Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Szczepionki - ciekawa wypowiedź.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Szczepionki - ciekawa wypowiedź.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2017-01-07 16:06:47

Temat: Szczepionki - ciekawa wypowiedź.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

I to jest to.

" ~Biolog do ~km: W kalendarzu szczepień obowiązkowych dla dzieci do lat
dwóch figuruje 25 pozycji. Czy takie bombardowanie szczepionkami młodego
organizmu, choć jak wydaje się w słusznym celu, jest bezpieczne?

Z doświadczeń zarówno polskich, jak i światowych wiemy, że im więcej
stosuje się szczepionek i im bardziej są one zagęszczone, tym większa jest
liczba powikłań poszczepiennych, a nawet zgonów niemowląt. Te szczepienia,
które w Polsce są obecnie jedynie zalecane, w Stanach Zjednoczonych
zaliczane są już do grupy obowiązkowych - na liście tej figuruje aż 36
szczepień. Trzeba jednak zaznaczyć, że większość stanów ma dość liberalne
prawo, pozwalające rodzicom odmówić szczepień ich dziecka na podstawie
przekonań religijnych czy światopoglądowych. W Stanach Zjednoczonych notuje
się bardzo wysoką liczbę powikłań i zgonów poszczepiennych dzieci oraz
najwyższą ze wszystkich krajów rozwiniętych umieralność niemowląt, która
przekracza siedem na tysiąc zdrowych urodzeń, a w niektórych stanach wynosi
nawet 14 na tysiąc zdrowych urodzeń. Moim zdaniem może to wiązać się z
przeładowaniem niemowląt szczepieniami. Kombinacja szczepionek i
konsekwencje tych kombinacji są nieznane i mogą być groźne. Liczba powikłań
i zgonów poszczepiennnych niemowląt w Polsce jest nieznana, bo tych zdarzeń
się nie rejestruje. Polscy lekarze szczepiący oraz sanepid notorycznie
odmawiają rejestracji ewidentnych przypadków powikłań poszczepiennych. W
rezultacie Polska raportuje do Światowej Organizacji Zdrowia zero
przypadków takich powikłań, podczas gdy inne kraje europejskie raportują
tysiące.

Czy istnieją jakieś publikacje na temat powikłań poszczepiennych?

Do niedawna było bardzo mało publikacji na temat powikłań poszczepiennych i
zgonów, dopiero pod naciskiem organizacji rodziców Kongres zmusił
amerykańskie Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych (CDC) do upublicznienia tych
informacji. Obecnie znajdują się one w bazie danych VAERS tej agencji.
Przedstawione tam liczby stanowią od 1 do 10 proc. wszystkich przypadków,
bo wiadomo z szacunków amerykańskiego Urzędu ds. Żywności i Leków (FDA), że
tylko niewielki ich odsetek jest rejestrowany. Z danych tych wynika, że po
szczepieniu na żółtaczkę typu B mogło umrzeć w USA w ciągu 19 lat od blisko
siedmiu tysięcy do być może 70 tysięcy niemowląt. Jeżeli się zsumuje tylko
liczbę szczepień, które są obowiązkowe w Polsce, to w USA mogło z tego
powodu umrzeć co najmniej 35 tysięcy dzieci. A jeśli dodamy do tego
szczepionki uznane u nas za nieobowiązkowe, to możemy poszerzyć liczbę
zgonów o kolejne 15 tysięcy. Tak więc tylko w Stanach Zjednoczonych
szczepienia mogły spowodować minimum 50 tysięcy zgonów niemowląt.

Kilka lat temu opublikowano wyniki przeprowadzonego w Niemczech i Austrii
badania, które dotyczyło bezpieczeństwa dwóch szczepionek heksawalentnych.
Były to szczepionki zawierające te same antygeny, przeciw tym samym sześciu
chorobom, tylko produkowane przez dwie różne firmy farmaceutyczne. Okazało
się, że obydwie spowodowały wiele poważnych powikłań oraz 19 zgonów
niemowląt wkrótce po szczepieniu. To jeden z dowodów, że im więcej naraz
stosuje się szczepionek, tym większe ryzyko powikłań, a nawet zgonu
dziecka.

O jakich powikłaniach poszczepiennych można mówić?

