po istotne kropkę. A to co następuję po
przecinku zacznij wielką literą. Sens będzie dokładnie taki sam.

>
>>>>>Jesteś pewna że Twoje pole widzenia wystarcza do sensownego
>>>>>opisu zjawiska ?
>>>>
>>>>Piszę o tym co widze i czego doświadczam - co zaznaczyłam, prawda?
>>>>I stwierdzam, że w takim razie, skoro n katolików w taki sposób traktuje
>>>>nauki, oznacza to, że nie jest to coś co stanowi o ich hierarchii wartości
>>>>w taki sposób, że możemy pisac o "skrajności hierarchii".
>>>
>>> Jeśli czytasz że w Indiach śmierdzi to to świadczy o hierarchii
>>>wartości Hindusów czy o hierarchii wartości tego kto to napisał ?
>>
>> Nie, to świadczy o tym, że w Indiach śmierdzi. Albo o tym, że osoba która
>> tam pojechała i to opisuje, odczuwała wszechobezny smród.
>> W żaden sposób nie swiadczy to o czyjejkolwiek hierarchii wartości.
>
> Zapach i jego odczuwanie nie jest wartością ? Może i mało istotną, ale
> to był tylko przykład.

Nie dla mnie to nie jest coś co wchodzi w zakres systemu wartości i co waży
na tym jak postępuję w życiu.
Myslę, że nadszedł ten moment, w którym powinienes wyjaśnić dokładni czym
dla Ciebie jest system i hierarchia wartości.

>
>>>>>>>Dla wykazania że
>>>>>>>krowa to nie to samo co drzewo chyba wystarczy opisanie jednej istotnej
>>>>>>>odróżniającej cechy, a nie wymienianie wszystkich ?
>>>>>>
>>>>>>Chybiona analogia. Ja nie prosze o pokazanie róznic między hierarchią
>>>>>>wartości A a fenotypem B, ale o pokazanie istotnych róznic między jedną
>>>>>>krową a druga krową.
>>>>>
>>>>> Niech tak będzie - czy wystarczy opisanie różnic w kolorze, abyś mogła
>>>>>odróżnić jedną od drugiej ?
>>>>
>>>>W sprzyjających okolicznościach.
>>>
>>> W omawianej sprawie raczej wszystko powinno Ci sprzyjać.
>>
>> Tzn co mi sprzyja?
>
> Pogoda, która sprawia że rozmowa ze mną jest atrakcyjniejsza od spaceru.

Nie, mój drogi. Spacer byłby nawet w taką pogodę atrakcyjniejszy, ale
niestety zdrowie chwilowo na takie rozrywki nie pomaga.

>
>>>>>>Myślę, że mógłbyś jednak przynajmniej pokrótce opisac jak skrajna
>>>>>>rozbieżnośc hierarchii oparta na ważności nauk przedmałżeńskich wpływa na
>>>>>>codzienne rozwiązywanie napotkanych problemów. Tzn jak uniemożliwia ich
>>>>>>rozwiązanie, skoro w związku jest miłosć, wzajemny szacunek i umiejętnośc
>>>>>>wypracowywania kompromisów. Bo chyba jednak wyobraźnia mnie zawodzi.
>>>>>
>>>>> Na przykład kwestia aborcji omawiana na naukach. Obaj partnerzy
>>>>>niewątpliwie będą się zgadzać co do tego by nie zabijać, ale za rok lub
>>>>>dwa może dojść do konfliktu wartości - kariera czy "niechciana ciąża".
>>>>
>>>>Hmmm, a to przepraszam - myślałam że to się wyjasnia i ustala zanim
>>>>beztrosko założy się rodzinę...
>>>>I mam wrażenie, że uczestniczenie w naukach niewiele zmienia w tym temacie.
>>>
>>> No jak Wy nic o życiu nie wiecie.
>>
>> No rzeczywiście. My to tylko komedie romantyczne oglądamy.
>
> Nawet i to nie. Przecie głównym założeniem takich komedii jest
> nieporozumienie zakochanych bohaterów.

Ale zawsze się kończy happy endem, wiec nie musimy wyciagac wniosków z tych
nieporozumień :)

>
>>>Otóż właśnie na tym to wszystko
>>>polega, że nauki przedmałżeńskie są dla większości uczestników pierwszą
>>>i jedyną okazją do _wspólnej_ refleksji na te tematy.
>>
>> Aha. Sugerujesz, ze większośc ludzi w ogole ze sobą nie rozmawia o niczym
>> poza tym, ze zmarł Krzysztof, a Rysiowi trafiła się fantastyczna stała
>> fucha na taksówce?
>> Coś na poparcie tezy, że ludzie ze sobą nie rozmawiają?
>
> Kilkadziesiąt ton makulatury doradzającej że jednak warto porozmawiać z
> partnerem ?

Najłatwiej pisać o banałach i oczywistościach.

> A może przeanalizujemy korespondencję na psr ?

No korespondencja na psr jasno pokazuje, ze to wszyscy międlą jęzorami na
każdy możliwy temat :]

>
>>>Oczywiście wcale
>>>to nie oznacza, że oni z tej okazji skorzystają. Ale jakąś szansę mają.
>>
>> To ja dziękuję. Ja sama potrafię znaleźc sobie tematy do rozmowy,
>> niepotrzebne mi są do tego osoby trzecie.
>
> Genetyczne, czy jednak jakieś osoby trzecie miały wpływ na takie
> podejście ?

Jak już nauka rozwiąze dylemat geny vs środowisko myślę, że pokusze się
udzielenie odpowiedzi.

>
>>>>Bo chyba nie sugerujesz, że niechęc do uczestnieczenia w naukach implikuje,
>>>>że się będzie stroną żądającą aborcji.
>>>>Bo to, że jako ateistka akurat jestem za aborcją nie oznacza, ze sama bym
>>>>jej dokonała.
>>>
>>> Aborcja jest właśnie głównym problemem wśród tych którzy na jakąś
>>>głębsza refleksję się nigdy nie zdobyli. Szkoda że nie wiesz jak jest
>>>ich wielu.
>>
>> No rzeczywiscie... nigdy nie pomyślałam, ze w większości małżeństw
>> informacja, że się zaszło w ciąże implikuje rozmowe nt rodzic czy usuwać.
>
> A to "większości" skąd wzięłaś ?

Z Twoich postów. Ponoć większośc nie rozmawia ze sobą.

> Ja tam nie wiem ile osób skorzystało z
> nauk by taką rozmowę ze sobą przeprowadzić wczesniej.

No ale pies drapał już te rozmowy, samoistne czy sprowokowane. Dużo
bardziej fascynująca jest informacja, że głownym problemem ludzi jest ta
nieszczesna aborcja w momencie gdy pojawia się dziecko.

>
>>>>Ale jak pisałam, o sprawach takiej wagi moralno-etycznej rozmawia się dużo,
>>>>dużo wcześniej. Nawet ateiści o takich rzeczach rozmawiają, bo nie potrzeba
>>>>im wiary w Boga, żeby o takich rzeczach myśleć i się nad nimi zastanawiać.
>>>
>>> Jasne. Albo wierzysz że nastolatki nie uprawiają seksu, albo że w
>>>Polsce nauka filozofii zaczyna się już w podstawówce.
>>
>> Normalnie jakiś inny matrix. U mnie to nawet w podstawówce się rozmawiało o
>> aborcji, bo akurat jakoś wtedy ustawy zaostrzali.
>
> I to "bo" nie budzi Twojej refleksji nad rozmowami w podstawówce w
> czasie gdy akurat nic nie zaostrzają ?

Nie, ponieważ od tamtego czasu media non stop trąbią o aborcji. Trzebaby
być komplentm imbecylem, żeby takie informacje nie wywołały jakiejkolwiek
refleksji.

