Witam...


Kilka tygodni temu, miałem w poniedziałek bardzo dziwny problem...
Mianowicie wstaję z łóżka i dostaję skurczu silnego w prawej nodze, na
wysokości łydki. No nic, po kilku minutach przechodzi, ale przy
chodzeniu jest bardzo dziwnie, bo nie do końca mogłem wyprostować nogę.
Podobnie we wtorek jest, choć skurczu nie ma, jednak mam problem z
chodzeniem...
W środę, namówiony przez kolegów wyruszyłem na halę sportową, gdzie
pograłem dosyć ostro w piłę, podczas gfry nic mnie nie bolało - wszystko
było ok... Dopiero po zakończeniu gry, coś tam mi dało ostro znać...
W następnych dniach nie było już gorzej, mogłem chodzić, choć z przodu,
nad kostką przy bieganiu czułem lekki ból (?).
Podczas długiego weekendu, kiedy miałem okazyję do codziennych porannych
przebieżęk i rozgrzewek zaraz po wstabniu - bóle znikły całkiem po dwóch
dniach. W tenponiedziałek, kilka dni temu, wracałem do domu na rowerze,
zatrzymałem się na światłach... W końcu ruszam i... ATAK. Zjechałem na
bok po chwili znów jadę...
Wczoraj jednak, po powrocie do domu na rowerze z pracy, usiadłem,
chciałem rozwiązać buta i nagle dostałem znów ataku w prawej nodze...

Nie wiem co się dzieje. Chodzić mogę normalnie, bez żądnych problemów.
Ataki skurczy mi przeszkadzają jednak, bo nie mogę być pewien nogi
prawej, która jest mi potrzebna... (chyba każdemu)

Co ciekawe, czuję lekkie bóle, kiedy wyprostowuję całkowicie nogę do
końca i wyciągam palce do przodu. Jakby małe "ostrzeżenie", że to może
się powtórzyć...
A ataki wcale nie są przyjemne :(((((

Bardzo proszę o pomoc...

Pozdrawiam :(
--
W+++/-- L++/++; MG++ CP2020+ F+ M++ N+; LRU:201888;
DOP+ P++ A- 1010-- TB+ TP++; A++ R+ MSO+++