Data: 2002-06-08 19:03:16
Temat: Re: wplyw na psychike
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Flyer" <f...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3D013885.6421E039@poczta.onet.pl...
> Marcin wrote:
> >
> > To JEST różnica. Wyobraź sobie faceta, który niewinnie oskarżony
jest o gwał
> > t.
> > Trzeba znaleźć jakiś sposób dotarcia do prawdy, jaka by nie była.
>
> Opowiem pewien przypadek - pewna Pani z problemami osobowosciowymi
(jak
> by rzec nienaukowo) i postawami buntowniczymi wobec rzeczywistosci i
> rodzicow, w trakcie zaglebiania sie w terminologie/nauke/wiedze
> ksiazkowa z zakresu psychologii zaczela szukac przyczyny swojego
> zachowania na zewnatrz. Oczywiscie nagle zaczela miec swiadomosc, ze
cos
> strasznego musialo jej sie zdarzyc w dziecinstwie ze strony
rodzicow -
> caly szkopul polegal na tym, ze nikt nie chcial wspoldzialac przy
jej
> "tworczosci". Gdyby ja ("tworczosc") rozwinela, zadna miara bys nie
>> obalil jej twierdzen, ktore ona uwazalaby za pewne,
Nic podobnego. Przed rokiem miałam taki przypadek na tapecie.
Dziewczyna, ciężka psychopatka, zawlokła do sądu umierającego na raka
ojca. Ja tylko stwierdziłam, że jej zeznania są psychologicznie
niewiarygodne i prokuratura z ulgą umorzyła sprawę.
>>bo tym samym caly
> misternie ulozony system jej wartosci/motywacji/usprawiedliwien
swojego
> zycia leglby w gruzach i musialaby przyznac,
Ale gdzie tam. Zwyzywała mnie od najgorszych, a ze swoich twierdzeń
oczywiście nie zrezygnowała. Tyle tylko, że sąd nie usprawiedliwił
wyrokiem na bogu ducha winnemu ojcu jej życia, które sama sobie
spaprała. Nawet byłam skłonna polecić jej jakąś psychoterapeutkę, ale
za nic nie chciała rozstać się z własnymi konfabulacjami. Ona
traktowała je po prostu jak skarb.
Dorrit
> Flyer
|