Data: 2008-04-03 11:27:14
Temat: Swiatomość (3) - czyli ale jaJA
Od: "Pe-Korn" <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Tak wiec, to, co widze na zewnatrz siebie, to jest wlasnie moja
"skrystalizowana świadomoscc", to prawdziwy JA jestem.
Swiat zewnętrzny to moje prawdziwe JA, pisane duzymi literami, podczas gdy
male "ja" jest jedynie jego czastką malenką. I to moje małe "ja" jest bez
znaczenia, gdy się go pozbawi RESZTY, czyli relacji ze swiatem zewnetrznym,
z moim duzym JA.
Każdy człowiek ma swoje wlasne duze JA, swój wlasny swiat zewnętrzny,
chociaz niektórzy nazywaja to jedynie wlasnym oglądem swiata zewnętrznego,
czy tez subiektywnym oglądem swiata.
Mowia niektórzy, ze "Rzeczywistość odbija się w naszych świadomościach jak w
lustrze", podczas gdy jest dokladnie odwrotnie. Lustrem świadomości jest
swiat realny w swej istocie i w nim to wlasnie widze "to wszystko, co
widze", widzę swoja wlasną swiadomosc wokol mnie, w swiecie mnie
otaczajacym.
Rozni ludzie inaczej widza swiat, gdyz zawsze widza w swiecie siebie, a
zatem wybieraja sobie swoje "zabawki" ze swiata, widza w nim wrogow lub
przyjaciol w zależności od wlasnego podświadomego zapotrzebowania, chociaż
te "wrogość" lub "przyjacielskość" osob stwarzaja sami, rzutując ze swego
wnętrza te cechy na rozne osoby, od nich samych niezależne.
Skoro źródłem, ale jednoczesnie TLEM, dla kazdej barwy wyizolowanej ze
spektrum swiatla białego (tla), jest tak czy owak swiatlo biale, jako suma
barw składowych. Jaki sens ma wiec szukanie barwy bialej, gdy traci się
wówczas wlasny kolor? W swietle białym wszystkie inne barwy zlewaja sie
jakby w jedno, w mgle, wiec jaki jest sens szukania owej jednoczącej
uniwersalnosci?
Moje wlasne jestestwo i jestestwo swiata, który mnie otacza wokół - sa ze
soba nierozerwalnie związane. Byt tego, co JEST, jest konstytuowany
wylacznie PRZEZE MNIE, czasem swiadomie, ale czesciej nieswiadomie, czyli
bez swiadomosci, ze to ja sam jestem Tworcą tego wszystkiego, CO JEST.
A z czego tworzę swiat? We wszechmozliwosci (wszechpotencjalnosci) ISTNIEJE
juz wszystko w NADMIARZE nieogranoczonym, ale owo istnienie WSZYSTKOSCI jest
jedynie wirtualne, dopoki ja sam NA TE WSZYSTKOSC nie spojrzę swoim wzrokiem
i nie dokonam wyboru z niej czegos, co mi najbardziej odpowiada, swiadomie
lub nieswiadomie. I wtedy dopiero ta cząstka wszystkiego zaczyna BYĆ
REALNIE, zaczyna wspoistniec ze mna samym i wtedy wlasnie byt JEST.
A zatem zawsze coś JEST, gdy ja tak chcę, ja-tworca wszelkiego bytu i
jestestwa. To ja sam konstytuuję kazdy byt, okreslam go, sprawia ze z
wirtualu staje sie on Realem, czyli stwarzam.
A przeciez wlasnie ow objawiajacy się moim zmysłom swiat, w częsci
"ujawnionej" przeze mnie, jest zarazem dla mnie WSZYSTKIM, bo na dobra
sprawe, ta niewidzialna, nieujawniona przeze mnie RESZTA, jest jak mgielka w
ktorej rozmywa sie wszystko, jak swiatlo biale, nie rozszczepione na kolory.
Swiat "stworzony przez Boga" to jedynie zaczyn, tworzywo, z którego każdy z
nas lepi swój wlasny swiat. Ten świat jest nie tyle dany człowiekowi, co
raczej ZADANY, dany do dokończenia, jest jak zbior cegiel do budowania domu.
Material jest, bardzo wyśmienity material, ale swój swiat budowac musze sam.
Nikt za mnie tego nie zrobi.
Pe-Korn
|