Strona główna Grupy pl.soc.edukacja plan wynikowy

Grupy

Szukaj w grupach

 

plan wynikowy

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 56


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2006-08-07 11:05:12

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości news:eb7282$n1r$1@news.interia.pl locke
<l...@p...wiggin.com> pisze:

>> Kryterium POZYTYWNYCH ocen oraz promocji do wyższych klas odniosłem jako
>> najprostsze do oceny jakości pracy nauczyciela, nie szkoły, co łatwo
>> skonstatować uważnie śledząc wątek. Podtrzymuję zresztą to twierdzenie.
> Błędne jest to twierdzenie.
Jestem innego zdania i wobec braku przekonującej argumentacji muszę przy nim
pozostać.

> Jak już wspominałem - w przypadku oceniania
> uczniów przez samego nauczyciela, ilość pozytywnych ocen nie musi
> świadczyć o jego dobrej pracy, a wręcz przeciwnie.
To znieśmy ocenianie przez nauczyciela. Wprowadza bowiem w błąd i pozwala mu
się maskować.

>> Ocenę przede wszystkim otrzymuje _indywidualnie_ uczeń za swoją
>> wiedzę/umiejętności. Tę wiedzę i umiejetności uczniowie nabywają pod
>> kierunkiem nauczyciela i stąd _zbiorczo_ mogą być wykorzystywane jako
>> jeden z parametrów oceny jakości jego pracy.
> Pod warunkiem, że:
> 1) nauczyciel realizuje i wymaga treści określonych w podstawie
> programowej, a nie jakiegoś minimum własnego widzimisię;
Teoretycznie minimum to właśnie podstawy programowe.
Ale dobór treści ujęty w podstawach nie ma klauzuli jedynie słusznych.
Zdarza się (mówię z praktyki w mojej dziedzinie), że treści tam zamieszczone
bywają wręcz kuriozalne. Moim (i naszym - moich kolegów nauczycieli) zdaniem
dobry nauczyciel powinien starać się usuwać z nauczanego przedmiotu np.
zbędną wiedzę faktograficzną, poszerzając go w to miejsce przydatnymi
elementami lub rozwijając zakres istniejących.

> 2) nauczyciel ocenia uczniów rzetelnie, a nie stawia zawyżone oceny za
> byle co.
Nauczyciel jest w ocenianiu suwerenny.
Z jakiegoś powodu nie uwzględniłeś przypadku zaniżania ocen - czy robiąc to
będzie rzetelny?

> Pracowałem kiedyś z nauczycielką, która - z nieznanych mi przyczyn -
> nigdy nie stawiała jedynki na koniec roku. Nawet jak uczeń miał same
> jedynki, to potrafiła dopisać pozytywne oceny i wystawić dwójkę.
To jest fałszowanie ocen, a nie zawyżanie. Działania takiego nie rozumiem.
Jak nie chciała stawiać na koniec roku jedynki, to po co stawiała je w ciągu
roku, przecież nie musiała?

> Miała
> zatem zdawalność 100%. Super nauczyciel, nieprawdaż?
Nie wiem, ja jej nie znałem.
Co powiedziałbyś o nauczycielu, który postawił na koniec roku jedynki 80%
klasy?

> Ale za to jak ładnie na tle kolegów wygląda nauczyciel, który promował
> tumana, gdy nie udało się to jego kolegom...
Nie za łatwo i jednostronnie oceniasz?
Może jest od nich lepszy i jemu się udało coś do tumana wtłoczyć.
A może trafił mu się uczeń wyjątkowo utalentowany wyłącznie w nauczanej
przez niego dziedzinie - np. sprinter-tępak, a nauczyciel jest wuefmenem. To
co, miał go uwalić bo zrobił to fizyk i paru innych?

>> Mierząc po twojemu jeżeli wyniki wyjściowe nie są gorsze od wyników
>> wejściowych to ja bym powiedział, że szkoła niewiele albo i nic
>> uczniom nie dała. Po prostu im nie zaszkodziła. I to ma być szkoła,
>> która pracuje dobrze?
> Gdyby nic nie dała, to wyniki byłyby niższe - wszak oceny na wejściu i
> wyjściu są z innych partii materiału. Ocena na wejściu jest miernikiem
> "jakości materiału", czyli pewnm poziomem odniesienia.
A jak danego przedmiotu w poprzedniej szkole nie było? To co jest poziomem
odniesienia?

