X-Received: by 10.49.24.13 with SMTP id q13mr634146qef.33.1364763886836; Sun, 31 Mar
2013 14:04:46 -0700 (PDT)
X-Received: by 10.49.24.13 with SMTP id q13mr634146qef.33.1364763886836; Sun, 31 Mar
2013 14:04:46 -0700 (PDT)
Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!newsfeed2.atman.pl!newsfeed.
atman.pl!goblin2!goblin.stu.neva.ru!newsfeed.xs4all.nl!newsfeed2.news.xs4all.nl
!xs4all!newspeer1.nac.net!border4.nntp.dca.giganews.com!border2.nntp.dca.gigane
ws.com!nntp.giganews.com!ca1no18985103qab.0!news-out.google.com!v17ni6816qad.0!
nntp.google.com!ca1no18985099qab.0!postnews.google.com!glegroupsg2000goo.google
groups.com!not-for-mail
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Date: Sun, 31 Mar 2013 14:04:46 -0700 (PDT)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: glegroupsg2000goo.googlegroups.com; posting-host=87.99.100.10;
posting-account=lGps5AoAAAAkigC9xruOQXvYbdFfE6bO
NNTP-Posting-Host: 87.99.100.10
User-Agent: G2/1.0
MIME-Version: 1.0
Message-ID: <8...@g...com>
Subject: Templariusze: graal i całun to jedno i to samo
From: m...@g...com
Injection-Date: Sun, 31 Mar 2013 21:04:46 +0000
Content-Type: text/plain; charset=UTF-8
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
Lines: 710
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:653279
Ukryj nagłówki
Czesc 1:
Całun Turyński jednak był w rękach templariuszy
Czesc 2:
Zagadka Świętego Graala
Czesc 3:
Skarb templariuszy
====================================================
=
Czesc 1:
Całun Turyński jednak był w rękach templariuszy
Historyk archiwista Barbara Frale natrafiła na dokument autorstwa Arnauta Sabbatiera,
młodego Francuza przyjętego do zakonu templariuszy w 1287 roku, który podał, że w
czasie rytuału inicjacji zaprowadzono go ,,do sekretnego miejsca, gdzie wstęp mieli
tylko templariusze". Zobaczył ,,długi pas płótna, na którym była widoczna sylwetka
brodatego mężczyzny", której należało okazać szacunek całując po trzykroć miejsce,
gdzie na płótnie były odbite stopy. Odnaleziony dokument rozwiewa niepewność, co do
150-letniej przerwy w dziejach płótna z grobu Jezusa, między zdobyciem
Konstantynopola w 1204 roku, a pierwszym publicznym wystawieniem Całunu we Francji w
1357 roku.
Całun wystawiono publicznie po raz pierwszy w Europie Zachodniej we francuskim Lirey,
które należało do rodziny de Charny. Z tej rodziny wywodził się komandor templariuszy
Gotfryd de Charny, który zginął na stosie wraz z wielkim mistrzem tego zakonu w 1314
roku. Wiele wskazuje, że przed śmiercią przekazał płótno pod opiekę swej rodzinie.
Małgorzata de Charny, kiedy owdowiała, odstąpiła Całun dynastii Sabaudzkiej, która
umieściła go w katedrze turyńskiej, stąd jego obecna nazwa ,,Całun Turyński".
Jednym z głównych oskarżeń, jakie inkwizycja wytoczyła templariuszom doprowadzając do
kasaty ich zakonu był zarzut posiadania i otaczania czcią ,,wizerunku brodatego
oblicza". Dwóch templariuszy wyznało w czasie przesłuchania, że oddawali cześć przed
wizerunkiem brodatej twarzy. Jeden opisał ją słowami, które zabrzmiały groteskowo, a
mianowicie, że ,,owa głowa stała na czterech nogach, dwóch z przodu i dwóch z tyłu".
Jego słowa przywodzą na myśl słynny Mandylion z Edessy, płótno z wizerunkiem twarzy
Jezusa, które trafiło z Jerozolimy do Edessy jeszcze w czasach apostolskich, a
następnie do Konstantynopola, skąd zaginęło podczas IV krucjaty. Mandylion był
zapewne Całunem Turyńskim złożonym czterokrotnie wpół, dzięki czemu ukazywał tylko
twarz Jezusa, ukrywając Jego nagość. Zawieszony na sztaludze wyglądał jak brodata
głowa na czterech nogach, dwóch z przodu i z tyłu, co wyjaśnia enigmatyczne zeznanie
templariusza.
Jeśli templariusze posiadali oryginał, to niewątpliwie mieli też kopie twarzy Jezusa,
może nawet rzeźby wykonane na wzór oryginału, które trzymali w relikwiarzu.
Relikwiarze z tym obliczem, krążąc między komandoriami, przypominały templariuszom,
że są rycerzami Chrystusa. Z czasem albo zrodziło to wśród nich kult wizerunku, albo
sprawiało takie wrażenie, co dało powód do pogłosek i pomówień o kult brodatej głowy
Behemota, które wykorzystała przeciwko nim inkwizycja.
Wiele światła na tożsamość tej brodatej głowy rzuciło przypadkowe odkrycie w
komandorii w angielskim Templecombe. W czasie II wojny światowej mieszkająca tam pani
Molly Drew, przechodząc pewnego razu przez jedną z sal, zauważyła na podłodze duży
kawał tynku, który spadł z sufitu. Spojrzała w górę i zobaczyła widok, który niemal
przyprawił ją o zawał. Z sufitu spoglądała na nią brodata twarz Jezusa!
Pod warstwą tynku na suficie ukryty był dębowy panel wykonany pod koniec XIII wieku.
Mógł on stanowić wieko relikwiarza, w którym przechowywano wyobrażone na nim święte
oblicze. Panel przedstawiał twarz Jezusa, wyraźnie wzorowaną na Całunie Turyńskim.
Jego podobiznę wykonano według wzoru ikonograficznego zwanego mandylionem.
Niemniej interesujący jest tak zwany Mandylion Templariuszy na krzyżu w pobliżu
kaplicy Świętej Marii du Menez-Hom we Francji. Na kamiennym krzyżu umieszczono
mandylion z brodatą twarzą Jezusa w centrum. Nosi ona cechy oblicza całunowego. Jej
proporcje przywodzą na myśl płótno z odbiciem twarzy Jezusa, które apostoł Tomasz
przekazał Abgarowi, królowi Edessy, jak widzimy obok na ikonie z X wieku.
W swojej książce o Całunie Turyńskim opisałem dzieje płótna pogrzebowego z grobu
Jezusa wymieniając szereg powodów, dla których uważałem, że Całun znajdował się
między 1204 a 1314 rokiem w rękach templariuszy, ale dopiero Barbara Frale
wspomnianym wyżej odkryciem dostarczyła namacalnego dowodu na potwierdzenie tej tezy.
Więcej na ten badań oraz losów, jakie były udziałem Całunu Turyńskiego oraz Sudarium
z Oviedo, zanim znalazły się w Europie, można przeczytać w książce dr Alfreda Palli
pt. ,,Całun Turyński jednak autentykiem w świetle najnowszych odkryć i badań"
(www.betezda.pl), a także w artykule: Całun Turyński jednak autentykiem - Krew na
płótnie
====================================================
======
Czesc 2:
Zagadka Świętego Graala
Czy legenda o Świętym Graalu zawiera historyczną prawdę? Czy Graal mógł być płótnem
pokrytym krwią oraz wizerunkiem Jezusa Chrystusa, które nazywamy Całunem Turyńskim?
Jeśli tak, to dlaczego utożsamia się go z kielichem?
Wizyta brzemienna w skutki
W 1157 roku Amalryk, brat króla Jerozolimy, poślubił wdowę, córkę Joscelina III,
hrabiego Edessy. Nie było to szczęśliwe małżeństwo. Starsza od niego o osiem lat
Agnieszka z Courtenay była jędzą i nimfomanką. W pięć lat później tenże Amalryk
odziedziczył tron Jerozolimy po śmierci swojego bezdzietnego brata, ale jego
koronacji sprzeciwił się patriarcha. Zakwestionował prawowitość małżeństwa z
Agnieszką. Nie tyle ze względu na jej skandaliczne prowadzenie się, co z powodu zbyt
bliskiego stopnia pokrewieństwa między nimi.
Amalryk, aby zasiąść na tronie, musiał rozejść się z żoną, choć mieli już dwójkę
dzieci, Baldwina i Sybillę. Przystojny i niegłupi Amalryk za drugim razem trafił
lepiej. Ożenił się z Marią Komneną, młodą i piękną córką cesarza bizantyjskiego
Manuela I (1143-80). Agnieszka z Courtenay po dwóch kolejnych nieudanych związkach
została kochanką kapłana Herakliusza, który jej poparciu zawdzięczał swój awans na
stanowisko patriarchy jerozolimskiego.
W 1171 roku Amalryk postanowił odwiedzić swego znamienitego teścia w Konstantynopolu,
aby zacieśnić więzi między Bizancjum a słabnącym Królestwem Jerozolimskim. Wizyta
okazała się brzemienna w skutki dla Konstantynopola i dla płótna z grobu Jezusa.
W towarzystwie Amalryka przybył William, arcybiskup Tyru, oraz Filip de Milly, wielki
mistrz templariuszy. Cesarz Manuel I przyjął ich z wielką pompą. Pokazał im skarby i
relikwie Konstantynopola. Największe wrażenie zrobiły na nich relikwie w
przypałacowej kaplicy Faros, gdzie przechowywano płótna pogrzebowe z grobu Jezusai.
Sprawozdanie wielkiego mistrza Filipa de Milly (1169-1171) o tych relikwiach zrobiło
na templariuszach wielkie wrażenie.
Templariusze marzyli o zdobyciu tych relikwii dla zachodniego chrześcijaństwa. Mogli
w tym liczyć na wsparcie papiestwa, które nie mogło się pogodzić ze schizmą w 1054
roku, kiedy to Kościół wschodni poszedł osobną drogą.
Wizyta Amalryka, Wiliama z Tyru i Filipa de Milly dała początek legendom o Graalu.
Trzon tej literatury powstał na przełomie XII i XIII wieku, a więc wkrótce po tym,
jak zobaczyli w Konstantynopolu pokryte krwią Zbawiciela płótnaii.
William z Tyru (1130-1185) opowiedział o tym co zobaczył angielskiemu podróżnikowi i
pisarzowi, Walterowi Mapowi, a także Filipowi Alzackiemu, hrabiemu Flandrii, z którym
był zaprzyjaźniony. Filip Alzacki po powrocie z Ziemi Świętej został patronem
francuskiego poety Chrétiena z Troyes (1135-1183), który napisał pierwszy utwór o
Świętym Graalu (Perceval, le Conte du Graal).
Chrétien z Troyes twierdził, że Filip Alzacki przywiózł z Palestyny księgę, która
posłużyła mu za pomysł do tego utworuiii. Potwierdza to, że jego Parsifal powstał
dopiero po powrocie Filipa z Ziemi Świętej, a więc po 1179 roku. Chronologia wydarzeń
świadczy o ścisłym związku między legendami o Graalu a wizytą krzyżowców w
Konstantynopolu w 1171 roku.
Legenda o Świętym Graalu
Jedną z głównych inspiracji dla Chrétiena była walijska legenda o Peredurze, który
spędził czternaście lat w Konstantynopolu, gdzie zobaczył zakrwawione oblicze Jezusa,
po czym udał się do króla Artura wraz z jego rycerzami. W oparciu o ten utwór
Chrétiena niemiecki rycerz i poeta Wolfram von Eschenbach napisał Parsifala, który z
kolei posłużył Ryszardowi Wagnerowi za libretto do słynnej opery pod tym samym
tytułem.
Legenda o Peredurze, który widział świętego Graala w Konstantynopolu, nabiera jeszcze
większego znaczenia w kontekście pamiętnika pikardyjskiego rycerza Roberta de Clari
(1170-1216). Wziął on udział w niesławnej IV krucjacie, która zamiast na Palestynę,
uderzyła na Konstantynopol. Na kilka miesięcy przed szturmem miasta Robert de Clari
zwiedził Konstantynopol, w tym przypałacową kaplicę Faros, o której napisał:
,,Zawierała całun, w którym było zawinięte ciało naszego Pana. Płótno to wystawiano
co piątek, aby każdy mógł na nim zobaczyć postać naszego Pana" iv.
Użyte przez niego słowo ,,postać" odnosiło się do całej postaci Jezusa, jaką widać na
Całunie Turyńskim. Po zdobyciu miasta, Robert de Clari napisał: ,,Nikt ze strony
bizantyjskiej ani francuskiej nie wie, co się z tym płótnem stało, gdy miasto zostało
zdobyte" v.
W kaplicy w Faros odprawiano co piątek nabożeństwo, podczas którego pokazywano płótno
pogrzebowe z wizerunkiem Jezusa, które było inspiracją dla legend o Świętym Graalu.
Wskazuje na to kilka utworów. Na przykład starofrancuski utwór Perlesvaus z początku
XIII opisuje króla Artura, jak widzi duchownego, który w czasie nabożeństwa trzyma
przed ołtarzem Graala - wizerunek Jezusa ze śladami krwi na dłoniach, stopach, boku
oraz ze śladami po koronie cierniowej na głowie vi. Podobny wniosek nasuwa lektura
Queste del Saint Graal, utworu, który powstał w tym czasie w klasztorze św. Bernarda
w Clairvaux vii. Opowiada on, jak Galahad uczestniczy w nabożeństwie w świętym
mieście Graala, podczas którego Graal znajduje się w relikwiarzu na srebrnym stole.
Autor tego utworu nawiązał do świątyni Salomona i do modelu Kościoła Świętego Grobu,
który znajdował się w każdej komandorii templariuszy.
Wizyta Amalryka i wielkiego mistrza templariuszy w Konstantynopolu, gdzie zobaczyli
między innymi zakrwawione płótno pogrzebowe Jezusa, mogła przyczynić się do
zniknięcia tego zabytku z Konstantynopola w 1204 roku, a kto wie czy nie do
skierowania całej krucjaty na stolicę chrześcijańskiego Bizancjum. Po ten wizycie
zaczęły się we Francji pojawiać legendy o Świętym Graalu viii.
Józef z Arymatei był centralną postacią w legendach o Graalu. Odgrywał w nich
prominentną rolę już w utworze szwajcarskiego rycerza Roberta de Boron z końca XII
wieku. Jak wiemy z Ewangelii, Józef z Arymatei był tym, który zakupił całun, owinął
weń ciało Jezusa i złożył je w swoim nowym, wykutym w skale grobowcu.
Opiekunami Graala byli rycerze Chrystusa. W Parsifalu Eschenbacha rolę tę odgrywają
templariusze, których uważano za kustoszy Graala. Rola ta brała się zapewne z tego,
że Całun znalazł się w ich rękach w 1204 roku.
Popularność ówczesnych celtyckich legend sprawiła, że opiekunów Graala skojarzono z
rycerzami Okrągłego Stołu, a sam relikt ze świętym, zagubionym kielichem, znanym z
celtyckich mitów ix. Wersja legend z kielichem jako Graalem należy jednak do
późniejszych. Dopiero w XV wieku Święty Graal ukazywany jest na obrazach jako
kielich. Wcześniej kojarzono go z krwią Chrystusa i Jego zakrwawionym obliczem.
Tezę, że inspiracją dla legend o Świętym Graalu był Całun udokumentował genealog Noel
Currer-Briggs w książce The Shroud and the Grail (Całun i Graal), a wsparli ją między
innymi Ian Wilson oraz historyk Daniel Scavonex. Scavone natrafił na mało znany
gruziński manuskrypt z VI wieku, który mówi, iż Józef z Arymatei zebrał krew z ran
Jezusa w płótno całunowe! xi Taki zwyczaj mieli Żydzi. Zbierali krew z krwawiącej
rany zmarłego, aby pochować ją razem z nim xii.
Nie przypadkiem w legendach o Graalu to Józef z Arymatei zbiera pot i krew Jezusa do
Graala xiii. Na przykład Robert de Boron, jeden z twórców tych legend, napisał, że
Józef z Arymatei zebrał do Graala ostatnie krople krwi Jezusa. Wszystko to wskazuje,
że źródłem legend o Graalu było płótno, w którym pochowano Chrystusa.
Na skutek omyłki
Nazwa ,,Graal" jest wynikiem omyłki, która przyczyniła się również do jego
późniejszej mylnej identyfikacji z kielichem. Jak to możliwe?
Zacznijmy od tego, że płótno pogrzebowe Jezusa trzymano w Konstantynopolu w płaskim
relikwiarzu, ozdobionym wzorem w krzyż, jaki powstaje z litery ,,X". Chrześcijanie
używali go, gdyż w języku greckim litera ,,X" to inicjał imienia Chrystusa (???????).
Znak ten rozsławił Konstantyn Wielki. W nocy przed decydującą bitwą o tron miał sen,
podczas którego usłyszał słowa: ,,W tym znaku zwyciężysz". Nakazał żołnierzom wykonać
go na tarczach. Zwyciężył i zaczął sprzyjać chrześcijaństwu. Odtąd wzór w kratkę z
połączonych liter ,,X" zdobił labrum, czyli relikwiarz z insygniami władzy
cesarskiej. Wzór w kratkę zdobił także oprawę mandylionu z Edessy z wizerunkiem
Jezusa.
Słowo ,,kratka", to po łacinie cratis, a słowo ,,kielich", to po łacinie cratus lub
crater. Od nich pochodzą francuskie greil (greille) i calice, jak również angielskie
grill i chalice. Do utożsamienia Graala z kielichem przyczyniło się podobieństwo
między słowami ,,kratka" i ,,kielich" w językach romańskich xiv.
Niektóre legendy o Graalu powiadają, że Józef z Arymatei zaniósł go do Anglii, po
czym Graal przepadł we Francji. Kryje się za tym kolejna prosta pomyłka. Otóż pogląd,
że apostoł Filip udał się do Francji, a Józef z Arymatei do Brytanii, ma swój
początek w błędzie, jaki popełnił żyjący w IX wieku biskup francuski, który źle
odczytał tekst dotyczący Galacji w Azji Mniejszej, gdzie Filip poszedł głosić
Ewangelię. Nie chodziło jednak o Galię, czyli Francję, lecz o Galację - krainę
położoną na terenie dzisiejszej Turcji, która odgrywała tak ważną rolę w dziejach
wczesnego Kościoła, że apostoł Paweł skierował do tamtejszych chrześcijan jeden ze
swoich listów.
Związek Józefa z Arymatei z Brytanią jest wynikiem podobnej omyłki. Popełnił ją Beda
(673-735), który napisał, że do chrystianizacji Brytanii przyczynił się list wysłany
do Eleuteriusza, biskupa Rzymu (175-189), przez króla Lucjusza, który pragnął przyjąć
chrześcijaństwo xv. Beda oparł się zapewne na sprawozdaniu z Księgi Papieży (Liber
Pontificalis) z VI wieku, gdzie pojawia się nazwa Britio. Z tym, że nie chodziło o
Brytanię, lecz o Britio Edessenorum - słynny zamek w Edessie, gdyż britio (syr.
birtha) znaczy ,,zamek"!
Edessa była stolicą królestwa Osroene, które leżało pomiędzy Syrią i Galacją. Głosili
tam Ewangelię apostołowie Tomasz oraz Juda Tadeusz, obaj pochowani w Edessiexvi. Król
panujący w Britio Edessenorum - na zamku w Edessie - nie był Brytyjczykiem, jak
błędnie sądził Beda. Król ten nazywał się Lucjusz Aeliusz Abgar (175-214). Napisał do
biskupa rzymskiego Eleuteriusza z prośbą o przysłanie chrześcijańskiego ewangelisty
do Edessy.
Jak widzimy, pogląd, że Święty Graal to kielich przyniesiony do Europy przez Józefa z
Arymatei wynika z kilku nieporozumień. Po pierwsze z błędnego skojarzenia Galii
(Francji) z Galacją w Azji Mniejszej, dokąd udał się Filip, a być może także Józef z
Arymatei. Po drugie z błędnego skojarzenia zamku w Edessie (Britio Edessenorum) z
Brytanią. Po trzecie z błędnego skojarzenia wzoru w kratkę (łac. cratis) - z
łacińskim słowem ,,kielich" (cratus lub crater), od którego pochodzą francuskie słowa
greil i calice oraz angielskie grill (Graal) i chalice (kielich), które są źródłem
słowa ,,Graal".
Czy świętym Graalem było płótno pogrzebowe z grobu Chrystusa? Wydaje się, że tak.
Zauważmy, że Całun, tak jak legendarny Graal, jest największym reliktem
chrześcijaństwa. Posiada główne cechy Graala: wizerunek i krew Chrystusa, a także
płaski relikwiarz o wzorze w kratkę, w którym go przechowywano. Wzór krzyżowy (łac.
cratis, fran. greil, ang. grill) zdobił zarówno relikwiarz, w którym przechowywano
płótno pogrzebowe Chrystusa w Konstantynopolu oraz mandylion z Edessy.
O tym, że Całun Turyński spoczywał w Konstantynopolu, świadczą liczne dzieła sztuki
oraz obecność na nim pyłku kwiatowego z okolic Edessy i Konstantynopola, co
stwierdził prof. Maks Frei. Potwierdzają to również zapiski. Na przykład w 1080 roku
cesarz Aleksy I Komnen prosił cesarza Henryka IV i Roberta z Flandrii o pomoc w
obronie relikwii chrześcijańskich zgromadzonych w Konstantynopolu, ,,zwłaszcza
płócien pogrzebowych Jezusa". W 1147 roku król francuski Ludwik VII uczcił Całun w
stolicy Bizancjum. Cesarz Manuel I w 1171 roku pokazał ,,relikwie Męki, wśród nich
Całun", Amalrykowi I, królowi Jerozolimy. W 1201 roku Mikołaj Mesarites, kustosz
kaplicy Faros, wymienił płótna pogrzebowe Chrystusa, które owijały nagiego Zbawiciela
po Jego męce i dowodziły, że Chrystus powstał z martwych xvii. W 1204 roku
pikardyjski rycerz Robert de Clari napisał, że widział Całun w Konstantynopolu
podczas IV wyprawy krzyżowej xviii.
W czasie tej wyprawy zniknęło z Konstantynopola płótno pogrzebowe z grobu Jezusa,
które w X wieku sprowadzono do stolicy Bizancjum z Edessy. W Edessie było ono znane
od czasów apostolskich jako Mandylion lub Tetradiplon, gdyż płótno to było złożone
cztery razy w pół, aby nie pokazywało nagości, lecz samą twarz Jezusa. Mandylion z
Edessy zainspirował sposób, w jaki do dziś ukazuje się twarz Jezusa, zwłaszcza na
Wschodzie. Według tej konwencji ustylizowali twarz Jezusa twórcy nowej ekranizacji
powieści Bułhakowa ,,Mistrz i Małgorzata".
Czy Mandylion z Edessy był tym samym płótnem, co Całun Turyński? W jaki sposób trafił
z Jerozolimy do Edessy, z Edessy do Konstantynopola, a stamtąd do Turynu?
Zainteresowanych odpowiedzią na te pytania, odsyłam do książki: Całun Turyński jednak
autentykiem (www.betezda.pl), z której pochodzi powyższy materiał.
przypisy:
i. William z Tyru, Historia Belli Sacri, 20:25; cyt. w: Noel Currer-Briggs, The
Shroud and the Grail, s. 118.
ii. John Matthews, The Elements of the Grail Tradition, s. 34.
iii. Tamże, s. 51.
iv. Robert de Clari. The Conquest of Constantinople, 487:123.
v. Tamże, 487:123.
vi. Tytuł oryginału: Li Hauz Livres du Graal; tłum. ang. Perlesvaus, tłum. Sebastian
Evans.
vii. Lacy Norris J. The Lancelot-Grail Reader.
viii. John Matthews, The Elements of the Grail Tradition, s. 34.
ix. Alfred T. Nutt, Studies on the Legend of the Holy Grail with Especial Reference
to the Hypothesis of Its Celtic Origins; The Legends of the Holy Grail; Dorothy
Kempe, The Legend of the Holy Grail; Arthur L. Brown, The Origin of the Grail Legend.
x. Daniel C. Scavone, The Shroud of Turin in Constantinople: The Documentary Evidence
w: Daidalikon; Studies in Memory of Raymond V. Schroder; red. R.F. Sutton; The Turin
Shroud from 1200 to 1400, w: Alpha to Omega: Studies in Honor of George John Szemler
on his Sixty-Fifth Birthday, red. W.J. Cherf.
xi. Cyt. w: Ian Wilson, The Blood and the Shroud, s. 170-171.
xii. Abraham Shinedling w: The Universal Jewish Encyclopedia, t. 2, 1940, s.v.
,,Burial and Burial Customs", s. 594-604.
xiii. John Matthews, The Elements of the Grail Tradition, s. 39.
xiv. Herbert Kolb, Munsalvaesche: Studien zum Kyotproblem, s. 140-145;
xv. Bede, A History of the English Church and People, s. 42.
xvi. Wskazuje na to zachowany fragment zagubionych Zarysów spisanych zapewne pod
koniec II wieku przez Klemensa z Aleksandrii.
xvii. Cyt. w: Noel Currer-Briggs, The Shroud and the Grail, s. 63.
xviii. Robert de Clari, The Conquest of Constantinople, 487:123.
====================================================
===============
Czesc 3:
Skarb templariuszy
apalla śro, 7 lis 2007, 13:05:20 Odsłon 14,651
Pierwszym wielkim mistrzem zakonu templariuszy był Hugon z Payens (1070-1136). Hugon
zawiązał nowy zakon z ośmioma rycerzami podczas I wyprawy krzyżowej. Za kwaterę
wybrali teren dawnej świątyni Salomona, stąd nazwa Zakon Świątynny, a także
templariusze (łac. templaris), a więc ,,rycerze świątynni". Wszyscy nosili brody, a
na swoich płaszczach mieli czerwony krzyż.
Ich regułę opracował słynny opat zakonu cystersów Bernard z Clairvaux. Niezwykłość
zakonu templariuszy polegała na tym, że łączył rycerskość z ideałami monastycznymi,
takimi jak celibat i pobożność. Zakonnicy musieli sypiać w ubraniu, gwoli większej
wstrzemięźliwości, a także byli pozbawieni prywatności i nawet prywatnie adresowane
listy musieli czytać na głos.
Świątynnicy
Templariusze przewyższali inne europejskie wojska pod względem morale i sztuki
wojennej. Ślubowali też nie uciekać w boju i obrać śmierć raczej niż odwrót. Cofali
się tylko w przypadku, kiedy przewaga wroga była co najmniej trzykrotna, a nawet
wtedy, wyłącznie na rozkaz dowódcy.
Kiedy w 1291 roku muzułmanie odbili ostatni bastion krzyżowców w Akce, zakony
założone krzyżowe straciły rację bytu. Templariusze ostali się jednak, dzięki sieci
majątków w Europie, gdzie ich twierdze były tak silne, że w niepewnych czasach
możnowładcy, trzymali w nich swoje kosztowności, a królowie skarbiec państwa!
Templariusze prowadzili hodowlę i gospodarstwa rolne. Uchodzili za mistrzów w
budownictwie, stawiając liczne zamki i kościoły. Byli też ekspertami w medycynie,
kopalnictwie i nawigacji morskiej.i Niektórzy sądzą, że docierali do Ameryki, gdzie
wydobywali metale.ii
Ze Wschodu przywieźli gnostyckie poglądy, a także nową grę, która polegała na batalii
dwóch królestw toczonej na czarno-białych polach. Jej celem była śmierć króla,
dlatego kończyło ją zawołanie Szakh Mat!, czyli w języku perskim ,,Król nie żyje!".
Zawdzięczamy im wiele innowacji w dziedzinie finansów, w tym ideę czeków i karty
kredytowej. Można było u nich wpłacić i pobrać pieniądze, jak w banku. Wpłacający
dostawał zaszyfrowany bon, który mógł wymienić w dowolnej komandorii. Ułatwiało to
pielgrzymowanie i handel, chroniąc podróżnych przed rabusiami i piratami.
Templariusze nie mieli w regule ślubu ubóstwa, a każdy, kto do nich wstępował,
przekazywał mu cały dobytek. Kościół zakazywał lichwy, dlatego templariusze nie
pożyczali na procent, ale pod zastaw ziemi. W ten sposób zakon zgromadził ogromne
majątki ziemskie. Zadłużeni byli u nich wielmoża, a nawet królowie i papieże.
Dzięki bogactwu i powiązaniom z papiestwem oraz europejskimi dworami, templariusze
byli poza wszelką jurysdykcją. Paradoksalnie, trzy główne atuty Zakonu Świątyni -
potęga, bogactwo i sekretność - ściągnęły nań klęskę, do której przyczyniła się
inkwizycja, papież, a najbardziej chciwość króla francuskiego.
Rozwiązanie zakonu
Filip IV Piękny (1285-1314) był ambitnym monarchą, który nie cofał się przed
polityczną zbrodnią. Przyczynił się do śmierci Bonifacego VIII, który głosił, że
władza świecka podlega władzy Kościoła. Papież rzucił na niego anatemą i niedługo
potem zmarł uderzywszy się głową kilka razy mocno w ścianę, w czym prawdopodobnie
pomogła mu czyjaś silna ręka.
Król Filip wykorzystał wpływ francuskich kardynałów w Rzymie oraz waśń między rodami
Orsinich i Colonnów, które kontrolowały wyborem wielu papieży, aby wybrać na papieża
arcybiskupa Bordeaux, Bertranda de Got. Ten gotów był oddać za to wszystko, dlatego
przyrzekł Filipowi w zamian dziesięć procent podatku od dochodów duchowieństwa
francuskiego, a po cichu zgodę na kasatę zakonu templariuszy.
Bernard de Got, który przybrał imię Klemensa V, miał słaby charakter. Nie tylko
dlatego, że uczynił kilku członków rodziny kardynałami, a skarbiec papieski wydał na
kochanki i przyjaciół, bo w tym nie był wyjątkiem wśród papieży, ale przede wszystkim
ulegając królowi Francji w sprawie zakonu templariuszy oraz przeniesienia siedziby
papiestwa do Awinionu.
Po upadku Królestwa Jerozolimskiego templariusze obrali za swoje centrum Cypr, ale
marzyło im się własne państwo w Langwedocji, gdzie mieli duże wpływy. Langwedocja
podlegała jednak koronie francuskiej, a Filip IV, w przeciwieństwie do naszego
Konrada Mazowieckiego, był wytrawnym politykiem. Zdawał sobie sprawę, że
templariusze, mimo niewielkiej liczby, stanowiliby zagrożenie dla korony francuskiej
jako najlepiej wyszkolone i zaprawione w boju wojsko w Europie.
Filip Piękny miał kilka powodów, by skasować zakon templariuszy. Po pierwsze,
zaciągnął u nich ogromny dług, którego nie miał z czego spłacić. Po drugie, obrazili
go kiedyś, odrzucając jego petycję o przyjęcie jako honorowego członka. Po trzecie,
gdy w 1306 roku schronił się przed napierającą tłuszczą paryską do komandorii,
zobaczył jak zasobny jest skarbiec templariuszy, a Filip pilnie wciąż potrzebował
gotówki na wojnę z Anglią. Wcześniej okradł lombardzkich bankierów, wygnał Żydów z
Francji i drastycznie zdewaluował pieniądz, ale wciąż borykał się z długami.
Jako pretekst, aby sięgnąć po majątek templariuszy, Filip IV wykorzystał uprzedzenia
podsycane przez inkwizycję. Inkwizytorzy od lat próbowali się dobrać do templariuszy,
ale bezskutecznie, bo Zakon Świątyni podlegał bezpośrednio papieżowi. Mieli im za złe
to, że nosili długie włosy i brody, co w średniowieczu nie było mile widziane.
Podejrzewali ich o kult diabła, ponieważ po Europie krążyła pogłoska, że templariusze
czczą w sekrecie jakąś brodatą głowę.
Niedługo przed rozwiązaniem zakonu, ostatni wielki mistrz templariuszy, Jakub de
Molay (1293-1314) przywiózł z Cypru do Paryża skarbiec zakonu, pod którym uginało się
sześć koni. Templariusze łudzili się, że papież przychyli się do ich planu ponownego
podboju Ziemi Świętej, a tymczasem Klemens V tuczył ich na rzeź, by spłacić Filipowi
IV dług za wsparcie jego kandydatury na papieża.
Jakub de Molay coś chyba przeczuł podczas audiencji u Klemensa V, bo zwołał
zgromadzenie kapituły konwentu templariuszy, w czasie którego postanowiono rozesłać
do wszystkich komandorii zalecenie, aby zakonnicy nie rozmawiali z nikim o sekretnych
praktykach, a także aby odradzali kandydatom wstępować w ich szeregi, natomiast
lękliwym radzili opuścić Zakon Świątyni.
Przygotowania do zniszczenia zakonu były wtedy już w toku. Wykorzystano do tego celu
byłego templariusza Nosso de Florentino, który został kiedyś wykluczony z zakonu i
skazany z powodu przestępczości i niezbożności.iii W Tuluzie wsadzono go do jednej
celi z człowiekiem niby to skazanym na śmierć, a faktycznie podstawionym.
Zadaniem byłego templariusza było wyznać temu podstawionemu współwięźniowi
bluźniercze praktyki, jakich rzekomo dopuszcza się Zakon Świątyni. Podstawiony
skazaniec zażądał następnie posłuchania u naczelnika więzienia. Wyznał mu szczerze
to, co usłyszał od Nosso de Florentino. Obu więźniów w nagrodę za współpracę
zwolniono.iv
Wspomniane wyznanie posłużyło inkwizycji do ułożenia listy zarzutów. Zeznanie trafiło
do króla Francji, a od niego do papieża. Na tej podstawie król Filip IV zażądał, aby
inkwizycja wszczęła oficjalne dochodzenie przeciwko templariuszom.
Skasowanie zakonu było złożoną operacją, którą należało przeprowadzić w sekrecie, aby
templariuszy zaskoczyć, zanim chwycą za broń. Logistyka całej tej operacji nie była
prosta, bo trzeba było przygotować więzienia i łańcuchy, aby skuć i uwięzić 15,000
ludzi!
Ludzie króla mieli już nieco wprawy, bo niecały rok wcześniej, 22 lipca 1306 roku,
przeprowadzili podobną akcję przeciwko Żydom. Wygnano ich z Francji z pustymi rękami.
Gotówka Żydów trafiła do skarbca królewskiego, a ich dobytek na aukcje. Król, jako
nowy właściciel ich mienia, łaskawie anulował wszystkie ich długi, ale jeśli ktoś był
coś winien Żydowi, musiał to zwrócić koronie francuskiej!
Jakub de Molay nie podjął kroków defensywnych, może dlatego, że nazbyt ufał
papieżowi. Filip Piękny dodatkowo uśpił jego czujność zaproszeniem na pogrzeb żony
swego brata Karola. Wielki mistrz niósł kir księżnej wraz z najwyższymi dostojnikami
państwa. Pogrzeb odbył się w przeddzień kasaty zakonu, w czwartek 12 października
1307 roku. W czasie, gdy Jakub de Molay szedł z królem za trumną, seneszalowie w
całym państwie otrzymali zalakowane pieczęcią królewską koperty, które mieli otworzyć
następnego dnia o świcie i od razu wykonać zawarty w nich rozkaz.
W piątek 13 października 1307 roku o świcie aresztowano wszystkich templariuszy we
Francji, rekwirując ich mienie. Wydaje się, że od tej daty wziął się przesąd o
feralnym piątku trzynastego dnia miesiąca. Kilka tygodni później, 22 listopada 1307
roku, papież Klemens V wydał bullę Pastoralis praeeminentiae, która nakazała
aresztowanie templariuszy w całej Europie pod zarzutem herezji.
W rękach inkwizycji
Na ulice Francji wyległy tabuny zakonników i duchownych. Wygłaszali kazania w
publicznych miejscach, oskarżając templariuszy o zaprzedanie Ziemi Świętej
muzułmanom, o gotowanie ciał niemowląt, palenie ciał swych zmarłych braci i mieszanie
ich prochów z pokarmami i napojami serwowanymi przez ich kuchnie, o sodomię, czary,
spluwanie na krzyż, zapieranie się Chrystusa, a przede wszystkim o diabelski kult
brodatego oblicza Bahometa.v
Skuci łańcuchami templariusze trafili do więzień. Łańcuchy mocowano do obroży na szyi
i do muru. Taki łańcuch czasem skracano, aby zmusić więźnia do pozycji klęczącej,
albo podwieszano do nich ciężary, by utrudnić stanie.
Więzienia były zwykle bez okien. Zimą panował tam mróz, latem ukrop, a przez cały rok
zaduch. Za ubikację służył wydrążony w podłodze drenaż. Nieczystości spływały nim pod
niewielkim kątem do niżej położonej celi, do której inkwizytorzy skazywali więźnia,
którego chcieli szczególnie upokorzyć. Nieszczęśnik stał, siedział lub klęczał
przykuty do ściany w jamie, do której spływał mocz, odchody, krew i wymiociny
pozostałych więźniów.vi
Inkwizytorzy czasem torturowali więźniów w ich celach na oczach tych, którzy
oczekiwali na swoją kolej, aby złamać wolę i skłonić do szybszego wyznania tego, o co
ich oskarżano. Tortury były tak pomyślane, żeby zadać maksimum bólu, ale nie
spowodować śmierci, która przeszkodziłaby w uzyskaniu zeznania, które było celem
tortur. Większość przyznawała się do przewinień, o jakie ich pomawiano, w nadziei, że
to zakończy tortury.
Templariusze, jako zakonnicy podlegający bezpośrednio papiestwu, nie powinni być
torturowani, ale byli. Po dwunastu dniach uwięzienia w surowych warunkach wciąż nie
przyznawali się do zarzucanych im win. Wtedy przekazano ich w ręce dominikanów,
którzy mieli sporo wprawy w torturowaniu i prześladowaniu heretyków.vii
Wytrzymałość templariuszy była różna, gdyż wśród nich byli młodzi i starzy, rycerze
zaprawieni w boju, a także duchowni. W ciągu pierwszych dni w samym Paryżu zginęło 36
templariuszy w rezultacie tortur.viii Niektórzy postradali zmysły z bólu. Wielu
straciło nogi, gdyż inkwizytorzy smarowali ich stopy tłuszczem, po czym smażyli je na
wolnym ogniu. Jeden z nich, Bernard de Vado, stracił kości stóp, które odpadły od
jego spalonych nóg, gdy prowadzono go na przesłuchanie.ix
Dominikanie, jako zakonnicy, musieli przestrzegać zasady, że Kościół krwi nie
przelewa, dlatego stosowali przemyślne narzędzia, które zadawały ból bez przelewu
krwi. Szczypce rozpalone w ogniu, które wyrywały kawałki ciała, a zarazem
kauteryzowały ranę. Imadło, które miażdżyło paznokcie, palce lub łydki. Koło do
łamania kości. Drabina, na której rozciągano związanego człowieka, po czym przypalano
najwrażliwsze części jego ciała. Do tortur łagodniejszych należało wyrywanie
paznokci, zębów i języków.
Wielki mistrz Jakub de Molay był już bliski siedemdziesiątki. Wiedział, że tortur nie
wytrzyma. Postanowił przyznać się do stawianych mu zarzutów, oczekując, że komisja
papieska udzieli mu absolucji i oczyści zakon, nakazując inkwizycji zwolnić
torturowanych konfratrów.
Niedawne odkrycie Pergaminu z Chinon w Tajnym Archiwum Watykanu dowodzi, że nadzieje
wielkiego mistrza nie były bezpodstawne. Niestety pozostały niespełnione. Ze
wspomnianego dokumenty wynika, że Klemens V, choć w 1308 roku wiedział, że oskarżenia
zakonu templariuszy o herezje były fałszywe, nic nie zrobił w sprawie ratowania ich i
dopuścił do spalenia na stosie jego przywódców. Uczynił tak zapewne dlatego, że
wiązał go cichy pakt z królem Francji, któremu zawdzięczał swój urząd, zresztą król
Francji zdążył już wydać pieniądze zagarnięte rok wcześniej w majątkach templariuszy.
[i]
Powyższy materiał opiera się na książce Alfreda Palli pt. Całun Turyński jednak
autentykiem w świetle najnowszych odkryć i badań.
|