Różnych: o powikłaniach natury neurologicznej, chorobach
autoimmunologicznych, neurorozwojowych, włączających autyzm i ADHD,
opóźnieniach rozwojowych, wręcz niedorozwoju umysłowym; szczepienia mogą
wywoływać też choroby nowotworowe i dysfunkcje głównych organów. Do chorób
autoimmunologicznych, które uważa się, że mogą być skutkiem nadmiaru
szczepień, należą przede wszystkim alergie, astma, choroby reumatyczne,
które dziś występują już u dzieci, cukrzyca, szczególnie typu I,
pojawiająca się coraz częściej nawet u niemowląt, choroby tarczycy czy
choroby demielinizacyjne centralnego układu nerwowego. A więc są to bardzo
poważne choroby okaleczające na całe życie.

W USA przyznano ponad 1300 odszkodowań za uszkodzenia mózgu powstałe w
wyniku powikłań poszczepiennych, nie mówiąc o innych pozwach. Kto pokrywa
koszty leczenia?

Firmy farmaceutyczne ubezpieczyły się. Dzięki wpływom w Kongresie zapewniły
sobie ,,immunitet". Tak że jeśli ktoś wniesie pozew przeciw firmie z powodu
poważnego powikłania poszczepiennego i wygra, to odszkodowanie będzie
płacić rząd, czyli społeczeństwo, bo mówimy przecież o publicznych
pieniądzach - z podatków.

Czy szczepienia są groźne dla wszystkich?

Nie, jak i nie wszystkie szczepienia muszą być niebezpieczne. Są one
szczególnie niebezpieczne dla osób o osłabionych zdolnościach do
samooczyszczania organizmu czy dla tych z nadaktywnym układem
odpornościowym. Wtedy może pojawić się reakcja autoimmunologiczna i ustrój
zaczyna atakować własne organy, włączając mózg. Szacuje się, że do 30 proc.
ludzi może tak reagować na szczepienia, dlatego każde szczepienie jest
dużym ryzykiem. Do tego należy dodać zatrucia wywołane dodatkami
stosowanymi w szczepionkach. Jednym z najbardziej znanych, stosowanych od
kilkudziesięciu lat, jest organiczny związek rtęci zwany thimerosalem (inna
jego nazwa to tiomersal lub metriolat). Rtęć po jednorazowym podaniu
szczepionki z thimerosalem dość szybko znika z krwi i przemieszcza się do
innych organów, przede wszystkim do nerek, wątroby i mózgu. Z badań
przeprowadzonych przez amerykańskich badaczy na niemowlętach małp wiemy, że
drugiego dnia po podaniu szczepionki z thimerosalem stężenie rtęci w mózgu
jest czterokrotnie wyższe niż we krwi i rtęć pozostaje w tym organie na
wysokim poziomie całymi miesiącami, a nawet latami. Poprzez nerki i wątrobę
organizm oczyszcza się z rtęci, choć może uszkadzać te organy. Natomiast
jak pokazały badania, w tym nasze własne, ilości, które przedostaną się do
mózgu, mogą wywoływać wiele toksycznych efektów, włączając obumieranie
neuronów oraz komórek glejowych, poważnie zaburzając prawidłowy rozwój
układu nerwowego. Mózg niemowlęcia jest w trakcie bardzo intensywnego
rozwoju i każde zatrucie może powodować jego poważne uszkodzenie. Wiadomo,
że bariera krew-mózg, która oddziela mózg od reszty organizmu i zabezpiecza
go przed przedostaniem się tam substancji toksycznych, wykształca się u
niemowląt dopiero w szóstym tygodniu życia, a mechanizmy oczyszczania się z
metali ciężkich stają się wydajne dopiero około trzeciego roku życia.
Dlatego thimerosal, jak i inne toksyny zawarte w szczepionkach są ponad
tysiąc razy groźniejsze dla niemowląt niż dla osób dorosłych czy starszych
dzieci, bowiem przedostają się bezpośrednio do mózgu i mogą spowodować jego
nieodwracalne uszkodzenie.

Wydaje się, że te dane naukowe nie są uwzględniane przy planowaniu
kalendarza szczepień polskich dzieci.