> Jeżeli wynik na
> wyjściu porównywalny jest z wejściowym, to znaczy, że szkoła nie popsuła
> materiału, tylko wykorzystała go odpowiednio.
Wg mnie tylko nie popsuła.

>> O ile nauczyciel pracuje nad pewnym wycinkiem edukacji ucznia, o tyle
>> szkoła "obrabia" go całościowo.
>> To, co błędnie uznałeś za "najbardziej miarodajne kryterium" w ogóle nie
>> uwzględnia oceny elementu wychowawczego, stopnia umożliwiania i
>> wspomagania przez szkołę rozwoju indywidualnych zainteresowań uczniów,
>> warunków działania szkoły (choćby baza lokalowa, finansowanie,
>> środowisko) itp. Jakość pracy szkoły to wypadkowa wielu czynników, aby
>> uzyskać wiarygodny wynik ogólny nie można mierzyć tylko jednego
>> parametru.
> Ależ właśnie uwzględnia. Wszak wyniki uzyskiwane przez uczniów są nie
> tylko skutkiem tego, co dzieje się na lekcji, ale również ogólnej
> atmosfery w szkole, poziomu motywacji, a także środowiska i bazy.
Niedostatecznie. Jak pisałem, niektóre z tych czynników są trudno mierzalne,
na niektóre szkoła ma ograniczony lub zerowy wpływ, a one na warunki i tym
samym jakość jej pracy - mogą mieć ogromny. Nie sposób ocenić szkołę nie
badając jaki jest rzeczywisty udział wspomnianych czynników w procesie
kształcenia. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić dokonanie tego na innym niż
uogólniony poziomie.
Tym bardziej ocena wyłącznie po stopniach, mechanicznie "uwzględniająca" te
czynniki na zasadzie, że one towarzyszą procesowi edukacji bo on się w
szkole odbywa - jest niemiarodajna.
Błędem jest także przykładanie do każdej szkoły danego typu tej samej miary.
Powrócę zatem do mojej wcześniej wyrażonej opinii - metody mierzenia jakości
pracy szkoły na razie raczkują, a ich realizacja w obecnym kształcie to
urzędnicza bzdura.

--
Pozdrawiam
Jotte

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2006-08-07 11:38:11

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "locke" <l...@p...wiggin.com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:eb76pb$n2o$1@news.dialog.net.pl...
>
> > Jak już wspominałem - w przypadku oceniania
> > uczniów przez samego nauczyciela, ilość pozytywnych ocen nie musi
> > świadczyć o jego dobrej pracy, a wręcz przeciwnie.
> To znieśmy ocenianie przez nauczyciela. Wprowadza bowiem w błąd i pozwala mu
> się maskować.

To było przyczyną wprowadzenia systemu egzaminów zewnętrznych do szkół.


> > 1) nauczyciel realizuje i wymaga treści określonych w podstawie
> > programowej, a nie jakiegoś minimum własnego widzimisię;
> Teoretycznie minimum to właśnie podstawy programowe.

Ale kto zabroni nauczycielowi jeszcze bardziej obniżyć to minimum? Wykaże to
oczywiście egzamin zewnętrzny, ale przy jego braku nie ma możliwości wykazania,
czy nauczyciel wymaga tego, co powinien. A jak będzie wymagał mało, to
automatycznie oceny będą wyższe.

> Ale dobór treści ujęty w podstawach nie ma klauzuli jedynie słusznych.

Jeżeli z danego przedmiotu uczeń będzie musiał zdać zewnętrzny egzamin, to dobór
tych treści jest jedynie słuszny.

> Zdarza się (mówię z praktyki w mojej dziedzinie), że treści tam zamieszczone
> bywają wręcz kuriozalne. Moim (i naszym - moich kolegów nauczycieli) zdaniem
> dobry nauczyciel powinien starać się usuwać z nauczanego przedmiotu np.
> zbędną wiedzę faktograficzną, poszerzając go w to miejsce przydatnymi
> elementami lub rozwijając zakres istniejących.

Nauczyciel nie może samodzielnie zmieniać zakresu podstawy programowej, którą
realizuje. Może wzbogacić treści o coś, co w jego przekonaniu jest ważne, ale
nie może tego dokonać kosztem usunięcia treści umieszczomych w podstawie, gdyż
te właśnie treści będą sprawdzane pdczas egzaminu.

>
> > 2) nauczyciel ocenia uczniów rzetelnie, a nie stawia zawyżone oceny za
> > byle co.
> Nauczyciel jest w ocenianiu suwerenny.
> Z jakiegoś powodu nie uwzględniłeś przypadku zaniżania ocen - czy robiąc to
> będzie rzetelny?

Nie uwzględniłem, ponieważ piszemy o zdawalności i wysokości średniej jako
kryterium jakości pracy nauczyciela. Gdyby nauczyciel dostał sygnał, że im
wyższa będzie średnia ocen z jego przedmiotu, tym lepiej zostanie oceniony, to
automatycznie problem zaniżania ocen stałby się problemem historycznym.

>
> > Miała
> > zatem zdawalność 100%. Super nauczyciel, nieprawdaż?
> Nie wiem, ja jej nie znałem.
> Co powiedziałbyś o nauczycielu, który postawił na koniec roku jedynki 80%
> klasy?

Jakiś powód zapewne miał. Być może źle uczył, a być może miał taką klasę.

>
> > Ale za to jak ładnie na tle kolegów wygląda nauczyciel, który promował
> > tumana, gdy nie udało się to jego kolegom...
> Nie za łatwo i jednostronnie oceniasz?
> Może jest od nich lepszy i jemu się udało coś do tumana wtłoczyć.
> A może trafił mu się uczeń wyjątkowo utalentowany wyłącznie w nauczanej
> przez niego dziedzinie - np. sprinter-tępak, a nauczyciel jest wuefmenem. To
> co, miał go uwalić bo zrobił to fizyk i paru innych?

A czy ja piszę, że nauczyciel ów błędnie ocenił? Niemniej jednak może zrodzić
się pokusa, by trochę podciągnąć oceny i w ten sposób pokazać się pozytywnie na
tle pozostałych nauczycieli.

>
> >> Mierząc po twojemu jeżeli wyniki wyjściowe nie są gorsze od wyników
> >> wejściowych to ja bym powiedział, że szkoła niewiele albo i nic
> >> uczniom nie dała. Po prostu im nie zaszkodziła. I to ma być szkoła,
> >> która pracuje dobrze?
> > Gdyby nic nie dała, to wyniki byłyby niższe - wszak oceny na wejściu i
> > wyjściu są z innych partii materiału. Ocena na wejściu jest miernikiem
> > "jakości materiału", czyli pewnm poziomem odniesienia.
> A jak danego przedmiotu w poprzedniej szkole nie było? To co jest poziomem
> odniesienia?

To nie ma znaczenia. Nie piszę tu o konkretnym przedmiocie, ale ogólnym wyniku.
Uczeń do gimnazjum trafia z wynikiem sprawdzianu po podstawówce - jest to
sprawdzian ogólny, pokazujący ogólną sprawność uczenia się danego ucznia. Po
gimnazjum będzie zdawał egzamin również zawierający treści ogólne. Po szkole
średniej zdaje pewną ilość przedmiotów na maturze lub egzaminie zawodowym.
Zawsze mamy więc pewną ogólną zdolność ucznia do przyswajania sobie wiedzy.
Jeżeli średni wynik uzyskiwany przez uczniów w danej szkole nie obniżył się, to
znaczy, że szkoła wykorzystała możliwości ucznia. Jeżeli podniósł się - to jest
super, bo znaczy to, że szkoła stwarza warunki do rozwoju zdolności.

> Niedostatecznie. Jak pisałem, niektóre z tych czynników są trudno mierzalne,
> na niektóre szkoła ma ograniczony lub zerowy wpływ, a one na warunki i tym
> samym jakość jej pracy - mogą mieć ogromny. Nie sposób ocenić szkołę nie
> badając jaki jest rzeczywisty udział wspomnianych czynników w procesie
> kształcenia. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić dokonanie tego na innym niż
> uogólniony poziomie.

Zgadzam się, że są czynniki - często o dużym znaczeniu - na które szkoła nie ma
wpływu. Ale są też takie, na które ma wpływ. Stawiam tezę, że jeżeli szkoła
pracuje poprawnie, to czynniki, na które nie ma wpływu nie popsują poziomu
kształcenia tak, by wyniki na wyjściu były niższe niż na wejściu. Jeżeli mamy
taką właśnie sytuację (wy=we), to należy przeanalizować, czy działania szkoły są
optymalne. Jeżeli tak, to widocznie w określonym środowisku i warunkach
pozaszkolnych nie da się lepiej. Jeżeli jednak jest coś, co w pracy szkoły da
się poprawić - trzeba to zrobić, a może wtedy wyniki będą jeszcze lepsze.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2006-08-07 14:10:53

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości news:eb78ic$uu0$1@news.interia.pl locke
<l...@p...wiggin.com> pisze:

>> Teoretycznie minimum to właśnie podstawy programowe.
> Ale kto zabroni nauczycielowi jeszcze bardziej obniżyć to minimum?
> Wykaże to oczywiście egzamin zewnętrzny, ale przy jego braku nie ma
> możliwości wykazania, czy nauczyciel wymaga tego, co powinien.
Egzamin zewnętrzny wykaże w pierwszym rzędzie wycinkowy stan wiedzy uczniów.
Niekoniecznie zawężenie minium przez nauczyciela. Jak sam piszesz - być może
miał taką klasę.
Uważam, że najlepszą formą sprawdzania umiejętności/wiedzy uczniów oraz
pracy nauczyciela są egzaminy komisyjne (tak pracuję - egzamin na półrocze i
promocyjny). Oceny nie wystawia nauczyciel lecz komisja używając systemu
punktów, proste obliczenie, ocena wychodzi wg tabeli, protokół i po
wszystkim. Żadnych ocen cząstkowych. Koniec, kropka.
No ale wiem, ze przy masówce to by się można takim systemem było zaorać, a
sesja egzaminacyjna trwałaby pewnie z miesiąc.

> A jak
> będzie wymagał mało, to automatycznie oceny będą wyższe.
>> Ale dobór treści ujęty w podstawach nie ma klauzuli jedynie słusznych.
> Jeżeli z danego przedmiotu uczeń będzie musiał zdać zewnętrzny egzamin,
> to dobór tych treści jest jedynie słuszny.
Nie słuszny, tylko obowiązujący.

> Nauczyciel nie może samodzielnie zmieniać zakresu podstawy programowej,
> którą realizuje.
A ja ci mówię, że może, a czasem nawet powinien. Sam to robię z dobrym
skutkiem, to wiem.
Tyle, że ja mam ogromną swobodę w porównaniu z nauczycielami pracującymi z
klasami po 30 osób, więc spokojnie mogę sobie pozwolić. W moim środowisku
nauczycielskim jest to zjawisko powszechne. Kierujemy się raczej dobrą i
sprawdzoną tradycją dydaktyczną, a nie wykwitami urzędasów, którzy tworząc
różne potwory pod nazwą np. podstaw programowych usiłują usprawiedliwić
istnienie swoich stanowisk.
Oczywiście przychodzi czas egzaminu komisyjnego.
Tyle, że komisja, to my... ;)
Czego i wam życzę. ;)))

> Może wzbogacić treści o coś, co w jego przekonaniu jest
> ważne, ale nie może tego dokonać kosztem usunięcia treści umieszczomych
> w podstawie, gdyż te właśnie treści będą sprawdzane pdczas egzaminu.
To nie całkiem tak, ale to temat na inną dyskusję.

>> Z jakiegoś powodu nie uwzględniłeś przypadku zaniżania ocen - czy
>> robiąc to będzie rzetelny?
> Nie uwzględniłem, ponieważ piszemy o zdawalności i wysokości średniej jako
> kryterium jakości pracy nauczyciela.
Jak już wspomniałem, przy kształceniu masowym nie bardzo mam pomysł na
bardziej mierzalną i obiektywną metodę.

>> To co, miał go uwalić bo zrobił to fizyk i paru innych?
> A czy ja piszę, że nauczyciel ów błędnie ocenił? Niemniej jednak może
> zrodzić się pokusa, by trochę podciągnąć oceny i w ten sposób pokazać
> się pozytywnie na tle pozostałych nauczycieli.
Pewnie. Przyznasz jednak z pewnością, że z dwojga złego lepiej podciągnąć
niż zaniżyć.

--
Pozdrawiam
Jotte

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2006-08-07 16:31:04

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "locke" <l...@p...wiggin.com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:eb7hld$vuo$1@news.dialog.net.pl...
> W wiadomości news:eb78ic$uu0$1@news.interia.pl locke
> <l...@p...wiggin.com> pisze:
>
> >> Teoretycznie minimum to właśnie podstawy programowe.
> > Ale kto zabroni nauczycielowi jeszcze bardziej obniżyć to minimum?
> > Wykaże to oczywiście egzamin zewnętrzny, ale przy jego braku nie ma
> > możliwości wykazania, czy nauczyciel wymaga tego, co powinien.
> Egzamin zewnętrzny wykaże w pierwszym rzędzie wycinkowy stan wiedzy uczniów.
> Niekoniecznie zawężenie minium przez nauczyciela. Jak sam piszesz - być może
> miał taką klasę.