>
>> Nie wierzę, że w obecnej dobie natłoku wręcz informacji ludzie o aborcji
>> zaczynają rozmyslac albo na naukach albo jak zajdą w ciążę...
>> Na litośc boską, w końcu współczynnik skolaryzacji mamy imponująco wysoki.
>
> Ja w poprzednim liście coś podkreśliłem. To że ktoś rozmyśla
> (aczkolwiek i tu mam wątpliwości co do powszechnosci zjawiska) wcale
> jeszcze nie oznacza że owoce tych rozmyslań są takie same jak u jego
> partnera seksualnego.

Nie muszą byc z defaultu takie same... szczęsliwie, człowiek nie krowa i
może zmieniac poglądy.

>
>>>>>Lekceważenie istotnych wartości partnera nie jest na pewno "szacunkiem",
>>>>>na pewno nie prowadzi do "umiejętności wypracowywania kompromisów" i
>>>>>potrafi wykończyć każdą miłość.
>>>>
>>>>Generalnie lekceważenie partnera i jego potrzeb do tego prowadzi.
>>>>Tyle, że ja nie pisałam o lekceważeniu jego potrzeb (wartości) - heh,
>>>
>>> Nazwałaś to "bełkotem". Moi zdaniem to właśnie oznaka lekceważenia.
>>
>> Bo dla mnie to bełkot - informacje albo dla mnie niezrozumiałe, albo
>> zbyteczne.
>> Takim samym bełkotem jest dyskusja nt wyższosći jednego OS nad drugim...
>> Przy facecie informatyku to pewnie byłoby strasznym lekceważeniem ;>
>
> Wyobraź sobie że tak. I że nie na takich tekstach partnerstwo polega.

Aha, to ja się cieszę, że ludzi wokól siebie mam normalniejszych. I sama
sie nie obrażam, że dla kogoś moja statystyka jest bełkotem. Nie oczekuję,
że nagle przez sam fakt bycia ze mną ktoś uczyni ze statystki swoje nowe
hobby, i będzie wiedział o czym mówię, czy że nagle to się stanie dla niego
wazne.
Jestem zdecydowanie zwolenniczką posiadania swoich światów poza tym
wspólnym. Jak chcę pogadac o statystyce to potrafię sobie znaleźć
rozmówców, nie musi to być osoba, obok której codziennie rano się budzę. Bo
ja wiem, że dla wiekszosci to czarna magia, całkowicie nieinteresująca i
mocno belkotliwa.


>
>>>>nawet rozumiem jego potrzebe posiadania (przyjęcia?) sakramentu ślubu. Ale
>>>>najnormalniej w świecie, nie chcę się denerwowac jak będę słuchać o tym, że
>>>>antykoncepcja jest szkodliwa (no tak mam, że sie denerwuję, jak mi ktoś
>>>>bajki opowiada).
>>>
>>> To musiałaś być trudnym dzieckiem.
>>
>> Brat był trudniejszym, więc na mnie rodzice nie narzekali ;>
>
> Naprawdę był trudniejszy czy tylko się gorzej krył ?

Chcesz o tym porozmawiać z moimi rodzicami, bo ja aktualnie mam ciekawsza
liste tematów do omówienia z nimi przy najblizszym spotkaniu niż
analizowanie czy brat się krył gorzej czy lepiej :)

>
>>>>Uprzedzając - dla partnera taka opowieść nie będzie nieśc
>>>>niczego waznego dla jego hierarchii wartości, bo na pewno nie będzie
>>>>prawiczkiem.
>>>>Teraz można znowu podyskutowac o tym, czy jest on prawdziwym katolikiem i
>>>>dlaczego mu zależy na slubie kościelnym skoro olewa podejscie Koscioła do
>>>>życia seksulanego człowieka ;)
>>>
>>> Dlaczego "olewa" ? Może z tym walczy z coraz lepszym skutkiem ?
>>
>> Aaaaa, widzicie... jak nagle facet przestaje mieć ochotę na spontaniczny,
>> częsty seks to pewnie dlatego, że dązy do tego by seks był ściśle związany
>> z prokreacją, a nie dlatego że pojawiają się jakieś problemy ;]
>
> Nim pojawili się seksuologowie to facet który tracił ochotę na seks
> nawet nie wiedział że ma problemy.

No bo to zwykle nie są problemy faceta tylko problem obojga partnerów.


--
Lia GG 1516512 ICQ 166035154 JID i...@j...org

nie wie nic o usenecie, kto nie pisał na teście /KAnusia/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


269. Data: 2006-03-11 17:17:51

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: "Margola" <malgos@spamowi_precz.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam Moczulski" <a...@d...pl> napisał w wiadomości
news:duuv4u$it5$1@atlantis.news.tpi.pl...
>> Słowo większosc nie padło w kontekście złośliwie komentujących, których
>> to
>> wątek pociągnąłeś.
>> Przeanalaziowałam swoje zdanie, i wynika z niego dokładnie to co chciałam
>> przekazac. Tak więc nie czuję się zobowiązana do dyskusji o czymś co
>> jedynie Ty wyczytałes.
>
> Zauważ że owi "niektórzy" byli w jakiś sposób związani przez Ciebie z ową
> "większością". Nie sądzę byś dodała ich w tym samym zdaniu zupełnie bez
> związku. Chyba kontrolujesz co piszesz.


Chyba nie rozumiesz, co czytasz, Adamie. W jaki konkretni sposób byli
związani ci niektórzy z większością? "Niektórzy" to znaczy "kilka
jednostek".
> Zapach i jego odczuwanie nie jest wartością ? Może i mało istotną, ale to
> był tylko przykład.

Nie jest wartością. Co to w ogóle za definicja??? Zapach jako wartość.
odczuwanie jako wartość. Adam, czy Ty się wyspałeś dzis?

>> Aaaaa, widzicie... jak nagle facet przestaje mieć ochotę na spontaniczny,
>> częsty seks to pewnie dlatego, że dązy do tego by seks był ściśle
>> związany
>> z prokreacją, a nie dlatego że pojawiają się jakieś problemy ;]
>
> Nim pojawili się seksuologowie to facet który tracił ochotę na seks nawet
> nie wiedział że ma problemy.

A nim pojawił się Adam Moczulski człowiek nawet nie wiedział, że prowadząc
dyskusję, może być siłą odciągany od wątku w meandry niezbyt głębokich
myśli...

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


270. Data: 2006-03-11 18:48:21

Temat: Re: nauki przedmalzenskie -platne???
Od: Adam Moczulski <a...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Lia napisał(a):

>>>>>Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
>>>>>hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...
>>>>
>>>> A co (w kontekście małżeństwa) jest ważniejsze ?
>>>
>>>A ja nie wiem. Ja nie mam hierarchii w kontekscie małżeństwa, w kontekście
>>>bycia córką w kontekscie robienia zakupów. Ja mam tak normalnie jakąś
>>>hierarchie wartości - dośc uniewersalną jeśli idzie o przerózne aspekty
>>>mojego życia.
>>
>> Wydaje mi się że jednak np sprawa wyższości nart nad rakietami
>>śnieżnymi istotna w kontekscie zimowego wypoczynku nie wchodzi do zbioru
>>wartości istotnych dla funkcjonowania małżeństwa.
>
> Jakby Ci to. Kwestia nart w ogóle nie wchodzi w zakres mojego systemu
> wartości.
> Myślę, że masz jakąś chybioną definicje wartości.

Ok. W takim razie trampki vs szpilki.

>>Skoro uważasz że
>>treści przekazywane podczas omawianych nauk są mało istotne, to
>>chciałbym poznać te które uważasz za istotne bardziej.
>
> Cytacik poprosze, w ktorym napisałam, ze te treści sa mało istotne.
> Nie chce mi sie dyskutowac o czymś co nie zostało napisane czy zostało
> wyrwane z kontekstu.

Uprzejmie proszę :
> No ale na naukach słuchają o sakramentalności małżeństwa (istotne, ale czy
> to na hierarchii waży?), liturgii ślubnej (jw), etyce małzenskiej,
> rodzicielstwie, a potem te nieszczesne wykłady o planowaniu rodziny...
>
> Jesteś naprawdę przekonany, że te rzeczy to coś najistotniejszego w
> hierarchii wartości? Nie wydaje mi się...

Otóż ja się pytam co w takim razie Ci się wydaje ?

