Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!newsfeed.gazeta
.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "Ana" <a...@N...gazeta.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: o bohaterach
Date: Fri, 22 Aug 2003 22:06:27 +0000 (UTC)
Organization: Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl
Lines: 91
Message-ID: <bi6453$f8$1@inews.gazeta.pl>
References: <bi62g1$2eh$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: host-62-141-225-202.kalisz.mm.pl
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1061589987 488 172.20.26.242 (22 Aug 2003 22:06:27 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 22 Aug 2003 22:06:27 +0000 (UTC)
X-User: an_a1
X-Forwarded-For: host-62-141-225-202.kalisz.mm.pl
X-Remote-IP: host-62-141-225-202.kalisz.mm.pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:221535
Ukryj nagłówki
nawrocki <p...@n...art.pl> napisał(a):
> Bohater (fikcyjny)
>
> - W Wietnamie nikt się z nami nie cackał; robili lewatywy jak popadło, nawet
> za głupi ból zęba - westchnął stary major przy wypuszczaniu dymu z ust
> (stary major był naprawdę stary); siedział akurat na fotelu, i paląc fajkę
> przesadnie gestykulował swoją powagę. - Wiecie, jak się nazywa takich, co
> się boją lewatywy? - pytał zawsze po pijanemu wszystkich dookoła. - Ćwoki!
> Tak się ich nazywa... - kończył.
> Stary major był w tej chwili już poważnie pijany (poważnie, czyli że nie na
> żarty), a gdy był tak pijany, czkał co kilkanaście sekund, mylił imiona
> ludzi z którymi rozmawiał i udawał wielkiego bohatera; takiego prawdziwego
> weterana, który gotów jest w każdej chwili oddać życie za ojczyznę. W
> rzeczywistości jednak, stary major był zakłamaną i tchórzliwą gnidą, o
> której wszyscy wiedzieli, że oprócz tego, że źle gra w karty, jest on
> sprośny i obleśny, a do tego ciągle pożycza pieniądze, i jak się go prosi o
> ich zwrot, to zawsze powtarza, że czeka, aż mu się zwróci 'pewna'
> inwestycja. Dlatego właśnie stary major w tym miejscu zostaje wycięty z tego
> opowiadania; zastąpimy go innym bohaterem - Olkiem.
>
> Szukając bohatera (bohater autentyczny)
>
> Zdaje się, że bohatera można szukać wszędzie; na śmietniku, w metrze, albo
> na cmentarzu. Ja mojego bohatera spotkałem w parku. Jechał pijany rowerem i
> przewrócił się dwa metry ode mnie; ja wtedy siedziałem na ławce (a na niego
> wszyscy mówią 'Łagas').
> - Dżu-dżu - powtarzał co chwilę Łagas, który wcześniej otrzepawszy się z
> piasku i ogarnąwszy swój rower (stary rosyjski składak koloru czerwonego)
> objawił mi się w całej swojej okazałości; okazałości penera.
> Łagasa znam od dawna i przyzwyczajony jestem do jego pijackiego stylu
> prowadzenia rozmowy:
> - Gówno! Wiesz co to jest gówno? - pyta się mnie za każdym razem, gdy
> nieszczęśliwie się na niego natknę (czasem też pyta się o pizdę: - Pizda?
> Wiesz co to jest pizda? - ja raz odpowiedziałem, że narząd rozrodczy
> kobiety, a on mi na to, że gaz do dechy w samochodzie).
> - Wiem; znam ten smród - odpowiedziałem Łagasowi tonem pełnym zrozumienia,
> które tak mu jest w tej chwili potrzebne; Łagas ma ponad czterdzieści pięć,
> a jego największym zmartwieniem jest to, że nie ma pewności, czy jego
> szesnastoletnia konkubina jest w ciąży (konkubina, którą podobno matka
> wyrzuciła z domu, trzyma Łagasa w niepewności dlatego, że... no w zasadzie
> to nie wiem dlaczego; pewnie ma jakiś w tym interes).
> Konkubina ta (którą swoją drogą pogryzł kiedyś mój pies, kiedy to
> przypadkiem zostawiłem otwartą furtkę, a ona, czyli ta konkubina,
> przechodziła akurat obok mojego domu), no więc konkubina ta (która też
> jechała z Łagasem rowerem, tylko, że swoim rowerem; czyli właściwie to
> jechała rowerem obok Łagasa, a konkretnie za nim), tak więc ta konkubina
> słusznie zauważyła, że gdyby Łagas przewrócił się na tym rowerze pół metra
> wcześniej, wylądował by na wielkim kamieniu, który ja określiłbym jako
> kamień granitowy z ostrymi kantami. 'No tak, pijanego psy nie gryzą',
> pomyślałem sobie od razu.
> - Dżu-dżu - rzucił po raz kolejny Łagas, i równie szybko, jak się pojawił,
> znikł gdzieś w cieniu parkowej alejki jadąc gzygzakiem na swoim rosyjskim
> składaku.
>
> Dalej szukając bohatera
>
> Czy lepszy jest bohater fikcyjny, czy autentyczny? Bohaterem fikcyjnym można
> dowolnie manipulować, ale to bohater autentyczny ma dusze. Najlepiej byłoby
> posługiwać się bohaterem nieznanym, ale gdzie takiego znaleźć...? Przy tym
> pytaniu można zadać kolejne pytanie; pytanie o powody szukania bohatera.
> Jeśli o mnie chodzi, to ja szukam bohatera po to żeby nie czuć się samotnie;
> gdy tworzę postać (stary major), lub ją opisuję (Łagas), to ta postać
> zaczyna dla mnie żyć. Stary major i Łagas to przedstawiciele bohaterów
> naznaczonych chorobą alkoholową, ale i oni mogą coś od siebie dać, gdy się w
> nich odpowiednio wsłucha... teraz mi się wydaje, że trochę przesadziłem z
> tym wpływam bohaterów opowiadań na moje życie... gdzie jest autokorekta?
>
> Autokorekta
>
> Być może chodzi tylko o to, że w moich bohaterach chcę widzieć odbity obraz
> samego siebie; ale może też nie chodzić o nic. Może też chodzić o to, że ze
> względu na suszę wina z tego roku będą lepsze niż zwykle, ale może również
> chodzić o to, że przechodzenie z jednego na drugie można przypłacić
> odciskami na stopach, a w najgorszym przypadku upadkiem.
> Na początku jednak chodziło tylko o bohatera; powstał bohater, i powstałem
> ja...
>
> pozdrawiam serdecznie
> Łukasz
Ja sobie stworzyłam brata ( już się go pozbyłam ). Miał to wszystko, czego
mnie brakowało. Nie byłam też przy nim samotna. Zawiodłam się kiedyś na nim,
gdy zamiast on mnie, ja musiałam jego ratować z opresji. Po jakimś czasie
powtórzyła się sytuacja, zawiodłam się sromotnie. Uśmierciłam brata-atrapę
własną ręką.
Pozdrawiam
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|