Jeżeli jakaś treść będzie miała 0% poprawnych odpowiedzi (a przy tym większość
to będą nawet nie złe, ale w ogóle brak odpowiedzi), to bardziej prawdopodobne
jest, że dana treść w ogóle nie była omówiona, niż że wynika to z jakości klasy.
Bo nawet w najsłabszej klasie znajdzie się ktoś, kto na dany temat coś tam
przynajmniej prawie dobrze będzie wiedział.

> Uważam, że najlepszą formą sprawdzania umiejętności/wiedzy uczniów oraz
> pracy nauczyciela są egzaminy komisyjne (tak pracuję - egzamin na półrocze i
> promocyjny). Oceny nie wystawia nauczyciel lecz komisja używając systemu
> punktów, proste obliczenie, ocena wychodzi wg tabeli, protokół i po
> wszystkim. Żadnych ocen cząstkowych. Koniec, kropka.
> No ale wiem, ze przy masówce to by się można takim systemem było zaorać, a
> sesja egzaminacyjna trwałaby pewnie z miesiąc.

Być może byłoby to jakieś rozwiązanie. Można by to zresztą zrobić w formie
sprawdzianów pisemnych: zestawy jednakowe dla wszystkich szkół, a po rozwiązaniu
ich przekazuje się je w celu sprawdzenia do innej szkoły.

>
> > A jak
> > będzie wymagał mało, to automatycznie oceny będą wyższe.
> >> Ale dobór treści ujęty w podstawach nie ma klauzuli jedynie słusznych.
> > Jeżeli z danego przedmiotu uczeń będzie musiał zdać zewnętrzny egzamin,
> > to dobór tych treści jest jedynie słuszny.
> Nie słuszny, tylko obowiązujący.

Kwestia semantyki... Jest obowiązujący, bo ktoś uznał go za słuszny.

>
> > Nauczyciel nie może samodzielnie zmieniać zakresu podstawy programowej,
> > którą realizuje.
> A ja ci mówię, że może, a czasem nawet powinien. Sam to robię z dobrym
> skutkiem, to wiem.
> Tyle, że ja mam ogromną swobodę w porównaniu z nauczycielami pracującymi z
> klasami po 30 osób, więc spokojnie mogę sobie pozwolić. W moim środowisku
> nauczycielskim jest to zjawisko powszechne. Kierujemy się raczej dobrą i
> sprawdzoną tradycją dydaktyczną, a nie wykwitami urzędasów, którzy tworząc
> różne potwory pod nazwą np. podstaw programowych usiłują usprawiedliwić
> istnienie swoich stanowisk.
> Oczywiście przychodzi czas egzaminu komisyjnego.
> Tyle, że komisja, to my... ;)
> Czego i wam życzę. ;)))

I tu jest pies pogrzebany. Ty sam (ewentualnie wspólnie z grupą kolegów)
ustalasz, co powinni umieć uczniowie i tego potem wymagasz na egzaminie. Ja
(podobnie jak większość nauczycieli) muszę przygotować uczniów do egzaminu,
który zostanie ułożony i sprawdzony przez kogoś innego. Czasem zazdroszczę ci
swobody pracy...

>
> > Może wzbogacić treści o coś, co w jego przekonaniu jest
> > ważne, ale nie może tego dokonać kosztem usunięcia treści umieszczomych
> > w podstawie, gdyż te właśnie treści będą sprawdzane pdczas egzaminu.
> To nie całkiem tak, ale to temat na inną dyskusję.

W moim przypadku - jak najbardziej tak. Piszę tu o tzw. przeciętnym nauczycielu.
Zazdroszcząc tym, którzy są w twojej sytuacji... :-)

>
> >> To co, miał go uwalić bo zrobił to fizyk i paru innych?
> > A czy ja piszę, że nauczyciel ów błędnie ocenił? Niemniej jednak może
> > zrodzić się pokusa, by trochę podciągnąć oceny i w ten sposób pokazać
> > się pozytywnie na tle pozostałych nauczycieli.
> Pewnie. Przyznasz jednak z pewnością, że z dwojga złego lepiej podciągnąć
> niż zaniżyć.

Otóż - nie przyznam. Najlepiej, jeżeli ocena dokładnie odzwierciedla wiedzę i
umiejętności ucznia. Nie zawsze się jednak tak da: sztywna skala ocen wymaga
zaokrąglania. Czasem rzeczywiście, podciągnięcie ma sens, ale czasem lepiej
pojechać w dół. Wszystko zależy od okoliczności.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2006-08-07 21:43:22

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora

W wiadomości news:eb7pnf$k7r$1@news.interia.pl locke
<l...@p...wiggin.com> pisze:

> Jeżeli jakaś treść będzie miała 0% poprawnych odpowiedzi (a przy tym
> większość to będą nawet nie złe, ale w ogóle brak odpowiedzi), to
> bardziej prawdopodobne jest, że dana treść w ogóle nie była omówiona,
> niż że wynika to z jakości klasy. Bo nawet w najsłabszej klasie znajdzie
> się ktoś, kto na dany temat coś tam przynajmniej prawie dobrze będzie
> wiedział.
Ba, kombinować też trzeba umieć.

>>> A jak
>>> będzie wymagał mało, to automatycznie oceny będą wyższe.
>>>> Ale dobór treści ujęty w podstawach nie ma klauzuli jedynie słusznych.
>>> Jeżeli z danego przedmiotu uczeń będzie musiał zdać zewnętrzny egzamin,
>>> to dobór tych treści jest jedynie słuszny.
>> Nie słuszny, tylko obowiązujący.
> Kwestia semantyki... Jest obowiązujący, bo ktoś uznał go za słuszny.
Eee, akurat... ładnie by świat wyglądał, gdyby coś było obowiazujące tylko
dlatego, że ktoś to uznał za słuszne.
Znane pytanie: kto jest głupszy? głupiec, czy ten kto za głupcem podąża?

> I tu jest pies pogrzebany. Ty sam (ewentualnie wspólnie z grupą kolegów)
> ustalasz, co powinni umieć uczniowie i tego potem wymagasz na egzaminie.
Aż tak dobrze nie jest. Urzędowe podstawy programowe istnieją. Tylko nie
traktujemy ich jak świętość, bo nią nie są. Wspólnie z grupą kolegów po
prostu robimy to, co należy.

>> Pewnie. Przyznasz jednak z pewnością, że z dwojga złego lepiej podciągnąć
>> niż zaniżyć.
> Otóż - nie przyznam. Najlepiej, jeżeli ocena dokładnie odzwierciedla
> wiedzę i umiejętności ucznia. Nie zawsze się jednak tak da: sztywna
> skala ocen wymaga zaokrąglania. Czasem rzeczywiście, podciągnięcie ma
> sens, ale czasem lepiej pojechać w dół. Wszystko zależy od okoliczności.
Kiedy lepiej pojechać w dół?

--
Pozdrawiam
Jotte

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2006-08-07 22:31:34

Temat: Re: plan wynikowy
Od: "locke" <l...@p...wiggin.com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:eb8c5r$mpt$1@news.dialog.net.pl...
>
> >> Pewnie. Przyznasz jednak z pewnością, że z dwojga złego lepiej podciągnąć
> >> niż zaniżyć.
> > Otóż - nie przyznam. Najlepiej, jeżeli ocena dokładnie odzwierciedla
> > wiedzę i umiejętności ucznia. Nie zawsze się jednak tak da: sztywna
> > skala ocen wymaga zaokrąglania. Czasem rzeczywiście, podciągnięcie ma
> > sens, ale czasem lepiej pojechać w dół. Wszystko zależy od okoliczności.
> Kiedy lepiej pojechać w dół?

Chociażby wtedy, gdy ucznia ewidentnie stać na lepsze oceny, ale zwyczajnie
olał. Jakby taki mimo wszystko dostał to, czego się spodziewał (i na co był w
stanie wyjść bez problemu - gdyby mu się chciało) mógłby stracić motywację do
pracy: bo po co się starać, jak i tak dostanie dobrą ocenę.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Polska Partia Piratów: Patenty
Polska Partia Piratów: 5 lat gospodarczego prawa wyłączności.
Polska Partia Piratów: DRM zakaz.
publikacje naukowe
Polska Partia Piratów: Patenty na oprogramowanie wstrzymują innowacje.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"kapitan Martyna Graban, i załoga okrętu badawczego Nautilus, [...], odkryli wrak japońskiego niszczyciela Teruzuki"
Nowe Wsk. Moralnej Popr.: 16. Życie prywatne i 18. Kultura artystyczna
Pierwsze sukcesy strajkujących [studentów na UW]
Dalszy ciąg awantury o jedzenie na UW
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci

zobacz wszyskie »