>>>>>>>Z obserwacji i z tego co czytam, dla większości przygotowujących się do
>>>>>>>ślubu kościelnego nie są one tak bardzo istotne, a niektórzy to nawet mają
>>>>>>>czelność publicznie, złośliwie komentować "zawartość" tych nauk...
>>>>>>
>>>>>> Znaczy złośliwie komentujących jest więcej niż tych którzy nie
>>>>>>komentują ?
>>>>>
>>>>>Czy "niektórzy" sugeruje, że jest ich 50%+1?
>>>>
>>>> Sugeruje słowo "większość".
>>>
>>>Słowo większosc nie padło w kontekście złośliwie komentujących, których to
>>>wątek pociągnąłeś.
>>>Przeanalaziowałam swoje zdanie, i wynika z niego dokładnie to co chciałam
>>>przekazac. Tak więc nie czuję się zobowiązana do dyskusji o czymś co
>>>jedynie Ty wyczytałes.
>>
>> Zauważ że owi "niektórzy" byli w jakiś sposób związani przez Ciebie z
>>ową "większością". Nie sądzę byś dodała ich w tym samym zdaniu zupełnie
>>bez związku. Chyba kontrolujesz co piszesz.
>
> Kontroluję. I było napisane tak jak powinno.
> Nie bedę przepraszać, za to, że potrafię używac zdania złożone. A nie tylko
> proste.
> Ale jeśli Ci wygodniej wstaw sobie po istotne kropkę. A to co następuję po
> przecinku zacznij wielką literą. Sens będzie dokładnie taki sam.

Nie zmieni to istotnie faktu iż wstawiłaś owych "niektórych" jako
exemplum tej "większości".

>>>>>>Jesteś pewna że Twoje pole widzenia wystarcza do sensownego
>>>>>>opisu zjawiska ?
>>>>>
>>>>>Piszę o tym co widze i czego doświadczam - co zaznaczyłam, prawda?
>>>>>I stwierdzam, że w takim razie, skoro n katolików w taki sposób traktuje
>>>>>nauki, oznacza to, że nie jest to coś co stanowi o ich hierarchii wartości
>>>>>w taki sposób, że możemy pisac o "skrajności hierarchii".
>>>>
>>>> Jeśli czytasz że w Indiach śmierdzi to to świadczy o hierarchii
>>>>wartości Hindusów czy o hierarchii wartości tego kto to napisał ?
>>>
>>>Nie, to świadczy o tym, że w Indiach śmierdzi. Albo o tym, że osoba która
>>>tam pojechała i to opisuje, odczuwała wszechobezny smród.
>>>W żaden sposób nie swiadczy to o czyjejkolwiek hierarchii wartości.
>>
>> Zapach i jego odczuwanie nie jest wartością ? Może i mało istotną, ale
>>to był tylko przykład.
>
> Nie dla mnie to nie jest coś co wchodzi w zakres systemu wartości i co waży
> na tym jak postępuję w życiu.
> Myslę, że nadszedł ten moment, w którym powinienes wyjaśnić dokładni czym
> dla Ciebie jest system i hierarchia wartości.

Definicja słownikowa jest tu : http://encyklopedia.pwn.pl/79257_1.html
Zaś przykładowo mówiąc - jeśli ktoś nie wsiada do autobusu PKS i idzie
na piechotę 12km tylko dlatego żeby nie czuć zapachu współpasażerów, to
wartość jaką jest neutralny zapach jest dlań wartością wyższą niż
wartość zmęczenia i straconego czasu.

>>>>>>>>Dla wykazania że
>>>>>>>>krowa to nie to samo co drzewo chyba wystarczy opisanie jednej istotnej
>>>>>>>>odróżniającej cechy, a nie wymienianie wszystkich ?
>>>>>>>
>>>>>>>Chybiona analogia. Ja nie prosze o pokazanie róznic między hierarchią
>>>>>>>wartości A a fenotypem B, ale o pokazanie istotnych róznic między jedną
>>>>>>>krową a druga krową.
>>>>>>
>>>>>> Niech tak będzie - czy wystarczy opisanie różnic w kolorze, abyś mogła
>>>>>>odróżnić jedną od drugiej ?
>>>>>
>>>>>W sprzyjających okolicznościach.
>>>>
>>>> W omawianej sprawie raczej wszystko powinno Ci sprzyjać.
>>>
>>>Tzn co mi sprzyja?
>>
>> Pogoda, która sprawia że rozmowa ze mną jest atrakcyjniejsza od spaceru.
>
> Nie, mój drogi. Spacer byłby nawet w taką pogodę atrakcyjniejszy, ale
> niestety zdrowie chwilowo na takie rozrywki nie pomaga.

Widać zdrowie wie lepiej.

>>>>>>>Myślę, że mógłbyś jednak przynajmniej pokrótce opisac jak skrajna
>>>>>>>rozbieżnośc hierarchii oparta na ważności nauk przedmałżeńskich wpływa na
>>>>>>>codzienne rozwiązywanie napotkanych problemów. Tzn jak uniemożliwia ich
>>>>>>>rozwiązanie, skoro w związku jest miłosć, wzajemny szacunek i umiejętnośc
>>>>>>>wypracowywania kompromisów. Bo chyba jednak wyobraźnia mnie zawodzi.
>>>>>>
>>>>>> Na przykład kwestia aborcji omawiana na naukach. Obaj partnerzy
>>>>>>niewątpliwie będą się zgadzać co do tego by nie zabijać, ale za rok lub
>>>>>>dwa może dojść do konfliktu wartości - kariera czy "niechciana ciąża".
>>>>>
>>>>>Hmmm, a to przepraszam - myślałam że to się wyjasnia i ustala zanim
>>>>>beztrosko założy się rodzinę...
>>>>>I mam wrażenie, że uczestniczenie w naukach niewiele zmienia w tym temacie.
>>>>
>>>> No jak Wy nic o życiu nie wiecie.
>>>
>>>No rzeczywiście. My to tylko komedie romantyczne oglądamy.
>>
>> Nawet i to nie. Przecie głównym założeniem takich komedii jest
>>nieporozumienie zakochanych bohaterów.
>
> Ale zawsze się kończy happy endem, wiec nie musimy wyciagac wniosków z tych
> nieporozumień :)

Ale możemy.

>>>>Otóż właśnie na tym to wszystko
>>>>polega, że nauki przedmałżeńskie są dla większości uczestników pierwszą
>>>>i jedyną okazją do _wspólnej_ refleksji na te tematy.
>>>
>>>Aha. Sugerujesz, ze większośc ludzi w ogole ze sobą nie rozmawia o niczym
>>>poza tym, ze zmarł Krzysztof, a Rysiowi trafiła się fantastyczna stała
>>>fucha na taksówce?
>>>Coś na poparcie tezy, że ludzie ze sobą nie rozmawiają?
>>
>> Kilkadziesiąt ton makulatury doradzającej że jednak warto porozmawiać z
>>partnerem ?
>
> Najłatwiej pisać o banałach i oczywistościach.

W dalszym ciągu uważasz że powinienem znaleźć coś na poparcie banalnej
i oczywistej tezy ?

>>A może przeanalizujemy korespondencję na psr ?
>
> No korespondencja na psr jasno pokazuje, ze to wszyscy międlą jęzorami na
> każdy możliwy temat :]

Raczej nieczęsto ze swoimi partnerami. No chyba że ja o czymś nie wiem.

>>>>Oczywiście wcale
>>>>to nie oznacza, że oni z tej okazji skorzystają. Ale jakąś szansę mają.
>>>
>>>To ja dziękuję. Ja sama potrafię znaleźc sobie tematy do rozmowy,
>>>niepotrzebne mi są do tego osoby trzecie.
>>
>> Genetyczne, czy jednak jakieś osoby trzecie miały wpływ na takie
>>podejście ?
>
> Jak już nauka rozwiąze dylemat geny vs środowisko myślę, że pokusze się
> udzielenie odpowiedzi.

A niezależnie od przyszłosci nauki czy jesteś w stanie zauważyć że
ludzie są niekoniecznie tacy jak Ty ?

>>>>>Bo chyba nie sugerujesz, że niechęc do uczestnieczenia w naukach implikuje,
>>>>>że się będzie stroną żądającą aborcji.
>>>>>Bo to, że jako ateistka akurat jestem za aborcją nie oznacza, ze sama bym
>>>>>jej dokonała.
>>>>
>>>> Aborcja jest właśnie głównym problemem wśród tych którzy na jakąś
>>>>głębsza refleksję się nigdy nie zdobyli. Szkoda że nie wiesz jak jest
>>>>ich wielu.
>>>
>>>No rzeczywiscie... nigdy nie pomyślałam, ze w większości małżeństw
>>>informacja, że się zaszło w ciąże implikuje rozmowe nt rodzic czy usuwać.
>>
>> A to "większości" skąd wzięłaś ?
>
> Z Twoich postów. Ponoć większośc nie rozmawia ze sobą.

Aż do pierwszej okazji. Nie pisałem że zawsze jest nią ciąża. Nawet
wręcz przeciwnie.

>>Ja tam nie wiem ile osób skorzystało z
>>nauk by taką rozmowę ze sobą przeprowadzić wczesniej.
>
> No ale pies drapał już te rozmowy, samoistne czy sprowokowane. Dużo
> bardziej fascynująca jest informacja, że głownym problemem ludzi jest ta
> nieszczesna aborcja w momencie gdy pojawia się dziecko.

Dlaczego pies drapał rozmowy ?

>>>>>Ale jak pisałam, o sprawach takiej wagi moralno-etycznej rozmawia się dużo,
>>>>>dużo wcześniej. Nawet ateiści o takich rzeczach rozmawiają, bo nie potrzeba
>>>>>im wiary w Boga, żeby o takich rzeczach myśleć i się nad nimi zastanawiać.
>>>>
>>>> Jasne. Albo wierzysz że nastolatki nie uprawiają seksu, albo że w
>>>>Polsce nauka filozofii zaczyna się już w podstawówce.
>>>
>>>Normalnie jakiś inny matrix. U mnie to nawet w podstawówce się rozmawiało o
>>>aborcji, bo akurat jakoś wtedy ustawy zaostrzali.
>>
>> I to "bo" nie budzi Twojej refleksji nad rozmowami w podstawówce w
>>czasie gdy akurat nic nie zaostrzają ?
>
> Nie, ponieważ od tamtego czasu media non stop trąbią o aborcji.

Zapewniam Cię że w podstawówkach drukowane w GazWyb felietony Jarugi
Nowackiej nie są lekturą obowiązkową.

> Trzebaby
> być komplentm imbecylem, żeby takie informacje nie wywołały jakiejkolwiek
> refleksji.

Tym się różnią owi "imbecyle" od krasnoludków że jednak istnieją. I to
w dużych ilosciach.

>>>Nie wierzę, że w obecnej dobie natłoku wręcz informacji ludzie o aborcji
>>>zaczynają rozmyslac albo na naukach albo jak zajdą w ciążę...
>>>Na litośc boską, w końcu współczynnik skolaryzacji mamy imponująco wysoki.
>>
>> Ja w poprzednim liście coś podkreśliłem. To że ktoś rozmyśla
>>(aczkolwiek i tu mam wątpliwości co do powszechnosci zjawiska) wcale
>>jeszcze nie oznacza że owoce tych rozmyslań są takie same jak u jego
>>partnera seksualnego.
>
> Nie muszą byc z defaultu takie same... szczęsliwie, człowiek nie krowa i
> może zmieniac poglądy.

Czasem bywa wtedy za późno.

