Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!news.rmf.pl!agh.edu.
pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!newsgate.pl
From: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Z egoizmem...
Date: 9 Jun 2002 19:14:04 +0200
Organization: email<>news gateway
Lines: 139
Message-ID: <2...@j...chello.fr>
Reply-To: "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr>
NNTP-Posting-Host: newsgate.test.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.onet.pl 1023642844 28092 192.168.240.245 (9 Jun 2002 17:14:04 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 9 Jun 2002 17:14:04 GMT
X-Mailer: PMMail 2000 Professional (2.20.2475) For Windows 98 (4.10.2222)
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep15-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Sun, 9 Jun 2002 19:13:41 +0200
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep15-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Sun, 9 Jun 2002 19:13:41 +0200
X-Received: from jupiter.chello.fr ([213.245.23.58]) by viefep15-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...chello.fr> for
<p...@n...pl>; Sun, 9 Jun 2002 19:13:41 +0200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:140827
Ukryj nagłówki
On Thu, 6 Jun 2002 20:29:41 +0200, Marcin wrote:
>
>Użytkownik PowerBox
>> - więcej o zgubnych skutkach działania psychiki tzw. altruistów w jedynej
>> książce na polskim rynku Ayn Rand: "Virtue of selfishness" - "Cnota
>> egoizmu".
>
Jak ja to widze.
Magda N
////////////////////////////////////////////////////
/////////////////////////
Z EGOIZMEM W ZANADRZU, Z ALTRUIZMEM ZA PAN BRAT
"Wieksza wartosc przedstawia rozsadny altruizm niz wariackie
poswiecenie."
- Aleksander Swietochowski
Jaki nie powinien byc altruizm? Znow siegne po aforyzm,
tym razem Adolfa Nowaczynskiego: "Oto altruista troche i
romantyk! Wkopal w ziemie jedna cegle i myslal, ze mu wyrosnie
dobroczynny szpital dla biednych - jego imienia." No tak,
troche dobrych checi, inwencji jak na lekarstwo, wysilku, aby
tylko zbytnio sie nie zmeczyc, natomiast oczekiwanie
zadoscuczynienia przeogromne. Troche naciagany taki altruizm.
Na ogol uznajemy, ze altruizm jest wysoce pozadana,
szlachetna postawa. Troche sie zdziwilam, gdy uslyszalam czyjas
wypowiedz ostrzegajaca, ze altruizm tez nie jest taki swietny,
bo moze wynikac z wewnetrznego przymusu, a nie z wolnego
wyboru. Jesli ktos nie potrafi zupelnie, ale to zupelnie byc
egoista, grozi mu kompletna klapa. Musi byc rownowaga. Jak
zawsze. A wiec, nawet jak z altruizmem za pan brat, to z
egoizmem w zanadrzu?
Takie sobie postawilam pytanie i przymierzylam te dwie
postawy do wlasnego charakteru. Od zawsze, od kiedy pamietam,
od kiedy bylam calkiem mala, zasmarkana dziewczynka nastawiona
bylam na innych, na wczuwanie sie, "pomaganie", przynoszenie
ulgi, dzielenie sie, obdarowywanie. Wszystko to oczywiscie na
swoj nie tylko bardzo spontaniczny, ale i bardzo ograniczony
sposob.
Zeby dac jakis przyklad. Juz jako dziecko kochalam
zwierzeta, przygarnialam do domu wszystkie ranne ptaszki,
sniete krety i psy - przybledy. Jeden taki przyblakany ogromny
buldog zatrul sie czyms widocznie i byl juz bardzo chory, gdy
go znalazlam. Czuwalam nad nim cala noc az zdechl na moich
kolanach. Dopiero potem mnie ostrzezono, ze w bolesnej agonii
mogl przejawiac symptomy wscieklizny. Moze i mogl, czy
postapilabym jednak inaczej, gdybym zdawala sobie sprawe z tego
ryzyka? On cierpial, musialam byc przy nim - czy byl to wiec
ten wewnetrzny przymus, o ktorym mowa?
A wiec tak bylo i nawet nie wiem skad sie wzielo. Pewnie
po Ojcu, ktory plakal, kiedy Mama bez specjalnych obiekcji
podrzynala kurze gardlo, by byl niedzielny rosol albo ubijala
milusinskiego krolika na swiateczny pasztet. Tak jak Mama byla
praktyczna, przedsiebiorcza - egoistyczna w obronie Swoich
(rodziny) interesow? - tak Ojciec, prosty kolejarz, byl
mezczyzna nad wyraz wrazliwym, mezczyzna z dusza poety, sercem
na dloni i glowa fantasty w oblokach. Czy mozna odziedziczyc
wrazliwosc?
Od zawsze, a jeszcze do dzisiaj, choc juz troche blizej,
ustawiam sie daleko za innymi. Przede mna byli rodzice, bracia,
teraz wlasne dzieci, pensjonariusze, ktorymi sie zajmuje, ktos
w potrzebie, nawet moja suka jest zdecydowanie wazniejsza niz
ja. Bo nie zawaham sie nawet, by skomplikowac sobie, a moze i
nawet zepsuc jakis wyjazd, zabierajac ja ze soba. Zaraz sie
wczuwam, jaka to bedzie sie czula smutna i samotna, pozostajac
caly dzien sama w domu, powiedzmy, ze jest ktos z rodziny, kto
zostaje i wraca na noc.
Taka juz wczesna empatia nie byla wiec chyba sprawa
jakiegokolwiek wyboru, a i moj altruizm, o ile dochodzi do
glosu, nie jest tez zadnym wewnetrznym przymusem. W zyciowym
spektaklu pelno najrozniejszych rekwizytow, i to jest dla mnie
wlasnie ta "maska", ktora mi pasuje, dobrze przylega jakby byla
robiona na miare, za to maska egoizmu, ktora od czasu do czasu
swiadomie przywdziewam, krzyczac wszem i wobec - basta, teraz
bede myslala o sobie! - przeszkadza mi, uwiera i bardzo szybko,
i niezmiennie z duza ulga , ja z siebie zrzucam.
Nie jest to poczucie obowiazku, zupelnie cos innego, tyle
ze nie za bardzo wiem, co to jest. Jakos nigdy nawet nie mysle,
ze sie np. poswiecam. Moze juz bardziej jest to jakas moja
wewnetrzna potrzeba, ktora musze zaspokoic w mysl pogmatwanego
egoizmu? Myslenie o innych mnie nie meczy, wprost przeciwnie,
sprawia mi radosc. Meczylabym sie pewnie, gdyby mi "tych
innych" zabraklo. To mnie potrzebni sa ludzie wokol, a nie
odwrotnie,
Faktem jest jednak, ze ten altruizm troche mi w zyciu
nabruzdzil. To wskutek niego poznalam gorycz niewdziecznosci.
Niedocenianie, obojetnosc lub wrecz czyjas zla wola. To boli,
gdy chcialo sie jak najlepiej. Teraz juz jestem jak ten "madry
Polak po szkodzie", staram sie bardziej kontrolowac, o ile to w
ogole mozliwe, gdzie pakuje swe "altruistyczne zapedy".
Gorszy problem, gdy chodzi o moje wlasne dzieci. Zarowno
Michal, jak i Dorotka sa bezinteresowne, wspolczujace,
wrazliwe. I tu moj dylemat. Zamiast cieszyc sie z tego,
rozbudzac w nich te piekne przeciez skadinad duchowe cechy, ja
sie niepokoje i staram sie obwarowac te ich ufnosc, troske o
innych, chec niesienia pomocy twardo stawianymi zastrzezeniami:
ufaj innym, ale...; pomoz, jesli mozesz, tylko...; rozdawaj,
jednak nie licz...; rob, co uwazasz za sluszne, nie zdziw sie
jednak... i tak dalej. Uff. Od razu Wam mowie, ze jest to
niebywale trudne. Zarowno dla mnie, jak i dla nich. Jeszcze
jedna maska przywdziewana wbrew sobie i troche na sile. Za to
maska niezbedna i zdecydowanie ochronna w dzisiejszym trudnym i
czesto jakze brutalnym swiecie.:-(
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|