Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.internetia.pl!mimuw.edu.pl!news.mimuw.edu.pl!uw.edu.pl!l
ublin.pl!news.onet.pl!newsgate.onet.pl!newsgate.pl
From: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: felieton MN - czas Internetu (wirtualnosc)
Date: 19 Jul 2002 20:02:15 +0200
Organization: email<>news gateway
Lines: 133
Message-ID: <2...@j...micznet.fr>
Reply-To: "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr>
NNTP-Posting-Host: newsgate.test.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.onet.pl 1027101735 14684 192.168.240.245 (19 Jul 2002 18:02:15 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 19 Jul 2002 18:02:15 GMT
X-Mailer: PMMail 2000 Professional (2.20.2475) For Windows 98 (4.10.2222)
X-Received: from jupiter.micznet.fr ([213.245.48.50]) by viefep16-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...micznet.fr> for
<p...@n...pl>; Fri, 19 Jul 2002 20:01:38 +0200
X-Received: from jupiter.micznet.fr ([213.245.48.50]) by viefep16-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...micznet.fr> for
<p...@n...pl>; Fri, 19 Jul 2002 20:01:38 +0200
X-Received: from jupiter.micznet.fr ([213.245.48.50]) by viefep16-int.chello.at
(InterMail vM.5.01.03.06 201-253-122-118-106-20010523) with ESMTP id
<2...@j...micznet.fr> for
<p...@n...pl>; Fri, 19 Jul 2002 20:01:38 +0200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:146843
Ukryj nagłówki
CZAS INTERNETU
(nasza wirtualność)
Każdy obnosi jakąś tam swoją osobowość. W normalnym życiu
- normalnie. A co się dzieje z ta osobowością wkręconą w
wirtualny młynek? Jezusie, co się wyprawia! Ten nieśmiały
zaczyna się rozpychać łokciami, zawsze spokojny rzuca się na
wszystkich w atakach histerii, przykładnie zrównoważonemu znów
szajba odbija, anielica w domowych pieleszach na Sieci
wykrzywia do wszystkich krzywą gębę. Nie ma siły, raz
wkroczywszy w wirtualny świat, wkrótce przestajemy rozpoznawać
samych siebie. Tworzy się internetowa osobowość, nasza
wirtualność.
Jak to wytłumaczyć? Skąd bierze się nieoczekiwanie u
niektórych skłonność do przejaskrawiania, przesady,
nagłośnienia argumentów, wzmocnienia reakcji? Co za diablik
siedzi w tych modemach, by wykrzywiać nasze poprawne,
zrównoważone oblicze? Może to sam charakter przekazu:
błyskawiczny, nieodwracalny, za jednym naciśnięciem klawisza
idący w świat niezmierzony tak nas dopinguje, dociska. Każda
wirtualna wypowiedź jest w całym tego słowa znaczeniu publiczną
formą wypowiedzi. To zobowiązuje. Zmusza do wyłuskania
kwintesencji odczuć, ocen czy spostrzeżeń, nazwania rzeczy po
imieniu. W praktyce wygląda to trochę tak, jakbyśmy szli na
skróty.;-)
Mówię to oczywiście z przymrużeniem oka. Tak naprawdę nie
jestem órozdwojona", natomiast serio uważam, że ta jedyna w
sobie forma przekazu i wymiany, jaką jest Internet naprawdę
zaostrza pewne moje cechy charakteru: dynamizuje, wyzwala,
prowokuje, zmusza do zamknięcia luźnych i niezobowiązujących
dotąd refleksji jakimś określonym wnioskiem. W życiu tyle nie
główkowałam co teraz, podejmując tu rożne dyskusje! Myślę, że
moją wirtualność można porównać do dobrej karykatury - niby
wszystko to samo, ale bardziej wyraziste, ostre, może i
przesadzone, a więc demaskujące co dobre, jak również i cala
szpetotę. ;-)
Jednak ten Internet jest niesamowity! Jednym czegoś
dodaje, a to pewności siebie, a to szampańskiego humoru,
złośliwości, szlachetności, czy czego tam kto jeszcze chce. Za
to innym ujmuje. Mnie chce ująć! Coraz poważniej zaczynam się
obawiać, że mi ten Internet moją osobowość ze wszystkim
wykastruje. Już daję przykład. Zauważyłam mianowicie, że pewne
moje cechy przełykane gładko przez moje otoczenie˙w realnym
życiu, stanowią problem, gdy mam do czynienia z wirtualnym
odbiorcą, kimś siłą rzeczy przypadkowym i mi nie znanym.
Od urodzenia na swoim własnym podwórku jestem bezpośrednia
i szczera. Nastając w wirtualny świat, nie widziałam
specjalnych przeciwwskazań, by właśnie tę cechę przystopować,
kamuflować, grać kogoś innego niż jestem w rzeczywistości.
Gdziekolwiek i o czymkolwiek bym się nie wypowiadała, nie
owijam problemu w bawełnę, przedstawiam mój punkt widzenia,
jeśli mam jakieś pod ręka, podaję chętnie przykłady z własnego,
najbardziej osobistego doświadczenia. Zawsze otwarcie i
szczerze, bo niby dlaczego miałabym postępować inaczej? Aż tu
nagle konsternacja. Pisze do mnie prywatnie pani z jednej z
grup dyskusyjnych, cała życzliwa, troskająca się o mnie i jakaś
bardzo o mnie niespokojna.
Słuchaj - mówi do mnie - co się z tobą dzieje?! Musisz
czuć się cholernie samotna! Wynika to z twojego kontaktu z
ludźmi - o sobie mówisz więcej niż inni oczekiwaliby usłyszeć,
innych sondujesz i drążysz. O co ci chodzi, do czego
zmierzasz?! Skąd ta potrzeba bliskości z innym człowiekiem -
może czujesz się odrzucona?
Zabrzmiało to jak zgrzytliwy zarzut i przyznaję, że
poczułam się głupio. Jakoś nigdy dotąd nie łamałam sobie
zbytnio głowy, jak ta moja otwartość może być odbierana przez
innych. Myślałam, jestem naturalna, jestem sobą, dlaczego
miałabym odgrywać komedię i pleść jakieś bezsensowne ecie-
pecie, co przyniesie kontaktom przybranie jakiejś tam akurat
atrakcyjnej, dyktowanej modą maseczki? A jednak jest szkopuł,
zaburzenie w odbiorze. Niektórzy są zdecydowanie niechętni
takim próbom nawet wirtualnego zbliżenia, inni się przed takimi
wręcz zatrzaskują. Gadka-szmatka, paplanie o wszystkim i o
niczym - aby ogólnie, aby obiektywnie i anonimowo.
Najmniejszego przecieku własnej odrębności i głębszego
jestestwa. Taka komunikacyjna obstrukcja - mogę coś o sobie
ćwierkać, ale i tak się niczego o mnie nie dowiesz. Cholernie
fajne.
Zabiła mi ta pani mimo wszystko potężnego ćwieka, nie
ukrywam. Niespokojnie rozejrzałam się po sobie. Z moją rodziną,
pracą w zawodzie, który jest moim powołaniem, a teraz i z
Internetem na dokładkę, ni diabła nie czuję się samotna. Wprost
przeciwnie, jeszcze nigdy nie przeżywałam tak intensywnych w
sensie odbioru i tak szerokich kontaktów. Ale jeśli życzliwa
pani ma racje?! Jeśli ta moja potrzeba bliskości z drugim
człowiekiem, potrzeba oparta na otwartości, szczerości jest
kolejną manifestacją jakichś moich wewnętrznych, emocjonalnych
zaburzeń? Bo miało się takie, oj, miało.
Ziarno niepewności zostało zasiane. I ciekawe: to, czego
nie udało się moim najbardziej zażartym wirtualnym
bezceregielowym, agresywnym przeciwnikom, przyszło bez
najmniejszego trudu życzliwie wytykającej mą szczerość albo
raczej zbytek tej szczerości równie szczerej w tym przypadku i
życzliwej pani. Postanowiłam nabrać wody w usta, trzymać na
wodzy co bardziej osobiste odczucia, założyć filtr w pamięci na
co bardziej drastyczne wspomnienia, popracować co najwyżej nad
przekazem chłodnych, obiektywnych, ambiwalentnych uczuciowo
informacji. Tak, by moje teksty nie zadrażniały, nie zawadzały,
połykały się gładko bez zbędnych refleksji i skojarzeń. Teksty
- informacyjne piguły, teksty - emocjonalne kastraty, o to
chyba chodzi, ale przyznaję, że od czasu podjęcia tak
ustawionej korekty przekazu przeszła mi ochota, by pisać
cokolwiek.
:-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|