>>>>>>Lekceważenie istotnych wartości partnera nie jest na pewno "szacunkiem",
>>>>>>na pewno nie prowadzi do "umiejętności wypracowywania kompromisów" i
>>>>>>potrafi wykończyć każdą miłość.
>>>>>
>>>>>Generalnie lekceważenie partnera i jego potrzeb do tego prowadzi.
>>>>>Tyle, że ja nie pisałam o lekceważeniu jego potrzeb (wartości) - heh,
>>>>
>>>> Nazwałaś to "bełkotem". Moi zdaniem to właśnie oznaka lekceważenia.
>>>
>>>Bo dla mnie to bełkot - informacje albo dla mnie niezrozumiałe, albo
>>>zbyteczne.
>>>Takim samym bełkotem jest dyskusja nt wyższosći jednego OS nad drugim...
>>>Przy facecie informatyku to pewnie byłoby strasznym lekceważeniem ;>
>>
>> Wyobraź sobie że tak. I że nie na takich tekstach partnerstwo polega.
>
> Aha, to ja się cieszę, że ludzi wokól siebie mam normalniejszych. I sama
> sie nie obrażam, że dla kogoś moja statystyka jest bełkotem. Nie oczekuję,
> że nagle przez sam fakt bycia ze mną ktoś uczyni ze statystki swoje nowe
> hobby, i będzie wiedział o czym mówię, czy że nagle to się stanie dla niego
> wazne.
> Jestem zdecydowanie zwolenniczką posiadania swoich światów poza tym
> wspólnym. Jak chcę pogadac o statystyce to potrafię sobie znaleźć
> rozmówców, nie musi to być osoba, obok której codziennie rano się budzę. Bo
> ja wiem, że dla wiekszosci to czarna magia, całkowicie nieinteresująca i
> mocno belkotliwa.

Niemniej przypuszczam że i Ty masz jakąś swoją sferę sacrum której
lekcewazenie przez partnera sprawi Ci przykrość. Nie wiem co to jest,
może ciuchy, może buty, może torebki... .

>>>>>nawet rozumiem jego potrzebe posiadania (przyjęcia?) sakramentu ślubu. Ale
>>>>>najnormalniej w świecie, nie chcę się denerwowac jak będę słuchać o tym, że
>>>>>antykoncepcja jest szkodliwa (no tak mam, że sie denerwuję, jak mi ktoś
>>>>>bajki opowiada).
>>>>
>>>> To musiałaś być trudnym dzieckiem.
>>>
>>>Brat był trudniejszym, więc na mnie rodzice nie narzekali ;>
>>
>> Naprawdę był trudniejszy czy tylko się gorzej krył ?
>
> Chcesz o tym porozmawiać z moimi rodzicami, bo ja aktualnie mam ciekawsza
> liste tematów do omówienia z nimi przy najblizszym spotkaniu niż
> analizowanie czy brat się krył gorzej czy lepiej :)

Nie rodzice go tu przywlekli. Pytałem tylko jakie jest Twoje odczucie.

>>>>>Uprzedzając - dla partnera taka opowieść nie będzie nieśc
>>>>>niczego waznego dla jego hierarchii wartości, bo na pewno nie będzie
>>>>>prawiczkiem.
>>>>>Teraz można znowu podyskutowac o tym, czy jest on prawdziwym katolikiem i
>>>>>dlaczego mu zależy na slubie kościelnym skoro olewa podejscie Koscioła do
>>>>>życia seksulanego człowieka ;)
>>>>
>>>> Dlaczego "olewa" ? Może z tym walczy z coraz lepszym skutkiem ?
>>>
>>>
>>>Aaaaa, widzicie... jak nagle facet przestaje mieć ochotę na spontaniczny,
>>>częsty seks to pewnie dlatego, że dązy do tego by seks był ściśle związany
>>>z prokreacją, a nie dlatego że pojawiają się jakieś problemy ;]
>>
>> Nim pojawili się seksuologowie to facet który tracił ochotę na seks
>>nawet nie wiedział że ma problemy.
>
> No bo to zwykle nie są problemy faceta tylko problem obojga partnerów.

To były czasy że jak facet się w końcu znudził seksem i przestał
oglądać się za młodszymi od żony to ona się z tego raczej cieszyła.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 26 . [ 27 ] . 28 ... 31


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Drugie dziecko.
Prawda
spadek
UWAGA! PTASIA GRYPA: Główny Inspektor Sanitarny informuje!
Jak pomoc ?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »