"Ostatni lot" Tomasza Białoszewskiego, Roberta Latkowskiego i Jana
Osieckiego o locie samolotu numer boczny 101, który rozbił się w
Smoleńsku.
Z lektury wynika, że załoga rządowego tupolewa złamała w czasie
podejścia do lądowania wszelkie możliwe procedury. Piloci byli tak
przejęci szukaniem ziemi, że nie reagowali nawet wtedy, gdy mimo
obniżania
pułapu wysokościomierz nie wykazywał żadnych zmian (a działo się tak,
bo znaleźli się w dolinie). Autorzy wskazują tu na winę dowódcy
samolotu.
Kapitan Arkadiusz Protasiuk wiedział, że musi wylądować. Czekał na
niego upragniony awans na stopień majora.
Nie jest jednak tak, że tylko załoga tupolewa ponosi winę. Niemal
równie dużą odpowiedzialność ponoszą Rosjanie, którzy obawiając się
skandalu dyplomatycznego nie zatrzymali lądowania. Mimo że chwilę
wcześniej nie pozwolili na to, by wylądował rosyjski samolot Ił-76,
transportujący... samochody dla polskiej delegacji(gdyby delegacja
Kaczyńskiego wylądowała, i tak nie miałaby jak wydostać się z
lotniska!).
Jeden z oficerów w wieży na wieść o tym, że tupolew chce wylądować,
zareagował emocjonalnie.
Niech spierd...ją, po co oni tutaj?
Warto dodać, że dowódca załogi wieży, Nikołaj Krasnokucki próbował
telefonicznie znaleźć w Moskwie kogoś, kto wziąłby na siebie
odpowiedzialność za zakaz lądowania. Zdawał sobie sprawę,że zmuszenie
polskiego samolotu do lądowania na lotnisku rezerwowym może być
powodem skandalu. Polski prezydent nieraz już podejrzliwie traktował
Rosjan.
Kiedy nie udało mu się dodzwonić do swojego dowódcy, zaczął dopytywać
się Protasiuka, czy będzie miał
wystarczająco paliwa na odejście. Załoga tupolewa odebrała to jako
zachętę do podejścia. W tym samym czasie drugi z oficerów z wieży
powtarzał:
Na ch...j mi, niech spier...la!
Szkoda, że nie powiedział tego załodze tupolewa. Może to otrzeźwiłoby
pilotów, tak mocno skoncentrowanych na tym, aby za wszelką cenę
dowieźć prezydenta na uroczystości w Katyniu.

http://www.pardon.pl/artykul/13102/w_smolensku_nie_c
hcieli_tu-154_na_ch_mi_on_niech_spier