Strona główna Grupy pl.soc.inwalidzi uraz kregoslupa

Grupy

Szukaj w grupach

 

uraz kregoslupa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 4


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-06-09 10:36:28

Temat: uraz kregoslupa
Od: "beabi" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam, ale po tak swiezym urazie i tak narazie pobyt na neurochirurgii, a
problemem jest dostac sie do jakiegokolwiek innego osrodka.Do kazdego z
renomowanych jest niesamowita kolejka i dlugo sie czeka, a oni odsylaja do
domu. To nietrudno powiedziec-GDZIE, ale gorzej,albo niemal niesposob tam
sie dostac! A najwazniejsze zeby BYC w szpitalu na oddziale
rehabilitacji.Pozaty -wiem z wlasnego doswiadczenia,ze w oslawionym
Konstancinie,a bylam tam stosunkowo niedawno,jesli ktos nie byl tam
operowany,opieka wcale nie jest adekwatna do potrzeb chorego; lezalam na
sali i 4 innymi tetrusami,tylko ja mialam sprawne w miare rece i moglam
zadzwonic;"ktos" sie zjawial -i wychodzil"aby poinformowac,ze i za chwile
"ktos" przyjdzie";po 15 min.nastepny dzwonek-historia sie powtarzala. Na
amiane przychodzily 2 saloe i 2 pielegniarki. W taki sposob mijalo 3
przepisowe godziny,kiedy to i tak "hurtem" przychodzily,zeby przymusowo
przewrocic na drugi bok -i wtedy tez wymiana pampersa. Notoryczny brak
poscieli,lezelismy mokrzy na gorze ligniny. ALE za 50zl mozna bylo sobie
zagundowac codzienna pielegniarska opieke popoludniu na 4
godz.+dokladniuskie umycie i inne fanaberie+obowiazkowa w tym -zmiana
poscieli. Byli tacy,ktorych bylo stac. Byla mlodziuka 16 letnia,skoczek;
przy ktorej rodzice siedzieli od rana do wieczora,opiekowali sie sami,wozili
na zabiegi i jeszcze pomagali innym.
Tak bylo na "kregoslupach" na jednym oddziale.Nie wiem jak bylo na drugim
"kregoslupowym,ponoc troche zyczliwiej.Atmosfera-koszmarna!
I jesli ktos byl w Konstancinie operowany,albo z mazowieckiego,mial wieksze
szanse na pozostanie dluzej,jesli nie-wynocha; dokad?!Twoj problem.ALE byli
pacjenci "zalegajacy" dlugmi miesiacami...faworyci.
Dobra i zyczliwa "pracownia reki,glina" -gorzej i krocej z sama
rehabilitacja.
Konieczna jak najszybsza pionizacja;a wtedy(2 lata temu) byl 1(jeden) stol
pionizacyjny;starenki i wlasciwie nieuzywany;ani wychodza z zalozenia,ze
wystarczy pionizacja na wozku-a to zupelnie nie to samo;a wrecz
przeciwnie,bo nogi pozostaja niedokrwione...Sorry,ze takie dlugie,ale
trzeba o tym mowic swiezym...Sama przeszlam ten horror.Bea


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-06-09 10:43:10

Temat: Re: uraz kregoslupa
Od: "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Sama przeszlam ten horror.

To tylko potwierdza to co napisalem, ze tam sie nic nie zmienilo przez
ostatnie 40 lat

Leszek

>Bea


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-06-09 15:45:06

Temat: Re: uraz kregoslupa
Od: Anna Kędziorek <a...@s...stanowcze.nie.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

beabi wrote:

[ciach]

7 lat temu też tak było. Leżałam miesiąc i o miesiąc za długo. Chociaż nie
wiem co gorsze opieka czy to, że po spapranym przez super fachowego
profesora zabiegu nikt nie miał odwagi tego naprawić w całej Warszawie i
okolicach, najbliżej w Lublinie się znalazł jeden rozumny. Tekst profesora
"z gorszą satbilizacją wychodzili i na wózkach siedzieli" też troche
powalił. Na wypisie i w historii choroby oczywiście wszystko cacy więc nie
ma jak mu się do tyłka dobrać :> A na 10 osobowej sali, z czego dwie osoby
to urazy a osiem to dyskopatie, WSZYSTKIE prędzej czy później siadały na
wózkach... Ciesze się bardzo, że profesor odszedł na emeryturę, ale moim
zdaniem o jakieś 10 lat za późno, teraz jest szefem katedry rehabilitacji
na AMWaw...

Pozdrawiam,
Ania

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-06-10 06:43:07

Temat: Re: uraz kregoslupa
Od: "Inwalida" <i...@a...net> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "beabi" <b...@a...pl> napisał w wiadomości
news:d8963c$8gd$1@korweta.task.gda.pl...

Widze że nie tylko ja mam miłe wspomnienia z Konstancina :-)
Ja też robiłem za dzwonek i kuriera, kilkanaście lat temu.
Też byłem szczęśliwcem (paraplegia) wśród tetrusów (10 na sali).
Zresztą na cały oddział kilkudziesiecio-osobowy było nas trzech.
Całe szczęście mój pobyt był krótki. przez pierwsze kilka dni
po zmiażdżeniu 3 kręgów, błagałem o szpryce znieczulającą.
Miałem zlecone jakieś mocne świństwo, co 4 godziny.
Niestety dostawałem tylko jak widział lekarz, a i wtedy bywało
że dostawałem sól fizjologiczną z głośną uwagą "Masz narkomanie".
Niestety zamiast się goić zropiał mi kregosłup i leżałem pół
przytomny z gorączki. Sz.P. ordynator na pytanie: Co dalej?
Powiedział że trzeba usunąć sprężyne, ale nie można bo mam
za wysoka temperaturę na zabieg, a temperatura nie spadnie
bo sprężyna zropiała. Jednym słowem błedne koło.
Po zachęcie biletami NBP, pozbyłem się sprężyny w 1 dzięń.
Po kilku dniach mając dość cyrku związanego z lekami
przeciwbólowymi, zrezygnowałem z tych leków.
Co nie zniechęciło kilku pielegniarek od komentarzy w stylu:
"Co już nie chcesz działki". Wtedy już było z góry.
Zacząłem siadać co spowodowało szybką reakcje rechabilitanta,
który mnie ze 2 czy 3 razy spionizował. W międzyczasie
mając dosć cyrku z cewnikiem, zakładanym przez wożnego.
Który często zapominał o opróżnianiu worków na mocz.
Zwijając się z bólu zlałem zawartość takiego worka na podłogę.
Wtedy z nadzieją w oczach czekałęm na decyzję o usunięciu
karnym ze szpitala. Niestety lekarz się chyba nie zgodził,
a rodzina namówiła mnie na dalszy pobyt.
Wracając do wątku. Zrezygnowałem z cewnika i spotkała
mnie pierwsza miła rzecz. Przytaszczyli mi wózek. Cieżka
machina z bajerami: oparcie z zagłówkiem, gruba tapicerka.
Pewnie z 50 kg. to wazyło. Usiłowałem na tym jezdzić,
co skłoniło lekarza do wypisania zlecenia na "lekką" Olimpijkę.
Do Olimpijki nie zdążyłęm się całe szczęście przyzwyczaić.
Okazało się że córka znajomej prowadzi obozy kondycyjne
ze Szwedami i przytargała mi Spinera. Wtedy odżyłem.
Zrezygnowałem z leków i kroplówek. I ograniczyłem opatrunki
robione jednym zestawem na cały oddział (Nigdy nie zapomnę
opatrunkowej z zakrwawioną drewniana szpatułką, usiłującą
nałożyć mi jakąś maść na odleżynę). Ponieważ już prawie
od początku pobytu, byłem na jedzeniu domowym.
W przeciwieństwie do większości, szybko nabrałem ciała.
Po czterech miesiącach gnoju, wolałem towarzystwo ludzi
z kafejki na parterze, niż zapyziały oddział na górze.
Wtedy byłem niewygodny, a do tego niezdyscyplinowany.
Nie chciałem leków, cewnika i pechowego łóżka.
(Na którym z relacji pielegniarek, wszyscy umierali)
Do tego miałem obiekcje do czystości opatrunków.
Zostałem wypisany karnie z odlezyną która zrobiła mi się
na początku pobytu (jak się obudziłęm po 3 dniach po
wypadku, już była). Dzięki niej poznałem trochę anatomie,
obserwując jak dzała staw biodrowy. A bonusowo
szpital zafundował mi gronkowca złocistego.
Dzięki temu bonusowi, po kilku latach pozbyłem się nóg.
Całę szczeście razem ze złocistym na kości.
Teraz nareszcie mogę się zająć tym co lubie, a nie pierdołami
w stylu odleżyn, lekarzy, spieprzonych zabiegów.
A Konstancin to dla mnie cyrk, jak okrąglak na ul.Wiejskiej
w Warszawie. Te nazwy budzą we mnie pusty śmiech.

Pozdrawiam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Zjazd
Pytanie
Urodziny
szukam
bycie z niepełnosprawny

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Próbna wiadomość
Jakie znacie działające serwery grup dyskusyjnych?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5

zobacz wszyskie »