Niestety nie są i to tyczy nie tylko polskiego kalendarza szczepień. Już
sam fakt, że do szczepionek dla niemowląt przez kilkadziesiąt lat dodawano
silnie toksyczny thimerosal, który zabija komórki nerwowe już w bardzo
niskich (nanomolarnych) stężeniach, bez przeprowadzenia należytych badań
wykazujących jego bezpieczeństwo dla rozwijających się organizmów, wskazuje
na karygodne niedopatrzenia lub wręcz nadużycia ze strony zarówno
producentów, jak i tzw. ekspertów decydentów. Wiele wskazuje na to, że
obowiązujące w Polsce czy USA kalendarze szczepień - bardzo zagęszczone, bo
pierwsze szczepienia podaje się już kilka godzin po urodzeniu dziecka - nie
są podyktowane żadnymi względami klinicznymi czy epidemiologicznymi, tylko
interesami producentów szczepionek, którzy chcą sprzedać ich jak najwięcej,
ignorując kwestie bezpieczeństwa. Bardzo dużo można by zrobić w tym
względzie, stosując rozsądniejsze kalendarze szczepień, podobne do tych,
jakie mają kraje Europy Zachodniej. W Skandynawii na przykład szczepienia
rozpoczynają się od czwartego miesiąca życia, a poza tym stosuje się tam
mniej szczepionek. Wiemy, że takie kalendarze są bezpieczniejsze, bo
wskaźniki umieralności niemowląt (około trzech zgonów na tysiąc zdrowych
urodzeń) są tam dwa lub trzy razy niższe niż w Polsce czy USA. Zresztą w
Skandynawii czy Niemczech nawet do połowy rodziców w ogóle nie szczepi
swoich niemowląt lub szczepi je tylko wybranymi szczepionkami w wybranym
przez siebie czasie i to w żaden sposób nie zwiększa umieralności
niemowląt, bowiem obecnie choroby zakaźne dają się skutecznie leczyć.

Która szczepionka jest dla dziecka największym zagrożeniem?

Z bazy danych VAERS wynika, że szczepionki typu DTP
(błonica-tężec-krztusiec), te przeciw bakterii Haemophilus influenzae oraz
przeciw pneumokokom spowodowały najwięcej zgonów i ciężkich powikłań
poszczepiennych niemowląt. Groźna jest też szczepionka przeciw żółtaczce
typu B, którą w Polsce podaje się już noworodkom często już 2-3 godziny po
urodzeniu, kiedy bardzo mało jeszcze wiadomo o stanie jego zdrowia. Ile
noworodków w Polsce umiera wskutek powikłań po tej szczepionce? Nie
wiadomo, bo te przypadki nie są rejestrowane i nie sposób to ustalić.
Szczepionka ta powoduje także wielkie spustoszenie w mózgach dzieci.
Przekonaliśmy się o tym niedawno na podstawie publikacji z 2007 roku.
Amerykańskie badaczki wykonały analizę, z której wynikało, że dzieci, które
otrzymały szczepionkę przeciw żółtaczce B z thimerosalem, dziewięć razy
częściej były upośledzone umysłowo niż dzieci, które jej nie dostały. W
większości krajów Europy Zachodniej w ogóle nie stosuje się tej
szczepionki, podaje się ją dopiero nastolatkom. Szczepi się jedynie
noworodki tych matek, u których stwierdzono obecność wirusa żółtaczki B, a
tych jest niewiele. Wydaje się, że pomijając tylko tę jedną szczepionkę,
można by uratować wiele dzieci. W Polsce wirus żółtaczki B występuje u
około 2 proc. ciężarnych kobiet, a to znaczy, że 98 proc. noworodków nie
potrzebuje tej szczepionki. Zaoszczędzone na nich pieniądze można
przeznaczyć na testowanie ciężarnych kobiet na obecność tego wirusa.

Inną kwestią jest bezpieczeństwo różnych odmian szczepionek. Jedne
zawierają rtęć (czyli thimerosal), inne nie, ale te z rtęcią są tańsze, bo
pochodzą zazwyczaj z opakowań wielodawkowych, gdzie rtęć jest stosowana
jako środek bakteriobójczy. Można stosować szczepionki bez rtęci, w
opakowaniach jednorazowych, które są bezpieczniejsze. Ponadto, programy
szczepień powinny być elastyczne. Po pierwszym szczepieniu można badać
dzieci na obecność przeciwciał i podawać następną dawkę tylko tym, które
nie wytworzyły ich w odpowiedniej ilości. Można też rozdzielać i opóźniać
szczepienia, co czyni obecnie wielu rodziców na Zachodzie. W ten sposób
radykalnie można zmniejszyć liczby poważnych powikłań poszczepiennych.

Czy sformułowanie ,,szczepienia obowiązkowe" nie jest manipulacją?

Przyjęta rok temu znowelizowana ustawa o chorobach zakaźnych mówi o
obowiązkowych szczepieniach. Jest to tzw. obowiązek obywatelski, to znaczy,
że powinniśmy się poczuwać do pewnej liczby szczepień, żeby rzekomo
uchronić społeczeństwo od epidemii (choć kilka chorób, przeciw którym
szczepi się dzieci, już dawno wygasło, inne - np. tężec - nie są zakaźne i
raczej nie zdarzają się u niemowląt, a jeszcze inne są łagodne lub łatwo
dają się leczyć). Nie jest to jednak obowiązek prawny. Konstytucja, jak i
prawo unijne chroni nas bowiem przed wszelaką przymusową interwencją
medyczną. Człowiek ma więc prawo odmówić danego szczepienia czy to dla
siebie, czy dla swojego dziecka.

W Ameryce jest spora grupa dzieci z woli rodziców nieszczepionych lub
zaszczepionych znacznie później , na przykład po ukończeniu przez nie
pierwszego roku życia czy nawet dwóch lat. Czy ktoś monitoruje ich stan
zdrowia?

Tak, naukowcy i lekarze badają je i porównują ich rozwój z rozwojem dzieci
szczepionych rutynowo. Obecnie bada się około 10 tysięcy takich dzieci. Z
dotychczasowych obserwacji wynika, że proporcjonalnie notuje się wśród nich
znacznie mniej przypadków autyzmu, chorób psychoneurologicznych, opóźnień
rozwojowych, upośledzeń umysłowych, astmy, cukrzycy, a co więcej -
sprawniej zwalczają one wszelkie infekcje i używają mniej antybiotyków.
Informacje te można znaleźć w internecie, na stronie założonej przez
rodziców, lekarzy i naukowców, którzy mieli złe doświadczenia ze
szczepieniami i zdecydowali się nie szczepić dzieci lub te szczepienia
opóźnić.

Nasuwa się zatem pytanie, czy szczepienia, a przynajmniej w takiej liczbie,
są nam w ogóle potrzebne...

O ile w XVIII i XIX wieku, do połowy XX wieku szczepienia rzeczywiście w
wielu przypadkach ratowały życie, ponieważ nie było antybiotyków oraz
innych metod zwalczania infekcji, to w XXI wieku mamy tak duży arsenał
leków do zwalczania chorób zakaźnych, że szczepionki najczęściej nie są do
tego konieczne. Społeczność amiszów, którzy żyją w Stanach Zjednoczonych
dość blisko natury, nie szczepi się i w ogóle unika zachodniej medycyny.
Wiemy, że, owszem, zdarza się im zachorować na różne choroby zakaźne, ale
umieralność ich dzieci jest mniejsza niż średnia umieralność dzieci w USA.

No to nasuwa się drugie pytanie: czy nie stoi za tym czyjś interes?
Śledztwo duńskich dziennikarzy ujawniło, że tzw. niezależni eksperci WHO
figurowali na listach płac gigantów farmaceutycznych. Z kolei dziennikarze
Polsatu donieśli, że bliski doradca minister zdrowia Ewy Kopacz jest
właścicielem firmy, do której trafiają pieniądze z koncernów
farmaceutycznych. Czy można mówić o związku firm farmaceutycznych z
rządami?

Bez wątpienia tak. Wiemy, że firmy farmaceutyczne dają ogromne pieniądze,
idące w miliony, a nawet miliardy dolarów czy euro, amerykańskim
kongresmanom czy posłom w krajach europejskich i w ten sposób kupują sobie
ustawy, które dają im ,,immunitet". To znaczy, jeżeli czyjeś zdrowie
zostanie uszkodzone przez jakąś szczepionkę, lub ktoś zostanie wręcz przez
nią zabity, to odszkodowanie za to zapłaci społeczeństwo z publicznych
pieniędzy, a nie firma, która tę szczepionkę wyprodukowała i wypuściła na
rynek. Wynika to z korupcyjnego systemu, jaki istnieje w większości krajów
zachodnich, także w Polsce. Co więcej, wiemy, że to głównie producenci
szczepionek naciskają na lekarzy i agencje typu sanepid, żeby wymuszały
coraz większą liczbę szczepień i wysoki odsetek wyszczepienia. W Wielkiej
Brytanii lekarz dostaje od jednej firmy farmaceutycznej około 8 tysięcy
euro ,,nagrody", gdy odsetek wyszczepionych dzieci, którymi się opiekuje,
przekracza 90 proc., tylko 2,5 tysiąca euro, gdy przekracza 70 proc., a nie
dostaje nic, gdy odsetek ten spada poniżej 70 proc. Podobnie jest w innych
krajach, choć wysokości nagród mogą być różne. Wiemy też, że na reklamy i
apanaże dla lekarzy oraz decydentów medycznych i politycznych firmy
farmaceutyczne wydają dziesiątki miliardów -- co najmniej dwa razy więcej
niż na badania.

We Francji do prasy przeciekły wytyczne o tworzeniu specjalnych centrów
szczepień, niektórych zamykanych, o podwyższonym bezpieczeństwie. W
amerykańskim stanie Massachussets osoby odmawiające w razie pandemii
szczepień mogą być kierowane na kwarantannę, a przy sprzeciwie karane
grzywną w wysokości tysiąca dolarów dziennie. Ludzie protestują. Narzucanie
szczepień przeciw świńskiej grypie jest dla wielu niepokojące.

Myślę, że należy się niepokoić w każdym przypadku, gdy coś jest przymusowe.
Jeżeli tylko w skali USA obowiązkowe szczepienia dla dzieci powodują już
tysiące, dziesiątki tysięcy zgonów, to tym bardziej można oczekiwać, że
wprowadzenie przymusowej szczepionki i zaszczepienie większej części
ludzkości, paru miliardów, mogłoby spowodować ogromną liczbę powikłań i
zgonów. Przymusowych szczepień przeciw świńskiej grypie (H1N1), o której
bardzo mało wiemy, należy się bać także z tego względu, że nie wiemy
dokładnie, co się w tych szczepionkach znajduje. Wiemy, że może się w nich
znajdować kilka toksycznych substancji. Jedną z nich jest thimerosal,
związek rtęci. Drugim potencjalnie niebezpiecznym związkiem dodawanym do
niektórych szczepionek jest skwalen. To substancja tłuszczowa będąca
pośrednikiem w syntezie cholesterolu. Skwalen jest niezbędny do tworzenia
się cząsteczek cholesterolu, który z kolei jest niezbędnym składnikiem
życia, potrzebnym do prawidłowego funkcjonowania błon komórkowych. Ponadto
cholesterol jest używany do produkcji wszystkich hormonów sterydowych, a
więc hormonów niezbędnych dla organizmu do zwalczania stresu, hormonów
płciowych i mineralokortykoidów. Wiemy z doświadczeń na zwierzętach oraz
badań i obserwacji klinicznych, że domięśniowe wstrzyknięcie skwalenu w
postaci szczepionki powoduje wytworzenie się przeciwciał przeciw temu
związkowi, które atakują potem wszystkie komórki. Istnieją więc uzasadnione
obawy, że pojawienie się takich przeciwciał u osób zaszczepionych może
spowodować poważne uszkodzenie całego organizmu, ciężkie choroby typu
autoimmunologicznego oraz przyspieszyć zgon wielu ludzi. Tego typu reakcje
zaobserwowano u żołnierzy amerykańskich, którym podano szczepionki przed
wojną w Zatoce Perskiej. Obecny w niektórych z nich skwalen spowodował
bardzo poważną chorobę immunologiczną, która trwale uszkodziła ich
organizmy, co gorsze, uszkodzenia te są przekazywane następnym pokoleniom.
Dzieci tych żołnierzy urodziły się z poważnymi wadami i są upośledzone w
podobny sposób jak ich ojcowie, spośród których wielu jest dziś
okaleczonych, na wózkach inwalidzkich, choć nie byli zranieni podczas
wojny.

Wydaje się więc, że masowe szczepienia przeciw chorobie, która jak wiemy,
ma stosunkowo łagodny przebieg, nawet łagodniejszy od zwykłej grypy
sezonowej, nie mają żadnego klinicznego czy epidemiologicznego
uzasadnienia. Były podyktowane wyłącznie chęcią gigantycznych zysków dla
producentów szczepionek i według amerykańskiej bazy danych VAERS
spowodowały już w USA od 320 do 3200 zgonów oraz od około 4 tysięcy do 40
tysięcy ciężkich powikłań. Liczba ofiar tych szczepionek stale rośnie.
Koncerny farmaceutyczne zapewne przewidziały, że takie będą skutki tych
szczepień, dlatego zawczasu zapewniły sobie immunitet od odpowiedzialności
za trwałe okaleczenie lub zabicie tysięcy ludzi.

Prowadzone są badania nad wykorzystaniem w szczepionkach nanotechnologii.
Ma to przyspieszyć reakcję układu odpornościowego na dany antygen. Ale czy
to jest bezpieczne?

Trzeba zacząć od wyjaśnienia, co to są nanocząstki. Otóż są to cząstki
jakiegoś związku o bardzo małych rozmiarach - wielkości nanometra. Nanometr
to 10-9 metra. Szerokość łańcucha DNA wynosi na przykład około 2,5
nanometra, a białka - od 5 do 50 nm. Nanocząstki są tak małe, że przenikają
właściwie wszystkie struktury komórkowe - przedostają się do jądra
komórkowego i do materiału genetycznego. Badania naukowe dowiodły, że
nanocząstki stosowane w medycynie mogą niszczyć DNA i powodować mutacje,
których skutkiem będzie cały szereg chorób, na przykład choroby
degeneracyjne albo nowotworowe. Albo inne nieznane nam schorzenia,
niewystępujące w sposób naturalny, bo nanocząstki są sztucznie stworzone.
Wiemy z publikacji, która ukazała się w ubiegłym roku, a pochodzi z
chińskiego uniwersytetu, że część kobiet, które pracowały w fabryce i były
narażone na wdychanie nanocząstek - w tym przypadku był to związek
poliakrylu - umarła. Jest to bezpośredni dowód na to, że nanocząstki mogą
być groźne dla zdrowia ludzi. Gdyby więc ktoś próbował umieścić je w
szczepionkach stosowanych na masową skalę, skutki tego eksperymentu byłyby
nieobliczalne. W internecie pojawiły się informacje, że nanocząstki
znajdują się w szczepionkach przeciw świńskiej grypie. Tego na pewno nie
wiemy, ale to jeszcze jeden powód, by obawiać się tych szczepionek. Ich
skutki nie muszą być widoczne od razu, objawy niepożądane mogą bowiem
wystąpić po paru miesiącach lub latach.

Skąd wziął się wirus świńskiej grypy?

Wydaje się, że obecny szczep grypy A/H1N1 pojawił się nagle, choć inne
podobne szczepy są endemiczne dla ludzkich populacji. Istnieją
przypuszczenia, a pochodzą one od naukowców, że wirus mógł zostać sztucznie
stworzony w laboratoriach. I nie są to podejrzenia do zignorowania.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oraz Amerykańskie Centrum Kontroli
Chorób Zakaźnych (CDC), zaczęły mówić o pandemii już w marcu, kwietniu, gdy
pojawiły pierwsze zachorowania i praktycznie nic nie wiadomo było jeszcze o
tej chorobie. CDC przyznało się też do tego, że jego naukowcy odtworzyli
wirusa hiszpanki - grypy, która zabiła w roku 1918 podobno około 50
milionów ludzi. Dlaczego to zrobili, pozostaje znakiem zapytania.

Do połowy grudnia w krajach Unii Europejskiej przeciw świńskiej grypie
zaszczepiło się tylko 2 proc. mieszkańców. Szczepionki zalegają z
magazynach rządowych. Kto się szczepi, a kto odmawia szczepień?

Wydaje się, że szczepią się głównie ludzie, którzy posiadają małą wiedzę,
ludzie biedni, natomiast ludzie świadomi, a więc lekarze, naukowcy, ludzie
wykształceni najczęściej odmawiają tych szczepień. Znamienne jest, że w USA
w wielu stanach w klinikach lekarze i pielęgniarki nie szczepią ani siebie,
ani swoich pacjentów. To samo ma miejsce we Francji, Niemczech czy
Skandynawii. Jak widać, wiele zależy od stopnia świadomości danego
społeczeństwa, lecz opór przeciw przymusowym szczepieniom rośnie na całym
świecie. I słusznie, bo po pierwsze wszelki przymus jest sprzeczny z
demokracją, a po drugie zarówno te szczepionki jak i sama ,,pandemia"
świńskiej grypy są wielce podejrzane. Sama uznaję zasadę: nie psuć tego co
dobre, czyli im mniej interwencji medycznych w zdrowy organizm, tym dla
niego lepiej. Dlatego nie zamierzam się szczepić.

Czy mogą nas zmusić do szczepień?

Jak już wspomniałam, według znowelizowanej ustawy o chorobach zakaźnych,
naszej konstytucji oraz prawa UE, nikt nie może stosować wobec nas przymusu
medycznego, więc nie można nikogo zmusić do szczepienia ani ukarać za
odmowę zaszczepienia siebie lub swego dziecka. I o ile wiem, nigdzie w UE
ani w USA nie zastosowano dotąd przymusowych szczepień przeciw tej grypie.
Myślę, że politycy zdają sobie sprawę, czym może grozić taki przymus.

Dlaczego z różnych źródeł padają sprzeczne informacje? Jedni zapewniają, że
szczepionki są bezpieczne, inni przed nimi ostrzegają.

Wiele czasopism naukowych, szczególnie medycznych, tych, które do niedawna
były najbardziej prestiżowe, takimi już być przestały. Stały się bowiem
własnością monopolistycznych gigantów wydawniczych sponsorowanych przez
koncerny farmaceutyczne lub będących ich współwłasnością, konsorcjów, które
produkują szczepionki lub posiadają media również żyjące z reklam firm
farmaceutycznych. W dominujących korporacyjnych pismach medycznych
najczęściej publikowane są obecnie tzw. infomercials, czyli informacje
reklamowe ubrane w formę informacji naukowej. Próżno więc w nich szukać
uczciwej wiedzy na temat leków czy szczepionek. Nieskażoną konfliktem
interesu prawdę biomedyczną znajdziemy dziś tylko w pracach naukowych
niezależnych badaczy, publikowanych w niezależnych (jeszcze) pismach
naukowych, często powszechnie dostępnych w internecie. Dobrym źródłem
informacji jest baza danych PubMed (tłumacząc na język polski: medycyna
publiczna) stworzona przez Narodową Bibliotekę Medyczną w USA. W tej
ogromnej bazie danych znajdują się linki do streszczeń, czasem także pełne
teksty publikacji biomedycznych z całego świata, zarówno tych
sponsorowanych przez korporacje, jak i niezależnych. Po wpisaniu w okienko
jakichś haseł można dotrzeć do informacji na temat różnych publikacji. Poza
tym w internecie, przez Google'a, można znaleźć sporo publikacji, a także
informacji niepublikowanych w oficjalnych czasopismach, ale
udokumentowanych.

Właśnie z internetu można się dowiedzieć o pozwie przeciw ONZ i WHO oraz
firmie Baxter złożonym przez austriacką dziennikarkę śledczą Jane
Burgermeister. Czy zna Pani tę sprawę?

Z mediów mi wiadomo, że Jane Burgermeister przez lata pracowała dla pism
medycznych i specjalizowała się w publikacjach dotyczących szczepionek,
więc wydaje się, że ma dużą wiedzę na temat ich składu i zagrożeń
związanych z niektórymi ich składnikami. Sądzę, że skoro przygotowała taki
pozew, to ma dowody. Sprawa dotyczy m.in. firmy Baxter, która starała się
wprowadzić na rynek europejski szczepionkę z zabójczym żywym wirusem
ptasiej grypy. Wiemy też, że szczepionka ta zastała przetestowana przez
czeskich naukowców, którzy sprawdzili jej bezpieczeństwo na fretkach.
Okazało się, że zaszczepione zwierzęta ciężko zachorowały i zmarły lub
musiały być uśpione. Nie wiemy, dla jak dużej populacji była przeznaczona
ta szczepionka, ale pamiętamy, że w 2007 roku w Polsce kilkunastu
bezdomnych, którzy zostali bez ich wiedzy zaszczepieni szczepionką przeciw
ptasiej grypie - zmarło. Niewykluczone, że podobny los spotkałby ludzi
zaszczepionych szczepionką Baxtera. Na szczęście czescy naukowcy wykryli to
zanieczyszczenie, ratując być może dużą populację europejską. "

http://wiadomosci.onet.pl/forum/ostrzezenia-sanepidu
-ws-filtrow-do-wody,811264,czytaj-popularne.html


--
XL

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Nirwana? buahaha!
Darwin się mylił.
Stop aborcji!
Kościelni lawiranci.
Gnoza - odnajdywanie Boga w sobie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »