Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Zeezem w MaTeraz!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Zeezem w MaTeraz!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 2


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-07-29 07:19:07

Temat: Zeezem w MaTeraz!
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Żorż <r...@v...pl>
napisał w news:2d0a.00000242.44c80848@newsgate.onet.pl...
[...]
> Odnośnie tematu poznania/zrozumienia rzeczywistości, niestety ciagle
> mam parcie, bo wierzę że ta podróż ma sens. A jeśli go nie ma - to
> sensownym jest stworzyć ten sens - byle zgodny z rzeczywistością,
> chociaż z drugiej strony po co aż tak sie ograniczać ;)
>
> Cieszę się że miałem okazję na wymianę postów.
>
> Pozostaję do usług w miarę możliwości.
>
> Pozdrawiam
> Żorż

E tam!
No i co z tego/powyższego (wyniknęło)? ... Ano to samo (jz):
<< Miało być dobrze a wyszło jak zawsze(?)! >>
[zdaje się, że autor cytata to przewodowy]
albo to samo w (celnym) skrócie treści wszechobecnego stan-
dardu kompletnego niezrozumienia intencjonalności normalnie
chorych ruchów interesanto-obsługiwantów (nie tylko) "grup
(do) d.": http://tinyurl.com/l5s7g {a'propos "g. do d."
p. P.S.}

Widzisz (raczej poprawnie: 'odczuwasz') jakieś analogie
w intencjonalności twojej i "podsumowanej Dębskim intere-
santki" wciskologii stosowanej g. do d. ???
---
Obiecywałeś, że "będziesz grzeczny", a nie jesteś! Należało
zamiast obiecanek najpierw w ogóle zapytać, czego u diabła
chce ów napastnik WKS Wojownika (wsi) Grzeczność, zamiast
zgadywać z sufitu...
A czego chce(,)? Ano chcę od _niegrzeczniucha_ wyrwania się
z wiecznego schematu wg. opisu z linki jak wyżej, albo (ta
sama treść domyślnie adresowana inną formą napisu) w wersji
od persony z krainy wiecznych łowów, tj. De Mello:
<< Ludzie chcą słuchać tylko tego, co już i tak wiedzą! >>

Chcesz formy "jednego zdania" (o treści właściwej dziecięcym
imaginacjom mocy sprawczej "czarodziejskiej różdżki") do pacy-
fikacji urojonych wizji głupoty, i chcesz słuchać tylko tego,
że właśnie tego chcesz. Gonienie króliczka.
Równie dobrze mógłbyś chcieć nalepki z jakimś innym napisem
niż "g." (byle jednozdaniowym), od której nalepienia na słoi-
ku (zamiast niechcianego "g.") - owe brązowenieperfumy z je-
go środka miałyby się z automatu - (według zapotrzebowania
twoich chucioimaginacji) zamienić w jakoweś konsumpcyjnie
pachnące mlekomiodzia.
Tak się nie da. Od nalepiania na skarpetę znaczku mercedesa
- wynalazek 105 i starsze numerki - mercedesem nijak się nie
stanie. (Chyba, że w percepcji przymuła..., co zresztą poka-
załem w "eksperymentalnym doświadczeniu" (cudzysłów jest po
to, by przymuł miał się czego czepnąć) zbadania głupolem reak-
cji idioty na _beztreściowy_ bodziec. Przymuł MaTeraz to samo
co i miał wcześniej, a ja (w) to co ma we łbie (czyt. przymu-
ła) tylko od niechcenia sobie pobodźcowałem zresztą drobnym
Zeezem.)
---
Właśnie, właśnie - należy się małe uzupełnienie co do właściwej
interpretacji tytułowego <<Zeezem w MaTeraz!>>: to tylko moja
propozycja nowszej wersji nieco zużytej formy-skrótu TKM (tj.
TerazKMy"mamy rację"... oficjalnych dyżurnych koryta)... a nie
żadne skojarzenia do worldowowidzialnych zaiskrzeń medialnych
w krągłościkopanej.

Tzn. polukałem sobie zezem na tkm'y dyskursjantów zdechłego
won_tka i jak zawsze wyszło... po byku dla każdego od każde-
go, i każdy MaTeraz swojego kul'a, którego miał i wcześniej...
Grunt, że z chamstwem/głupotą nikt niczego (jak i wcześniej)
nie zrobił, bo rzecz jasna... chamstwo w ogóle nie istnieje...
Jak w fifaworld'zie - MaTeraz(zi M.) po faktach ma "większą
rację", bo przecież klient który śmiał zareagować na komplet-
ne chamstwo materaz'tyzmu został świntą demokrajom bardziej
ukarany za postępek skarcenia chama, niż cham za chamstwo.
TKM obecnie znaczy TerazKMaTeraz'tyzm rządzi pospólstwem.
Ale, ale... no i właśnie... bo przecież:

Chamstwo (vel głupota, przestępstwo/przestępcy a ogólnie emo-
cje/intencjonalność) - powiesz z naciskiem - <<jednak istnie-
je>>, co?
A jednak nijak nie istnieje! Proszę bardzo, oto "dowód", (he,
he):

Przestępstwa/przestępcy są jak emocje - dopóki podejrzany(/inten-
cjonalność) nie ma wyroku (czyt. penitencjarnej stygmatyzacji
na papierze) to jest "niewinny" (z racji świntego obowiązku dla
obywatelów, tj. "domniemania niewinności" tzn. Art. 42 ust.3 Kon-
stytucji), a kiedy od wysokiego sądu dostanie nalepkę złoczyńcy,
to ni cholery przestępstw robić nie może, bo w ciurmie siedzi...

Ergo: jeśli <<przestępca (intencjonalność/emocja) to osobnik
('byt mentalny'), który popełnia przestępstwa>>, to z powyż-
szego widać czarno na białym, że przestępca ni cholery nie może
być przestępcą, bo przed stygmatyzacją/wyrokiemWS był niewinny
(nie robił przestępstw z definicji dogmatu, a po - jest niewin-
ny, bo już przestępstw robić - również z definicji j.s. celów
działania aparatu w.s. - nijak nie może, zwyczajnie z powodu
zapuszkowania. {j.s.="jedynie słusznych"; w.s. = "wymiaru spra-
wiedliwości"...} (A jeśli nawet może, to już wtedy nie jego wi-
na, tylko a. wymiaru sprawiedliwości, co nie wykonuje swoich
obowiązków pilnowania pałą grzeszników z wyroku WS w taki spo-
sób, by grzeszyć już nie mogli!)
Czyli - skoro p.(/e.) nigdy nie robi czegoś, czego zrobić nie
może z definicji - to znaczy, że zrobienie tego czegoś jest
niemożliwe z oczywistego powodu nieistnienia owego czegoś,
tj. nieistnienia w realu przestępstw(/emocji=intencjonalno-
ści). c.b.d.o.

Jak ci(/wam) się to podoba ?

"Doświadczalnie" każdy może sobie to "potwierdzić" w telewi-
zorni tudzież i w okołopatrzałkowych "realiach": każdy oskar-
żony (choćby o głupotę vel złe intencje) czy takoż samo nawet
oficjalnie skazany - jest wg. samowidzimisia całkowicie niewin-
ny, a jeśli twierdzi inaczej to albo jest kompletnie nienormal-
ny, albo ma w tym jakowyś ukryty przed publiką 'trzeci interes'...
(np. prokurator obiecał pod stołem, że za karę zamiast w ryja
lokalnym gołotą klient dostanie tylko "po łapkach" od ładnejami-
łej sekretarki prokuratora... I właśnie taką treść faktycznie
oznacza "przyznanie się do winy", bo o realnie nieistniejącej -
wg. pow. "dowodu" - "winie" mowy być nie może...)
------
Głupota polega zawsze na błędzie atrybucji treści(=emocji
=intencjonalności!) - tzn. na błędach interpretacji. Głównym błę-
dem - urojonym założeniem/utopią jest koncept dwukierunkowości
relacji forma-treść, tj. w dużym uproszczeniu 'informatycznym' -
założenie, że znajomość adresu(formy/symbolu) jest jednoznaczna
ze znajomością adresowanej nim danej (treści). (Tzn. że np. zna-
jomość werbalnej definicji jest równoznaczna ze znajomością (czyt.
rozumieniem) jej właściwej, poprawnej intepretacji). Oczywiście
tak nie jest, po prostu dlatego, iż znajomość symbolu/wskazania
nijak nie oznacza znajomości jego desygnatu. Choć realnie istnie-
jącej osobie czy rzeczy można przy_pisać_ nazwę/symbol, to stwo-
rzenie nazwy nijak nie czyni ani osoby ani rzeczy, a wyłącznie
urojenie.
Co najwyżej tworzy odnoszącą się do niczego tautologię kręcenia
się w kółko wokół przelewania z pustego w próżne.
Głupcy uciekają do równie urojonego obejścia 'problemu' niekon-
kretnych treści (z natury abstrakcyjności emocji/pola/energii) -
poprzez multiplikację adresowania złożonego - tj. przez wprowa-
dzanie 'nowocześniejszych' adresów/nazw do starych słówek, ule-
gając wrażeniu, że zastępując nierozumianą treść adresowaniem
złożonym "nieznanego" - wiedzą o "nieznanym" cokolwiek więcej.
Z naszywania łaty na łacie na kompletnej pustce co prawda można
uzyskać jakiś ersatz realnych galotów, ale z naszywania łaty
na łacie na pustce - realnej d..y stworzyć się nie da, a jeśli
ktoś sie uprze i będzie majstrował gacioopakowaniezastępcze -
dumając iż produkuje żywy odwłok, to i łatowołaciany ersatz ga-
ciów jest do niczego, skoro skrywa pustkę, zamist okrywać to,
co skrywać powinien.
Jest znacznie gorzej/trudniej niż przyuważył to któryś z "auto-
rytetów" o nauce: <<Choć dom jest zbudowany z kamieni/cegieł, to
wcale nie znaczy, że każda kupa kamieni/cegieł jest domem.>>
Jest gorzej/trudniej o rzędy trudności, bo cegły z kupy wystar-
czy poprzekładać w innym porządku by powstał dom, zaś w dychoto-
mii forma/treść - dowolny zestaw form jest analogią nie do ku-
py kamieni, ale do dowolnego zestawu obrazków kamieni wyświe-
tlanych np. na monitorku.
A z tego żadnego domu, ani nawet jednej cegły stworzyć się
nie da. Tak samo jak z dowolnego wyświetlania nut na lumino-
forku nie można stworzyć żadnego realnego dźwięku (nie mó-
wiąc o muzyce), a jeśli przypadkiem można, bo monitorek sta-
ry i piszczy, to będzie piszczał od wyświetlania czegokol-
wiekbądź, i ani trochę lepiej czy gorzej od wyświetlania
akurat nutek. Durnie imaginują sobie, że strugając drewno
w chrystusy robią sobie więcej boga, tak samo grupowe łosio-
przymuły ulegają złudzeniom, że bredząc mondrze/meryturyc-
nie/nałukowo brzmiące słówka produkują więcej sensu. Równie
dobrze mogą - machając łopatą w próżni - imaginować sobie,
że wytwarzają tym samym realny piasek.

Główna różnica pomiędzy informatyką/matematyką a mózgiem tkwi
w tym, iż w tej pierwszej _fizyczna_ natura danych i adresów
jest jakościowo/fizycznie identyczna, zaś w mózgu - diametral-
nie inna, choć owa inność u głupców/zwierząt jest permanentnie
i za wszelką cenę "wypierana do nieświadomości". (Ale: to sfor-
mułowanie/koncept ("wypieranie do nieświadomości") jest błędne(!),
bo nie można wypierać do nieświadomości czegoś, co jest już nie-
świadome (od urodzenia), tj. instynktu. Równie dobrze autor te-
goż konceptu i jego pogrobowcy mógłby sobie popróbować utajniać...
nieznane, co zresztą faktycznie zrobił (/jemu i powtarzaczom wła-
śnie to suma summarum wyszło i 'wychodzi' do tej pory.)

Praktycznie sprowadza się to do skutku, iż idiota nie jest świa-
domy faktu, iż _złudzenie_FORMY_ zawsze podlega interpretacji;
w przypadku nieświadomych homo sapiens (=zwierząt) 'organem
decyzjodawczym' jest nieświadomy instynkt, stąd bierze się stan-
dardowa ślepota na jakiekolwiek inne treści poza dostarczaną
przez ów 'organ'. Jeśli istnieje (w świadomości) tylko np. białe
bez cienia czegokolwiek innego, to i białe znika, bo choć jest
to nie ma możliwości 'zaznaczenia' się (w świadomości) na czymś
innym niż białe.

Mogłoby się wydawać, iż pozornie prosta analiza dowolnej fobii,
choćby do 'potworów o wyglądzie pająków' (albo filii do jakie-
goś dowolnego OjDyr'a) - powinna uświadomić potęgę całego 'me-
chanizmu' nie-/świadomości. Tyle, że dostrzeganie owego 'mecha-
nizmu' jest kompletnie blokowane przez ów 'mechanizm', tj. cał-
kowicie niedostrzegalne/poza świadomością. Przyjmuje się zatem
dowolnie durną głupotę za pewnik, byle nie naruszyć poczucia
bezpieczeństwa instynktu samozachowawczego... własnego nieświa-
domego instynktu. Jak w fobii - fakt że pająk jest niegroźny
nijak nie może dotrzeć do zainteresowanego, bo jedyną alternaty-
wą dla pacjenta jest konstatacja, iż ów przeraźliwiepotwornypo-
twór jest (w) nim samym, a nie w żadnej 'zewnętrznej formie pa-
jąka'.
A to oznacza (dla metodologii instynktownego 'radzenia sobie'
z problemami) samobójstwo, bo od siebie uciec się nie da, więc
pozostawałoby - jak każdego z zewnętrznych wrogów - wyrzucić sie-
bie na śmietnik lub jakoś inaczej acz siłowo 'zlikwidować' z
zasięgu percepcji.

JeT.

P.S.
Mityczna i mitycznie fundamentalna wyższość tzw. "grup dyskusyj-
nych" nad starszymi formami dyskusji - jak mniemam - mogłaby po-
legać (w intencjach twórców tej jeszcze nowocześniejszej formy
starego) np. na odwróceniu głównego kierunku o 180 stopni (meto-
dyką zawracania głupotą Wisły).
Otóż kiedyś normą było, że "g." są produkowane przez "d.",
natomiast przełomowość pomysłu na nowe - miałaby się zasadzać na
odwróceniu owego 'staronormalnego' porządku, tj. próbach wymusza-
nia "realiów", by "d." były (wy)produko(wy)wane przez "g.".
Jak widać dookoła, nie wychodzą z tego ani realnie sensowne "d."
ani żadne realne "g." tylko kompletne urojenia domu (dla) wiecz-
nych wariatów vel śmietnik.
(Jak ktoś za bardzo chce za życia - żywego boga w materii sobie
pomacać, to i dostanie... Rydzyka albo armie drewnianokamiennych
chrystusów dowyborudokoloru dla każdego. Jak się nie ma co się
lubi, to się lubi co się ma. I jak zawsze, głupcy nijak nie mogą
dostrzec różnicy.

Zaś "g. (do) d." okazują się nieprzewidywalnie przypadkowym 'suk-
cesem' "postempu" bezmózgiej technologiji, bo grunt, że "roswuj"
znajduje cywilizacyjnie "wartościowe przydatności". Dla papieru
"przydatnym" okazał się wynalazek nowszych form śmietnika na maku-
laturę (np. niszczarki dokumentów) - i tak samo "g. (do) d." oka-
zują się produktem stwarzającym nowe "miejsce" bezstresowego zrzu-
tu na nieprzewidywalnie acz realnie wysoką produkcję cywilizacyj-
nych odpadków "nowoczesności", w postaci nieprzeliczalnych armii
bełkoczących w nieskończoność do siebie samych a bez śladu sensu -
kompletnych wariatów.

P.S.S.
A ile roków ma twoja latorośl, (i czy latorośla jest sztuk raz,
czy więcej)?

P.S.T. FollowUpTo (FUT) ustawiony na pl.sci.psychologia.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2006-07-31 12:09:42

Temat: Re: Zeezem w MaTeraz!
Od: "eTaTa" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jerzy Turynski" <j...@p...com> napisał w wiadomości
news:eaf8a2$425$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Żorż <r...@v...pl>
> napisał w news:2d0a.00000242.44c80848@newsgate.onet.pl...
> [...]

> Jak ci(/wam) się to podoba ?

Przypomniały mi się stare czasy :-))))
Dzięki, że istniejesz.

ett

Ty moje "ożywcze tchnienie ognia",
w tej cyrku_in.f_ lacji.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

pocalunek mezatki
Wątły umysł
Jako członek pl.sci.psychologia :)
Zycie i smierc
relatywizm a dogmatyzm

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »