Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wobec Cierpienia

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wobec Cierpienia

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-09-24 13:44:44

Temat: Wobec Cierpienia
Od: "Sarna" <m...@b...gnet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wszystko stalo sie droga
Co bylo cierpieniem"
ks.Jan Twardowski

Jakze trudno jest przyjac,ze cierpienie i bol moga byc droga,czasami jedyna
droga.Latwiej zrozumiec,ze cierpienie i bol-skoro juz jest,skoro jest juz
dane w doswiadczeniu-moze stac sie droga,moze miec sens.Moze.Ale nie na
pewno.Bo odnalezienie sensu w cierpieniu,gdy wszystko boli,jest tak
trudne,ze przywodzi dodatkowy bol,dodatkowe cierpienie.A jednak,gdy w umysle
i sercu rozswietli sie sens,bol i cierpienie przenosza sie w inny
wymiar.Chociaz nie boli mniej,cierpienia ubywa,mniej w nim
samotnosci,bezsensu,glupoty.....
Uciekamy od cierpienia i od bolu.Coraz doskonalsze srodki umozliwiaja to
.Wszyscy nam mowia,ze cierpiec to glupota. (.....)Tak jakby swiat chcial
wyrugowac ludzi cierpiacych z bolu,zaprzeczyc istnieniu.Bo mamy czuc sie
coraz lepiej.Ksiazka Luciano Sandrin nie jest jeszcze jednym "srodkiem
znieczulajacym",ale jest tez apoteoza cierpienia-jest pomocnikiem
odnalezienia w cierpieniu drogi.Bo wszystko co jest,o ile jest,dobre jest.

poleca sarna




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-09-24 18:45:21

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "Amanita Muscaria" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

A ja nigdy, przenigdy nie będę już cierpieć!!!!!!!!!!!!
a

--
"Wielu z nas potykając się idzie.
(...) jedni potykają się o korzonki,
inni o ptaki,
jeszcze inni o wystające z ziemi
rączki parasoli."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-25 10:03:17

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "Kis Smis" <k...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Amanita Muscaria <a...@w...pl> napisał(a):

> A ja nigdy, przenigdy nie będę już cierpieć!!!!!!!!!!!!
> a

Czyżbyś uważała że cierpienie jest zależne od naszej decyzji?
A może to ma być to zaklęcie magiczne?
A może masz jakieś sposoby, na to żeby nie cierpieć teraz i w przyszłości?
Zdradź jakie.
Bo jeśli nie masz, to wiara w niecierpienie spowodowac może dodatkowe
cierpienie z powodu utraty tej wiary, kiedy jednak jakies cierpienie się
napatoczy.

zdrówka
kis


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-25 14:34:17

Temat: Odp: Wobec Cierpienia
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

A ja jakos ciagle nie moge sie pogodzic z tym, ze cierpienie ma jakis wyzszy
cel czy sens... I jaki...? Akceptuje i rozumiem to, ze ciemne dni pozwalaja
lepiej przezyc te jasne. Ale czy jest sens w cierpieniu samym w sobie? Czy
komus tez trudno pogodzic sie (czy dostrzec) ten sens?

Melisa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-25 21:01:46

Temat: Re: Odp: Wobec Cierpienia
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller) szukaj wiadomości tego autora

"Melisa" <m...@p...onet.pl> writes:

> A ja jakos ciagle nie moge sie pogodzic z tym, ze cierpienie ma jakis wyzszy
> cel czy sens... I jaki...? Akceptuje i rozumiem to, ze ciemne dni pozwalaja
> lepiej przezyc te jasne. Ale czy jest sens w cierpieniu samym w sobie? Czy
> komus tez trudno pogodzic sie (czy dostrzec) ten sens?

ja tego sensu nie widze, co wiecej uwazam, ze nadmiar cierpienia
prowadzi do uniewrazliwienia sie na to cierpienie - a co za tym idzie
potem na cierpienie innych.

zostawia rany w psychice, uprzedzenia, lek...

nie widze tutaj nic pozytywnego, slowo daje.

to, ze kulturowo u nas zwyklo sie bylo cenic cierpienie a to w imie
dzieci, a to ojczyzny a to innych "wznioslych" celow - to juz idrebny
temat.


--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-26 14:17:52

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Zgadzam sie! dobrze napisane.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-26 14:27:54

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

> A ja jakos ciagle nie moge sie pogodzic z tym, ze cierpienie ma jakis
wyzszy
> cel czy sens... I jaki...? Akceptuje i rozumiem to, ze ciemne dni
pozwalaja
> lepiej przezyc te jasne. Ale czy jest sens w cierpieniu samym w sobie? Czy
> komus tez trudno pogodzic sie (czy dostrzec) ten sens?

WM, cierpienie ma sens, samo w sobie chyba nie,
ale "nie blokowanie cierpienia", tak.
Prosty przyklad... matka z nerwowa corka, zglasza sie do psychol.
zeby cos zrobic z corka, bo w szkole sprawia klopoty.
Po anazlizie okazuje sie ze "zla corka" jest efektem sytuacji
w jakiej znajduje sie matka, w corce uzewnetrzniaja sie
problemy matki (klasyka).
Jezeli matka nie jest nastawiony na "pokorne ciepienie",
nie zniesie tego i odrzyci ta sytuacje.

Ogolnie, kazda systuacji "rozwojowa" wymaga przejscia przez
cierpienie. Sarna bardzo dobrze pisze, WM, wejscie w to cierpienie
tez boli, ale jest poczucie ze sytuacja staje sie jasna, widac
co jest zle a co dobrze i mozna cos naprawic.

Generalnie wszystkie problemy powstaja mniej-wiecej tak:
1. jest problem
2. nie radze siebie
3. blokuje go w podwiadomosci
4. zyje, juz go nie widze, ale czuje sie "za szklana szyba", mam koszmary,
i leki, ogranicza to moja wolnosc.

Jezeli ktos jest "otwarty na swoje ciepienie", potrafi miec wglad w poziomy
1. i 2.
to wazne, oczywiscie przy tym cierpi, ale to "daje troche swiatla".
A dzisiaj, mocna jest tendencja zeby nie wchodzic w cierpienie...
zauwaz, przyjmuje sie to niechetnie (ja tez, czesto), wiesz dlaczego?
to wlasnie strach przed "zagubiona rzeczywistoscia"
To bardzo ciekawy temat ... pozdrawiam, Duch




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-26 18:48:07

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Kis Smis:
> ...[czy] cierpienie jest zależne od naszej decyzji?

MZ tak. :]

> A może masz jakieś sposoby, na to żeby nie cierpieć
> teraz i w przyszłości?

Masz na mysli 'techniki'? :)

> Zdradź jakie.

Wszystko zaczyna sie w umysle. :)

> Bo jeśli nie masz, to wiara w niecierpienie spowodowac
> może dodatkowe cierpienie z powodu utraty tej wiary,
> kiedy jednak jakies cierpienie się napatoczy.

Czy jestesmy skazani na cierpienie TZ?
Cierpienie to fatalistycznie uwarunkowany _normalny_ stan
powiedzmy duszy czlowieka TZ?

Czarek







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-26 20:11:52

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Sarna:
> Wszystko stalo sie droga
> Co bylo cierpieniem"
> ks.Jan Twardowski
> ...Bo wszystko co jest,o ile jest,dobre jest.

Teolozoficznie. :)

Cierpienie to skutek _ciagniecia_ za soba grzechow.
W tym sensie wyzwolenie sie z cierpienia to _odciecie_ sie
od 'wiezow' [~dawniej popelnionych] grzechow.

BTW czy takie _ciagniecie_ jest dobre? - coz, dyskutowalbym...
niestety.

W rozwazaniach na temat cierpienia polecam tu pewna
_fundamentalna_ [MZ] mysl jednego z teozofow:
'...zanim czlowiek cierpi, Bog cierpi najpierw...'...
W tym sensie: cierpienie czlowieka jawi sie jako stan
~odzwierciedlajacy cierpienie Boga.

Kolejne pytanie: kiedy Bog cierpi?
Prawdopodobnie chodzi tu o sytuacje gdy czlowiek odstepuje
od milosci (zanim jeszcze doprowadzi to do wplatania sie w
cierpienie).

Czyli najogolniejsza przyczyna cierpienia wydaje sie byc
jakby _istotne_ odstepstwo czlowieka od milosci....

Tak ~uwazam. :]

Czarek





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-09-26 21:06:46

Temat: Re: Wobec Cierpienia
Od: "Amanita Muscaria" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Kis Smis" <k...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:ams1l5$j8c$1@news.gazeta.pl...

> A może to ma być to zaklęcie magiczne?
> A może masz jakieś sposoby, na to żeby nie cierpieć teraz i w przyszłości?
> Zdradź jakie.

Tak. To jest takie dziecinne zaklęcie. Bo cierpienie jest nierozerwalnie
związane z istnieniem. Chyba, że uda mi się bezboleśnie przestać istnieć.
Patrzę na świat i wydaje mi się nie taki, jak powinien. Tyle rzeczy sprawia
mi ból. Starzy ludzie, zupełnie samotni i bezbronni. Zmoknięte bezpańskie
kundle, patrzące mi w oczy z psią nadzieją i ufnością jakiej nie w sobie ma
żaden człowiek. I ten wstyd za rodzaj człowieczy w takich chwilach. Głodne,
zaniedbane dzieci z mojej szkółki...chłód jaki odczuwam na co dzień,
nieumiejętność porozumiewania się z ludźmi, niezgoda na upływ czasu...Długo
musiałabym mówić. Nie ma tu nic takiego, dla czego warto byłoby żyć. Tak do
końca. Dlatego mogę sobie dziecinnie krzyczeć, ze nie chcę już cierpieć.
Póki jestem - będę. Tyle że dla mnie nie ma ono żadnego sensu. Nie
uszlachetnia. Mój ojciec umierający na raka przed śmiercią nie przypominał
zupełnie tego ciepłego, dobrego człowieka, takiego, jakim go chciałam
zapamiętać...Na szczęście nie wierzę w Boga, chyba że jest on tym gnostyckim
okrutnym demiurgiem, a prawdziwy Bóg jest gdzieś i czeka? Kończę już...w
sumie dziwnie się czuje tak się emocjonalnie negliżując. Zwykle tego nie
robię, więc proszę o wyrozumiałość...

amanita


--
"Wielu z nas potykając się idzie.
(...) jedni potykają się o korzonki,
inni o ptaki,
jeszcze inni o wystające z ziemi
rączki parasoli."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

dziwny sen
koniec refleksji
Wspomoz kolegow....
do Dorrit, Kohola i innych - prosba
do i dla zawodowców

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »